Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza
a najlepiej to by było gdyby można było w pensjonacie często i gęsto jazdy zarobkowe na własnym koniu uprawiać i najlepiej codziennie z psem przyjeżdżać - piszę to specjalnie bo niektórzy nie rozumieją że pensjonat dla koni to nie plac zabaw i sralnia dla psów
777, ktoś Ci chyba za skórę zalazł 😉
Na szczęście mam kameralną stajnię, dosłownie kilku bardzo fajnych i rozsądnych pensjonariuszy. Wszystkim właścicielom ośrodków życzę szczęścia w doborze klientów. 🙂
777 - i jeszcze na dodatek nie zważają na to, że psy stajenne też mają prawo odpowiednio zareagować na intruza (innego psa)
Później jest płacz i lament
777, ktoś Ci chyba za skórę zalazł 😉
Ależ ja mam podobne odczucia
Mam malutką przydomową stajnię, żadnych informacji na zewnątrz - ba nawet konie nie zawsze widać z drogi... a i tak ludzie sie pchają "bo są koniki i chcą zobaczyć". Na informację, że "nie można pojeźdizć konno" potrafią prawie awanturę zrobić, bo oni przyjechali z dziećmi specjalnie. Czy ja się do cholery komuś do domu pcham chomika pogłaskać i pojeździć na kocie? wrr
jesli zbyt ostro to przepraszam - może mam ostatnio gorsze dni 😉
jednak obecnie nikt za skórę mi nie zalazł - konia trzymam u siebie i nie mam pensjonariuszy psich
do obcych stajni też nie chadzam
kiedyś miałam jedynie epizody z mamusiami dzieci które przychodziły na jazdy i sądziły że stajnia to fajne miejsce aby piesek sobie miło czas spędził
niestety dla tychże mamuś - mam bardzo agresywne psy które nie tolerują obcych psów
mimo że te osoby szybko ewakuowały się poza ogrodzenie to i tak przez godzine spokoju nie było bo moje sierściuch dostawały szału
i tak sobie gdybam że jeśli przyszło by mi kiedyś konia wstawić w pensjonat to na pewno nie tolerowałabym psów błąkających się po stajni i pałętających się pod końskimi nogami - sama psów mam sztuk 3 ... żeby nie było że po prostu ich nie cierpię
psy uwielbiam ale wszystko ma swoje miejsce - stajnia jest dla koni. Jeśli żal ci psa i chcesz aby sobie pobiegał to zabierz go na długi spacer ale nie do stajni
zawsze staram się postawić na miejscu innych ludzi - ja psy lubię ale są tacy którzy ich się boją, nie lubia, mają alergie itp
kiedyś na YT widziałam filmik jak pies uciekł lasce ze smyczą wbiegł na ujeżdżalnie obszczekać konia , koń zaczął szaleć , smycz się zaplątała (czy jednie zaczepiła o nogi końskie ) i było bęc
inny incydent już był na samych zawodach - laska jedzie czworobok a tu pies wpada i obszczekuje konia - tez gdzieś miałam filmik - może uda mi się znaleźć to wrzucę
to było na zawodach w Geniuszach - może ktoś z podlasiaków ma ten film
sama zaliczyłam poważny upadek z konia właśnie przez psa ...
777, no widzisz, a ja np. w życiu nie wybrałabym się z dzieckiem do stajni (usługowego ośrodka) gdzie właściciel trzyma agresywne(!) psy inaczej niż w kojcu. I każdemu bym odradzała. Sama też bym się nie wybrała 🙁
Jak różni są ludzie!
777, nie masz za co przepraszać 😉
Doskonale wiem co to znaczy rodzinka natarczywie wpychająca koniowi kanapki z szynką do paszczy. Na szczęście zwierz był mądrzejszy od ludzi.
ja za to mam alergię na skupiska dzieci po bytowaniu kilka lat temu w ośrodku, który miał salkę wynajmowaną na imprezy.
rozsiądą się mamuśki i tatuśki na sali, stajnia przeżywa oblężenie dzieci w wieku różnym. rodzice konkretnie w zadku mają co się z pociechami dzieje. jeśli nie byłabym na miejscu to moja kobyła byłaby radośnie nakarmiona tabliczką czekolady, bo wyrwałam ją dzieciakowi z ręki pod boksem. nie wspomnę o ewentualnym kalectwie dziecka, które koń może skubnąć, jak mniej przyjazny. a, że tatuśkowo-mamuśkowo końsko nie doedukowane było, to oberwałam po głowie, że wstrętna jędza zabrania się bawić z konikiem, a przecież to takie miłe stworzonko (pomijając kwestie dorzucenia do paszy stojącej pod boksem odpowiedniej dawki kanapek, szaszłyczków, wlaniu tam oranżady i innych dobrodziejstw, które olane dziatki chciały konika uraczyć)
połączenie "imprez masowych" z pensjonatem to kompletnie nie moja bajka, i doceniam każdy przejaw kameralności. co innego człowiek z dzieckiem otoczonym opieką, a co innego cotygodniowe zgrupowanie bez kontroli.
777, no widzisz, a ja np. w życiu nie wybrałabym się z dzieckiem do stajni (usługowego ośrodka) gdzie właściciel trzyma agresywne(!) psy inaczej niż w kojcu. I każdemu bym odradzała. Sama też bym się nie wybrała 🙁
Jak różni są ludzie!
nie precyzowałam ale teraz sprecyzuję
jak wiemy że ktośma się objawić to wówczas psy są albo na łańcuchu - ludzi nie zaczepiają jak są uczepione i MY jesteśmy albo są zamknięte - przeważnie są zamknięte.
gdybyś przyszła z dzieckiem to jeden by cię ucałował a drugi by uwagi nie zwracał
inna sprawa jak ktoś wchodzi z psem lub zagląda przez okienko w ogrodzeniu jak żadnego ludzkiego stworzenia na posesji nie ma
Tak czytam o tych przydomowych stajniach i powiem wam z drugiej strony też są przegięcia w zeszłym roku chciałam konia zabrać na wakacje na działkę niedaleko jest Pan trzyma sobie z 5 koników, więc jadę i pytam: Ile by kosztował tydzień koń może być cały dzień na dworze przywiozę swoją paszę, zależy mi żeby tylko miał jako taką opiekę /znaczy jak da nogę z pastwiska to ktoś zadzwoni/ ktoś dał ten owies 3 razy dziennie i już - wiecie jaką cenę usłyszałam 700 zł 😲 Za tyle to ja mam stajnie z oświetloną ujeżdżalnią 12 km od domu a mieszkam w Warszawie. Popukałam się w głowę i poszłam a marzenia o wakacjach z koniem zostały.
Czytam i czytam i naprawdę się cieszę że stoję w przydomowej stajni gdzie właściciele są wspaniali. Jeżeli mają o coś pretensje, to spokojnie powiedzą, nikt nikogo nie szczuje, nikt nie ma pretensji że pensjonariusz przyjdzie z osobą towarzysząca, przywitają się, zagadną. Zgadzają się nawet na moje szaleństwa, czyli zrycia z trawy kawałka ogrodzonego padoku, ponieważ moja kobyła z powodu choroby, nie może żreć tej młodej trawy, a nie mam sumienia trzymać ją w kagańcu tyle godzin, bo konie są padokowane z przerwą na obiad, cały dzień. Nawet jak są jakieś mankamenty w pensjonacie , to rekompensowane są atmosferą. Myślę że z jednej i z drugiej strony powinna być jakaś doza zrozumienia i poszanowania. Tutaj w większości postów, czytam tylko o poszanowaniu i zrozumieniu, właściciela stajni, a przecież pensjonariusz za darmo konia nie trzyma, płaci i ma jakieś tam wymagania. W końcu przyjeżdża się do stajni dla przyjemności, a nie żeby się użerać.
777, dzięki za rozjaśnienie sytuacji 🙂 (bo, nie ukrywam, wcześniej zgłupiałam z wrażenia)
wiecie jaką cenę usłyszałam 700 zł 😲
Utrzymanie konia w małej stajni kosztuje często więcej, niż utrzymanie w stajni dużej. Powód prosty: inne są warunki negocjacji cenowych przy zakupie 3 t siana, inne przy zakupie 300 t... Ponadto inne są też najczęściej warunki - w której dużej stajni codziennie sprzątane sąpastwiska i padoki? itd itp...
Jako pensjonariusz nie jeżdżę ze swoim psem do stajni, gdzie są 3 psy właścicielki. One tam mieszkają, po co im intruz pod nosem?
Jak bywam w stajniach podwarszawskich, to irytuje mnie np. 1. nagle z otwieranej siodlarni wypadają 3 russel terriery, które zaczynają szczekać z radości,że ktoś je nareszcie wypuścił, 2. ktoś idzie na jazdę a psa wyjącego niemiłosiernie zostawia w boksie swojego konia, 3. latający po korytarzu pies obsikuje wszystko co na tym korytarzu się znajduje, jakoś tak nie lubię otwierać skrzynki ze sprzętem, która spływa psim moczem!!!!
w jednej z Naszych byłych stajni właściciele mieli problemy że konie zostawiają ślady z dziegcia przed boksem według nich miała smarować kopyta w boksie
Wkurzajaca rzecz: kawalki blota i slomy wypadajace z konskich kopyt, gdy sie przechodzi przez korytarz. Nasz korytarz jest dlugi, koni sporo - wyobrazcie sobie, jak to wyglada, gdy wyszycy przed praca przychodza do stajni wyrzucic konia na padok i NIKT po sobie nie zamiecie. Malo tego - dzieje sie to w stajni "zrob to sam", wiec nawet nie powinnam patrzec w tamta strone, a mimo to codziennie sprzatam, bo wstyd, jak przyjda goscie, czy tez nowi klienci. A rzeczy takich jak dziegiec, piochtanina to u nas sie uzywa na myjce - na czarnych matach malo widac i mozna szybko zmyc. Tez by mnie wkurzylo, jakby podloga na korytarzu wygladala jak dzielo impresjonisty - ja tu sie staram, aby bylo czysto, aby stajnia cieszyla oko, a tu masz - plamy wszedzie, na dodatek to sie klei i w ogole.
Jesli chodzi o psy - wczoraj dziewczyna uparla sie, aby przyprowadzic jej terriera do stajni. Szkoda, ze ta szczotka do butow zobaczyla zajaca 🤣 Szkoda, ze konie na padokach zobaczyly ta szczotke do butow i stwierdzily, ze fajnie bedzie to pogonic i postraszyc 🤣 Dziewczyna mnie przepraszala za psa, ja tylko zazartowalam, ze mnie tam rybka, bo przynajmniej konie mialy zabawe, ale powinna uwazac na bezpieczenstwo swojego pupila.
ja za to mam alergię na skupiska dzieci po bytowaniu kilka lat temu w ośrodku, który miał salkę wynajmowaną na imprezy.
Nooo, pamietam - nie ma jak to rano przyjsc do stajni i wdepnac... w rzygowiny 😂 Albo jezdzic na koniu i uslyszec od szalonej nastki "E, daj pojezdzic" - a jak sie powie "nie" to sie zaraz ma mamusie wyrwana z imprezy z pretensjami 😁
_Gaga, No owszem, ale wołanie 700 zł za tydzień postoju konia, który przyjedzie z własną paszą? Jeśli ktoś ma "dużo" - koni, obornika, bierze dużo siana etc to i owszem, może mu wyjdzie na jednego konia mniej (choć też co zaoszczędzi - i tak wyda na obsługę), ale jakoś nie wierzę, żeby ten pan z pięcioma końmi wydawał na jednego 700 zł w tydzień. 🙂
Choć może nie chciał tak naprawdę nikogo na wakacje i przez to podał taką cenę.
Choć może nie chciał tak naprawdę nikogo na wakacje i przez to podał taką cenę.
Bardziej skłaniam się ku tej wersji. Wszak czy to, że ktoś ma pod domem stajnię oznacza od razu, że chce w niej trzymać obce konie?
czasem cena jest zaporowa, gdy nie chce się konia przyjąć. dla jednej dziewuszki też cena na moim zadupiu skoczyła na ponad tysiąc, żeby dyskretnie dać znać, że nie szukam nikogo 😉
ikarina, da się pewnie połączyć kwestie "imprezy masowej" i koni w pensjonacie, tak, żeby każdemu pasowało. tylko, trzeba chcieć i zapewnić zwierzakom bezpieczeństwo przed pijanymi dorosłymi i nieupilnowanymi dziećmi, a nie traktować je jako dodatkową atrakcję (zdarzyło się też, że na moim koniu miała być jazda prowadzona dla gości, i znów szczęście, że wtedy byłam na miejscu, gdyby mnie nie było, to nie dowiedziałabym się o tym zapewne...)
Problematyczne psy w stajni to psy ludzi, którzy nie umieją swoich zwierząt wychować.
ja przyjeżdżam czasem do stajni z psem teściowej aby go wybiegać jak jeżdżę, ale;
a) pies się załatwia na komendę - nie zrobi kupy na terenie ośrodka, nie "znaczy" kątów itd. bo jest nauczony, że nie wolno. tak to jest możliwe! Nawet tak durną rasę jak jorki (bo to jest jork) da się wychować jak się tylko chce.
b) pies się nie oddala od konia- cały czas biega za koniem krok w krok. Gdy jest zmęczony to pozwalam mu się położyć a ja jeżdżę w niedalekiej od niego odległości co by się nie niepokoił, że zostaje sam albo żeby mu nie przyszło do głowy isc się gdzieś szwędac.
Do szewskiej pasji doprowadzają mnie psy koleżanki. Jeden jej plus przywozi ze sobą dwa znajomej - bo to najgłupsze psy na świecie. Nie wiem jak można być właścicielem psa myśliwskiego, który notorycznie spierdala za przeproszeniem i głośne nawoływania właścielki ma głęboko w dupie. lata ci to jak poszalałe po krosie i wyskakuje zza przeszkód na zasadzie 'a kuku'. To samo zimą na hali- psy wylatujące zza barierek, ganiające się... spróbuj coś skoczyć..i hamuj w locie bo to takie głupie, że się z drogi nie usunie.
Oczywiście ponieważ właścicielka jest wyznawcą "wszelkiej tolerancji" dla nich to jak mają cieczkę też są przywożone ... super... wiecie co się dzieje wtedy zapewne.
kotbury, blagam, oswiec mnie jak nauczyc czystosci doroslego yorka, bo adoptowalam pol roku temu takowego i jest totalnie niereformowalny. Znaczy w domu non stop, jak z nim nie wyjde co 2h to kupe tez zrobi na podloge. Nawet do kuwety sie nie nauczyl zalatwiac. Raz trafial do, nastepnym razem obok... Na noc musze go zamykac do klatki, bo inaczej po przebudzeniu, chocby i o 5 rano czekaja mnie niespodzianki na podlodze i scianach :/ Musialam zainstalowac w jednym pokoju bramke zeby ograniczyc mu pole razenia, bo wdeptywanie w siuski co chwile bylo nie do zniesienia. Skubaniec potrafi tuz po przyjsciu ze spaceru znaczyc sciany :/
Pies jest przeslodki, kochany, taka chodzaca, radosna kulka, ale wszyscy w domu maja go juz serdecznie dosc. Gdyby nie fakt, ze uwielbiaja sie z moja ONka juz dawno bym mu szukala domu, bo wysiadam psychicznie :>
Psy jak psy - jeśli nie znają swojego miejsca, w stajni być nie powinny.
Jest stajnia w mazowieckim, gdzie jest Wieeeeelkie legowisko, i kilku pensjonariuszy przywozi swoje pociechy - teriery, maluszkowe kundelki, dogi, i różne takie....
Psy nie plątają się po stajni, tylko idą sobie do kolegów do kącika, mają wodę, czasem trochę jedzonka. Nikt ich nie nachodzi, chociaż dzieci tam jest niemało. Siedzą sobie grzecznie, i nie widziałam jeszcze żeby komukolwiek tam przeszkadzały.
Niestety, nic nie trwa wiecznie, i dwa miesiące temu przyjechała taka - powiem wprost, dziunia, ze śmieszną córeczką. Dzieciak rozkoszny, miły, grzeczny, o wszystko się pytał, czy może dotknąć, ale matka to była pogibana - miała ze sobą dwa psy pod pachą, którym kuperki się trzęsły, szczekały co chwilę i mnie ogólnie wkurzały.
Babkę chyba też, bo pieski puściła luzem, i sobie po prostu POSZŁA! Zostawiła dziecko i psy, i poszła na kawę. Dziewczynka była mega zagubiona, nie wiedziała na jaką jazdę tu przyjechała, więc zaprowadziłam ją do instruktorki. W tym czasie przestraszone kudłacze zdążyły nasikać i nasrać do czyjejś torby i na myjkę, oraz wystraszyć dwa idące z hali konie. Trenerka wzięła je i zamknęła w schowku, z wodą i karmą. (osoba psokochająca, która ich nie zostawi bez pożywienia)
Kiedy dziewczyna skończyła jazdę, matce się o niej przypomniało i zrobiła nam awanturę, o w ogóle nie wiem o co.
Właściwie, stajnia pensjonatowa, Marta prowadzi jazdy na swoich pięciu kucykach, bo ma papiery, więc ludzie przychodzą i chcą "skorzystać z atrakcji regionu", bo im ktoś polecił.
A mnie to wkurza, bo ostatnio ktoś już się szykował na mojego kucyka, żeby zrobić sobie na niej lonżę. W ogóle nie wiem co się tam działo, wynieśliśmy się ze znajomym kilkanaście kilometrów dalej :/
kotbury, też chętnie poznam tajniki jak nauczyć psa sikania na komendę.
A swoją drogą w Anglii są setki miłośników psów - niestety na mecze polo (zieloną trawkę też je zabierają) - psiska latają sobie samopas i niestety trzeba pilnować sprzętu co by jakiś burek nie podleciał i nogi nie podniósł - najlepsze że właściciel się tym nie specjalnie przejmuje widząc że ów pies leje na czyjś sprzęt położony na ziemi hehe
Uroki pracy w polo... tu prawie wszyscy kochają burki 😉
Dla mnie osobiście największym nieporozumieniem na świecie jest połączenie pensjonat + rekreacja. Ale wiem, że z czegoś trzeba zarobić, a sam pensjonat kokosów nie przynosi.
Zdecydowanie bardziej wolałabym, gdyby stajnia w której stoję, była zamknięta dla obcych ludzi. Nie lubię ludzi, a tym bardziej dzieci, kręcących się po terenie ośrodka. Do psów nic nie mam, jeśli nie szczekają i nie rzucają się do koni. U nas instruktorka ma sukę i normalnie przez caly dzień biega po ośrodku, ale jest łagodna jak baranek. Jeden z pensjonariuszy, starszy pan też przyjeżdża z psem, ale w stajni cały czas trzyma go na smyczy, a jak jedzie do lasu to go spuszcza.
kotbury, blagam, oswiec mnie jak nauczyc czystosci doroslego yorka, bo adoptowalam pol roku temu takowego i jest totalnie niereformowalny. Znaczy w domu non stop, jak z nim nie wyjde co 2h to kupe tez zrobi na podloge. Nawet do kuwety sie nie nauczyl zalatwiac. Raz trafial do, nastepnym razem obok... Na noc musze go zamykac do klatki, bo inaczej po przebudzeniu, chocby i o 5 rano czekaja mnie niespodzianki na podlodze i scianach :/ Musialam zainstalowac w jednym pokoju bramke zeby ograniczyc mu pole razenia, bo wdeptywanie w siuski co chwile bylo nie do zniesienia. Skubaniec potrafi tuz po przyjsciu ze spaceru znaczyc sciany :/
Pies jest przeslodki, kochany, taka chodzaca, radosna kulka, ale wszyscy w domu maja go juz serdecznie dosc. Gdyby nie fakt, ze uwielbiaja sie z moja ONka juz dawno bym mu szukala domu, bo wysiadam psychicznie :>
A dlaczego pies znaczy dom, czyli teren, który kompletnie do niego nie należy - bo należy do ciebie i on o tym wie... albo właśnie nie wie albo właśnie chce aby nie należał do ciebie...
Pies musi wiedzieć gdzie jest jego miejsce w stadzie (niestety na końcu), ale jest to miejsce ważne (on stróżuje i czuwa).
Lanie w domu (znaczenie) to nie jest kwestia uczenia czystości ale hierarchii w stadzie.
Czy on przypadkiem:
a) nie wchodzi pierwszy do domu i nie wychodzi - kto przechodzi pierwszy przez drzwi, czyli kto kogo realnie wyprowadza na spacer?
b) spędza więcje czasu w miejscach gdzie wy (pokój dzienny, kanapa, itd.) a nie na swoim miejscu - kocyk gdzieś w przedpokoju przy drzwiach- czyli jest na służbie- ma tam robić swoje- pilnować.
c) czy zdarza ci się "zaanektować" jego legowisko - siaz mu na kocyk i poczytaj książkę i zobacz co będzie robił, w końcu to ty jesteś szefem, więc tobie wolno siadać na jego miejsce a jemu NIGDY, PRZENIGDY (jak znaczy w domu) nie wolno nawet patrzeć na twoje (krzeso, kanapa).
Praca z jorkami to orka na ugorze. To są niestety jednej z bardziej upartych psów. Z jednej strony mają makabryczny pęd do dominacji (gryzienie,niby to w zabawie, nieprzychodzenie na komendę - bezczelne udawanie, że się właściela nie słyszy, to jest dobitne pokazywanie swojej wyższości, bo kogoś niższego w stadzie się nie słucha). Z drugiej str. małe to i czasem płochliwe i b. łątwo pzresadzić i takego psa zastraszyć a jak cos będize robił ze strachu to nie jest rozwiązanie. On musi przestać lać w chacie z szacunku do was. Musi uznać, że jest w stadie niżej...
o ile oczywiście to lanie w domu nie wynika z faktu, że pies się p prostu boi być na dworze...
kotbury, kurcze, oczywiscie masz racje! przy ONie tych zasad przestrzegam i sa oczywiste, a temu kurduplowi dalam sobie wejsc na glowe.
Spacery uwielbia i nie ma problemu z zalatwianiem sie na zewnatrz. Od dzis zamieniam smycz automatyczna na zwykla i bedziemy cwiczyc chodzenie na luznej smyczy i przy nodze.
A w domu pozna swoje miejsce 😉
U nas instruktorka ma sukę i normalnie przez caly dzień biega po ośrodku, ale jest łagodna jak baranek.
Wytrwała ta instruktorka ,skoro cały dzień biega. Dobrze, że chociaż łagodna :wysmiewacz22:
ps. Przepraszam za off, ale Strucelko - you made my day
stillgrey, to off, ale nie przejmuj sie, to czeste, ze jak ktos ma duzego psa to go wychowuje, a kurdupla nie 😉. Ja zawsze powtarzam- wsumie niewazne, czy sie straci cala reke na raz, czy po paluszku 😉. Pies to pies, tak jak kucyk i zrebak tez kon 😉. Powierdziala ta, ktorej male psy sa bezczelne do bolu...ale to pensjonariusze wlasnie tak je rozpuscili :\. A jeden to stara sie perfidnie rozpuscic duze, musze je zamykac jak przyjezdza, ale to w ogole osobna story ten czlowiek...
Od dzis zamieniam smycz automatyczna na zwykla i bedziemy cwiczyc chodzenie na luznej smyczy i przy nodze.
A w domu pozna swoje miejsce 😉
Smycz automatyczna to zło i robienie psu wody z mózgu. Nigdy się nie może nauczyć jaka jest tolerowana odległość bycia "z dala od właściciela".
Do spacerów i nauki chodzenia bez smyczy polecam (o ja zła ) jednak kolczatkę, czy mini coś co w razie "mam cie w dupie" jednak zaboli zdalnie i dłuugą, dłuugą zwykła linkę.
idziecie sobie do lasu na łączke odpinasz smycz (linka przypięta) i chodzisz sobie nie zwracając uwagi na psa po duzym kwadracie, od czasy do czasu zatrzymując się na chwilę raz dłuższa raz krótszą na rogach kwadratu. A pies sobie lata - linka się napiana- ciągniesz raz- takie szarpnięcie- ale nic nie mówisz, nie patrzysz nawet na niego dalej robisz swoje (idziesz albo stoisz).
Bardzo szybko pies sie uczy nie oddalać potem bez linki na odległość większa niż długość linki treningowej. ważne, linka musi być cienka- pies musi myśleć, że jest "na luzie". Ważne aby nie ćwiczyć zawsze w tym samym miejscu... bo to mądre bestie są.. potem będą się słuchały w lesie a na trawniku przy domu już nie.
Ok, sorki za offtop. już uciekam.
[quote author=stillgrey link=topic=67681.msg1757835#msg1757835 date=1366800556]
Od dzis zamieniam smycz automatyczna na zwykla i bedziemy cwiczyc chodzenie na luznej smyczy i przy nodze.
A w domu pozna swoje miejsce 😉
Smycz automatyczna to zło i robienie psu wody z mózgu. Nigdy się nie może nauczyć jaka jest tolerowana odległość bycia "z dala od właściciela".
Do spacerów i nauki chodzenia bez smyczy polecam (o ja zła ) jednak kolczatkę, czy mini coś co w razie "mam cie w dupie" jednak zaboli zdalnie i dłuugą, dłuugą zwykła linkę.
idziecie sobie do lasu na łączke odpinasz smycz (linka przypięta) i chodzisz sobie nie zwracając uwagi na psa po duzym kwadracie, od czasy do czasu zatrzymując się na chwilę raz dłuższa raz krótszą na rogach kwadratu. A pies sobie lata - linka się napiana- ciągniesz raz- takie szarpnięcie- ale nic nie mówisz, nie patrzysz nawet na niego dalej robisz swoje (idziesz albo stoisz).
Bardzo szybko pies sie uczy nie oddalać potem bez linki na odległość większa niż długość linki treningowej. ważne, linka musi być cienka- pies musi myśleć, że jest "na luzie". Ważne aby nie ćwiczyć zawsze w tym samym miejscu... bo to mądre bestie są.. potem będą się słuchały w lesie a na trawniku przy domu już nie.
Ok, sorki za offtop. już uciekam.
[/quote]
... a słyszałaś kiedyś, że jest coś takiego jak pozytywna motywacja?
Do spacerów i nauki chodzenia bez smyczy polecam (o ja zła ) jednak kolczatkę
Też byłam tego zdania aż na jednym szkoleniu kolczatki były nie wskazane - należało je zastąpić łańcuszkiem zaciskowym 😉
I faktycznie, działa to lepiej według mnie... i dla jasności nie mówię o trzymaniu na tym jedynie ratlerków 😉