Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

(...)
Nawet mi o tej stajni nie przypominaj 🙁
Przez MM i jej "wyczyny" pół roku podnosiłam się z doła psychicznego .... Smutna historia.

(OT-sorry)
Brrr.... i mnie się to i owo przypomniało w związku z tą osobą. Szkoda, że wtedy nie miałam wątku do "zdołowania się".
Ale, optymistycznie: było, minęło. Jak zły sen. I nie ma już. Dama-i Ty zapomnisz kiedyś.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
05 listopada 2013 10:14
Wiesz... jako lekarz od drobiu, mam obowiązek zawodowy.  😉

Rozbawiłaś mnie 🙂

CzarownicaSa staram się o tym pamiętać. Podjęłam decyzję, że będę walczyć, zobaczymy co z tej walki wyjdzie, ale muszę spróbować, inaczej zawsze będę tego żałować.
.....Szkoda, że wtedy nie miałam wątku do "zdołowania się".
Ale, optymistycznie: było, minęło. Jak zły sen. I nie ma już. Dama-i Ty zapomnisz kiedyś.


.... minie za jakiś czas. Pewnie.
Ale to strasznie "dołująca" historia, bolesna dla mnie i wywołująca żal... za straconymi naiwnymi wyobrażeniami odnośnie  zachowania tej osoby i jej stosunku do spraw dobrostanu zwierząt.
Szkoda, wielka szkoda ......

Tak więc Tania, melduję się w swoistym "klubie" odchorowujących znajomość z MM. Jest nas kilka osób....
Czasem wolałabym nie mieć w ogóle, niż mieć kogoś takiego w rodzinie... Wielki wstyd, mam ochotę zniknąć...  😕 Całe życie się to za mną ciągnie. 🙁
Czasem wolałabym nie mieć w ogóle, niż mieć kogoś takiego w rodzinie... Wielki wstyd, mam ochotę zniknąć...  😕 Całe życie się to za mną ciągnie. 🙁


????? - możesz troche jaśniej?
Mogę, nie muszę. 😉 Mam prawo się wyżalić...
Wstydliwy członek rodziny, który bezcześci jej dobre imię?
R robi to samo. Kradnie, kłamie, ucieka i nigdy nie widzi u siebie winy. Potrafi nawet najbliższych zostawić w przysłowiowych majtkach. Czwórka dzieci, a każde z innym mężczyzną. R sama się "ulotniła" i od paru dobrych miesięcy nikt jej nie widział.
Najbliższa! osoba w rodzinie, która ma ogromny problem, nie może wyjść z bagna w jakim się znajduje. Wielokrotnie próbowała, reszta rodziny zamiast kopnąć tego kogoś w tyłek na dobre to głaszcze po głowie i pozwala wracać z podkulonym ogonem mimo, że niszczy ona wszystkie aspekty życia. A potem sytuacja się powtarza, robi ona wstyd stanem w jakim się znajduje, wszędzie gdzie się tylko da. Tylko tyle i aż tyle.
nopebow wiem o czym piszesz. Niestety doskonale znam tą sytuację.
Jeśli chcesz dać się pocieszyć... Wsłuchaj się w tekst piosenki "Hey Jude" The Beatles 🙂
Mi pomaga
nopebow R to także taki przypadek, bo jej mama (a moja babcia) niestety zagłaskałaby ją na śmierć, wszystko potrafiła wybaczyć.
Mniej więcej wiem jak się czujesz. Sama w podobną sytuację zaangażowałam się dwukrotnie, zaznaczając swoje zdanie. I tyleż.
Dzięki dziewczyny.
Ja nawet jakbym nie chciała to jestem w to zaangażowana, bo to jest moja rodzina, najbliższa. I dopóki nie wyprowadzę się z domu trzeba wymyślać wymówki znajomym, tłumaczyć się dlaczego jest tak, a nie inaczej...  bo to jaki wstyd ona przynosi jest niewyobrażalne. Do tego niszczy wszystkie plany swoim zachowaniem.
A odbierasz telefony z pracy tej osoby z pytaniem dlaczego się nie zjawiła, nie odbiera telefonów i może coś się stało? Czy wstydzisz się, że są święta, zjeżdża się cała rodzina a ta osoba znów nawaliła po całej linii?

Niepotrzebnie. To nie jest Twoja wina. Nie masz na to bezpośredniego wpływu. Możesz wyciągnąć rękę po pomoc, ale nigdy nie "pomagaj na siłę" bo nie przyniesie to skutku.

Piszesz jak o symptomach np. alkoholizmu kogoś bliskiego. Jeśli tego tyczy problem, nie myślałaś o grupach wsparcia? To pomaga zrozumieć chorobę i uczy jak sobie z tym radzić jako osoba zaangażowana. To trudne i przykre tematy.
Btw. Ja zwiałam z domu tuż po maturze... Najlepsza decyzja w życiu 😉 Trzymaj się.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
12 listopada 2013 00:05
Myślałam, że się uda, myślałam że nie będę zaglądać więcej do tego wątku, ale stało się inaczej...
Moje życie zmieniło się nagle. Z osoby silnej, twardo stąpającej po ziemi, mającej masę marzeń i czującą się kochaną, stałam się zrozpaczoną kobietą, która nie wie co ma ze sobą zrobić.
Zostałam sama, bez mieszkania, bez pracy, ze stadem zwierząt. Wiem, że dla wszystkich jestem ciężarem, wiem że nigdzie nie ma dla mnie miejsca. Moje marzenia pękły nagle jak bańka mydlana. Marzenia i plany, które razem z Ł. budowaliśmy wspólnie jeszcze kilka dni temu.
Wiecie co robi matka, gdy jej córka, której zawalił się cały świat siedzi u niej w domu, pije drinki sama ze sobą i wyje z rozpaczy? Wychodzi do drugiego pokoju, bo "nie chce jej się już siedzieć". Nie zapomina wcześniej zrobić awantury i "delikatnie" wspomnieć, że nie jestem u niej mile widziana.
A wiecie co robi facet, który "nikogo nigdy tak nie kochał i tak się nie starał"? Mówi, że do jutra czeka na telefon kiedy zabiorę od niego konia, mimo że doskonale zdaje sobie sprawę z tego w jakiej sytuacji mnie zostawił i że znalezienie pensjonatu w ciągu jednego dnia graniczy z cudem. Reszta go nie interesuje, bo przecież wszystkie wspólne lata nie mają żadnego znaczenia.
Wiecie jak czuje się wtedy osoba, którą wszyscy mają w nosie? Możecie się domyślić...
O matko, Kurczak 🤔 w takiej sytuacji, aż szczęka opada  🙁 Domyślam się jak musisz się czuć, żadne słowa pewnie nie są w stanie sprawić by było Ci choć troszkę lepiej. Dlaczego nieszczęścia zawsze muszą chodzić stadami?  🤔 Mimo wszystko trzymam kciuki żebyś dała sobie radę, trzymaj się! :kwiatek:
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
12 listopada 2013 07:09
Rany boskie, Kurczak... Ja zaledwie jedną częšć jestem w stanie sobie wyobrazić. Znaczy dwa dni temu było fajnie, a teraz koniec (choć szok to był z lekka mocny). Ale aż tak? Kobieto trzymaj się, bo jak rozumiem żadne pertraktacje w grę nie wchodzą... Rozumiem że czasem nie ma skąd już brać sił. Oj rozumiem. Ale trzymaj się - dla siebie, dla zwierzaków, dla marzeń.
Kurczak! Ale chrzanisz!
Wez zbieraj 4 litery i działaj! sorry malo masz znajomych zeby sprobowac konia chociaz zachaczyc gdzies?

Lepiej jest siedziec w głebokiej rozpaczy i pic?

Los zszykowal Ci sytuacje,nie po to zeby Cie pognebic,ale zebys pokazala wszystkim jaka jestes twarda! i pamietaj tylko Ty tylko Ty decydujesz o swoich marzeniach planach i ich realizacji , nigdy nie mozesz polegac w 100 procentach na  kogos drugiego,widzisz jak sie to konczy...

A teraz walcz dla swoich zwierzat dla siebie, nie zasluzyly by cierpiec za twoje niepowodzenie i naiwnosc!
Kurczak
Trzymaj sie! Na pewno z tego sie wygrzebiesz! I będziesz o milion razy silniejsza!
Jak potrzebna będzie ci jakas pomoc, to wbijają na pw! 
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
12 listopada 2013 07:32
Bez przesady nie jest naiwnością komuś ufać :/. Że tak powiem wina leźy raczej po stronie która to zaufanie zawodzi. Ale tak Kurczak dasz radę. Jako osoba wiecznie w dołach dam ci radę mało forumową - nie będzie na PW wybacz 🙂. Nie siedź i nie pij na smutno. Jeśli potrzebujesz - a stara jestem świętej udawać nie będę - upij się raz a porządnie 😉. Porycz wykrzycz i brzydko powiem wyrzygaj(także w przenośni). Idź do kogoś po pomoc lekarską - łatwiej jest ogarnąć sytuację gdy można ogarnąć organizm. Nie bój się powiedzieć: no tak kuźwa zawaliło się. A potem powiedz sobie co jest najwaźniejsze dla ciebie. Jeśli zwierzaki dasz radę dla zwierzaków. Nawet jeśli nie spełnisz wszystkich marzeń spełniaj te maleńkie 🙂! Kiedyś przeczyrałam: nie bój się nieudanego życia. Jest nieudane tylko gdy się go boisz. Trzymaj się 🙂.
(...)
Wiecie jak czuje się wtedy osoba, którą wszyscy mają w nosie? Możecie się domyślić...

Ja się nie muszę domyślać, bo wiem. Mnie się zawalało kilka razy. Zawsze myślałam, że to koniec świata.
I zawsze się myliłam. Nie koniec a nowy początek. Taki RESET. I system wstaje i jest dobrze. Będziesz bogatsza o wiedzę o sobie o swoich "bliskich".
Będziesz INNA. Mocniejsza, mądrzejsza. Zobaczysz. Zamknij za sobą ten rozdział i otwórz nowy.  :kwiatek:
Tania,  ma 100% racji. Są takie chwile w życiu, kiedy jest prawo czarnej serii. I chyba nie ma ludzi, którzy przechodzą całe życie lekką nogą.
Kurczak, wypisz sobie co masz do załatwienia na cito. Lokum dla siebie i lokum dla konia (inne zwierzaki? coś jeszcze?)
Konia nie da się wrzucić na chwilę do znajomej stajni? Mieszkanie/pokój można wynająć, jeśli masz pracę. Poukłada się i będzie dobrze!
Kurczak, ale Ci dowalilo :-( Ale powalcz o siebie i o zwierzaki, przez jakis czas bedzie bardzo ciezko ale to minie i wszystko Ci sie pouklada, bedziesz jeszcze bardzo szczesliwa, tylko teraz ogarniaj co mozesz. Ja tez kilka lat temu przeszlam przez totalne zawalenie sie calego zycia..  :przytul: :przytul:


Kurczak


... jak już wytrzeźwiejesz, zrób sobie plan "na jutro".
Nie myśl co będzie pojutrze czy za tydzień.
Mysl, co będzie dzisiaj, najwyżej jutro.

Licz swoje oddechy i skup się na tym.

Gdy myśli uciekać Ci będą w przyszłość - świadomie nie myśl. Po prostu - powiedz sobie STOP.

Zacznij od skupienia się na podstawowych, przyziemnych kwestiach: wstać, umyć się, zawieźć konia, zjeść ... itp.
O niczym innym nie myśl....
Grunt to głowy nie tracić, a resztę zdobyć własnymi staraniami!
Znajoma była w sytuacji ździebko podobnej, aczkolwiek tyczy się to tylko sprawy posiadania konia. Nie było perspektyw, przynajmniej na samym początku, ale nie poddała się i znalazła. Rozstała się z nim na pół roku, jednakże nadal była właścicielką. Poukładała pewne sprawy i znowu są razem. Trzeba szukać wyjść przeróżnych, kopiąc się motywacją po każdym kroku.
Syćko prawda, ale... Kłopot w tym, że nienawidzimy zmian. Zwłaszcza w sytuacji zawiedzionych nadziei. Świat fiknął koziołka, a my a) próbujemy ułożyć, żeby było jak najbardziej podobnie do tego co było b)jeśli już zmieniamy to wszystko - ale nie siebie 🙂 (czyli uparcie staramy się nie wyciągać wniosków) c) nasz mózg przejmują we władanie wzburzone emocje.
Chyba nie ma nikogo, kto przeżywszy "fikołka" by tego nie przyznał. Oczy otwierają się dopiero dużo później.
Kurczak, weź ty wyobraź sobie, że to nie TY jesteś w tej sytuacji, ale najbliższa przyjaciółka, ukochana córka. Co byś Jej radziła? Jak byś Jej pomogła? Dopiero taki myk tworzy podstawy do kopnięcia się w d*/puknięcia się w głowę (a raczej - w siedzibę emocji).
To jest straszne, bo emocje szaleją a trzeba być (przejściowo) skrajnym pragmatykiem.

I słynny dowcip mi się przypomniał o wróbelku, niedźwiedziu i łajnie. Z morałem: nie każdy, kto wsadza cię w g* to twój wróg, nie każdy, kto cię z g* wyciąga to przyjaciel, a jeśli już wlazłeś w g* - to nie śpiewaj! 🤣
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
12 listopada 2013 14:55
halo - pomijajac dowcip 😉 - czasem dobrze jest pośpiewać jak się siedzi w g....  😀iabeł: Czasem już tylko ma się ochotę zrobić 😀iabeł:
Niegłupie - gdyby tak Kurczak pośpiewała sobie z radości (w końcu Wolność  💃 - od wszystkiego, zwierząt nie licząc) pewnie inaczej spojrzałaby na wszystko  😀
Tylko to takie trudne 🙁 Pogodnie przyjąć "jest tak a tak, mam zrobić to a to" i do boju! Zazwyczaj lejemy morze łez: "dalaaczego?  😕" i... tracimy masę czasu.
Co prawda nie wiem, czy skutecznie można z siebie zrobić AŻ takiego cyborga  🤔, żeby wszystko spływało...
Ale o właściwe proporcje warto zadbać na pewno. A kurczak jest dobra w pozytywnym zaciskaniu zębów, da radę (with a little help...) Ale gdy będzie się przejmować głupotami (typu: co mama na to czy tamto) to sobie rzecz utrudni. No nie jest to specjalnie sprawiedliwe, że gdy spada na nas cios, i chcielibyśmy odrobiny komfortu emocjonalnego (ot, żeby lizać rany) to wtedy właśnie "cza być twardym nie miętkim". Ale jakoś tak jest i się DA.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
12 listopada 2013 19:32
Urosłam od wczoraj w siłę. Nadal jest fatalnie, nadal jest okropnie, ale zmobilizowałam się do walki. Nie walki o Ł., bo dzisiaj zrozumiałam, że nie jest tego wart, a walki o to co moje. Wiem, że będzie jeszcze baaardzo ciężko i że wiele łez jeszcze wyleję, ale na to przyjdzie czas, na razie muszę całkowicie uwolnić się od tego co było, a wtedy przyjdzie czas na zrobienie ufff i popłakanie za tym, że straciłam coś w co bardzo wierzyłam, a co było zwykłym kłamstwem.

Syćko prawda, ale... Kłopot w tym, że nienawidzimy zmian. Zwłaszcza w sytuacji zawiedzionych nadziei.

To prawda 🙁

Ja byłam w podobnej sytuacji, straciłam 'zwiazek', płynność finansową, samochód w groźnym wypadku, a zaraz potem ostatnią ostoje czyli zostałam bez większego powodu wywalona z domu rodzinnego.  na końcu okazało się że mam spore problemy zdrowotne, i to wszystko w 4 miesiące. I wiecie co? Dzięki temu zrobiłam się normalna, pprzestalam demonizowac drobiazgi i popadać w depreche z byle powodu. Bo powody naprawdę miałam i sama nie wierzylam że to wszystko przytrafiło się mi. Kiedy życie naprawdę kopie, to naprawdę dopiero znajdują się siły do działania. Kiedyś myślałam że w takiej sytuacji załamie się i zdechne. Tym czasem wyszłam że szpitala późnym wieczorem  wwybuchlam płaczem rzucając się na ziemię u pytając dlaczego właśnie ja? Wszystko trwało kilka minut a potem już było dobrze. Całkiem dobrze. Więcej się nie złamałam i nie bałam, poszłam do przodu. Człowiek nie wie jaki jest silny dopóki nie musi 😉
Urosłam od wczoraj w siłę. Nadal jest fatalnie, nadal jest okropnie, ale zmobilizowałam się do walki. Nie walki o Ł., bo dzisiaj zrozumiałam, że nie jest tego wart, a walki o to co moje. Wiem, że będzie jeszcze baaardzo ciężko i że wiele łez jeszcze wyleję, ale na to przyjdzie czas, na razie muszę całkowicie uwolnić się od tego co było, a wtedy przyjdzie czas na zrobienie ufff i popłakanie za tym, że straciłam coś w co bardzo wierzyłam, a co było zwykłym kłamstwem.


To bardzo dobre wiadomości 🙂
Najgorzej utonąć w bezsilnej rozpaczy. Ta bezsilnośc i rozpacz oraz biernośc i czekanie na "nie-wiadomo-co" to chyba jest najgorsze.
Dzialaj, dzialaj ... nawet gdy będzie ciężko i będziesz płakać - zawsze bedzie wtedy nadzieja. Na zmianę na korzyść.

Masz wokół siebie przyjacioł - pamietaj.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 listopada 2013 13:41
Masz wokół siebie przyjacioł - pamietaj.


To prawda. Nie wiedziałam, że mam obok siebie tak wiele życzliwych osób. Podczas związku z Ł. zerwałam kontakt z wieloma osobami, przez ostatnie pół roku nie utrzymywałam kontaktu praktycznie z nikim. Nie było to w porządku, ale nie bardzo miałam możliwość, żeby pielęgnować znajomości. Teraz okazało się, że ludzie mimo wszystko są ze mną, że nie zapomnieli o latach przyjaźni, nawet jeżeli w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły.
Doceniłam też słynną moc re-volty. Pomagacie mi bardzo, zarówno psychicznie jak i jak w zwykłych przyziemnych sprawach. To naprawdę wiele dla mnie znaczy i mam nadzieję, że kiedyś będę mogła się odwdzięczyć.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się