kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
pati12318, rzecz w tym, że cały TRENING - polega na... odpoczynku. To w czasie odpoczynku startuje hiperkompensacja, to proporcjami i częstotliwością wypoczynku się manewruje, żeby uzyskać jak najlepsze rezultaty.
halo tak po cichu na Twoją wypowiedź czekałam 🙂
Ale co masz na myśli pisząc "odpoczynek"?
Ja staram się dostosowywać plan treningowy do tego co "mówi" mi koń.
I nie zawsze odpoczynek, oznacza dla nas stanie bezczynnie na padoku czy w boksie.
Czasem czuję, że koń ma przesyt jazdy po płaskim i rzeźbienia elementów (jest zmęczony psychicznie).
Wtedy odpoczynkiem dla niego jest wyjazd w teren i mocny, dodany ruch do przodu, albo kilka skoków oddanych w czasie jazdy.
Innym razem jak czuję, że ma lekkie zakwasy po mocnym treningu ujeżdżeniowym to jedziemy na 2 h w teren na stępa.
I tak jak pisałam zazwyczaj koń ma jeden dzień w tygodniu totalnego luzu (ewentualnie wtedy idziemy w ręku, z jego ukochanym psem, na spacer do lasu).
Ale tak się nad tym zastanawiałam- czy taki totalny luz i praktycznie zero ruchu to do końca ok.
Po waszych opiniach utwierdziłam się jednak w przekonaniu, że ok.
Niech ma ten jeden dzień dla siebie- nawet jak ma stać i patrzeć w horyzont 😉
pati12318, jasne, że odpoczynek może być bierny i czynny. Problem jest taki, że mało wiadomo jakie konkretnie rytmy powinny być u koni, choćby dlatego, że ich organizmy są bardziej osobniczo zróżnicowane niż ludzkie, gdzie łatwiej o reguły: trenujesz to a to - tyle a tyle ma być przerwy. Powszechnie przyjmowany rytm typu 1-1,5 pracy, większe obciążenia co drugi dzień, dzień niemal zupełnego odpoczynku w tygodniu - "dzień konia", 1 - 2 miesiące luzu w roku jest rytmem wypraktykowanym, ogólnie się sprawdza. Osobiście uważam, że jeśli to tylko możliwe, koń raz w tygodniu powinien mieć luz także od "swojego" człowieka, od koncentracji na jego prześwietnej osobie 🙂 Uspokoję cię, że konie w Stadzie Ogierów (zero padokowania) bez problemu stały jeden dzień w boksie - i raczej im to (sportowo) służyło - taki totalny odpoczynek (choć, pewnie, lepszy byłby padok). Tylko dzień przed przerwą i dzień po były lżejsze treningi. Gdy nie mogłam padokować swojego ogiera - czułam się w obowiązku być u niego 7x w tygodniu, jeden raz totalny relaks typu trawka w ręku i spacer stępem na kantarze - żeby ta odrobina ruchu była. Padok tę odrobinę zapewnia w zupełności. Niektórzy praktykują codzienny stęp wymuszony - w karuzeli raczej. Rytmy i wersje odpoczynku można modyfikować, ale koniowi w treningu trzeba to starannie planować, nie na żywioł.
halo mój koń ma mniej więcej z góry obmyślony tygodniowy plan treningowy.
Piszę mniej więcej, bo niestety treningi z trenerem mam czasem takie zapowiedziane z dnia na dzień- jak trenerka znajdzie czas, a druga trenerka (skokowa) dojeżdża 120 km do nas, więc też czasem mamy trening "na spontanie" kiedy akurat jest w okolicy.
Ale dodatkowo wprowadzam modyfikacje na podstawie tego co pokazuje mi koń.
Czasem pomimo, że np. miałam zaplanowaną intensywną pracę ujeżdżeniową, to jadę na stępa w teren, albo robię coś co koń lubi- bo czuję jego zmęczenie psychiczne (fizycznego zmęczenia u niego raczej nie odczuwam- koń ma naprawdę dużą siłę i dobrą kondycję i ciężko mi go tak konkretnie zmęczyć 😉 ).
Czyli koncepcja którą stosuję- jeden dzień totalnego luzu ode mnie jest ok.
Dzięki i będę ją z czystym sumieniem stosować 🙂
Ile maksymalnie drągow/cavalletek należy ułożyć na kole podczas lonżowania? Czy spotkał się ktoś z całym kołem w drągach?
A po co całe koło w drągach? Jak na moje to proszenie się o wypadek. Ja jak układam drągi do lonży to zwykle trzy na jednej ścianie i tyle. No i nie wałkuję drągów czy tam cavaletti przez całą lonżę, ot, takie urozmaicenie głównie.
Całe koło z drągów to troche masakra, to tak jakby ktoś miał biec przez płotki co krok. Obciążające strasznie i w moim odczuciu zrażające dla konia do pracy na grągach. Też układam zazwyczaj 3 i jeżeli chcę troche utrudnić zadanie to stawiam na koziołkach/stojakach, żeby łapki musiał trochę podnieść i skupić się na tym, co robi, a nie leciał przez drągi jak głupi. Traktuję to raczej jako urozmaicenie, zdecydowanie więcej można zrobić z siodła
edit: a tak odpowiadając konkretnie na pytanie - nie ma maksimum... możesz ustawić to całe koło, pytanie jest PO CO?
No właśnie, postaw się w sytuacji konia i ustaw dla siebie całe koło drągów i przebiegnij 3 razy (oczywiście nie ma co porównywać konia i człowieka ale tak żeby zobaczyć, że to może być męczące).
A tak swoją drogą fajnie jest posiadać tyle drągów żeby ustawić je na całe koło - załóżmy o średnicy 5 m - to chyba jakieś 12 drągów wyjdzie? Jak nie więcej?
Rosek0 dużo lepszym rozwiązaniem niż całe koło w drągach będzie ustawienie np. 3 po jednej stronie a 3 po drugiej. To na pewno wystarczy, chociaż możesz zaszaleć i zamiast 3 dać 4, no 5 maksymalnie 😉
Ja zazwyczaj ustawiam na jazdę, nie na lonżę, 5 drągów 🙂
No i takie całe koło nie jest też dobrym rozwiązaniem z racji, tak jak pisała Ramires - koń może się zniechęcić do pracy na drągach a przecież nie o to w tym chodzi 😉
A tak swoją drogą fajnie jest posiadać tyle drągów żeby ustawić je na całe koło - załóżmy o średnicy 5 m - to chyba jakieś 12 drągów wyjdzie? Jak nie więcej?
tylko kto lonzuje konia na 2 metrowej lonży... bardzo minimalnie to 3,5 - 4 m czyli 8 m średnicy musiałoby mieć koło, co daje ok 20 - 21 drągów...
ja nie zamierzam ustawiać całego koła , to pytanie z czystej ciekawości 😉
Ja właśnie ustawiam 3 i zastanawiałam się czy można zwiększyć , odrabiam koniowi plecy po kontuzji, koń lubi drągi.
_Gaga przed słowem koło a słowem o średnicy 5 m jest kluczowe w tym wypadku słowo "załóżmy" - napisałam to przykładowo 😉
Czym wygolić sierść dookoła rany (na przedniej stronie nadpęcia)? Nie mam dostępu do maszynki do golenia koni. Wet stwierdził, że nie ma potrzeby, ale... to nie on się zajmuje pielęgnacją tej rany, a w moim odczuciu włosy dookoła nie pomagają w utrzymaniu czystości i prawidłowym gojeniu się. 🙄
Maszynką do golenia z żyletką
Maszynka do golenia z żyletką kiepsko sobie daje radę z końską sierścią, sprawdzane. Spróbuj przyciąć ją małymi nożyczkami.
ech, a już się ucieszyłam, że mam taką maszynkę w domu (no dobra, nie ja mam :cool🙂... ale to jest sierść na nodze, więc spróbować nie zaszkodzi, a nuż da radę?
Ja golilam zwykla jednorazowka ludzką😉 troche sie trzeba pomeczyc ale powinno dac radę
Nożyczki na początek, a potem jednorazówka - z trudem, ale daje radę.
lepsza brzytwa, tylko skąd ją wziąść 😉
U nas weterynarz pod zastrzyk golił zwykłą, 'ludzką' maszynką. Dawała rade bez problemu. 🙂
Nie rozumiem weta który twierdzi ze nie trzeba wygolić włosia przy ranie... Jak masz dostęp to weź maszynkę elektryczną dla ludzi 🙂 Sprawdzałam i szło dobrze. 🙂
ogurek masz rację że brzytwa lepsza ale teraz to już chyba nikt brzytw nie używa 😉
polecam ludzką elektryczną - czy do włosów czy taką męską do brody - też idzie 😉
a jak ręcznymi to taką do której wkłada sie żyletkę
albo i samą żyletką
tanimi jednorazówkami nic się nie da, nawet u człowieka...jak juz coś lepszego-te na kilka razy 😉
a wygodniej skalpelem (o łukowatym ostrzu)
Ja golilam zwykla jednorazowka ludzką😉 troche sie trzeba pomeczyc ale powinno dac radę
Ni cholery, próbowałam 😉
Nie rozumiem weta który twierdzi ze nie trzeba wygolić włosia przy ranie...
Ja też nie. Działań tego konkretnego czasem w ogóle nie rozumiem, ale to osobna historia...
horse_art, tylko że... babka w aptece powiedziała, że nie mam szans na dostanie skalpela gdziekolwiek, bo nie jestem lekarzem bla bla bla... Niby na doz.pl są i można zamówić do konkretnej apteki, ale z drugiej strony Manusan też był na stronie, a w aptece mi powiedzieli, że wycofany i nie było w hurtowni (i ciągle się zastanawiam, czemu w hurtowni weterynaryjnej czy sklepie jeździeckim można go bez problemu dostać...).
Dobra, to jak już zadaję pytania z serii "totalnie nie wiem" (takie pytanie tutaj się nie skończy dobrze... :icon_rolleyes🙂: na wspomnianej ranie robi się dzikie mięso (rana obecnie ok. 1,5x1,5 cm, ziarnina wystaje tak z pół centymetra powyżej poziomu skóry, może nieco mniej). Rana powstała w wyniku bardzo mocnego przywalenia w coś nogą (oprócz niej był obrzęk, który nie schodził pod wpływem chłodzenia, w ruch poszły zastrzyki z antybiotyków i przeciwzapalne). Początkowo goiło się znośnie, ale koń jest utrzymywany całorocznie bezstajennie, więc trudniej o utrzymanie tego w czystości. Wet stwierdził, że nie ma sensu zakładać na to opatrunku (z jednej strony się zgodzę, bo i tak by się to zsunęło/rozwinęło w przypadku bandaża dzianego, a elastyczny nie dopuszcza powietrza i też nie ułatwia to gojenia...). Kazał przemywać octeniseptem i psikać Fatroximiną... Kilka razy było psiknięte tym antybiotykiem, później zrezygnowałam, bo uznałam, że tylko się bardziej paprze (a nie mam dobrych doświadczeń ze stosowaniem Fatroximiny czy CTC na głębsze rany). Zamiast tego poleciał Flamozil, ale ponieważ się nie bardzo na tym trzymał (spływał), rana była zamiast niego smarowana maścią Pana Veyxal. Była poprawa, po czym musiałam wyjechać na 4 dni i w międzyczasie koniem zajmował się ktoś inny. W tym czasie koń (jednorazowo) został psiknięty CTC (poza tym wciąż ten sam zestaw, Octenisept bądź Manusan z wodą do zmycia syfu i ta maść). Wróciłam, powoli na części rany tworzył się nie do końca jeszcze przyschnięty strup, część dalej była niezaschnięta, do tego zastosowane CTC było poprzysychane i utrudniało oczyszczenie rany, ogólnie wyglądało to raczej nieładnie (gorzej niż przed moim wyjazdem, bo wtedy to jeszcze była "ładna", czysta rana). Koniec końców dziś poleciała namoczka z Rivanolu (koń stał w opatrunku z Rivanolem 2-3h, cały czas pilnowanym, żeby nie wysechł), w efekcie czego rana się ładnie oczyściła. Na to poszedł Dermatol (bo zaczęło trochę krwawić, jak oczyszczałyśmy resztę zaschniętego syfu - nie ropy, tylko tego antybiotyku, piachu itp.) i opatrunek (na zasadzie "ile się utrzyma, tyle się utrzyma, ale może trochę to przyschnie i nie usyfi się z powrotem"😉. I teraz tak: inny wet się rozchorował i może przyjechać do nas dopiero w przyszłym tygodniu, i to nie będzie poniedziałek ani wtorek (a nie mam najmniejszej ochoty, żeby dotychczasowy się do tego ponownie dotykał, bo znając życie uzna, że "samo się zagoi"; kogoś jeszcze innego nie mam możliwości wezwać). I teraz pytanie, czy mam mimo wszystko czekać na przyjazd tego drugiego weta, czy próbować coś z tym zrobić samemu (myślałam o działaniu "bezwzględne wygolenie tego dookoła, ścięcie dzikiego mięsa do poziomu skóry - tylko kurczę czym? - i Solcoseryl"😉? Ta ziarnina przerasta szybko (w czwartek był tylko ten niezaschnięty strup dookoła) i trochę się boję pomyśleć, jak to będzie wyglądało za kolejne parę dni... Z drugiej strony boję się trochę to tykać, nie mam doświadczenia z ranami gojącymi się w ten sposób (poprzednią głęboką - tyle, że na klacie i u innego konia - bardzo ładnie udało się wygoić vagothylem i flamozilem, ale po oczyszczeniu z ropy i innego syfu, który powstał po jednym dniu stosowania na to CTC 🙄 goiło się bez najmniejszych problemów; teraz już tak bezproblemowo nie jest). W końcu jestem tylko zootechnikiem i sama teoria na temat tego, jak się usuwa dzikie mięso, niekoniecznie uchroni mnie przed tym, żeby czegoś nie zepsuć...
Może trochę off, ale komuś może pomóc, a jest w temacie ran. Polecam VAGOTHYL. My mieliśmy nieciekawą ranę kopyta - ostrzegam, zdjęcie:

Wet przywiózł lek, mieliśmy rozcieńczać, ale w końcu zalaliśmy nierozcieńczonym. I uwierzcie, momentalnie się zasklepiło, ŻADNYCH opatrunków ani problemów z gojeniem. Później stosowałam już rozcieńczony na rozprutą wargę (mój koń potrafi... :icon_rolleyes🙂 i to samo.
Wet opowiadał też coś o stosowaniu tego na "dzikie mięso", ale nie pamiętam dokładnie jak to było stosowane... 😡 Coś mi dzwoni o ostrzykiwaniu tego, ale nie wiem, czy sobie nie wkręcam... Trzeba by się dopytać.
sumire, skalpel spróbuj w sklepie dla plastyków 😉
Mam dość laickie pytanie: nie umiem wsiąść na konia tzn. teorię znam ale zazwyczaj ledwo przeloze nogę kładąc się przy tym na szyi konia, umiem jedynie dobrze wsiąść z wysokiego stołka bez władania nogi w strzemie ale w stajni gdzie jeżdżę wsiada się że stołka po strzemieniu
zresztą że zsiadaniem też mam problem bo wciskam zgieta nogę w siodlo najczesciej i czasem zsiade dopiero za drugim razem. Był nawet taki okres że musiałam zsiadac przerzucajac nogę nad szyją. Co mam zrobić?
julka177 poproś swojego trenera, aby jeden czy pół treningu poświęcić tylko na naukę wsiadania z ziemi
sumire, po skalpel idz do przychodni, szpitala, stomatologa, każdego weta czy byle gdzie - jak powiesz, że to dla konia, albo do jakiejś plastycznej pracy - dadzą ci 😉
tak mnie zawsze zastanawia i wkurza...dlaczego weci, zoo nie umieją leczyć ran? albo metody są 100 lat za ludzką? eh....
jesteś pewna, że to nie prawidłowa ziarnina, tylko rozbujana?
na bujające, mające do tego tendencje stosuje się opatrunek uciskający (punktowo na ranę - z bandaży dzianych, a nie elastycznych, których w zasadzie na rany w ogóle nei wolno (blokują dopływ powietrza).
vagotyl czy nadmanganian potasu w postaci kryształków, azotan srebra, potasu (pałeczki Lapis) - miejscowo, b. precyzyjnie tylko na wybujałą ziarninę. broń boże na brzegi rany - bo nie zarośnie.
to tak ogólnie, bo żeby coś leczyć trzeba to zobaczyć - choć na fotach, wyjaśnić dokładnie - juz widziałam ranke zamiast wygojonej w kilka dni to rozpapranej i z dzikim miesem po kilku tygodniach kilka razy większą... bo przez tel wet zalecił posypać...ale, że posypali z brzegami, opatrunek zly -luzny, jeszcze elastycznym - to sobie rosło jak rzodkiewka na wiosne - za zarastać nie miało co bo wypalone....
leczenie takich ran to nie jakaś mega trudność i wiedza tajemna... powinna być podstawą - ale jak obserwuje "po ludziach(stajniach 😉 )" - to chyba jest...
sumire, Na dzikie mięso jest super specyfik. Vulketan.
Działa, bardzo polecam.
http://www.veterynaria.pl/leki.php?cmd=info&id=1274Stosowałam to według zaleceń weta bezpośrednio na ranę (także na jej świeżą część), mimo że w opisie producenta jest napisane żeby tak nie robić. Okropna rana z dzikim mięsem dosłownie znikała w oczach.
Wet kazał smarować dokładnie na całą powierzchnię rany aż do brzegów, żeby się tworzył taki przezroczysty, oddychający plaster. Pomogło bardzo szybko i wyleczyło do końca.
[quote author=horse_art link=topic=1412.msg1932859#msg1932859 date=1385280565]
tak mnie zawsze zastanawia i wkurza...dlaczego weci, zoo nie umieją leczyć ran? albo metody są 100 lat za ludzką? eh....
[/quote]
Lekarze weterynarii to tak "zepsuty" zawód, że sobie nawet nie wyobrażasz (choć jak się przyjrzeć lekarzom medycyny to chyba jest to samo). Ja mam w rodzinie weta, świetną specjalistkę, która z sercem i zaangażowaniem podchodzi do każdego pacjenta, do tego cały czas się dokształca i jak żyję (a z wetami mam bardzo dużo do czynienia) to jest ona jedynym lek. wet., którego znam z takim podejściem, wiedzą i doświadczeniem.
A zootechników na studiach nie uczą niestety takich rzeczy 🙁