Czytelnia

jaka tematyka po prostu razem?


z opisu w internecie:
"Niesamowita powieść wykradająca godziny snu... nie sposób przestać. Pozornie niespójne losy czworga ludzi, pełnych obaw, lęków, zahamowań, marzeń; ludzi, którym wiatr wieje w oczy podczas samotnej przeprawy przez życie. Opowieść o pięknej przyjaźni, o dojrzewaniu, budzeniu się uczuć, o wyzbyciu się egoizmu, o miłości, której stale zaprzeczano. Wciąga, drażni, wywołuje mimowolny uśmiech... No i ten Paryż!"

ale piekna naprawde... i bardzo szybko sie czyta, bo jest duzo kontrapunktowych dialogow 🙂
skończyłam "Rio Anaconda" Cejrowskiego, przeleciałam kolejny raz "Cień wiatru", następne w kolejce do czytania to "Jedz, módl się, kochaj" Elizabeth Gilbert - ktoś czytał? No i Stasiuk napoczęty i wiecznie niedokończony...  😡
kujka   new better life mode: on
05 lutego 2009 00:00
szepcik, kolezanka z roku wlasnie czyta "Jedz, modl sie..." mowi ze lekkie latwe i przyjemne - dla relasu do poczytania jak najbardziej ok, ale nie spodziewaj sie oswiecenia czy niesamowitych przezyc 😉
Najświeższe przeczytanie: Zimny płomień, Yukio Mishima. To zbiór ośmiu opowiadań.
Dziwne, dziwne wrażenia. Przez obcość świata, o którym pisze. To nie jest oswojona Japonia. A przynajmniej ja jej nie mam oswojonej na tyle, żeby uchwycić się kilku precyzyjnych zdań i dobudować świat. Chodzi mi i o konkrety, teatr kabuki czy pejzaże na prowincji, i o świat wewnętrzny Japończyków... Wszystko takie lepione z kawałków. Ale może dzięki temu Mishima wydestylował się jeszcze bardziej? Do kilku kresek? Kilka słów, kilka emocji?
Śmierć, strata, miłość, zazdrość, marzenia, determinacja - ale w ascetycznej formie.
I jeszcze tłumaczenie piękne - Henryka Lipszyca.

A, dziś chichotałam sobie nad Watching the English, Kate Fox. Celne, zabawne, wciągające. (Popularno-)antropologiczne spojrzenie na Anglików.
Busch - a najgorsze jest to, że na następną część poczekamy sobie jeszcze z rok, jeśli nie dłużej  🙁
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
08 lutego 2009 13:46
Czy ktoś z Was miał do czynienia z "Trylogią Czarnego Maga" T. Canavan??
Po lekturze opisów brzmi zachęcająco 😉
skonczylam "po prostu razem"- cos uroczego 🙂 !
kujka   new better life mode: on
09 lutego 2009 21:41
dzis zakupilam i zaczelam czytac "nazywam sie Czerwien" Orhana Pamuka. po 3 rozdzialach bardzo mi sie podoba, mam nadzieje ze nastepne tez beda takie fajne 🙂
skonczylam "po prostu razem"- cos uroczego 🙂 !

co to za ksiazka? Romansidlo jakies?
ze sie zacytuje z poczatku str:

[quote author=margaritka link=topic=50.msg166065#msg166065 date=1233778561]
jaka tematyka po prostu razem?


z opisu w internecie:
"Niesamowita powieść wykradająca godziny snu... nie sposób przestać. Pozornie niespójne losy czworga ludzi, pełnych obaw, lęków, zahamowań, marzeń; ludzi, którym wiatr wieje w oczy podczas samotnej przeprawy przez życie. Opowieść o pięknej przyjaźni, o dojrzewaniu, budzeniu się uczuć, o wyzbyciu się egoizmu, o miłości, której stale zaprzeczano. Wciąga, drażni, wywołuje mimowolny uśmiech... No i ten Paryż!"

ale piekna naprawde... i bardzo szybko sie czyta, bo jest duzo kontrapunktowych dialogow 🙂
[/quote]

konczy sie, a jak? oczywiscie ze miloscia, ale zdecydowanie nie jest ona watkiem najwazniejszym 😉
Skończyłem Teresy Torańskiej "SĄ"
Teraz czytam Anny Machcewicz "KAZIMIERZ MOCZARSKI-biografia"
Polecam.
Pozdrawiam.  😉
Szepcik, jak tam się ma  "Jedz, módl się, kochaj" ?

Wg. mnie to książka na jeden zimowy wieczór 😉
Wywróciła Ci sposób patrzenia na świat do góry nogami? Spora grupa osób twierdzi, że ta książka zmienia każdego czytelnika. Widać, wyjątek potwierdza regułę, bo u mnie się nic nie zmieniło  👀
Przeczytane, bardzo podobało mi się podejście autorki do religii - taki synkretyzm. Przy części włoskiej ciągle mi się jeść chciało  😜
Przeczytałam szybko, raczej u mnie tez odbyło się bez wywrotu życia do góry nogami, bo większość rzeczy, głównie o podejście do życia mi chodzi, już znałam 😉 ale całkiem miłe czytadło, przyjemne, lekkie, nie dziwię się, że niektórych może zmienić - zwłaszcza część indyjska, pokazuje, że ważny jest dystans do siebie 😉

teraz mam na tapecie "Miłość w czasach zarazy". "Jadąc do Babadag" i uwaga uwaga, "Mężczyźni są z Marsa..."  😁

i przy okazji pytam - czy ktoś się interesuje buddyzmem? mógłby polecić coś przystępnego, łatwego do strawienia w tej tematyce?
kujka   new better life mode: on
28 lutego 2009 20:22
szepcik, a co Cie konkretnie interesuje w tej materii? 🙂
hmm, trochę historii i głównego przesłania, tak z grubsza, ale poza tym jakieś rady (??), przypowieści...
kujka   new better life mode: on
28 lutego 2009 20:33
szepcik, historie i glowne przeslanie spokojnie mozesz sobie wynalezc w internecie.
rady (ale ze co? :P ) i przypowiesci... sprobuje w szkole popytac w ciagu tygodnia jak chcesz 😉) a bardziej buddyzm tybetanski Cie interesuje czy ten pierwotny z Indii? :P
no więc oprócz zajmowania się zamkami legendarnymi pochłonęłam Intruza Stephenie Meyer 🙂 i nie mogę sie doczekac ostatniej części Sagi Zmierzchu
wiesz co, ja może sobie najpierw poczytam w necie, a potem się zdecyduję, o co mi tak naprawdę chodzi 😉
mecze "Fride"... naprawde mecze!! albo raczej ona meczy mnie... 😉 ale nie spoczne, poki nie skoncze :]
Właśnie zaczynam "Kafkę nad morzem". Murakamiego ogólnie pochłaniam w trybie ekspresowym, zobaczymy jak tym razem... (Zna ktoś?  :oczy2🙂
busch   Mad god's blessing.
06 marca 2009 00:29
szykujcie się na obszernego posta bo w przypadku "Lodu" kilka zachęcających słów to zdecydowanie za mało...

Pierwsze, co uderza w tej książce, to jej wręcz niedorzeczna objętość- 1050 stron zapisanych malutkim druczkiem to coś, co może skutecznie odstraszyć tych mniej wytrwałych pasjonatów słowa pisanego. Ja jednak cieszyłam się z takiego nawału karteczek, bowiem czytanie "Lodu" było czystą przyjemnością i wcale się nie dłużyło.
Niemal cały świat skuł lód, a na ulice wypełzły lute- formacje geologiczne, które są tak zimne, że nawet podejście do nich grozi nieuchronna śmierć. Wygląda na to, że ochłodzenie temperatury zamroziło historię. Bowiem powieść rozgrywa się w czasach pierwszej wojny światowej, która ostatecznie się nie odbyła. Panują realia sprzed niej; władze rosyjskie rządzą stolicą, Piłsudski jest jedynie terrorystą wysadzającym tory kolejowe, a odrodzenie Polski wydaje się być mrzonką.
W tych realiach poznajemy Benedykta Gierosławskiego. Benedykt przedstawia się nam jako mieszkaniec Warszawy, hazardzista i matematyk ale oprócz tego nietrudno wyczytać między wierszami, że jest też filozofem o dosyć niecodziennych poglądach na otaczającą go rzeczywistość.
Szanowny główny bohater, który zasadniczo charakteryzuje się też szczególnym rodzajem bezwolności życiowej, zostaje wtłoczony niespodziewanie do machiny dziejów. Ma wyjechać do Syberii, odwiedzić swojego ojca i z nim porozmawiać. Polecenie wydaje się niedorzeczne, by nie powiedzieć głupawe, zwłaszcza że zostało wyznaczone przez wysokich urzędników i wydaje się, że najwyższe szczeble politycznej drabinki maczały w tym palce. Gierosławski podejmuje się wykonania zadania bez specjalnych sprzeciwów- głównie dlatego, że zgarnie za to wcale niezłą kasę, ale także dlatego, że i tak w sumie nie ma żadnego planu na swoje życie.
Tak rozpoczyna się reakcja łańcuchowa, podczas której biedny Bendykt najpierw dowie się, że jego ojciec rzekomo jest Ojcem Mrozem odpowiedzialnym za ochłodzenie temperatury, potem dodatkowo zostanie uwikłany w sieć spisków zwolenników i przeciwników Zimy.
Zwraca uwagę także język książki; stylizowany na ówczesne lata- razem ze specyficznym zapisem i makaronizmami. Nie umiałam wyjść z podziwu dla Dukaja-poligloty: w tekście można znaleźć wstawki rosyjskie, francuskie, łacińskie i angielskie. Autor bawi się też sposobem narracji; przez większość czasu czytamy np. "powiedziało się", zamiast "powiedziałem". Nie służy to do udziwnienia tekstu, raczej do lepszego zrozumienia światopoglądu głównego bohatera. Otóż Benedykt uważa, że nie istnieje! Nie sposób wymienić wszystkich fantastycznych zastosowań naginania języka- z resztą najlepiej się samemu te wszystkie smaczki odkrywa. Nie to jednak decyduje o absolutnym mistrzostwie tego tytułu, a skonstruowany fascynujący świat, w którym logika jest mierzalną siłą fizyczną- od całkowitego rozmrożenia i niedopowiedzeń, do skostnienia rzeczywistości w same dogmaty i niezaprzeczalne prawdy. A to tylko góra lodowa filozoficznej głębi tej książki, w której można znaleźć rozprawy o miłości,  poglądach na świat (i czy świat w ogóle istnieje?) i miejsce człowieka w tym świecie. W opowieść wnika się całkowicie, zwłaszcza że na początku nawet nie wiadomo, kim właściwie jest Ojciec Mróz i czy Benedykt chce go w ogóle odnaleźć. Po drodze z resztą go czekają spotkania z innymi indywiduami, także mającymi wiele do powiedzenia, wpływającymi na biednego głównego bohatera i naprawdę żyjącymi pełną piersią.
Nakreślona została też zupełna ewolucja bohatera, ukazana scena po scenie, krok po proku.
"Lód" to intelektualna gonitwa za teoriami filozoficznymi, fizycznymi i politycznymi głównego bohatera. Rozrywki dostarcza też poszukiwanie jakiegokolwiek skończonego portretu Benedykta, który jawi się nam głównie jako zbiór sprzeczności i uwarunkowań społeczno-sytuacyjnych.
A oprócz tej warstwy "głębszej" mamy też kawał dobrej prozy, czyli zwroty akcji, napięcie, świetnie skonstruowanych bohaterów i wreszcie finał, który jak zwykle w przypadku Dukaja przebija wszystko.
Mery kto napisał po prostu razem, bo gdzieś mi umknęło?? a tektoniką też się zachwyciłam, więc pewnie i to mi się spodoba 🙂
Mery kto napisał po prostu razem, bo gdzieś mi umknęło??

Anna Gavalda 🙂 polecam, bo super!!

ja skonczylam Fride... o ile zaczac bylo trudno to jak sie wciagnelam to ciezko bylo sie oderwac 😉 chociaz bledem bylo ogladanie filmu...ogromnym bledem...
busch   Mad god's blessing.
06 marca 2009 23:11
mery- w sensie że film lepszy, gorszy czy zupełnie inny od książki?
ja go ogladalam zafascynowana kilka razy, te kolory, to meksykanskie zycie, WSZYSTKO! a czytam, czytam, czytam i mysle: "gdzie ten wypadek?". bo tak naprawde ksiazka to "prawie" zupelnie co innego!! film mi troche 'spaczyl' wyobrazenie jakie niosla dla mnie ksiazka. ale tak czy siak, podobala mi sie... od pewnego momentu 😉
Pomyślałam - przeczytam Grę anioła Zafona... ciach ... Nie wiem, czy warto dawać książce szansę się zrehabilitować.

Nie warto. Mam wrażenie, że Zafon potrafi lepiej, ale nie chce mu się. Nie chce sie, bo przeciez na bestseller to wystarczy. Prosty przepis, proste p[ostacie, kompletnie niewiarygodne, idiotyczna historia romansowa, włożony w to wszystko realizm magiczny, bo jest modny, nieważne, że bez sensu. Autor ma potencjał, ale na obecnym etapie szkoda na jego książki czasu.
Ni ja tam nie wiem - bo "Cień wiatru" był dla mnie mistrzostwem, ale do "Gry anioła" mam takie uczucia - kiepskie, na pewno nie sięgnę po to drugi raz. Ale na jego kolejną książkę czekam..
heh, chyba nie zmieszcza mi sie wszystkie ksiazki na regale... wyciagnelam je z pudel, zeby przeniesc na nowy regal do pokoju....

mery co to jest to w kolorze sepii na brzegu łóżka po lewej stronie? wygląda smakowicie  😉
a kolekcji pozazdrościć!  😉

ja ostatnio czytam "s@motnośc w sieci"...
wer pozwalam skopiowac i zrobic koleczko z ksiazka, bo nie mam pojecia o ktora chodzi 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się