Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi
ludzie mają wybór to wybrzydzają...
U mnie maść nigdy nie odgrywała roli choć marzenie koń to kary malowany lub ciemnogniady z odmianami 🙂
Mam siwkę i gniadego, ale siwego bym już więcej nie kupiła. Dlaczego? Nie z powodu tego że się brudzi, ale ma skórę delikatną więc łatwo się obciera nawet od ogłowia ( tylko kieffer albo passier dla paniusi zdaje egzamin bo wszyty żel), sarkoidy, wrażliwość na owady itp. Najgorsze to obcieranie bo jak czasem neopren ją obciera to dostaję szału 🙂
orjentica Chyba już to gdzieś padło.... a na jakichś forach/stronach dla arabiarzy bądź zagranicznych, próbowałaś wystawić?
ogłaszam u nas,na tablicy,allekonie i teraz na allegro.
Wrzuć na swiatkoni.pl i bazakoni.pl, tam zagląda dużo osób, także obcokrajowców 😉
Wczoraj zajechał do nas klient, który chciał kupić koniecznie karego ślązaka. Ponieważ...ma dwa siwe ale wlaśnie je wystawił na sprzedaż bo sie szybko brudzą i trzeba je...czyścić! a karego tylko przejechać szczotką i czysty.
Oczywiście każdy ma swoje wymagania, gusta itp. I czywiście klient naśpan 😉 Ale zastanawia mnie jak można wymienić sprawdzone, dobre konie na "niebrudzące" a gdzie tu przywiazanie do zwierzęcia?
I sprzedaj tu konia...A ślązakom, nawet karym 😉 bardzo wkręca sie słoma w ogon...I znów pójdzie do wymianki?
Taka ciekawostka, dla mnie akurat ciut przygnębiająca...
Mi brakuje takiej ogólnej informacji o zdrowotności potomstwa po poszczególnych ogierach. Bo niby widaomo tak "na gębę" że są ogiery których potomstwo np często ma kiespkie stawy (ja tak ogólnie, nie mam nic konkretnego na myśli) ale osoba "z zewnątrz" nie siedząca w środowisku nie jest w stanie tego nigdzie znaleźć. No bo niby jest podawane ilość sztuk potomstwa w wykazach ale co z tego, skoro nie ma żaden informacji jakie to potomstwo?
tak Użytkowa baza by się przydała, choćby najprostsza...
Przydałaby się baza, w której licencjonowani weci (czyli ci z prawami do wykonywania zawodu) mieliby obowiązek wprowadzać WSZYSTKIE info o prowadzonym na każdym koni zabiegu. Od szczepienia, przez "katarek, kaszelek", do poważniejszych urazów.
Każdy koń miałby wtedy ogólnie dostępną kartę zdrowia i historię leczenia.
kotbury
a ja jako właściciel NIE ŻYCZĘ sobie by takie info było w jakiejś bazie,
mój koń moja sprawa
tak samo jak moje zdrowie - i dlaczego ktoś ma wiedzieć, że leczę sie na wrzód na tyłku?
lista wetów jest na stronie Krajowej Izby Weterynaryjnej
kotbury takie postępowanie jakie proponujesz jest niezgodne z prawem- tzw.tajemnica lekarska nas też obowiązuje
poza tym ja jako właściciel nie życzę sobie ujawniać np. info kiedy mój koń dostaje doping, kiedy komórki macierzyste, kiedy miał wszczepianą soczewkę do oka a kiedy kwas do stawu
No oczywiście, że nikt sobie nie życzy🙂 ... ale potem sobie wszyscy życzą mieć dostęp do prawdziwych info przy zakupie🙂
Karla🙂, to go nie "dopinguj" nie będziesz się musiała wstydzić 😉
heh, w przypadku samochodów taki system istnieje i co najlepsze świetnie rozwiązano sprawę ochrony danych.
Historię samochodu można wydrukować tylko właścicielowi samochodu. Więc jeśli jest to sprawdzenie przed kupnem auta to po prostu musi być przy tym właściciel - sprawdza się dowód rej. i DO. A jeśli po kupnie to sprawa czysta, bo jest nowy właściciel 🙂
[quote author=Magda Pawlowicz link=topic=8233.msg1667636#msg1667636 date=1359308345]
Mi brakuje takiej ogólnej informacji o zdrowotności potomstwa po poszczególnych ogierach. Bo niby widaomo tak "na gębę" że są ogiery których potomstwo np często ma kiespkie stawy (ja tak ogólnie, nie mam nic konkretnego na myśli) ale osoba "z zewnątrz" nie siedząca w środowisku nie jest w stanie tego nigdzie znaleźć. No bo niby jest podawane ilość sztuk potomstwa w wykazach ale co z tego, skoro nie ma żaden informacji jakie to potomstwo?
tak Użytkowa baza by się przydała, choćby najprostsza...
Przydałaby się baza, w której licencjonowani weci (czyli ci z prawami do wykonywania zawodu) mieliby obowiązek wprowadzać WSZYSTKIE info o prowadzonym na każdym koni zabiegu. Od szczepienia, przez "katarek, kaszelek", do poważniejszych urazów.
Każdy koń miałby wtedy ogólnie dostępną kartę zdrowia i historię leczenia.
[/quote]
Ja jestem przeciwko, tym bardziej cenię hodowców, którzy o sprzedawanych koniach mówią prawdę, kiedy są chore, bądź maja jakieś urazy które mogą w przyszłości stanowić problem w użytkowaniu.
Przydałaby się baza, w której licencjonowani weci (czyli ci z prawami do wykonywania zawodu) mieliby obowiązek wprowadzać WSZYSTKIE info o prowadzonym na każdym koni zabiegu. Od szczepienia, przez "katarek, kaszelek", do poważniejszych urazów.
Każdy koń miałby wtedy ogólnie dostępną kartę zdrowia i historię leczenia.
w euroduktaturze urzędasów mamy tyle papierów do wypełniania, niewiele brakuję do tego żeby na papierologie poświęcać więcej czasu niż na leczenie
kotbury
Pomijając papierologię, co z tajemnicą zawodową ?
tylko samochód to inna bajka
ogurek- będę dopingować, wszak to model badawczy😉 i ja się tego nic a nic nie wstydzę.
Ale wiem, że są osoby, które nie życzą sobie by każdy miał dostęp do info o jego koniu- zawodnicy, hodowcy, właściciele-i ja to akurat rozumiem, popieram i szanuję. To tak jakby napisać, że x ma chorobę weneryczną albo HIV.
kotbury-po to jest TUV żeby mieć dostęp do aktualnych danych o stanie zdrowia
ostatnio piękna sytuacja, jak panienka chciała zaoszczędzić na TUVie, koń miał zdjęcia sprzed 8miesięcy, ostro w treningu starty,kupiony bez badań, i co? i się rozsypał, bo przez 8 miesięcy to co wcześniej się dopiero zaczynało pięknie rozwinęło...
TUV się robi za kasę .. i się miewa jaki się chce często niestety.
Co do tajemnicy zawodowej to nie pogniewajcie się, ale rozumiem lekarską (leczenie ludzi, ubezpieczenia na życie, spadki dla rodzin od ubzepieczalni itd.) ale "tajemnica zawodowa" w przypadku koni🙂 No chyba właśnie po to żeby coś pod dywan zamieść.
No chyba właśnie po to żeby coś pod dywan zamieść.
no to jasne i oczywiste.
TUV się robi za kasę .. i się miewa jaki się chce często niestety.
Co do tajemnicy zawodowej to nie pogniewajcie się, ale rozumiem lekarską (leczenie ludzi, ubezpieczenia na życie, spadki dla rodzin od ubzepieczalni itd.) ale "tajemnica zawodowa" w przypadku koni🙂 No chyba właśnie po to żeby coś pod dywan zamieść.
Masz w 100% rację 😉 Przecież taka baza nie byłaby ogólnie dostępna, wgląd miałby tylko właściciel, oczywiście bez możliwości edycji 😀 Przy sprzedaży można by wydrukować i już byłoby wiadomo co z koniem było.
I ludzie spokojnie, przecież to tylko nasze gdybanie.
kotbury
Wyniki RTG ogierów KWPN są dostępne, ale dopiero na zapytanie. Ludzie się nie znają, dla niektórych kaszelek to już jest śmiertelna choroba. Uważam, że jest to sprawa między zawodnikiem/właścicielem/hodowcą a zainteresowanym kupującym, nie trzeba dużo zachodu, żeby zdobyć potrzebne informacje.
Już widzę te oskarżenia, że na pewno konia leczy wet zaprzyjaźniony ze stajnią i TUV jest na pewno "lewy". Albo TUV przeterminowany, albo siamto...
Zacznijmy od takich przyziemnych jak badanie uznawanych ogierów.
tuv, tak jak i sprawdzenie samochodu w serwisie😉 wszystko za kase dlatego nie widzę powodu dlaczego miałabym udostępniac komuś dane na temat leczenia, podawania środków różnych komuś za free- a taka baza dawałaby właśnie takie możliwości.
Na szczęście to tylko gdybanie🙂
armara bingo- u nas zdjęcia klaczy z ZT wzięło sobie doktorstwo i nawet właściciel nie ma do nich wglądu- żenada
zdjęcia przy uznaniach ogierów jak najbardziej udostępniać (osteochondrotyczne badania),profil transkryptomiczny (AQH), ale cała reszta nie.
tia,
ale historia samochodu - to historia "papierów" - dokumentów, urzad nie wie czy auto miało oderwane lusterka, gdzie było bite, itd
historia konia np. mojego - kobyły wpisanej do księgi głównej - jest również do sprawdzenia w PZHK - właściciele, kou wydano paszport itd.
ale ani w jednym, ani drugim przypadku nie ma historii "chorób"
Ja w tej chwili rozważam tylko opcję konia albo od hodowcy, albo takiego któego historię znam. I tak przy kupnie w umowie bym zaznaczyła 1-2 miesięcnzy okres próby. Badania przed zakupem oczywiście byłyby zrobione, ale wiadomo różne rzeczy mogłyby wyjść po wdrożeniu konia do pracy tzw. wady ukryte. Znawcą tematu nie jestem, ale wierzę że lepiej zapłacić więcej za konia z papierami od sprawdzonego hodowcy, niż taniej od Pana X. Zakup tańszy może okazać sie póxniej na dłuższą metę dużo wiekszym wydatkiem.
Dodofon, w ASO jak auto tam oczywiście skrupulatnie trafiało, możesz sprawdzić dokładnie co było wymieniane, jaka była usterka, przy jakim przebiegu, itd.
I tak przy kupnie w umowie bym zaznaczyła 1-2 miesięcnzy okres próby.
w umowie zaznaczyć można wszystko - problem tylko w tym czy ta druga strona na takie coś pójdzie
Ja w tej chwili rozważam tylko opcję konia albo od hodowcy, albo takiego któego historię znam. (...) wierzę że lepiej zapłacić więcej za konia z papierami od sprawdzonego hodowcy, niż taniej od Pana X. Zakup tańszy może okazać sie póxniej na dłuższą metę dużo wiekszym wydatkiem.
Moja refleksja dotyczy raczej hodowania, nie handlowania końmi, ale wątek w tą stronę zmierza...
Włos mi się na głowie jeży jak czytam tu pytania w stylu "czy ten ogier będzie pasował do mojej klaczy? Może co innego, co polecacie? Czym pokryć moją 3letnia klaczkę?". Dopóki rozmnażaniem koni w Polsce będą się zajmowali przypadkowi ludzie, bez wiedzy, doświadczenia lub kierunkowego wykształcenia (czytaj: pseudohodowcy), szukający pomocy w doborze reproduktora na forum, kryjący ogierami z sąsiedztwa (bo tanio) tak długo nasz rynek zalany będzie przeciętnymi lub kiepskimi końmi, a wartość pozostałych koni będzie spadać. Każdy kupujący konie od takich "rozmnażaczy" staje się wodą na młyn i interes się kręci....
Włos mi się na głowie jeży jak czytam tu pytania w stylu "czy ten ogier będzie pasował do mojej klaczy? Może co innego, co polecacie? Czym pokryć moją 3letnia klaczkę?".
to co, lepiej jak w ogóle nikogo nie zapytają?
Nie zawsze dobry hodowca to hodowca z dziada pradziada co to wyssał tajniki dobrej hodowli z mlekiem matki.
No oczywiście, że nikt sobie nie życzy🙂 ... ale potem sobie wszyscy życzą mieć dostęp do prawdziwych info przy zakupie🙂
kotbury, oczywiście jak chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie 🙂 prowadź dokładną dokumentację lekarską swojego konia z podpisami weta a jeśli dojdzie kiedyś do sprzedaży będziesz mogła wszystko ładnie klientowi przedstawić 🙂
Cejloniara, masz rację. Na takie rzeczy można sobie pozwolić przy kilku czy kilkunastu źrebakach, ale nie przy kilkudziesięciu. Mimo braku pasz, witamin itp. konie ze starych państwowych hodowli były świetnie rozwinięte zarówno fizycznie jak i psychicznie. Po prostu pozwalano im być końmi i były do tego warunki.
chciałam sie odnieść do twojej wypowiedzi i wypowiedzi Cejlonary.
Dla mnie - i to MOJA opinia - rozpoczęcie "robienia" kopyt dopiero gdy koń idzie pod siodło jest hmmm dziwne - kopyta i postawę można skorygować od źrebaka - później jest już za późno, co do = co 6 tygodni - akurat tak do mnie kowal przyjeżdza do konia nr 1 - wiec od razu "robił" młodego
Bardziej chodzi mi o to, że kopyta były regularnie "sprawdzane" i korygowane.
Co do dużych stadnin - pamietam takowe sprzed 30-stu lat. I zgadzam sie - konie młode szalały po pastwiskach, w biegalniach itd.
Ale na etacie w tych stadninach byli zootechnicy, jak również kowale/podkuwacze, którzy te konie mieli pod opieką.
Wiadomo, że nikt nie chuchał na 50 źrebaków - i nie głaskał każdego - ale były czyszczone, dokarmiane, obserwowane.
Zarówno przez masztalerzy jak i właśnie zootechnika odpowiedzialnego za dobrostan.
Oczywiście, że takie podejście do kopyt jest dziwne. To też nie tak, że tamte konie miały robione kopyta pierwszy raz w wieku 3 lat. Wcześniej kilka razy im się zdarzyło 🙂 Mi chodziło o to, że wyniki sportowe i hodowlane wcale nie oznaczają, że konie za młodu były super prowadzone (co pokazałam na przykładzie tych kopyt) i nie można tylko po tym wnioskować o renomowatości danej hodowli.
Dodofon, jasne, ja też uważam, że kopyta należy robić znacznie wcześniej i sami tak właśnie robimy z naszymi źrebakami, ale jak sama piszesz kiedyś się to udawało. Pewnie kopyta były w międzyczasie korygowane, ale nie sądzę, że każdy źrebak regularnie co 6 tygodni był sprowadzany z łąk i werkowany, a mimo to konie były w świetnej kondycji. Może mając możliwość swobodnego ruchu, po różnym terenie same te kopyta ścierały na tyle, że tak regularne wizyty kowala nie były wcale potrzebne?
Cejloniara, jasne, że nie tylko po tym, ale jednak jest to już duża szansa na znalezienie fajnego, zdrowego konia. Mało, który koń zaniedbany w dzieciństwie poradzi sobie w wysokim sporcie.
Ja jeszcze dodam, że w dużej stadninie państwowej, którą znam od przed prawie 20 lat konie dostawały zawsze witaminy (choćby hipovit), mleko w proszku, jaja do paszy.