Pozwalam sobie podbić temat - mój stetryczały dziadek jest bowiem po pierwszej sesji magnetoterapii derką ze zmiennym polem magnetycznym wrzucam kilka zdjęć - bo jestem duma z tego jak na to zareagował, nie mówiąc, o tym że efekty przerosły moje najśmielsze oczekiwania.
Z racji tego że chwilowo sytuację z naszymi 'kissing spine' mamy +/- opanowaną, Magda, która robiła nam terapię, zasugerowała program 'Wellness'. Panele magnetyczne wylądowały na plecach, łopatkach i na zadzie (podobno przy koniach z problemami z ukł. pokarmowym można również stosować panele w okolicach brzucha).
Początkowo - senior niespecjalnie wykazywał 100% przekonania do derki, jaka wylądowała na jego grzbiecie. 'Bohatera?! prądem!!'

ale potem było już tylko lepiej 😉



Z obserwacji z boku- derka fantastycznie uszyta przez Jarpol- dopracowana w każdym szczególe. No i te efekty po samej magnetoterapii (przyznam że byłam mocno sceptyczna) 😍 ale ewidentnie w ndz po zabiegu czułam pod siodłem konia 'lepszego' - w sensie bardzie współpracującego (u mojego jest to ewidentnie oznaka dobrego samopoczucia fizycznego) i elastycznego.