Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Ja też należę do tych osób, które zagranicą czują się bardzo dobrze. Nie przeszkadza mi bycie gościem, a właściwie nie odczuwam jakoś specjalnie tego. Nigdy nie spotkałam się również z niechęcią.

Jeśli chodzi o pracę w Szwecji czy Norwegii, to wcale się nie dziwię im, że wymagają znajomości języka w ostatnich latach. W czasie kryzysu mieliby niezły nalot gdyby nie zweryfikowali swoich wymagań w stosunku do kandydatów do pracy.
Ja się uczę norweskiego od dwóch lat, żeby zwiększyć swoje szanse na dobrą pracę w NO.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
08 kwietnia 2013 07:54
Mnie w Danii posądzano o pochodzenie z Wysp Owczych - bo wyglądowo nie odbiegałam od Skandynawów, natomiast ten akcent własnie wskazywal na Wyspy Owcze - i faktycznie taki "polski" akcent mają ci Wyspoowczycy jak mówią po duńsku.
A mi tam dobrze za granica i jakos nie mam problemow z ludzmi. Mimo wszystko jest wyczuwalna niechec do Polakow jako takich , zreszta sama takowa odczuwam slyszac poziom rozmow w komunikacji miejskiej  🙄 



Zależy gdzie. Mieszkając jakiś czas w Szwecji - miałam trochę takie wrażenie, przez to, że przyjeżdża tam coraz więcej Polaków nie mówiących nawet po angielsku pracujących na budowach itp. i większość z nich (bo nie mówię, że wszyscy) psują wizerunek Polaków. Nie raz byłam świadkiem jak "rodacy" jechali szwedzką kolejką podmiejską w brudnych, roboczych ciuchach, kitrając piwo w kieszeni kurtki, a ich rozmowa to było  "k...." (nawet Szwedom już nie jest obce 😉) co 3 słowo. Dobrej reklamy nie robią również mocno niezadbane Polki.
Natomiast mieszkając kilka miesięcy w Los Angeles, gdzie nie ma dużo Polaków (w sumie to przez 5 miesięcy udało mi się usłyszeć polski może z 3 razy), spotykałam się z miłymi komplementami i gigantycznym zaciekawieniem, niekiedy wręcz czując się jakbym była z jakiejś innej planety. Niektórzy ludzie zaczepiali nas na ulicy i pytali w jakim języku rozmawiamy - strasznie ich to intrygowało, bo słyszeli, że to jakby rosyjski ale nie rosyjski 😁 (Rosjan jest naprawdę sporo w LA i ten język Amerykanie kojarzą). Ku mojemu zdziwieniu ludzie dobrze kojarzyli Polskę - Wałesa, Jan Paweł II, Kraków, Warszawa. Mówili, że nie znają nikogo z Polski i miło im mnie poznać, a ci co znali (głównie ludzie ze Wsch. wybrzeża) mówili, że mają znajomych Polaków/pochodzenia polskiego i że to super ludzie. Co najfajniejsze, Amerykanie wielokrotnie podkreślali, że jesteśmy (byłam z koleżanką) dla nich egzotyczne, mamy klasę i wyraźnie różnimy się od Amerykanek  😎
november.rain To strasznie miłe, co piszesz! Oby więcej takich doświadczeń i opinii o naszej narodowości! Swoją postawą i umiejętnościami staram się burzyć wizerunek Polaka- robotnika lub zgryźliwej opiekunki do osób starszych i wiem, że ludzie, których spotykam na swojej drodze mają o mnie jak najlepsze zdanie. Ba! Nawet usłyszałam kiedyś komplement, który sobie przypominam w trudnych chwilach, że niejeden Niemiec powinien się ode mnie uczyć kultury i sposobu wypowiedzi 😎 Byłam dumna jak paw w tamtym momencie  🙂

Bardzo dobrą opinię mają też polscy studenci na niemieckich uniwersytetach- zarówno erasmusi, jak i ci normalni. Podobno jesteśmy bardzo pilni, nie fochujemy się o bzdury oraz nie mamy postawy roszczeniowej tak jak Niemcy . Gorzej z nastawieniem do sciągania  😉
W miasteczku w DE, gdzie obecnie jestem jest naprawdę masa polaków (o dziwo, bo to spory kawałek od granicy). Niektórzy polacy starają się mówić po niemiecku, inni... czasami mnie przeraża to co widzę. Krzyczą w sklepach po polsku, matki odstrojone jak na impreze, a dziecko w najtanszych brudnych i porwanych ciuchach, ni w ząb języka.
Na święta byłam w Dusseldorfie, wracając do domu na dworcu podszedł do mnie i Ł. mężczyzna i spytał czy kupimy mu coś do jedzenia, bo mu praca nie wypaliła na budowie i szuka teraz czegoś żeby wrócić do Polski. Gdyby nie powiedział, że chce wrócić do rodziny do Polski, nie wiedziałabym, że to polak, jego niemiecki był perfekcyjny, akcent.  Są rożni ludzie, ja na razie spotkałam się z naprawdę otwartymi ludźmi, z którymi mogłam naprawdę normalnie porozmawiać bez żadnych uprzedzeń. To jak nas traktują za granicą zależy od naszego nastawienia, otwarcia, chęci nauki języka i kultury. Jeśli chcemy i próbujemy to zawsze jakoś pójdzie ale jeśli nie mamy żadnej chęci nauki i po 5 latach za granicą potrafimy powiedzieć tylko dziękuje i szukamy sobie polskich znajomych w naszej okolicy, to raczej nikt nas dobrze postrzegał nie będzie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
08 kwietnia 2013 11:06
USA to w ogóle insza inszość. Tam każdy skądś pochodzi, szczególnie w metropoliach typu LA czy NYC czy Chicago. Jak nie dana osoba, to jego rodzicie, dziadkowie, pradziadkowie. Każdy mówi o sobie: jestem Irlandczykiem, Włochem, Włocho-Polakiem itd itp chociażby sam się urodził w USA.

I dlatego dzięki temu tam można spokojnie się poczuć swobodnie i jak u siebie w domu. Tym bardziej będąc białym Europejczykiem. Nikt na nikogo krzywo nie patrzy bo ma się dziwny, obcy akcent. Tam każdy ma jakiś akcent, nawet rodowici Amerykanie mają swoje różnorakie akcenty.

Owszem można spotkać się z pytaniami typu "Czy w Polsce jest w facebook" albo "Czy w Polsce mają pralki automatyczne" ale to nie ze złośliwości czy coś. 
Ja tez jestem zadowolona z pobytu za granica. Osobiście nigdy sie nie spotkałam z niechęcią w stosunku do mnie i nigdy nie odczulam tego, ze nie jestem u siebie. Ludzie zawsze mili i pomocni.

Wiadomo, jak wszędzie zdarzają sie fikolki. Przyznam szczerze, ze czasem jest mi wstyd za Polaków. Jak czytam gazetę to przynajmniej raz na tydzień jest artykuł o Polakach, którzy......przemycili fajki i alkohol na sprzedaż, ze wybijaja szyby w autach.......itp
Zaczęłam dzielić Polaków na 2 grupy. 1 to rodziny, które osiedlily sie tu na stałe i maja poukładane życie,albo ludzie, którzy maja zamiar ściągnąć tu rodzine, a 2 to robole bez wykształcenia i znajomosci języka ( nawet kilku słów po angielsku, nie wspominając już o norweskim), którzy rodziny maja w PL a sami przyjechali tylko zarobić. Brudni, przepici z wędka w ręku, bo na zakupy zabrakło.....a jak zjada do PL na urlop to ponoszą sie jak królowie

Wszędzie, gdzie sie nie pojedzie znajda sie ludzie, którzy niszczą nasz wizerunek.
konia44, a jak Twój norweski? Uczyłaś się będąc na miejscu, czy wcześniej?
Zaczęłam sie uczyć języka dopiero na miejscu. Najpierw sama, ale z wymową było nie za bardzo więc poszłam do szkoły 😉
Na początku dogadywalam sie po angielsku.
Czy jest tu ktoś z Portugalii??
konia44, fajnie  🙂 Tak jak pisałam wcześniej, uczę się od dwóch lat. Czytam prasę norweską, oglądam TV, ale nadal jest to język martwy, bo nie mam z kim pogadać. Już nie mogę się doczekać, aż będę miała możliwość rozćwiczenia języka. Ostatnio byłam tłumaczem dla Duńczyków (po angielsku), ale jak rozmawiali między sobą po duńsku to trochę rozumiałam  💃
Oj tak, te jezyki sa bardzo podobne.
Mam w pracy szweda, dunczyka i oczywiscie norwegow i nie ma problemu z dogadaniem 😉
A uczysz sie bokmål czy nynorsk?
W jakie miejsce chcesz wyjechac?
tylko bokmål.
Na południe, w okolice Oslo
Lotnaa, Ikarina, dołączam się do was, sentymentalnych bab. Ja też mam taką swoją utopijną wizję mojego miasteczka. Tęsknię za tymi kolorowymi kamieniczkami, tłumami ludzi nad rzeką, dziećmi biegającymi w parku, zielonymi, pachnącymi lasami, które zostały w mojej głowie... Tęsknię za tymi beztroskimi latami, gdzie na początku naszego związku włóczyliśmy się z J. bez celu po okolicznych górach. Ostatni raz byłam w moim mieście w styczniu, i to co tam zobaczyłam było jak kubeł zimnej wody na głowę. Moje wyobrażenie o Myślenicach zderzyło się z rzeczywistością. Szare, brudne miasto, powycinane drzewa, prawie wszyscy znajomi też wyemigrowali... Bieda, po sklepach drogo, pustki na ulicach, moja ulubiona restauracja splajtowała, wszystkie miejsca, z którymi wiązałam jakieś przyjemne wspomnienie zniszczały... Chciałam uciekać, czułam się jakby mi ktoś jakąś część duszy wyrwał, zmiął, zdeptał i wyrzucił na śmietnik. Wiem, głupie, ale tak się czułam... "Bez wspomnień czasem łatwiej żyć, nie wraca nic"... Nawet teraz chcę wrócić, chociaż na miesiąc, dwa, do domu, ale niestety zostałam okradziona, więc muszę sobie jeszcze poczekać. Wprawdzie tu gdzie jestem nie spotkałam się z żadną awersją do polaków/rusków/słowaków itp, a właściciel, stary dziadek chętnie zaprasza do siebie i każe opowiadać co się w kraju dzieje, jak wygląda życie, jak ludzie zajmują swój czas... Jest mi tu lepiej, łatwiej, ale serce krzyczy, że chce do domu. Jak wyjeżdżałam, nie pomyślałam nawet, że kiedyś powiem, że aż tak zatęsknię. Ostatnio na jakimś polskim radiu usłyszałam "Sen o Warszawie" Niemena, i powiem wam szczerze, nie mogłam opanować łez. Umysł sam zamienił mi Warszawę na Myślenice, no i siedziałam tak sobie mocząc rękawek bluzki...
http://kreatur.wrzuta.pl/audio/aEYxntI2JFs/czeslaw_niemen_-_sen_o_warszawie
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
08 kwietnia 2013 18:18
Ja szczerze jakos wielce za Polska juz nie tesknie. Za dlugo tu juz chyba jestem.
No widzisz Gienia. A ja się co pół roku przeprowadzałam, teraz chętnie wróciłabym do Aachen. Siedem miesięcy tam spędziłam z naprawdę fajnymi ludźmi. Polscy znajomi z Niemiec też wyjeżdżają, zmieniają kraje. Dobrze, że J. jest ze mną, to się trzymamy razem, we dwójkę zawsze raźniej. Ja tak sobie myślę, że chyba bardziej mi brakuje tego, że kiedyś nie musiałam myśleć o dokumentach, o opłatach za ubezpieczenie, o lataniu po urzędach... Z rozpuszczonego dzieciaka za którego mamusia wszystko robiła trafiłam na głęboką wodę, no i próbuję się nie utopić. No i czasem chciałabym się znowu wrócić do domu, gdzie wszystko było wyprane, pachnące, czyste do połysku, obiadek ugotowany a pies się cieszył jak się do mieszkania wchodziło...
dodzilla taaakkk, o tak. Może ja  nie taka rozpieszczana byłam ale jednak mama gotowała, później 3 lata internat, następnie praca z zamieszkaniem, gdzie też miałam gotowe posilki. A tu... nie ma rady do garów 😀 Ale opanowalam szybko gotowanie, sprzątanie, zakupy raczej staram się też w tyg robić, w sobote tylko po jakieś większe rzeczy wychodzimy razem z Ł.
Zakupilismy wozek zakupowy na kółkach 😀 To jest mega super hiper wynalazek 🙂
Czy mi brakuje PL? w sumie to nie bardzo, nie jestem tutaj długo ale jest tu wszystko to co w PL. Owszem nie mam jeszcze wielu znajomych i odkąd tu jestem jeszcze nie widziałam konia z bliska (tego brakuje mi najbardziej) ale będzie dobrze. Musi 🙂 Bo jak nie ja to kto 🙂
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
08 kwietnia 2013 21:50
Na emigracji sie dorasta szybciej  😎
Ja tez lubie "emigracje". Czuje sie tutaj bardziej u siebie, niz w PL. Moi dziadkowie juz biadola na wspomnienie ze dom chcemy tutaj w DE budowac, ale oni maja w ogole jakis dziwny obraz emigracji, jako wygnania i uzerania sie z Niemcami.

Ja zawsze o sobie mowie, jako o udanym przypadku miedzynarodowych dzialan integracyjnych odbywajacych sie czesto gesto w moich polskich szkolach z racji tego, ze pochodze z trojstyku granic pol-niem- cz. Z garstki osob wyrosly osoby nieograniczone w przestrzenno- jezykowym planowaniu swojej przyszlosci. Ja tam sie ciesze 😉
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
08 kwietnia 2013 22:14
Dokladnie!
Tez planuje tu zostac, wlasciwie sie juz osiedlilam i dobrze mi. :-) rodzice sie juz chyba pogodzili.
Ja widząc możliwości i poziom życia, jaki oferują mi Niemcy, a to co czeka mnie w Polsce, coraz bardziej zastanawiam się nad emigracją do Niemiec. Nie mówiąc już o ofertach pracy. Tylko, że ja uwielbiam rodzinne miasto i jestem potwornie zżyta z rodziną. Pępowiny wciąż nie odcięłam, muszę codziennie porozmawiać z mamą na skajpie i gadamy co najmniej godzinę. 
Co do Polaków, to w moim miasteczku jest ich bardzo niewielu, mimo że do granicy nie jest jakoś daleko. Rzadko widzę polskie rejestracje, nie mówiąc już o usłyszeniu języka polskiego na ulicach. Do nas stosunek jest bardzo życzliwy, ale mam wrażenie, że tutaj każdy jest dla każdego życzliwy. Mało też u nas Turków czy Arabów. Miasteczko jest studenckie (ponad 12 000 studentów na 55 000 mieszkańców) i jedyni obcokrajowcy to studenci z wymian.
Natomiast w Berlinie jest jakaś masakra...
ja też planuje zostać tu na stałe, chcę w tym roku pojechać do PL zabrac resztę moich rzeczy.
Nie jestem tutaj długo ale sie zadomowiłam, oczywiście język. Jeszcze pozostawia wiele do życzenia ale nie od razu kraków zbudowano. Jestem w trakcie szukania pracy, więc na początku podejrzewam, że będzie bardzo ciężko ale wśród Niemców powinno pójść lepiej z nauką języka niż rozmowa z telewizorem :P
Duże miasta to różnowrodność językowa. Odwiedzając dosyć często Dusseldorf, spacerując nad rzeką (okolice znanych krzywych kolorowych budyneczków) Wgl. nie czuć, że jest się w Niemczech. Co chwila słychać inny język, każda narodowość praktycznie.
Ja też nie byłam jakoś strasznie rozpieszczona, żeby ktoś sobie nie pomyślał, ale brakuje mi jeszcze takiego ogarnięcia w życiu. Tzn mam codziennie obiad zrobiony, lodówka pełna, mieszkanie ogarnięte, choć może czasem się nazbiera sterta w zlewie, pranie też wrzucę jak czas znajdę... Ale moja przyjaciółka mi ostatnio powiedziała, że strasznie zdziadziałam. Że nie cieszę się już z takich pierdół jak dawniej i że przestałam być spontaniczna, jak półtora roku temu. Po skończonej pracy i obowiązkach w domu jedyne o czym marzę to rypnąć się w łóżko. A dawniej, w Polsce? Potrafiłam iść o drugiej w nocy pojeździć na sankach albo dzień przed maturą, zamiast siedzieć w książkach biegałyśmy po mieście i szukałyśmy 'dźwięku'... I nie trzeba mi było do tego ani skręta ani piwa 😁 Teraz zamiast drzeć się pod oknem w nocy, kładę się do łóżka i myślę co na obiad, co trzeba kupić, co załatwić... Chyba się zderzyłam z prawdziwą dorosłością, no i mi ciężko...
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
09 kwietnia 2013 08:56
To jest zycie... 🥂
Pandurska To jest stereotyp z Los Angeles. USA jest ino krajem wielkim i podejrzewam, że już w NY czy Chicago ten stereotyp może być zupełnie inny, z racji tego, że to siedliska Polonii. Los Angeles nie jest częstym miejscem, które nasi rodacy wybierają w celach emigracji czy zarobku, raczej jeśli już to turystycznie.
Dodatkowo jeśli biali Amerykanie wiodą do kogoś jakąś niechęć to już najprędzej do Latynosów.

USA to w ogóle insza inszość. Tam każdy skądś pochodzi, szczególnie w metropoliach typu LA czy NYC czy Chicago. Jak nie dana osoba, to jego rodzicie, dziadkowie, pradziadkowie. Każdy mówi o sobie: jestem Irlandczykiem, Włochem, Włocho-Polakiem itd itp chociażby sam się urodził w USA.

I dlatego dzięki temu tam można spokojnie się poczuć swobodnie i jak u siebie w domu. Tym bardziej będąc białym Europejczykiem. Nikt na nikogo krzywo nie patrzy bo ma się dziwny, obcy akcent. Tam każdy ma jakiś akcent, nawet rodowici Amerykanie mają swoje różnorakie akcenty.

Owszem można spotkać się z pytaniami typu "Czy w Polsce jest w facebook" albo "Czy w Polsce mają pralki automatyczne" ale to nie ze złośliwości czy coś. 


ElaPe, prawda. Wielkie metropolie są ogromną mieszanką kulturową. Mnie to śmieszyło ich podejście do ich pochodzenia np. raz poznałam Amerykanina, powiedział mi, że jest Italian." Ja - "O super, mówisz po włosku?", ""Nie". "Byłeś kiedyś we Włoszech?" "Nie". "Twoi rodzice są Włochami?" "Nie. Dziadkowie ze strony taty".  😁
Bischa   TAFC Polska :)
09 kwietnia 2013 20:37
Czy jest tu ktoś, kto mieszka w Pradze? Lub zna tamtejsze hotele/kempingi/miejsca gdzie można namiot postawić, oczywiście najtańsze?
Mamy tu kogoś, kto chciałby się wybrać na wspólne zwiedzanie Amsterdamu/Brukseli?
Grzesiek, a kiedy? 😀
A ja z kolejnym pytaniem. Jestem na prawdę chora na pewną dopierdliwą przypadłość. Od dwóch miesięcy biorę leki dzień w dzień, a antybiotyki pomagały mi na krótko. Teraz jest coraz gorzej, aczkolwiek wstyd mi się trochę przyznać publicznie co jest grane. Na ostatnich wizytach lekarskich dostawałam tylko recepty, z tylko krótkim badaniem bakteriologcznym. Jakbym chciała być przebadania dokładnie, od a do z, to gdzie muszę się udać? Normalnie do szpitala czy jak? Mecze się z tym czymś od ponad roku, ale teraz to już przegiecie, co mój organizm wyprawia, a w polsce ubezpieczona nie jestem...
Mój ojciec błąkał się 30 lat między DE a PL. W końcu wyglądało na to, że już w PL zostanie, był chyba ze 2 lata ciągiem. Aż się zawinął i już od 3 lat jest w DE bez przerwy i już sądzę, że nie wróci.
Odkąd jeździł znał język, to było jego przepustką i chyba między innymi mówił, że tam się czuje, jak w domu. I chyba dopiero teraz się odnalazł (tak wnioskuję słysząc jego głos w telefonie)
Witam revoltowiczki i revoltowiczów  🙂
Podczytuje was już dobre 3 lata, nie udzielając się. Jednakże mam pytania do mieszkających w Wielkiej Brytanii.
Z jakiego źródła zaczerpnąć wiarygodne informacje o sytuacji w UK? Chcę mieć prawdziwe informacje, więc kieruję pytania do tych, którzy tam mieszkają (zwłaszcza w dużych miastach i okolicach). Mianowicie: chcę wyjechać tam na studia, być może osiedlić się na stałe. Mam wątpliwości. Czy w opinii Brytyjczyków będę "Polaczkiem"? Czy przyczepią mi tę "łatkę" bez względu na to co sobą reprezentuję? Jak wygląda sytuacja polityczna? Czy szykują się jakieś poważne zmiany, mające być może utrudnić mi życie tam? Ciężko mi tak przesiać informacje z internetu, aby dojść do prawdy (jako tako, bo wiem, że nikt przyszłości nie przewidzi). Jestem na tym forum już długo, więc mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu ufam Wam. Proszę o Wasze opinie, ewentualnie linki do miejsc w sieci.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się