Kącik WEGE :-)
Teo, mi się wydaje, że kasza czy warzywa (zależy jakie) są raczej dość lekkostrawne, a np. już takie orzechy czy banan mniej (ale pewnie się mylę 😀). Tzn. orzechy na pewno są ciężkostrawne. Mnie zatkało na dość długo, ale przed chwilą znów poczułam głód, no ale to po ponad 3-ch godzinach 😀
Ja mleko ryżowe uwielbiam - mam marki RiceDream i jest fantastyczne, takie słodkawe 😍
Dziś chyba zrobię jakąś paste (tj. makkaroni) na obiad. Bo dawno nie było. A gotuję tylko dla siebie i mamy, więc... Największy żarłok je dziś u siebie. A szkoda, bo uwielbiam dla niego gotować 😉
BTW moja mama jest już jedną nogą wegetarianką. Prawie codziennie gadamy na tematy około wege. Wczoraj gadałyśmy np. o foie gras. Okazało się, że widziała jak się ten "rarytas" produkuje w tv. I była/jest przerażona, że ludzi stać na takie potworności dla... No właśnie, ja już sama nie wiem dlaczego.
ponoc z nerkowcow sie robi, a tutaj masz z migdalow
http://www.jadlonomia.com/2013/02/weganski-parmezan-z-migdaow.html
ogromne dzięki! brzmi całkiem sensownie i wygląda apetycznie, koniecznie muszę zaopatrzyć się w płatki drożdżowe.
Meise, ale właśnie w kaszy też pestki / orzechy są :-o
Próbowałam robić sobie ciepłe śniadania, ale póki co nie wychodziło - przez tę ich krótkotrwałość właśnie. Dlatego teraz tylko piję kubek ciepłej wody po obudzeniu, potem to chłodne śniadanie i jeszcze jakieś ciepłe picie typu kawa.
Może chłód naokoło przestawi jeszcze coś w moim organizmie i ciepłe rano będzie mi się bardziej sprawdzać. Albo jeszcze inną śniadaniową opcje wymyślę. Może blendować banana z ciepłym mlekiem?
ja chce kucharza ktory bedzie mi przyrzadzal cieple sniadanka do lozka i pyszne obiady i kolacje.... 🙇 🤣
nerechta nic tylko musisz ponownie wyjsc a maz za wege kucharza i gotowe 😀
U mnie dzisiaj byly placki ziemniaczane z sosem grzybowym (all vegan oczywiscie), o ktorych marzylam od miesiaca doslownie. Jak sie robi chlodno, to mam zachcianki na takie ciezsze rzeczy. Takie placki, to doslownie max maxow dla mnie jesli chodzi o mozliwosc strawienia.Podziwiam tak w ogole ludzkie przewody pokarmowe za zdolnosc adaptacji do jedzenia roznych szkodliwych rzeczy.
A wiecie co? Juz za 9 dni bede kosztowac wszystkich owocowych cudownosci w Tajlandii i taaaaak sie ciesze!!OMG..najchetniej zostalabym frutarianka 😜
Pandurska, placki ziemniaczane + grzyby to niemal samobójstwo dla organizmu 😉 Ale uwielbiam i natchniona przez Ciebie też się dzisiaj poświęcę 😉
Troche dookola tematu, ale jednak- jestem dzisiaj w piatej klasie, gdzie na 21 osob 19 nie je miesa z...wlasnego wyboru 🤔 w szoku dzisiaj bylam. Nie jedza, bo kochaja zwierzeta i uwazaja, ze to obrzydliwe, ze sie je zabija dla miesa. Mozna sie na pewno przyczepic, ze z jednej strony mieso be, ale skorzane buty na nogach niektorzy maja. Tylko w sumie czy o to chodzi..? Mnie szczerze ucieszylo, ze dzieciaki swiadomie dokonuja takich wartosciowan i sa tak empatyczne 🙂
ekhem, robiłam kiedyś taki paraser:
zielone oliwki razem z zalewą + płatki drożdżowe + gotowany kalafior + namoczone nerkowce (wszystko potraktowane blenderem). Miało toto przypominać sos na pizzę. Było raczej sosowate. Co do smaku zdania były podzielone, jednym smakowało, innym nie. Ale miało w sobie coś z sera śmierdziucha. Jak już kupisz płatki, możesz i to przetestować 🙂
Proporcji nie podam, bo to z cyklu "przepisy zasłyszane" 😉
zen, wow! Jestem pod wrazeniem! Co do dalszych rozwazan to mysle ze jest to kwestia dojrzenia do czegos, przeciez to sa dopiero dzieciaki! Mysle ze samo nie jedzenie miesa to juz bardzo bardzo duzo, skorzanych butow/rzeczy przeciez nie kupuje sie codziennie i na potege.. Mnie troche ten temat "drazni", bo to typowe "argumenty" miesozercow 😀 Tak czy owak, brawo dla dzieciakow! 🙂
zen ja zupę robiłam ponownie - nic nie miksuję bo jest z książki,która ogłasza się jako ta z przepisami bez zbędnych elektronicznych maszyn 😉. Zatem pomimo napisu "krem" nic z nią nie robię,podaje zgodnie z przepisem i jest pyszna 😉
W dodatku raczej nie kupują ich sami.
U mnie dopiero w liceum była grupka wegetarian (jak na tamte czasy to chyba i tak spora - siedem osób z trzydziestki mniej więcej).
PS Szukałam informacji, jak piec w misie glinianej i trafiłam na fajną [url=[[a]]http://books.google.pl/books?id=G6o9n8Kc354C&pg=PA33&lpg=PA33&dq=%22georgian%22[[a]]+clay+pot+cooking&source=bl&ots=R2R6FcSqb4&sig=Pgt0yGdeVyuJa7-ZKt_5-k-5S3Q&hl=pl&sa=X&ei=CJ9qUqGgLMOXtQbWpoBg&ved=0CGoQ6AEwBg#v=onepage&q=%22georgian%22%20clay%20pot%20cooking&f=false]książkę[/url]. Niezła podróż: Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, Iran, Afganistan, Pakistan, Bangladesz, Indie, Sri Lanka! I sporo wege przepisów 🙂
zen- ja bym nie była tego taka pewna. 🙂 5 klasa to młoda klasa. Jeśli część podniosła ręce że nie je i padło zdanie, że "biedne zwierzątka" połowa dzieci mogła podnieść ręce, żeby nie wyjść na "tych złych" co jedzą.
Druga sprawa, to jednak uściśliłabym, czy jak mam zrobi "kotlety, gulasz" to nie jedzą na pewno. Co jedzą na grillu? Czy nie biorą skrzydełek w Mac Donaldzie, albo pizzy z salami.
Bo wiesz...."mięsa" to nie jedzą, ale już pizza z salami to przecież nie mięso. Takie może być myślenie dzieci w 5-tej klasie. 😉
oo, jaka ksiazka! 🙂😉 Bardzo mnie interesuje kuchnia gruzinska, mam na zakladce 2 dania i sie tak zanosze juz od nie wiem kiedy zeby zrobic!
Robiłam z tej książki zmodyfikowane danie grzybowo/pomidorowo/oliwkowe (nie miałam boczniaków, to użyłam oliwek). A to wszystko przez to, że postanowiłam wreszcie użyć mojego gruzińskiego glinianego półmiska 🙂
Na pewno można upiec w czym innym, tylko wtedy wstawiłabym naczynie z wodą do pieca, żeby jedzenie nie wyschło za bardzo.
Z innych gruzińskich replikowałam ostatnio roladki z bakłażana z sosem orzechowym. Zauroczyły mnie w restauracji, potem znalazłam przepis u niezastąpionej Smakoterapii.
Ja w 5 klasie właśnie przestałam jeść mięso i byłam niestety jedyna... Dziś mam,włącznie ze mną,3 osoby w klasie,natomiast na naszym roku w szkole może 5?6? (dodam,że jestem w trzeciej liceum). I niestety nie spotkałam jeszcze żadnego osobnika płci męskiej który nie jadłby mięsa... Testuję więc nowe rzeczy na moim chłopaku, który niekoniecznie dobrze to znosi bo jest stuprocentowym mięsożercą 🤣
tunrida, wlasnie nie, ja bylam zdziwiona, bo bylam z nimi wyjatkowo dzisiaj na lunchu i oddawalam ich karty z posilkami do babeczki ze stolowki, a moim zadaniem bylo sprawdzenie, czy sie zamowienie zgadza z tym, co 'moja' klasa ma przygotowane. I moje zdziwienie bylo ogromne, ze mam 19 osob z typowo wege daniami, do tego specjalnie przy nazwisku zaznaczone. Wiec zapytalam ich pozniej dlaczego nie jedza miesa. To jest szkola mieszana kulturowo, wiec myslalam, ze to pewnie rodzice nie jedza i w takim duchu wychowuja dzieci. Odpowiedzi bardzo mnie zaskoczyly.
Teodora, rzuć przepis na te roladki 🙂 Ja w piątek kupiłam mieszankę ziół właśnie do kuchni gruzińskiej (chmeli suneli). Teraz się zastanawiam co upichcić 🙂
zen- no to faktycznie! 😲 Ja bym była w szoku. Wszyscy znajomi mojego małego jedzą "normalnie". Czyli- mięso, chipsy, fast foody i chemię wymieszane z warzywami o owocami- na tyle na ile udaje mi się to obserwować. Nie ma ani wegetarian, ani dzieci które odmówią chipsom, czekoladzie czy sztucznemu napojowi.
Ta szkola jest specyficzna, kazdego dnia jak tam jestem, to sie nie moge nadziwic temu, co tam obserwuje. Wracam do rownowagi jak odbieram mlodego ze szkoly 😁
Niestety rodzice ucza, czy raczej pozwalaja dzieciakom grymasic i daja im syf zeby tylko marudzenia nie bylo, i byle cos zjadly...
Zenka a co to dokladnie za szkola?
Sa tam tez dzieciaki jedzace na drugie sniadanie chipsy czy kanapki z bulki do hotdogow 😵 ale ogolnie jest ok, na stolowce same zdrowosci, a co niektorzy przynosza z domu potrafi zaskoczyc.
zen Super szkola! Wlasnie chcialam dodac zanim odpowiedzialas, ze dzieciaki wyrosly pewnie w niestandardowych domach, stad takie przekonania w mlodym wieku. Mowie wam, rosnie nam obok malych obibokow pokolenie cudownych ludzi! Abstrahujac od tego, czy sa wege, czy nie. Fajnie!
Ja znam tylko pojedyncze przypadki mlodych wegetarian, ktorzy mieli od poczatku mocne stanowisko w sprawie. Moja kuzynka (teraz 18-to letnia) jak miala kilka lat i byla bardziej kumata zainteresowala sie konmi. Dodala 1 do 1, ze to, co biega po pastwisku moze byc teroretycznie jej jedzeniem i nie bylo mowy absolutnie o tym, zeby jadla mieso. Koniec kropka.
Milenchen Moj maz jest wege, odkad jestesmy razem, czyli ponad 10 lat. Partner mojej mamy takze i w ogole znam calkiem sporo meskich wege przedstawicieli 😉
nerechta Popieram w 100% i dodam fakt, ze nie kazda mama, czy tym bardziej tato potrafia smacznie gotowac i w ten sposob zachecic dzieciaka do jedzenia innych rzeczy, niz standardowe.
Teodora, cudo! I nie wymaga pieczenia 😀
Teodora wo
www, jaki przepis!!! Super nawet na impreze!
abreoj, masz racje z tymi plackami 🤔 Pocieszam sie tym, ze prawie nie uzywam tluszczu do smazenia i jeszce osuszam papierem po pieczeniu. Robie tez czasem w piekarniku na blasze czasem, ale nie tym razem. Raz sie zyje.
Ach, ja musiałam strasznie grzeszyć w poprzednim wcieleniu bo vegan nie znam osobiście w ogóle. Poznałam w życiu kilku vegetarian. Za to jestem otoczona "kulturą ubitej świni"( *tłumaczenie na dole posta), a wiedza osób, które mnie otaczają na temat zdrowego żywienia to pierniczenie o diecie zgodnej z grupą krwi, niełączeniu albo o najzdrowszym polskim jedzeniu czyli ziemniaczki, mięsko i ogórek kiszony ... i tak przez 7 dni w tygodniu.
W sumie to pierniczenie otoczenia zaczyna mnie nakręcać na jeszcze szersze poszukiwania żywieniowe. Im więcej słysze na temat swojego "dziwactwa" tym bardziej chce mi się eksperymntować.
Ten wątek to dla mnie jak kroplówka. Mogę tu pogadać z ludźmi o podobnych poglądach... inaczej nie wiedziałabym w ogóle o istnieniu innych poglądów, heheh.
Moja izolacja od lokalnej społeczności i tutejszej rodziny się pogłębia. Po ostatniej imprezie rodzinnej (imieniny teściowej) już mam totalnie wyłożone. ile można k. mać słuchać, że moje dziecko to biedne będzie bo inne niż reszta i, że w przedszkolu (opowiesc kuzynki męża), to jest jedna TAKA (czytaj głupia) matka, która swoje jedzenie przynosi... no bo przecież co jest złego w obiadku typu makaronik (najtańszy) z parówką (najtańszą) polane "sosem" pomidorowym (koncentrat najtańszy plus woda... czasem się zastanawiam czy nie z kibla). Bo czego ja wymagam, przedszkola nie mają pieniędzy!!! Na pytanie gdzie surówka, albo jakikolwiek warzywa - zmiana tematu.
A w temacie przedszkoli już nawet nie chodzi o jedzenie/niejedzenie mięsa ale to to, że w takim przedszkolu to jedzenie mięsa = niejedzenie niczego innego co choć trochę jest zdrowe dla dzieci. śniadania to chleb biały (najtańszy) z dzemem (z cukru), obiadki jak wyżej, podwieczorki budynie czy inne z paczki. Zero błonnika, zero warzyw w zasadzie, zero jakiegokolwiek zbilanowania tej diety dla malucha. Tragedia.
ja rozumiem moje pokolenia za komuny ale dziś! Wszyscy pierniczą o tym jak to dzieciaki w domu to TV i komputer a w szkole chipsy ale że dzieciaki od przedszkola są karmione syfem (którego same sobie nie kładą na talerz) to już temat tabu. Edukacja żywieniowa się zaczyna wcześniej niż w podstawówce.
Dziś do mojej mamy w trakcie naszej rozmowy telefonicznej dotarło, że nie jem ryb - O boże!!! jaka afera!!! Ja mam 34 lata i matka mi walnie focha przez telefon jak ja śmiem być taka głupia, no jak!!
Ale koniec żali!
Powiedzcie mi dlaczego placki ziemniaczne plus sos grzybowy to killer dla żołądka. Serio nie wiem... albo należę do tej grupy co całe życie tak katowała swój przewód pokarmowy, że wciąż po zjedzeniu opony miałabym tylko nieświeży oddech🙂
* Kultura ubitej świni - tak nazywam tutejsze normy kulturowe i wzorce zachowań, czyli: najważniejsze jest się nażreć a potem jeszcze raz nażreć. spotkanie bez żarcia nie jest spotkaniem. Oczywiście, że nawet na wigilię jest mięso... tyle, że wjeżdża na stół niejako po głównej kolacji, wtedy gdy wszyscy włączają TVN albo Polsat. Rarytasy żywieniowe w kolejności od najwiekszych: kaszanka, salceson, kotlety schabowe (oczywiście z kością).
Dla dzieci najlepsze są paróweczki i kurczaczki (z grila). Dzieci z założenia nie jedzą warzyw więc po co im je dawać, samemu przecież też latem się je tego pomidora a zimą ogórek kiszony to wystarczy.
kotbury, to co piszesz o przedszkolach, ja mogłabym napisać o szpitalach.
Tzn. trochę rozumiem, że biały chleb + margaryna + dżem wysokocukrowy nikogo nie zabiją, problemów żołądkowych też pewnie nie zrobią, ale trochę dziwnie dostawać tego typu rzeczy w "królestwie zdrowia"...
Wśród moich znajomych jest chyba zachowany parytet płci w wegetarianizmie 🙂
A przed chwilą zrobiłam sobie pilaw z jaglanki z orzechami, morelami i żurawiną. Muszę jutro zabrać ze sobą papu do zjedzenia bez podgrzewania. Chyba się nada 🙂 Tzn. to, co się nie zmieściło do pojemniczka, właśnie zjadłam Dobre! Tym razem użyłam suszonej żurawiny, następnym razem użyję świeżej (trochę mam jeszcze w lodówce).
Wszystko przez tę podlinkowaną wyżej książkę 😉
kotbury, to co piszesz o przedszkolach, ja mogłabym napisać o szpitalach.
Tzn. trochę rozumiem, że biały chleb + margaryna + dżem wysokocukrowy nikogo nie zabiją, problemów żołądkowych też pewnie nie zrobią, ale trochę dziwnie dostawać tego typu rzeczy w "królestwie zdrowia"...
Ja tam jestem z obozu, że owszem min. margaryna i przetworzone zboża zabiją (powolutku bo rak się najpierw zawsze powoli rozwija🙂
Własnie się zastanawiam co ja będę za te kilka tygodni jeść w szpitalu... na męża nie mam co liczyć, nie ugotuje niczego jadalnego. Dziś (b. żle się czułam cay dzień i musiłam poleżeć) to mi zaserwował obiad: ziemniaki (takie tak ugotowane, że aż przesuszone), jajka sadzone (nie dociera, że nie jem), ogórek kiszony 😀iabeł:.... Kultura ubitej świni
Miałam na myśli "nie zabiją" podczas krótkiego pobytu w szpitalu. Jakby ktoś z tej kultury ubitej świni dostał górę surówki albo brązowy ryż, jego układ trawienia mógłby się zbulwersować 😉 Ale też skąd ludzie mają wiedzieć, jak się odżywiać, do czego dążyć, jeśli nie dostają rzetelnej informacji od tych, którym - zakładam - ufają?
Kotbury, dowiedz się, czy szpital ma opcję wege (i dla innych "dziwnych" - u mnie nawet z bezmięsną, bezmleczną i bezglutenową jakoś sobie ostatnio radzili; paskudnie było, ale coś się dało zjeść). Czy jest gdzie podgrzać jedzenie, czy jest jakiś wspólny czajnik, żeby zagotować wodę, czy lepiej przynieść swój. Czy jest lodówka dla wszystkich. Będziesz wiedziała, na czym stoisz.
(Jeśli można podgrzać wodę, to dobrą opcją jest kuskus - osobno możesz mieć w słoiku albo torebce mieszankę orzechy, pestki, suszone owoce, czy co tam będzie pasowało.)
Czy jak mężowi dasz precyzyjne wytyczne, to też nie możesz liczyć na pomoc? Rozumiem, że jak usłyszy ogólne "zrób mi obiad", "kup mi coś", to robi po swojemu. A jak byś mu wypisała na kartce: ugotuj mi ryż, przynieś trzy obrane marchewki i karton mleka sojowego*, to jest jakaś szansa, że by to zrobił?
* Idzie zima, więc i bez lodówki będzie można wystawić coś za okno (tzn. jeśli będzie można).
On będzie świeżo upieczonym tatuniem swojej córuni... ja go nie podejrzewam o logiczne myślenie w takiej chwili. 😁
Przy poprzednim zostaniu tatusiem to nie wiedział w co ręce włożyć.
Zakładam, że jeśli "rozmanżanie" pójdzie mi tak dobrze jak poprzednio to nie zostaję w szpitalu tylko się na własne żądanie od razu po porodzie do chaty wypisuję. Ostatnia rzecz jakiej potrzebuję w takim momencie to trzy doby w pokoju z innymi osobami, chrapnie, kasłanie, pobudka o 5 rano (bo o tej się mniej więcej ruch zaczyna w szpitalach), ryczący TV (no bo przecież teraz w każdej sali jest na monety) i smrodek bo nie wolno wietrzyć bo się maluchy przeziębia. W tyłku mam. I do tego własnie problemy z żwieniem.
A ty mi kobieto podsunęłaś wspaniały pomysł na biznes! food service w szpitalach. tylko najtrudniejsze byłoby to żeby wycyganić od szpitali stawkę żywieniową z apacjenta. czyli przyjmują cie do szpitala a ty od razu im w ankiecie pdoajesz, że chesz aby twój diznn koszt na żarcie trafiał do food service. oczywiście dopłacasz różnicę.
I można by oferować fajne jedzenie pacjentom, dowożone o porach innych posiłków, podawane przez personel normalnie.