Ostatnio zaczęłam się rozglądać za jakimś porządniejszym kantarem dla mojego podopiecznego, bo dotychczasowe już po tygodniu miały zerwany karabińczyk, albo ogólnie były porozrywane na strzępy.
Z obecnym kantarem z HKM, Diaz rozprawił się w zaledwie trzy dni - w środę kupiłam, wieczorem pojechałam do konia, założyłam, przyjechałam w sobotę i już zerwany karabińczyk 😵
Na razie założyłam 'zastępczy karabińczyk', ale długo to tak nie pociągnie... Tym bardziej, że D. należy do tych niszczycielskich koni i życie przeciętnego kantara jest u niego strasznie krótkie, serio - nie wiem jak on to robi 🤔
Możecie polecić coś praktycznie niezniszczalnego? Coś co nie rozsypie się po tygodniu lub dwóch, a pociągnie dość długo i nie za jakąś kosmiczną cenę?
Myślałam nad jakimś eskadronem, ale zdania są raczej podzielone jeżeli chodzi o ich trwałość.
Na dodatek, D. ma strasznie dziwny łeb niby duży, ale full mu leży na nosie, a cob'a nie jestem w stanie nawet zapiąć i muszę go powiększać na maksa, więc znalezienie dla niego dobrego kantara jest jak szukanie igły w stogu siana... 🙄
Obecnie D. spaceruje w tym kantarku z HKM, który teraz wygląda jak zwłoki...