Obejrzałam właśnie ten dokument w niemieckiej telewizji (kurde, kiedy u nas w mediach zajmą się poważnymi sprawami, a nie tym politycznym bełkotem 24/7!?) i jestem skrajnie roztrzęsiona, smutna, przerażona... Nosi tytuł: Trucizna na naszej skórze.
http://www.zdf.de/37-Grad/Gift-auf-unserer-Haut-29878404.htmlNiestety jest on tylko po niemiecku. Mówi o produkcji skóry i futer, które przyjeżdżają do nas z krajów trzeciego świata w Azji.
Streszczę pokrótce do fragmentu, do którego dotrwałam (czyli o futrach nawet jeszcze nie wspominali, na pierwszy ogień poszła uwielbiana przez europejczyków naturalna skóra).
Pomijając już kwestie etyczne dotyczące dzieci, dorosłych i zwierząt, które złamały mi dosłownie serce... dochodzi aspekt o takim ciekawym związku, który nazywa się chrom VI, jest silnie rakotwórczy i zawarty jest w niektórych naszych skórzanych butkach, torebkach i innych przedmiotach. Najczęściej ponoć zawarty jest w bucikach dziecięcych. Przerażający fakt. W Niemczech zbierane są o tym dane, u nas? Ha ha... Ludzie nawet o tym nie słyszeli. Dawno nic mną tak nie wstrząsnęło.
Aha, jak ktoś myśli, że jak kupi skórzaną kurteczkę z napisem made in Italy, to już jest w porządku, to się grubo myli. Bo kurtka owszem, uszyta w Italii, ale ze skóry pochodzącej z Bangladeszu, którą małe dzieci ugniatały nogami w koszmarnie chemicznej brei.
Ja odpadłam jak doszło do momentu, w którym wcierali krowom chilli i tytoń w oczy, żeby zmusić je do załadunku.
Jak ktoś zna niemiecki i ma cholernie stalowe nerwy, to zachęcam do obejrzenia. Warto być chociaż trochę bardziej świadomym konsumentem.