własna przydomowa stajnia

Angela od niego do byś mogła się uczyć dominacji. Z niego to jest taki mały hitlerek.
bo tak to z tymi koniowatymi jest...  jestem też pewna tego że trafiły mi sie naprawdę dobre konie bo z tego co ja czytam czasem to Bogu dziekuję że własnie te a nie inne.
One dominują ale nie aż jakoś tak szalenie niebezpiecznie ale zdaję sobie również sprawę z tego że moja wiedza jest słaba i chciała bym to podciągnąć zdecydowanie do góry. Zresztą widać że jedzą nawet razem z jednego paśnika więc nie jest tak źle 😉
Mam też masę pytań odnośnie reakcji na pewne sytuacje które czasem sie pojawiają a ja chciała bym wiedzieć jak powinnam właściwie zareagować oprócz mojej stanowczości - ustawienie ciała ,ręki ,nogi aby to było jeszcze bardziej skuteczne.
Brak mi w tym pewności siebie a wiem że jest to bardzo ważne dlatego czekam z utęsknieniem na odwiedziny 😉
tak już z tym off topem -ja też jestem dziwna z tym charakterem i mam bardzo podobnie do ciebie - smutek -złość i motor w tyłku 😉
Angela Mi się wydaje, że nie ma konkretnych rozwiązań danych sytuacji. Tzn, nie można powiedzieć, że dany koń w danym momencie zareaguje na takie i takie Twoje zachowanie. Bo to zależy i od konia i od Ciebie.
Jedna osoba przyjdzie, pomacha kijkiem i koń słucha. Natomiast inna wystarczy, że spojrzy i też odniesie skutek.
Dobrze popatrzeć, jak ktoś inny rozwiązuje problemy ale swojej drogi powinnaś szukać sama. Bo jak będziesz robić coś, co jest nienaturalne dla Ciebie i źle się z tym czujesz to efekt będzie żaden.

Ja tak miałam jak kopyta zabrałam do siebie, jak 'otworzyłam' własną stajnię. Miałam fioła na punkcje- moje będą grzeczne i wychowane bo w reszcie są u mnie. Naczytałam się wszystkiego co mogłam- naturalsów i klasyków. Spędzałam z nimi bardzo dużo czasu na 'układaniu ' ich i 'uczeniu dobrych manier'. Czyli jakieś join-upy, chodzenie na uwiązach i zatrzymania, uczenie na lonży, oduczenie kopania w boks, przechodzenie na siłę przez kałużę itp. A efekty? Było coraz gorzej, ja i konie coraz bardziej zestresowane.
Zmęczyła mnie ta sytuacja strasznie, doszłam do wniosku, że ja to nic nie umiem, że przez tyle lat jeżdżenia to nic o koniach się nie dowiedziałam, że te na których jeździłam to pewnie anioły były i w ogóle to powinnam oddać konie komuś kto się zna...
Odpuściłam zupełnie. Wszystko.

Przeszłam w tryb- tylko to co lubię. Czyli karmienie, wyprowadzanie na łąkę, czyszczenie, zaplatanie warkoczyków, siodłanie i jeżdżenie. Jeżdżenie też na większym luzie, bez jakiegoś parcia na zebranie, kontakt i bezwzględne posłuszeństwo. Cały czas bardzo dużo czasu z kopytami spędzałam, ale np. siedziałam na kocyku na łące i czytałam książkę. Bo mi to sprawiało przyjemność.

Oczywiście nie pozwalałam wchodzić sobie na głowę, bo wszystkie powyższe czynności robiłam z zasadą- ja jestem alfą. Ale bez spinki, bez wysilania się, tylko to co przychodziło naturalnie.
No i pomogło 🙂 Jest nam dużo lepiej, konie dużo spokojniejsze. W siodle miodzio. A Luncia nawet sama już po kałużach chodzi (a jak ją kupiłam to zwrot na zadzie i galopem do stajni bo STRASZNE!!!) 😉 Czasem trzeba się po prostu mniej wysilać 🙂

Nie mówię, że wszystkie sztuczki są złe i trzeba sobie zupełnie jakąkolwiek pracę odpuścić. Tylko trzeba robić to tak, żeby się dobrze czuć ze sobą i się przy tym nie spinać za mocno. Tak uważam. No i dominować  😎


edit: Zresztą, napisałaś, że masz bardzo grzeczne konie- to znaczy, że tak naprawdę sobie radzisz doskonale! Bo nawet 'bardzo grzeczne' konie potrafią urządzić piekło, komuś kto nie umie się z nimi obchodzić. I to, że inni mają dużo gorsze, świadczy tylko o właścicielach 😉 Nie mówię, o sytuacjach przejściowych, bo kryzysy wszędzie się zdarzają, a na pewno Cariotka swojemu hitlerkowi poukłada w głowie tak, że będzie potulny jak owieczka  😁
Unawen, masz rację. Też mam cudowne i grzeczne konie,posłuszne,poukładane i nie moja w tym zasługa bo takie do mnie trafiły.Chociaż jedna jest też po przejściach i różnie bywało ale człowieka szanuje,tylko w kryzysowej sytuacji raz doszło do złego,przewróciła mnie i uciekła,straszny siniak długo mi o tym przypominał,i nie od niej a od palika w ogrodzeniu. Zaczęłam jej "słuchać"(czyt.uczyć się) bo siła nic by nie dała,dla jej lepszego samopoczucia jest druga kobyłka u mnie.Czasami szalona dominantka ale wychowana cudownie,szanująca człowieka.Też nie robię niczego na siłę,mam konie do kochania,maja mnie szanować i to wystarczy."Chyba mam talent 😉ale brak mi skromności." 🤬
Cariotka   płomienna pasja
06 lutego 2013 09:10
unawen ale Fliper jest potulny jak owieczka. Z ziemi jest MEGA grzeczny. Wie gdzie jego miejsce. Jak robię mu kopyta to stoi jak laleczka porcelanowa. Z siodła? tak jak pisałam dopiero zaczęliśmy współpracę, no bryka, bo żywe dziecię z Niego, ale zatrzymuje się praktycznie od dosiadu i wg mnie jest bardzo grzeczny. A to że jest małym hitlerkiem w stosunku do mojego drugiego konia Płomienia, to już nic nie poradzę, Płomienia dominacji uczyć nie będę, ani nie będę zabraniać Fliperowi szczurzenia się, kopania i machania głową do Płomienia. Jakby machnął do mnie wie co by go czekało więc już nie próbuję.
Dzięki dziewczyny za te słowa szczególnie unawen, i Cariotce, .
Wiem ze cała prawda własnie leży w tej obserwacji i byciu alfa w stadzie.Staram się od momentu jak mi Hagrid zmiażdzył śródstopie i dwa miesiące kuśtykałam do stajni i do koni.
Napewno ja widzę sama znaczną poprawę w zachowaniu i odwadze szczególnie jego bo kiedyś to nakręcał się z byle powodu i albo biegał dookoła mnie na uwiązie albo wyrywał się i gnał na złamanie karku przed siebie bo zobaczył kostke siana tam gdzie jej być nie powinno 😉
Da juz nałożyc sobie derkę i ochraniacze więc to też już połowa sukcesu  😅
Ale co do tych moich pytań o korych pisałam to mam takie jedno ktore mnie cały czas nurtuje i które jest dla mnie naprawdę czasem sytuacją którą się sama naprawdę stresuję.Nie poddaję się bo nie mogę choć by z powodu bardzo przyziemnego czyli -mój koń z którym wiążę najwiecej swoich ,,marzeń,,
Chodzi mi o Ametysta.Był kastrowany jako 6 latek u mnie zresztą.Mimo tego że mineło juz kilka miesięcy -nawet juz ponad rok od kastracji to on nadal zachowuje sie w przeróznych sytuacjach właśnie jak ogier.Bardzo ogierzył jak do mnie przyjechał.
Często gęsto są to właśnie sytuacje związane z widokiem innych obcych koni.
Nie uniknione bo mieszkam na wsi i nawet bardzo bym chciała aby więcej odwiedzali mnie rolnicy wozami i końmi bo moje obywają się z takim widokiem.Ale Ametyst kurcze potrafi wtedy być paskudny -rośnie mi na 5 metrów w górę i zaczynam mieć problem z jaką kolwiek nad nim kontrolą.
Do tej pory tylko raz go puściłam bo juz nie mogłam go utrzymać -jak mój mąż wpuścił Sendai na padok do reszty po jej przyjeżdzie do nas.
Przez dwa dni jeszcze miałam problem ze sprowadzaniem go aż sie wyszalał i znowu zaczął stawiać mnie na pierwszym miejscu.Czasem poprostu ogarnia mnie strach i zwątpienie czy podołam ale ide do niego i dalej robię to co muszę.Nigdy mnie nie zaatakował ani nie zrobił krzywdy a i stawał dęba mi na uwiązie i walił nogami w ziemie tuż przed moim nosem.Ale ma skubany siłę i mnie ciągnie .
Nie wyobrażam sobie puścić go w momencie jak ktoś obcy końmi do nas przyjedzie bo raczej było by to wogóle bardzo niebezpieczne jak by zaczął szaleć przy koniu podpiętym do wozu.
To jest też jeden z powodów przez ktory nie jeżdze na nim do wsi bo tam nie tylko klacze ale i ogier stacjonarny u kolegi za płotem.Gdybym była lepszym jeżdzcem to pewnie nie było by problemu ale poprostu sie boję.
Nie ruszam się w siodle z obrębu naszego gospodarstwa a marzy mi się zacząć jeżdzić w teren bo naprawdę mam gdzie.
Jakie proponujecie rozwiązanie takiej sytuacji?
Cariotka   płomienna pasja
06 lutego 2013 09:36
pocieszę Cię Angela: ja przez Płomienia miałam poobgryzane palce (uwielbiał gryźć), utrata pamięci (krótka), zwichnięta obręcz górnej łapy, kilkaset upadków...ale najlepszy nauczyciel charakteru jakiego miałam! Teraz to najspokojniejszy konik, taki ciapciak. Dla chętnych notka mojej koleżanki o Płomieniu 4 lata temu http://czterokopytny.blog.onet.pl/2009/04/06/pierwsza-lekcja-dobrych-manier/. Kilka lekcji bardzo mi pomogło (MI nie koniowi), ale byłam totalnym laikiem klasycznym, naturalnym czy po prostu końskim.
No właśnie... te kilka lekcji czasem daje nam dużo siły i mobilizuje do niepoddawania się.
Nadal jestem laikiem choć mam już prawie dwu letnią praktykę stajenną 😉 do tego potrafie obserwowac i nie jestem już ta samą osobą co w dniu kiedy pakowałam kucke do samochodu 😉
Czy kiedy po raz pierwszy Hagrid potrącił mnie i przewrócił .
Trzy z moich koni wogóle są nie obyte ze światem zewnetrznym. Tylko Sendai okazuje totalną obojętność jak widzi świat zewnętrzny i myslę ze to jedyny koń z ktorym tak naprawdę mogła bym pojechać choćby na warsztaty PNH
Wolała bym z Ametystem ale wyraźnie na czerwono na stronie pisze ,że ogiery nie mogą brać u działu w warsztach  😁
Myślę że mógłby tam zrobić z lekka...  😂 rozp....ę
Cariotka   płomienna pasja
06 lutego 2013 09:48
pewnie jest to spowodowane organizacją takich kursów.
Ja zabieram Flipera właśnie po to w tereny czy na spacery żeby z Tym światem zewnętrznym się obył. W terenie jest bardzo odważny, Płomień jak się czegoś boi to gryzie go w tyłek i koniec. Jak to arabokoniki czasem sobie potańczą salsę ale w miejscu. Tylko raz obaj panowie przestraszyli mi się motorów, ale teraz już się ich nie boją. Fliper już chodzi po Rabie, nie boi się wody.
Cariotka, ja wiem ,że czas działa tu na moją korzyść.
Ale powiem Ci ,że zawsze zaskakiwało mnie to jak moje konie reagują na naszego kowala.Ja sie mordowałam z tyłem Hagrida przy czyszczeniu bo jak do mnie przyjechał to miał problem z utrzymaniem tylnych nóg w powietrzu i potrafi ściagać je -wyrywać co czasem jak szarpnął to czuć było w kręgosłypie 😉
Ametyst dokładnie to samo ale z przodem a kowal kompletnie nie miał problemu ani z jednym ani z drugim.No czasem czułam się jak totalny głupek mówiac mu że ten koń tu a ten tam - kowal nie miał żadnego problemu.Sama powiedziałam mu że te konie dobrze wiedzą z kim mogą lecieć sobie w kulki 😉
Napomkne że kowal drobny chłopak a nie tam jakiś facet 2x2
My też chodzimy na spacery w okoliczne lasy ścieżkami itp
Choć powiem Ci ze z własnego doświadczenia wiem ,że najlepiej jest jak ide sama z Ametystem niż idzie nas troje z trzema końmi bo to jakieś zamieszanie i one nakręcają siebie nawzajem i cięzko skupić sie na czymkolwiek.
Ametyst był juz ze mną na obrzeżach wsi ale mamy ciezką tam drogę po najpierw dosyć stroma góra w doł potem w górę i ślizgał mi się dlatego czekam do wiosny i ruszam.
Był pobudzony bo zapach obory sąsiada ,krowy itp ale wyjątkowo bardzo grzeczny i opierał się na moim zachowaniu.
Za co naprawdę jestem mu wdzięczna.

Anglela - znów próbujesz coś robić :
Czasem poprostu ogarnia mnie strach i zwątpienie czy podołam ale ide do niego i dalej robię to co muszę.
Jak to "robisz co musisz"? Nie ma takiego czegoś u szefa stada... Znów na głowę wchodzą Ci nie konie , a własne emocje :-(
Przydałby sie nie trening PNH a trening asertywnosci z psychologiem, bo tu prawdopodobnie masz braki... (pocieszę że wiele osób ma z tym problem, dlatego nei każdy może szkolić zwierzęta)...

Co do zachowania wałacha - to żadne ogierzenie, a zwyczajna reakcja koni na obce "stado"... Twój strach dodatkowo podnosi poziom energii - więc ekscytacja zwierzaka robi się tak wysoka, że nie idzie nad nim zapanować.
Podobnie do Twojego wałka zachowuje się moja klacz... ogierem nigdy nie była ;-)
Cariotka   płomienna pasja
06 lutego 2013 10:22
_Gaga wszystko da się zrobić! iii da się dojrzeć emocjonalnie i to szybko. Naprawdę ja teraz nie mam żadnych wewnętrznych problemów przy robieniu Flipera! Ani się nie boje ani nie waham. A bardziej bryka i trudniej się utrzymać niż na Płomieniu. Cobrinha świadkiem że jak pojechałam po pół rocznej przerwie z Płomieniem w teren (nie jeździłam bo się bałam, nikt na nim nie jeździł) to płakałam. Walczyłam sama z sobą. I wywalczyłam. Bardzo mi pomogły samotne tereny, praca nad sobą i przede wszystkim treningi klasyczne. Płomień był bardzo cierpliwym i wymagającym nauczycielem. Ale kompletna zmiana mojego charakteru przełożyła się nie tylko na życie końskie. Teraz umiem walczyć o swoje.
To był niezapomniany widok, bo Cariotka naprzemiennie z emocji płakała i śmiała się heh  😁
Cariotka   płomienna pasja
06 lutego 2013 10:30
,,boże ja nie wytrzymam'' ,,haha jak ja kocham Tego konia jest taki grzeczny'' i znowu ,,chyba zejdę'' ale po chwili ,,uff uff grzeczny Płomyś''...a Cobrinha gdzieś w oddali na Dakocie [*], a ze mną Tamtam na caplującym Dżakecie, półbracie Płomienia.
To były czasy... aż paszcza sama mi się śmieje  🤣
ehhh dziewuszki.. Naprawdę super cos takiego czytać :kwiatek:
Ja też mam nadzieje doczekać takiej własnie chwili ze sie popłaczę z radosci ze w końcu odważyłam się pojechać na Ametyście nad jezioro bo mu to obiecałam rok temu jak stał po kastracji zmęczony życiem i krwotokiem.
Kazałam mu silnie przetrwać to wszystko licząc na naszą wspólną dalszą przyszłość.
_Gaga,  a czy Towoja kobyłka udaje przy okazji też pawiana 😉 i pręży się z całych sił? 😉
Bo on jak do nas dotarł jako pełnowartościowy ogier zachowywał sie tak samo jak teraz z tym że szybko sie wypala na szczęscie .
I nie roznosi mi stajni 😉
Jak go przywiózł przewoźnik to radził mi go przywiązać bo moja stajnia nie za bardzo była przystosowana do trzymania ogiera i barierki miałam za niskie.
Całe szczęście że mi tak poradził bo pewnie przeżyłam bym wiekszy szok 😉 .Teraz jestem o tyle spokojniejsza o ile wiem że tak reaguje .
No i m asz racje że [quote author=_Gaga link=topic=19013.msg1679509#msg1679509 date=1360145678]
Anglela - znów próbujesz coś robić :
Czasem poprostu ogarnia mnie strach i zwątpienie czy podołam ale ide do niego i dalej robię to co muszę.
Jak to "robisz co musisz"? Nie ma takiego czegoś u szefa stada... Znów na głowę wchodzą Ci nie konie , a własne emocje :-(
Przydałby sie nie trening PNH a trening asertywnosci z psychologiem, bo tu prawdopodobnie masz braki...
[/quote]

I tu zgodzę się z Tobą w 100%
Muszę zabrac sie za siebie i porozmawiam z moim psychologiem (moja fumfela sąsiadka z zawodu) aby poradziła mi coś w tej kwestii
Do tej pory uważałam że sobie poradze sama ale nie ma to jak rozmowa z Wami - zaczynam budować się wewnętrznie i przekonywać że nie jest aż tak źle jak mysle 😉
Nie mam tu nikogo obok ale jest ,,własna przydomowa stajnia ,, 😜
Met   moje spore
06 lutego 2013 11:03
Angela, kiedy mówisz/myślisz "spróbuję/postaram się", to sama sobie w podświadomości programujesz porażkę - nie próbuj, nie staraj się, to naprawdę będzie Ci w życiu łatwiej :kwiatek:
Angela - nie próbuj, nie staraj się, to naprawdę będzie Ci w życiu łatwiej :kwiatek:
i tak też będę czynić od dziś :kwiatek:
_Gaga,  a czy Towoja kobyłka udaje przy okazji też pawiana 😉 i pręży się z całych sił? 😉

Noo - na zawodach biorą ją za ogiera fryzyjskiego... tfu fryzjerskiego  🤣 🤣 🤣
a koło fryza to ona nawet nie stała raczej  😉
Ja czekam do wiosny aż to całe paskudztwo rozmarznie, powysycha, musze kupić nową taśmę do pastucha i wymienić, podłączyć prąd bo bez tego mój genialny Borneo kładzie się na ogrodzeniu i łamie wszystko  😵 dziś musiałam je z łąki ściągnąć bo już widziałam co się święci... A ogrodzenie niestety już parę ładnych lat ma...
Angela jak tam Celina? wstaw jakieś fotki 🙂
Angela Dokładnie tak jak piszą dziewczyny- to zachowanie to reakcja na obce stado, a nie ogierzenie. Gdybyś zobaczyła moją Lunę na pierwszym rajdzie to byś nie poznała! Zwykle jest ciapuśkiem, leniuszkiem, zawsze na końcu, zawsze szuka trawki do podskubania i ogólnie mega spokój. A nasz pierwszy rajd 20 koni i co? Ja mam żyrafę nie konia, napiętego niczym struna, . Wszyscy na rajdzie "WOOW, ale koń! Ale mięśnie!" A to tylko moja Luńcia!

Rozwiązanie problemu- dokładnie coś przeciwnego niż robisz  😁 Bo Ty go izolujesz, a powinnaś stwarzać jak najwięcej okazji do kontaktu z innymi końmi. Oswoi się. U nas zwykle nowe konie na 3 dniu rajdu odpuszczają. Poza tym jak pojawi się nowy koń, a Ametyst zacznie szaleć to Ty powinnaś przyjąć postawę: ale o co chodzi? Co cyrk robisz? Przecież to żaden powód do ekscytacji. Pełen luz. A Ty się biedna spinasz, bo wiesz co będzie, on to czuje i odbiera jako dodatkowy powód do ekscytacji

Moja Jamajka jak ją kupowałam to nigdy nie była w terenie i lubiła się 'wystraszyć' czegoś. Ja do niej gdy się wystraszyła lub widziałam, że jest spięta mówiłam: czy ja się boję? Nie boję się, więc czemu Ty zamierzasz? Spokój mi tu i koniec, nie widzę powodu do strachu. Czyli ja oceniałam sytuację, dochodziłam do wniosku, że nie jest groźna i przenosiłam to na konia. Pomogło. Teraz w terenie nawet dziki nam nie straszne  😁

A gdybym myślała: ojej folia, na pewno się wystraszy, ojejejej Sarna! Na pewno będzie szaleć! To nakręcałabym spiralę strachu i nic byśmy nie osiągnęły.

Oczywiście zasada jest taka, że zaczyna się od pewnego gruntu i stopniowo zwiększa zagrożenia. Czyli u nas na początku pieniek, potem folia, potem sarny, a teraz przejeżdżamy przez wycinkę lasu itp.
Dlatego nie namawiam Cię, żebyś wskoczyła na Ametysta i wystartowała w rajdzie z 30 końmi, ale żeby właśnie jakiś gospodarz z koniem przyjechał do Was na godzinkę. Potem na dwie. Na początek dobrze zacząć na pewnym gruncie, tak mi się wydaje. Potem możesz Ty wyjechać do innych koni.

Pogadanie z kimś z boku zawsze pomaga. Często osoby z boku patrzą troszkę inaczej na tą samą sytuację i często to wystarcza na przezwyciężenie problemu.

Cariotka Ogólnie mi o to chodziło, że choć hitler to grzeczny dla Ciebie. I że pozornie tak ciężki koń jest bezproblemowy w obsłudze 🙂 Mój Jamaj też hitler dla Luny, czasem mi się płakać chce, jak ją od siana i wody odgania... A Luna stoi jak ciele i czeka, aż ta ją łaskawie dopuści. Jak jestem przy takich sytuacjach, że Jamajka wyraźnie maltretuje Lunę to przerywam to zachowanie i pokazuję Jamajce, że mi się nie podoba. Czy pomaga? W sumie to nie wiem, bo nie wiem jakby było gdybym nic nie robiła 🙂
unawen, dzieki za super wykład.Napewno odbiera moje spięcie bo raczej sie nie denerwuję przy nim choć czasem pewnie i też ...
Ja go wcale nie izoluje wręcz przeciwnie cieszę się że dołączyła Celinka 😉 bo to też wprowadziło pewne zmiany w stadzie i cieszę się na każde przyjechanie do nas gospodarza końmi.
Pisałam wcześniej nawet -ze mogli by częsciej bo dzieki temu moje towarzystwo sie oswaja :kwiatek:
Jak przyjeżdzał zaprzyjaźniony rolnik to go brałam na uwiąz i szłam do wozu z końmi więc aż tak nie panikuję jak moze to wygląda ale fakt faktem jest czasem że martwie sie na zapas - a jak co do czego to robię inaczej i idę z nim ,podchodzę czy staram sie ze spokojem cos osiągnąć.
Co do jego zachowania to tylko on tak się zachowuje z tym ,,pawianem,, i tańcem przypłotnym -czyli popisuje sie przed klaczami za ogrodzeniem więc dlatego uważałam że to resztki pozostałe po jajcach 😉
No ale widać że wogóle sie nie znam.. 🙁
Zdjęcia celinki na życzenie  :kwiatek:
Przynajmniej ta kobitka jest bezproblemowa.Można jechać z nią wszędzie i nic nie robi na niej wrażenia.
Co do oswajania z foliami ,plandekami i czym tam sie da to robię to od samego początku .Zdaje sobie sprawę że to ważne zresztą dla mnie też bo zdarza się że wóz pełen siana przykrywamy niebieską folią na noc aby na drugi dzień wrzucić na szopę więc gdybym nie pracowała nad pokonywaniem strachu to koni do stajni bym nie mogła zabrać bo wóz zazwyczaj stoi pod stajnią. Czasem też stawiamy go w róznych innych miesjcach albo kładę folię czy stawiam baloty w różnych miejscach .Już jest super bo na początku -jak pisałam Hagrid wpadał w panikę i przewracał mnie z byle powodu.
Ale dobrze mi robi ta rozmowa z Wami 😉
Nie wiem w sumie czy się tutaj pytać czy u żółtodziobów... Jeśli macie koni sztuk 2 i z jednym wyjeżdżacie na zawody/szkolenie/rajd/cokolwiek dłużej niż 1 dzień, to tego drugiego konia zostawiacie w stajni...? Czy zabieracie ze sobą...? Pytanie oczywiście do tych, co mają 2 konie i jednym gdzieś wyjeżdżają.  👀

bo coś czuję, że mi trafi sprawić sobie szetlanda...
Po pracy wsiadłam w autobus, później wysiadłam na rondzie i...
Oczywiście, że wylądowałam u koni na całe 2h.
Postanowiłam być miłą właścicielką i tak oto siwa ma irokeza, gniada zaś jest bardzo krótko ścięta. Jakby to moja mama powiedziała: "wyglądają jak emo".

Sankaritarina moja siwa po rozłące stała tydzień sama i wszystko było ok. Nie wariowała, nie wymyślała, po prostu robiła to, co wcześniej. Pierwszego dnia, nieco mi "przygasła" po rozłące, ale w kolejnych wróciła stara siwa, no i bardziej "przylepiasta" znowuż się zrobiła.
Cariotka   płomienna pasja
06 lutego 2013 15:02
Sytuacja:
A. Jadę w krótki teren (1,5h) zabieram Flipera ze sobą.
B. Jadę na rajd ze znajomymi (6h) Fliper zostaje w stajni i ma otwarte wyjście na padok. Później dostaję po 30 min owies jako nagroda że jest grzeczny.
C. Chcę jechać w wakacje z Płomieniem nad morze. Cała rodzina i wieś ubolewa nad Tym ale tak Fliper zostanie sam. Guzik mu się stanie, przez cały rok chucham i dmucham na niego. Zostanie w swoim boksie a na padok będzie wychodzić z Muu. Krowa nie chodzi na uwięzie i jest do koni przyzwyczajona. Może jestem straszna ale nie mam możliwości wziąć drugiego konia a zawsze marzyłam o wyjeździe z koniem nad morze. Fliperowi całodniowy brak Płomienia nie przeszkadza więc może od tygodniowego nie umrze.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
06 lutego 2013 15:20
Nie wiem w sumie czy się tutaj pytać czy u żółtodziobów... Jeśli macie koni sztuk 2 i z jednym wyjeżdżacie na zawody/szkolenie/rajd/cokolwiek dłużej niż 1 dzień, to tego drugiego konia zostawiacie w stajni...? Czy zabieracie ze sobą...? Pytanie oczywiście do tych, co mają 2 konie i jednym gdzieś wyjeżdżają.  👀

bo coś czuję, że mi trafi sprawić sobie szetlanda...


U mnie ten sam problem. Koni w stajni sztuk aż 2. Odkąd mam je w domu, nie było sytuacji, zebym musiała je rozłączyć. Przejażdzki w teren uskuteczniałysmy we dwie. Czasem myślałam nad tym, co by wyciagnąć kobyłe na samotny spacer. Przyznam jednak, ze po akcji jak towarzysz mojej Frani zniknął z oczu na dosłownie kilka sekund za betonowym płotem jakos odpusciłam. W ogóle pod tym wzgledem kobył mój wydaje sie byc cieżki przypadek. Swego czasu znajoma jeszcze w starej stajni wzieła ją na samotny spacer i nie wspomina tego dobrze. Co wiecej powiedziała, ze więcej nie zamierza tego robić. Musiała dać jej popalić, a ogólnie dziewczyna ogarnięta jest i radzi sobie z konmi w różnych sytuacjach, a samotne wyjazdy to norma. Jako  że ze mnie zdecydowanie gorszy jexdziec odpusciłam sobie temat samotnych wyjazdów na dobre. Ogolnie ze wzgl. na kwestie bezpieczenstwa to nie jestem za bardzo za wyjazdami w pojedynkę w teren, ale czasem są sytuacje kiedy trzeba rozdzielic konie. A z ta moją szkapą to ja nie wiem...
edit: lit.
Samo rozdzielenie to żaden problem. Wyjazd w teren na kilka godzin czy cały dzień to też nie problem. Nawet zostawienie drugiego konia na padoku podczas kiedy pierwszy coś robi to też nie problem.

Problem w tym, kiedy pierwszy koń ma jechać na kilka dni gdzieś, gdzie będzie nocował... i konia numer 2 trzeba w domu samego wyprowadzić, samego zostawić na dworze, samego sprowadzić... Miał ktoś takie sytuacje związane z zawodami na przykład?
Chyba za bardzo boję się kolki u drugiego konia... dziewczyna się lubi nakręcać, mocno histeryzuje, od razu lecą kupki-nerwówki. :/ Mimo, że od początku była uczona, że nie wychodzi się stadem i opuszcza się to stado czasami.

Heh, 3 konie to była idealna liczba. Ani razu nie zanotowałam histerii u żadnego z nich, jeśli któryś poszedł do roboty na ujeżdżalni/w teren/w dłuższy teren czy nawet na kąpanie. Nawet młoda się szybko przyzwyczaiła...
A moje kobyłki za sobą bardzo tęsknią.Jak rok temu z jedną poszłam  do ogiera to druga zajoba dostała,mordę darła że na kilometr było ją słychać.Szalała po podwórku bo na padoku to pewnie bym ją zobaczyła obok po chwili.Jak wróciłam to syn mi powiedział że wychodził ja uspokajać. Po około 2 godz wyszedł to stała ze spuszczoną głową i miała łzy w oczach,ciekło jej z oczu,czy konie umieją płakać?
Innym razem odwrotna sytuacja mniej nerwów ale i tak widać że kobył tęsknił,markotna była i osowiała.
No więc właśnie. Strach mnie oblatuje. Branie ze sobą z jednej strony fajne, bo się otrzaska z wyjazdami, ale z drugiej strony... stres podobny, jeśli nie większy. Za młoda jest na takie micyje...

Coś czuję, że za niedługo poszukam jakiegoś szetlanda...  😵
Angela Ale Celiniasta zarosła 🙂 moja kobyła też ma długie kłaki ale Celina widać bardziej się postarała o długi włos 😉

Co do rozłączania dwójki koni. Też posiadam obecnie sztuk dwie. Mamuśka i synuś, nierozłączni panikarze. Ale zdarza się, że zostawiam kobyłę samą w boksie a biorę synusia. Trochę pogłupieją oboje ale potem się uspokajają. Musze w tym roku jak wreszcie podłoże będzie lepsze popracować nad częstszymi rozłąkami, bo o ile kobyły nie boje się zostawić samej w boksie tak wałacha bym się bała  🙄 No ale zdarzyła się raz sytuacja gdzie musiałam konie rozłączyć na dłużej, Borneo musiał wyjechać na zabieg, z racji komplikacji musiał zostać na noc przy naszej mini "klinice". Także i kobyła stała sama i wałach stał sam i był spokój obustronny. Ale też obawiałam się co to będzie... Trzeba przyzwyczajać, nie ma innej opcji, po trochu zaczynając od krótkich chwil na coraz dłuższe.
Ehh... no właśnie, 2 konie.
Niby układ idealny, a tu taki problem.

U nas niestety to wygląda tak, że Luna jak idzie sama w teren to jest dobrze. Jamajka zostaje sama, jest w miarę spokojna. Luna w terenie sama też się dobrze sprawdza.

Odwrotnie niestety to jest cyrk i koszmar. Jak Luna zostaje na padoku to galopuje, rży, próbuje ogrodzenie przeskoczyć. Rży cały czas aż znikniemy w lesie + jeszcze trochę. Rży jak wracamy. Ogólnie jakieś 20 minut przy wyjeżdżaniu i 20 minut przy wjeżdżaniu. Na początku próbowałam ją nauczyć, że to nic. Ale żal mi się sąsiadów zrobiło, że muszą tych koncertów wysłuchiwać i dałam sobie spokój  🙄 Jamajka dla odmiany, na to rżenie się ogląda i ciężko ją na jeździe skupić.

W tym roku w planach mam jednak nauczyć Lunę, że to ok, że wyjeżdża Jamajka. Zobaczymy.

Ale ogólnie ja dojrzewam do powiększenia stada  😵 (wszyscy mi mówili, że tak będzie a ja nie słuchałam!!!)
Plany są różne- na początku chciałam dwa odsadki KN ale jak pomyślałam, jakie to będą rojbry i że wszystkie pastuchy trzeba będzie przerobić, to się trochę zniechęciłam.
Teraz myślę, o zakupie jakiegoś starszego KN i do tego przygarnięcia jakiejś niedużej kosiarki z fundacji. KN dla mojej mamy i siostry, które wolą jeździć na małych konikach, na dużych się trochę stresują  😁 I jeżdżą większość czasu stępem, moja siostra trochę kłusem, na razie galopem się boi. A kosiarka dla towarzystwa, bo my z ukochanym w sezonie jeździmy we 2 na rajdy i żal mi tego KN że miałby tyle czasu sam zostawać  🙄 A musi być kosiarką, bo jak będę miała kolejnego konia nadającego się pod siodło to nie dam rady tej presji, że mam 4 konie do objeżdżenia a tak mało czasu!  🤔wirek:


Co będzie z tych planów zobaczymy. Bo oczywiście obrobić to wszystko ja muszę... Na razie musimy poskładać do kupy paddock paradise oraz postawić wiatę, zobaczyć jak to będzie funkcjonować. Jeżeli uda się zaoszczędzić na słomie to można pomyśleć o zakupie większej ilości siana- będzie akurat na nowe konie 😀 Ani lekko pracujący KN ani kosiarka treściwego na pewno dostawać nie będą, więc rozbija się tylko o zakup siana. Tylko albo aż.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się