Konie czystej krwi arabskiej

Moja chodzi na podwojnie lamanym zwyklym z metalowym lacznikiem🙂
I to dosc cienkim bo 14mm.
Wczesniej chodzila na pojedynczo lamanym grubszym, kolo 18mm.
Po zmianie czuje poprawe, po pierwsze bardzo ladnie juz ustepuje w potylicy i lekko opiera sie na reku. Po drugie, przy wkladaniu wedzidla nie otwiera pyszczka, przyjmuje bez zarzutu - ciensze idealnie  miesci jej sie w pyszczku.. No i po trzecie - bardzo ladnie zuje i sie pieni🙂

Ruda na lonżę ma podwójnie łamane z argentanu, z anatomicznym łącznikiem. Też trochę cieńsze niż standard, bo 16 mm, za to chyba duże jak na araba, bo w rozmiarze 13,5 (ale to duża baba jest). Nigdy nie zgłaszała żadnych negatywnych uwag  😉
Mój też chodzi na podwójnie łamanym lub indian bosal, i roznicy zbytniej nie czuje. Ostatnio zamówiłam skórzane wedzidło i zobaczymy co z tego będzie  😉
A moim zdaniem nie ma większego znaczenia co koń ma w pysku (w ramach zdrowego rozsądku oczywiście), ważne za to co jest na drugim końcu wodzy.
Ihp, dokładnie. Gdzieś tam wcześniej napisałam, że komunikacja z koniem jest w jego głowie, a nie na niej - trochę kompatybilnie z Twoją uwagą  🙂
e tam demonizujecie wędzidło a nic nei daje takiej precyzji jak ono

Być
co ta klacz taka wiecznie chuda? Ona jest jakaś chora? chyba coś przeoczyłam

Wiecznie chuda panna nie jest, bo to zdjęcia sprzed roku jak do mnie przyjechała i pierwszy spacer baby po moich lasach. Teraz wielce zadowolona z życia w kondycji wysoko źrebnej powietrzem, gdzie wstyd mi z nią na wieś wychodzić, bo pytają o termin.

Macie brudasa z niedzieli, co by nie było, że czegokolwiek jej żałuje.
Murat ja bym raczej powiedziała, że komunikacja z koniem jest w naszej, i może nie tyle głowie, ile świadomości (chociaż w sumie na jedno wychodzi 😉 ). Bo większość błędów wynika ze złego działania jeźdźca, a nie złośliwości czy uporu konia (wbrew pozorom to są sytuacje naprawdę rzadkie). Zwyczajnie- to jeździec nie potrafi przekazać koniowi swojego zamysłu, a nie odwrotnie. Koń tylko wykonuje polecenia, takie, jakie otrzymuje (czyli w większości inne, niż jeźdźcowi się wydaje). Dlaczego odpowiedzialność jest nasza? Bo to my jesteśmy mądrzejsi (chociaż czasem mam wrażenie, że tylko teoretycznie) i to naszym pomysłem jest cała ta zabawa w jeździectwo, a nie koni, więc to my mamy wyrażać się precyzyjnie i w takim języku, aby koń zrozumiał.
Mam małe pytanie, trochę nie na temat... Słyszał ktoś coś o ogierze arabskim Sinus?
Sinus z rodu Saklawi I wyhodowany w Niemczech
Zostawił kilka sztuk potomstwa w tym:
Ogiera Czyżyk użytego przez forumowiczkę arabiansaneta
Ogiera Cyryl - klasowy koń rajdowy
Klacz Damascenka - ostatnia z sublinii Druchny
Dobra, już się nie odzywam. Wywiązała się dyskusja na temat wyższości haltera nad wędzidłem i odwrotnie więc napisałam swoje luźne spostrzeżenie o pracy różnych ludzi na kantarku a wszyscy się rzucili jakbym się ich konkretnie czepiała 😁


Ja tutaj takowej dyskusji nie zauważyłam. Dyskusja była o tym, kto jakiego kiełzna używa tudzież haltera czy hackamore. Nikt tutaj ani razu nie stwierdził, że wędzidło jest bleee a halter to cudo. Radzę czytać ze zrozumieniem.
Murat ja bym raczej powiedziała, że komunikacja z koniem jest w naszej, i może nie tyle głowie, ile świadomości (chociaż w sumie na jedno wychodzi 😉 ). Bo większość błędów wynika ze złego działania jeźdźca, a nie złośliwości czy uporu konia (wbrew pozorom to są sytuacje naprawdę rzadkie). Zwyczajnie- to jeździec nie potrafi przekazać koniowi swojego zamysłu, a nie odwrotnie. Koń tylko wykonuje polecenia, takie, jakie otrzymuje (czyli w większości inne, niż jeźdźcowi się wydaje). Dlaczego odpowiedzialność jest nasza? Bo to my jesteśmy mądrzejsi (chociaż czasem mam wrażenie, że tylko teoretycznie) i to naszym pomysłem jest cała ta zabawa w jeździectwo, a nie koni, więc to my mamy wyrażać się precyzyjnie i w takim języku, aby koń zrozumiał.


Właśnie. A idąc dalej tym tokiem rozumowania, to jak już człowiek ma w głowie to, co potrzeba, to teraz musi zadbać o to, aby koń miał w głowie to, co potrzeba, czyli w pewnym skrócie "chcę współpracować z tym człowiekiem". Bo prawda jest taka, że jeśli koń nie chce - ale tak naprawdę nie chce - to żadne wędzidło czy cokolwiek innego nie pomoże. Zdarzyło mi się widzieć przypadki koni, które w głowach miały "nie chcę" i wtedy człowiek jest bez szans. Tyle że trzeba obiektywnie powiedzieć, że taką postawę koni wywołują właśnie ludzie.
arabiansaneta   Konie mamy zapisane w gwiazdach
26 listopada 2013 07:04
Sinus z rodu Saklawi I wyhodowany w Niemczech
Zostawił kilka sztuk potomstwa w tym:
Ogiera Czyżyk użytego przez forumowiczkę arabiansaneta
Ogiera Cyryl - klasowy koń rajdowy
Klacz Damascenka - ostatnia z sublinii Druchny

Zgadza się, używałam Czyżyka, podobała mi się jego sylwetka w ruchu, maść i miekkie chody - wspaniale nosił pod siodłem. Dał u mnie m. in. og. (potem wałacha) Pokemon (od Pamela), który świetnie się sprawdził we wszelkiego typu rekonstrukcjach historycznych typu bitwa pod Komarowem, a nawet zdobył MIstrzostwo Polski Formacji Kawaleryjskich; oraz kl. Patrycja (od Petunia), skarogniadą bez odmian, matkę ogiera uznanego Prestish;
Co sie dzieje z og. Prestish? Gdzie teraz stoi? On jest po El-visie, prawda?
Sinus z rodu Saklawi I wyhodowany w Niemczech
Zostawił kilka sztuk potomstwa w tym:

Klacz Damascenka - ostatnia z sublinii Druchny


przepraszam bo mnie to prywatnie mierzi od dłuższego już czasu
ALe jak Damascenka może byc "ostatnią" skoro dała córki?? Nie ta najmłodsza będzie teraz "ostatnia", bądź córki tych córek??
Epikea ale to już pytanie prywatnie do "rzecznika prasowego" Stadniny Ewex. Ja zacytowałem stronę internetową rzeczonej stadniny.
A te jej córki mają potomstwo? Baza janowska nie podaje. Może to skrót myślowy i chodzi o to, że ostatnia użyta w hodowli?
Może. Ja tak uznałem, ale moim zdaniem najbardziej odpowiednim podmiotem, aby odpowiedzieć na to pytanie jest Ewex Arabians.
to jak już człowiek ma w głowie to, co potrzeba, to teraz musi zadbać o to, aby koń miał w głowie to, co potrzeba, czyli w pewnym skrócie "chcę współpracować z tym człowiekiem". Bo prawda jest taka, że jeśli koń nie chce - ale tak naprawdę nie chce - to żadne wędzidło czy cokolwiek innego nie pomoże.
hmm koń zawsze ma w głowie co potrzeba i to człowiek musi się dostroić  😀iabeł: co do  kantara sznurkowego źle użyty zrobi więcej szkody niż jak pisze Epikea b. dobrze dobrane wędzidło i jak pisze lhp -ręka człowieka się liczy. Ktoś przyjeżdża na kilka chwil w tygodniu do stajni, zakłada kantar sznurkowy i pomyka w teren -bez sensu. Węzły na kantarze uciskają określone sploty nerwowe, obciążony kołyszącą się ciężką liną obciera skórę na nosie (widziałam na kursie konie z naroślami w tym miejscu), a araby ponoć najwrażliwsze na ból spośród wszystkich ras koni. Czyli dyskomfort. Pomijam to, że kantary te  były używane głównie u koni pasterskich. a to inny sort koni. To tak jakby porównać pikapa z ferrari. Zasadą zatrzymywania konia na kantarze sznurkowym jest odangażowanie zadu -powodzenia jak się spłoszy, a może jak jest użytkowany rzadko i wizyta weta jest bankowa albo na wprost-połamana przegroda nosowa. Cordeo podobnie źle używane też zło. Naczelna zasada jak w medycynie - po pierwsze nie szkodzić. Używać co kto uważa ale powinno to być poparte wiedzą, czasem i znajomością anatomii. Modny ostatnio" natural" nie jest poparty w naszym polskim wydaniu we wszystkich przypadkach wiedzą, systematycznym przejściem od jednego elementu do drugiego, poszczególne elementy wybiera się jak rodzynki z ciasta i efekty są jakie są. Konie w to nie wchodzą, bo wiedzą swoje i czują błędy.
Czyżyka spotkałam na Mazurach. 😉 jak znajdę fotki to wkleję. u nas sypie śnieg, jest ślisko, mokro -pogoda drinkowa 😎
ganasz, podejrzewam, że wszyscy arabiarze z wątku są świadomi jak stosuje się halter i o tym właśnie pisałam wcześniej.
i dobrze, bo arabiarze to specyficzni grupa ... chociaż widziałąm takich co niestety niekumaci są  😕 stąd mój post -mam spokojne sumienie  😉
Ganasz
Widzę, że wyrażanie się w skrócie powoduje jednak niejasności. Oczywiście, że koń ma zawsze w głowie, co potrzeba, z jego punktu widzenia. Miałam na myśli "co potrzeba" z punktu widzenia człowieka, czyli chęć współpracy z człowiekiem - tego bynajmniej nie dają w gratisie do konia (a już zwłaszcza do araba) i podejrzewam, że to właśnie miałaś na myśli, pisząc, że człowiek musi się dostroić? Bo musi, inaczej prawdziwa i dobrowolna chęć współpracy się nie pojawi. Przy czym mam na myśli realną chęć, a nie postawę "wiem, że muszę". Zreztą akurat Ty raczej wiesz, co miałam na myśli, więc piszę bardziej dla ogółu czytających  😉
A co do jazdy w teren, to tu akurat jestem zwolenniczką poglądu, że jeśli ktoś nie ma ustalonych z koniem relacji i zdobytego jego zaufania na tyle, żeby mieć podstawy przypuszczać, że konia będzie miał psychicznie ze sobą i nawet jeśli się spłoszy, to nie będzie to polegało na odpaleniu wrotek w długą, to nie powinien w teren jeździć na niczym, nie tylko na halterze. Bo wtedy to zwyczajnie niebezpieczne, zarówno dla człowieka, jak i dla konia, który może sobie zrobić w ten sposób krzywdę.
szamanka   Najwiecej nauczyl mnie moj arab...
26 listopada 2013 13:53
Ja jako niekumaty arabiarz staram sie czytac i zapamietywac dobre rady 😀 🏇
Omatulku, czyzbym byla jedyna arabianka nie posiadajaca halterka? 😀
oj tam, nie jedyną, ja też przez 12 lat posiadania araba halterka nie posiadałam ani jednego 🙂 chociaż przyznam, że w modowym apogeum halterków kusiło aby jakiś nabyć, jednak rozsądek wziął górę 😉
SZamanka ty nie jesteś podejrzewam niekumaty arabiarz, lecz co najwyżej niedoświadczony, a to różnica  :kwiatek:

A ja nie rozumiem mody na haltery. Przecież to narzędzie pracy, a nie ozdoba. Ani nie są tak ładne, jak potrafią być kantary, więc do "słit foci" się nie nadają, ani do pokazywania znajomym też nie; konia w tym się nie wypuści swobodnie na pastwisko ani nie zostawi w boksie, bo może być niebezpieczne. Po co więc kupować, jeśli nie stosuje się określonych metod pracy?...  🙄
Ja też nie mam halterka 😀
hahaha, dzieki dziewczyny, myslalam ze jestem jakas inna😉
A mi się wydaje, że metody pracy są w sumie tylko jedne... można natomiast używać różnych narzędzi. Podział na te wszystkie metody, z tzw "naturalną" na czele, uważam za lekką ściemę. Trochę przypominają mi się słowa Zafona, "[...] w najbardziej rozwojowych fazach kretynizmu brak idei rekompensuje się nadmiarem przeróżnych ideologii.", z zastrzeżeniem, że sam "kretynizm" nie jest w tej sytuacji odpowiednim słowem.
Co do halterka- dla mnie jest akceptowalny np do prowadzenia konia w ręku (czy innych zabaw z ziemi), gdy chcemy dysponować mocniej działającym narzędziem niż np tradycyjny kantar. Do jazdy uważam to za rzecz nieco bezsensowną- jest to wciąż narzędzie mocno działające, a przy tym mało precyzyjne. Reasumując- halterek jak ktoś chce powozić tyłek- tak, jak ktoś chce pojeździć w prawdziwym tego słowa znaczeniu (precyzyjnie przekazywać koniowi sygnały, doprowadzić do prawidłowego ustawienia na pomocach- tak aby pracowały odpowiednie "dobre" mięśnie i aby w efekcie wszystkim żyło się przyjemniej)- nie.
Prestish stoi u Jana Łoja, właściciel boi się trzymać ogiera więc nie kryje nim 🙁 Jest na sprzedaż
lhp ma rację też uważam, że nie liczy się metoda tylko podejście i wiedza, a wiedzy nigdy dosyć jak się ma pod bokiem takich wspaniałych nauczycieli jak własne konie i można czerpać do woli. :kwiatek: kantarki sznurkowe mam używam do tego do czego uważam, że się przydają ale ... na nachrapniku są pozakładane futerka  😀 i jak chcę powozić sobie tyłek to klaczom zakładam również w teren i na arabkę i na małopolankę ale jako halter bez dyndającego karabinka 😀iabeł:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się