Dyra- my najpierw mieliśmy parkę koszatek: Płoszka i Sprintera. Płoszek umarł. Sprinter został sam, więc dokupiliśmy mu Bąbla. Potem odszedł Sprinter i Bąbel został sam, więc dokupiliśmy mu Puszka. Potem odszedł Bąbel i został Puszek.
I mąż powiedział DOŚĆ tego łańcuszka koszatniczek.
Zniechęcił się do tych zwierzątek, bo umierają szybko. Mimo tego, że się człowiek stara, nie daje im rzeczy zakazanych, skacze nad nimi, dogadza ruchem..
Ale powiem ci, że NIGDY nie mieliśmy problemów z połączeniem w nową parkę zwierzątek. To co możesz zrobić, by im pomóc się polubić, to kupić najmłodszą koszatniczkę jaką tylko możesz w sklepie. Wtedy w tej starszej odzywają się odruchy macierzyńskie czasami. A czasami nie, ale łatwo stara dominuje nową, młodą, a nowa młoda się nie stawia, tylko szybko się podporządkowuje starszej i jest spokój.
I najpierw zawsze tę młodą trzymaliśmy w klatce obok- tak, żeby się oswajały ze sobą stopniowo.
Potem pierwsze spotkanie odbywało się na podłodze w pokoju, tak by teren był w miarę neutralny i by młoda miała gdzie uciekać.
Potem dopiero wkładaliśmy nową do klatki.
Takie oswajanie trwało zwykle ze 3-5 dni- zależy od koszatek i ich charakterów.
A ja wkleję już ostatnie foto moich chłopaków. Muszę, no dosłownie muszę. 🙂
Czasami tak właśnie patrzymy. Szynszyla duża jest. Szynszyla mała jest. A gdzie jest Puszek?? I dopiero po jakimś czasie spod tej kupy futra udaje się dostrzec albo ogon, albo nos. 😉