Sprawy sercowe...
Sa takie typy zwiazkow- gorace, namietne, burzliwe. Gdzie wszystko dzieje sie szybko, jest czar, adrenalina, jest masa ognia i co chwile wybuchajacy wulkan. Takie 150% normy. Ale jak kazde wulkany, po erupcji powolutku zaczynaja wygasac, sa jeszcze jakies male wybuchy, jakas para, dym, cieplo. A potem wszystko zastyga i sie schladza. I nie zostaje nic wlasciwie, tylko zal za tym co bylo i wspomnienie ognia i zaru.
Tak i było w naszym przypadku. Wielka namiętność przez 8 miesięcy, a potem jak przyszła proza życia, to wszystko zaczęło wygasać niczym ten wulkan, w dodatku zaczęły się pojawiać problemy życia codziennego. Za szybko się zaangażowaliśmy i za dużo chcieliśmy naraz.
Mistral,jakieś miesiąc temu,może już dalej też rozpadł się mój 3 letni związek,na początku nie ruszało mnie to,później przyszedł czas,że zaczeło mnie to boleć,ale teraz cieszę się...w końcu poczułam,że żyję,że nikt mnie nie ogranicza,nic nie każe.
I podobnie jak u Ciebie,jest mi bliską osobą,pomagamy sobie nawzajem,mamy lepszy kontakt niż jak byliśmy razem(pod koniec same kłótnie),teraz widzę,że troszkę go gryzie to,że mi się jakoś układa,że spotykam się ze znajomymi,dużo mężczyzn wokół mnie,ale to mnie jeszcze bardziej uświadamia,że dobrą decyzję podjęłam.
Więc życzę Ci też tego samego 🙂
Zobaczysz dopiero teraz poczujesz,że żyjesz 🙂 🙂
Dzięki za miłe słowa 😉 Z chwilą zakończenia związku był smutek, ale obecnie czuję tą lekkość. Zakończenie związku to była tylko formalność, bo on właściwie od paru miesięcy nie funkcjonował. Nasze relacje były bardziej koleżeńskie. I nadal pozostają. Tylko oficjalnie nie jesteśmy już parą.
Mój wymarzony partner to taki ktoś, na którym zawsze mogę polegać, jak i on na mnie. Zrównoważony "miś", lecz z odrobiną fantazji. Nie szukający przygody, a ustatkowania. Może się wydać niektórym dziwny fakt, że mam dopiero 20 lat i już chcę dążyć stabilizacji w związku, zamiast się wyszaleć, ale cóż- taki mam charakter i nie zamierzam z tym walczyć 😉
tunrida, rozchodzi sie o definicje. Wiem o co Ci chodzi, co masz na mysli, tylko nazywam to inaczej. Bo mam przyjaciela i mam zyciowego partnera. Znaku rownosci miedzy nimi z oczywistych wzgledow nie postawie. To po prostu ktos inny. I roznica nie jest 'tylko' sfera erotyczna.
Otwarcie i szczerosc tak- ale nie szczerosc za wszelka cene, nie 'mimo wszystko' i nie bezwzgledna. W waznych sprawach- tak, tu nie ma taryfy ulgowej. W pierdolach czasem mozna sobie odpuscic jakis komentarz czy spostrzezenie. Czasem w gorszej chwili ugryzc sie w jezyk, zeby nie ranic i nie sprawiac przykrosci niepotrzebnie.
Mistral tez mam za soba taki zwiazek - tylko on nie mial szans sie z pewnych wzgledow wypalic, ucial sie w fazie 'jeszcze dymi, jeszcze troche bucha, jeszcze mozna sie oparzyc'. Ale to nie jest zdrowa relacja, to nie jest port i opoka, to nie jest DOM.
[quote author=szafirowa]
Ale partner na zycie to taka bezpieczna przystan - taki dom, do ktorego chce sie codziennie wracac. Oczywiscie to tez kochanek, tez kumpel do wyglupow, tez towarzysz wypraw i przygod. Ktos kto potrafi wkurzyc jak nikt i ucieszyc jak nikt. Partner. Nie spowiednik, nie psiapsiola, tylko partner. Ramie w ramie. Zaufanie, szacunek i wspolpraca. [/quote]
szafirowa, Bardzo trafnie ujęte. Tak na marginesie, to zazdroszczę umiejętności ubierania myśli w słowa.
Mistral a ja mam dopiero 22 lata 😀
I całkiem niedawno myślałam tak jak TY,że chcę już stabilizacji,ale teraz? teraz to chcę się wybawić i wyszaleć,bo tak naprawdę przeleciały mi najlepsze lata...
I powiem Ci,że im więcej przebywam w towarzystwie jakiegoś faceta i po tym jak widzę innych związki, tym mniej chcę tej stabilizacji i jakiegokolwiek związku.
Na razie jest mi dobrze.Owszem jestem typem romantyka i czasami brakuje tej czułości,ale da się z tym żyć 🙂
Trzymaj się 🙂
tunrida, spróbuję jeszcze raz bo... no bo ja cię rozumiem, ale chyba ty nie rozumiesz mnie. Tego co piszę i o co mi chodzi. 1. Ludzie są różni. tak różni, że nam się to w głowach nie mieści, bo jakoś każdy zakłada, że "inni" są chociaż trochę podobni. 2. To co my uważamy za słuszne nie musi się sprawdzać u reszty świata. 3. Nawet z prostymi definicjami są kłopoty. 4. Jedna sprawa to definicje - a drugie to granice: skrajności w ich ramach i przeciętna. Rozkład statystyczny - od występowania maksymalnych postaw po występowanie minimalnych, gdy większość zawsze jest "gdzieś po środku".
Weźmy: intymność (słowo można sobie podstawić jakie kto woli). Tak, intymność jest konieczna w związku. Tylko: jedni co innego nazwą intymnością niż drudzy. Oraz - jaki poziom intymności jest "właściwy" i co kto nazwie "maksymalną intymnością". Dla jednych chodzenie nago przy sobie będzie ok, a przy dzieciach - już nie. Inni - nawet do łazienki w czasie prysznica za kotarą nie wpuszczą. Jeszcze inni będą radośnie oznajmiać partnerowi: nie masz pojęcia jaką tłuściutka kupę dziś zrobiłam, pytali: czy możesz się przyjrzeć jak dziś mój śluz wygląda? Jedni będą namiętnie wyciskać wągry, inni oprócz sytuacji erotyczno-seksualnych nie będą się dotykać. Jak uznać, która z tych postaw jest "dobra"? A jeszcze lepiej: jedyna właściwa? (wartościowanie typu zawsze-nigdy)? Że "my" robimy akurat tak-a-tak? To nie znaczy, że: 1. wszyscy tak robią 2. Że my akurat nie mamy fiksacji. 3. Że "to" jest dobre i zalecane. 4. Że wszyscy z pewnością wiedzą co jest "normą" 5. Że ktoś, kto twierdzi, że wielu postępuje inaczej (i dobrze na tym wychodzą) - postępuje tak, jak opisuje 🙂
Dokładnie to samo dotyczy szczerości i otwartości. Na świecie miliony ludzi gorzkie łzy roniło, że nie ugryzło się w język wobec partnera. A często "słowo z ust wyfrunie ptaszkiem" ciągnęło się krzywdą przez pokolenia ("płakały" dzieci i wnuki nawet). Inni żałowali, że nie byli bardziej otwarci. W sumie chodzi o to, że możemy jedyni mówić "bardziej" i "mniej" (np. niż zazwyczaj) a nie: "jestem na maksa otwarta".
Tak - jasno napisałaś, że jesteś nieporównanie bardziej otwarta wobec partnera niż wobec "reszty świata". Ale czy maksymalnie? Czy zawsze mówisz mu : jessu, ale ty dziś paskudnie wyglądasz i sp* zmyć z siebie to czym cuchniesz? I: wiesz, ale mój 2 chłopak miał jednak ptaszka dłuższego o 2 cm? Powiesz, że to kwestia "dobrego wychowania"? To wyobraź sobie, że nawet "dobre wychowanie" nie oznacza dla różnych ludzi tego i samego.
A w ogóle, to super, że Wam się świetnie układa. Nam też, i to jak. Dobiega końca 20 lat razem.
Ale 1. To co dobre dla ciebie nie musi być dobre dla mnie (ani dla nikogo innego) 2. Że piszę co piszę, nie oznacza, że w swoim małżeństwie nie jestem "na maksa otwarta". 3. Niejasno podejrzewam, że zalecając (sobie i innym) "umiarkowaną" otwartość - zwyczajnie tego (jeszcze) nie potrafię, oraz - nie da się wykluczyć, że jestem o wiele bardziej otwarta niż ty (i nie da się tego porównać). 4. Żeby nie wiem jak kto był otwarty NIGDY nie mamy gwarancji, że powiedział wszystko, a nawet - wszystko co ważne (teraz i co okaże się ważne przyszłości), podobno nawet "serum prawdy" nie daje takiej pewności (wiem, wiem: Ufamy swoim bliskim 🙂😉
Napisałam, że twierdzenie, że "w związku nie ma miejsca na dyplomację" jest nieuprawnione. Jest. Bo wystarczy jeden(!) przypadek w historii ludzkości, żeby temu twierdzeniu zaprzeczyć, a takich przypadków są miliony albo i miliardy.
A "co się komu opłaca" albo "co dla kogo jest nadrzędną wartością" - to zupełnie odrębna sprawa.
Teraz piszesz tak, że jestem w stanie się zgodzić.
Wcześniej bardzo skrótowo napisałaś aby przy partnerze "nie otwierać przyłbicy", aby nie mówić wszystkiego, aby trzymać jakiś tam dystans. I tak, jakbyś właśnie TAKIE zachowanie uważała za słuszne i zalecane wszystkim parom !! A ja się z tym nie zgadzam i już!
"Ale nie mówcie mi (to już do wszystkich) że to jest OT, ze z bliskimi, z partnerami to trzeba zawsze z otwartą przyłbicą. Nieprawda. Miliardy związków na świecie - "zwycięskich w grze życiowej" funkcjonują w oparciu o ściemnianie. Jak to moja siostra mawia: każda rodzina ma swojego trupa w szafie diabeł Osoba z w pełni otwartą przyłbicą jest ZAWSZE bezbronna. Zawsze wyląduje gorzej, niż gdyby była... odrobinę bardziej przewidująca, powiedzmy wink."
"Związki funkcjonują w oparciu o ściemnianie"- no dziękuję, ja się wypisuję!! Nie zależy mi i NIGDY NIE ZALEŻAŁO na związku opartym o ściemnianie, nawet jesli będzie zwycięski w grze życiowej ( czyli dożyjemy razem bez rozwodu i wychowamy dzieci)
Gdyby mój mąż ukrywał przede mną ważne sprawy, chował trupa w szafie i trzymał coś na w razie czego, by nie być wobec mnie bezbronny, to - czułabym się OSZUKIWANA w związku. Gdybym dowiedziała się, że kłamał, że zatajał coś celowo z wyrachowaniem - traciłabym zaufanie do niego.
Zbyt pewnie siebie założyłaś, że takie zachowanie jakie opisałaś powyżej jest najlepszym zachowaniem dla 2 osób w związku.
ps- gdybyś napisała- "czasami w życiu są sytuacje, kiedy warto nie być do końca szczerym wobec partnera"- nie przyczepiłabym się, bo jestem w stanie sobie takie wyjątkowe sytuacje wyobrazić. * Ale te ściemnianie i zamykanie przyłbicy i zachowanie coś na w razie czego- nie- z tym zgodzić się nie mogę.
* (byłyby to zupełnie inne sytuacje, niż to które podałaś za przykład. Bo jeśli moje misio paskudnie dziś wygląda i JA mu tego nie powiem, to KTO mu powie? Nikt. I pojedzie na rozmowę kwalifikacyjną przekonany, że wygląda cudnie. Przyjaciel ma mu to powiedzieć? I przyjaciel ma być bardziej szczery i POMOCNY ode mnie? A ja co? Chińska lala bez głosu?)
Podsumowując- jesteś mniej otwarta, twój mąż też, żyje wam się super, no i świetnie! 🙂 😍 ale nie zalecaj takiego sposobu na związek innym, bo wcale niekoniecznie będzie to dobre dla wielu innych osób, które mają inne podejście i inne oczekiwania od partnera.
Moja matka zawsze powtarzała- "NIGDY nie pokazuj facetowi całej dupy. Zawsze TYLKO PÓŁ"- uważałam to zawsze za smutne, że tak uważała i NIGDY się tej zasady nie trzymałam. 😉
ps2- kuźwa, czy ja w końcu napiszę tego posta bez ciągłego dopisywania? 😉
Słuchaj.... Twój przykład z intymnością. Kobieta nie chce by mąż zaglądał za kotarę, jak się kąpie. Bo tak. OK, ale niech o tym z mężem ROZMAWIA. Niech mu powie "kochanie...nie chcę byś zaglądał bo: mam uraz z dzieciństwa..mama mówiła,...tak mnie wychowali... mam kompleksy, a tu wyjątkowo źle wyglądam..., uszanuj to..ja szanuję, kiedy nie chcesz mi pokazać swojej kupy ze śluzem....". I dzięki rozmowie facet zrozumie i przestanie nagle wpadać i rozsuwać kotarę z okrzykiem "A kuku kochanie". Do zrozumienia potrzebna jest ROZMOWA. Czyli znów- otwartość na siebie i szczerość.
Kupa ze śluzem podstawą udanego związku
edyta, polecanie własnej strategii, która doprowadziła do rozwodu, komuś, kto najwyraźniej zdecydowanie nie życzy sobie rozstania to wątpliwy pomysł 🙂 Nie każdy miał pecha źle wybrać. A każdy, najszczęśliwszy związek można rozwalić niewłaściwym postępowaniem. Postępowanie trzeba dobierać do sytuacji. I unikać kwantyfikatorów "zawsze" i "nigdy". Bo w życiu to tylko jedno jest pewne: że wszyscy umrzemy.
halo, rozwód nie był podyktowany moją strategią, ani opisywany problem nie był jedynym powodem rozstania, także wyluzuj 😉
jednym słowem nie wspomniałam tomi, że sytuacja w jakiej się znalazła powinna ją skłonić do rozwodu
a raczej do rozmowy z mężem - szczerej i z otwartą przyłbicą, bez ściemniania i owijania kota w bawełnę, czyli do tego, czego u nas zabrakło.
ale się rozpisałyście 😉
a my po rozmowie. szczerej.
i powiem tak. w życiu tak jak w rozmowie na forum. każdy pisze swoje zdanie (jak to widzi) i czasem chodzi o to samo ale w inne słowa ujęte..
co do męża. w życiu nie odeszła bym od niego tak na amen. za bardzo go kocham. wyjechać i odpocząć na jakiś czas - owszem, ale to nawet nie od niego, a od otoczenia które się w końcu zmieni. wyjaśnić sobie różniącą kwestię wyjaśniliśmy. jak wiadomo - trzeba przeczekać, inaczej się nie da (bo nie jestem taka jak szwagierka wredna i na zbity pysk jej byśmy nie wyrzucili). i jak to z kobietami z wenus a facetami z marsa bywa. ja zamilkłam mając po dziurki w nosie jej zachowania, a mój T. biedny myślał że na niego się wkurza. i tak dalej. więc próbujemy nową metodę zwalczania smoczycy, jak mnie wkurzy idę do niego po prostu się przytulić, powiedzieć w czym problem a on ma za zadanie wesprzeć i pocieszyć. no i wyraziłam się jasno, że nie życzę sobie aby na mnie podnosiła głos i w takiej sytuacji jest zobowiązany zareagować. kolejne nieporozumienie jakie było..(tak jak i tu na początku niektórym się wydawało) myślał biedak, że chcę aby wyszedł nią potrząsną i skłócił się na amen, więc wyjaśniłam że może z nią porozmawiać i po ludzku zwrócić uwagę. tak przy okazji ludzie lubią chyba popadać ze skrajności w skrajność. są przecież środki pośrednie..
no, zobaczymy jak nam dalej pójdzie. wszak oboje to stwierdziliśmy. szkoda naszego czasu, żeby przez nią się marnował.
na zakończenie dodał: "wczoraj gęsi czy kaczki widziałem wracały"... 😁 idzie wiosna chyba..
co do wypowiedzi na temat kim powinien być mąż/chłopak. to chyba dla każdego bardziej indywidualna kwestia, czy bardziej przyjacielem czy kochankiem. jednego czemu nie da się zaprzeczyć, że w różnych stopniach ale związek będzie funkcjonował tylko w połączeniu dwóch owych składowych.
odnośnie szczerości. czy halo nie chodzi bardziej o takie drobne rzeczy, które mogą sprawić przykrość jak się o nich powie, a jak się o nich nie wspomni to różnicy nie ma. i to rozumiem i się zgadzam. wiadomo, ważnych rzeczy nie powinno się zatajać.
u nas jest tak, że mówimy sobie to o co, które zapyta. ale i o ważnych rzeczach. jak się spyta o szczerość w kwestii czy w tym dobrze wygląda itd. to dla czego miała bym mu nie powiedzieć. tak jak z przykładem że nie powie któraś że cuchnie po czymś tam. ja mojemu mówię. ale jeszcze znaczenie ma jak to się powie. mój T. się nie obraża jak mu delikatnie zwrócę uwagę z uśmieszkiem niepewnym itd.. (sam przyznaje i to nie raz że capi i pewnie by się musiał przebrać).
chyba wychodzi na to, że jak zwykle, wszystko jest kwestią sposobu komunikowania się.
i dziękuję Wam za Wasze zdani i opinie :kwiatek:
Tomi, cieszę się, ze rozmowa się udała. To, ze potraficie szczerze rozmawiać o trudnych kwestiach jest najważniejsze.
Wczoraj wieczorem i dziś rano gęsi bardzo głośno krzyczały, także wiosna idzie! 🏇
hehe i krokusy już wybiły nad ziemię. chyba coś się zbliża 💃
Jeżeli chodzi o kwestie fizyczne, to nie ma w moim związku tematów tabu, ani granic nie do przekroczenia, co nie znaczy, że wszystkie muszą być przekroczone od razu. Jedynie chłopaka dopuszczam do najściślejszej strefy intymnej, a mam na tym punkcie fioła i jak ktoś inny się do tej granicy za bardzo zbliży, to przeżywam najgorsze katusze i skurcz mięśni.
Ale co do kwestii psychicznych... On nie ma przede mną żadnych tajemnic, opowiedział mi historię swojego życia od a do z. Ja za to mam parę sekretów, parę myśli, z którymi nie zamierzam się z nim dzielić, bo ani jemu ta wiedza nie jest do niczego potrzebna, ani ja nie czuję potrzeby mu o tym mówić (ani nikomu innemu). I nie czuję przez to, żebym robiła podkop w fundamentach naszego związku. Szczerość, otwartość - owszem, zwłaszcza, jeżeli dotyczy to drugiej osoby, czy naszych oczekiwań wobec niej. Ale nie widzę żadnego powodu, aby nie zostawić dla siebie parę kwestii z przeszłości, które spokojnie już leżą na dnie szuflady w głowie.
Mi się wydaje, że każdy człowiek potrzebuje odrobiny prywatności, swojego własnego pudełka w głowie, do którego tylko on/ona ma klucz. KAŻDA osoba, bez wyjątku- różnica tylko w wielkości pudełek 😉 Dla niektórych tą strefą zamkniętą są niektóre myśli czy odczucia, dla innych wspomnienia, doświadczenia czy jakieś sytuacje. I trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli przykładowo ja mam malutkie pudełeczko i mówię partnerowi o wszystkim to wcale nie oznacza, że jego pudełko jest równie małe.
Każdy potrzebuje odrobiny prywatności.
Kupa ze śluzem podstawą udanego związku
You made my day 😁 😂
to tytul nowego artykulu w Cosmo 😀 🤣
kujka, eeee, nie znasz sie. Tam to by bylo '20 pytan, ktore codziennie powinnas zadac swojemu partnerowi, zeby okazac mu maksimum zainteresowania <i zeby cie nie zostawil dla takiej, co mu okaze wiecej>'
i tak:
1. stolec byl?
2. jaki (tu prosba o szczegolowy opis)?
3. moze lodzika?
4. moze piwko?
5. wolisz meczyk czy pornolka, bo wykupilam Ci roczny abonament?
Zaraz obok artykulu 'jak dac sie ponizyc na pierdyliard sposobow, zeby go tylko za wszelka cene przy sobie zatrzymac i zeby nie przelecial sasiadki z parteru'.
tunrida, ja pamietam w tym miejscu dyskusje o sikaniu i depilacji przy partnerze. Dla ponad polowy- niewyobrazalne niemal, dla reszty - najnormalniejsze na swiecie. I nie ma 'kto ma racje' - wszyscy maja w swoich sytuacjach. Sa tacy, co sie nago, poza 'pod kolderka', nie pokazuja, bo nie lubia swojego ciala, dla innych - meska nagosc jest 'nie ladna, nieestetyczna'. Nie da sie tego wartosciowac, podzielic na postawy poprawne i niepoprawne, dobre i zle. Tak samo szczerosc.
'Kochanie paskudnie dzis wygladasz' - ja zawsze mowie ' nie lubie tej Twojej bluzki, zaloz inna, lepiej w niej wygladasz' - nie wypuszcze z domu jak wedlug mnie wyglada naprawde zle, lub ma na sobie cos brudnego i nie zauwazyl - bo to swiadczy poniekad o mnie. A 'zmyj z siebie to czym aktualnie smierdzisz' padlo jakies 2 tygodnie temu, jak wrocil z halowego toru kartingowego i walil palona guma.
Notoryczne przemilczanie rodzi z czasem konkflikt 'do tej pory Ci to nie przeszkadzalo, a teraz sie czepiasz'.
Ja tu rzadko zaglądam i dyskusji o sikaniu i depilacji nie widziałam. 😉
Uważam, że o takich rzeczach się z partnerem rozmawia. I wtedy wiadomo na czym stoimy i kto i czego oczekuje. Jeśli nie życzę sobie, by wchodził kiedy sikam, to mu o tym mówię. Czyli- jestem wobec niego szczera, tak? Czynność- siknie przy nim- może być czynnością tabu, ale temat sikania nie jest tematem tabu. Jestem szczera, stawiam sprawę jasno i partner wie, czego sobie życzę.
A nie, że o sikaniu ani słowa, o wchodzeniu podczas gdy sikam ani słowa. I dochodzi do tego, ze partner się kąpie godzinę niczego nie świadomy, a ja przestępuję z nogi na nogę i lecę sikać do sąsiadki, bo nie wysikam się przy nim i NIE POWIEM MU O TYM, bo to temat tabu. A o tym się nie gada.
Mówię co mnie boli i na drugi raz partner idąc się kąpać, najpierw spyta _ "Korzystasz z łazienki, bo będę się kąpał chyba z godzinę". I sprawa jasna.
Dzięki szczerości- każdy wie na czym stoi.
Tylko tyle.
I to jest dla mnie szczerość i bycie otwartym na maksa, a nie że muszę mu koniecznie pokazywać swój stolec ze śluzem i otwierać kabinę podczas kąpieli, gdy on wchodzi umyć zęby. 😉
No cóż. Dla mnie rozmowa to podstawa.
tunrida wszystko racja
tylko że to jest najprostsza podstawowa komunikacja dwustronna, nie rozmowa imho 😉
można się komunikować, ale dalej nie rozmawiać...
I tu już dotykamy kolejnego problemu. 🙂 I tak można iść głębiej i głębiej. Jeśli nie ma dobrej woli u partnera to nic nie zdziałamy.
W momencie kiedy stały związek nam się sypie- wracamy do podstawowego pytania- czy partner chce być z nami w związku. ( a jeśli chce, ale wyłącznie na swoich zasadach, to kolejna sprawa. Czy my zgadzamy się być na jego zasadach i milczymy i cierpimy? Czy jednak decydujemy się na zmiany w związku. Jeśli chcemy zmian, pytanie, czy partner też ich chce? Bo jeśli nie ma dobrej woli i nie ma chęci zmian, to ...lipa)
CzarownicaSa, to istota sprawy, dokładnie.
tunrida, zauważ - to co napisałaś w ostatnim wpisie, to właśnie wynik "postawy otwartej" - tylko zgodność, konfrontacja albo negocjacje. A ludzie używają dziesiątek innych sposobów: manipulacji, przekupstwa, uwodzenia, przeczekania, nacisku, "ułagodzenia", szantażu, gromadzenia sojuszników etc.
Skąd prawo do ustalania, które z tych sposobów są "dobre"? I dla kogo?
Nie lubisz fałszu między najbliższymi, tak się składa, że ja też nie. Możliwe, że w swoim związku jestem "za bardzo" otwarta, choć nie wszystko mówię - kryterium jest nie sprawianie niepotrzebnej przykrości, nie ma co pleść co ślina na język przyniesie, jeśli to niczego dobremu nie służy - to nie pomaga w komunikacji. Mąż z tych zamkniętych w sobie, typu: "mężczyzna wszystko przyjmuje na klatę", długo trwało zanim nauczył się większej otwartości, że to jest dobre a nie - groźne. Jednak czy ty czy ja jesteśmy bardziej otwarte - nie da się ustalić. Brak danych i brak "podziałki" - precyzyjnej skali.
Pisałam już? że walczyłam z matką, bo prezentowała łagodniejsze postawy niż ojciec (on typu: "otwarta księga"😉 Ja "poszłam w ojca". Musiały minąć dziesięciolecia, żebym dostrzegła jej racje. Zatem na dziś - tak, to twoja mama MA rację: lepsze pół dupy! Wniosek po obserwacji dziejów setek par przez dziesiątki lat.
Między fałszem a otwartą księgą jest szerokie pole. I ludzie korzystają z jego szerokości.
A seks, powab i pożądanie? Da się bez szczypty tajemnicy? Szczypty nieznanego? Szczypty - tak, tak - manipulacji?
Pewnie się da, ale miliony dziewczynek od małego wiedzą jak uwodzić, jak się przymilać, jak - wybrnąć z sytuacji dyplomatycznie. I raczej to jest norma (ilościowa), a brak takich umiejętności - to wręcz kalectwo. W praktyce.
Mój ojciec mawiał: "Dla mężczyzny bardziej jest pociągająca długa spódnica, niż mini, która wszystko odkrywa. Bo pod długą spódnicą jest tajemnica 🙂". Może tak, może nie - ludzie mają wybór.
Ja oddzielam seks od życia na co dzień z partnerem. Seks wodzi się swoimi prawami. Tam owszem- tam warto uwodzić, pokluczyć, zasłonić by zwiększyć apetyt. W życiu codziennym już nie.
Ale dość. Nie chce mi się już dłużej nad tym rozwodzić.
Napisałam co napisałam i co uważam za słuszne i mam nadzieję, że są ludzie, którym to pomoże.
Jeśli ktoś woli pokazywać tylko pół tyłka mężowi oraz "manipulować, przekupywać, uwodzić, przeczekać, naciskać, szantażować, gromadzić sojuszników"- jego wola.
Ja jestem za szczerą rozmową, konfrontacją, dyskusją i szukaniem kompromisów. Te powyższe sposoby są moim zdaniem "nie fair" wobec jedynej, ukochanej osoby, która jest/powinna być najbliższą nam osobą na świecie.
Ale dość. 🙂
Teraz zgoda 🙂.
Życzę absolutnie wszystkim, aby mogli być fair i otwarci, ufający i darzący zaufaniem - po prostu naprawdę sobie bliscy. To jest bezcenne.
A mnie się wszystkie sprawy sercowe skończyły , bo mi małżonek zmarł.Ależ ja byłam upierdliwa baba.Zostałam sama z dwójką dzieci i menażerią i chwilowo mnie szlag trafia (oprócz histerii oczywiście).
Zresztą też się udzielał na forum, chyba te jego pościki będę czytać do swojej śmierci
O zeszku...
po pierwsze Dwiesukipodjednymdachem :przytul: współczuję.. ale dasz radę kobietko, zawsze będzie w Twoim sercu. i pewnie za tą upierdliwą babę też Cie bardzo kochał..
odnośnie tego czy się odsłaniać czy nie przed tym ukochanym. ja jestem za otwartością. ale wiadomo nie powiem głupoty, która miała by mu przykrość sprawić i tylko tyle. bo po co? po co by mu robić przykrość.. sęk w tym chyba, że trzeba się na tyle znać. aby mieć wyczucie czym zrobimy przykrość a czym nie, i czy ta otwartość w danej sytuacji jest potrzebna czy zbędna.
jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. otwartość owszem, co do tego kto czego potrzebuje pragnie itd. ale wiadomo odrobinka tajemniczości dodaje pikanterii i wzbudza pożądanie. więc i tu przydaje się pewne wyczucie.
ale każdy chyba sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy w jego związku będzie panowała otwartość i jaka. każdy związek jest inny, ludzie też, ich doświadczenia a nawet pragnienia i upodobania. więc trzeba chyba aby każdy/każda z nas znalazł sam dla siebie swój własny środek.
u nas są tajemnice, owszem, ale drobne dotyczące niespodzianek i droczenia się. i tylko takie. wiem, że o co bym nie spytała uzyskała bym odpowiedź. podobnie on. i wiem, że niewinnie się wykręci od odpowiedzi jeśli miała by być zbędna a nieprzyjemna, podobnie i ja.. więc pod tym względem myślę, że jest pozytywnie.
no ale to już powiedziałyście. i chyba lepiej Wam to wyszło ubranie w słowa niż mnie 😜
Co tam u Was, dziewczyny?
Ja się muszę pochwalić. Mój chłop, wieczny przeciwnik storczyków, zawsze z tekstem "przecież jednego już masz" gdy próbowałam kupić drugiego, we wtorek sam z siebie kupił mi... właśnie storczyka. Zaniemówiłam z wrażenia 😎
Eee, nie żebym zmniejszała jego wspaniałych dokonań, ale naprawdę czepia się tego, że masz... kwiatka? I miał problem z tym, że chcesz drugiego?
Po prostu mu się nie podobają. Co w tym dziwnego? Że się komuś coś nie podoba?
Naprawdę chyba pójdę za radą Scottie, bo cokolwiek tu nie napiszę to od razu jest źle i niedobrze.
O kurde, to ja muszę chyba Konrada rzucić, bo nasze wieczne wojny o moje siedzenie na forum, dzieciowy zakupoholizm i słodyczomanię nie wróżą dobrze przyszłości 😁
Szepcik to na pewno podstęp! 😀iabeł:
szepcik, mój mąż też zawsze mówi, że po co mi następny - przecież one takie brzydkie! 🙂
Mówie mu wtedy, że się nie zna i że sam jest brzydki 😀
Averis nie przesadzaj, nawet nie chce mi się zastanawiać ilu facetów gada 'przecież masz już jeden czaprak/pad/kwiatka/cokolwiek' żeby tylko gadać, a w rzeczywistości nie mają z tym żadnego strasznego problemu. 😉
U mnie bez zmian, uczucia dalej ulokowane w niewłaściwym facecie. I obecnie jest kryzys, duży.
Za to mam kolejny przypadek 'z uczelni' 😁 Kumpel zaprosił mnie na pożegnalną posiadówkę przy piwku w gronie znajomych- następnego dnia wylatywał gdzieś na koniec świata aby tam wejść na statek i nie schodzić z niego 4 miesiące 😵 Nocą już odprowadził mnie na przystanek, pogadaliśmy, pożegnałam się i odwróciłam się w kierunki drzwi autobusu, a koleś porwał mnie za kurtkę, odwrócił i pocałował 😁 Mnie zatkało i bez słowa wskoczyłam do trajtka 😂
Ci marynarze na tej mojej uczelni to jacyś narwani są 😁