Depresja.
halo łatwo się mówi...........
ChemiK, nie, nawet powiedzieć to sobie nie jest łatwo 🙂 Ale nie ma innego wyjścia - bez przyjęcia na Siebie odpowiedzialności za stan własnych emocji (także uzyskanie właściwej pomocy) nic się nie zrobi. Nie ma antydepresyjnego Św. Mikołaja 🙂.
Czy ktoś nie nazwał kiedyś depresji "wołaniem o pomoc"? Czasem wydaje mi się, że problem na tym polega, na oczekiwaniu, żeby ktoś nam pomógł, "żeby było inaczej". "Czy nikt nie widzi, jak ja cierpię?" A tu gucio. Pomóc można tylko sobie samemu. Podjąć decyzję: wystarczy tego kretyńskiego cierpienia, nic mi to dobrego nie daje, czas z tym skończyć. I poszukać sposobów.
halo - koszmarne słowa. Naprawdę, mega, mega dołujące.
Tylko, chyba niestety, taka prawda...
Jednak, żeby walczyć z sobą, trzeba mieć siły.
Podjąć decyzję: wystarczy tego kretyńskiego cierpienia, nic mi to dobrego nie daje, czas z tym skończyć. I poszukać sposobów.
Jasne, że prawda, ale dla mnie to jest zupełne niezrozumienie mechanizmów depresji. Bo depresja nie polega na tym, że ktoś chce się tak czuć, to cierpienie nie jest kretyńskie. Żadne cierpienie z resztą nie jest kretyńskie...
A ja w pewnym sensie zgadzam się z Halo. Wydaje mi się, że ja tak się troszkę zachowywałam. Tzn, moje stany depresyjne były jak najbardziej prawdziwe i nie wywoływane na siłę (bo to podłe uczucie i miałam serdecznie dosyć swojej osoby), ale to o czym napisałam w poprzednim poście, to "resetowanie się" w chwilach zwątpienia, to właśnie jest to:
Podjąć decyzję: wystarczy tego kretyńskiego cierpienia, nic mi to dobrego nie daje, czas z tym skończyć. I poszukać sposobów.
Czyli "Co mi da, że znów zacznę się nad sobą użalać?", "Co mi da jeśli odetnę się od świata?", "Po co mam psuć humor innym osobom?", "Przecież nie chcę do tego wracać."
Nie doświadczyłam nigdy depresji, ale trudno mi uwierzyć, że rada "weź się w garść" pomoże.
Możę komuś to pomoże, ale są też takie osoby, dla których tekst "weź się" w garść jest równoznaczny z "ogarnij się, przestań mieć depresję!"weź odpowiedzialność za stan własnych emocji" oznacza "nie umiesz nawet zapanować nad własnymi emocjami. zrób coś z tym, bo samo się nie zrobi... na co czekasz?", "bezsensowne cierpienie, to ci do niczego nie potrzebne", można odebrać jako "pozbądź się tego, to twoja fanaberia, że masz depresję".
Naprawdę można komuś zaszkodzić takimi tekstami. Rozumiem, że są w dobrej wierze, ale nie znając danej osoby, tego jak reaguje... ja bym się bała, że kogoś jeszcze bardziej zdołuję i zamknę, bo może to odebrać jako przesłanie, że jest nieudacznikiem, ma bezsensowną chorobę i powinien się ogarnąć. Tylko, że depresja polega na tym, że człowiek ogarnąć się nie może. Może się nie wiem jak starać, ale depresja nie odchodzi...
Strzyga, prawda. Jedyne rady jakie dostawałam od bliższych znajomych w tym przykrym czasie, to takie, o których piszesz. Czułam się wtedy jeszcze gorzej. Wręcz miałam wrażenie, że wszyscy uważają mnie za wariatkę, wieczną pesymistkę, z którą nie warto się zadawać.
Aż w końcu sama do tego doszłam i jak sama sobie o tym mówię - działa. Jak ktoś mi o tym mówi - nie działa.
Bo to tak jest niestety, to musi być "Twoje", musisz to czuć i rozumieć. Jak nie czujesz, a ktoś Ci tak powtarza, czujesz tylko ból. I poczucie winy, że zawodzisz.
To brzmi dla mnie podobnie, jak porady w stylu : wyjdź do ludzi, rozerwij się, złap nowe kontakty, towarzystwo Ci pomoże.
Może i są osoby, którym to pomaga. Mi nie. Wręcz męczy.
Tyle, że ja w obecnym stanie nie mam ochoty na kontakty towarzyskie, które zresztą, ograniczam do minimum.
Jak słyszę teksty o ogarnianiu się i wyjścia z ludźmi, to 😵
Ostatnio znalazłam taką ciekawostkę:
http://www.nerwica.vegie.pl/niedobor_magnezu.htmlNaprawdę może być tak, że niedobór magnezu, tudzież innych związków może mieć aż tak kolosalny wpływ na samopoczucie?
Jak się nie jest pewnym czy to już depresja, czy tylko życie jest ciężkie, jak dla każdego, to najlepiej zrobić test:
http://www.cpp.info.pl/index.php?go=beck1
zrobiłam ten test z ciekawości i wyszło mi: "Jesteś w depresji. Twój stan wymaga spotkania się z psychiatrą. Konieczne jest rozpoczęcie farmakoterapii. Twój stan jest dla Ciebie istotnym zagrożeniem."
Nie wiem jakim cudem, bo w żadnym pytaniu nie zaznaczyłam tej "najgorszej" odpowiedzi.
Ten test chyba trochę przekłamany jest, może i wcześniej byłam w trochę gorszym stanie psychicznym, ale teraz nie czuję, że mam depresje a mam leki brać wg testu? Coś nie tak 🤔wirek:
To o czym pisze halo, ja uważam, że jest przydatne, ale nie w fazie depresji, tylko w w momencie, kiedy już wychodzimy/wyszliśmy z depresji i skupiamy się na tym, by jej zapobiegać.
Większości osób zaleca się kontakt z psychologiem. Właśnie po to, by znaleźć przyczynę ( o ile jest taka) naszych stanów depresyjnych i postarać się coś zmienić. Czasami to jakaś sytuacja, a czasami właśnie nasze podejście do życia. Czasami nasza osobowość, nasz charakter sprzyja temu, że miewamy obniżony nastrój.
I takie zdenerwowanie się, wzięcie życia we własne ręce ( o którym pisze halo) jest dobre. Ale tak jak mówię- w momencie, kiedy MAMY SIŁĘ NA TO. A siłę mamy NIE w fazie depresji, tylko w momencie kiedy z tej depresji wychodzimy.
Tak myślę.
ps- test NIE jest przekłamany. To test stosowany jako test POMOCNICZY w psychiatrii. Żaden test nie zastąpi rozmowy z lekarzem i diagnostyki. Ale czasami bywają pomocne. Może nie do samej diagnozy, ale np do oceny leczenia.
tunrida, To chyba Ty mi go kiedyś podsunęłaś, prawda?
Myślę, że to jest pomocne w odpowiedzeniu samemu sobie na pytanie czy mam depresję, czy może tylko obniżony nastrój...
i w zależności od tego, czy pomyśleć o spotkaniu z lekarzem, czy nie.
Julie, no dzieki, wlasnie sie dowiedzialam, ze mam depresje. a test zrobilam z nudow 😵
😂
Nieeee, Ty i depresja?! Na pewno coś tam oszukiwałaś! 😉
Ja też ją mam i to stadium, w którym nie obejdzie się bez farmakologii... Nie robię więcej testów z tego wątku. W ostatnim wyszło mi, że mam chorą tarczycę.
no wiec wlasnie, chyba lepiej isc do specjalisty a nie sie bawic w testy w internecie.
Kurczak, piona! Ja dokladnie tak samo! 18 punktow 🏇
kujka, ja miałam 19 😀
Masz rację testy nie na wiele się zdadzą. Sądzę, że gdyby robiły je nastolatki to pewnie z 80% okazała by się ciężko chora.
edit. Mam na myśli testy robione przed komputerem, bo w połączeniu z analizą specjalisty mogą być pewnie przydatne.
Dla mnie gadanie Halo jest zupełnie bezsensowne.
Depresja to choroba, normalna choroba którą się leczy.
Czy mówimy osobie z 40 stopniową gorączką "weź się w garść!"?
Albo czy osobie ze złamaną nogą będzie lepiej jak się dowie, ze ma się "wyzbyć tego bezsensownego bólu"?
Znaczy, no można powiedzieć ale skutek to będzie miało absolutnie zerowy, gorączka nie spadnie, noga się szybciej nie zrośnie.
Potrzebny jest lekarz, potrzebne są leki i potrzebna jest pomoc.
Ja też ją mam i to stadium, w którym nie obejdzie się bez farmakologii... Nie robię więcej testów z tego wątku. W ostatnim wyszło mi, że mam chorą tarczycę.
Chora tarczyca czasem podszywa się pod depresję, więc wiesz 😉
A co do testu - nie każdemu wychodzi depresja. Mi nie wyszła 😉
Co prawda polecili porozmawiać z przyjacielem (lub psychologiem), ale do psychiatry nie odesłali. Zresztą to oddaje nieźle mój stan - czuję się dobrze, choć jakieś tam problemy są. Trochę się wadzę ze sobą i światem (ale mało).
Zrobiłam z ciekawości i mam 31 punktów
Łykajcie witaminę D3 😉
Tzn. piszę do tych internetowo-naddiagnozowanych (choć i przy depresji pewnie lepiej byłoby mieć dobre poziomy witamin i mikroelementów). Jakby co, to ja łykam (aktualnie 5 tys. j.m. dla podtrzymania dobrego poziomu) i żadnych dwucyfrowych wyników w teście nie mam 😉.
Teodora, to prawda, że mam gorszy okres w życiu, ale depresją bym tego nie nazwała. 😉 O witaminach faktycznie myślałam, bo okres zimowy zawsze jest dla mnie męczący.
Ktoś już tu pisał, że ostatnio panuje moda na nadużywanie tego słowa. To prawda. Znam osobę, która średnio trzy razy w miesiącu przechodzi "depresje". Najczęściej trwa ona ok. 2 dni. Oczywiście osoba ta nałyka się wtedy rozmaitych ziołowych pigułek i po dwóch dniach czuje się jak nowo narodzona. Słuchać tego nie mogę, bo ludzie nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo poważna jest to choroba i każdą chandrę nazywają w ten sposób.
Rozumiem, że samodzielne branie leków (zostało mi ich całkiem sporo z przed kilku miesięcy) to głupota i powinnam mimo wszystko udać się do lekarza...?
Oczywiście, że tak. Koniecznie do lekarza =)
Błędem jest, aby młoda osoba brała leki z powodu depresji co kilka miesięcy ( choroba nawraca co i rusz) i żeby nie chodziła systematycznie na terapię!