Co mnie wkurza w jeździectwie?
no właśnie, ja też nie jestem za tym aby takiego konia nadmiernie jeździć. W moim mniemaniu taki koń powinien chodzić typowo rekreacyjnie - żadnych skoków, bo po co prosić się o urazy? No i "dzid" też nie.
Jednak tak jak pisze Milla - znam konia, który mimo 18 lat, zachowuje się jak 5 latek - uwielbia galopować, skakać i się ścigać, lub jak kto woli "dzidować".
I nie ma do tego żadnych przeciwwskazań - regularna kontrola weterynaryjna.
Znam też około 25 letnią klacz, której stawy z dnia na dzień się pogarszają, często kuleje i nadaje się jedynie do stępowania w terenie lub koszenia trawy.
Ja znam klacz - 25-letnią wkkwistkę 😀 Ale właścicielka co 2 tygodnie wołała fizjoterapeutę, no i jednak miała sporą wiedzę - jeżeli czuła, że koń się dzisiaj gorzej czuje, jest jakiś taki sztywniejszy/przymulony/niechętny - wiedziała, co z tym fantem zrobic 😉
jednak ta klacz nie miała tak dobrze 😉
zajeżdżana wcześnie, koń ze wsi, od chłopa ze wsi.
Całe życie chodziła w jakiejś szkółce, jeździli na niej wszyscy - od 20 kg dzieciaków, po 120 facetów.
Dopiero 4 lata temu została odkupiona przez znajomą, która zna ją od dawna właśnie z tej szkółki.
Ale nie ma się co dziwić - koń nigdy nie miał zakładanych ochraniaczy, nie znał owijek, wcierek i glinek. Nikt się nie przejmował, że koń utyka, kuleje. Kowal? Jaki kowal. I tym podobne.
Ale konie są różne, dużo zależy od sposobu ich użytkowania i pielęgnacji 😉
Mój siwy, którego dzierżawię, ma 18 lat i czasami zachowuje się jak paroletni ogier, zwłaszcza po obiedzie. (; Wynika to też może z tego, że jest wśród koni w stajni przywódcą stada, to i czasem mi pokazać chce kto tu rządzi... ale nie wychodzi mu to. (: W sobotę ostatnią jeździmy, galop na prawo, nagle zatrzymuje się i dębik, bryczek, baranek, dębik. Wysiedziałam wszystko gładko, dalej ruszamy do kłusa. Do końca był super grzeczny i aktywny. (: Jedynie problemy miewa z nogą, bo kiedyś był kontuzjowany, a tak to mimo wieku czuje się genialnie, chociaż kręgosłup już nie jest niestety najświeższy i okropne uważam przy siadaniu na nim.
A na obozie w te wakacje poznałam dwie pociągówki, jedna 24 lata, druga 25. Obydwie chodziły codziennie ze 2 godziny pod dzieciakami, czasem 3, a w kondycji były wyśmienitej wręcz. Tylko galopu wiele nie miały. (;
Znam też araba, którego znana mi osoba wykupiła ze szkółki jeździeckiej. Zajeżdżony był w wieku ledwo ponad dwóch lat ponoć i nigdy trawy na oczy nie widział, całe życie w stajni spędził. Pomijając ogromne problemy z jego psychiką (których się już wyzbywa przy nowej cudownej właścicielce), to martwię się co będzie z nim potem, skoro tak wcześnie go jeździli, a wcale nie lekko...
Jak się konia zbytnio nie eksploatuje i dba o niego, to jasne, że tym dłużej pod siodłem pociągnie i fizycznie będzie z nim lepiej.
fika moje zdanie o "naturalsach" wyraziłam w temacie o twórczości literackiej, pozwolę sobie przytoczyć
"Jęstę Naturalsę"
gdy Ci smutno gdy Ci źle
carrot stickiem pobaw się
weź konika na halterku
w jakimś wieśniackim sweterku
cytuj dużo Parellego,
żeby lepszym być od niego
kiedy jesteś naturalsę
życie robi się wspanialsze
konik kocha Cię nad życie
i tęskni za Tobą skrycie
robi sztuczki zajebiste
ale to jest oczywiste
bo choć tego Ci nie powie
dla Ciebie stanie na głowie
więc mój drogi przyjacielu
choć przed Tobą było wielu
musisz kroczyć własną drogą
choć ze śmiechu inni nie mogą
kij i sznurek twą orężom
wszystkich hejterów zwyciężą
a Twój kopytny z wdzięczności
da Ci powód do radości
machnie nóżką, mrugnie okiem
nawet się odwróci bokiem
a ty wtedy rób mu fotki
pokaż wszystkim jaki słodki
zostań królem fotobloga
tylko proszę Cię na Boga
jak chcesz rób z Siebie dziwaka
i nie mieszaj w to zwierzaka
bo czy to jest jego wina
że za jeźdźca ma kretyna?
Bycie naturalsem nie zwalnia z obowiązku używania mózgu, ani z brania odpowiedzialności za swoje czyny i dobrostan konia. Wszyscy naturalsi, których znam czy z internetu czy z widzenia to na ogół ludzie, którzy nie radzą sobie z jazdą konną i szukają innej możliwości "pracy z koniem" dorabiając do tego filozofię.
Nie wiek konia stanowi. Ja nawet na koniu w pełni sił i zdrowia nie ścigałabym się na łeb na szyję po śliskim/grząskim/ niesprawdzonym podłożu.
Pfffffffffffffffffhahahahahahaha 😀 Przepraszam no...
Sprawa tego konia jest dla mnie niesmaczna, ikarina skomentowała to dobrze. W sumie nie zamierzałam się wypowiadać w tej kwestii, bo nie znam dokładnych szczegółów i nie chciałam nikogo na początku osądzać. Więc ja nie w sprawie konia samego w sobie, a w sprawie obezwładniającej głupoty.
Jak przeczytałam "dużo pisze o naturalu" i "jest przeciwniczką ostrych kiełzn"... 😁
Osobiście uważam, że w nieco podobny sposób jak lusia722 przejechałam się poważnie na osobie która "dużo mówiła o naturalu". I właśnie przez takie osoby "mówiące o naturalu", natural obecnie ma taki a nie inny wizerunek! I przez takich natóralnych przeciwników ostrych kiełzn, którzy skaczą na oklep niebotyczne przeszkody, bo przecież bez siodła i na kantarku to zdrowo! (A szkoda, bo mądrze wykorzystana ideologia naturalu sama w sobie nie jest głupia a i może być bardzo pomocna). Lepiej byłoby zamiast badziewiów o naturalu poszukać informacji jak należy zajmować się seniorem! Komuś wyczucia sytuacji brakło, a potem - kończy się jak zawsze - "tylko koni żal".
Polać tej Pani :allcoholic:
ale też nie krytykujmy za bardzo tego naturala 🙄 oczywiście tego prawidłowego naturala, z głową i zdrowym rozsądkiem.
strzemionko, może nie zauważyłaś, ale nikt tu tego nie robi 🙄
hmm wydaje mi się, że wierszyk lusi jest taką lekką ironią co do naturala 😉
Ale co ja tam wiem 🙄
Bo dla mnie tak właśnie to wygląda 🙄. Wystarczy wejść na pierwszego lepszego bloga o tej tematyce i poczytać, dla mnie to jakieś nieporozumienie.
Głoszą prawdy objawione, a z oczywistych rzeczy robią wiedzę tajemną 😁.
no bo jest natural i "natóral" - nieudolna podróbka.
I dużo takich przykładów jest właśnie na fotoblogach, you tubie, w życiu codziennym.
A nie o to chodzi, ale niektórzy niestety nie rozumieją i robią swoją wersję...
Instruktorzy!
Poświęćcie kilka minut swojemu uczniowi, żeby chociaż pokazać, jak się konia czyści, czy ponazywać paski w ogłowiu, opisać pokrótce siodło, budowę konia.
Mam pod opieką ,,luzaczkę" (druga coś nie przychodzi), która jeździła trochę w stajni rekreacyjnej (chyba raz na lonży, potem samodzielnie), ponoć umie jeździć kłusem anglezowanym (nie mogę zweryfikować, bo spokojniejszy koń jest wyłączony z pracy). Dopóki nie zaczęła przychodzić do mojej znajomej, żeby pouczyć się trochę o koniach. Nie umiała założyć kantara, prowadzić konia, czyszczenie jeszcze za bardzo jej nie wychodzi, budowę ogłowia poznała dzisiaj. Zwątpiłam 😵
Znajoma chyba testuje moją cierpliwość...
jak bardzo ta pani kochała tego konia.
Tak go kochała, że miała generalnie gdzieś, co z tym koniem będzie, bo dzida była ważniejsza. Hurra! Przewrócił się? Ale była beka!
Dementek, rekreacja to rekreacja. Nie znam instruktora który miałby czas na co dzień pokazywać każdemu nowemu dziecku, które przyjdzie raz czy dwa pokazywać wszystko, mając na daną godzinę umówioną grupę ludzi... Takie rzeczy robi się na obozach itp. jeśli ma się zorganizowaną grupę, a jeśli dzieciaki się zmieniają, to nie wiem jak można to połączyć. Dobrze to jest jak instruktor chociaż się tą rekreacją zajmuje.. 🙂 nie popieram, ale tak jest.
Niee, instruktor powinien początkującemu pokazać jak się konia poprawnie czyści, siodła etc. Fakt, że czasem początkujący przyjdzie na gotowego konia, bo sezon, jakiś ogólny zamęt, nie ma czasu, ale to nie znaczy, że powinna być to norma.
Jest też druga strona medalu - niektórym pokazujesz i 20 razy, a on i tak nie czai, i tak wiecznie potrzebuje pomocy, i tak tego kantara czy ogłowia nie założy dobrze. Różni ludzie próbują jazdy konnej.
Ja gdy zaczynałam jeździć wielokrotnie prosiłam o naukę siodłania - bezskutecznie, ewentualnie ekspresowe siodłanie z tłumaczeniem w stylu "To tutaj, to tak, a to tak, no, już rozumiesz". Słowo "kopystka" poznałam po około dwóch miesiącach jazdy trzy-cztery razy w tygodniu. O rzeczach takich jak budowa ogłowia czy samego konia nie wspomnę. Z dziewczynami, z którymi miałam okazję rozmawiać sprawa ma się podobnie - jeżeli przypadkiem któraś umiała siodłać, nauczyła się na jakimś obozie x lat temu i też nie umiała tego perfekcyjnie.
Po zmianie stajni w miarę się ogarnęłam - konia prawidłowo wyczyścić i osiodłać umiem ekspresowo (chyba, że chodzi o taką pewną brudaskę, która do tego wątku pasuje wręcz idealnie - szewskiej pasji można przy jej czyszczeniu dostać), z kiełznaniem nadal mam problem - znam budowę ogłowia, zdjąć umiem, w teorii wiem, co i jak, ale w praktyce nie wychodzi. Cóż, mam nadzieję, że nauczę się z czasem.
W każdym razie, co mnie wkurza? A wkurza mnie fakt, że nie mogę być codziennie przy mojej ukochanej klaczy, która obecnie ma strasznie opuchniętą nogę i każdego dnia z nerwów umieram, czy czasem nie zaczęła kuleć, czy opuchlizna się nie zwiększyła... Oczywiście telefony do stajni są, nawet częste, ale i tak uspokaja to tylko na trochę. Nie wiem, co ja pocznę, kiedy będę miała własnego konia i ten nie daj zachoruje. Chyba przeprowadzę się na ten czas do stajni.
Jasne, że powinno się pokazać, ale tak chyba się nie da... jeśli ma się ludzi, którzy umawiają się na dane godziny i zajęcia są grupowe. Jedno dziecko jeździ dłużej i w miarę ogarnia, drugie przyjdzie na jedną jazdę i mu się znudzi, innemu właśnie pokażesz 20 razy i nie zrozumie... Myślę, że nie da się tego zrobić na samej rekreacji, a jeśli komuś zależy na tym, to poprosi instruktora, instruktor jeśli sam nie ma czasu (bo przecież najczęściej ludzie są od razu po sobie) to poprosi kogoś, kto jest obecnie w stajni i ma czas na to, żeby kogoś czegoś nauczyć. A z kolei rodzice dzieci również mogą mieć pretensje, że ich dziecko przyjechało jeździć, a nie zakładać koniom kantary... 😉 różne rzeczy się zdarzają i faktycznie szkoda. Ogromny szacunek, jeśli zdarza się, że stajnia szanuje rekreacje, poświęca im uwagę 🙂 Ja niestety w większości spotkałam się ze stajniami, że instruktorowi nawet robić się nie chce i stoją na ujeżdżalni dziewczynki umiejące nie wiele więcej niż osoba ucząca się.
Alladynka, postaraj się też zrozumieć instruktorów. W stajni na prawdę jest masa rzeczy do robienia. Moja była trenerka jak wchodziła do stajni o 8 rano, tak wracała o 22. Poproś kogoś ze starszych znajomych ze stajni, powinni pomóc 😉
Dementek Ta twoja "luzaczka" jest bardzo początkująca. Nie każdy łapie za pierwszym razem. Nie każdy chce złapać. To często zależy od chęci. Niektórzy od pierwszej jazdy chcą konia samodzielnie prowadzić, wypuścić, a nie którzy wolą wsiadać na gotowe. My jesteśmy w tym aspekcie uparci. Jak mamy "nowego" to już w zamyśle jest dla niego przeznaczone 45 minut więcej (no chyba, że jest bardzo duże natężenie ludzi, ale to tylko w wakacje).
Swoją drogą, przyszły dzisiaj do mnie dwie dziewczynki. Chcą popracować w stajni w zamian za jazdy. Kasy o tej porze roku nie mam kompletnie, ale dziewczynki miłe to się zgodziliśmy. Wyczyściły niezbyt dokładnie dwa konie (sprzątać nie chciały..) przez dwie godziny, za co miały godzinę jazdy. Cały czas przy nich musiałam być, bo zostawić dwie dwunastolatki w stajni nawet z najspokojniejszym koniem strach. W czasie czyszczenia chodziły co jakiś czas umyć ręce. Miłe były. Na jeździe im się podobało. Powiedziałam, że następnym razem muszą mi niestety albo realnie pomóc (choć zawsze to będzie bardziej kłopot niż pomoc, przynajmniej dopóki nie mają osiemnastki 😉), albo za jazdę zapłacić.
Cieszę się, że chciały pomóc, ale entuzjazmu nie było. Umiejętności też nie. Dobrze, że to tylko pomysł na ferie.
W stajni, w której jeżdżę nie mam problemów z pytaniem o takie rzeczy, instruktor wszystko mi pokazuje - tłumów nie mamy, więc nie jest to większym problemem. Z tym, że nieważne, jak perfekcyjnie znam teorię kiełznania konia - w praktyce jakoś nie wychodzi 😉 Kantar zakładać umiem. Ogółem w poprzedniej stajni łapałam się właśnie starszych dziewczyn - a pomoc się przydawała, przydawała, bo podnieść zwierzęciu kopyto do czyszczeniu próbowałam kucając i ciągnąc z całej siły w górę. Akurat tamta instruktorka ogółem nie była według mnie zbyt odpowiedzialna, nawet nie o samą naukę podstaw chodzi, tylko o fakt, że uczyły mnie głównie dziewczynki młodsze ode mnie, od których co rusz słyszałam "Walnij batem, bo Ci przejdzie do stępa", gdzie koń poruszał się żwawym kłusem i nie było żadnej potrzeby poganiania, zwłaszcza batem, którego koń nie znosił i za bat oddawał. Tak swoją drogą, takie coś też wkurza, niesamowicie. Potrafiłam wtedy w środku jazdy zsiąść i stwierdzić, że mam resztę jazdy gdzieś, bo co chwila mądrzejsze rady słyszałam, przez co i ja, i koń byliśmy w niesamowicie złych nastrojach. 🙄
Wiecie, że to sp? 😎 Wkurzają mnie denne fp na facebooku 🙄
Atea, w takim razie ogromny szacunek dla Ciebie, że każdego nowego tak traktujesz :kwiatek: Bo obserwując to co dzieje się w różnych stajniach z tych nowych nawet 50% nie zostanie na dłużej 😉
Alladynka, ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć 😉 i z pewnością w końcu dasz radę, nikomu nic od razu nie przychodzi 😉
Żeby nie było OT to mnie wkurzają denne fp na facebooku 🙄
Święte słowa!
Libeerte jestem za dawaniem szansy osobom chcącym pomagać ALE ja potrzebuje takiej osoby jednej nie więcej (ani możliwości poprowadzenia częściej jazdy wielu osobom ani obowiązków więcej itp. dlatego jedna wystarczy) i potrzebuje kogoś kto chce bardzo, zależy mu bardzo i w imię tego, że chce się nauczyć będzie robił powierzone mu zadania bez grymasu i dokładnie. Szanse ja mogę dawać - ostatnio puściłam ogłoszenie konkretne co do moich wymagań i kiedy jazdy itd. a dostałam takie odpowiedzi pisemne, że płakać mi się chciało... Typu: "A groźnych, rzucających się na ludzi koni tam nie macie?", "a czysto w stajni macie?" "a sprzęt dobry"? "A dużo trzeba pracować?" - szczęka opada...
Ale na szczęście wiarę miałam i znalazłam dziewczynę trochę starsza niż typową 13stka, nietypową jak na dzisiejsze czasy bo: dokładną i sumienną. Nie jest tak często dyspozycyjna jakbym jeszcze chciała (mieszka dalej, uczy się jeszcze gdzie indziej) ale za każdym razem rekompensuje mi to Swoja dokładnością i starannością. Załapała szybko jazdę mimo, że było na poziomie kiepskiego stępo-kłusa.
A a propo siodłania: no są osoby nie wyuczalne (na siłę by się czasem dało ale jak komuś nie zależy? Czasem się zastanawiam czy nie wprowadzić opłat pieniężnych dodatkowe 10zł za siodłanie :P Ale prędzej po prostu ludzie sami uzmysławiają sobie, żeby przestać jeździć albo zmienić stajnie na bardziej arystokratyczna gdzie można powozić zadek bez pracy przy koniu 😉) ale mimo, że tacy istnieją zawsze staram sie każdemu wyrobić nawyk tego przychodzenia min. pół godziny wcześniej i obrządku konia dokładnie i na spokojnie. Najczęściej się udaje i mimo, że to sporo czasu "nadgodzin" przy prowadzeniu jazd (kasę się zwykle dostaje tylko za jazdy a nie za dodatkowo spędzony czas) to i tak daje satysfakcje i procentuje u ludzi dobra opinią no i nie ukrywajmy: umiejętnościami radzenia sobie z koniem 😉
WIęc: nawiązując do wątku wyszło przy okazji waszych dyskusji: denerwuje mnie to, ze tak ciężko znaleźć TĄ osobę do pomocy przy koniach oraz fakt, że wielu osobom nie zależy na tym aby zająć sie koniem i sprzętem przed czy po jeździe.
Libeerte Ja to robię dosyć zwięźle. Mój mąż uwieeelbia gadać jak wyczuje, że ktoś zainteresowany. Jak jest dużo wolnego czasu to potrafi godzinę z kimś konia siodłać 😂 Na jazdach też często połowę przegada, ale jeśli komuś to pasuje. Fajne dla ludzi, którzy potrzebują długiego oswojenia. Tych, co by tylko robić chcieli - biorę ja 😀iabeł: 😉
Faktem jest, że w szkółkach o większym natężeniu nie ma czasu na takie pogadanki. Ostatnio przyszła dziewczyna, która już rok jeździła systematycznie raz w tygodniu. Wprowadziłam jej konia, a ona na szczotki patrzy jak sroka w gnat 😁 Okazało się, że jeszcze nie czyściła konia, więc fakt - zdarza się.
Cóż, ja z kolei chętnie poszłabym nieco popracować do jakiejś stajni. Stać mnie na jazdy, ale poszłabym dla samej przyjemności przebywania z końmi i po to, żeby nauczyć się DOBREJ opieki nad koniem (ile, kiedy, czego i dlaczego tak), bo pewnych rzeczy się z książek nie wyciągnie. Ale z doświadczenia wiem, że jak mam być jedyną osobą, której zależy na tym, żeby sprzęt był czysty i ułożony na miejscu, albo słuchać "a po co zamiatać stajnię", "po co koniom sól jak mają owies", tudzież świecić oczami przed klientami bo mam już osiodłane konie a instruktor się nagminnie spóźnia, to sorry, ale taki układ mi nie odpowiada. Dzidowanie po błocie i radosne skakanie bez siodła metrówek na koniu 135 w kłębie też nie. Problem wynikał głównie z tego, że instruktor był ehm... mniej sumienny niż ja, oraz że prócz mnie (osoby dorosłej) były jeszcze do pomocy klasyczne 13letnie dziewczynki którym się klasycznie nic robić nie chciało, więc ostatecznie ja nie mogłam na to wszystko patrzeć i w końcu pewne rzeczy robiłam za nie, bo po prostu mnie się w głowie nie mieściło. Jestem nauczona, że jeździectwo to eleganckie zajęcie i ma być czysto i zawsze traktowałam cudzą stajnię jak własną - zawsze dbałam jak o swoje. Ale kogo to obchodzi? Niestety jak ktoś jest zbyt sumienny to zwykle prędzej czy później zostanie wyzyskany...no ale nie będę tu marudzić, jest jak jest. W sumie pożytek taki, że nauczyłam się bardzo szybko czyścić i siodłać konie 😁 Więc żeby nie było, że offtop: wkurza, że mimo, że chciałabym się czegoś więcej nauczyć i jestem chętna do pomocy, ciężko jest znaleźć odpowiednią osobę, której pomóc można. A wymagań nie mam dużych, chciałabym po prostu bezpieczne konie i kompetentnego człowieka, który mnie czegoś nauczy... niekoniecznie "przepiłuj mu trochę w pysku".
Z resztą w mojej okolicy ogólnie kiepsko z dobrymi stajniami, od kiedy Indeks w Rybniku zakończył czasy świetności... było wprawdzie daleko, ale przynajmniej na wysokim poziomie.
Chainsy, nie wierze, że w Twojej okolicy nie ma stajni z dobrymi końmi, instruktorami i zapleczem.. według mnie wystarczy popytać, poszukać. :kwiatek:
Ja gdy zaczynałam jeździć wielokrotnie prosiłam o naukę siodłania - bezskutecznie, ewentualnie ekspresowe siodłanie z tłumaczeniem w stylu "To tutaj, to tak, a to tak, no, już rozumiesz". Słowo "kopystka" poznałam po około dwóch miesiącach jazdy trzy-cztery razy w tygodniu. O rzeczach takich jak budowa ogłowia czy samego konia nie wspomnę. Z dziewczynami, z którymi miałam okazję rozmawiać sprawa ma się podobnie - jeżeli przypadkiem któraś umiała siodłać, nauczyła się na jakimś obozie x lat temu i też nie umiała tego perfekcyjnie.
Po zmianie stajni w miarę się ogarnęłam - konia prawidłowo wyczyścić i osiodłać umiem ekspresowo (chyba, że chodzi o taką pewną brudaskę, która do tego wątku pasuje wręcz idealnie - szewskiej pasji można przy jej czyszczeniu dostać), z kiełznaniem nadal mam problem - znam budowę ogłowia, zdjąć umiem, w teorii wiem, co i jak, ale w praktyce nie wychodzi. Cóż, mam nadzieję, że nauczę się z czasem.
Wiedząc, u kogo zaczynałaś - nie dziwię się 🤣
Akurat tamta instruktorka ogółem nie była według mnie zbyt odpowiedzialna, nawet nie o samą naukę podstaw chodzi, tylko o fakt, że uczyły mnie głównie dziewczynki młodsze ode mnie, od których co rusz słyszałam "Walnij batem, bo Ci przejdzie do stępa", gdzie koń poruszał się żwawym kłusem i nie było żadnej potrzeby poganiania, zwłaszcza batem, którego koń nie znosił i za bat oddawał. Tak swoją drogą, takie coś też wkurza, niesamowicie. Potrafiłam wtedy w środku jazdy zsiąść i stwierdzić, że mam resztę jazdy gdzieś, bo co chwila mądrzejsze rady słyszałam, przez co i ja, i koń byliśmy w niesamowicie złych nastrojach. 🙄
Norma u niej. Szczytem było zostawienie dziewczyny na oko 13-14-letniej bez toczka, bez opieki, na koniu instruktorki i pozwolić jej skakać. Instruktorka sobie poszła i to w takie miejsce, z którego nie było siły, nie była w stanie kontrolować sytuacji. Byłam jako widz i jak stamtąd wyszłam, tak szerokim łukiem omijam ją, jej uczennice i jej konie. Brr. Zresztą nie wiem, czy ona w ogóle w końcu zrobiła papier, czy dalej prowadzi jazdy "na dziko". Najgorsze jest to, że ma popyt, a metody wręcz katowskie 🙄
To mnie wkurza. Tacy instruktorzy z koziej d...y. Co to mają wszystko gdzieś, dadzą gówniarzowi konia i niech sobie robi, co zechce. A sami idą na kawę i nawet nie widzą, co się na ujeżdżalni dzieje. Ja się dziwię, że wyszłam z pewnej stajni w jednym kawałku, dzieciaki to mają naprawdę durne pomysły, a w połączeniu z rąbniętym koniem może się to skończyć nieciekawie...
Dementek, rekreacja to rekreacja. Nie znam instruktora który miałby czas na co dzień pokazywać każdemu nowemu dziecku, które przyjdzie raz czy dwa pokazywać wszystko, mając na daną godzinę umówioną grupę ludzi... Takie rzeczy robi się na obozach itp. jeśli ma się zorganizowaną grupę, a jeśli dzieciaki się zmieniają, to nie wiem jak można to połączyć. Dobrze to jest jak instruktor chociaż się tą rekreacją zajmuje.. 🙂 nie popieram, ale tak jest.
😵 Jak ja poszłam pierwszy raz do stajni, żeby za pomoc przy koniach móc jeździć (i to nie była jakaś super stajnia), to pierwsze, co mnie tam spotkało, to było: pokazanie, gdzie są szczotki do czyszczenia konia, pokazanie, jak się konia czyści (i sama musiałam czyścić), pokazano ogłowie (opisano) i jak się je zakłada, siodło (też pokrótce) i jak je założyć, pozapinać. I musiałam to umieć! Nikt mi konia na jazdę nie osiodłał...
Teraz się chyba wszystko robi pod klienta...
Dziś napisałam ,,luzaczce", żeby poczytała o budowie ogłowia i siodła, bo jutro będę ją o to pytać 😉 Może czegoś ją nauczę.
edit: Rozmawiałam z tą dziewczyną. W tamtej stajni dostawała gotowego konia, wsiadała, pojeździła, zsiadała i tyle kontaktu z koniem.
Najgorsze jest to, że ma popyt, a metody wręcz katowskie 🙄
Mogę z przyjemnością oznajmić, że popyt jej powolutku maleje, znam już kilka dziewczyn, które od niej odeszły, głównie z podobnego do mojego powodu - jedna chodzi nawet ze mną do stajni, druga - córka mojej wychowawczyni, kilkulatka - obecnie jeździ w Krzeczynie. 😉 Odeszłam wściekła w dzień, w którym zaszczyciła mnie spóźnieniem około pięciogodzinnym.
Kolejna rzecz, która wnerwia mnie w jeździectwie. Spóźniający się/nieinformujący o potrzebie odwołania lekcji instruktorzy - z tym, że nie mówię o spóźnieniach np. półgodzinnych, bo takie znoszę bez większych problemów, ale o wiele, wiele dłuższych, które są już całkowitym brakiem szacunku do czasu klienta.
Od niej do Krzeczyna to jak z deszczu pod rynnę 😁 Niestety znam parę osób, co to z Krzeczyna i nawet Twojej obecnej stajni przeniosły się do niej.
Dobra, koniec OT, tak nawiasem mówiąc - uważaj, co o niej piszesz, bo może Ci zrobić awanturę za wyrażenie mało pozytywnej opinii 😂
O, brak krytycyzmu mnie wkurza. Mówić można, ale tylko dobrze, za każdą krytykę czy chociażby "nie polecam, bo (tutaj długie i sensowne uzasadnienie)" można zostać zeżartym...
BlueHorse, no z wolontariuszkami to bardzo ciężka sprawa. Zdarzyły się też takie, które przychodziły ze swoimi koleżaneczkami i jeszcze kradły (nie tylko innym, ale i sobie wzajemnie) i robić tez się nie chciało, ale to juz inna sprawa. Jeśli jesteś z Gdyni to myslę, że znam osobę, która by chętnie pomogła 😉
A mnie bardzo wkurza ta pogoda 😵 Koń nawet na padok nie pójdzie bo jest jedna wielka masakra i jeszcze zaczął padać deszcz. Ani na lonżę, ani nawet teren, ani łąki nooo zero 👿