Co mnie wkurza w jeździectwie?
A mnie wkurzają, a może raczej bawią ludzie, którzy ewedentnie jeździć się boją, ale oczywiście wsiadaja bez kasku.
Przypadek pierwszy. Osoba jezdzi tylko po placu, na plac i do stajni prowadza konia w ręku. Na koniu cały czas siedzi jak na potworze, który zaraz na pewno eksploduje, ale kasku nie założy.
Przypadek drugi, podobny. Nawet nie bardzo zagalopuje, a kłusem pokręci się na ciasnym kółku żeby przypadkiem koń nie poszedł do przodu. No, ale bez kasku oczywiście.
Nie jestem w stanie tego zrozumieć.
Wkurzają mnie ludzie, którzy nie do końca się znają, jeżdżą i skaczą bez jakiegokolwiek trenera, a później dziwią się, że koń nawet małego krzyżaczka nie skoczy 😵
Klami a mówisz o osobach, które są początkujące i uczą się jeździć pod okiem instruktora?
Klami, najważniejsze, że wygląda pro
Klami a mówisz o osobach, które są początkujące i uczą się jeździć pod okiem instruktora?
No myślę ze nie, bo gdyby był instruktor to byłby i kask i inaczej praca wyglądała. Chodzi o ludzi co sami sobie jeżdżą, ot tak.
no ok, ale skąd mają konie? Od "mądrych" znajomych pewnie...
poza tym nie w każdej stajni się tego pilnuje (choćby ostatnio w nietypowych ogłoszeniach były zdjęcia z takiej stajenki, gdzie ok. 10 latka jeździła bez kasku, czy toczka).
strzemionko, ale o co cho ??? Co to ma do rzeczy ?
Mam na myśli ludzi dorosłych mających własne konie, którzy sobie "jeżdżą".
zoriczkowa, tiaaaaa.... bardzo pro wyglądają jak z kilometra widac, że sa niemal przerażone faktem, że koń pod nimi sie porusza. No, ale bez kasku, więc rajter jak się patrzy. A, no i jeszcze zapomniałam, że do kompletu ostrogi założy, bardziej pro.
strzemionko, ale o co cho ??? Co to ma do rzeczy ?
Mam na myśli, ludzi dorosłych mających własne konie, którzy sobie "jeżdżą".
ot tak, z ciekawości 🙄
Konia teraz to chyba łatwo kupić, tzn. o zdrowego i fajnego to ciężko, ale pierwszego lepszego.. 😉
Libeerte tak ale pomijając to 😉
bo pewnie sporo jest takich, co sobie kupują konie "a bo fajnie, wsiądzie się czasem" - osobiście znam przypadek, gdy taki pan myśląc podobnie wsiadł po jakimś miesiącu nic nie robienia na konia - bez wycieczki do szpitala się nie obyło 🙂
no ok, ale skąd mają konie? Od "mądrych" znajomych pewnie...
a niby dlaczego? Mało to ludzi nie mających pojęcia o pojęcia i posiadających własne konie? Ja przypuszczam że w każdej większej stajni znajdzie się przynajmniej kilku takich.
okej, okej - tak mi się napisało 🙂
Mnie w ogóle wkurzają ludzie, którzy boją się własnych koni i nie panują nad nimi. I już kij z kaskiem, też mnie to irytuje, ale to generalnie prywatna sprawa. Gorzej, że zamiast szkolić siebie i konia, to próbują problemy rozwiązywać na skróty, najczęściej wkładając koniowi ostre kiełzno.
Bo kask to obciach, uczenie się jeździć to obciach (nie spadam w galopie - znaczy już wszystko umiem), ale jazda na gołym munsztuku to nie obciach.
Albo odpuszczają, a mądry koń wykorzystuje ...
osobiście znam przypadek, gdy taki pan myśląc podobnie wsiadł po jakimś miesiącu nic nie robienia na konia - bez wycieczki do szpitala się nie obyło 🙂
Osobiście wsiadłam ostanio po miesiącu nicnierobienia jednego z moich koni (paskudne obtarcie, potem równie paskudne podbicie) , koń z linii wyścigowych - z przerostem formy nad treścią... i jakoś nie było wycieczki do szpitala ani ludzkiego ani końskiego... nie rozumiem zatem w czym problem? 🤔
Nie rozumiem również dlaczego nie można na konia "wsiadać czasem" - oczywiście na lekki spacer, nie 3 godzinny teren z galopadami.
_Gaga bo po pierwsze pan nie umiał jeździc, a po drugie jego koń nie należy do tych spokojnych i niepłochliwych 😉
kurcze, ja potrafię wsiąść raz na rok (dosłownie, zwykle wiosną mam wenę) na oklep, na stępa do lasu na 3/4 XX i eee... nic się nie dzieje.
kurcze, ja potrafię wsiąść raz na rok (dosłownie, zwykle wiosną mam wenę) na oklep, na stępa do lasu na 3/4 XX i eee... nic się nie dzieje.
no widzisz, temu panu się nie udało 😉
ja mam klacz po ojcu xx i jest z tych płochliwych, narwanych ale pozornie spokojnych - tak wiem, dziwnie brzmi 😉
_Gaga bo po pierwsze pan nie umiał jeździc, a po drugie jego koń nie należy do tych spokojnych i niepłochliwych 😉
Moje konie też ani spokojne ani niepłochliwe, a jeździć nadal się uczę i pewnie życia mi nie wystarczy aby się nauczyć 😉 Jak pisałam linia wyścigowa: jedno standardbred, drugie to wybuchowe połączenie standardbreda i folbluta... Mimo wszystko nie widzę nic złego we wsiadaniu raz na jakis czas - jesli koń nie w treningu i nie wymagamy cudów. Sama staram się aby moje konie były cały czas w ruchu, ale w stajni w której stoiję jest wiele koni "odpalanych" raz w tygodniu - rozsądnie, bez wymagań - ot spacer do lasu i jest OK.
Generalnie przy koniach trzeba chociaż trochę myśleć...
Mnie irytuje fakt, że wiele osób nie zna i nie przestrzega zasad jazdy na ujeżdżalni. Regułą lewej reki to dla niektórych niestety czarna magia - i na ujeżdżalni 100 x 150 m przy 2 koniach można się prawie zderzyć, bo delikwent "nie spojrzał" 😵
_Gaga, u mnie przy rekreacji już nawet nie wymagam zasady lewej ręki, bo to nieosiągalne jest (a później gdy taki zastęp zacznie ci woltę robić, z tobą w środku, to ich się wyminąć nie da....).
W tym tygodniu już w ogrodzenie musiałam wjechać, bo dzieciaki stajenne zapomniały o zasadzie lewej ręki.... (wszyscy jechaliśmy kłusem), a ja głupia skupiona na swojej jeździe nie ustąpiłam im przecież ścieżki.
Najgorsze jest to, że najlepiej zacząć robić woltę, gdy się mijamy i ja muszę z koniem praktycznie w miejscu nagle stanąć, bo zrobić ją za nami albo uprzedzić głosowo nie można 😵
ja też nie mam nic do tego, jak się na konia wejdzie raz na jakiś czas - pod warunkiem, że zna się podstawy jazdy konnej. Choć najrozsądniejszym wyjściem dla mnie jest lonża przed wejściem.
Wydaje mi się, że pan dał mocnego kopa, zamiast delikatnej łydki i koń pognał do przodu. A że równowagi brak, to spadł.
O ile koń jest wychowany i dobrze ujeżdżony (czyli jezdny w 3 chodach) i ma rozsądnie dobraną dietę to ilości pracy i zapotrzebowania plus oczywiście ma zapewniony w te dni kiedy nie chodzi pod siodłem ruch (padok, karuzela, lonża) to nie widzę problemu żeby wsiadać nawet i raz na 2 tygodnie (oczywiście rozsądnie i na delikatną jazdę).
Gorzej jak mamy taką mieszankę wybuchową- nie do końca wychowany i jezdny koń, chodzący jedynie na kilka godzin na mały padok a karmiony w ilościach jak na konia pracującego w kamieniołomach przystało+ jeździec "bardzo mocno rekreacyjny" z malutką wiedzą i doświadczeniem na temat koni i ich użytkowania+ wsiadanie na konia tylko np. w weekendy (bo w tygodniu nie ma czasu).
Wtedy raczej kolorowo nie będzie...
Wkurza mnie, ze niektórzy nie rozumieją co to znaczy 'nie wyprowadzać konia z boksu i go nie dokarmiac'. Nie wiem czy niektórzy nie potrafią czytać czy co. Jak jest napisane, ze tego nie robic to chyba logiczne, ze sie nie robi.
_Gaga, a co powiesz na halę... No z 4x razy mniejszą, 5 koni, jeden kopiący pod dzieciakiem, na drugim jeździec totalnie nie ogarnia - przechodzi do stój i poprawia sobie strzemiona na środku długiej ściany 😵, trzeci młody i bez równowagi, mało skrętny i nie zatrzyma się TERAZ!, bo ktoś mu zajechał drogę, uniku też nie zrobi, a pozostałe dwa chcą mieć trening ujeżdżeniowy i walić ciągi przez całą przekątną, najlepiej żeby wszyscy na nich uważali, bo oni mają TRENING.
Mamy taką halę, przy 5ciu koniach na niewielkiej hali żaden trening nie ma sensu - nawet jeśli jeźdźcy ogarnięci. Na szczęście przy aktualnej pogodzie z hali przed zapadnięciem zmroku korzystam praktycznie tylko ja 🙂 nikt mnie wówczas nie irytuje na dużym placu a i konie skoncentrowane fajnie 🙂
Niestety u nas trochę ostatnio pada, więc jest nieco błota... A za dnia to i tak na zewnątrz jeździ najgłębsza rekreacja. W ogóle to jest trochę skomplikowane, bo do ujeżdżalni od stajni mamy kawałek drogi i to przez jezdnię, można konia w tym czasie rozstępować 😁 I nie każdemu chce się tak latać, zwłaszcza jak jest dużo koni do pojeżdżenia. Ostatnio też przyjechało trochę ludzi na treningi - w końcu ferie. Chociaż ja nie powinnam narzekać, to trochę mnie denerwują sytuacje jak z wcześniejszego posta. O ile jest pięciu ogarniętych jeźdźców, to jeszcze się da jeździć (chociaż fakt, o treningu można zapomnieć), ale niech wśród nich będzie jeden taki, co sobie z koniem nie radzi albo zasad nie zna - masakra.
Dziś miałam pojechać pierwszy raz w teren, ale jednak nie wyszło i jeździłam normalnie na placu. Jeździłam przez drągi kłusem, potem galopowałam normalnie po równym, a w tym czasie moja instruktorka układała kopertę ze wskazówką, miałam skakać ją z galopu. Powiedziałam jednak, że chyba jest za wysoko i mi ją zniżyła, tak żebym najechała kłusem. Położyła też wskazówkę równocześnie z kimś gadając. Skoczyłam raz i wylądowałam, bez strzemion przechylona na lewo, cudem nie spadłam. Po chwili skaczę drugi raz, znów ląduje tak samo, może ciutke bardziej przechylona, niestety koń nie współpracował tak jak chwilę wcześniej i spadłam. Równocześnie ze mną jeździł facet, znam go z widzenia (nie jeżdżę w tej stajni za długo, ok 3 miesięcy) i powiedział jej czy dobrze położyła drągi, ona powiedziała że tak. Moi rodzice widzieli, że gdy układała je robiła 3 kroki - tak jak na galop, czy się mylę? Gdy szłyśmy do stajni zastanawiała się dlaczego jakiś miesiąc, 1, 5 wcześniej skakalam podobna przeszkodę (ale bez wskazówki) na innym koniu i było ok. Na następną jazdę mam jek dać pendriva, umówiłyśmy się że dam jej też na nim ten dobry skok, bo nie wiemy dlaczego spadłam. Pewnie nie jeżdżę idealnie, najazdy mogły być kiepskie, tak samo oddanie ręki, ale zastanawia mnie ta wskazówka czy czasem przez to, a więc przez nią nie spadłam. Oczywiście pomyślałam o tym w domu, więc się pewnie tego wyprze nawet gdyby to była prawda. I nie wiem co mam zrobić. Chciałam jej to zasugerować albo tak grzecznie powiedzieć bardziej wprost, ale nie chcę zepsuć naszych relacji które ostatnio się znacząco poprawiły. I to mnie właśnie wkurza. Ehh, co mam zrobić?
Zwrócić uwagę i poprosić, by następnym razem skupiła się na Twoim treningu, a nie na rozmowie. 😉 Trzeba być śmiałym.
julka177, nie zazdroszczę sytuacji. I naprawdę nie wiedzieć co zrobić 🤔 Oprócz tradycyjnego: "zmień instruktora". Bo mogło być różnie, ale raczej niepodważalną zasadą jest, że skoczka - szczypiorka (ba! każdego skoczka i zawsze) się starannie pilotuje. Że jeśli coś nie wyszło - trzeba zmodyfikować to i owo, udzielić dokładnych wskazówek i je wyegzekwować.
A zakończyłaś dobrym skokiem?
Alladynka - instruktora, któremu trzeba zwracać taką uwagę przy skokach - to bym wysłała na księżyc, a nie - prosiła się.
Mój trener na 18 lat współpracy pomylił się 2 razy (słownie dwa). Niedużo, ot, zapomniało mu się, "omskło". W obu przypadkach przyszło za to drogo zapłacić. To nie są żarty.
halo, nie broniąc trenera to to ze ktoś spadł wcale nie musi oznaczać ż wskazówka była źle położona. Ale to ze trener nie wie, dlaczego podopieczna mu spadła jest już karygodne. Co innego jak się człowiek gdzieś "po drodze" zgubi. Wiadomo że trener nie patrzy na nas non stop, ale nie wyobrażam sobie że skoku nie widzi. Zwłaszcza że mówimy tu za pewne o rekreacji.