Starość - walka z problemami, czy szczęśliwe lata? Jakie macie doświadczenia?

Gillian nigdy nie mów nigdy :-) ja również mimo wszystko życzę Ci miłości :-)
Gillian   four letter word
06 marca 2013 17:23
życzycie mi abym była na starość czyjąś kulą u nogi i źródłem zmartwień?
NIE, życzymy Ci żebyś po prostu była kochana i szczęśliwa,  miała dla kogo żyć i na kim polegać, a przede wszystkim szczęśliwej starości  🤣

Kawał życia przed Tobą - wszystko się zdarzyć może  😉
Moja babcia (86 lat) we wrześniu zeszłego roku dostała  diagnozę: rak płuca lewego z przerzutami do wątroby i nie tylko. Jako że sama lekarka od razu do szpitala, najlepsza opieka, najlepszy personel. Po czwartej chemii kiedy pojechałam ją odwiedzić ( mieszka 400 km od Gdańska) była nie do poznania: zniedołężniała, ani jeść ani pić, w pierwszej chwili jej nawet nie poznałam. Z radosnego, wiecznie pozytywnego człowieka nagle stała się jak wrak. Byłam przekonana, że to nasze ostatnie spotkanie.
Dzisiaj od tej chwili minęło już 4 miesiące, babcia miała dwie kolejne chemie i - ku zdziwieniu wszystkich- ozdrowiała. Wróciła do domu, do dziadka, dalej gotuje mu obiady i lata na osiedlowy rynek.
W wieku 86 lat pokonała nowotwór trzeciego stadium.

Jako dzieci mamy marzenia. Jako dorośli- plany. Jako starzy ludzie- nadzieję.
I tych ostatnich często ta właśnie nadzieja przywraca do życia u schyłku najgorszych cierpień.
Przecież pieluchy, baseny, kaczki, chusteczki nawilżane i balkoniki: to nie musi oznaczać końca.

Dlatego nie zgadzam się z Gilian.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 marca 2013 18:00
Mój dziadek zaczął budować drugi dom mając 75 lat. Przeżył w nim jeszcze 22 lata. I cały czas był szczęśliwy. Też chcę takiej radości. Łatwo się mówi przerwę sobie życie, dopóki nie dotrze do nas, że to koniec. Definitywny. I dopóki ma się lat dwadzieścia parę. Im bliżej tym... W jakiejś bajce to było: najciężej umrzeć stuletniemu 😉. A co do podwórka czyli hospicjów i szpitali hm? To może czas posprzątać w podwórkach a nie utyskiwać na starość innych ludzi?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
06 marca 2013 18:07
joakul- dobrze, że chcieli leczyć Twoją babcię. Moja umierała przez miesiąc. W domu. Tata się nią opiekował codziennie, a po pracy chodziła tam mama, żeby tata mógł coś zjeść i odpocząć...
Mój dziadek ma 92 lata. Wie, co było kiedyś, zwłaszcza wiek młodzieńczy, a nie wie, gdzie był wczoraj czy godzinę temu. Nie rozpoznaje mnie. Na swojego syna czasem mówi ,,tato". Mojego tatę (zięć) poznaje. Chodzi, trzeba pilnować, bo potrafi pójść ,,w świat", bo ,,musi jeszcze dwa miesiące odpracować". Obecnie zacewnikowany, ubrany w ogrodniczki, żeby nie powyciągał rurek (już kilka razy to zrobił). Trzeba chować noże, bo przeciął nożem kable od telewizora. Wszelkie czerwone światełka pozaklejane. Zaczął interesować się telewizją, ale najlepiej go wtedy pilnować, bo chciał ponoć ostatnio ,,gasić pożar" w telewizorze. Jak mówi, że konia trzeba nakarmić/napoić, to trzeba iść od razu i postawić wiadro/rzucić siano w miejscu, gdzie może zobaczyć przez okno.
W lato szedł szukać koni, bo ,,tato mu kazał". Szukał kantara, więc dałam mu kantar swojego konia i poszliśmy ,,po konie" (jak się zaweźmie, to go się nie zawróci do domu).
Smutna jest ta starość  🙁
Gillian   four letter word
06 marca 2013 18:11
omnia, a jak niby mam to posprzątać? ja dobrze traktuję staruszków. Tyle mogę jeśli chodzi o zbawianie świata. Widzisz jakieś inne rozwiązanie?
Dementek Wiem, że moja babcia miała niesamowite szczęście. W szpitalu, w którym leżała sama pracowała, w dodatku dziadek przez 20 lat był tam ordynatorem na chirurgii później także dyrektorem. Wiadomo- znajomości zawsze robią swoje. Ale w jej przypadku bardzo pomogło pozytywne myślenie. Zaangażowała swoją młodszą siostrę, aby ta ściągała z Peru tzw. 'Koci Pazur'- coś a'la nowotworowe placebo. I pije to do teraz, dzwoni i mówi, że całe otoczenie jej sprzyjało i że dzięki temu zobaczymy się wszyscy razem już  na Wielkanoc.
To bardzo budujące.
Ale z drugiej strony... nie tylko człowieka starego może to spotkać.
Skąd wiadomo, że jutro nie wykryją u nas raka mózgu? Albo komuś nie zdarzy się wypadek?
Mam taki przypadek w rodzinie, młoda, zdrowa, silna kobieta, i co z tego? Ma 3/4 takich zachowań jak opisujecie.
Najlepiej w ogóle skończyć to marne życie tu i teraz. Bo po co czekać do 60tki  🙄
Gillian ale ty marudzisz , po prostu jak bym słyszała kumpla . Zakochaj się dobrze i poczujesz radość z życia , będziesz żoną i matką .

Ja już jestem uzależniona od mojej połówki , nie raz mnie wkurzy do granic możliwości ,ale bardzo dużo mnie wspiera , pociesza i daje chęci do życia . Czuje że mam dla kogo żyć ,przy moich wygibasach często chodzi przy mnie i nawet nosi mnie na rękach do wc (ma przesmak starości  😁  ) więc teraz staram się uważać jak jeżdżę konno a syn ma mnie pilnować  🏇 

Moja mam ma 59 lat  , wiecznie działa na wysokich obrotach , nie widać żeby chciała umierać .Znam jedną babkę która w wieku 60 lat kupiła sobie konia i jeździ teraz zawody ujeżdżeniowe ,mam nadzieje że dożyje takiego wieku i będę mogła jeszcze robić to co kocham .
Ta sześćdziesiątka to już dziś bardzo wczesna starość. Panie Szapołowska czy Janda byłyby lekko urażone.  😉
Każdy los jest inny i trudno tu o jakiś schemat. Na pewno warto sobie wcześniej "uskładać" miłość bliskich. No i parę groszy też.

Mój problem z bardzo starszą mamą jest taki, że i ja mam swoje lata i swoje nawyki a wciąż relacja jest taka jakbym miała 5 lat.
Ze strony mamy. Czyli usiłuje mną zarządzać. A z mojej strony jest tak, jakby to mama miała 5 lat- mówię dużymi literami i upominam.No i powoduje to napięcia. Bo mama ma umysł jak brzytwa i wie więcej niż wujek gugle. I moje uwagi ją wkurzają.
A szkoda, bo to właśnie teraz powinien być czas wspólnie , dobrze spędzony.  🙁
Averis   Czarny charakter
06 marca 2013 18:31
monia, naprawdę zakładanie rodziny jest jedyną drogą do bycia szczęśliwym? Osoby, które źle czują się same ze sobą i są nieszczęśliwe nie stworzą dobrego związku. Także rady typu 'znajdź chłopa i wszystko będzie pięknie' są mocno nietrafione, wręcz szkodliwe.
Gillian   four letter word
06 marca 2013 18:31
monia, nie chce mi się po raz kolejny wałkować tego tematu, ale nie,dziękuję za te atrakcje. I ja generalnie stąd spadam, totalnie mi obrzydło tłumaczenie swoich przekonań 🙂 tak więc peace and love and long life 🙂
Z racji swojej pracy mam dużo kontaktu ze staruszkami i kurde, utwierdzam się w przekonaniu, że max 60 lat i koniec, insulina w żyłę, sznurek na szyję, cokolwiek, byle nie żyć jako stary człowiek :/ nie chcę żyć jako zrzędliwa, jojcząca babcia, której trzeba wycierać tyłek. 60 lat to wystarczająco długo, aż za długo. Nażyć się idzie aż nadto. I wystarczy,


Tak a propos 60-latków

Moi rodzice - 61 i 64 lata. Nie wyobrażam sobie aby miało ich nie być.

A co do starości...pamiętam tylko ostatnie lata jednej babci i  jednego dziadka. Babcia do końca trzymała się super, psychicznie a wykończył ją nowotwór. Ale dziadek faktycznie ciut "zdziwaczał". Problemów z nim nie było, nadal miał super pamięć i był cholernie inteligentny ale czasem miał jakieś dziwne akcje. I to było przykre. Nie dla nas, bo nam przykrości nie robił. Tylko przykro było patrzeć jak z mies na mies coraz bardziej się w starości zapadał.
Dziewczyny, duzo piszecie i sa to rzeczy madre, plynace z waszych doswiadczen. Ja tez mam jakies tam za soba, ale nie bede sie rozpisywac.

To, co chcialam powiedziec to fakt, iz zapominamy, ze nasza "starosc" zaczyna sie DZISIAJ. I w zaleznosci od tego jak zadbamy o siebie, na ile porzucimy nasze wygodnictwo i przyzwalanie na zachcianki np. jedzeniowe i uzywkowe oraz brak higieny umyslu i ciala, taka zbudujemy sobie przyszlosc.

W duzej mierze to od nas zalezy, czy bedziemy nosic pampersy, czy tez nie. Mozna temu skutecznie zapobiegac poprzez okreslone cwiczenia fizyczne (bardzo proste zreszta). Na zachodzie jest to modny temat, a i badania naukowe w tej kwestii sa bardzo obiecujace.

O racjonalnym odzywianiu i madrym, otwartym podejsciu do zycia nie bede wspominac, bo sa to sprawy, ktore kazdy gdzies tam zna, ale ma nadzieje, ze mu sie zly tryb zycia jakos omsknie i choroba trafi sasiada, a nie jego.

Nasze zycie jest w naszych rekach. Brzmi to niczym utarty slogan, ale wlasnie tak jest. I zaden Bog, modlitwy o zdrowie i kilkoro dzieci nie zagwarantuja nam dobrej starosci. To my z czystej przyzwoitosci i szacunku dla bliskich powinnismy zadbac o siebie.

Moja babcia ma 76 lat i poniewaz trzyma sie w pionie i nie idzie na latwizne do tej pory zrobi mostek i w sklonie polozy sie tulowiem plasko na swoich nogach. Jest wegetarianka, poniewaz dokuczal jej zoladek, odkad zmienila diete juz jej nic nie dokucza. W tamtym roku pojechala autobusem nad morzem (600km) na dzygita nie majac zarezerwowanego hotelu, ani niczego. Jest otwarta, oczytana (nie w "Zyciu na goraco" a w dobrej literaturze) i jakby ktos jej zaproponowal wycieczke dookola swiata, to by w nia pojechala. Mozna? Mozna!

I kazdemu zycze pieknych dni na starosc, aby moc sie cieszyc doswiadczeniem zebranym przez cale zycie.
Ja dla siebie na starość chcę tylko zdrowia na tyle żebym mogła poradzić sobie sama. Ile to razy mówiłam że chcę żeby babcia umarła. Teraz  się tego wstydzę i bardzo żałuję... Chcę żyć dokąd zdrowie pozwoli. Nawet i do setki o ile wszystko przy sobie będę mogła zrobić. Najgorzej być uzależnionym od kogoś. Również chciałabym prawa do samodzielnej decyzji o swojej śmierci. Tylko co w przypadku ludzi np z demencja lub jakimiś zaburzeniami psychicznymi. Oni też mogliby decydować chociaż nie koniecznie świadomie?
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
06 marca 2013 19:32
Także rady typu 'znajdź chłopa i wszystko będzie pięknie' są mocno nietrafione, wręcz szkodliwe.


Tez tak uważam. Nie każda ma priorytety w życiu aby zostać żoną czy matką,  i na pewno nie jest przez to wybrakowana.

Gillian a ja cię trochę rozumiem. Wiele w życiu widziałaś pracując na oddziale. Domyślam się,  że w wieku 60 lat  człowiek w większym procencie jest w stanie decydować o sobie  niżeli w późniejszym okresie.  Stąd taka granica. Później już jest tylko z górki i kwestia lat kiedy coś się przypałęta, przypełza lub odpali. Takie czekanie na cykającą bombę. U jednych objawia się dopiero po 80-tce u innych kiedy tylko wejdą w wiek emerytalny. Pytanie tylko kiedy przyjdzie nam płacić za błędy młodości. Takie no dość bezpieczne myślenie. Fakt ja sobie daję czas do  zmęczenia psychicznego, więc  granicy wieku nie ustalam
Nic, pozostaje mi życzyć ci przede wszystkim czerpania z życia tego co najlepsze ( dla ciebie)  :kwiatek:
monia, naprawdę zakładanie rodziny jest jedyną drogą do bycia szczęśliwym? Osoby, które źle czują się same ze sobą i są nieszczęśliwe nie stworzą dobrego związku. Także rady typu 'znajdź chłopa i wszystko będzie pięknie' są mocno nietrafione, wręcz szkodliwe.


Może i szkodliwe ale chyba dla samej osoby , jeżeli ktoś nie może wytrzymać ze sobą to po co żyć ? Nie rozumiem tego  😉  Nikt nie karze jej szukać męża , pisałam ,żeby się zakochała a potem będzie decydować .
Ja bym chciała być kiedyś jak moja babcia. Ma 85 lat, a ma tyle w sobie życia, że niejednego by obdzieliła.
Nie żadne tam ekstrawagancje, ale raz w tygodniu chodzi na "imprezkę" do zamku myśliwskiego i spotyka się z koleżankami, jak rodzina się zjeżdża to i posiedzi z nami pół nocy, i pośpiewa, i koniaczku (a i wódeczki się napije), wiosnę i lato spędza na działce (mieszka generalnie w małym miasteczku). Dziadek (oj, a dziadek to był gość!) nie żyje od nastu lat, ale ona jest nie do zdarcia. I na spacer pójdzie czasem, i do lasu z nami pojedzie jak jesteśmy. Ciast nie piecze tylko, bo nie lubi.

Odkąd ma koleżanki i "bywa" to już w ogóle zachowuje się jak nastolatka. Ja to czasem nie wiem czy tam jakich panów nie ma 😉 Kupuję jej ciuchy, bo w tej mieścinie to nic nie można dostać, a w Warszawie mogę ją obkupić. Co tydzień zakłada co innego 😀 Ostatnio to jej pocztą wysłałam szmatki, bo było jakieś set-lecie tego Zamku całego 😉

Moja mama wisi z nią codziennie na telefonie, ja na tyle nie mogę sobie pozwolić, ale też mamy o czym plotkować. Dla niej czasem oglądam jakieś durne seriale, żeby potem było o czym pogadać też, bo bardzo lubi 😉
Nie lubi tylko o wojnie rozmawiać (prócz historii o koniach; moja rodzina miała kiedyś stadninę w świętokrzyskiem, pradziadek w carskim wojsku jeździł, no ale wybili im wszystkie konie) i o edukacji. Marzyła, by być nauczycielką. Ale nie dane jej było ukończyć szkół. Dziadek jej zabronił i za mąż wydał.


Jest wyjątkową osobą. Pełną pasji życia. I baaardzo daleko jej do niedołężności, mimo że ani się zdrowo nie odżywia, ani jakoś szczególnie o siebie nie dba. ale chce jej się żyć, jest pogodna i uczynna. W tym upatruję jej dobrego zdrowia i kondycji 😉
Pandurska, NIEPRAWDA. Nie da się "uskładać" na dobrą starość. Nie da się "dostać nagrody za rozsądne życie". Nie od nas obraz naszej starości zależy. To kompletny przypadek na kogo co padnie. Jedno pewne - umrzemy wszyscy i z jakiegoś powodu będziemy Musieli umrzeć. Śmierci nie da się zapobiec. Ani starości (nie umierając wcześniej). Ani chorobie/tragedii (z jakiegoś powodu trzeba umrzeć). Ani niektórym skutkom starości.
No tak, młoda jesteś, możesz jeszcze być przekonana, że masz wpływ na własne życie 🙂 (i śmierć)
Daj ci Boże jak najdłużej 🙂
monia, nie chce mi się po raz kolejny wałkować tego tematu, ale nie,dziękuję za te atrakcje. I ja generalnie stąd spadam, totalnie mi obrzydło tłumaczenie swoich przekonań 🙂 tak więc peace and love and long life 🙂

To kiedy będzie Twój zgon?
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
07 marca 2013 07:20
ale Gillian - nie rozumiem cię. Pracowałam w DPSie, w drugim bywałam - po tej drugiej, pracowniczej stronie - DPS dla przewlekle chorych, tak, w pewien sposob masakra. Ale uwazam, ze zamiast jojczyć warto coś zmieniac wokół siebie. Nie od razu cały świat. Przeciez naprawdę starość innych w dużej mierze zalezna jest od postawy otoczenia.
a fakt - 60 to teraz trzecia młodośc po prostu 🙂
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
07 marca 2013 09:36
  To tak z innej strony. W poniedziałek zadzwoniła do mnie mama z wiadomością, że mój pan profesor nie żyje. Zmarł nagle. Wczoraj byłyśmy na pogrzebie. Moja babcia nie może uwierzyć, w to, co się stało. Pan po 70-tce, pełen życia, w trakcie pracy nad kolejną monografią, lokomotywa, która ciągnęła pociąg, napędzała innych do pracy. Jeszcze w styczniu, jak był u babci w odwiedzinach i babcia powiedziała, że już co raz gorzej się czuje, to popukał się palcem po głowie i powiedział: "Nie ma "źle się czuję". Choroba jest tu, w głowie, trzeba myśleć pozytywnie!". I już go nie ma. A jeszcze tyle pracy było do zrobienia, tyle planów, tylu doktorantów do obrony, książek do skończenia.
  Tak samo w temacie opieki nad chorymi bliskimi. Tak, gdybyśmy miały jeszcze raz wybór, to zrobiłybyśmy, to, co robiłyśmy te 11 lat temu - opiekowałybyśmy się do końca Dziadkiem. Wszystkie trzy - babcia, mama i ja. Było ciężko, ale ciężko przede wszystkim dlatego, że widziałyśmy cierpienie, a cierpiał człowiek, który był dla każdej z nas całym światem, który jeszcze chwilę wcześniej jeździł na działkę, chodził na zebrania koła filatelistycznego, organizował wystawy, był w ciągłym ruchu i  nagle udar przykuł go do łóżka.
  To chyba kwestia podejścia, jeśli Gillian chce sobie założyć sznur na szyję w 60 urodziny - ok, niech to robi. Tylko niech nie narzuca tego innym, bo inni mogą mieć kochającą rodzinę, która zaopiekuje się nimi i nie będzie tego traktować jako poświęcenia.
😉 no nic wg Gilian pozostło mi...10 lat życia. No to rzucam prace i idę sie dobrze zabawic. Szkoda marnowac te 10 lat  🤣
Gilina każdy chce życ jak najdłużej, każdy ma swoje marzenia, najpierw dzieci, praca, wnuki pozniej emerytura i wreszcie czas dla siebie.
A powiedz mi dlaczego niby 60-latek ma nie miec własnego konia i ma na nim nie jezdzic? Hmm ja mam swoje konie i myslę ,że mając 60 tez je będę miała. Na emeryturze tez zamierzam je miec.
Starosc jest rózna, wiele zalezy od nas samych od naszego nastawienia się do starosci, jak żyjemy i co chcemy od życia.
Mam aktualnie wielki problem z tesciową. Ma 75 lat tyle samo co moja matka i...i chodzi tylko przy balkoniku, zażywa mnóstwo leków w tym przeciwbólowe opioidalne leki. Żal mi jej i to bardzo ale w jej przypadku sama na to pracowała. Całe życie miała mega nadwagę przy wzrosie 167 cm ważyła ponad 100 kg, nigdy nie chodziła na spacery, nie jezdziła rowerem , nie biegała, nie pływała. Jedyna pasja życiowa to dom i dobra kuchnia. Finał -wszystkie stawy wysiadły. Nie, nie byla i nie jest złym czlowiekiem, bardzo ją lubię i szanuję. Zamierzamy z mezem wziac tesciow do siebie , bo w mieszkaniu w Warszawie jest poprostu wiezniem we własnym M.. Tu choc będzie mogla (przy balkoniku) wyjsc na taras, może jeszcze choc "podłubie" w ziemii.
Moja mama- moja mama miała jedną operację, bardzo poważną , ma wszepione bajpasy, usnietego dużego tętniaka ale..było mineło. Dzis zamęcza mnie spacerami, mam kupic kijki do spaceru , mamy juz wyznaczone trasy. W wieku lat 70-ciu wsiadła na konia i stwierdziła ,ze będzie się jeszcze uczyła jezdzic, teraz czeka z niecierpliwoscią na ciepłe dni i dalej zamierza uczyc się jedzic (była nawet na jednym tereniku) Ma zamiar życ do 100-tki i ja mocno, mocno jej tego życzę.
Hi!Hi! Faza- miałam to samo pisać. 60 i koniec. W sumie fajnie. Muszę skoczyć ze spadochronem i już wszystko zrobiłam.
Uczelnie by nieco straciły, bo profesor chyba do 70 mógł pracować? Ale co tam? Nauczą studentów licencjaci.
Granica się przesuwa. jak miałam 20, to zdawało mi się, ze człowiek przy 60-tce to dinozaur. Kiedy mam prawie 40 i czuję się jak nastolatka, to osoba przy 60-tce nadal będzie dla mnie młoda. Dinozaur będzie ok 80.  😉
Granica się przesuwa.
Granica się przesuwa. Pamiętam z dzieciństwa. Mój rówieśnik lat 15 pytał mnie o moją siostrę lat 20.
Bo mu się podobała. I ja mówię:
- Coś ty? Ona ma DWADZIEŚCIA lat!
A on na to:
- Takie STARE to najlepsze.
😂
Trudny temat.
Miałam ciocię, otwartą na świat, energiczną, pracowała prawie do 80. Mądra niesamowicie, moja ukochana osóbka z rodziny. Kilka ostatnich lat trochę chorowała, bywała w szpitalu, ale nadal uśmiechnięta, zakupy choć ledwo dawała radę to i tak sama robiła. Ostatni rok już mniej kontaktowała, żegnała się z życiem, nad grobem rodziców powiedziała, że niedługo do nich przyjdzie. Po prostu pogodziła się ze śmiercią. Posmutniała nieco na koniec, pochorowała się i odeszła. Do końca myślała o wszystkich wokół, nie tylko o sobie - np. mówiła, żebyśmy sobie wzięli jej rzeczy, bo jej już nie będą potrzebne. Do końca świadoma, serdeczna i trzeźwo myśląca.
Z drugiej strony mój dziadek i ojciec odeszli nagle. Dziadek w tydzień po wylewie, ojciec nagle, nie wiadomo z jakiej przyczyny. Planowali życie, odkładali conieco na później, a los plany zniszczył.
Teraz moja babcia od 2 miesięcy choruje. Ot zwykłe choroby, zimą normalne. Ale w jej wieku - trudne, zmieniły ją mocno. Ma problemy z pamięcią pomału, wszystko jej strasznie długo zajmuje, pomału wyłącza się jakby. Nie chcę, by się męczyła. Jeśli jej się z wiosną nie poprawi, nie zacznie sama chociaż na zakupy drobne chodzić, to to już będzie taka wegetacja do końca.

Co do domów opieki. Nie wiem, jak to wygląda od środka. Ale chciałabym, by na starość jeśli będę niedołężna znalazło się dla mnie w czymś takim miejsce.
Tania dobre...
Mnie kiedys, kiedyś moi rodzice wydawali się taaaacy starzy. A teraz policzyłam sobie ,że gdy mieli tyle lat co ja obecnie to mieli juz wnuczkę.
Kurcze coś moja córa sie nie stara tez chciałabym mieć już wnuki, choc czuje sie mlodo to dzieciaki w domu odmładzają cały dom a tak.. w domu same zgredy.

Magdo ja za nic nie chciałabym "wylądowac" w domu opieki. Ja byłam ze swoją babacią do konca jej dni, byłam ze swoim ojcem i chciałabym aby moja córka też ze mną była.
Postaram sie na starosc zapewnic takie fundusze aby mogła wynając pielęgniarkę czy inną osobę do pomocy ale chciałabym do konca swoich dni zostac w swoim domu i koniecznie chciałabym aby do konca były ze mną moje zwierzaki.
Domy opieki są różne. Jedne lepsze, drugie gorsze. Ostatnio bywam w domu opieki prowadzonym przez siostry zakonne. Jest to jeden z najlepiej prowadzonych domów opieki państwowych jakie widziałam.
Widziałam też domu opieki prywatne. Też niezłe. Chyba wolałabym leżeć w takim domu niż być dla rodziny ciężarem. Wiem po sobie, że rodzina traci cierpliwość. Jeśli problem trwa latami, naprawdę nie jest łatwo. Nie wiem, czy nie wolałabym spędzić te lata w jakimś miłym domu pomocy. Na pewno za bliskimi będę tęsknić, ale... z drugiej strony. I tak mam tylko 1 syna. Liczę się z tym, że równie dobrze może wyjechać do Honolulu i tak nie muszę go mieć przy sobie. Zarówno w moim dorosłym życiu, jak i w starczym.
Chciałabym móc uzbierać sobie na taki dom pomocy na starość. Jeśli nie będzie potrzebny, ok. Ale jesli będzie- wolę mieć kasę wtedy niż jej nie mieć.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się