Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
Mąż jest przekochany.
Ma realne spojrzenie, nie mogę odmówić mu racji. Nie mam ani czasu ani pieniędzy na konie, to fakt. Czas znaleźć jej dobre miejsce, chociaz na jakis czas... Dziękuję, że można was poczytać troszkę :kwiatek:
ehh no i na mnie czas.
tradycyjnie juz wszystko rozbija sie o kase, a raczej jej brak. i nic, tylko coraz gorsze wiadomosci i coraz czarniejsze chmury sie klebia... a pare miesiecy temu myslalam, ze w koncu bedzie lepiej, ze nareszcie bede mogla odetchnac... jakze sie pomylilam! kolejny raz!
i nawet nie moge napisac, o co tak konkretnie mi chodzi, wiec moj post bedzie mial brzmienie histeryczno-nastoletnie.
ja chyba bylam zlym czlowiekiem w ostatnim wcieleniu.
A przyjeżdżasz w przyszłym tyg. na just future?
Strzyga, nie, akurat mam wazniejsze prywatne plany na 2.03 😉
To szkoda, myślałam, że się zobaczymy =)
Strzyga, not dis tajm. ale tak w ogole powinnam wziac do Ciebie numer. ostatnio mielismy deport przez Gdansk i nie mial kto Syryjczykow pokierowac na dworzec i do Wawy :P
kujka, bo kasa jest gupia! Tzn jest jak jej nie ma 😉 Znam ten bol... I to nie jest kwestia 'gdybym wygrala 30 milionow...' tylko ten 1000-1500 wiecej miesiecznie i w pewnych kwestiach nie trzeba by bylo wybierac, podejmowaqc ciezkich decyzji i zawsze czegostam zalowac.
Niegdysiejsze 'zeby tylko na konia starczylo', dzis juz nie wystarcza. Dorosle zycie sie klania.
szafirowa, latem zeszlego roku podpisalabym sie pod tym recami i nogami, teraz niestety mam zupelnie inna sytuacje.
bo ja wlasciwie relatywnie dobrze zarabiam i taka pensja jaka mam mi wystarczy (wiadomo, fajnie byloby zarabiac 2x wiecej, ale nie narzekam). niestety moj problem moze sie okazac bardziej powazny niz "przydalby sie 1000 miesiecznie wiecej". ehh ale nawet nie chce o tym myslec. poczekam, popatrze, moze zdarzy sie jakis cud?
Jeździć, jeździć mi się chce 👿
A nawet bardziej niż jeździć, to "mieć" jakiegoś konia, do którego można przyjechać, wyczyścić, zaopiekować się jak swoim... Byłam dzisiaj w odwiedzinach u znajomej i przypomniało mi się jak miło jest spędzać pół dnia w stajni.
fin
Mam podobne odczucia. Brakuje mi wypadów do stajni bardzo. Najgorszy był pierwszy miesiąc bez koni, nie chciało mi się uczyć, nie chciało mi się NIC.
Teraz powoli odnajduję miejsce dla siebie w świecie, rozwijam nowe pasje, ale stajni i całej końskiej otoczki nic nie jest w stanie zastąpić 😉
Trzymam kciuki, żebyś znalazła jakiegoś ogona :kwiatek: Sama jak tylko jak zrobi się cieplej zacznę czegoś szukać.
Mam pytanie z serii drogowej.
Wyjechałamz parkingu MZT jestem na pasie i chce zmienić pas na następny. Wyjeżdzam na pas natomiast nadjeżdza nagle kierowca z 100km.h zasuwajacy w strefie z ograniczeniem do 50. Ja zmieniłam pas jadę is zykuje się do dalszej zmiany, a szanowny samochod z tyłu wjeżdza mi w tyłek! i miga światłami długimi po oczach. Mam pytanie? Czy ja popełniłam bład czy on? Bo mnie wkurzyło całe to zajście maksymalnie!! Szczególnie poxniejsza gestykulacja kierowcy i jego pasażera...
fin, czasami ma się własnego konia, a czas nie pozwala go widzieć częściej, niż raz na 2 tygodnie...
asds, nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale raczej zajechałaś mu drogę. Na egzaminie na prawko oblałabyś z "wymuszeniem pierwszeństwa", nieważne z jaką prędkością on się poruszał.
I chyba pomyliłaś wątki 😉
Też bym chciała wrócić do tego końskiego świata 🙂 W rodzinnym mieście to czasem nawet udawało mi się pobyć z końmi, bo kilku moich znajomych to koniarze. A tutaj, w obcym mieście, to już raczej nie mam takiej możliwości... Ale warto mieć nadzieję, że kiedyś powróci ten czas, ja przynajmniej na to liczę, że może kiedyś jak będę sama na siebie zarabiać i gospodarować swoim życiem (a raczej kasą) to wrócę do koni 🙂 Często mi tego brakuję, codziennych pobytów w stajni, jazdy i oczywiście samego spędzania czasu wśród kopytnych, ale tyle chociaż, że mam co wspominać. A nawet śmiem twierdzić, że to najwspanialsze chwile jakie mi się trafiły 🙂
świetnie was rozumiem, sama strasznie tęsknię za kopytnymi i pobytami w stajni. a tu juz 1,5 roku minęło od ostatnich jazd 🙁
ja nie siedzialam w siodle od wrzesnia 🙁 ciężko było się przestawić, po 4-5 koniach jezdzonych dziennie 😕 😕
galopada jak to? 🙁
mnie zdolowal dzisiejszy dzien. Uswiadomilam sobie ze bez lonzy i wypinaczy jestem jeszcze gorsza niz jezdzieckie za przeproszeniem gowno. Mnie nie mozna nazwac jezdzcem. Bez wypinaczy czuje sie tak... malo stabilnie. Dzisiaj wyprobowalismy pojezdzic sami bez wypinaczy, kolezanka juz miala odpinac nas z lonzy kiedy H stwierdzil ze poskacze sobie w boki bo wszystko dookola jest straszne wiec byl moment kiedy jechalam zawisajac na szyi. Bywa. Tylko teraz jeszcze bardziej sie spinam w sobie gdy jie mam wypinaczy, wiec i kon zestresowany i mamy bledne kolo.
Marzenia ze za kilkanascie lat pojedziemy LL w skokach mofe sobie brzydko mowiac wsadzic w pupe.
juz w nic nie wierze. zero rownowagi na koniu, kregoslup boli, co z tego ze jazda za pare miesiecy bedzie mozliwa skoro mam pozniej plakac z bolu pol dnia. Plecy konia tez w oplakanym stanie i nie wiadomo dlaczego, siodlo na pewno jest ok bo sprawdzane przez wiele doswiadczonych osob, jedyna logiczna opcja to to ze ja krzywo siedze przez skolio i oklepuje gruba dupa plecy tego biednego konia.
i 4 dzien spie 3-4 godziny, nie cwicze na kregoslup, nie nosze gorsetu, we wtorek kontrola, szykuje sie dlugi placz. Trudno, najwyzej celowo spadne z tego konia bo nic juz nie mam do stracenia
Wlasnie wczoraj doszlam do wniosku,ze jedynym moim ratunkiem jest powrot na lonze..... szkoda,ze w zyciu prywatnym nie ma takich powrotow.... 😕
Konwalia - studia....
Co wy chcecie od lonzy! Ja lubie sobie zrobic jazde naprawiajacą dosiad przesiadajac sie ze skokowki w ujezdzeniowki z wypietymi strzemionami i bez wodzy 😍
Taaak, takie lonże są super! Za starych czasów w Sopocie trener nas zawsze z okazji CSIO*** ( 😁 ) brała na takie lonże - bez wodzy, strzemion. A następnego dnia wszystkie nasze konie jakimś magicznym sposobem chodziły niczym Totilasy, pure magic! 😉
konwalia, nie jestem za bardzo w temacie, Twój H, to ten, którego Libella jeździ, tak? A nie myślałaś, żeby spróbować pojeździć (bez wypinaczy ofc) na jakimś profesorku spokojnym? Chociaż, żebyś zobaczyła, że bez wypinaczy da się i nabrała zaufania do samej siebie (Swoją drogą, co jest złego w podróżowaniu bez lonży ale na wypinaczach?). A co do równowagi, to yhm, niestety - to są tyłkogodziny spędzone w siodle, tego nie wyczyta się w książce.
Hmmm... też ostatnio przeżywam jeździeckiego doła! Muszę się namęczyć co najmniej pół jazdy, żeby rozluźnić mojego potwora i nie wiem czy to ja odpuszczam wtedy czy on... a jak moja trenerka wsiada to zupełnie inny koń od pierwszej minuty jazdy ehhh... No alee nie jestem zbyt jeździecko utalentowana więc muszę być cierpliwa i pracowita ... bo niestety mój koń też profesorem nie jest ;(
A ja Wam powiem, że nie warto narzekać na "złe dni" w siodle. Doceniajcie każdą jazdę...
Moon tak. Nie jestem zla o ta lonze, tylko o to, ze sie boje z niej zejsc. 🙁
Maly prawdopodobnie wyjedzie do trenerki na miesiac wiec bede na ten miesiac szukac czegos spokojnego.
Jestem tu zla tylko i wylacznie na siebie. I swoj brak checi i ambicji. Powiedzieli ze za pol roku moge jezdzic codziennie, ale mam cwiczyc i nosic juz ostatni gorset, a ja oczywiscie 4 dzien nie cwicze, gorsetu nie mialam na sobie od tygodnia. Ugh, ale ja jestem okropnie leniwa 👿
Kurde, to dałam popis... Wyjeżdżając od znajomych zakopałam się w burcie śniegu. Musiałam prosić o pomoc w odkopaniu, potem nie umiałam wycofać ze stresu... A na dodatek coś trzeszczy i piszczy w samochodzie, więc modlę się o to, żeby to po prostu śnieg gdzieś wpadł, a nie że coś popsułam 🙁 Ech...
Wstyd jak 150 i będzie chryja, jak się okaże, że coś jest nie tak z autkiem (tfu tfu)
cavaletti, ty sie o auto martwisz? 🤔 Wazne, ze tobe nic sie nie stalo :przytul:
ikarina, burta śniegu na pół metra maks 😉 Nie miałam szans, żeby coś mi się stało. Chciałam wyjechać z podwórka na drogę żwirową z burtami śniegu i myślałam, że uda mi się przejechać. No i się nie udało. A 10, dalej miałam odśnieżony wyjazd...
No ale się czuję beznadziejnie, zwłaszcza, że mój tata na auto chucha i dmucha, a mi zaczęło coś w prawym przednim (tym zakopanym-odkopanym) kole trzeszczeć i piszczeć. Mam nadzieję, że po prostu śnieg się dostał w jakieś nieodpowiednie miejsce i zaczął ocierać. Oby się rozjeździło.
Pewnie za jakiś czas będę się z tego śmiać, ale teraz jest mi wstyd, że nie pomyślałam...
Zu, zgadzam się z Tobą...szkoda czasu na nerwy
Hej muszę Was prosić o radę ponieważ nie wiem co mam zrobić.
Chodzę do 3 gim już zostały 3 mies do końca ale od drugiej klasy jestem poniżana przez ok 10 osób z mojej klasy. Śmieją się ze mnie chociaż mnie nie znają i tak samo na lekcjach. Ciągle obgadują itp.
Ale dzisiaj przegięli. Na fejsie w pewnym momencie ta grupka na pisała do mnie (pojedynczo) czemu mnie nie ma w szkole. A ja wtf? O co im chodzi?
Po chwili utworzyli konwersację (to wszystko działo się na fejsie) i zaczęli mnie oczerniać stopniowo dodając inne osoby z klasy.
Zignorowałam to i faktycznie przestali no ale to już się ciągnie od drugiej klasy a ja już nie daję rady.
Boję się iść jutro do szkoły i nawet nie zamierzam tam iść. Z natury nie jestem osobą która tak się daje ale nie mogę walczyć z całą klasą.
Nie mam pojęcia co mam zrobić. Mama o wszystkim wie i jutro zamierza iść do dyrektora który jest tak naprawdę idiotą.
Myślałam też o nauczaniu indywidualnym w szkole. A do innej klasy nie zostanę przeniesiona ponieważ już zostały 3 mies i to bez sensu- tak samo ze szkołą.
Wszyscy mi mówią że muszę wytrzymać ale po tym co było dzisiaj już po prostu pękłam.
Macie jakieś pomysły?
Jako osoba, która może nie w aż takim stopniu, ale podobnym, przeżyła coś takiego jak ty to wręcz ci " każę " iść jutro z tym do dyrektora, wychowawczyni razem z mamą, a jak nie pomoże to niech rodzice przejdą się do rodziców tej dziesiątki "kolegów". Czas ukrócić gówniarzom, którzy uważają się za lepszych, dręczenie kogoś, bo akurat upatrzyli sobie tą osobę. Jestem w tym temacie strasznie wyczulona, bo przez moje koleżaneczki od gimnazjum kompleksy które się przez nie nabawiłam nie zniknęły. Powinni albo tą grupkę porozdzielać po różnych klasach albo szkołach. I masz mi się nie bać, że ktoś coś tam powie, że się skarżysz, jesteś "cienka itd", bo co zrobisz jak trafisz z tymi ludźmi potem do liceum?
Hmm, a kto mądry doradził Ci, żeby to wytrzymać? Ja rozumiem jednorazową sytuację, która po tygodniu pójdzie w niepamięć, ale skoro te akcje się powtarzają, że boisz się chodzić do szkoły to zdecydowanie trzeba coś z tym zrobić. Młodzież w obecnych czasach rośnie tak bezwzględna, zapatrzona w siebie, że takie coś powinno być zgłaszane i w jakiś sposób rozwiązywane i to takim osobom należy się indywidualny karny tok nauczania w domu, a nie Tobie.