Kącik WEGE :-)

Dobra, ok.. co do tego bialka to moge sie i tutaj wypowiedziec 😀 Zreszta tunrida nie chciala za bardzo na PW o bialku gadac  😎

Moze wyjde od zestawienia, ktore zrobila Teodora. Przez moje parszywe chorobsko, ktore mam w garsci, dopoki sie pilnuje stwierdzam jako osoba aktywna jedno- nie bialko, lecz wysokiej jakosci weglowodany zlozone, czyli platki (owsiane, zytnie), kasze (wszelkie mozliwe rodzaje- mam na luzie ponad 10 rodzajow zawsze na stanie) i wlasnie taka sezonowa wersja spozywania owocow plus warzywka i straczkowe (oprocz soi). Ja mam np. zakaz spozywania wiecej niz 26-30g bialka dziennie, bo cierpia na tym moje stawy. Jestem aktywna, trzymam sie zasad i moge fruwac! I to by bylo w kwestii bialka, tylko jak podkreslam jest to cos, co sluzy mi i mojemu cialu, a innej osobie juz niekoniecznie musi. Gdybym miala potrzebe/musiala suplementowac bialko, to wybralabym takie na bazie protein konopnych ( w proszku rzecz jasna).

Natomiast ja nie jestem zwolenniczka mrozonek i mrozenia. Robie to bardzo rzadko. W zamrazarce mam w chwili obecnej frytki ( 😎 haha, mojego meza), mieso dla kota (tak, moj kot je mieso :cool🙂, szpinak oraz fasolke szparagowa. Czyli pustki, panie, pustki! Tak, jak jest to zalecane w med. chinskiej wole konserwowac warzywa i owoce na zime "na cieplo", czyli do sloikow w mysl teorii (nie mojej), iz pozywienie posiada jakas tam energie witalna i jesli sie ja zamrozi, to ta energia ulatuje i jemy siano, a nie produkt, ktory swoimi wibracjami zasili nasze komorki. Proces podgrzewania natomiast (wiem, wiem armara witaminy itd.ale pisze o innym podejsciu :kwiatek🙂 przemienia energie pozywienia na taka, ktora nasz organizm moze wykorzystac. Co kraj to obyczaj.. Ja nie lubie mrozonek oprocz tych, ktore tu wymienilam i tyle. Gdy mysle o mieszance chinskiej na patelnie, to moja watroba krzyczy "nooooooo waaaaaaaaaay!!".

No i wracam do sedna watku, czyli przepisow 😀 Robilam bardzo kreatywnie w tym tygodniu tarte z burakami i czerwona soczewica... Kto chce przepis? 😎
Ja prezentuję stanowisko naukowe, że tak powiem. Jako, że kształciłam się w tym kierunku 5 lat i zawodowo z żywnością jestem związana od pewnego czasu.
Witaminy są w większości nietrwałe - najbardziej witamina C, "niszczy" je światło, wysoka temperatura. Poza zniszczeniem struktury w procesie obróbki kulinarnej mogą przechodzić do roztworu. Dlatego powinno się gotować krótko, w małej objętości wody - najlepiej na parze. To drugie dotyczy też składników mineralnych.
Owoce czy warzywa peklowane, pasteryzowane "słoiki" choć pyszne niestety mają niską wartość odżywczą, a jednocześnie dzięki dodatkom takim jak cukier - dość wysoką wartość energetyczną 😉 Mają też dużo więcej soli (np. groszek konserwowy ma tyle soli, że aby pochłonąć taką samą ilość sodu trzebaby zjeść kilogram świeżego)
Z drugiej strony nie pasteryzując (ja bym przy warzywach zalecała w ogóle sterylizację, albo tyndalizację) narażamy się na ryzyko wyhodowania smiertelnie niebezpiecznego C.botulinum
Mrożonki powstają inaczej, warzywa/owoce są płukane i zamrażane niedługo po zbiorze, czasem blanszowane lub glazurowane (brokuły), więc straty w zamrożonych warzywach są niewielkie. Oczywiście w procesie obróbki (gotowanie, smażenie) tracą część składników odżywczych, ale podobnie jak w przypadku warzyw świeżych poddanych obróbce.

Warzywa poddane obróbce kulinarnej są bardziej strawne, bo a) białko zdenaturowane (pod wpływem temp.) jest łatwiej strawne b) w trakcie obierania np. usuwana jest część błonnika, który jest zasadniczo niestrawny.

Pandurska
Nie wiem ile ważysz, ale normy na białko są dość elastyczne, przyjmuje się, że zdrowa dorosła osoba powinna spożywać ok. 0,8 - 1g białka na każdy kg masy ciała. Mówi się, że białko obciąża nerki (spożywane w nadmiarze), ale tak naprawdę nikt tego w 100% nie udowodnił, więc to tak trochę na dwoje babka wróżyła.

Co to drastycznych filmów/zdjęć. Mnie to absolutnie nie przekonuje, tzn. może przekonuje tych przekonanych, na wiele osób działa jak płachta na byka. Ja nie oglądam nie klikam - wiem jaka jest rzeczywistość, wiem, że człowiek to ..., no ale nie muszę sobie jeszcze dokładać takimi obrazkami. Uważam, że lepiej budować pozytywny wizerunek wege, a nie dorabiać do tego jakąś ideologię. Ludzie w PL są konserwatywni i naprawdę krzywo patrzą na wszelkie "szamaństwo".
No nie mogę słuchać jak jakaś dziennikarka wygaduje głupoty o tym, że człowiek to jest roślinożerca. Nie nie jest. Nie mamy budowy (anatomicznej) zwierzęcia roślinożernego. Oczywiście da się zbilansować dietę wege, ale od pomysłów jedzenia samych bananów trzymałabym się z dala 😉 To, że ktoś na takiej diecie czuje się ok jestem w stanie zaakceptować - to w końcu biologia, ale nie radziłabym się na taki sposób żywienia przestawić całej populacji 😉

armara Dzieki, ze przedstawiasz swoje stanowisko- jak zwykle ciekawie i fajnie, iz aplikujesz swoja wiedze w kontekscie tego watku. Ja z bialkiem absolutnie nie mam "problemu" ze wzgledu na nerki, lecz na stawy wlasnie. Byc moze kiedys bede miala zielone swiatlo na wiecej, narazie nie mam i poniewaz jest znaczaca poprawa,to nie dyskutuje z zaleceniami. Waga moja tajemnica wielka nie jest i waze 58-59 kg przy wzroscie 168 cm. Wedlug Twoich obliczen wiec jem wiec bialka za malo. Pytanie wiec skad taka poprawa stanu zdrowia.. Obecnie dlugofalowe leczenie reumatyzmu przy pomocy diety niskobialkowej jest jednym z popularniejszych sposobow w DE, jakie oferuja lekarze. Te ich zalecenia wlasnie okreslaja dzienna dawke bialka na 0,5g bialka na 1 kg masy ciala- to tak z ciekawostek. Ale ja tu pisze o ekstremum i moim przypadku i jeszcze raz chce to podkreslic!

Ah, z mrozonek lubie maliny jeszcze!

Obejrzalam wlasnie dzisiejszy DDTVN z Kayah. Teodora Kayah tez ma hashimoto i mowila, iz leczy sie dieta (zero glutenu, cukru rafinowanego i kazeiny). Fajnie, ze w mediach ktos raz na jakis czas rzuci temat, iz nie tylko tabletki sa panaceum na dolegliwosci.
Dodałam, że dla zdrowego człowieka. Zalecenia są uśrednione, lekarz/dietetyk może i powinien je modyfikować indywidualnie do stanu pacjenta, że tak powiem 🙂
edyta, wydaje mi sie, ze nie do konca masz racje. Ja np.nie znosze sluchania, czytania i ogladania przemocy, czy to dotyczacej zwierzat czy ludzi. Nie oznacza to, ze nie chce przyjac do wiadomosci pewnych rzeczy, po prostu mam bardzo duza wrazliwosc i swiadomosc tego, w jak okrutnym swiecie zyje. Nie musze o tym co jakis czas czytac, zeby sobie to uswiadamiac.


no tak, ale jeśli coś jest tak okropne, że nie można na to patrzeć, to jak można się do tego przykładać jako konsument?
nie rozumiem takiej wrażliwości. oczy odwrócę, bo "nie mogę na to patrzeć", ale tego co mogę nie zmienię. wiem, że nie piszę tego do Ciebie zen, bo jesteś na innym poziomie, ale bardziej opisuję zjawisko także dosyć częste. takie pozowanie na istotę wrażliwą, która tak naprawdę jest zwykłym hipokrytą.

co do przepisów, to dziś zmodyfikowałam przepis Edytki na kotlety z grochu. Zmieszałam groch z fasolą i dodałam nieco kalafioru. W smaku wyszły super, ale chyba kalafior spowodował, że stały się zbyt mokre. ale było pycha 😍
Ciekawie by było, gdyby pozamieniać tym ludziom, o których pisałam, ich diety. Czy czuliby się lepiej, gorzej, tak samo, inaczej? Gdyby Abel James (paleo) przeszedł na dietę Patrika Baboumiana (wegański strongman) i na odwrót. O tym bananożercy to wiem, że wcześniej był bardziej tradycyjnym fitnessowcem (czy jak to tam nazwać): mówi, że często czuł się źle, pokazywał jakieś zdjęcia z okresu przechodzenia na surową dietę - zdecydowanie widać różnicę na plus. Ale kto wie, co będzie za 10 lat?

Ogólnie: czy są różni ludzie, i stąd różne wybory się sprawdzają? Czy może grunt to trzymać się jednej szkoły i nie mącić (ale wtedy co z tymi, którzy mówią "jeść wszystko" i też dobrze na tym wychodzą)? Czy jednak w dłuższym okresie będzie widać różnice w stanie zdrowia?

Pandurska, Ty chyba tak miałaś, że po długim życiu jako "chłodne wege" (dużo zielonego, surowego), przeszłaś dla zdrowia na bardziej ogrzewającą dietę? Czyli długofalowo to, co na bieżąco wydawało się zdrowe, okazało się nie być dla Ciebie optymalne. (A przecież i wtedy byłaś ładna, zgrabna, sprawna, z energią itd.). Czy coś zmyślam?

Mam koleżankę w pracy, często jemy razem obiad. Koleżanka mówi zawsze, że ona "musi" jeść mięso, że jak danego dnia nie zje, to czuje brak, nie jest spożywczo zaspokojona. I pytanie:
- czy ona rzeczywiście ma organizm, który potrzebuje tego mięsa codziennie?
- czy mięso jest rodzajem nałogu, i jak się je rzuci, to ten przymus też znika?
- czy nie wystarczy nie zjeść mięsa - trzeba by dostarczyć organizmowi tego, czego się domaga, ale z innych źródeł? I czego się ten organizm właściwie domaga? Białka? Tłuszczu?

Ja miałam dwa podejścia do niejedzenia mięsa. Jedno z 10 lat temu, ostatecznie zakończone fiaskiem. To było kilka miesięcy, niecały rok. Anemii nie dostałam (wręcz przeciwnie, żelazo miałam ładne), ale ogólnie nie czułam się za dobrze: za zimno, za słabo, ogólnie blado. To było przejście motywowane "na zewnątrz" - ze współczucia dla zwierząt.

Drugie podejście, rozpoczęte ponad dwa lata temu. Odstawiłam wtedy ptaki i ssaki, stopniowo też nabiał i jajka. Ryby nadal zdarza mi się zjeść (ale coraz rzadziej). Motywacja tym razem "do wewnątrz" - zdrowotna. I nie ma porównania z poprzednią próbą! Ale dużo bardziej się przyłożyłam do tematu, jem lepiej (przynajmniej dla mnie), pełniej. Nie narzekam.

Na razie wychodzi na to, że egoistyczne podejście okazało się lepsze dla świata 😉
Wiesz co ocenianie diety na podstawie tego co ktoś kiedyś zadeklarował w internecie, bez szczegółowych danych IMO wydaje się nierealne. Dieta fitnessowa dla mnie nie jest jednoznacznym określeniem. Ale ja jestem odrobinę spaczona 😉  😁
O, zdecydowanie na deklaracje z sieci trzeba patrzeć z dystansem 🙂

Można przyjąć, że prawdą jest (ale może też nie być) ogólna tendencja. Właśnie o to mi chodzi, że te tendencje są baaardzo różne. A ludzie - na oko, przez sito sceptycyzmu - wyglądają OK.

Ja nawet nie pamiętam, co ten małpi lud Adam Frewer 😉 mówił o swojej poprzedniej diecie. No ale była inna, na pewno mięsna i mleczna. Co więcej - nie mam pojęcia. Słuchałam piąte przez dziesiąte, bo nie planuję przechodzić na surową dietę, to nie moja bajka.
Wiesz ja po prostu chciałam zwrócić uwagę, że ludzie różne rzeczy mówią, piszą. Medialnie jest pisać, że żyje się bananami ewentualnie (dla kontrastu) pobiło się rekord w ilości zjedzonych w minutę burgerów  😁. Na pewno ktoś o tym napisze.
Mnie martwi jak bezkrytycznie ludzie podchodzą do diet, była moda na Dukana to wszyscy na Dukanie (nic to, że specjaliści łapali się za głowę). A każdy jest inny i nawet klasycznej diety nie można na wszystkich przełożyć. O to mi chodzi. Jak ktoś nie lubi/nie chce jeść mięsa - wolny wybór.

Kurczę lubię ten wątek  :kwiatek:
.
O tak! Ja Ciebie kojarzę głównie z przepisami i ze zdjęciami cudnych ciast i tortów  😜 ehh..
.
Teodora Wlasnie o to chodzi, ze nie bylam bardziej surowa wczesniej...ale bylam wegetarianka, a nie wegan.  Teraz i tak mi sie przestawilo po tym roku i jadam surowizne, bo mi sie ogranizm "rozgrzal" (przynajmniej tak mowi pani doktorka chinska). Ja nie wiem, co bedzie jutro i czy jak wstane z lozka, to akurat samolot nie spadnie na moj dom, to co dopiero mowic o moich planach dietowych do konca zycia..? Lubie byc kompatybilna z moimi potrzebami (nie zachciankami) tu i teraz.

edyta Ja takze rozumiem zen i jej podejscie. Musimy wprowadzic w tym miejscu pojecie higieny psychicznej. Sa rozne typy osobowosci-od ultra wrazliwcow, po osoby o grubszej skorze lub- lepiej mowiac- osoby lepiej radzace sobie z ciezkimi obrazami. Z reka na sercu przyznaje sie, iz jestem ultra wrazliwcem i jesli padnie na moj zly dzien, to daje sie wkrecic w emocje przekazywane np. w takim filmie. Spalam siebie, inwestuje swoja energie zyciowa w cos, na co ja osobiscie tu i teraz nie potrzebuje owej energii wydatkowac. I logicznie rzecz biorac szkoda by bylo np.mojego czasu spedzonego powiedzmy na medytacji, czy jakiejkolwiek innej formie radzenia sobie z podobnym problemem na to, abym w efekcie koncowym byla ciut mniej wkurzona na swiat i na to, co zobaczylam na filmie. Uwazam, ze w moim przypadku jest to kontrproduktywne, choc innych moze pozytywnie mobilizowac- i dobrze! Jak juz pisalam, wole wzbudzac w sobie pozytywne (nie w sensie teczowe chyba opisywane tez przez ciebie) uczucia i sprzedawac je dalej. Nie jest to odwracanie oczu, lecz dazenie do tego samego celu inna droga. :kwiatek:
Przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem osoby, które nie chcą pewnych rzeczy oglądać, a i tak wchodzą na linka okraszonego komentarzem "drastyczne" i potem mają mi za złe to, że w ogóle go wstawiłam. Czy ja naprawdę stoję komuś z karabinem przy głowie i każę w to klikać?  😉

Z reka na sercu przyznaje sie, iz jestem ultra wrazliwcem i jesli padnie na moj zly dzien, to daje sie wkrecic w emocje przekazywane np. w takim filmie. Spalam siebie, inwestuje swoja energie zyciowa w cos, na co ja osobiscie tu i teraz nie potrzebuje owej energii wydatkowac. I logicznie rzecz biorac szkoda by bylo np.mojego czasu spedzonego powiedzmy na medytacji, czy jakiejkolwiek innej formie radzenia sobie z podobnym problemem na to, abym w efekcie koncowym byla ciut mniej wkurzona na swiat i na to, co zobaczylam na filmie. Uwazam, ze w moim przypadku jest to kontrproduktywne, choc innych moze pozytywnie mobilizowac- i dobrze! Jak juz pisalam, wole wzbudzac w sobie pozytywne (nie w sensie teczowe chyba opisywane tez przez ciebie) uczucia i sprzedawac je dalej. Nie jest to odwracanie oczu, lecz dazenie do tego samego celu inna droga. :kwiatek:

Rany, opisałaś dokładnie to, co czuję, gdy już "przypadkiem" włączę jakiś przykry film i nie jestem w stanie wyłączyć, ew. oglądam do momentu, w którym zaczynam się trząść i wyć. I dlatego nie chcę oglądać Earthlings. Bo boję się, że zaczęłabym nienawidzić ludzi i siebie, rodzinę i znajomych... Takie podejście jest wyniszczające, wiem. Walczę z nim już od dłuższego czasu.
Wstawiam dal rozluźnienia atmosfery🙂
http://www.vegfriend.com/profiles/blogs/vegetarian-athlete-my-whole-life

Chodzi mi o zdjęcie tego pana🙂 To przykład chyba dobrze skomponowanej diety. On jest veganinem od urodzenia.

Co do "ja bym nie mogła bez mięsa", ja takich ludzi rozumiem. Jeszcze do niedawna byłam taką osobą. Ilości mięsa jakie spożywałam z persrpsktywy mojej dzisiejszej wiedzy były zabójcze. Ja się nie mogłam opanować. śniadanie musiło zawierać mięso, obiad tylko z mięsem, ryb prawie zero, kolacja no oczywiście, że chociaż wędlinka i kabanosik. Przerobiłam też w swoim życiu dietę South Beach bo b. mi pasowała🙂 won z węglowodanami na obiad sam stek, sam kotlet, samo mięcho. jadłam mięcho pod każdą postacią, najchętniej surowiznę, tatary, szynki wędzone itd.
Do dziś mam tak, że jak mój mąż obok mnie kroi sobie mięso to muszę się hamować żeby mu nie gwizdnąć kawałka i do geby nie wepchać - takie surowe. 
Nie wiem czy to nałóg, przyzwyczajenie.... czy potrzeby organizmu. Chyba nie do końca potrzeby bo na bezmięsnej diecie czuję się lepiej i mam lepsze wyniki i lepiej wyglądam (teraz to trochę przez ciążę jest zafałszowane).

Co do oglądania drastycznych obrazów -ok. przyzna się do ignorancji. Jako urodzony mieszczuch np. nie wiedziłałam skąd się bierze mleko. Ok, wiem, że nie z kartonika tylko od krowy 😀iabeł:  ale zawsze mi się wydawało, że to taka sielanka - krówki sobie całymi dniami spacerują po trawce a potem sie je doi, żeby im lepiej było....
Aż ostatno na FBna profilu z artysycznymi fotami, który mam w "lubię to" pojawiło się coś takiego (uwaga drastyczne, wrażliwi nie oglądać)
http://www.culturainquieta.com/en/instalaciones/item/2992-milking-cow.html
i dało mi do myślenia.
Ot zaprogamowana ignorancja, wiara w sielankowe obrazki z dzieciństwa sprzedane przez rodziców.

Na temat tego, że zimą ciężko o zdrowe warzywa.... oj cieżko, podobnie jak latem. Strasznie silną mamy wiarę w to "polskie zdrowe jadło". Mój do graniczy z polami należącymi do znanej polskiej firmy produkującej oleje (lniany, rycdowy, sraki, siaki)... Boże widzisz a nie grzmisz - tak sobie pomyślałam obserwując ile razy to pole lnianki było oblane pestycydem.

.

Meise, mnie zawsze razi i razić będzie pewien infantylizm tych filmów. Ktoś spada z tęczy i to boli, ale po co od razu histeryczne napisy pod ujęciami uboju? A w momencie kiedy wrzucasz takie materiały z komentarzem ogólnie wyrażającym poparcie dla danej akcji, to pozostaje pewne wrażenie na temat twojej osoby.

Ja się boję właśnie takich histerycznych reakcji. Sama na wsi się wychowałam i poza oczywistym przypadkami zwyrodnialców (gdzie ich nie ma się pytam 🙁 ?) większość z takich komentarzy jest zwyczajnie obraźliwa, a komentujący pojęcie często gęsto pojęcie mają marne. I mnie to drażni. Po prostu.
Wiesz Vanilka, infantylne podpisy też mnie niekoniecznie ruszają. Ale jak oglądam reportaż zrobiony przez jedną z największych niemieckich stacji  telewizyjnych - chłodny i rzetelny, i skierowany do ogółu społeczeństwa - to nie mam powodu wierzyć, że jest on "propagandowy". Jakbym wszędzie doszukiwała się teorii spiskowych, to bym już chyba w nic nie wierzyła i poszła się powiesić za stodołą. Bo komu wierzyć?

Każdy może podejść krytycznie do poszczególnych materiałów. Jak ktoś mnie kojarzy z jakimś tam linkiem, to trudno  🙂 Najwyżej przestanę je wstawiać. Ja i tak wierzę, że jak ktoś jest tematem zainteresowany, to w końcu sam wpisze w google odpowiednie hasło i znajdzie to, co go interesuje.

Ograniczę się do przepisów  😉
Teodora Wlasnie o to chodzi, ze nie bylam bardziej surowa wczesniej...ale bylam wegetarianka, a nie wegan.  Teraz i tak mi sie przestawilo po tym roku i jadam surowizne, bo mi sie ogranizm "rozgrzal" (przynajmniej tak mowi pani doktorka chinska). Ja nie wiem, co bedzie jutro i czy jak wstane z lozka, to akurat samolot nie spadnie na moj dom, to co dopiero mowic o moich planach dietowych do konca zycia..? Lubie byc kompatybilna z moimi potrzebami (nie zachciankami) tu i teraz.
A, to ja jakoś źle skojarzyłam to wychłodzenie z większą dawką surowych owoców i warzyw. A to głównie o produkty mleczne chodziło? Czy jeszcze jakoś inaczej?

Miałam taką zimę, że nie jadłam surowizn. Olałam temat witamin. Czułam się bardzo dobrze. Pamiętam mniejsze odczuwanie zimna, lepsze samopoczucie. Chciałabym pójść w tę stronę i tej zimy... Zobaczymy, jak to będzie. Tzn. czy będzie. Albo w jakim stopniu. Bo to jednak wymaga zmiany nawyków - np. zamiast sięgnąć po gruszkę, warto by ją na chwilę do pieca włożyć. Albo garnka...
Ja się boję właśnie takich histerycznych reakcji. Sama na wsi się wychowałam i poza oczywistym przypadkami zwyrodnialców (gdzie ich nie ma się pytam 🙁 ?) większość z takich komentarzy jest zwyczajnie obraźliwa, a komentujący pojęcie często gęsto pojęcie mają marne. I mnie to drażni. Po prostu.
tylko co konkretnie jest obrazliwe i o czym pojecie marne?
Aktualnie ucze sie o tym, jakie i jak wykonuje sie pewne zabiegi zootechniczne i weterynaryjne na fermach. O tym np, ze prosiaczki kastruje sie na zywca do 7go dnia zycia. Ktos sobie wymyslil, ze hm, mniej je wtedy boli? (po tygodniu konieczne jest juz znieczulenie 🙂 ) I teraz jako czlowiek nie ze wsi, nie majacy tego na co dzien i nie obracajacy sie w tych "realiach" uwazam, ze jest to brutalne. Po prostu i po ludzku uwazam ze wyrywanie jader boli te prosiaki jak cholera. Zapewne dla ludzi "fermiarskich" to nic takiego i ze zadna krzywda sie przeciez nie dzieje.

Wszelkie zabiegi "pielegnacyjne" stosowane sa w wersji minimum, byle za duzo nie inwestowac, ale korzysci miec jak najwiecej (jedno czochradlo na 20-30 krow, kiedy one je uwielbiaja i wyraznie poprawia im to samopoczucie). Oczywiste jest, ze trzeba sie na tym znac zeby zwierzeta byly zdrowe i mialy minimum warunkow do przezycia, ale ilosc wymyslonych przez czlowieka dla wlasnej wygody i zysku metod "obrobki" zwierzat jest oszalamiajaca.

I teraz pytanie - gdzie powinna byc granica - dlaczego obojetnosc jest w porzadku, a histeryzowanie juz jest tak bardzo razace? To jest pytanie czysto teoretyczne i prosze mnie z nim nie utozsamiac :P

Mnie drazni wystawianie ludziom ocen, kiedy w ogole sie ich nie zna, i to przez pryzmat jakiegos linka.. Tak Vanilko pieklisz sie o "uzwierzecanie ludzi", a sama jestes bardzo ostra w wyrazaniu opinii na czyjs temat.
A nie chce za bardzo z Toba dyskutowac, bo sposob w jaki piszesz jest agresywny, szufladkujesz i negatywnie oceniasz inny niz Twoj sposob myslenia. No i czasem jeszcze nie za bardzo podazam za tym co piszesz.. tak jakbys gubila sie w swoich skrotach myslowych  😀
nerechta
Wiesz nie tak dawno widziałam zdjęcie konia z niedźwiedzimi pęcinami opisane jako - podwójne złamanie  👍 O coś takiego mi chodzi...
spoko, tylko wlasnie trzeba przy takich rozmowach wskazywac konkrety, bo bez konkretow dyskusja toczy sie dziwnymi torami i ludzie mimo ze rozumuja podobnie to wydaje im sie ze nie... 🙂
.
Jeśli powiem, że nie zgadzam się z twoją opiniąjeśli powiem, że pleciesz bzdury

Dla mnie to są dwie różne wypowiedzi.
Pierwsza neutralna - odnosząca się do meritum.
Druga - niepotrzebnie nacechowana.
Pierwsza otwiera dyskusję, druga - zamyka.

(Odnoszę się tylko do powyższej wypowiedzi, nie do żadnej konkretnej dyskusji.)
.

Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
04 listopada 2013 17:11
Jak wy się szybko produkujecie. Nie nadążam czytać  :kwiatek:

W dużym uproszczeniu można podsumować tę dyskusję tak: są różne wymiary weganizmu, wegetarianizmu i jedzenie mięsa. Nie ważne którą ścieżkę się wybierze, ważne żeby jest zdrowo i ŚWIADOMIE. Przynajmniej ja to tak czuję.

Eee tam, a ja lubie linki Meise. W niektóre wchodze, w niektóre nie.

To tak jak ja. Meise, wrzucaj linki!

A propos filmów - ostatnio obejrzałam dwa (propagandowe) filmy PETA - jeden o krabach, homarach, drugi o przemysłowym pozyskiwaniu owczej wełny. Oba drastyczne, ale dużo mi uświadomiły. Cóż, ja czasami potrzebuję żeby ktoś w mało przyjemny sposób uzmysłowił mi niektóre rzeczy.

Edytka Wow, ale menu... wrrr. chetnie bym sie wbila na party 😀  😜 Nadzienie faktycznie mogloby wyjsc ciutke mdle. Wiesz co.. robie taka tajska zupe z cukini i dyni i tam sa w przepisie pomidory i wlasnie one przelamuja odrobine ten mdly smak i jest taaaakie dobre. Moze w ta strone? A jak nie, to musisz miec mocny akcent smakowy..

Co do masla. Wybierz jakis gesty w konsystencji olej. Ja mam taki fajny lniano- rzepakowy i on wlasnie taki jest, ale w sklepie go nie dostaniesz. Moze wlasnie sam rzepakowy? Zdecydowanie nie oliwa z oliwek..

A co to za zielone curry tofu????


Pandurska, wiesz, jak kiedyś będziesz potrzebowała zanocować w Warszawie, to moje mieszkanie stoi otworem (w zamian za lekcje jogi i jakieś fajne wege-przepisy) 😉

Pomysł z pomidorami i gęstym olejem bardzo mi się podoba! Będę w weekend kombinować.

Curry jak curry - mleko kokosowe, zielona pasta curry, bok choy, tofu, kiełki mung, marchewka, papryka, bazylia i kolendra. Chciałam jeszcze dodać śnieżny albo cukrowy groszek, ale obie odmiany były w sklepie po 15-20 złotych za małą tackę.  🙄

No i wracam do sedna watku, czyli przepisow 😀 Robilam bardzo kreatywnie w tym tygodniu tarte z burakami i czerwona soczewica... Kto chce przepis? 😎


ja chcę!  😜

edytka, jak impreza się udała?

Bardzo, dziękuję, że pytasz.  :kwiatek:
Ja to odbieram tak jak Teo - i nie uwazam zeby pisala zachowawczo, raczej calkiem normalnie. Nie wiem czy to kwestia jakiegos Twojego wewnetrznego buntu i niecheci do "cackania sie" ze soba lub ludzmi, ale zeby cos przekazac czy cos komus powiedziec nie trzeba byc "chamem", i po prostu warto traktowac ludzi po ludzku. Wiadomym jest ze nie zawsze sie z kims zgadzamy, ale jest naprawde ogromna roznica miedzy tymi dwoma sformulowaniami. Ludzie sa raczej prosci w obsludze - beda traktowac Cie tak jak Ty ich traktujesz...
To ja już nie wiem, czy wrzucać, czy nie... czuję się rozdarta  😀
A na serio, to jak mnie jakiś link wyjątkowo "podnieci", to go wrzucę i okraszę komentarzem, że broń boże nie ma przymusu, by w niego klikać i nikogo z nieklikających nie spotkają żadne sankcje z tego tytułu  😉 (ej, aż 4-ry zaprzeczenia w tej drugiej części zdania, nie wiem, czy to ma sens, a mam z tym problem, odkąd znam ang. i niemiecki - oni mają normalne pojedyncze zaprzeczenie..  🤔wirek🙂.

Btw chcą nas odwiedzić znajomi weganie z Niemiec 😀 Dziś nasz kochany Marvin napisał, czy się nie wybieramy do HGW, bo jak nie, to oni wpadają do nas, do Chuchow - tak se fonetycznie zapamiętał  😁

masz ochote to wklejaj, chyba Ty mi kiedys powiedzialas ze w koncu to nasz watek 😀

zrobilam dzisiaj ZARABISTE ciasto bananowe... no bajka! z siemieniem lnianym, daktylami i syropem z agawy zamiast cukru i orzechami wloskimi, o jezu jakie dobre! 😀 i caly dom pachnie... 🙂
Tak, ja mówiłam  😀 Ok, to będę wstawiać, ale nie za często  🏇

Ciasto bananowe brzmi rewelacyjnie! Ale daktyle.. brrr. Jak ja nie cierpię rodzynek, daktyli i innych bakalii, wiem, dziwne to  👀 Ale to ciasto, to chyba bez pieczenia?

btw, ja jutro zamierzam zrobić ten deser:


Przepis autorstwa weg-Anki z Rzeszowa, z którą zamierzam się niebawem poznać - robimy spotkanie integracyjne rzeszowskich wegusów  🙂
http://weg-anka.blogspot.com/2013/10/szybki-deser-z-mango.html
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się