Co mnie wkurza w jeździectwie?

.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
23 czerwca 2013 00:09
efeemeryda - tak. teraz wszystko się zmieniło i jest dużo lepiej. Prosiłam mamę żeby coś z tym zrobiła, ale ona stwierdziła że nie będzie się w to mieszać bo nie chce mieć później problemów. A sama bym nic nie zrobiła niestety.


zrobiłabyś, gdybyś chciała i ta historia jest prawdą, powiadomić można anonimowo straż, policję, służby wet...ale nie, nie chciało się  😎 lepiej sobie siedzieć w ciepełku i nie mieć problemów, tak jest prościej

wiesz...powiedz mamie że sa ludzie którzy też nie zareagują jak np ją będą tłukli na ulicy, albo jak zauważą jak ktoś okrada wasz dom, albo samochód...dlaczego? pewno dlatego że "nie będą chcieli się w to mieszać, bo nie będą chcieli mieć później problemów"

ech, karma to suka  😉
Sonkowa - ona jeździ u siebie na podwórku, nie ma trenera 😉
Oczywiście ja nie mówię, że to ja kupiłam tego konia 😉)
Ale konie były zajeżdżane przez miesiąc , czyli przez miesiąc miały dostarczoną tylko wodę...
To, że jak siedzę na koniu, to wydaje mi się, że robię tak jak trzeba, myślę, pracuję, staram się itp. A jak zsiadam i widzę zdjęcia/filmiki to wyglądam jak lamer, który tylko się wiezie i nic nie robi, jakoś tak bezpłciowo jeżdżę, choć zsiadam umordowana jak osioł - czy nie powinno być chociaż trochę tej pracy widać?  🤔
Sonkowa - ona jeździ u siebie na podwórku, nie ma trenera 😉
Oczywiście ja nie mówię, że to ja kupiłam tego konia 😉)
Ale konie były zajeżdżane przez miesiąc , czyli przez miesiąc miały dostarczoną tylko wodę...


Bez siana, słomy?
A mnie wkurza że już po klasyfikacji, a jeszcze nie czas kolonii i obozów, więc jest wysyp takich kwiatków o głodzonych koniach i co jeden nowy wątek to głupszy.
....że z definicji żyją krócej od nas i w końcu i tak trzeba pożegnać. Jak myślę o tym momencie, to mnie zmraża dosłownie 🙁
Może nie tyle wkurza, ale jest mi zwyczajnie przykro.
Człowiek się narobi, poświęci, a ktoś przyjdzie na gotowe i jedzie zawody na przygotowanych przeze mnie koniach....
Wkurzają mnie sarkoidy, bo nie możemy normalnie założyć napierśnika. I to wielkie gówno między przednimi nogami co chwilę krwawi, i latam z tym dezynfekującym psikaczem jak głupia, a kucyk "O MÓJ BOŻE - chciałaś mnie psiknąć? Jak możesz?" i kończy się to dzikim odsadzaniem.
Podsumowując - odżywka do grzywy - TAK, środek dezynfekujący - Stanowcze NIE!
😵
Neila, a płacą Ci za to? To Twoja praca, że przygotowujesz konie do startów? Jeśli tak, to mi by zwisało, że ktoś potem na nich startuje. Ja robię swoje i mam z tego jakiś zarobek.
Jeśli to wolontariat, no to, za przeproszeniem, f* this shit 😉 Wtedy i mi by było przykro jakbym nawet "dziękuję" nie usłyszała.
Jasnowata właśnie nie, jakbym tylko przygotowywała te konie to spoko, nie ma problemu. Ale to są moje przydziałowe służbowe. Jedzie kolega - bo tak. Ale to bardziej jest takie szowinistyczne podejście szefa. Grrrrrrrrrr
Może nie tyle wkurza, ale jest mi zwyczajnie przykro.
Człowiek się narobi, poświęci, a ktoś przyjdzie na gotowe i jedzie zawody na przygotowanych przeze mnie koniach....



Ja tam bym była dumna 🙂 sama dla siebie 🙂
Wkurza mnie moja bezsilność, a właściwie to, że wciąż nie mogę się otworzyć po zeszłorocznej kraksie z okserem na zawodach. Jedyne co mi sie udało to ponownie zblokować konia, który nie skakał tylko latał i nauczyć go, że galop do przeszkody wcale nie oznacza, że należy ją skoczyć. Z czym znowu ciężko mi walczyć skoro wciąż mam te swoje "napady" jak mam dojechać w parkurze do oksera, czy jeszcze gorzej, do wejścia w szereg przez okser. Wejście w szereg przez okser z dużym prawdopodobieństwem kończy się eliminacją. Czemu trudno się dziwić. Koń nie jest i nie był nigdy samograjem, czego zresztą nie chciałam. Jego trzeba miec w pomocach i prowadzić. Nie jest i nie był też koniem co to choćby mu kłody pod nogi rzucali i tak spróbuje oddać skok, z drągiem w zębach, ale byle po drugiej stronie. No i cóż... jak ma inaczej się kończyć skoro całe moje ciało z połowy dystansu mówi "nie".
Żeby jeszcze dało się to przepracować w domu, ale nie da się, bo w domu tego problemu nie ma. Pracuje się nam na prawdę super. Zresztą na rozprężalni również. Tylko wchodzimy na parkur i dzieje się maniana, bo trudno to inaczej nazwać.
Mam ochotę dac sobie spokój, bo to już za długo trwa, a cel wcale się nie przybliża.
Klami, to nie musi być tylko twoja "wina". Na zawodach koń musi sobie poradzić z ogromem doznań. Czasem w ten sposób, że odcina się od dużej części. Wtedy wystarczy, że pomoce jeźdźca są mniej czytelne (bo stres) i mamy całkiem zmieniony układ - do konia nie dociera co dotrzeć powinno, traci pewność siebie, którą posiada. Zapewne trener podrzuca ci rozwiązania - skup się na tym, żeby... posłuchać 😁 Piszę ci to jako długoletnia "posiadaczka" lęku przed okserami. A przecież okser od stacjonaty różni się zaledwie jednym drążkiem 🙂 I jest o wiele bardziej przyjazną dla konia przeszkodą. Czasem, gdy nie da się przez uładzenie emocji - trzeba przez rozum. Dacie radę!
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
09 lipca 2013 14:09
🏇 to jest nas wiecej  😅, trzeba isc do psychoterapeuty  😁 wyobrażalam juz sobie taką wizytę: wiszę sobie wygodnie w hamaczku rozwieszonym pomiędzy drągami oksera... i rozmawiam o problemie  😀
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 lipca 2013 14:16
A nie można się przerzucić po prostu na inną dyscyplinę? Po co się zmuszać na siłę.
A nie można się przerzucić po prostu na inną dyscyplinę? Po co się zmuszać na siłę.

i stad wlasnie biora sie ujezdzeniowcy? 😎
[quote author=ElaPe link=topic=885.msg1822587#msg1822587 date=1373375809]
A nie można się przerzucić po prostu na inną dyscyplinę? Po co się zmuszać na siłę.

i stad wlasnie biora sie ujezdzeniowcy? 😎
[/quote]
tak
duunia A nad tobą skacze sobie konik 😀 Poskacze z tuzin razy i już ci lęk przed okserami mija  😜

Zaraz tam ujeżdżenie, wrr. Radzenie sobie za swoimi schizami jest częścią frajdy ze skoków  🏇. Szklanka do połowy pełna, o! A nie tak pesymistycznie.
halo, wlasnie, jakby kazdy mial takie podejscie jak proponuje ela, to nikt nie jezdzilby wkkw i duzych skokow.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
09 lipca 2013 15:05
duunia A nad tobą skacze sobie konik 😀 Poskacze z tuzin razy i już ci lęk przed okserami mija  😜

Zaraz tam ujeżdżenie, wrr. Radzenie sobie za swoimi schizami jest częścią frajdy ze skoków  🏇. Szklanka do połowy pełna, o! A nie tak pesymistycznie.


no właśnie  😉 chodzi o radzenie sobie ze swoimi słabościami, a swoją drogą w ujeżdżeniu tez są trudności przecież  😎
Ano, ujeżdżeniowcy też nie są wolni od schiz i to jakich!
schizy czy trudnosci w ujezdzeniu moze i sa, ale nie ma leku. nie boje sie robic elementow 😉 a krosu, owszem, boje sie.
Za to w ujeżdżeniu problemem jest kontrola własnego ciała.Jeździłam kilka lat temu skoki,potem przerzuciłam się na ujeżdżenie i na tej podstawie uważam,że większość ludzi wybiera skoki bo nie wymagają tyle cierpliwości co ujeżdżenie,i takiej kontroli na sobą,szczególnie psychicznie.
I nie,nie wybrałam ujeżdżenia dlatego,że boję się skakać,ale dlatego że ujeżdżenie ma dla mnie hm,pewną magię której nie mają skoki ani wkkw.Po prostu mnie skoki nie kręcą,podobnie jak wiele ludzi nie kręci pingwinizm albo western czy jeszcze coś innego.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 lipca 2013 22:13
halo, wlasnie, jakby kazdy mial takie podejscie jak proponuje ela, to nikt nie jezdzilby wkkw i duzych skokow.


Idę o zakład że żaden prawdziwy wkkwista czy skoczek z jakimiś wynikami nie trzęsie gaciami na myśl o krosie czy skokach ani nie leży notorycznie na kozetce u speca od psychy

taki/taka co trzęsie owszem może się na siłę psychologicznie jakoś przeprogramować, ale do kolejnej bolesnej wpadki

Oprócz skoków jest ujeżdżenie, jest powożenie i cała paleta dyscyplin westowych jak również natural 😉

schiza w ujeżdżeniu może polegać na obawie zapomnienia programu czy tego jak koń go przejedzie, nie ma schizy czy przejedzie czy nie przejedzie, czy wyłamie, czy zrzutkę zrobi czy inne coś. Niebezpieczeństwo doznania urazów fizycznych u konia/ jedźca jest bliskie zeru.

Mogłabym całą litanię wymienić czemu ujeżdżenie a nie skoki. Przede wszystkim jakoś mnie skoki zupełnie  nie kręcą a i  za dużo myślenia o tym czy czasem  coś źle zrobię i już skok zły albo i wyłamanie albo i upadek - czyli owszem element strachu jest.
Dava   kiss kiss bang bang
09 lipca 2013 22:24
[quote author=katija link=topic=885.msg1822609#msg1822609 date=1373377351]
halo, wlasnie, jakby kazdy mial takie podejscie jak proponuje ela, to nikt nie jezdzilby wkkw i duzych skokow.


Idę o zakład że żaden prawdziwy wkkwista czy skoczek z jakimiś wynikami nie trzęsie gaciami na myśl o krosie czy skokach ani nie leży notorycznie na kozetce u speca od psychy

taki/taka co trzęsie owszem może się na siłę psychologicznie jakoś przeprogramować, ale do kolejnej bolesnej wpadki


[/quote]

Wiesz nikt ale to nikt się nie przyzna, że jest posrany potocznie mówiąc  😉
I nie ma tu znaczenia 'wielkość' zawodnika bo oni tym bardziej mają w porach, tylko się o tym nie mówi. No przepraszam, mówi się tylko psychologowi  😉
Wielkość zawodnika nie polega na tym, że się nie boi albo że udaje chojraka.

Wystarczy się przejść po parkurze GP i potańczyć sobie w środku oksera polkę 😉
Nie boją się tylko idioci i kamikadze  😀iabeł:

A swoją drogą owszem, 'ujeżdzeniowcy' często się boją ale wszystkiego. Nawet jazdy na zewnątrz i tego, że koń przekręcił ucho w nie tą stronę co trzeba itd. itp.
ale to nie ma nic wspólnego z prawdziwym jeździectwem i sportem  😁
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 lipca 2013 22:29
moja córka jeździła wkkw i jakoś nigdy mi się nie zwierzała że się boi krosów czy skoków. Owszem jeździła małe wkkw takie na jej i konia możliwości ale przecież nikt jej do tego nie zmuszał anie też nie kierowała się jakąś niezdrową ambicją że jak inni to i ona. Po prostu to lubiła i tyle i na pewno nie trzęsła gaciami.

Trema na zawodach a banie się skoków/krosu to dwie zupełnie różne sprawy.



 
Dava   kiss kiss bang bang
09 lipca 2013 22:42
A i ja nie mówię o dzieciach i młodzieży 🤣 Z wiekiem rośnie niestety (albo stety) świadomość.
Wielu zawodników, którzy jeździli w młodości wieeelkie parkury się nie dygało, a niestety jako dorośli ludzie (i oczywiście milion bardziej doświadczeni niż dawniej) ma stracha.
I chodzą do specjalistów.
W PL nikt o tym głośno nie mówi, bo 'wstyd' i pewnie znając PL mentalność to zaraz zostałoby to wykorzystane przez 'konkurencje'.

Kiedyś zapytałam wielokrotnego mistrza polski w skokach: "Nie boisz się?" "Boję się, byłbym głupi, gdybym się nie bał".
Ujeżdżeniowcy potrafią się bać i to jak. I wcale to nie jest trema. Uskoczenia konia, "odpalenia wrotek", budek, parasola, dzieci, hałasu, ciszy, cienia, słońca... 🙂
Po stopie można się podłamać z frustracji ale i gdy zamiast elementu jest ehm reakcja konia.
Mam wrażenie że skaczący dochodzą do ładu ze swoimi słabościami albo... rezygnują. Bo nie ma innego wyjścia. A ujeżdżeniowcy bujają się i bujają. Nie wszyscy, jasne.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 lipca 2013 23:27
Ujeżdżeniowcy potrafią się bać i to jak.

Nie bać, a obawiać jeśli już. A  między "bać się" a "obawiać się" jest zasadnicza różnica. A jeśli koń jest poukładany i zrównoważony to już w ogóle te obawy są minimalne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się