Kacik jezdzca zawodowego

halo i Aventia dziekuje za trzymanie kciukow i dobre zyczenia!  😀 Nie sadzilam, ze ktos mi kibicuje.  :przytul:

ponius
zycze Ci, zeby Ci sie w Polsce udalo dlugo pracowac jako bereiter, ale wlasnie nie sadze, zeby jezdziectwo w nastepnych latach taki status osiagnelo, aby to bylo traktowane jako pelnoprawny zawod. Do tego potrzeba by bylo szkol i stajni, ktore profesjonalnie sie tym zajmuja. Dlatego tez lepiej jest miec "normalny" zawod, a jezdziectwo traktowac jako zajecie w czasie wolnym. To jest tak, jak Halo mowi. Moze kiedys zabraknie Ci tego poszanowania, ktore daje tytul, albo zabraknie perspektyw, gdy cos sie stanie i Ty nie bedziesz mogla wiecej zawodowo jezdzic (tfu, tfu, tfu). Oczywiscie zycze Ci jak najlepiej, bo ja osobiscie nigdy bym nie zamienila mojej pracy na inna  😀 ale latwo nie jest.

Co do tematu dyskryminacji, to ja osobiscie sie z tym nie spotkalam, ale wystarczajaco duzo historii obilo mi sie o uszy, az mi te zwiedly. To jest zalosne...
Ponia   Szefowa forever.
10 lutego 2009 23:23
halo i Aventia dziekuje za trzymanie kciukow i dobre zyczenia!  😀 Nie sadzilam, ze ktos mi kibicuje.  :przytul:

ponius
zycze Ci, zeby Ci sie w Polsce udalo dlugo pracowac jako bereiter, ale wlasnie nie sadze, zeby jezdziectwo w nastepnych latach taki status osiagnelo, aby to bylo traktowane jako pelnoprawny zawod. Do tego potrzeba by bylo szkol i stajni, ktore profesjonalnie sie tym zajmuja. Dlatego tez lepiej jest miec "normalny" zawod, a jezdziectwo traktowac jako zajecie w czasie wolnym. To jest tak, jak Halo mowi. Moze kiedys zabraknie Ci tego poszanowania, ktore daje tytul, albo zabraknie perspektyw, gdy cos sie stanie i Ty nie bedziesz mogla wiecej zawodowo jezdzic (tfu, tfu, tfu). Oczywiscie zycze Ci jak najlepiej, bo ja osobiscie nigdy bym nie zamienila mojej pracy na inna  😀 ale latwo nie jest.
Co do tematu dyskryminacji, to ja osobiscie sie z tym nie spotkalam, ale wystarczajaco duzo historii obilo mi sie o uszy, az mi te zwiedly. To jest zalosne...

po pierwsze  :kwiatek:
Dlatego też studjuję,ale nie po to żeby mieć normalny zawód ale plan No i w sumie wypada mieć mgr przed nazwiskiem a w dzisiejszych czasas to i tak naprawdę niewiele znaczy.Są osoby które twierdzą,że powinnam rzucić te studia i zająć się tylko końmi.. no tak ale co potem? Tak jak piszesz.. co później jak odpukać( puk puk puk) stanie się coś i nie będą mogła startować,jeździć i td..dlatego właśnie  jestem na tych studiach😉 ( na szczęście kariere w jeździectwie można całe życie robić  🏇 )Chciałabym tak jak Ty jeździć( ale skoki of course), i żeby to był właśnie mój zawód.Wiem,że łatwo nie jest ale jestem tego w pełni świadoma i  mimo to zdania dalej chcę się w to bawić😉 * no bawić nie jest najbardziej adekwatnym słowem ale wiadomo o co chodzi😉
Anka: poniuś ma jakieś tam  🙂 "warunki wyjściowe" i jej sukcesy mogą iść na jej konto. Gdy będzie dobra, to pewnie szybko  😅 😅

Mam takie, hm... delikatne pytanie. Jak tu napisać? Jak u Was wygląda dyscyplinowanie koni (zresztą, nie tylko o to mi chodzi, raczej o ogólną postawę)? Mam nieciekawe obserwacje (w Polsce). Powiedzmy, że IMHO... skoczki to mają lekkie życie w porównaniu z ujeżdżeniowcami (pytam o konie robione na sprzedaż). Co jest priorytetem: czy szybkie, doraźne postępy (postawa typu cel/zysk uświęca środki) czy konsekwentne, spokojne kształcenie konia jako "happy athlete" wg ideałów FEI?
Idealizm, czy pragmatyzm (aż do  brutalności włącznie)? Na pewno można powiedzieć "różnie bywa" etc, ale gdybyś mogła napisać np. co u Was jest absolutnie niedopuszczalne, a co często spotykane (ot, po jednym przykładzie) - to miałabym jakieś wyobrażenie.
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
14 lutego 2009 11:50
dla mnie kompletnie niedopuszczalne (jako dla skoczka) jest pokazywanie koni w konkursach w jakich chcieliby je widzieć kupujący, a konie nie są do tego zupełnie gotowe.

niedopuszczalne jest też wrzucanie się właściciela, który pojęcia o koniach nie ma, ale jest najmądrzejszy.(to z innej beczki, ale u nas spotykane)

"moje" młode czterolatki zawsze były "szczęśliwe" bo na drugich zawodach ze spokojną głową leciały sobie L bez zrzutek i często drugie zawody to była już zagrywka do MPMK. mój znajomy miał młodego (oj piękny był) któremu kłopoty sprawiało LL a właściciel za wszelką cenę chciał go widzieć w MPMK i zmusił zawodnika do podjęcia próby zagrania. oczywiście nie poszło i znajomy zrezygnował z konia.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
15 lutego 2009 01:46
ikarina, bardzo się cieszę, że Ci się udało  💃  🙂
To jest moje marzenie - znaleźć miejsce, gdzie byłabym kimś więcej niż osobą od przynieś podaj pozamiataj. Mimo, że w każdej "końskiej" pracy jeździłam, to jakiekolwiek treningi zawsze były na odczepne, raz kiedyś, bez prawdziwej perspektywy rozwoju. Teraz jestem na rozdrożu, niedługo skończę studia i zastanawiam się, czy pójść drogą pani z teczką, czy pani w kaloszach. Gdybym wiedziała, że mam szansę na taką sytuację jak Twoja, to długo bym się nie zastanawiała. Ale, czasem szczere chęci i ciężka praca nie wystarczą, żeby głową mur przebić  🤔
halo a wiec u nas nie ma robienia koni na szybko. Moj szef sam jezdzil (skoki do GP i ujezdzenie z mlodymi konmi-byl bardzo utytuowany w swoim czasie) i wie, czym to sie je. Jesli pojdziemy na skroty, to sie nasz pospiech predzej czy pozniej zemsci.

Oczywiscie nasze trzy- i czterolatki pracuja wiecej, niz trzy- i czterolatki w prywatnych rekach. Mimo tego szef i trenerka ciagle powtarzaja, ze mamy na spokojnie je wdrazac, bo to dzieciarnia jeszcze jest.  😉

Nie mamy przykazan, jak jezdzic, ale mamy pokazana droge, ktora mamy sprobowac isc z takim surowszczakiem. Nie ma ciagania na czarnej, batozenia bez umiaru czy dziurawienia ostrogami. Jest stopniowanie natezenia pracy wedle szybkosci rozumowania i lapania nowych rzeczy oraz checi do pracy.

Skoczki maja o tyle latwiej, ze w wieku od trzech do czterech i pol roku maja labe. Praca ujezdzeniowa z malymi skokami na poczatku 4 roku. Ja mam w tej chwili dwa skokowe czterolatki, i z jednym zaczynam teraz troche wiecej skakac (1-2 x tyg), z drugim w przyszlym tyg po raz pierwszy pofrune 😉

Jesli chodzi o zawody, to skoczki musza startowac, bo ciezko jest sprzedac konia skokowego bez wynikow, Konie ujezdzeniowe ida rowniez bez startow jak cieple buleczki.  🙂

Konserwatywnie 😉

Lotnaa jesli sie wahasz, to idz droga teczki, a konie miej jako hobby - to przeciez nie znaczy, ze nie mozna jezdzic zawodow i sie jezdziecko rozwijac.  😀

Poniuswiec widze, ze myslisz jak ja, dlatego tez zycze ci jak najwiecej sukcesow i bede trzymac kciuki!  😅



Lotnaa   I'm lovin it! :)
15 lutego 2009 12:38
Anka, tylko ja się obawiam, że ta "teczka" wcale mi nie pozwoli na konie, z powodu braku czasu lub pieniędzy. Pomijając fakt, że wcale mnie taka praca nie ciągnie...  🙁 Ale chyba opcja "rozsądna" będzie musiała wygrać z opcją "romantyczną", również ze względu na zdrowie  🙁
zaba   żółta żaba żarła żur
15 lutego 2009 15:17
[quote author=Ktoś link=topic=1404.msg168374#msg168374 date=1233996040]
halo - nie jeżdżę zawodowo,ale mam swoje obserwacje...to nie do końca jest kwestia płci - to kwestia "pozycji" w światku,bo jak pan Znany Zawodnik jeżdżący GP spierze konia,to znaczy,że tak trzeba i koń tego potrzebował,jeżeli ktoś taki jak ja użyje bata -znaczy,że wyżywa się lub daje upust swojej frustracji....niestety jest tak, przynajmniej w Polsce,że im wyżej,tym więcej facetów i tym mniej kobiet...dlatego jest więcej znanych zawodników którym więcej wolno,dlatego też funkcjonuje stereotyp że facet poradzi sobie lepiej z koniem.
[/quote]

Masz Ktosinko rację.Uważam jednak,że wszystko leży w rękach właściciela-komu chce dac konia?Ja wiem,że mało któremu facetowi oddałabym swojego konia.Kobita,moim skromnym zdaniem,potrafi wprowadzic więcej harmoni.Faceci-przeważnie jeżdżą siłowo-dla nich nie ma czasu na zabawę i pier******* się!
(...)że wszystko leży w rękach właściciela-komu chce dac konia?Ja wiem,że mało któremu facetowi oddałabym swojego konia.Kobita,moim skromnym zdaniem,potrafi wprowadzic więcej harmoni.Faceci-przeważnie jeżdżą siłowo-dla nich nie ma czasu na zabawę i pier******* się!

No właśnie!
Anka Tak podejrzewałam 🙂 Dlaczego w PL to tak trudno wytłumaczyć??? (pyt. retoryczne - no chyba, że ktoś zna odpowiedź :icon_rolleyes🙂 Tzn. teoretycznie wytłumaczyć łatwo - gorzej z praktyką. Chwiejność pomysłów właścicieli to chyba najgorsza strona zawodowego jeżdżenia.

Wiecie co? Pomału dochodzę do wniosku, że w PL dobrych koni nie ma, bo... nikt ich nie potrzebuje! Bo jeżeli (po latach) dopracujemy się świetnego i dobrze, spokojnie zrobionego konia wysokiej klasy - kto go kupi (w PL!) i za ile? Większość nie wie jak dobrze z końmi pracować (tradycja bezwzględnej eksploatacji państwowych-niczyich koni jest ciągle żywa), mniejszość "szuka okazji" i nabywa konie, z różnych powodów, trudne; lub młode (i tanie) z nadzieją na szybki zysk.

Zwał jak zwał - próba nabycia w Pl zdrowego, ciągle progresującego ośmiolatka jest drogą przez mękę - nawet przy nieograniczonych funduszach. Czyli - na takie konie nie ma rynku?
Ponia   Szefowa forever.
15 lutego 2009 22:07
[quote author=zaba link=topic=1404.msg175865#msg175865 date=1234711079]
(...)że wszystko leży w rękach właściciela-komu chce dac konia?Ja wiem,że mało któremu facetowi oddałabym swojego konia.Kobita,moim skromnym zdaniem,potrafi wprowadzic więcej harmoni.Faceci-przeważnie jeżdżą siłowo-dla nich nie ma czasu na zabawę i pier******* się!

No właśnie!
Anka Tak podejrzewałam 🙂 Dlaczego w PL to tak trudno wytłumaczyć??? (pyt. retoryczne - no chyba, że ktoś zna odpowiedź :icon_rolleyes🙂 Tzn. teoretycznie wytłumaczyć łatwo - gorzej z praktyką. Chwiejność pomysłów właścicieli to chyba najgorsza strona zawodowego jeżdżenia.

Wiecie co? Pomału dochodzę do wniosku, że w PL dobrych koni nie ma, bo... nikt ich nie potrzebuje! Bo jeżeli (po latach) dopracujemy się świetnego i dobrze, spokojnie zrobionego konia wysokiej klasy - kto go kupi (w PL!) i za ile? Większość nie wie jak dobrze z końmi pracować (tradycja bezwzględnej eksploatacji państwowych-niczyich koni jest ciągle żywa), mniejszość "szuka okazji" i nabywa konie, z różnych powodów, trudne; lub młode (i tanie) z nadzieją na szybki zysk.

Zwał jak zwał - próba nabycia w Pl zdrowego, ciągle progresującego ośmiolatka jest drogą przez mękę - nawet przy nieograniczonych funduszach. Czyli - na takie konie nie ma rynku?
[/quote]

Mi się wydaje,że u nas to wygląda tak:
Jak jest dobry koń i ma możliwości to szybko wysoko idzie i potem w wieku 8/9 no gora 10 lat siadają mu nogi kręgosłup. I nie ma konia;/
Zgadzam się z Tobą co do stwierdzenia,że niewiele osób ma pojęcie jak pracować z koniem od początku  a przedwszystkim prawidłowo.Sama mam taki przykład u Siebie, Złotego zajeżdzałam sama, potem przejwijali sie jacyś tam "trenerzy" i jeden z którym trenowałam 3mce ( wtedy Złocisz miał 5 lat) spieprzył go tak,że jestem ze 2 lata w plecy, bo w tym roku konczy 9 lat i tak naprawde powinnam juz jezdzic 140 i zaczynac 150... a przed odrabianie i td w tej chwili jezdze 120/130.Naszczęście trafiłam na kogoś kto ma pojęcie o pojęciu i  wszytsko idzie w dobrym kierunku.Chwilowo muszę się zatrzymać z nim na 120, dopracować pewne elementy i jak  potem jak to powiedział trener Wassibauer "then you can go higher and higher and don't have to look back" - to jest jedyne co mnie trzyma przy ttym ze znowu musze jezdzic tylko 120 👿 przez jakis czas no i to,że stwierdził że to jest koń nawet na IO.

Często jest też tak jak Christine właściciel ma widzi mi się i nie wytłumaczysz,że koń nie gotowy i td nie ma zmiłuj tylko trzeba jechać.

i nawiązując do słów halo a wiec u nas nie ma robienia koni na szybko. Moj szef sam jezdzil (skoki do GP i ujezdzenie z mlodymi konmi-byl bardzo utytuowany w swoim czasie) i wie, czym to sie je.Jesli pojdziemy na skroty, to sie nasz pospiech predzej czy pozniej zemści.
Poniuswiec widze, ze myslisz jak ja, dlatego tez zycze ci jak najwiecej sukcesow i bede trzymac kciuki  😅

Oj tak, a taki powrót bywa ciężki, jeżeli wogóle ktoś zauważy,że trzeba wrócić..;]

pozatym Anka  :kwiatek:
[quote author=Poniuś link=topic=1404.msg176431#msg176431 date=1234735649]
(..)
Jak jest dobry koń i ma możliwości to szybko wysoko idzie i potem w wieku 8/9 no gora 10 lat siadają mu nogi kręgosłup. I nie ma konia;/
Jesli pojdziemy na skroty, to sie nasz pospiech predzej czy pozniej zemści.

(...) jeżeli wogóle ktoś zauważy,że trzeba wrócić..;]

[/quote]
:kwiatek:
Najczęściej konieczność powrotu zauważają... właściciele 🙂
Mój małż jest cenionym (co nie znaczy:"popularnym"😉 trenerem. Sporo przypadków współpracy się kończyło "bo postępów widocznych brak - czyt.: inne skaczą już tyle a tyle". A po ok. dwóch latach: "Czy jest szansa, żeby Pan wrócił??? Jest Pan nasza ostatnią nadzieją!"etc.
Chwała Ci Poniuś, że zorientowałaś się szybko 🙇 O ile mogę oceniać Wassibauera po kilku godzinach prywatnych rozmów (w tym oceny uczestników MPMK) to chyba możesz Mu wierzyć; "oko" ma dobre, dobrze ocenia możliwości koni, potrafił świetnie "zgadywać przeszłość" niektórych.

A co do MPMK - czempionatów (w skokach) - to dostaję drgawek na samo hasło. Oglądałam wszystkie "edycje" od pierwszej. Tyle koni zostało zmarnowanych przez wymuszone "zagrywanie"! MPMK są dla koni szybko rozwijających się - szybciej niż większość, a przecież nie tylko wśród takich koni są kandydaci na świetne konie w przyszłości. Kiedyś jeździłam 4latka - jednego z najbardziej obiecujących w roczniku. W sierpniu wyjechaliśmy na 2 tyg. (ech, te finanse!). Obiad. Telefon. Słucham treści rozmowy: aktualny jeździec dostał pozwolenie na skoki na czarnej wodzy. Sztućce mi z ręki wypadły. Odeszłam na bok, żeby 😕 Wróciłam i mówię: "to już po koniu". Pomyłka niewielka: ubyło konia skoczka, przybył dresażysta.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 lutego 2009 13:35
Ów trener o którym mówi Poniuś dostając do zajażdżki i jazdy 3-4 latka skakał na nim na gumach, bo krzywo nogi podnosił...
Gdybym miała konia to obecnie nie dałabym go nikomu w trening. na prawdę, to co robi ze zwierzętami większosć "prześwietnych jeźdźców" to przechodzi ludzkie pojęcie.
Ponia   Szefowa forever.
16 lutego 2009 18:07
[quote author=Poniuś link=topic=1404.msg176431#msg176431 date=1234735649]
(..)
Jak jest dobry koń i ma możliwości to szybko wysoko idzie i potem w wieku 8/9 no gora 10 lat siadają mu nogi kręgosłup. I nie ma konia;/
Jesli pojdziemy na skroty, to sie nasz pospiech predzej czy pozniej zemści.

(...) jeżeli wogóle ktoś zauważy,że trzeba wrócić..;]


:kwiatek:
Najczęściej konieczność powrotu zauważają... właściciele 🙂
Mój małż jest cenionym (co nie znaczy:"popularnym"😉 trenerem. Sporo przypadków współpracy się kończyło "bo postępów widocznych brak - czyt.: inne skaczą już tyle a tyle". A po ok. dwóch latach: "Czy jest szansa, żeby Pan wrócił??? Jest Pan nasza ostatnią nadzieją!"etc.
Chwała Ci Poniuś, że zorientowałaś się szybko 🙇 O ile mogę oceniać Wassibauera po kilku godzinach prywatnych rozmów (w tym oceny uczestników MPMK) to chyba możesz Mu wierzyć; "oko" ma dobre, dobrze ocenia możliwości koni, potrafił świetnie "zgadywać przeszłość" niektórych.

A co do MPMK - czempionatów (w skokach) - to dostaję drgawek na samo hasło. Oglądałam wszystkie "edycje" od pierwszej. Tyle koni zostało zmarnowanych przez wymuszone "zagrywanie"! MPMK są dla koni szybko rozwijających się - szybciej niż większość, a przecież nie tylko wśród takich koni są kandydaci na świetne konie w przyszłości. Kiedyś jeździłam 4latka - jednego z najbardziej obiecujących w roczniku. W sierpniu wyjechaliśmy na 2 tyg. (ech, te finanse!). Obiad. Telefon. Słucham treści rozmowy: aktualny jeździec dostał pozwolenie na skoki na czarnej wodzy. Sztućce mi z ręki wypadły. Odeszłam na bok, żeby 😕 Wróciłam i mówię: "to już po koniu". Pomyłka niewielka: ubyło konia skoczka, przybył dresażysta.
[/quote]
No wiesz, u nas to się często nie zdarza, ja z własnej głupoty ( mówie całkiem otwarcie  o tym) nie zaczełam treningów z moją obecną trenerką wcześniej ( niby miesiąc ale zawsze byłabym miesiąc do przodu) bo bałam się,że nie dam rady.

Jak mówisz twój mąż jest cenionym trenerem, i jesli chodzi o kończenie współpracy z w/w powodów, to ja znam jeszcze lepsze powiedzenie...
"Mi nie jest potrzebny tak dobry trener bo ja chce tylko tak amatorsko jeździć skoki nie sportowo..."
no przecież ręce opadają.. 😵

Co do opinii trenera Wassibauera,to byłam zachwycona konsultacjami, i widziałam wiele podobieństw w tym co mówił On sam , a jak wyglądają moje treningi,zresztą jak sam R.W powiedział ,że idziemy dobrą drogą prowadząc Złotego.

co do MPMK masz 200% rację  😅
Widziałam już kilka przypadków zagrywania, nawet nie do 4 a 5 latków bo się właścicielom wydawało,że konie są na to gotowe, a wyraźnie było widać  że nie...

Mam u siebie można powiedziec już 5 latka( w maju kończy) zaczął prace jak miał 4 bo nie wyobrażałam sobie wcześniej pracy z nim gdyż poprostu nie dojrzał a i tak mimo tego upłynie jeszcze sporo czasu zanim pozbiera się,a dodatkowo jego gabaryty mu nie pomagają.Akurat ogiery po Sheridanie (Calypso II x Sherlock Holmes) są z tych późno dojrzewających,mialam 2 i byly bardzo podobne, mam teraz kobyłkę 3 latkę,z którą powoli chce zacząć jakieś zabawy,bo właśnie chciałabym pojechać nią przyszłoroczne MPMK,oczywiście jeżeli będzie na to gotowa😉 A kobyłki po Sherym są lepsze,bardziej '' gramotne'' 😉Jej w tej chwili 5 letnia siostra takżę wykazywała szybciej predyspozycje do pracy, lecz zanim zaczełam z Nią pracę sprzedałam ją.
Gdybym miała konia to obecnie nie dałabym go nikomu w trening. na prawdę, to co robi ze zwierzętami większosć "prześwietnych jeźdźców" to przechodzi ludzkie pojęcie.
Nikomu? Strzyga, jasne że większość to pseudo-istruktorzyny, ale bez przesady, są jeszcze w Polsce wartościowi ludzie-koniarze z pojęciem o pojęciu 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 lutego 2009 20:56
rewir, ja tam w życiu szalenie wiele nie widziałam, ale paru jeźdźców przy pracy tak. Na tą chwilę nie widzę wielu ludzi, którym mogłabym oddać mego wirtualnego konia ( :cool🙂 i wiedzieć, że koń progresuje sportowo, nie podupada na zdrowiu, a ktoś dba nie tylko o jego zdrowie, ale i o psychikę. Że moja pasza nie jest dawana innym koniom, jego derka jest używana na jednego konkretnego konia, a nie na wszystkich innych albo wcale. I, że jeżeli koń nie może pojąc jakiegoś ćwiczenia, to się cofa o krok i rozwiązuje problem, a nie zakłada zyliard patentów, bierze bata na wędkę i się "przemawia do rozumu".
A skoro to mój (wirtualny ) koń, to se mogę powybrzydzać.
Oj, rewir jasne, że optymizm w życiu potrzebny 🙂 Wiesz, kto to pesymista? - Optymista dobrze poinformowany 🤣
Gdzie się Ci ludzie ukrywają, skoro Golonka twierdzi, że znalezienie zdrowego konia z pewnym dorobkiem (w PL) jest w zasadzie niemożliwe? Ja raczej o skokach. Ujeżdżenia ostatnio nie śledzę. Kiedyś było fatalnie. Może coś się zmieniło. No i piszę w kontekście "zawodowym". Jasne, że jeśli ktoś ma swoje konie i na nich startuje, to naprawdę chciałby dla nich (i dla siebie) jak najlepiej. Pytanie tylko, na kogo trafi "po drodze". Handel końmi zmienia ludzi. Pamiętam np. swój szok, kiedy "wiodący autorytet" wcisnął 13-latce 4-letniego półdzikiego kuca, jako konia zrobionego, naskakanego, doświadczonego. Etc.
Żeby nie było, że tylko marudzę: jest coraz więcej osób, które wiedzą jak z końmi nowocześnie pracować. Gdy "wzrosną w siłę" i osiągną "przebicie" sytuacja powinna szybko się poprawić. Na co liczę. Pesymista, w głębi serca, nie przestaje być przecież optymistą 🤣
Poniuś  🏇 Trzymam za Ciebie kciuki.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
16 lutego 2009 22:21
Ehh, te championaty... niby mają pokazywać dorobek hodowli, ale chyba spora jego część przez nie właśnie przepada.

Miałam kiedyś możliwość obserwacji historii dwóch pięknych ogierów. Oba kupione jako 3 latki z Pępowa, śliczne, jeden po Bujaku, drugi po Biskwicie. Jeździł na nich mój trener, pan X, właściciel wspominał coś o czempionatach, a X się z końmi bawił, powolutku, spokojnie, nic na siłę, przecież wiadomo, że to dzieciaki. Skakały cudownie, mimo że ujeżdżeniowych braków - ale w końcu ile można się spodziewać po konikach chodzących pod siodłem kilka miesięcy, świeżo po ZT.
Aż pewnego dnia do stajni przybył pan Y - przedstawił się jako jeździec GP, członek ekipy narodowej z Białorusi. Miód cud i orzeszki. Właściciel zapatrzył się w Y jak w świętą ikonkę. Czego by Y nie powiedział, na pewno ma rację itd.
Pan X musiał się podzielić końmi, więc oddał Y ogra po Bujaku - bo, jak wszyscy zgodnie myśleli, lepiej się zapowiadał, był bardziej poskładany, z lepszą techniką. A skoro z Y taki mega jeździec, to niech ma on i koń szansę.
I tu zaczął się dramat. Pan Y nie uznawał jazdy innej niż na czarnej wodzy. I to czarnej używanej, żeby konia "zebrać", czyli przysunąć nos do piersi swoją żelazną łapą. Wsiadł kiedyś na 3 letnią kobyłkę, 3 raz pod siodłem - na czarnej. Zapytałam go dlaczego - bo koń się nie zbiera  😲 Właściciel (swoją drogą obecnie właściciel jednej z po-państwowych stadnin), pozwalał mu na wszystko bezkrytycznie. I na efekty nie trzeba było długo czekać. Ogry jeździły na te same zawody, żeby się "zagrać", ale koń Y już nie skakał jak dawniej. Z L wycofany do LL, tych też nie przechodził czysto, chociaż wcześniej drągów nie tykał.
Ogier X zakwalifikował się śpiewająco, parkury chodząc na luźnym kontakcie, dość rzadko zganaszowany... niestety nie wziął udziału w czempionatach gdyż na 2 tyg przed miał poważny wypadek.

Przepraszam za przydługawy tekst, chciałam tylko pokazać relację jeździec-właściciel, kiedy właściciel nie bardzo ma o koniach pojęcie. Smutne to straszne. Ogier Y, jak się okazało, skończył z uszkodzonym kręgosłupem, wykastrowany, jako średni koń rekreacyjny. A wg mnie, i trenera X, mógłby dojść naprawdę daleko w wkkw, miał do tego i papier i predyspozycje.
Inne konie Y również przestawały skakać, jedna kobyłka wpadła w depresję i godzinami stała w boksie ze spuszczoną głową w kącie. Nóż mi się w kieszeni otwierał.
Właściciel zdał sobie sprawę z "wybitności" Y dopiero, kiedy kilka koni zapłaciło za jego postępowanie bardzo wysoką cenę.

Później się mówi, że Polacy nie mają wyników, bo brakuje nam koni. Guzik. Konie są, tylko za dużo "jeźdźców" z wodogłowiem zamiast mózgu. I właściciele często nie lepsi  😕
Ponia   Szefowa forever.
16 lutego 2009 22:52
(...)Żeby nie było, że tylko marudzę: jest coraz więcej osób, które wiedzą jak z końmi nowocześnie pracować. Gdy "wzrosną w siłę" i osiągną "przebicie" sytuacja powinna szybko się poprawić. Na co liczę. Pesymista, w głębi serca, nie przestaje być przecież optymistą 🤣
Poniuś   🏇 Trzymam za Ciebie kciuki.

halo Oby rośli w siłe i się przebijali ❗
Teraz będzie,że się czepiam ale czy wszyscy z nich wytrwają i w pewnym momencie nie bedą chcieli znów na skróty? Wiemy przecież obie  reszta myślę też,że to praca na lata, i nie da się tego wszystkiego ot tak na już za chwilę zrobić.
Piszę bo wiem jak jest ze mną,cierpliwie idę tą drogą choć chciałam bym wszystko  na już , na wczoraj złoto z pekinu...
I jak wielkim szokiem dla mnie było, jak zaczełam jeździć z moją trenrką i przez 2 mce uczyłam się kłusować, w 3 mcu zaczełam galopować i zobaczyłam pierwsze kopertki... a przecież jeździłam już 120... to było jak przyłożenie czymś bardzo baardzo  ciężkim w głowę  😉
No to jeszcze jedna historyjka. Starszy pan zaczynający jeździć kupił sobie kobyłkę na spacery. Duże, zabiedzone konisko. Gdy odżyła, musiał pomyśleć o treningu. Ja wtedy jeździć nie mogłam (ciemarzyństwo). Jeździł na niej 2-3 razy w tygodniu, a resztę całkiem radząca sobie dziewczyna. Koń szybko pokazał ogromny talent skokowy. I, niestety, właściciel spadł dość nieszczęśliwie: gips etc. Oddał konia w trening lokalnemu mistrzowi. Pierwszy start konia: L. Drugi:L, P. Trzeci: P, N z jokerem. Później już tylko N, C. No przecież ma 6 Lat! Nieważne, że 3/4 roku w jakimkolwiek treningu. Przestałam śledzić jej losy dość szybko, gdy C już nie było bezbłędne 🙁 Teraz powinna chodzić GP, ale "czemuś" o niej nie słychać...

Napiszcie jeszcze coś pozytywnego, please 🙇
Anka mam kilka pytań do Ciebie.

1)Jakie warunki trzeba spełnić, by móc dostać się do pracy na takim stanowisku, jak Ty- za granica?
Czy wystarczy mieć wybitne umiejętności jeździeckie, czy trzeba mieć ponadtto jakiś papier i wcześniejszą karierę sportową?

2) Jak wiadmomo jest wiele osób w PL, z dużą wiedzą i umiejętnościami ale nie wszyscy, z nich mimo szczerych chęć, mieli w przeszłości możliwość startu w zawodach, czy jest zatem szansa by takie osoby znalazły dobrą pracę za zagranicą?

3) I ostatnie pytanie gdzie dokładnie pracujesz? Jaki to ośrodek? I jak wygląda czas wolny? Czy masz np. wolne weekendy....czy jak to ogólnie wygląda, z chęcią dłuższego wypoczynku?
Lotnaa   I'm lovin it! :)
22 lutego 2009 11:30
agnieszka133333 , Anką nie jestem, ale myślę, że oprócz "tylko" wybitnych umiejętności trzeba mieć masę samozaparcia i być bardzo pracowitym. I potrafić oddać się koniom bez reszty.
Anka mam kilka pytań do Ciebie.

1)Jakie warunki trzeba spełnić, by móc dostać się do pracy na takim stanowisku, jak Ty- za granica?
Czy wystarczy mieć wybitne umiejętności jeździeckie, czy trzeba mieć ponadtto jakiś papier i wcześniejszą karierę sportową?


roznie to bywa. U mnie to byla po prostu ciezka praca i samozaparcie, bo nie sadze, bym byla jezdzcem wybitnym. 😉

2) Jak wiadmomo jest wiele osób w PL, z dużą wiedzą i umiejętnościami ale nie wszyscy, z nich mimo szczerych chęć, mieli w przeszłości możliwość startu w zawodach, czy jest zatem szansa by takie osoby znalazły dobrą pracę za zagranicą?

to wszystko zalezy od tego, gdzie szukasz pracy, co chcesz robic i jak sie zapatruje na to twoj przyszly pracodawca.

3) I ostatnie pytanie gdzie dokładnie pracujesz? Jaki to ośrodek? I jak wygląda czas wolny? Czy masz np. wolne weekendy....czy jak to ogólnie wygląda, z chęcią dłuższego wypoczynku?


Ja pracuje w stajni hodowlano-handlowo-treningowo-sprzedazowej. Jestem zatrudniona na etat. Normalnie przypada 25 dni wolnych w roku, ktore mozna sobie rozlozyc, a tu jest to kwestia dogadania sie z szefem i kolegami ze stajni, zeby nie bylo tak, ze nagle np cala stajnia skokowa wyjezdza na wakacje 😉
pracujemy 5,5 dnia w tyg plus dyzury, ktore sa normalne w kazdej szanujacej sie stajni. Dyzury polegaja na karmieniach, utrzymaniu porzadku na podworku i obsludze ewentualnych klientow. Ja nie mam dyzurow.
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
28 lutego 2009 21:14
Bardzo zaciekawił mnie ten wątek. W stosunku do Was wszystkich, jestem jeszcze totalnie zielonym szczypiorem. Jednak widzę siebie po części w Poniuś i podziwiam ją za wszystko.
Poniuś, naprawdę, powinnaś się bardzo cieszyć, że masz tak wspaniałego konia jak Złoty i tak wspaniałego trenera (lub trenerkę, bo chyba o trenerce wspominałaś 😉), który poprawia każdy Twój błąd, nawet kosztem cofnięcia się.
Mam podobną sytuację jak Poniuś - nie widzę świata poza końmi. Wszystko inne jest na drugim planie, szkoła (tak, wiem, powinna być najważniejsza :P), przyjaciele, jakieś wypady na miasto, imprezy, nawet ferie czy wakacje. Mogłabym z tego zrezygnować kosztem dużego konia i treningów, wielu treningów. Jestem osobą, która ma duże ambicje, ale widzi swoje realne szanse w tym wszystkim. Poza tym, uwielbiam się doszkalać, trenować, słuchać (często negatywnych) komentarzy dotyczących swojej jazdy, by móc wyciągać wnioski.
Nie wyobrażam sobie siebie za parę lat za biurkiem, przy papierkach bądź komputerze, odliczającą minuty do końca pracy i co chwilę wyglądającą za okno i myślącą "Ale bym sobie teraz pojechała w teren!".
Jestem w liceum, bardzo dobrze radzę sobie z językiem angielskim, dodatkowo uczę się też j. włoskiego. Zastanawiam się nad filologią angielską bądź włoską, choć boję się, że będą to dla mnie za wysokie progi...
Marzę o pracy przy koniach, choć z tego co piszecie, nie jest to łatwe. By niektórych choć trochę pocieszyć, opiszę po części (bo nie wiem jak wygląda bardzo dokładnie) pracę mojej koleżanki.

Jest ona po studiach biol-chem (nie wiem dokładnie jakich), ma mgr. Mieszka obecnie z rodzicami, ma własne auto. Pracuje w stajni ujeżdżeniowej, 15 dni w miesiącu. Na zmianę jeździ młode konie i opiekuje się końmi szefa (lonżuje, puszcza na padok, czyści, ew. jeździ, itp.), a w inne dni prowadzi jazdy rekreacyjne i treningi indywidualne. Ma bardzo dużą wiedzę, jednak nie startowała w żadnych zawodach.
Powiem Wam, że szef jakiego ma, to chyba człowiek wręcz święty. Oczywiście, żeby nie było tak kolorowo, kierowniczka jest przysłowiowym wrzodem na du***, ale da się to znieść. Jej szef, to naprawdę wielki skarb, ponieważ bardzo zależy mu na kwalifikacjach swoich pracowników. Namówił swoje instruktorki do zdania egzaminu na brązową odznakę, by móc startować w zawodach, chce również, by zrobiły egzamin uzupełniający (by miały chyba instruktora PZJ-u a nie jakiegoś innego) i jest w stanie zawieść im konie na ten egzamin.

Konie jak zawsze, odchodzą i przychodzą nowe. Podejrzewam, że gdybym jeździła je ze świadomością, że nie są moje, że zostaną sprzedane i nigdy ich już nie zobaczę, możliwe, że byłoby mi łatwiej, choć pewnie ulałabym parę łez.

To wszystko jest bardzo pogmatwane. Jestem skoczkiem i marzę o karierze skoczka, ale na razie muszę chyba ostudzić swoje zapały, ponieważ nie mam konia, które te zapały choć po części by spełnił.
No i tak kółko się zamyka...

Sory, że się tak rozpisałam, ale musiałam to wszystko wyrzucić z siebie :P
Ja pracowałam jako jeździec właściwie przez większość swojej jeździeckiej "kariery" Początkowo jeżdżąc konie osób prywatnych,jednocześnie ucząc się i robiąc swoje konie (skoki).
Później w stajni hodowlano sportowej jako "etatowy" zawodnik no i ostatnio  w UK przy koniach wyścigowych.. Bywało różnie.
Koni przewinęło się sporo.  Przez większość czasu bazą były jednak moje prywatne konie. W ostatnich latach kiedy tata wycofał się ze "sponsorowania mnie" i posprzedawał konie, jeździectwo stało się już bardziej pracą niż tylko przyjemnością.. Może dlatego że i sukcesów sportowych nie było już na czym odnosić i robiło się głównie konie młode.. Stopniowo zaczynało brakować determinacji, okazji no i chęci walki o to by dalej jeździć zawodowo..  No i w końcu pod wpływem rodziny i podłamana ostatnimi latami sprzedałam Q i zrezygnowałam z jeździectwa całkowicie.. 🙁

Brak mi koni, wsiadam jedynie sporadycznie pomagając koleżankom z Woli ale uczę się żyć od nowa. Bez jeździectwa.
Mam jednak nadzieję,że kiedyś będę sobie mogła pozwolić na kupno fajnego zwierza i znów zacznę jeździć.. I nie będzie to już praca a czysta przyjemność.. 🙂

Ps. Trzymam kciuki za Was wszystkich 🙂
Querido Witaj w kąciku. Anka nic nie pisała, że nie mogą być "chwilowo emerytowani" 😁
Tak się zastanawiałam, czemu tak naprawdę nie chcę już jeździć prywatnych koni (w normalnej stajni handlowej jeszcze owszem bym mogła). Wyjaśnię to od strony właściciela. Starannie wybieram i kupuję lub hoduję konia. Wiążę z nim nadzieje. I zachodzi sytuacja, że nie mam czasu/możliwości/umiejętności i daję konia w trening. Są dwie możliwości: koń nie robi postępów lub jest psuty. Jasna sprawa. Jeźdźcowi  🤬 Koniec współpracy.
Możliwość ciekawsza: koń robi postępy, a ja to sobie oglądam. I co? Szlag mnie trafia 🍴 Jak to? To moje "ukochanie", moja nadzieja, mój ogon! A ktoś obcy tak fajnie na nim wygląda! Wykorzystuje Go! Za "obcym" koń chodzi jak po sznurku, a Jaaa? 👿 Jeźdźcowi  🤬. Koniec współpracy.
Co Wy na to?
Dlatego najlepiej jak właścicielowi wystarcza jak na tym koniku pojeździ raz na 2/3 tyg w tereniku np. Jest zadowolony bo kon sie slucha i ladnie wyglada. Zna sie wystarczajaco zeby nic nie szkodzic, a jednoczesnie sie zbyt nie wymadrzać. Tylko wielu takich ludzi nie ma,a szkoda 🤣 🤣
Hi hi! Pewno! Tylko właściciela tego typu, który oddaje konia w trening skokowy - to już w ogóle ze świecą szukać  👀.

Jeszcze podobna refleksja. Jak oceniacie? Jaki czas jazdy "cudzego" konia jest "zdrowy" - tak, żeby obie strony umowy rozstały się zadowolone?
W uj. to nie takie istotne - zależy do jakiego poziomu danego konia trzeba doprowadzić. Ale w skokach? Tym razem chodzi mi o to, że jeżdżąc zawodowo, trzeba miarkować przywiązanie do konia - ale też przywiązanie konia do siebie! (o ile ma się go komuś konkretnemu przekazać/ "zwrócić"😉. A w pewnym momencie to przywiązanie konia do jeźdźca staje się bardzo istotne - najlepiej, żeby konisko dla tego co na grzbiecie serducho oddało! Mniej patetycznie: skoczek musi "pomagać" jeźdźcowi. Czynniki typu "emocjonalnego" nie są bez znaczenia. Mnie chyba nigdy nie udało się dobrze tego rozwiązać. Przywiązałam konia do siebie - było jak w poprzednim poście. Zachowywałam większy dystans - potrafiło zemścić się na parkurach. W końcu doszłam do wniosku,że istnieje wspomniany, "zdrowy" czas pracy z koniem. IMHO (skoki): od 3 do 9 miesięcy, max. rok. Wystarczy, żeby "odpracować" lub porządnie podjeździć, a nie ma jeszcze wspomnianej sytuacji większych wymagań na parkurze. Co Wy na to?
A w ujeżdżeniu? Obowiązują jakieś limity czasowe? Np. powiązanie czasu, w którym jeden jeździec pracuje z koniem a czasu "przestawiania" na innego jeźdźca? (ujeżdżeniowca nigdy nie jeździłam tak długo, żeby to mogło mieć znaczenie).
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
03 marca 2009 13:25
jeżeli chodzi o skoki to jedyne pytanie w tym momencie polega na tym w jakim celu jeździmy konia. czy jest to koń "sponsorski" gdzie właściciel bywa tylko na zawodach, a konik ma wyglądać i osiągać wyniki- czynnik przywiązania do właściciela odpada, a do zawodnika jest wprost obowiązkowy. właściciela prywatnego, który wsiada 2-3razyw tygodniu konia ruszyć, a zawodnik trenuje i startuje-końskie serducho dzieli się na pół i "wie" jak do której strony się zachować, i opcja odrabiania konia, która z takich względów jakich pisze halojest najmniej przyjemna. jedyny sposób na to to próba zobligowania właściciela do uczestniczenia w życiu zwierzaka(chociażby w pielęgnacji czy spacerach), albo wzięcie odpowiedzialności za to, że koń przywiąże się do tymczasowego opiekuna.

poza tym nie uważacie, że przywiązania są różne? często się właśnie w światku zawodowym-skokowym widzi, jak koniem opiekuje się luzak, a zawodnik tylko wsiada. zwierza serca na parkurach dają, za "klepnięcie w szyję"dają się pokroić, a luzakom oddają tą "przytulastą"część natury?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2009 13:34
Aventia: Dlatego najlepiej jak właścicielowi wystarcza jak na tym koniku pojeździ raz na 2/3 tyg w tereniku np. Jest zadowolony bo kon sie slucha i ladnie wyglada. Zna sie wystarczajaco zeby nic nie szkodzic, a jednoczesnie sie zbyt nie wymadrzać.

Halo: Tylko właściciela tego typu, który oddaje konia w trening skokowy - to już w ogóle ze świecą szukać 

tak naprawdę to po co właścicielowi "dawać konia w trening skokowy" jeśli  pojeździ raz na 2/3 tyg w tereniku i jest zadowolony bo kon sie slucha i ladnie wyglada

by te cele szkoleniowe konia osiągnąć wcale nie trzeba męczyć konia jakimiś skokami i wyjazdami na zawody. I "dawaniem konia w trening" płacąc za to gruba kasę i ryzykując bardzo wiele. Wiadomo w skokach może się zdarzyć wiele.


Elu Dlatego ze świecą szukać :oczopląs: To jak śnieg na pustyni. Ale się zdarza. Pisałam tu wcześniej o takim przypadku (niestety, w rezultacie, negatywnym).
Konia w trening skokowy oddaje najczęściej rodzic nastolatki, która ma czas jeździć najwyżej 1,2 konie a ma duże ambicje. Jeździec czasem jest tylko berajtrem (właścicielka startuje) lub startuje do pewnego poziomu. Także żeby np. dzieciak przesiadający się z kuców poradził sobie na dużym w L, to koń wcześniej musi chodzić te dwie klasy wyżej. No i są młode do zrobienia (młode taniej kupić i jest szansa na zdrowego). I jeszcze właściciele, którzy sobie nie poradzili (czyli "schrzanili" konia) i liczą na reedukację.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się