System opieki zdrowotnej
Szkoda, że muszę, ale "służbę zdrowia" rozumiem. Bo co "oni", biedacy, mają robić? Zmieniono ich w urzędników, bardziej niż księgowych. Byle usług NIE świadczyć - bo nie ma pieniędzy. A jak mają protestować? Przecież próbowali już wszystkiego - apeli, petycji, różnych form strajku, przyjmowania wszystkich potrzebujących...
Paranoją jest dziś instytucja "rodzinnego", który jedyne co może, to odsyłać. Rany, nawet kropli na ewidentne zapalenie spojówek nie przepisze. Stąd SOR-y oblężone, bo to jednak najszybsza szansa otrzymania pomocy. I szpitale - bo to jedyna szansa szerszej diagnostyki zanim "samo minie" - ozdrowieniem lub... do piachu 🙁
Moon, ja się nalatałam, bo rękę robioną miałam w Pucku, pojechałam po wypis i na to ściągnięcie szwów, to mnie odesłali do Gdyni, a z przychodni do innej przychodni 😵 A najlepsze jak mi lekarz rodzinny powiedział, że nie mają u siebie zabiegowego, a wychodzę i na następnych drzwiach jak byk - "gabinet zabiegowy" 🤔wirek:
halo, też prawda niestety 🤔 raz jak byłam u neurologa to wyszło, że to, co mi dolegało może być od tarczycy, ale już wypisać mi skierowania na badania nie mogła, tylko musiałam do rodzinnego biegać znowu 🙄 chory system, tego nie mogą, tamtego nie mogą, bo limity, bo nfz itp.
zonk, teoretycznie do ściągnięcia szwów musieliby mieć zabiegowy "czysty" tak zwany. A to co mają to po prostu pomieszczenie do ściemniania 🙂 tak na marginesie, niedawno musiałam odwiedzić mojego rodzinnego bo na cito potrzebowałam EKG dla lekarza sportowego i wiecie co? pani pielęgniarka stanęła nade mną z tymi wszystkimi kablami i miała mega rozkminę 🤔wirek: musiałam jej mówić po kolei gdzie co ma być przeczepione 🤔wirek: więc co tu wymagać czegoś więcej skoro banalne podłączenie elektrod ponumerowanych jest zbyt skomplikowane.
Oprócz ściemniania, to mogą tam jeszcze zastrzyki robić. 😉
no, fakt, raz mi zrobili domięśniowo szczepionkę. Zapomniałam i całe szczęście, bo to było dość traumatyczne wydarzenie 🙂
Moje zetknięcia ze ,,służbą" zdrowia:
1)Miałam w wakacje problem z uchem, a potem i z drugim- miałam jakieś wypływy, potem porobiło mi się pełno strupów, ucho mnie bolało. No i po miesiącu od pierwszych objawów poszłam do lekarza rodzinnego, który przyjmuje teoretycznie od poniedziałku do piątku w godzinach 8-15, w praktyce w godzinach 9-12. U per doktora byłam po 10. Poszłam do rejestracji się zarejestrować (mówię, co mi dolega), a pielęgniarka mówi, że lekarz jedzie już na wizyty domowe a potem ma urlop i żebym przyszła jutro, bo będzie zastępstwo. Przychodzę następnego dnia, czekam w kolejce i pielęgniarka mnie woła (w sprawie ubezpieczenia- inaczej mnie nie przyjmie). Lekarka (będąca na zastępstwie) mówi, że nie ma sprzętu do badania, wypisała receptę na antybiotyk i krople i dała skierowanie do laryngologa. Pojechałam do miasta zarejestrować się- termin za 2 m-ce. Przez ten czas uszy mi praktycznie przeszły, ale pojechałam, przynajmniej miałam zrobione badania słuchu... Laryngolog oglądała mi uszy i spytała się, czy mam alergię na coś. Powiedziałam, że nie wiem. Stwierdziła, że mam powiększone i strasznie podziurawione migdałki. Nie dostałam skierowania na żadne badania... Tylko krople do ucha.
2)Mam gulkę pod żuchwą- powiększony węzeł chłonny- i gulkę pod pachą. Rodzinny obmacał i powiedział, że ,,to nic takiego".
3)Poszłam do lekarza, bo już 3 m-ce miałam silne bóle brzucha, czasem codziennie, czasem co kilka dni- ,,a, to nic takiego".
4)Pojechałam do okulisty. Okulistka stwierdziła, że ,,wymyśliłam" sobie problemy ze wzrokiem. Po kilku miesiącach dostałam się do innego okulisty- wyszła niewielka wada wzroku, ale przez astygmatyzm dosyć kłopotliwa (trudność w odmierzaniu odległości).
Moja mama w tym roku poślizgnęła się na trawie i upadła na rękę. Że był weekend, do lekarza mogła pójść dopiero w poniedziałek (nie chciała jechać na SOR). Dostała od rodzinnego skierowanie na prześwietlenie ręki- facet na RTG nie mógł go rozczytać; mama powiedziała, co ma być prześwietlone. Poszła z wynikiem do rodzinnego, ten obejrzał zdjęcie i powiedział: ,,No i widzi pani? Nie jest złamana. Tylko zmiany zwyrodnieniowe. To co robimy?". Mama mówi, że chyba do reumatologa skierować. A ten, że to długo czekać, rok, dwa... Mama powiedziała, że poczeka i siedziała, dopóki skierowania jej nie dał. Udało mi się ją zarejestrować na wizytę za 3 m-ce.
joakul, nie mam niebieskiego pojęcia, w każdym razie samo przeczyszczenie też trwało bardzo krótko, ale najważniejsze, że ulżyło siorowi.
halo , amen. Popsioczyłam, ale z drugiej strony staram się rozumieć drugą stronę medalu, bo łatwo nie mają, oj nie.
I tak właśnie, ad. tego przeczyszczania uszu - Jak całe wesołe rodzinki im przychodziły, symulujac, to nie dziwię się, że zabronili im. Tylko jak zwykle to potem trafia w tych którzy naprawdę potrzebują pomocy, niestety.
Gillian, wyniki dostałam od razu 😉 poszłam na bóle ciążowe, a wyszło, że akurat tam gdzie boli to jest czysto, ale w drugiej nerce są spore torbiele, do tego kamienie żółciowe i bakterie w moczu 😉 byłabym szczęśliwsza uważając siebie za okaz zdrowia😀
to jest efekt właśnie pacjentów, który przychodzą z byle czym o byle jakiej porze i żądają wyleczenia. Tak patrząc dziennie, to połowa z tych ludzi jacy się przewijają mogłaby spokojnie iść do rodzinnego no ale... :/ jeszcze na początku są chęci i motywacja, żeby wyłapać tych, którzy faktycznie realnie cierpią (tak jak sior) ale potem zlewa się wszystkich tak samo.
No ale dopóki system jest taki jaki jest, to sytuacja raczej się nie zmieni. Skoro lekarz rodzinny potrafi powiedzieć wprost, że jak do specjalisty to proszę posymulować na SORze, no to heloł...
ja się zupelnie nie dziwię, że ludzie się pchają na sor. a jak inaczej? kurka, boli człowieka, chce pomocy, a tu sie okazuje, że pomoc(wizytę u specjalisty) ma za 3 miesiące! to trzy miesiące z bólem ma chodzić?
bezduszność i biurokracja się łączą. lekarze coraz bardziej wkurzeni, ale jeśli płacę za usługę to wymagam traktowania godnego człowieka, a nie szmacianej lalki. nie musi się nikt uśmiechać, ale co mnie to obchodzi, że mu mało płacą? prywatnie o ludzi się dba, bo klienta trzeba szanować, inaczej nie wróci. w przychodni nie muszą nikogo szanować, bo i tak płaci nfz i nie ten to inny przyjdzie, tak chamy siedzą na posadkach do emerytury, i nikt nie da nauczki, nic im nie grozi za chamstwo i bezczelność, taśmowo obsługują, jak w markecie.
Moon no to faktycznie ciekawe czemu od razu się tym zająć nie chcieli ( lub poprawka- czemu ordynator zakazał owego przeczyszczania).
Isabelle, nie mam nic przeciwko przychodzeniu na SOR z ostrym bólem brzucha np, takim że człowiek faktycznie się skręca a zaczęło boleć wieczorem. Spoko, na pewno mu pomożemy, zrobimy badania. No ale sorry - jeśli przychodzi gościu na własnych nogach i twierdzi, że boli go brzuch od 4 dni, to czego on tu szuka? od takich spraw jest lekarz rodzinny albo nocna pomoc doraźna. Czemu tam nie pójdą tylko od razu na SOR? a potem wielkie zdziwienie i pretensje, że lekarz odsyła :/
inna sprawa - przyjdzie baba z bólem głowy, czeka na konsultacje neurologiczną. Neurolog jest jeden i zanim do nas dotrze potrafi minąć nawet i 3 godziny (chyba że ekstra pilny udar itd). No i się zaczyna - a długo ja mam tu jeszcze czekać???? i foch, i łażenie do biurka ponaglanie, i strzelanie oczami. To jej w końcu ktoś z pacjentów w końcu powiedział - wracaj pani do kolejki w przychodni i czekaj pani pół roku skoro 3 godziny to za długo. Masakra, nie macie bladego pojęcia jak roszczeniowi potrafią być ludzie i o jakie bzdury się czepiać.
Gillian, i ten facet miał 100% racji. 3 godziny kazdy poczekać może, lepsze to niż 3 miesiące. ludzie idą na sor, bo na durne usg trzeba w niektórych przychodniach czekać 3 miesiace, a wiadomo, że jeśli boli i człowiek ma podejrzenie poważnego stanu zdrowia, to raczej woli sie pospieszyć i mieć szansę wydrowieć, bo może być juz za pózno 🙁
też usłyszałam, że moja postawa jest roszczeniowa, gdy babcia blisko do 90 lat miała operację bypassów i czegoś tam jeszcze w sercu, a po operacji miała założoną pieluchę, którą ubrudziła (no nic dziwnego) i poprosiłam pielegniarkę, żeby zmieniła, na co usłyszałam, że po co skoro i tak znów "nasra" za chwile... tak samo pielęgniarkom bylo duszno a pokój naprzeciw dyżurki, więc starszą panią, pod respiratorem raczyły ciągłym przeciągiem. powód zgonu? zapalenie płuc i niewydolność oddechowa...
mam postawę roszczeniową, bo płacę pod przymusem za opiekę zdrowotną niemało. i wymagam tej opieki. do tej pory się wściekam, że gdy matka pojechała karetką do szpitala przy przełomowym "złośliwym" nadcisnieniu, to żeby zaoszczędzić nie wykonali tomografii (?? nie pamiętam czy tego konkretnie badania, jakieś drogie badanie w każdym razie) tylko zbijali cisnienie lekami, bo "powinno przejść" no niestety jak wykonali to badanie po 24 godzinach, to zbyt długo cisnienie było tak wysokie i po operacji ( wykonana około 35 godzin od przyjęcia do szpitala z pogotowia) pękniętego tętniaka w mózgu inne rejony (podpajeczynówkowe krwawienie? też nie pamiętam) nie wytrzymały tak długiego narażenia na wysokie cisnienie. nawet neurochirurg, który ją operował powiedział, że gdyby od razu wykonano badania i przywieziono na operację, to najpewniej by żyła.
i jak tu wierzyć w dobrą wolę? szpitale oszczędzają na czym się da, na czym cierpią pacjenci, a tak być nie powinno... nie powinien się człowiek zastanawiać, czy ze względu na kaprys pielęgniarki bliski człowiek może umrzeć, i czy ze względu na oszczędzanie na drogich badaniach nie ucierpi kolejny. ale to sie chyba nie zmieni 🙁
no niestety, idealnie - ba, dobrze chociażby - nie jest 🙁
Isabelle, z mojego (na szczęście niewielkiego) doświadczenia wynika, że niektóre pielęgniary* powinny mieć zakaz zbliżania się do zwierząt, o ludziach nawet nie wspominając.
Tekst do mojego dziadka (człowiek po udarze, ledwo chodzi, akurat wtedy był po operacji kolana, więc ruch jakikolwiek przychodził mu z trudem) gdy rzeczona pani chciała wyjąć basen: 'przesuń pan dupę' - Tych chorych ludzi, naprawdę nie interesuje fakt, że pańcia miała dziś zły dzień bo okres dostała, albo złamała paznokieć, a jakieś minimum szacunku i zrozumienia, to nie wiem, ale chyba w tym zawodzie tym bardziej powinno być wpajane?
* potwierdzam też, że są wyjątki od reguły ;-)
u nie na SOR jest dokladnie tak samo, jak u Gilian.
Większość bólów, to takie od kilku dni. Ostatnie kilka tygodni to napad gorączek i przeziębień. Lekarze u nas raczej nie odsyłają (chyba że jest bardzo pierdołowate przeziębienie, środek nocy i brak skierowania).
Ludziom nie chce się nawet pojśc do rodzinnego po skierowanie, tylko lecą od razu do szpitala. Mi by w zyciu przez głowę nie przeszło, żeby iść w pierwszej kolejności do szpitala z kilkudniowymi bólami- przecież w dzisiejszych czasach większość chorób leczy się ambulatoryjnie i tak też wykonuje sie pełną diagnostykę...
Jeśli mając takiego "piedołowatego" delikwenta na sali przyjedzie nam pogotowie, niestety musimy go poprosić żeby usiadł jeszcze na jakiś czas na korytarzu, ze względu na przyjazd pacjenta w ciężkim stanie. I wtedy zaczyna się wojna. Wrzask się o miejsce w kolejce itd.
Czasem trudno być miłym i sympatycznym, po kilkunastu takich sytuacjach w ciagu całego dnia, traci się wiarę w ludzi, nawet pomimo dzisiejszego dnia życzliwości 😉
Także z okazji tego właśnie dnia, wszystkim pracownikom służby zdrowia życzę sympatycznych pacjentów 😉
najlepszy tekst - proszę pana, nie ma lekarza, lekarz jest przy reanimacji. Pacjent - a to nie może na chwilę wyjść?
😵
nie macie bladego pojęcia jak roszczeniowi potrafią być ludzie i o jakie bzdury się czepiać.
Dlaczego "nie macie pojecia"? Przeciez lekarz i pielegniarka to nie jedyne zawody pracujace z ludzmi.
Problemem nie jest tylko system. Skoro w tym systemie dzialaja ludzie, ktorzy rozumieja, ze czlowiek nie przychodzi do szpitala bo lubi byc potencjalnie poniewierany, traktowany jak zlo konieczne, stac godzinami w kolejkach albo ze przyszedl zlosliwie poprzeszkadzac ale przyszedl bo potrzebuje pomocy, tzn ze sie da byc ok. i w ramach systemu. Rozumiem, ze czasem moze sie zdarzyc to i owo, nerwy puszczaja czy cos, ale z mojego doswiadczenia wynika ze takie podejscie "pacjent=zlo konieczne" wcale nie jest rzadkie.
bobek, gdyby system działał, to nie byłoby kolejek do specjalisty i odległych terminów, ludzie byliby diagnozowani sprawnie i szybciej a w konsekwencji nie musieliby przychodzić na SOR, żeby się wyleczyć.
Piszę o ludziach w kontekście szpitala, nie ogółu.
Kilka lat temu zaliczyłam upadek z konia i zaryłam gębą w piach, a potem jeszcze zrobiłam przewrót ,,przez łeb" na plecy i miałam dziurę w ,,przedsionku jamy ustnej", że widziałam kość podbródka. Rodzice przyjechali, pojechaliśmy do domu dentysty, a ten powiedział, że trzeba do szpitala na szycie pojechać. Przyjęto mnie poza kolejką, bo krew z gęby ciągle leci. Lekarka stwierdziła, że to dentysta powinien mnie pocerować, a nie ona. Ale dali mi rozcieńczoną wodę utlenioną do płukania (w stajni nie rozcieńczali, lali prosto z butli) i zszyli oraz dali receptę na antybiotyk mówiąc, że jeszcze mogę zęby stracić, jak pójdzie zakażenie. Kazali następnego dnia zrobić RTG zębów (podejrzenie złamania żuchwy) i pojechać do ortodontki. Teraz to bym prosiła jeszcze o RTG kręgów szyjnych- po tym upadku mam czasem takie uczucie, jakby prąd mi przechodził przez szyję, gdy skręcam głowę...
Gillian- teraz popieram Twe słowa!
przecież w dzisiejszych czasach większość chorób leczy się ambulatoryjnie i tak też wykonuje sie pełną diagnostykę...
Gdzie? Bo na pewno nie w PL 😀iabeł:
Może ktoś mógłby zrobić takie obliczenie: kilka poważnych chorób (nie to, że w jednym człowieku)vs realny czas na potrzebną diagnostykę (ambulatoryjnie) vs czas trwania choroby/czas do zejścia/istotnego pogorszenia stanu.
Rodzinny praktycznie nie ma wyjścia - jeśli kilka badań potrzebne - skierowanie do szpitala. Bo mu pacjent zdąży wyzdrowieć (w wersji hiper optymistycznej) zanim badania skompletuje.
edit: mnie wk* "moja" nefrologia. Bo - spokojnie mogłabym być pod kontrolą rodzinnego, czy się nic nie dzieje, póki(!) się nic nie dzieje. A blokuję komuś miejsce, na które się czeeka (nerki zawsze pilne i rzadko kiedy ma kto okazję tak się "wymigać", póki co, tfu, jak mi się udało). Ze skierowaniem na cito czekałam 11/12 roku na błogosławieństwo przychodni.
Ale - rodzinny się monitoringu nie podejmie, oraz - co zrobię jeśli wypadnę z terminarza przychodni, a sytuacja nagle się pogorszy? To chodzę na mierzenie ciśnienia i pogaduszki 🤔wirek:, a ludzie bladzi od zagrożenia śmiercią czekają na "rejestrację".
Wstrząsająca sprawa.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12984932,Ojciec__Dwa_razy_nie_przyjeli_syna_do_szpitala__Teraz.html#MT
Czy to można pojąć ludzkim rozumem?
Trzy razy mimo skierowania szpital wyganiał ich z rocznym dzieckiem do domu, nie robiąc podstawowych badań.
Podczas ostatniej próby gdy ojciec kłócił się z lekarzem, dziecko zapadło w śpiączkę.
Diagnoza: białaczka szpikowa. Rokowania: żadne. Śmierć pnia mózgu.
Roczne dziecko.
czytałam ten artykuł
jakiś horror
kto pracuje w tych szpitalach?
Podstawowa zasada- jeśli pacjent WRACA po raz drugi, to się nim kurde naprawdę zainteresuj! Nawet jeśli wydaje ci się, że nic nie znajdujesz. Bo mogłeś się pomylić za pierwszym razem. I jeśli pacjent wraca, to powinna się zapalić w mózgu czerwona lampka alarmowa.
Odesłanie 7-miesięcznego (jakoś tak) dziecka z ostrą biegunką do domu i zalecenie -podawania tabletek. Rana niestety dziecko nie dożyło.
I sytuacja nr dwa - mój ojciec prywatny idzie do doktora. Doktor bada, wypisuje lekarstwo i już prawie wita się z gąską, żeby ojca wypchnąć za drzwi, ale się skubnął, że łazi do mnie z psem (doktor, nie mój ojciec) i niestety, ale tylko dlatego wypisał ojcu skierowanie na USG.
Ja się z tego cieszę, ale ile osób jest w ten posób wywalanych za drzwi z paracetamolem w ręce?
tunrida, to jest zasada ktorej ucza na studiach, w miejscu pracy czy jak? Moi znajomi weterynarze twierdza, ze bolaczka polskiej medycyny jest brak procedur, ze lekarze niestety maja zbyt wiele pola na wlasne "widzimisie", a to "widzimisie" wyglada niestety czasem tak jak w tym artykule.
Na podstawie procedur tez latwiej orzec blad - bo zeby odejsc od procedury, to trzeba miec uzasadnienie lepsze niz, ze pacjent glowe zawraca.
Problemem jest to, że nie mają jakiejkolwiek odpowiedzialności za takie "wtopy".
Mało który dostanie dyscyplinarkę z zakazem wykonywania zawodu.
Dlatego się nie boją.
Z całym szacunkiem dla lekarzy, ale tak jest.
Poszperałam dokładniej z ciekawości. I widzę to tak...
Pierwsze skierowanie- "niespokojne, ząbkowanie"- lekarz bada i nie widzi innych nieprawidłowości oprócz powiększonych węzłów chłonnych ( pytanie które węzły- bo jeśli te podrzuchwowe- to miały prawo być powiększone) Mógł zrobić morfologię, ale wskazań bezwzględnych nie było ku temu. Odesłane do domu.
Drugie skierowanie- NIESTETY na ortopedię dziecięcą, jako podejrzenie urazu ręki. I co robi ortopeda? Jak to ortopeda. Bada swoje, robi swoje i odsyła. 🤔 Nie tylko tam. W większości szpitali niestety jest tak, że ortopedzi robią swoje- czyli patrzą czy kości całe. 🤔 ( może gdyby dziecko nie trafiało do molocha tylko do małego szpitala na jeden i ten sam oddział, byłoby przyjęte bez ceregieli...nie wiem.... U nas na pewno nikt by nie odesłał dziecka skierowanego drugi raz. 🤔 Tu widzę największy błąd.)
Trzecie skierowanie- ojciec wie, że dziecko chore ( bo ma już wynik badania) a lekarz zamiast od razu zająć się dzieckiem wchodzi z ojcem w pyskówkę i woła policję. 🤔
Do dupy. Ja myślę, że głowy polecą.
bobek- to jest zasada "życiowa". Po prostu.
http://odyseja1948.wordpress.com/tutaj jest opisany przebieg wydarzeń wg. reportażu tvn24
"3. Stan się pogarszał z każdą godziną; kiedy wystąpił niedowład rączki, zdesperowani rodzice odmówili opuszczenia DSK, wezwano policję (zamiast zająć się dzieckiem), policja nie interweniowała, więc lekarze w koncu zabrali się do prześwietlenia raczki, nic nie wykryto"
Jak dla mnie wysłanie do ortopedy niemowlaka, który:
a) ma skierowanie od rodzinnego do szpitala
b)ma niedowład rączki
c) był już raz na izbie
jest jakąś kolejną bzdurą... Tnz. wysłanie go tylko do ortopedy i nigdzie dalej... Bo rozumiem, że prześwietlić trzeba było. Ale co dalej?
Straszne jest czytanie o tym.
Bezradny rodzic, bezbronne dziecko, bezduszni i bezkarni urzędnicy molocha.
Ale policję to doktor wezwał, skurwysyn jeden - widzicie go jaki wrażliwy i dbający!
Mój ojciec twierdzi, że przed wojną Izby Lekarskie same dbały o to, by takich "wrażliwych" namierzać i usuwać ze społeczności zawodowej. Natomiast potem wszystko stanęło na głowie i Izby zajmują się obecnie bronieniem i zasłanianiem czarnych owieczek oraz zamiataniem pod dywan.
Nie wiem czy ojciec ma rację, bo nie znam prawnych uwarunkować działania IL, ani żadnych statystyk. Ale patrząc na tę bezkarność, wcale bym się nie zdziwiła gdyby miał rację.
dempsey-Nie wiem czy Twój tata ma rację. Wiem jedno. Czasy się zmieniają ( pewno w sumie na lepsze, to oczywiste) I zamiast spokojnych, potulnych pacjentów ( z którymi naprawdę ciężko byłoby chyba kiedyś wchodzić w pyskówki- kiedyś w pyskówki wchodzili chyba tylko lekarze furiaci- i pewno dlatego Izby Lekarskie same takich zwalczały) mamy dziś coraz więcej roszczeniowych, agresywnych pacjentów, którym należy się "wszystko i natychmiast". Coraz więcej jest szkoleń z cyklu "co robić kiedy mamy agresywnego pacjenta"- ( i nie mówimy tu o chorym psychicznie) Podejrzewam, że dzieje się to dlatego, że jak mówiłam, czasy się zmieniają. Jest postęp medycyny. Ludzie są coraz bardziej świadomi. Jest tendencja do "oczekiwań wyleczenia ze wszystkiego". Czasy "Bóg dał Bóg wziął" odeszły. Dużo łatwiej wejść teraz w pyskówki z rodzinami nie ze względu na chamstwo lekarza, tylko ze względu na chamstwo pacjenta/rodziny.
Nie mówię w tej chwili o pyskówce z ojcem tego dziecka! Bo tu się ojcu nie dziwię ani troszeczkę i sama bym darła ryja równo. I to już podczas drugiego pobytu w szpitalu.
To dzieciątko miało białaczkę? I nic wcześniej nie było widać?
Taki ostry przebieg jest u dzieci?
Z tego co zrozumiałam z filmu, stan dziecka stał się tak dramatyczny z powodu powikłań białaczki. Mówiono o udarze, który spowodował niedowład ręki.