Sprawy sercowe...
Senkju senkju,fajnie ze mnie nie oceniacie. :kwiatek:
Senkju senkju,fajnie ze mnie nie oceniacie. :kwiatek:
jestem z Tobą🙂, faceci w kosmos
kasia&figa, a jak u Ciebie? Trzymasz się?
Senkju senkju,fajnie ze mnie nie oceniacie. :kwiatek:
a dlaczego ktoś ma Cie oceniać?
Twoje życie - Twoja decyzja!
W moim grajdolku co chwile mam sedziego albo sedzinę....
i że tak powiem -przywykłam
Kot gratuluje decyzji :kwiatek: (uważam że słusznej...).
Powodzenia! Nie daj się złamać. To Twoje życie i absolutnie nie przejmuj się co ktoś mówi.
kot, Nie martw się. Ludzie mają wybitne zdolności do oceniania, a zero zdolności do zrozumienia. Powodzenia =)
kot, to Twój tron 🙂 Ludziom zawsze najłatwiej wytykać błędy i złe decyzje innym, swoich nigdy nie widzą. Nie przejmuj się. Ważne że decyzja i tak należy do Ciebie
kot- moge się zapytać ile byliście razem? co w końcu pękło, czemu "zatraciłaś siebie"? Również trzymam kciuki, chociaż wyglądasz i tak na silną kobitkę więc dasz sobie radę :kwiatek:
Aaaa ja mam wspaniałego faceta 😍 Pojechał z rana do pracy, miał mnie obudzić, żebym w końcu ruszyla tylek z łóżka (od kilku dni ciągle się lenię- to jest silniejsze ode mnie! 👿 ), jednak tego nie zrobił. Za to zjechał z trasy (jest rozwozicielem żarła), wpadł do mieszkania pół h temu tylko po to aby dać mi porannego buziaaaaka 😜 Wpadł jak szalony, pobuział i wyleciał. Wariat 😉
w styczniu 3 stukneło 7 lat,okolo4 mieszkalismy razem,1 rok i pare miesiecy po slubie...
Hmmm jakby tu ładnie to ujać-niezgodnosc charakterów,myslalam ze ciagniemy jeden wóz,myslalam ze da sie wszystko-jak tylko mocno sie chce...
No nie podzielał chyba mojego entuzjazmu...
kot Jestem z Tobą. Ja też byłam w takiej samej za przeproszeniem dupie jak Ty. Też byłam z facetem około 9 lat, mieszkalismy razem, a nawet wzieliśmy ślub. Zaczęło być problemy po ślubie. Jesteśmy już ok pół roku po rozwodzie. Żadnemu z nas nawet nie chciało się robić cokolwiek, żeby było lepiej. Mój facet nie potrafił rozmawiać nawet.
Teraz mam innego i jestem najszczęśliwsza na świecie.
Powiem Wam, że coraz częściej spotykam się z rozpadem związku po ślubie. I to w najróżniejszym wieku i z najróżniejszym stażem "bycia" 🤔wirek: Nawet przyjaciele mojej mamy- żyli na kocią łapę przez dobrych 20 lat, wszystko grało, postanowili wreszcie się hajtnąć- w kilka miesięcy wszystko poszłoo!
Ciekawi mnie od czego to zależy, co takiego dzieje się z ludźmi po tym podpisaniu papierka? I przyznam, że z tego względu między innymi wstrzymujemy się z Łazarzem ze ślubem i nawet nie wiem, czy kiedykolwiek to nastąpi... patrząc po innych naprawdę strach się żenić. Oczywiście spotykam też dużo małżeństw którym się wszystko po ślubie układa, ale w moim otoczeniu dotyczy to jednak zdecydowanie starszych roczników.
CzarownicaSa, mysle ze po prostu coraz wiecej ludzi podchodzi do slubu z mniejsza spina niz kiedys. Rozwod nie jest skandalem a rozwodke/rozwodnika nie czeka ostracyzm, wiec jak sie ludziom przestaje podobac to mowia sobie "dziekuje, do widzenia" i sie rozwodza. Wiec zaczynaja sie rozwodzic ludze ze stazem malzenskim 20 + nawet 🙂
nie wydaje mi sie, zeby to slub byl powodem rozstan. albo inaczej - skoro slub faktycznie byl powodem czyjegokolwiek rozstania, to moim zdaniem taki zwiazek byl i tak skazany na porazke.
Kujka też średnio do mnie trafia tłumaczenie, że to ślub wszystko psuje, ale Łazarz z kolei twierdzi, że jak ludzie są już ze sobą "związani", to przestają się starać, bo to już nie jest "mój chłopak/dziewczyna", o którego trzeba zabiegać, tylko MÓJ MĄŻ, który MUSI być ze mną na dobre i złe. Ale z drugiej strony też łatwiej jest się po prostu rozejść niż brać rozwód i latać po sądach, wiec czysto teoretycznie łatwiej o rozpad związku.
W sumie sama nie wiem, co o tym myśleć. Taki ślub to tak naprawdę rosyjska ruletka- może być super, nic się nie zmieni, dalej będzie ok, ale równie dobrze to może być jednak błąd. I bądź tu człowieku mądry 🤔
kujka z jednej strony z mniejszą spiną
A z drugiej strony z mniejszą odpowiedzialnością
(myślę o parach które mają dzieci)
Nie wiadomo czy to do konca jest takie super jednak.
Może jak dzieci już są na studiach to luz, ale jak mają po 6-8-10 lat to nie da się tego zrobić bez jakiejś tam traumy (mimo stu poradników z uśmiechniętą rodzinką po rozwodzie, mimo uroczych artykułów, pogadanek i łagodzenia tematu - to jednak jest rozpad rodziny.. który skutkuje czasem sporymi zmianami w głowie dziecka na całe życie).
Zaznaczam, że piszę to jako osoba, która dzieciństwo spędziła na zastanawianiu się "jak też do cholery mogło dojść, że tych dwoje ludzi mieszkających tutaj razem zdecydowali się kiedykolwiek na małżeństwo i zostanie moimi rodzicami".
I mój własny związek też nie jest za idealny
Ale jednak to nie jest takie proste - pozbądźmy się spiny i życie stanie się lepsze
A jeszcze powiem Wam, że miałam ostatnio okazję obserwować z pozycji pracownika w firmie rozpad związku nieformalnego wieloletniego (właścicieli firmy wiązała nie tyle obrączka co spółka z o.o.oraz pieniądze). To co tam się działo, to był po prostu koszmar, koszmar. Tak że niekoniecznie trzeba ślubu żeby się ostro rozejść.
Mama opowiadała mi historię swojej znajomej, gdzie para, bardzo dojrzała, po kilkunastu latach bycia razem postanowiła się pobrać, kilka miesięcy po ślubie byli już w sądzie po rozwód. Jakieś 2 miesiące po rozwodzie znowu się zeszli, bo nie mogli bez siebie żyć i żyją razem, na kocią łapę i jest im idealnie.
Za to moja znajoma, która była w bardzo szczęśliwym związku, mieszkali razem długo, dorobili się super syna, byli rodziną jak z obrazka, biła od nich taka miłość i mega pozytywna energia. Wzięli ślub i po chyba 4 miesiącach się rozstali 🤔 Za to rodzice mojej koleżanki z podstawówki żyją bez ślubu, jest im bardzo dobrze i są szczęśliwi.
Nie wiem co się zmienia po ślubie, ale jak widać po wielu przykładach, jednak coś.
Chociaż moja mama to i tak wychowała mnie tak, że bez ślubu można żyć i nie jest do niczego potrzebny 😁
CzarownicaSa, mi to śmierdzi jakąś wymówką tanią, żeby tego ślubu nie brać 😉 Mam wrażenie, że jak ludzie są siebie pewni, to się ślubu nie boją - najwyżej jest im obojętny. I tak się będą o siebie starać i tak.
Ja widzę inne zastraszające zjawisko - nie wychodzi nam, więc weźmy ślub/zróbmy sobie dziecko - wtedy na pewno zacznie się układać! Oczywiście nie układa się.
CzarownicaSa, ale co jest, Łazarz to Cie nie zna, ze mysli ze Wy to bedziecie tak jak "ludzie"? przeciez nie musicie sie wpisywac w zaden schemat, puknij go w leb i powiedz zeby samodzielnie zaczal myslec a nie patrzec na to, co robia blizej nieokresleni "ludzie"...
zgadzam sie z dempsey, ze zeby sie rozejsc na noze, nie trzeba slubu. i uwazam rosyjska ruletka nie jest slub, tylko juz sam zwiazek, nawet nieformalny.
dempsey, ale z drugiej strony obserwuje moja "ciotke", ktora z rozwodem wstrzymywala sie do osiagniecia przez oboje dzieci wieku pelnoletniego i wiesz co... jak widze, jak sobie jej corka zniszczyla zycie, co ta dziewucha ma w glowie, jak patrze na jej zwiazki i jej facetow... to naprawde mysle, ze jej matka popelnila ogromny blad. trzeba bylo wiac od razu, jak sie okazalo ze mezus jest pop....ony.
wiec tak zle i tak niedobrze.
Dzionka ooo to tez zauwazylam. i to jest dopiero masakra 😵
Dzionka oj. 🤔 Brzmi dosłownie jak absurd..
Ja się zastawiam czy kiedykolwiek mój brat z dziewczyną się zdecydują. Ale chyba nie.. Juz z 10 lat im stuknęło, mieszkają sobie spokojnie razem, na słowo "dziecko" parskają i syczą 😉.
I byłoby super, gdyby nie problem z jej rodzicami. Rodzice przeżyć tego nie mogą, no musi być koniecznie ślub i koniec. A mój brat jak słyszy którekolwiek słowo z tych: ślub/wesele/dziecko/formalizacja/uroczystość/spotkanie rodzinne/kościół - to dosłownie ze wstrętu dostaje wysypki. Poglądów jego dziewczyny nie znam za bardzo, ale chyba są dość olewcze. A rodzice twardo od 10 lat nie odpuszczają: kiedy ślub i kiedy ślub. Już wyciągnęli na haczyk tłustego robaka: że mieszkanie córce natychmiast kupią, tylko ten ślub. Ha! Nie mogli wymyślić niczego co bardziej by zniechęciło mojego brata, dosłownie jak płachta na byka.. Uparł się że mieszkanie kupi zupełnie sam. Też wpadanie w drugą skrajność.
Ech. Jak go znam, to nigdy nie zmieni zdania.
kujka, no w przypadkach ewidentnych to nie mam odwagi porównywać która trauma byłaby gorsza.
Ta moja z dzieciństwa niby nie była duża (to nawet nie była prawdziwa trauma), ale na pewno jakoś odbiła się na mojej psychice - na sposobie w który ja sama buduję (lub nie) swoje małżeństwo.
Pytanie co wyniosłabym z tej nauki gdybym przeżyła w wieku np 12 lat ich rozwód.. naprawdę trudno mi to ze sobą zestawić i oceniać..
A teraz moi rodzice powoli się schodzą z powrotem. Obserwuję to jak zjawisko, dosłownie jakbym widziała jakąś reakcję chemiczną niemożliwą w przyrodzie 🙂 a jednak z roku na rok jest lepiej.
My jeszcze mamy bardzo mały staż, więc ciężko mówić o znaniu czy nie znaniu. Niekiedy ludzie i parędziesiąt lat są ze sobą, gdy nagle różne kwiatki wychodzą...
Ślubu niby chce, niby czeka na dobry czas, niby to i tamto... dla mnie też to są dziwne wymówki, dlatego się nie śpieszę i czekam. Choć z drugiej strony rozmawialiśmy i razem ustaliliśmy, że oboje chcemy mieć wielkie, wiejskie wesele żeby było co wspominać, więc będziemy czekać do tej pory, dopóki będą na to pieniądze. I nie raz ode mnie usłyszał, że jak uznam, iż jest gotowy i na tyle odpowiedzialny, żeby się ożenić, to dopiero wtedy się na to zgodzę. Bo musi mi udowodnić, że jest wart tego, żebym brała z nim ślub. Ze swojej strony się staram, wspieram, dbam o dom, od niego wymagam tego samego.
Kujka mówiłam mu to samo, co napisałaś. "Rozumiem, rozumiem, ale i tak się boję. Ale ślubu chcę." 😎
Na razie o tym nie myślę, skupiam się na domu i dziecku. Choć on co jakiś czas o ślubie wspomina, planuje, pokazuje mi pierścionki itd., ale dla mnie to takie "wieczne planowanie".
Serce każe z nim być, bo kocham, ale rozum i doświadczenie mówi, że warto się dobrze zastanowić. Mam przykład nieudanych związków w mojej rodzinie, nie chcę się wkopać(babcia- niby przeżyła z dziadkiem całe życie, ale szczęśliwa do końca nie byłą. Mama- 2 nieudane związki za sobą, trzeci też do końca nie wesoły, ale lepszy niż reszta. No i siostra- szkoda gadać 😵 ).
Nie mniej jednak dziecko jest jakimś tam łącznikiem i jest mniej rozwodów dzieciatych niż nie dzieciatych.
Dzionka oj. 🤔 Brzmi dosłownie jak absurd..
Ja się zastawiam czy kiedykolwiek mój brat z dziewczyną się zdecydują. Ale chyba nie.. Juz z 10 lat im stuknęło, mieszkają sobie spokojnie razem, na słowo "dziecko" parskają i syczą 😉.
I byłoby super, gdyby nie problem z jej rodzicami. Rodzice przeżyć tego nie mogą, no musi być koniecznie ślub i koniec. A mój brat jak słyszy którekolwiek słowo z tych: ślub/wesele/dziecko/formalizacja/uroczystość/spotkanie rodzinne/kościół - to dosłownie ze wstrętu dostaje wysypki. Poglądów jego dziewczyny nie znam za bardzo, ale chyba są dość olewcze. A rodzice twardo od 10 lat nie odpuszczają: kiedy ślub i kiedy ślub. Już wyciągnęli na haczyk tłustego robaka: że mieszkanie córce natychmiast kupią, tylko ten ślub. Ha! Nie mogli wymyślić niczego co bardziej by zniechęciło mojego brata, dosłownie jak płachta na byka.. Uparł się że mieszkanie kupi zupełnie sam. Też wpadanie w drugą skrajność.
Ech. Jak go znam, to nigdy nie zmieni zdania.
kujka, no w przypadkach ewidentnych to nie mam odwagi porównywać która trauma byłaby gorsza.
Ta moja z dzieciństwa niby nie była duża (to nawet nie była prawdziwa trauma), ale na pewno jakoś odbiła się na mojej psychice - na sposobie w który ja sama buduję (lub nie) swoje małżeństwo.
Pytanie co wyniosłabym z tej nauki gdybym przeżyła w wieku np 12 lat ich rozwód.. naprawdę trudno mi to ze sobą zestawić i oceniać..
A teraz moi rodzice powoli się schodzą z powrotem. Obserwuję to jak zjawisko, dosłownie jakbym widziała jakąś reakcję chemiczną niemożliwą w przyrodzie 🙂 a jednak z roku na rok jest lepiej.
Mogę się z nią zamienić? 😜
Nasi nawet złotówki nie zaproponowali, nawet za część wkładu w mieszkanie byśmy się zaobrączkowali nawet jutro 😁
Raczki ma, nozki ma, to DO ROBOTY.
Co to w ogole za roszczeniowe podejscie wymagajace, by rodzice kupowali mieszkanie.
Beda chcieli lub beda mieli z czego, to moze dadza lub doloza.
Mi się wydaje, że większość ślubów i zaręczyn jest "popełnianych" dla imprezy i/lub ratowania związku.
Obserwuję zaręczające się pary, którym według mojej oceny, która oczywiście może być błędna, już obecny związek ledwo działa. Ale potem są nowe emocje, bo zaręczeni, potem planowanie ślubu i znów euforia, a po całej imprezie i okazuje się, że problemy sprzed wcale nie zniknęły. One po prostu zostały uśpione przez euforię, gorączkę przygotowań, wspólne i wspaniałe wizje jak to będzie być panną młoda/ panem młodym a potem żoną/ mężem. A okazuje się, ku rozczarowaniu obu stron, ze jest dokładnie tak samo jak było, tylko wygląda to jeszcze gorzej, bo następuje zaraz po ślubnym wyżu.
Nie trudno jest być z kimś mając wspólny cel, nawet błahy dobrze cementuje związek, kłótni jest mniej, bo trzeba jakoś "wytrzymać" do np. wakacji, na więcej się przymyka oko, bo przecież nie pojedziemy tam obrażeni skoro już zapłaciliśmy itd., a co dopiero taki ślub... 😉
Mogę się z nią zamienić? 😜
hm, myslę że będzie to trudne 😉
ale szczerze mówiąc, takie kuszenie dziecka wartościami materialnymi żeby postąpiło tak a nie inaczej, jest dla mnie trochę nieteges 👀 (albo nie umiem postawić się w ich sytuacji)
machnęliby ręką i dali im to mieszkanie (wiem, że ich stać) - albo córce , skoro nie można dać "im" formalnie jako małżeństwu
albo niechby młodzi machnęli ręką i wzięli ten ślub
😵
no ale trafiła kosa na kamień i ani w lewo ani w prawo
bo przecież nie pojedziemy tam obrażeni skoro już zapłaciliśmy itd., a co dopiero taki ślub... 😉
O a ja mam w (dalszej) rodzinie przypadek ucieczki panny młodej sprzed ołtarza 🏇
nine, trochę się zgadzam a trochę nie 🙂 To o czym ty piszesz, to właśnie ta sama sytuacja, którą ja zanotowałam - nie układa się, ale jak się oświadczy to szaaaał, juuhhuuuu i będzie impreza! Patrzę na to z niedowierzaniem. Z drugiej strony sama biorę za pół roku ślub i takie przesłanki były nam obce 🙂
Dzionka, ale zauważ, że to kobietom zazwyczaj się wydaje, że po ślubie będzie lepiej 😉
Wydaje mi się, że to ma miejsce głównie w związkach, gdzie kobieta skacze dookoła faceta, a facet jest z natury tych "wszystko mi jedno"i pada hasło ślub!
Ona szczęśliwa, że będzie super, bo przecież będzie mieć męża! A on, jak to on nie zmienia się albo i stara się jeszcze mniej i tu jest zgrzyt.
Ja np. niejako podziwiam bodajże Diaconkę, która tak szybko zdecydowała się na ślub.
Jestem w związku z obecnym chłopakiem dwa lata i wydaje mi się, że w miarę dobrze go znam.
Ale jak przypomnę sobie nasze początki, to tylko się uśmiecham,to tak jakbym zaczynała spotykać się zupełnie z kimś innym 😉
Ludzie muszą zetknąć się wspólnie z wieloma sytuacjami, żeby mogli powiedzieć, że na pewno się znają, pomieszkać ze sobą etc. aby móc być przekonanym, że będą w stanie wytrzymać ze sobą do końca życia (w szczęściu 😉).
tajnaa, raczej przymusowym lacznikiem.
dempsey, absolutnie nie chcialam sie licytowac i zgadzam sie, ze tu nie da sie powiedziec, co jest lepsze/gorsze.
a czemu panna mloda uciekla sprzed oltarza?
remendada, no pewnie, że częściej kobietom! Ale znam sytuację, gdzie dziewczyna powiedziała facetowi, że go zdradziła z jakimś przypadkowym facetem na wyjeździe. Co on zrobił? Oświadczył się! Bo nie mógł znieść myśli o rozstaniu, powiedział że albo się pobiorą albo więcej nie zobaczą. Oczywiście po miesiącu zerwali zaręczyny.