Praca przy koniach za granicą załatwiana przez pośrednika
Noooo, bycie milym i sympatycznym moze miec czasami ogroooooomne profity. Problem tkwi w tym, ze nie wolno tez byc "za milym" bo wtedy inni moga to wykorzystac i jechac po nas rowno., To jest wlasnie ten problem - wywazyc swoje emocje tak, aby szefostwo i wspolpracownicy czuli sie z nami komfortowo, jednoczesnie respektujac nas. Dla mnie na przyklad jest to trudna sztuka.
W niektorych stajniach jest wrecz wymagane, aby caly czas chodzic z usmiechem na ustach. Pamietam dzien, w ktorym zdarzyla mi sie straszna tragedia zyciowa. Ryczalam caly wieczor i cala noc, nie spalam, nie czulam sie dobrze, po prostu masakra. Przyszlam do pracy blada, z worami pod oczami, no wygladalam, jak jakas postac z horroru. Myslicie, ze ktos sie mnie zapytal, czy wszystko ze mna w porzadku? Czy dobrze sie czuje, czy potrzebuje pomocy? A skadze! Zostalam zjechana od gory do dolu, ze nieprzyjemnie sie ze mna pracuje, ze mam humorki, ze zachowuje sie aspolecznie (dotyczylo to tylko i wylacznie tego dnia). Normalnie powinnam dostac Oscara za tamten dzien. Przykleilam usmiech, opowiedzialam kilka kawalow, zasmialam sie z kilku zartow i znow w mniemaniu wspolpracownikow bylam super. A we mnie sie az gotowalo, nienawidzilam siebie. Do tego mysl, ze nosz kur... nie mozna byc czlowiekiem, nie mozna miec raz gorszego dnia, tylko trzeba chodzic jak taka lalka Barbie - sztucznie :/ Moje problemy to nie byly takie byle problemy, to autentycznie byl dla mnie dramat, z ktorym nie moglam sie uporac. Ale coz, to sa wlasnie Anglicy - wszystko na zasadzie gry pozorow, nikogo nie obchodza twoje problemy, najwazniejsze, zeby bylo fajnie i zeby byla mila atmosfera. To, ze czlowiek ryczy po nocach to niewazne - trzeba sie usmiechac i byc happy, bo inaczej znaczy, ze jest sie aspolecznym dziwolagiem i nie zasluguje sie na niczyja sympatie :/
Noooo, bycie milym i sympatycznym moze miec czasami ogroooooomne profity. Problem tkwi w tym, ze nie wolno tez byc "za milym" bo wtedy inni moga to wykorzystac i jechac po nas rowno., To jest wlasnie ten problem - wywazyc swoje emocje tak, aby szefostwo i wspolpracownicy czuli sie z nami komfortowo, jednoczesnie respektujac nas. Dla mnie na przyklad jest to trudna sztuka.
W niektorych stajniach jest wrecz wymagane, aby caly czas chodzic z usmiechem na ustach. Pamietam dzien, w ktorym zdarzyla mi sie straszna tragedia zyciowa. Ryczalam caly wieczor i cala noc, nie spalam, nie czulam sie dobrze, po prostu masakra. Przyszlam do pracy blada, z worami pod oczami, no wygladalam, jak jakas postac z horroru. Myslicie, ze ktos sie mnie zapytal, czy wszystko ze mna w porzadku? Czy dobrze sie czuje, czy potrzebuje pomocy? A skadze! Zostalam zjechana od gory do dolu, ze nieprzyjemnie sie ze mna pracuje, ze mam humorki, ze zachowuje sie aspolecznie (dotyczylo to tylko i wylacznie tego dnia). Normalnie powinnam dostac Oscara za tamten dzien. Przykleilam usmiech, opowiedzialam kilka kawalow, zasmialam sie z kilku zartow i znow w mniemaniu wspolpracownikow bylam super. A we mnie sie az gotowalo, nienawidzilam siebie. Do tego mysl, ze nosz kur... nie mozna byc czlowiekiem, nie mozna miec raz gorszego dnia, tylko trzeba chodzic jak taka lalka Barbie - sztucznie :/ Moje problemy to nie byly takie byle problemy, to autentycznie byl dla mnie dramat, z ktorym nie moglam sie uporac. Ale coz, to sa wlasnie Anglicy - wszystko na zasadzie gry pozorow, nikogo nie obchodza twoje problemy, najwazniejsze, zeby bylo fajnie i zeby byla mila atmosfera. To, ze czlowiek ryczy po nocach to niewazne - trzeba sie usmiechac i byc happy, bo inaczej znaczy, ze jest sie aspolecznym dziwolagiem i nie zasluguje sie na niczyja sympatie :/
tak, to prawda, z tego angole slyna, z tej swojej sztucznej zyczliwosci i usmiechow :P
sa mili, niekiedy pomocni itd, ale to wszystko sztuczne 😉
amazonka1993 dlaczego mam Ci dawać? Mi nikt nie dał, jechałam na ryzyk-fizyk.
Jak pojechałam do pierwszej roboty za granicę to ludzie, którzy mieli mnie odebrać z dworca spóźnili się 1,5h. Wyobrażasz sobie co w tym czasie przeżyłam? Jeszcze sprytnie nie zapisałam sobie do nich numeru, wszystko było na YaG a dostępu do netu nie było. Było coś koło 4,00 rano.
W drugiej na lotnisku okazało się, że z kim innym uzgadniałam warunki a dla zupełnie kogo innego będę pracować.
Przy wyjazdach zagranicznych (zresztą nie tylko) z ryzykiem ZAWSZE trzeba się liczyć. Zawsze też może być tak, że po pierwszym okresie względnie super potem zacznie się psuć a my bez kasy w Pipidówku Dolnym, w obcym kraju a w domu zostały długi za bilet itd. Trzeba zgryźć zęby i tyle.
Po pierwszym tygodniu pracy w stajni, o której piszemy z Ikariną sprawdzałam bilety powrotne do domu. Gdyby nie plany na wakacje i konieczność zarobienia na nie kasy wróciłabym. Ale nie żałuję, że zostałam. Niezła szkoła życia za mną. Ale teraz wiem, że dla chcącego nic trudnego, o ile naprawdę się chce.
kamykokrowka ja sobie wyrazam jak musialas sie czuc.. ja przy pierwszym przyjezdzie do UK tez mialam podobna sytuacje, bo na koncie pusto, nie bylo kogos kto mial po mnie wyjechac, ja wystraszona, w obcym miejscu. Musialam prosic jakas polke zeby dala mi ze swojego tel skorzystac 😀
nie ma latwo.. nigdzie..
Ja wyjezdzajac pierwszy raz do Niemiec nie wiedzialam, co mnie czeka, nie mialam zbytnio nic na koncie. potrafilam porozumiec sie tylko po angielsku i moja pierwsza praca byla ciezka. Nastepna byla lepiej platna, ale wykanczajaca mnie psychicznie. Dopiero po kilku latach doszlam do tego, co mam, a wszystko ciezka praca. Nikt mi niczego nie podarowal... Sama musialam szukac nowych mozliwosci, nauczyc sie jezyka, zrobic prawo jazdy, czesto zaciskac zeby. Nie ma nic za darmo!
Czy może ktoś mi powiedzieć gdzie w londynie są jakieś sklepy jeździeckie, albo podlinkować wątek o re-voltowiczach za granicą? Nie mogę go znaleźć 🙁.
Anka, Ty też wyjechałas bez języka? To jest coś, co najbardziej mi tutaj przeszkadza kurcze. Coś zaczynam już mówić i rozumiem coraz więcej, ale wciąz czuje się przez to obco (w pracy rozmawiamy po angielsku głównie).
Tak, bo nigdy nie planowalam wyjazdu do DE, a zreszta niecierpialam tego jezyka w szkole 🤣 Po okolo 8 miesiacach zaczelam sie uczyc, bo moj szef w drugiej pracy nie mowil po angielsku. Dosyc szybko mi poszlo, zaczelam pisac i czytac i teraz jest super. 🙂
ja też jestem w DE, też się uczę języka, rozumiem całkiem całkiem ale mówić, jak przed jakimś egzaminem, jak chcę coś powiedzieć to mi słowa uciekają, zaś 5 min później na spokojnie wszystko mi wraca całe zdania itp. przede mną sporo nauki, na szczęście przed wyjazdem kupiłam (trochę przestarzały i bardziej hodowlany) słownik jezdziecki a w międzyczasie pospisywałam nazewnictwo rzeczy końskich ze sklepów jeździeckich, zawsze jakiś początek. Teraz tylko nauka, nauka i jeszcze raz nauka i też zaczne szukać pracy z konikami.
a jest tutaj ktoś, kto pracuje/pracował i obecnie przebywa we Francji?
Fryta Francja Ci się wymarzyła po urlopie?! 🙂
to moze ja tez dodam 3 slowa od siebie na temat poczatkow.
pierwszy raz pojechalam do Danii, zupelnie w ciemno przez YAG.
pracodawca okazal sie byc dupkiem i zapieprzalam po 12h dziennie, bardzo schudlam i ogolnie bylam cholernie zmeczona.
zrezygnowalam po 1 miesiacu, bo bylo to dla mnie fizycznie za ciezkie.
lapalam stopa zeby zdazyc na autobus do kraju, potem pociag, ale tfu tfu sie udalo.
JEDNAK! w czasie 1 weekendu wolnego podrozowalam po okolicy srodkami komunikacji. nie wiedzialam nic, pytalam ludzi. przez to spodobal mi sie kraj.
kilka miesiecy pozniej zlozylam aplikacje na studia w Danii i dostalam sie na moje wymarzone studia.
przyjezdzajac tutaj po raz 2, juz na studia, zaczelam szukac sobie pracy weekendowej.
znowu znaleziona przez YAG.
pytalam tu na miejscu, ale nikt bez kontaktow nie chcial mnie nawet wziac na 1 dzien na probe.
2 praca byla oddalona o ponad 100 km, co dawalo mi 2h jazdy pociagiem w 1 strone.
zarabialam slabe pieniadze, ale praca juz nie byla taka ciezka, bardzo sympatyczna rodzina.
polowe pensji za weekend schodzilo na dojazdy do pracy (komunikacja tutaj jest droga).
jezdzilam tak kilka miesiecy, na weekendy, w kazdej wolnej chwili.
jak sie potem okazalo, owa moja 2 szefowa byla mistrzynia Danii, o czym wczesniej nie wiedzialam.
przez nowo poznana znajoma, wyslalam jej swoje CV jezdzieckie, wypytala mnie o poprzendiego pracodawce i wtedy poszlo bardzo szybko.
znalazlam nowa, obecna 3 prace.
szefowa: SUPER!
placa mi dobra stawke, zzdecydowanie lepsza niz w 1 i 2 miejscu, prawie dunska.
ustalamy szczegoly przywiezienia mojego konia.
stajnia bardzo ekskluzywna
i do tego mialam mozliwosc jezdzenia na koniu GP.
z tego co z nia rozmawialam (pracuje tu obecnie ok 2-3 miesiac) od wejscia mnie polubila. przywitalam ja usmiechem, schludnie, ale na sportowo ubrana.
byalam otwarta i chetnie odpowiadalam na wysztskie pytania.
obecnie zostalam "jej zagubiona corka" 🤣 bardzo dobrze sie dogadujemy i jestem zadowolona 😉
Jeżli chodzi o pracę to jestem kompletnie zielona. Stąd moje pytanie, idzie znaleźć robotę stricte jako bereiter ,albo w stajni handlowej jako jeździec? Powiedzmy, że delikwent konno jeździ jakieś 14 lat, skacze na poziomie klasy C-CC, a lat ma 23 😉. No i nie oczekuje kokosów, kasa nie gra roli, chodzi tylko o zdobywanie doświadczenia.
Suwi, czyli chodzi ci o dawanie się dymać za przeproszeniem bez otrzymywania kasy? Chcesz, to ja ci podeślę już taką ofertę. Ale wierz mi, po dwunastej godzinie pracy i objeżdżania najgorszych koni ci się momentalnie odwidzi. Oszustów patrzących tylko aby wykorzystać i wydoić jak najwięcej poznałam już multum... Ja mam awersję do stajni handlowych po swoich doświadczeniach i odradzam stanowczo... Lepiej u prywatnej osoby być, tak mi się coś wydaje... My na razie też szukamy i szukamy czegoś nowego...
Przepraszam za post pod postem, ale sytuacja z dzisiaj przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Gdzie mogę zgłosić coś takiego i jak ten problem rozwiązać: mój chłopak pracował przez 4 miesiące u tej pierdolniętej amerykanki o której wspominałam kilka postów wcześniej, ale po tym, jak nie otrzymał miesiąc dnia wolnego i został pobity przez szefa - rzucił pracą. Od tego czasu nie mogą znaleźć sobie dobrego luzaka, każdego wywalają po dwóch tygodniach nie płacąc i odgrywają się na mnie, że mój J. wypiął się na nich. Teraz ten jej mąż, łazi po mojej stajni, burknie do mnie to jego ukochane "stupid polako czy tam fucking girlfriend", poprzestawia mi coś lub schowa, cały czas się skarży że jestem agresywna, niedokładna i impulsywna po czym szef się na mnie za te wyimaginowane rzeczy wydziera, a moja agresja wobec koni objawia się tym, że kiedy np. zdejmuję ochraniacze czy tam siodło, to nie odniosę go z nabożną czcią, tylko ot tak, walne na wieszak, bo mi się ŚPIESZY żeby dwadzieścia kilka koni w jeden dzień obrobić dla 2-3 jeźdźców. Konie też wprowadzam do myjki 'na szybko', robię zamaszyste ruchy zgrzebłem, smaruję kopyta tylko z wierzchu a nie od spodu... I o to mój szef się potrafi pluć do mnie, chociaż ostatnio przestał, jak się doinformował, że to wszystko mocno naciągane jest. Dwa tygodnie temu wróciłam z urlopu, mój chłopak wrócił tydzień później z moim samochodem. Stary ford, blacharka w stanie świetnym, wysoka wersja... Może i stare i brzydkie ale MOJE, za MOJE pieniądze. Auto stoi pod stajnią cały czas. W poniedziałek zastałam na szybie i dachu wrzucony gnój, a dzisiaj, przechodząc, zobaczyłam, że pół zderzaka jest obrypane z farby i lampa wisi... Jak zrobiłam aferę rano, wszyscy pokazali palcem na Silvana, aczkolwiek ten się zaraz przed tym ewakuował i do teraz nie wrócił. Szef powiedział, że to nie jego problem i że mam przestawiać auto za stajnię, koło drogi. Koleś swojej przedostatniej luzaczce groził śmiercią, cały czas pokazywał ten gest poderżnięcia gardła i raz ją też szarpnął, nie wiem już dlaczego. Ja się boję, że on mi hamulce odetnie, albo cholera wie, co on tam sobie wymyśli jeszcze. Chce stąd spierniczać, ale nawet uruchamiając kontakty wszelakie nie spotkałam się z ofertą pracy, która by mi odpowiadała. Nie to, że jakaś wybredna jestem, tylko ja już widziałam, że na tych ofertach bym wyszła jak Zabłocki na mydle. Problem jest taki, że nikt tego nie udokumentował, ani tych obelg, ani za rękę nie złapał przy majstrowaniu przy aucie... Co ja mogę z tym zrobić? 🙁 Jak uciekniemy stąd tak po prostu, to mi grozi dyscyplinarka...
jak masz umowe to idziesz na policje i tyle, poza tym możesz się podeprzeć nagraniem z kamery lub dyktafonu. Jeśli nie masz umowy... no to trudno, nie możesz zrobić nic.
Mam umowę, a mój chłopak nie jest zameldowany. Auto ma jeszcze dowód próbny, na chłopaka, jak dostaniemy dowód stały, wtedy będziemy się bawić w przerejestrowanie na mnie...
Czemu Ty pracy nie zmienisz? Naprawdę poszukują dobrych luzaków do pracy, czy na gospodarstwa, po co tam siedzisz i się tylko męczysz?
Jedyną rzeczą jaką możesz zrobić to nagrać filmik czy dzwięk jak pracodawca traktuje pracowników i powiedzieć, że albo się ogarnie albo go podasz do sądu za mobbing. Co więcej, gościu jak Cię po tym zwolni to i tak idziesz na policje czy prawnika bo gościu nie ma prawa Cię zwolnić, bez żadnego powodu, a tą sprawę z góry miała byś wygraną co więcej mogłabyś domagać się sporego odszkodowania. Poza tym, gościu musi przestrzegać czasu pracy, o to też możesz go oskarżyć. wystarczy tylko się zebrać iść i pozalatwiać alb zmienić pracę.
ale przegięcie...
idz, walcz - nie ma sensu tam siedzieć, nie dość że nerwy ci zaszkodzą, to jeszcze może ci się krzywda stać - czy przez uszkodzone auto czy wypadek w pracy przez ten stres - i myślisz, że ci wtedy pomogą?
dodzilla, śledzę Twoją historię od dłuższego czasu i wiesz, co Ci powiem? NIE ROZUMIEM CIĘ! Dlaczego wciąż tkwisz w tym miejscu? Czy Ty masz jakieś gigantyczne kredyty na karku, że naprawdę nie możesz zaryzykować kilkunastu dni bez pracy? Z tego, co piszesz, to masz tam niemałe piekło, więc naprawdę nie wiem, jakie warunki byłyby gorsze niż obecne. Na y&g jest naprawdę sporo ogłoszeń o pracę, dlaczego nie próbujesz czegoś zmienić? Naprawdę trudno mi uwierzyć, że ten psychopata jest jedyną osobą w całych Niemczech skłonną dać Ci pracę.
Dokładnie na Y&G jest kilka świetnych ogłoszeń, gdyby nie to, że większość tych bliżej jest tylko z zamieszkaniem sama bym dzwoniła. Spróbuj nie jesteś sama, masz tam faceta. Nie warto się męczyć dla niedużych pieniedzy.
Nie warto się męczyć dla niedużych pieniedzy.
Możę właśnie pieniądze są duże, skoro dodzilla wciąż tam jest.
Ja w Pl jak byłam znalazłam cudowną pracę i tylko 60 km od domu, Nadgodziny w dniach wolnych itp. No uwierzcie po miesiącu chciałam uciec. Ale jako że praca w pl a o tą nie jest łatwo, więc siedziałam prawie rok, zapier... po 12 i 16 godz dziennie, nie było czegoś takiego jak nadgodzina tym bardziej dnia wolnego. 3 miesiące zaległości z wypłatą. W wakacje praca jako sprzątaczka, instruktor, stajenny, opiekun. I wiele innych dziwnych sytuacji, nie wspominając o co 10 min tel gdzie jestem, bo właścicielka cały dzień stała z lornetką przy oknie i patrzyła co robię. W końcu stwierdziłam, że za psie pieniądze nie będę tyle zapier... nawet jak będę bez pracy, bo coś zawsze odlożyłam. Jedyną moją złą decyzją było, że za długo siedziałam w tym miejscu. Teraz jestem w DE, co prawda jeszcze pracy nie mam ale w ciągu najbliższych miesięcy mam zamiar coś znaleźć konkretniejszego. 🙂
[quote author=zelka2303 link=topic=17108.msg1563914#msg1563914 date=1351108685]
Nie warto się męczyć dla niedużych pieniedzy.
Możę właśnie pieniądze są duże, skoro dodzilla wciąż tam jest.
[/quote]
i tak nie warto, w takich warunkach? toć to oszaleć idzie.
A ja myślę, że czasem warto choćby żeby nauczyć się porządnie jeździć i zobaczyć jak wygląda prawdziwy światek jeździecki! 🙂
No już bez przesady. Dawać się poniżać? i zapierdzielać po 12 godzin? No to Życzę Tobie powodzenia w takiej pracy. Bo nie każdy zatrudnia niewolników i ich poniża, a w innej stajni także można zdobyć doświadczenie bez stresów itp.
Gillian, oczywiście, że nie warto. Zastanawiałam się tylko, co tam dodzillę jeszcze trzyma.
rtk, jest milion innych miejsc, gdzie można to robić, gdzie jest się traktowanym po ludzku. Nie za taką cenę...
Kasa przeciętna, ale boję się że dostanę dyscyplinarkę i mnie to skreśli na później... I jakiś taki strach mnie trzyma, że w następnej będzie gorzej i gorzej. Kowal znalazł dla mnie dzisiaj czas o 9 wieczór, aż się doczekać nie mogę. A co do nagrań - nie ma szans, bo mój szef już przystopował do mnie, ale ten jego klient, co wynajmuje część stajni, niespodziewanie się pojawi koło mnie, burknie co ma burknąć i pójdzie... Może za 5 dni się wszystko zmieni 🙂 Nawet jak za mniejszą kase, to i tak wolę iśc do uśmiechniętego człowieka jak u gbura i nerwusa zostać...
A sama nie możesz złożyć wymówienia?
dodzilla, można w Internecie kupić gadżety takie, jak długopis z kamerka itp, kosztują grosze. Można poszperać, poszukać, metoda na tego psychopatę zawsze się znajdzie.
I wiesz co? Zadzwoń do ambasady. Tam na pewno cię pokierują, co zrobić, gdzie szukać pomocy, jeżeli będziesz miała szczęście to przydziela ci prawnika bądź namiary do rzecznika praw człowieka (bo twoje PODSTAWOWE prawa zostały złamane juz dawno) i być może uda wam się chama ud**ić. Trzeba poważnie się za to zabrać, bo ty odejdziesz, a kto inny pójdzie na twoje miejsce i będzie to samo. Sk**wiel moim zdaniem nie może mieć prawa w ogóle podchodzić do innych ludzi, a co dopiero ich zatrudniasz.
rtk, a ty w ogóle przeczytałaś post dodzilli, ze takie głupoty piszesz?