System opieki zdrowotnej

Co do służby zdrowia.
Właśnie p.Ewa Błaszczyk otworzyła Klinikę Budzik.
Szacunek, podziw, czapki z głów i chwała pani Ewie.

I oby nie skonczylo sie tak jak z motocyklem-karetka na slasku, ktory rowniez ufundowany ze zbiorek, obecnie nie jezdzi!
dempsey   fiat voluntas Tua
08 grudnia 2012 20:09
o ja cie... az sobie wyguglałam
http://www.tvs.pl/33419,motocykl_ratunkowy_stoi_bezuzyteczny_bo_nfz_kontraktuje_tylko_przejazdy_karetek.html
Porażka. Pewnie zbiórkowiczom nie mieściło się w głowie że może istnieć taki podcinający skrzydła kruczek prawny, więc nie sprawdzali przez rozpoczęciem akcji. Fajnie że rzecznik nfz się strasznie przejął  🤔
Ale przed zbiorka wszystko bylo ustalone ze szpitalem i on jezdzil poki nie zmienilo sie kierownictwo na poczatku tego roku, no i teraz d...

"Karetka na dwóch kółkach przyjechała w 2011 roku prosto z niemieckiej fabryki BMW. Na rybnickich drogach sprawdzała się znakomicie, interweniując ponad 200 razy!"

klik
aż spojrzałam w jakim wątku jestem - nie "Idiokracja"?

Coraz mocniej się obawiam, że jak tak dalej pójdzie to "terroryzm" przestanie być jakimś pół-abstrakcyjnym słowem z dalekich krajów. Terroryzm płynie z desperacji.
"Nasze" władze wykorzystują to, że pokolenie 40-50-60 latków "walki o wolność" zaznało i do żadnej walki nam się nie spieszy. Młodszym wystarczy tak przycisnąć śrubę, żeby zostawało im czasu tylko na kielicha, numerek...
Neo-feudalizm psiakrew. Że OT? Jaki OT? Przecież zawsze to Pan na włościach decydował, czy trzodę leczyć czy wybić.
terrorystami to akurat są lekarze, bo dostają państwowy monopol na "leczenie" i teraz posługują się prostym szantażem, że jak się dostatecznie dużo nie zapłaci to człowiek będzie cierpieć bez szansy na złagodzenie choćby objawów choroby.
a w feudalizmie daniny na rzecz suwerena, były wielokrotnie mniejsze, niż na współczesne socjalistyczne europejskie rządy!...WIELOKROTNIE!!!
Ciekawe czy wyrok w sprawie doktora G zlikwiduje "koperty" ?
Jak myślicie?
Ja liczę, że przynajmniej połowa się wystraszy.
Wczoraj mnie zamurowało. Odwiedziłam pewną "przychodnię". Stara, wielka, brudna jak nie wiem co.
Wybrałam ją via net, a strona sugerowała co najmniej Klinikę Gemelli.
W całości zajęta przez prywatne "pratktyki". Trzypoziomowy budynek dosłownie naszpikowany medycyną.
Naliczyłam ponad 30 przeróżnych gabinetów. "Medycyna" i "gabinety" jest bardziej stosowne.
Setki karteczek, karteluszek na drzwiach. Setki nazwisk lekarzy specjalistów. I kompletnie pogubieni pacjenci.
Jakieś informacje, że na NFZ albo nie. Masakra. Moja "przychodnia" zajmowała dwa pokoiki, gdzie w jednym siedziała pani rejestratorka robiąca jednocześnie EKG. W drugim przyjmowali kardiolodzy .... na zmianę. Raz jeden, potem pakował się w teczkę i drugi. Oczywiście obaj mieli fachowo porejestrowanych pacjentów na godziny i to nie miało żadnego znaczenia.
Potem ten drugi zdobył klucz do pokoju dla sesji AA- brudnej nory- i tam ordynował. Cena tylko 70 złotych. Bez paragonu oczywiście.
Dane pacjenta oczywiście spisane jak dla NFZ.
I tak rozmyślam: kto nad tym panuje? Kontrola takiej instytucji musiałaby trwać z rok. A i tak nic nie ustali.
No, żesz.... gabinety weterynaryjne muszą spełnić tyle wymogów! A medyczne nie.
I już teraz wiem- w mętnej wodzie.....
👿
Może mnie jakaś dobra dusza oświecić, czy szpital ma prawo odesłać osobę w wieku 86 lat, którą przywiozła karetka (sprawy kardiologiczne)? Zrobili badania (podstawowe, krew, mocz etc.), uznali, ze nie mają kardiologa na miejscu i niech pacjent spada do domu, bo mu tu nie pomogą..druga noc, historia się powtarza, starszej osobie skacze ciśnienie, traci przytomność, karetka odbiera, do szpitala - i znowu do domu, niech pacjent próbuje się dostać SAM do szpitala, który ma kardiologa (jeden w mieście). W owym szpitalu dzisiaj rano osoba starsza nie zostaje przyjęta. I co, znowu do domu i karetka i znowu to samo, czy czekać aż dostanie w końcu zawału i umrze..?
Zen- na pewno znajdzie się jakaś tajemnicza procedura, która na to pozwala. Lub inna zasada, nam pacjentom, nieznana.
Ja jestem taka zła, aż się gotuję. Bo rozwiązania są proste. Tylko nikt ze "służby zdrowia" ich nie chce.
Od lat.
Wrócę do nieszczęsnego kardiologa. Czy ktokolwiek sprawdza aparat EKG? Ciśnieniomierz? Termometr?
Czy pani w białym ubranku, co to EKG robi to w ogóle pielęgniarka?
Są opracowane systemy zarządzania, nadzoru nad wyposażeniem. Całe opasłe tomy . I co z tego?
Po licho MOCZ badać staruszkowi kardiologicznemu? No, można ale raczej EKG byłoby wskazane.
Jednak kto EKG odczyta? Przecież to musi być aż kardiolog. Zwykły lekarz nie umie.
Tak patrzyłam jak Owsiak zbiera na łóżka geriatryczne, każde z USG. A przepraszam, KTO to USG zrobi?
Wrrrr....
Współczuję. Przerabiam staruszka w szpitalu i wiem co czujesz.
Tania, dziękuję, jakoś mnie to odrobinę pociesza.. Ale po prostu taka bezsilność nas ogarnia.. 🙁 Nie wiem, może za którymś razem w końcu trafimy na dyżur w tym szpitalu, co ma kardiologa, a karetka akurat wtedy będzie zobligowana nas tam zawieźć. A jeszcze nas w szpitalu pocieszają, że mamy w ogóle szczęście, że pogotowie przyjeżdża 🤔 😵
Gillian   four letter word
17 stycznia 2013 09:45
Zen, od kontroli ciśnienia jest lekarz rodzinny. Jeśli wartości skaczą to trzeba zmienić coś w lekach. Tak, takich pacjentów się odsyła.
Zen-wracając do Owsiaka. Chwała mu wielka za poruszenie tematu opieki nad starszymi ludźmi.
Patrzyłam na WOŚP i nóż mi się w kieszeni otwierał. Bo nagle udzielający wywiadów lekarze się obudzili.
I tak wyliczali, czego brak. Bo oko kamery na nich zerkało. Wyobraź sobie, że jakiś profesor AM powiedział, że nie ma takiego przedmiotu jak geriatria! W tym roku fakultet wprowadzono. Fakultet! Już widzę jak studenci tam walą dobrowolnie.
Spędziłam dużo czasu w szpitalach i nie umiem zapomnieć tych starych ludzi zdychających w ciszy. A i tak to była garstka szczęśliwców co udało im się próg szpitala przekroczyć.
Może trafisz na człowieka, trzymam kciuki.  :kwiatek:
p.s
O! Pisałam! Od kontroli ciśnienia jest lekarz rodzinny. Masz już odpowiedź. On skieruje do kardiologa na marzec 2017. I już.
Kardiolog prywatnie dzisiaj swierdził ciężką niedomykalność zastawki, dziadek mdleje co chwila, więc jest szansa, że w końcu zemdleje na tyle skutecznie, że uderzy w coś głową i będzie po sprawie. Lekarz ten powiedział, że same skoki ciśnienia nie powinny dawać aż takich objawów, dziadka należałoby położyć na obserwacji a nie odsyłać do lekarza rodzinnego.

Tania, dziękuję! Na NFZ kardiolog jest od IV kwartału 2014, przyjmują już zapisy 😵
zen- moją teściową karetka przywiozła z zawałem do szpitala a oni przebadali i odesłali. Po czym szwagier zawiózł ją autem do szpitala i mogła zostać. To było dwa lata temu. W tym roku przed świętami w piątek dostała bólu w plecach ( wszyscy obawiali się znów zawału) odesłali ją do przychodni na badanie USG, poszła do przychodni to jej powiedzieli, że nie robią USG w soboty i w niedzielę wylądowała znów w szpitalu, tym razem ją zostawili- torbiel na jajniku.
Kardiolog prywatnie dzisiaj stwierdził ....


No. Prywatnie. Dlatego nie ma go w szpitalu. Właśnie to do mnie wczoraj dotarło.
Też miał EKG i ciśnieniomierz z ubiegłej epoki ?
Ja niedawno pisałam, że prywatne praktyki mogą być lekiem na narzekanie na NFZ przez lekarzy.
Jednak do głowy mi nie przyszło, że poziom "usług" może być tak żenujący.
Tania, gabinet na wypasie, cała rodzina pracuje. Mojej babci nerwy już puszczają i stwierdziła, że skoro mają tyle kasy, to mogliby córce plastykę twarzy zrobić. Heh... 🤔

edit: jeszcze w poczekalni u tego prywatnego lekarza spotkaliśmy 4 osoby, które poprzedniej nocy czekału z nami w szpitalu. Masakra.
(...)
edit: jeszcze w poczekalni u tego prywatnego lekarza spotkaliśmy 4 osoby, które poprzedniej nocy czekału z nami w szpitalu. Masakra.

No i masz odpowiedź. Pięć stówek wpadło. To cała sieć. I ja się obawiam, że nie ma na to rady.
A i tak dam głowę, że aparatów nie sprawdzają bo to wydatek.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
17 stycznia 2013 17:06
Pamiętam, jak moja babcia miała problem z dużym palcem u nogi- ciągle ropiał. Lekarz rodzinny kazał ten palec moczyć w gorącej wodzie z solą. Po iluś latach (może do 10 lat) babcię zaczęła boleć ta noga, aż któregoś dnia nie miała sił wstać z łóżka. Leżała tak miesiąc... Lekarz w międzyczasie był i przypisał kroplówkę i zastrzyki z wit.B. Pielęgniarka przychodziła i nauczyła tatę (który opiekował się babcią cały dzień na krótką zmianę z mamą, kiedy to wracała z pracy), jak przekładać babcię na bok, robić zastrzyki, smarować spirytusem, żeby zapobiec odleżynom. Pewnego dnia (miałam niecałe 12 lat) babcia powiedziała mi, że jedną nogą, to może tańczyć, a druga to do niczego. I pokazała mi ją- była lekko fioletowa. Z dnia na dzień wzrastała w niej niechęć do jedzenia, wypluwała je. W końcu tata karmił ją obiadkami dla dzieci. Strasznie wychudła. Na tydzień przed śmiercią zaczęła kompletnie odpływać- mówiła o domu, w którym mieszkała, o swoich sąsiadach, których odwiedzała i chodziła na zabawy. Śpiewała wtedy dla mnie piosenki po niemiecku (była Mazurką). I zmarła. Kilka dni przed śmiercią uwierzyłam, że wyzdrowieje, bo była taka radosna, silna. Ale zmarła. Diagnoza lekarza? Starość.
Dla naszego lekarza to wszyscy zdrowi, póki chodzą. A tak to mówi: ,,a, to nic takiego". Kończy się to szpitalem (koleżance pękł wyrostek), utratą słuchu w uchu (dziewczyna z zapaleniem ucha), sepsą żołądka (starsza kobieta, która chodziła do niego z bólem żołądka, a lekarz kazał pić wodę), szpitalem (2 m-ce dziewczyna leżała na zapalenie płuc).
PS. Pielęgniarka, która przychodziła do mojej babci, stwierdziła, że to musiał być rak.
Dziadek zatrzymany w szpitalu, kardiolog nie mogl uwierzyc, ze w takim stanie go odsylali..czyli jednak lekarz rodzinny by sobie nie poradzil ze stabilizacja cisnienia.
Gillian   four letter word
17 stycznia 2013 20:01
No niestety, pozostaje wyprowadzić się do innego kraju albo bulić. Droga jest taka - lekarz rodzinny, który kieruje do specjalisty a specjalista na oddział. I koniec. Dziennie przyjeżdża kilkunastu pacjentów ewidentnie chorych na coś, co powoduje spadki ciśnienia i omdlenia - zostają do wieczora na obserwacji i do domu. Albo po kroplówce i podniesieniu ciśnienia do domu. SOR nie jest od leczenia. Od tego są oddziały. A kardiologia nie przyjmie takiego pacjenta od SOR-u raczej, bo zapełnilibyśmy im wszystkie miejsca w jeden dzień.
Można się wściekać, można się bulwersować - nic to nie zmieni. Nie da rady przeskoczyć pewnych rzeczy. I ja, wysłuchująca co dyżur skarg, obelg i gróźb potwierdzam - wstyd mi za ten system.

Ktoś to mi tak trafnie razu pewnego odpisał: "że ministra zdrowia i szefa NFZ należałoby podać do Trybunału w Sztrasburgu(?) za eksterminację własnego narodu.

Zachodzę w głowę, czy ktoś bada procesy mentalne zachodzące w szeregowych pracownikach służby zdrowia? Idzie sobie młody, normalny człowiek do pracy. Służyć ludziom, bo kocha pomagać i ratować. Po x czasu uwikłania w spychologię, procedury rodem z paragraf 22, szczucia na pacjentów, szacowania ludzkiego życia na 3 000 (no, do siedemdziesiątki) - mamy klasycznego socjopatę, otrzaskanego ze śmiercią i cierpieniem, że hej! (komandosi się chowają), pozbawionego krzty empatii i ludzkich odruchów. Potem, tralala - zdejmuje fartuch i staje się (do następnego dyżuru?) znowu normalnym, sympatycznym, życzliwym ludziom człowiekiem (tu nie wiem - pytajnik? czy kropka?).
Gillian, fajnie. Tylko żeby ludzie wiedzieli jak to działa. Niestety dowiadują się tego w najgorszym momencie - gdy ktoś bliski lub oni sami są bardzo chorzy i szukają pomocy.
Gillian   four letter word
17 stycznia 2013 20:42
halo, Ty piszesz o x latach a ja widzę jakie zmiany zaszły w moim mózgu od kilku niesięcy, nawet nie roku. Straszne, naprawdę, przerażające co ta praca robi z człowiekiem.
to samo daje praca w szkole- pracować dla dziecka, czy pracować pod paperki i normy
Straszne tez jest to, co nie wychodzi poza personel szpitali. Niektóre ,,anegdotki" lekarzy, z którymi mamy zajęcia, powodują, że tracę całkowitą wiarę i szacunek dla lekarzy  🤔 Komentarze, zaniedbania, krycie sobie tyłków, sposób obchodzenia się z niektórymi pacjentami..... Zamurowało mnie jak się dowiedziałam jaki cyrk zrobił lekarz, który uczył moją znajomą zakładać cewnik facetowi po wylewie  🤔
Gillian, nie chciałabym cię martwić, ale to widać nawet na forum - Ty jesteś NIE DO POZNANIA. Czasem. I nie ty jedna.
No, tak po prawdzie, nie tylko pracy w służbie zdrowia dotyczą "dziwne przemiany", ale te zmiany są najbardziej spektakularne, po prostu totalny kontrast czasem, pomiędzy idealizmem na wejściu a... survivalem (własnym) (bo to coś więcej niż pragmatyzm) po pewnym czasie.
Już od dawna nie wkurzam się na np. osoby w rejestracji, schamiałe na rozkaz. Żal mi ludzkich dusz. "Bo co pomoże człowiekowi, choćby cały świat zyskał, a na swojej duszy szkodę poniósł?"
Nie daj zgasić w sobie tej odrobiny ciepła, żeby nie wiem co. Ani świadomości, że to nie tak powinno wyglądać.

A ze specjalności lekarskich to dawno już zaobserwowałam, że najbardziej "ludzcy" lekarze to ci od opieki paliatywnej. Chociaż tyle. AŻ tyle.
Gillian   four letter word
17 stycznia 2013 20:59
Pamiętam o tym kim byłam zanim zaczęłam stapiać się z otoczeniem i za nic na świecie nie chciałabym stać się taka jak moi współpracownicy 🙁  zmiany w charakterze mają swoje plusy, przestałam być bezradnym cichym pionkiem do hukania, zaczęłam być pewnym siebie, bezpośrednim chamem. Przydało się niedawno w urzędzie, kiedyś podkuliłabym ogon i wyszła, a  teraz zrobiłam tak, że to pani w okienku skurczyła się na krzesełku. Chociaż tyle.
No. Prywatnie. Dlatego nie ma go w szpitalu. Właśnie to do mnie wczoraj dotarło.

a dlaczego ma byc w szpitalu, skoro prywatnie zarobi 4x tyle?
ostatnio poprosilam "mojego" lekarza, ktory jest ordynatorem soru, o recepte. kilka lekow, ale jeden na ryczalt. poszlam do apteki, pani powiedziala, ze recepta jest na "starym druku" i leki na ryczalt wyda pelnoplatne. nie wzielam. jestem przewlekle chora w sumie i przysluguja mi te leki, ale ich nie mam. nie dyskutowalam, to moja ulubiona apteka, gdzie wszystko zalatwiam, lacznie z lekami dla konia, ktore sa na recepte i tabletkami anty.
ale dopadly mnie korzonki wiec poprosilam o recepte na to. moj lekarz chcial mi te leki po prostu przywiezc, wiec wypisal sobie recepte i poszedl do apteki. okazalo sie, ze recepta jest na "starym druku". zapytal pani w jaki sposob skoro wg wytycznych izby lekarskiej te druki sa wazne do marca. wg systemu nie sa. ok, wsiadl w auto, pojechal do szpitala, poprosil kolege o wypisanie recepty. pani w okienku: czy pan juz byl w jakiejs aptece z ta recepta? - a jak pani sadzi? bylem tu, pojechalem do szpitala, wrocilem z kolejna recepta, a to jest jedyna dyzurujaca apteka w tym miescie.- bo mi system mowi, ze ta recepta jest zrealizowana. - jak moze byc zrealizowana skoro ja MAM??? pani nie wie, ale system. lekarz znany z duzej twarzy, afera na 4 fajerki, pani mowi, ze wyda pelnoplatnie, lekarz, ze wyda na ryczalt, i ze gdyby byl stara osoba, to by jej tu umarl. lek wydany, ja bym sie nie wyklocila. juz drugi raz...
dempsey   fiat voluntas Tua
20 stycznia 2013 03:15
katija niezła historia..

ja ostatnio usłyszałam od lekarza, że za literówkę na recepcie ten cały wszechmocny SYSTEM (i tu wszyscy robią się tacy malutcy) przewiduje karę 200 zł. natomiast jeśli pacjent otrzyma od lekarza receptę na ryczałt mimo braku odpowiedniej dokumentacji, to SYSTEM przewiduje karę dla pacjenta 1000 zł...
to był starszy pan ten lekarz,  wszystko to opowiadał mi tak niby półżartem, w stylu "śmiech przez łzy". nie wiem czy nie zaokrąglał sum i nie koloryzował, ale obraz wyłaniał się straszny z jego opowieści. kontrolerzy z NFZ czyhający na błąd lekarza, ścigający sądownie pacjentów, tryumfalnie ściągający od przegranego w sądzie pacjenta odsetki - a wszystko aby ratować umierającą służbę zdrowia, przecież czymś ją trzeba finansować.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się