Prawa dla początkującego jeźdźca

Ja bym dodała jeszcze jedno: uczeń POWINIEN mieć świadomość jak ma wyglądać dobra nauka. Oczywiście może sobie wybrać ośrodek, ale jeśli ktos przychodzi "z ulicy" to przyjmuje za dobrą monetę to co zastanie, co dla nas często było by juz niedopuszczalne.
Dlatego fajnie, że osoba ucząca się ma jakies określone oczekiwania. I tak na przykład ja pytam nowych uczniów, czy chcą się uczyć "sportowo" czy rekreacyjnie. I jak ktos się chce faktycznie nauczyć to od takiej osoby wymagam znacznie więcej, niż od kogoś kto chce po prostu na spacery do lasu jeździć. Zresztą wcale nie rzadko ktoś jeżdżacy teoretycznie tylko do lasu po jakims czasie dochodzi do wniosku, że jednak warto by się jeszcze czegoś nauczyć...
I tak samo uważam za absurd skreślanie ludzi bojących się, bo lęk DA SIE przełamać
Tylko jest lęk i lęk. A raczej strach - uzasadniony, przed nowym, nieznanym, po urazie itp.
A jest też lęk - niemal fobia. Totalnie irracjonalny i trwały. Typu "no bo ja się boję myszy" i nie na wesoło. Osoby ogólnie niemożebnie płochliwe życiowo. I owszem - takie osoby, niech się trzymają od koni z daleka, bo nigdy nic dobrego - w perspektywie czasu - z tego nie wynikło.
Nie mówię o osobach, które "chciałyby a boją się" i sobie wszystko rozłożą w czasie - bez napięcia. Super jest, jak szczęśliwi są ci ludzie zaliczając kolejne wyzwania. Mówię o osobach, których podstawową reakcją na wszystko - na jakikolwiek stres - są oczy na szypułki i dygot.
Im naprawdę ciągła konfrontacja z ryzykownym przecież hobby nie robi dobrze. Ani koniom. Ani bezpieczeństwu.
ale ktoś taki na ogół sam bardzo szybko zrezygnuje bo jazda nie będzie mu sprawiać przyjemności.
Dla mnie głównym kryterium czy będę kogoś uczyć czy nie jest REALNE CHCENIE, ucznia a nie np jego tatusia. I tyle. Jeśli widzę że komuś zależy, że się stara to będę go uczyć. Może nie zostanie orłem ale KAŻDY praktycznie ma szansę na sensowną rekreację konną. I tyle...
Magda Pawlowicz, niekoniecznie, niestety, rezygnuje. Bo on/ona potrzebuje "się przełamywać" 🤔 I wcale a wcale nie musi to być dziecko. Szybciej niż zrezygnuje - taka osoba... kupi sobie konia 🙁 Dlatego nie lubię takich osób - z powodu zaniedbania tych koni.
Spotkałaś się z tym, że ktoś taki zaniedbuje konia?
ja bym się spodziewała, że raczej taki ktoś będzie konia rozpieszczał, zagłaskiwał...
Julie,  e, no co Ty 🙂 telepanie jest chyba obowiązkowe? nie widziałam nigdy człowieka, który nie zaczyna od obijania i telepania. no musi mieć jakiś wybitny talent, że ani razu nie zgubi równowagi i nie pacnie w siodło 🙂 pewnie, że nie puszcza się go od razu samopas. ale na lonży jednak wytelepie się odpowiednio na pierwszych lekcjach zanim załapie dość, żeby tego nie robić.

Im lepszy instruktor tym telepania mniej. Ja to robię tak, że nie zaczynam kłusa dopóki klient nie umie wstać i pozostać w pozycji stojącej w stój i w stępie. A jak już umie, to nawet jeśli straci równowagę w kłusie anglezowanym, to nie będzie to mocne pacnięcie w siodło. Oczywiście nie da się całkowicie wykluczyć telepania na początku, ale można je odpowiednimi ćwiczeniami zredukować do minimum.

_Gaga, Prawa konia! Masz rację, to jest najważniejsze.

8. Koń ma prawo być pod opieką odpowiedzialnej osoby, która będzie broniła jego praw.
Magda Pawlowicz, jeśli donoszenie sprzętu do siodlarni uznać za dbałość o konia - to był zadbany.
Spotkałaś się z tym, że ktoś taki zaniedbuje konia?
ja bym się spodziewała, że raczej taki ktoś będzie konia rozpieszczał, zagłaskiwał...

... i wpadał w szpony "naturalsów". 😉
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
08 grudnia 2013 20:42
Co do odmowy wykonywania poleceń instruktora, przymuszania i braku przyjemności - dam swój przykład, bo ładnie obrazuje, że jednak warto.

Przywiozłam sobie młodego, pięcioletniego, w miarę ogarniętego konia - problem w tym, że jeździłam raczej marnie. Zadecydowały finanse - by przywieźć coś fajnego i przyszłościowego w kwocie, jaką posiadałam, bo wiedziałam, że na wymianę konia, by iść dalej potem nie będzie mnie stać. Nie do końca mądry, ale całkowicie świadomy wybór, ze znajomością ewentualnych konsekwencji. Koń elektryczny we wszystkich pomocach, skaczący chętnie, wręcz wciągający w przeszkody, wystarczyło siedzieć w siodle i czekać, nie przeszkadzać, a skakał wszystko. I do tego ja - sztywna od uszu po stopy, siedząca "książkowo" ale poza ruchem, z brzydkimi starymi nawykami i paniką w oczach przy okserach rzędu 60 cm. I zacięciem, że dam radę mając to, co mam.

Efekt po sezonie halowym był taki, że na własne życzenie spadałam po 2, po 3 razy z konia na treningach, na przeszkodach rzędu 60 cm właśnie. Potrafiłam ze stresu kłaść się na 3-5 fule wcześniej, a koń prrr. Jego prawo, co mnie ma na łopatkach dźwigać. Jak tylko się dawało, wsiadałam na jazdy indywidualne, ale godziny pracy, treningów zmuszały mnie do jazdy z osobami jeżdżącymi P, N, czasem i z zawodnikami MR (dużo z tego wyniosłam, bo byłam podciągana powoli w górę, jeździłam te same ćwiczenia, tylko na swoich wysokościach, kończąc jazdy ciut wcześniej, niż inni). Ogólnie doszło do tego, że jak widziałam, że przeszkody idą w górę powyżej 30-40 cm, wpadałam w panikę, wymyślałam różnorakie "kontuzje", próbowałam dezerterować z jazd.

Instruktorka się wkurzyła. I zaczęła wywierać na mnie presję. Na marudzenia - dziurka do góry. Na panikę - masz zakończyć ćwiczenie, wtedy możemy podyskutować o dolegliwościach. Raz czy dwa nawet machnięcie batem, by wymusić ruch konia do przodu, gdy ja się ociągałam. Najpierw doprowadziła do tego, że przestałam wymyślać, bo wyciągnęłam wnioski, że to nieopłacalne. Potem zaczęłam się skupiać na jej poleceniach i podpowiedziach, zamiast na panice. Mimo stresu najeżdżałam, skakałam, wykonywałam ćwiczenia. Zaczęłam ufać, że żadne z postawionych mi ćwiczeń nie przekracza moich możliwości. Po roku czasu, w kolejnym sezonie halowym byłam w stanie w domu przejechać w miarę spokojnie, trzymając nerwy na wodzy, parkurek 115 cm. A gdy finanse zmusiły mnie, bym sprzedała konia, zaczęłam wsiadać na inne - i okazało się, że nie siedzę za ruchem, że podążam, że potrafię uzyskać od konia to, co chcę (wcześniej moje pomoce były tak do dupy, że na obcych koniach w pierwszym momencie nie umiałam nawet ruszyć), że na obcym koniu bez problemu jestem w stanie i popracować na drążkach i coś skoczyć i w miarę oprzeć na kontakcie i zad zaangażować... Wszystko dzięki temu, że w pewnym momencie byłam zmuszona do dalszej współpracy. Że zaufałam. I jestem za to ogromnie wdzięczna. Gdyby nie to, prawdopodobnie dalej nie umiałabym nawet poprawnie ruszyć kłusem.

Dodam jeszcze, że instruktorka wtedy znała mnie już dobrze, znała konia, wiedziała, że ze mną może sobie pozwolić na wywieranie presji. Nigdy wcześniej i nigdy później nie widziałam u niej takich metod. Z zawodnikami jej treningi są bez głaskania po główce - ale oni wiedzą, czego chcą. Z dzieciaczkami w rekreacji jest spokojne kształcenie przy świetnej zabawie i dużej ilości tłumaczenia, cierpliwości do pytań tych mądrych i tych mniej. Metody i podejście są zawsze dostosowane do jeźdźca.
[quote author=Magda Pawlowicz link=topic=93112.msg1946473#msg1946473 date=1386518971]
Spotkałaś się z tym, że ktoś taki zaniedbuje konia?
ja bym się spodziewała, że raczej taki ktoś będzie konia rozpieszczał, zagłaskiwał...

... i wpadał w szpony "naturalsów". 😉
[/quote]

dla kogoś takiego to nawet nie takie złe rozwiązanie 🤣 koniowi się krzywda nie dzieje (na ogół) człowiek szczęśliwy-czego więcej chcieć? 🤣
Mogę się założyć, że tak się to skończy jeśli kupi konia zanim nauczy się jeździć i będzie się czuć 100% pewnie w siodle.
Nauczy jeździć - w sensie dobrych podstaw, bo oczywiście nie ma momentu, że już się umie i koniec. Mistrzowie GP też mają trenerów. 😉
Ja od razu, gdy przeczytałam o pomyśle autorki na własnego konia, zobaczyłam oczami wyobraźni jak zaczyna z nim "naturalsować". No chyba, że trafi na baaardzo wyrozumiałego trenera, czy instruktora, który ma talent i cierpliwość do "cackania się". 😉
ushia   It's a kind o'magic
09 grudnia 2013 09:12
dyskutowalam o tym watku z moja przyjaciolka i jednoczesnie moja uczennica
i w sumie to nie ma temtu do dyskucji
bo szacunek i kulturalne zachowanie obowiazuja "normalnie", nie trzeba byc do tego kursantem, instruktorem czy kimkolwiek innym

a kwestia decydowania przez ucznia o tym co robi na jezdzie?
przychodzac do instruktora z zalozenia przychodzi po nauke, czyli wie ze wie mniej
to jak wie mniej to na jakiej podstawie ma decydowac?

i jeszcze jedna rzecz - dluuuugo zastanawialysmy sie na tym jakie moze byc cwiczenie zadane na jezdzie w szkolce ktorego nie jest w stanie wykonac osoba jezdzaca dziewiec lat????
140 kaza tam skakac? piruety w galopie?
i analogicznie, po takim stazu w rekreacji NIE MA zbyt trudnego konia-szkolkowca

a jezeli jest to niestety swiadczy o wybitnym braku predyspozycji do jazdy
po prostu

kwestia strachu - kazdy normalny sie boi
i to jest dobre
ale nie moze byc tak, ze czlowiek nie potrafi nad tym strachem panowac
ze wymaga od konia absolutnego podporzadkowania, pewnosci ze nic sie nie stanie, a kazdy przejaw konskiego zycia to juz narow i zle wyszkolenie

kon ma prawo byc koniem
tyle tu bylo o tym ze kazdy ma prawo miec gorszy dzien - kon tez
i to jezdzca sprawa konowi pomoc sobie z tym poradzic

tylko zeby panowac nad koniem trzeba panowac nad soba

a ludzie szukajacy wymowek "bo skurcz, bo zly dzien, bo kon, bo to, bo tamto" nie maja tyle samodyscypliny
nie potrafia sie podporzadkowac, zmobilizowac w zwiazku z tym nigdy nie podporzadkuja ani nie zmobilizuja konia
co wkladasz to wyjmujesz

nie wlozysz pracy, nie wyciagniesz jej od konia
a "bycie grzecznym" to wlasnie jest konska praca w szkolce

A jak ktos chce przyjsc, zapłacić i otrzymać godzinę gwarantowanej przyjemności - to nie do instruktora, inny zawód się tym zajmuje
Instruktorzy uczą, pomagaja, korygują, uczeń pracuje, a nie czeka aż będzie fajnie
i jeszcze jedna rzecz - dluuuugo zastanawialysmy sie na tym jakie moze byc cwiczenie zadane na jezdzie w szkolce ktorego nie jest w stanie wykonac osoba jezdzaca dziewiec lat????
No coś Ty, bez zastanowienia przyszło mi do głowy takie ćwiczenie: kłus bez strzemion.
Niestety są instruktorzy, którzy namiętnie pastwią się tym, przede wszystkim nad końmi. 😉
ushia   It's a kind o'magic
09 grudnia 2013 09:31
I ktos kogo uczysz dziewiec lat nie jest w stanie pojechac bez strzemion? 😉

ushia wiele osób i po 20 latach jazdy nie potrafi bez strzemion jeździć bez szkody dla siebie i konia
Swoją drogą idei anglezowania bez strzemion nigdy nie zrozumiem... umieć trzeba - OK, bo strzemię może uciec, ale dla mnie to ćwiczenie jest ewidentnie z czapy, prowadzi do usztywnienia i pogięcia ciała we wszystkich możliwych płaszczyznach (i niemożliwych czasami również)  😉
ushia   It's a kind o'magic
09 grudnia 2013 09:46
bo to trudne cwiczenie, zeby je zrobic naprawde prawidlowo trzeba miec dobra rownowage i zero tendencji do zaciskania na udach - anglezuje sie tyci tyci, prawie bez podnoszenia

co nie zmienia faktu, ze mowa o ZROBIENIU cwiczenia, podjeciu proby, a nie o perfekcji 😉

A jak ktos chce przyjsc, zapłacić i otrzymać godzinę gwarantowanej przyjemności - to nie do instruktora, inny zawód się tym zajmuje
Instruktorzy uczą, pomagaja, korygują, uczeń pracuje, a nie czeka aż będzie fajnie


Niestety, niewiele jest stajni które mogą sobie pozwolić na wybieranie klientów... Czy utalentowany zapaleniec, czy obrażalska pinda- obydwoje płacą tyle samo. Obydwoje płacą na światło na hali, żarcie i opiekę dla tych koni.

Postawa "płacę i wymagam" omal nie skończyła się tragicznie.
Szykował mi się galopujący teren. Ludzie z założenia zaawansowani (górki, galopy, jedna porządna prosta)
Niestety trafił się pan który nie umiał inaczej niż trzymając się za wodze. Najpierw kobyła sadziła barany przez pierwsze 15 minut, w końcu facet skapitulował. Zamieniłam się z nim i dałam mu mułka na którym jechałam (nie mógł go od razu dostać bo to był koń prywatny, no ale robiło się niebezpiecznie)
Dzika kobyła pode mną od razu się uspokoiła, za to w muła wstąpił chyba sam szatan. Nie potrafił go opanować nawet w stępie. Nie reagował na moje wrzaski że ma usiąść w siodło, bo jeszcze chwila i spadnie. Najpierw zostawał w tyle, o czym dogalopowywał i wbijał się między konie. W pewnym momencie wjechał mi w zad, kobyła zasadziła zdrowego kopa w piszczel. Nic groźnego się stało, no ale nie ma opcji i wracamy.

Pan nie ma najmniejszej ochoty wracać na plac, bo tam trzeba się uczyć, słuchać i pracować nad sobą.
A Szefostwo przyjmuje gościa mimo wszystko. Bo ma na imię Podpis w Karnecie.

Ushia to wszystko co piszesz to piękna idea... Ale i tak kasa jest najważniejsza.
Ostatnio prawa są bardzo modne. Szkoda, że obowiązki całkowicie wyszły z mody...Na szczęście jest wolny rynek, konkurencja i klient ma podstawowe prawo: zmienić instruktora. A postawa "płacę i wymagam" osiągnęła już tak kuriozalne formy, że czasami odnoszę wrażenie, że klient oczekuje ode mnie, że nauczę go jeździć na pierwszej lekcji poprzez np nakładanie rąk bez żadnego wysiłku z jego strony...
ushia   It's a kind o'magic
09 grudnia 2013 10:16
ojc, dotknelas mega bolesnej sprawy w tym zawodzie

jak pogodzic jakosc i ilosc prowadzonych zajec, dobro konia i rachunek ekonomiczny :/
a jeszcze jak nad glowa stoi szef ktory nie odroznia wypozyczalni kajakow od szkolki jezdzieckiej...

swoja droga, jaki macie "zestaw podstawowy" umiejetnosci z którymi wychodzą od Was ludzie?
ja dlugo pracowalam w trybie kursu 14h, w ramach tego robilam teorie z nauka czyszczenia, obejscia sie z koniem i soba, siodłania i kiełznania, step i klus, z woltami, przejsciami, wyjezdzaniem z zastepu, zasady na ujezdzalni, rodzaje zmian kierunku, wyjezdzanie naroznikow, drazki plaskie i cavaletti, poszczególne rodzjae dosiadu, owa straszliwa jazda bez strzemion
poczatki galopu
potem galop, z dragami, łopatki w stępie i kłusie, zwykla zmiana nogi
zaawansowani zwroty na przedzie, czasami na zadzie, zad do wewnatrz, zucie z reki, ustepowania, poczatki kontrgalopu, lotna zmiana nogi
skoki ze wzgledu na wiek i tryb pracy koni - kiedys daaawno 😉, takie mini-mini od pojedynczych do jakichs szeregow

zdecydowana wiekszosc moich uczniow osiagala pelny  stan gotowosci po jakims roku jazdy raz w tygodniu

lossuperktos - no jaki wysilek, jak zaplacone jest  😂 kon ma jezdzic a panna robic dziubek do fotki na fcb 😉
I ktos kogo uczysz dziewiec lat nie jest w stanie pojechac bez strzemion? 😉
Nie, no nie o to chodzi. 😁 Jak ja uczę, lub Ty uczysz przez 9 lat regularnie i od początku, to pewnie jest w stanie. Ale jak przychodzi do Ciebie ktoś kto niby jeździ 9 lat, ale raz w tygodniu, albo dwa razy w miesiącu, ale 4 lata tamu miał kontuzję, a potem dziecko, a potem zmieniał stajnię 6 razy, a teraz przerwę dwa miesiące nie jeździł.... to niekoniecznie.
Jeździć 9 lat to pojęcie względne. 😉

Ostatnio prawa są bardzo modne. Szkoda, że obowiązki całkowicie wyszły z mody...Na szczęście jest wolny rynek, konkurencja i klient ma podstawowe prawo: zmienić instruktora. A postawa "płacę i wymagam" osiągnęła już tak kuriozalne formy, że czasami odnoszę wrażenie, że klient oczekuje ode mnie, że nauczę go jeździć na pierwszej lekcji poprzez np nakładanie rąk bez żadnego wysiłku z jego strony...


Dobre! 😁
[quote author=_Gaga link=topic=93112.msg1947030#msg1947030 date=1386581899]
ushia wiele osób i po 20 latach jazdy nie potrafi bez strzemion jeździć bez szkody dla siebie i konia
Swoją drogą idei anglezowania bez strzemion nigdy nie zrozumiem... umieć trzeba - OK, bo strzemię może uciec, ale dla mnie to ćwiczenie jest ewidentnie z czapy, prowadzi do usztywnienia i pogięcia ciała we wszystkich możliwych płaszczyznach (i niemożliwych czasami również)  😉
[/quote]

Nie zapomnę mojej ostatniej jazdy w klubie rekreacyjnym, przez pół jazdy ćwiczyliśmy ... wężyk bez strzemion w kłusie .... anglezowanym, nie wiem czemu ale jakoś więcej nie miałam ochoty na jazdy w tym klubie.

Wydaje mi się że główny problem osób chcących jeździć to to że dla nich rekreacja a sport to są dwie odmienne dyscypliny a tak naprawdę podstawy są takie same i każdy jeździć musi je poznać aby bezpiecznie jeździć. Nie przekonuje mnie to że ktoś chce tylko powozić w stępie cztery litery, musi umieć jeździć w trzech chodach i musi panować nad koniem ze względu na swoje bezpieczeństwo, konia oraz osób postronnych którym może zrobić krzywdę nie panując nad dużym zwierzakiem, tym bardziej jeżeli chce jechać na spacer gdzieś indziej niż poza ogrodzoną ujeżdżalnie.
ushia   It's a kind o'magic
09 grudnia 2013 12:23
Julie - no i dotarłysmy do kluczowego słowa NIBY jezdzi 😉
i taki NIBY jezdziec niestety zawsze bedzie niby
niektorzy sie nie naucza, bo my mozemy z ziemi na glowie stawac, jest granica do ktorej instruktor "pojedzie" kursantowi konia 😉

Ala - do dzis pamietam panią którą zwyczajnie wyprosiłam z jazd - po tym jak po milionowej prosbie o przytrzymanie konia kobyla poniosla, za nia reszta grupy, a pani odpowiedz na moje pytanie czemu nie probuje zatrzymac konia brzmiala "bo mnie tak wygodnie, rece mnie bola jak wodze trzymam"  😵

drugą wyrzuciłam za kopanie konia przy ubieraniu
drugą wyrzuciłam za kopanie konia przy ubieraniu


taką bym najpierw sama kopęła...  🤔wirek:
[quote author=_Gaga link=topic=93112.msg1946200#msg1946200 date=1386490469]
To może zbierzemy też prawa instruktora/trenera, co?

Np.:
1. Instruktor/trener ma pełne prawdo do szacunku
2. Instruktor/trener odpowiada za postępy swoich jeźdźców, dlatego należy wykonywać jego polecenia z najwyższą starannością
3. Instruktor/trener ma prawo przydzielić konia w rekreacji wg własnego uznania
4. Instruktor/trener ma prawo zrezygnować ze współpracy z jeźdźcem, wg własnego uznania

Oraz prawa koni
Np:
1. Koń ma prawo nie być bitym
2. Koń ma prawo nie być kopanym
3. Koń ma prawo nie być szarpanym
4. Koń ma prawo być dokładnie czyszczonym przed i po jeździe
5. Koń m prawo chodzić w czystym i dopasowanym sprzęcie
6. Koń ma prawo do L4
7. Koń ma prawo olać polecenia jeźdźca, który sprawia mu ból... ma też prawo pozbyć się takiego delikwenta  😉

coś jeszcze?

Ja się cieszę po pierwsze z faktu, że mam tylko treningi indywidualne, po drugie - że mogę odpuścić współpracę z kimś pokroju Alilalili - z całym szacunkiem - moi jeźdźcy nie dyskutują, starają się i pracują aby się rozwijać, nie tyłek powozić tylko. Tyłek wożą kiedy mnie nie ma. Nie wyobrażam sobie pracy z grupą dzieci przy koniach, bez wprowadzenia podstawowej dyscypliny... rodzice, którzy będą zza ogrodzenia, czy w stajni wyrażali własne zdanie w stylu "proszę nie pouczać mojego dziecka" to największy koszmar rekreacji  😵 dobrze, że od lat jestem od tego z dala
[/quote]

Świetny pomysł ! Proponuje założyć swój wątek i tam się wyżyć.
ojc, dotknelas mega bolesnej sprawy w tym zawodzie

jak pogodzic jakosc i ilosc prowadzonych zajec, dobro konia i rachunek ekonomiczny :/
a jeszcze jak nad glowa stoi szef ktory nie odroznia wypozyczalni kajakow od szkolki jezdzieckiej...

swoja droga, jaki macie "zestaw podstawowy" umiejetnosci z którymi wychodzą od Was ludzie?
ja dlugo pracowalam w trybie kursu 14h, w ramach tego robilam teorie z nauka czyszczenia, obejscia sie z koniem i soba, siodłania i kiełznania, step i klus, z woltami, przejsciami, wyjezdzaniem z zastepu, zasady na ujezdzalni, rodzaje zmian kierunku, wyjezdzanie naroznikow, drazki plaskie i cavaletti, poszczególne rodzjae dosiadu, owa straszliwa jazda bez strzemion
poczatki galopu
potem galop, z dragami, łopatki w stępie i kłusie, zwykla zmiana nogi
zaawansowani zwroty na przedzie, czasami na zadzie, zad do wewnatrz, zucie z reki, ustepowania, poczatki kontrgalopu, lotna zmiana nogi
skoki ze wzgledu na wiek i tryb pracy koni - kiedys daaawno 😉, takie mini-mini od pojedynczych do jakichs szeregow

zdecydowana wiekszosc moich uczniow osiagala pelny  stan gotowosci po jakims roku jazdy raz w tygodniu

lossuperktos - no jaki wysilek, jak zaplacone jest  😂 kon ma jezdzic a panna robic dziubek do fotki na fcb 😉


Kolejna któraś z zrzędy pyskówka. Pewnie tak samo dogryzasz swoim kursantom. A później mówią że panny zmienią zainteresowania albo się zakochują.. yhy a instruktor nawet krzty pokory w sobie nie ma. Przecież on jest idealny a polska rekreacja działa świetnie !

Po raz ostatni podkreślam że jeżeli daje jakiś przykład z czyszczeniem czy innymi to nie znaczy że ja mam teraz z tym problem - nie pisze tego dla mojej własnej osoby ale z myślą o wszystkich młodych jeźdźcach również tych mniej doświadczonych. Nie uważam żeby trudno to było zrozumieć. 

Ushia ja na pyskówki zwyczajowo nie mam czasu, zgaduj sobie co chcesz rób sobie dzióbki itp. ale twoich komentarzy po prostu pod uwagę nie będę brała. Delikatnie mówiąc nie są w temacie ani na poziomie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 grudnia 2013 15:20
no właśnie. Tematyka poruszona przez _Gaga jest tak obszerna że wykracza poza ramy tego wątku. Może dobrze byłoby ją poruszyć w osobnych wątkach.

Z góry przepraszam za niezedytowanie postu - ta funkcja na moim komputerze nie działa.

[quote author=Ala_WR link=topic=93112.msg1947144#msg1947144 date=1386587632]
[quote author=_Gaga link=topic=93112.msg1947030#msg1947030 date=1386581899]
ushia wiele osób i po 20 latach jazdy nie potrafi bez strzemion jeździć bez szkody dla siebie i konia
Swoją drogą idei anglezowania bez strzemion nigdy nie zrozumiem... umieć trzeba - OK, bo strzemię może uciec, ale dla mnie to ćwiczenie jest ewidentnie z czapy, prowadzi do usztywnienia i pogięcia ciała we wszystkich możliwych płaszczyznach (i niemożliwych czasami również)  😉
[/quote]

Nie zapomnę mojej ostatniej jazdy w klubie rekreacyjnym, przez pół jazdy ćwiczyliśmy ... wężyk bez strzemion w kłusie .... anglezowanym, nie wiem czemu ale jakoś więcej nie miałam ochoty na jazdy w tym klubie.

Wydaje mi się że główny problem osób chcących jeździć to to że dla nich rekreacja a sport to są dwie odmienne dyscypliny a tak naprawdę podstawy są takie same i każdy jeździć musi je poznać aby bezpiecznie jeździć. Nie przekonuje mnie to że ktoś chce tylko powozić w stępie cztery litery, musi umieć jeździć w trzech chodach i musi panować nad koniem ze względu na swoje bezpieczeństwo, konia oraz osób postronnych którym może zrobić krzywdę nie panując nad dużym zwierzakiem, tym bardziej jeżeli chce jechać na spacer gdzieś indziej niż poza ogrodzoną ujeżdżalnie.
[/quote]

Ten zbór praw bardziej pasuje do tak zwanej rekreacji - przez co rozumiem ludzi którzy chcą jeździć konno bez aspiracji na sport. Uważam i jestem o tym bardzo mocno przekonana że nie ma rekreacji która może olać naukę jazdy. Jeżeli delikwent bardzo nie chce. nie może się nauczyć, a kontakt z koniem jednak sprawia mu przyjemność to umówcie się z kimś takim żeby konia polążował ( jak już go tego nauczycie) powprowadzał - co w tym złego !? Ja w ciąży na konia nie wsiadałam a tęskniłam i chętnie na taką lonżę bym się umówiła. Biorąc pod uwagę że "instruktor" nie będzie stał obok i śmiał się ze mnie ze boje się wsiąść na konia.

Konkluzja - rekreacja nie jest zwolniona z nauki jazdy konnej - porządnej w trzech chodach. Ale rekreacja ma prawo do uczenia się wolniej i większego nacisku na przyjemność związaną z jadą konną - nie mordercze treningi, czy też znoszenie pyskówek, lub jeszcze gorzej oglądaniu pleców instruktora w trakcie wykonywania ćwiczeń.

Myślę że szkółkom jeździeckim też by to bardzo nie zaszkodziło.
Ja był chciała obok praw  - równoważnego regulaminu "Obowiązki początkującego jeźdźca".

Cholerka. ..........
miałam coś napisać ale poziom dyskusji mnie przerósł.
Poza tym nie chciałabym być określona jako "zrzędy pyskówka".
Zrzęda jestem ale nie AŻ TAKA 🙂

Chyba szkoda czasu.
Swoją drogą ciekawa jestem czym tak wkurzyłas instruktorkę, że musiała sie posunąć do opie......rniczenia.
Mnie czasem też nie wytrzymywał system nerwowy ino internetu wtedy nie było.   😁
Można było się wypłakać mamusi w rękaw i niewiele więcej.
Ostatnio prawa są bardzo modne. Szkoda, że obowiązki całkowicie wyszły z mody...Na szczęście jest wolny rynek, konkurencja i klient ma podstawowe prawo: zmienić instruktora. A postawa "płacę i wymagam" osiągnęła już tak kuriozalne formy, że czasami odnoszę wrażenie, że klient oczekuje ode mnie, że nauczę go jeździć na pierwszej lekcji poprzez np nakładanie rąk bez żadnego wysiłku z jego strony...


O to, to:-)
uczeń powinien się dopasować a jeśli nie to iść gdzie indziej.
Są różne stajnie, różni instruktorzy. Natomiast niewątpliwie powinna być jakaś rozsądna równowaga pomiędzy wymaganiami instruktora, dobrostanem koni i życzeniami uczniów.
I tak naprawdę tylko od instruktora zalezy na co pozwoli a na co nie.
Ja jestem w tej komfortowej sytuacji że pracuję u siebie i jak ktos mi wybitnie zawadza to mogę go zwyczajnie wywalić...
Ale jak tak czytam co inni instruktorzy piszą to ja chyba mam dużo cierpliwości, po pewnymi względami oczywiście:-)
....

Konkluzja - rekreacja nie jest zwolniona z nauki jazdy konnej - porządnej w trzech chodach. Ale rekreacja ma prawo do uczenia się wolniej i większego nacisku na przyjemność związaną z jadą konną - nie mordercze treningi...


Nie ma znaczenia czy jest to sport czy rekreacja, początki są takie same i tyle samo powinny zająć czasu a jak ktoś chce przez 15 godzin człapać stępem to niech wykupi jazdy z wyraźnym zaznaczeniem że on ma w głębokim poważaniu naukę i chce powozić cztery litery.
Jest jeszcze trzecia strona medalu (oprócz kursanta i instruktora) a mianowicie koń, nie bierzesz pod uwagę tego że w taki sposób psuje się konia po prostu i jeżeli oczekujesz od tego żeby w klubie były bezpieczne konie, to nie rób wszystkiego aby ten stan rzeczy zmienić. Owszem, konia można "naprawić" ale to trwa i kosztuje a za ten czas już nie płacisz a nikt też nie będzie pracował charytatywnie tylko dlatego że ktoś raz na jakiś czas chce powozić cztery litery.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się