Depresja.
Dzionka gdzie znajdę dobrego specjalistę? Chyba na dzień dzisiejszy za bardzo się obawiam wywlekać przed kimś osobiste sprawy. Tutaj, w tym momencie na forum to chyba maks na co mnie stać... 😉
Nerechta zen widzę, ze dobrze wiecie o czym piszę
Jak miałam ok. 16 lat raz byłam na jakiejś rozmowie ze specjalistą. Chyba takim z urzędu...
Przekonałam panią jak bardzo dojrzała i odpowiedzialna jestem jak na swój wiek, świetnie sobie radzę z problemami rodzinnymi, w szkole nie sprawiam problemów (pomijając to że później zawaliłam rok, a co tam), a nawet spotykam się z pewnym chłopakiem. Podziękowałam i poszłam. Jakie to miało znaczenie? Chyba tylko takie, żeby odhaczyć w statystykach dziecko z rodziny dysfunkcyjnej jako takie nie idące w ślady rodziców.
Ale teraz mi się czkawką odbija, nie mogę już dłużej udawać jaka jestem silna i chyba tego sama nie dźwignę.
Przypominają mi się rzeczy które widziałam w dzieciństwie, bardzo przykre rzeczy które wyparłam ze świadomości. Dopiero teraz do mnie wracają.
kajpo, też byłam silna i też dźwigałam pół globu na barkach aż w końcu jak na mnie runął, to nie miał mnie kto zbierać. No bo JA sobie nie poradzę 😉? Dobry psycholog to klucz do sukcesu. Ja swoją terapeutkę uwielbiam i nasze sesje ogromnie dużo mi dają. Nie zrobi Ci zaraz prania mózgu i nie będzie kazał wracać do okresu embrionalnego (przynajmniej u mnie tak nie było). Ale jak to mówi mój terapeuta...jest ryzyko (😉)- dobry specjalista nie da się oszukać wrażeniu Twojej pozornej siły i nie łyknie wszystkiego jak pelikan, więc musisz rozważyć wszystkie za i przeciw, bo poprawa nie nastąpi po jednej, trzech a może i po 10 sesjach. Mówię o spodziewanym efekcie wow rodem z książek P.Coelho czego oczekuje wiele osób udających się na terapię. To będą małe kroczki, ale gra jest warta świeczki.
Z resztą...terapeuta to zawód jak każdy inny. Płacisz obcej osobie, komuś z zewnątrz. Jak się nie spodoba, to nikt CI nie karze kontynuować tych spotkań. Musi 'kliknąć' jak z kochankami 😉 Ja się nie spowiadam na moich spotkaniach. Mówię co mnie gryzie, czasami analizujemy co mogło spowodować takie a nie inne moje reakcje, ale nie musiałam na dzień dobry opowiadać o wszystkich mrocznych sekretach duszy mojej i rodziny takoż 👀
Zna ktos dobry szpital psychiatryczny? Nie oddział, szpital, z porządnie prowadzoną psychoterapią..
Kajpo, ja poszlam do psychiatry, ktory jest rowniez psychoterapeuta. Jak jestes z Warszawy, to dam Ci namiar.
evson- psychoterapia psychoterapii nierówna. Inne są szpitale dla osób z nerwicą czy zaburzeniami osobowości a inne dla schizofreników- bo oni TEŻ mogą mieć terapię. A jeszcze inna terapia dla osoby uzależnionej. Zaś jeśli chodzi o depresję, to nie każda osoba z depresją nadaje się do podjęcia terapii. Wszystko też zależy od przyczyny depresji. Inaczej będzie prowadzona terapia osoby chorującej na depresję endogenną a inaczej dla osoby u której depresja jest sprawą wtórną do np zaburzeń lękowych, czy uzależnienia męża.
Więc to jaki szpital wybrać, zależy od tego jaki rodzaj terapii, dla osoby chorującej na jakie zaburzenie masz na myśli
Depresja. W fazie takiej ze jest koniecznosc opieki kogos z rodziny 24h. Pytam ogolnie, bo juz przestałam wierzyc ze ktos sie tym zajmuje na powaznie, a nie tylko otumania lekami. Była juz w Lublińcu, bo nasze województwo, ale normalny duzy szpital, nie jakis tam oddział przyszpitalny. I co? Podczas 2 tyg pobytu 2 razy u pscyhologa i raz terapia grupowa. W ciągu 14 dni. Reszta czasu- siedz na sali i jedz leki.
W obecnym stanie mysle ze musi to byc szpital z oddziałem zamknietym, przynajmniej na jakis czas.
Wiem ze na tym forum pewnie nie ma az takich ciezkich przypadków, niemniej jednak gdyby ktos był w stanie cos polecic to byłabym wdzieczna.
Jeśli ktoś jest w takiej depresji, że 24 godziny na dobę potrzebuje opieki osoby drugiej, to moim skromnym zdaniem terapia za dużo nie da w tej chwili.
Osoba która leży cały dzień w łóżku, patrzy w ścianę, nie chce jeść, nie odzywa się, kontakt nawiązuje zdawkowy, ma zaburzenia pamięci, koncentracji nie nadaje się na terapię.
Najpierw trzeba taką osobę wyciągnąć z depresji lekami ( leki przeciwdepresyjne leczą a nie otumaniają- tak uważam), a dopiero kiedy poczuje się lepiej poddawać ją terapii. Terapia to leczenie rozmową. Jak terapeutyzować osobę, która a) nie chce rozmawiać b) nie chce wyjść z łóżka c) nie chce słuchać d) nie może się skupić i połowy tego co się mówi nie pamięta i nie rozumie?
Nie wiem w jakim stanie naprawdę jest ta bliska ci chora osoba, ale naprawdę- nie zawsze brak terapii to zła wola personelu. Czasami po prostu chory nie nadaje się w danej chwili do terapii. 🙁
Posluchajcie czy to cos da ze kogos zmusze do pojscia do psychologa? Musze cisnac jesli osoba mowi ze nie wierzy w terapie?
Sama musze isc, bo nasze rozmowy jedno welkie zgadywanie co powiedziec zeby nie zaszkodzic, a jednak wyciagac po trochu z glupich mysli.
Martwie sie, mimo pobytu w szpitalu, lekow, polepszenia sa krotkie. Wszystko trwa juz ponad rok.
Nie da. Na sile nic nie zrobisz. Trzeba chciec dac sobie pomoc.
Znaczy wiadomo, jesli nie bedzie chciala gadac to ciezko, ale kopnac zeby poszla do dobrego psychologa i chociaz by sprobowac, zaczynajac nawet mowienie czemu nie wierzy w psychologow itd.
Problem z tym niewierzeniem w terapie, to bardziej relegijne poglady, niz brak ochoty wyzdrowiec.
tunrida wiem wiem i tu sie z Toba zgadzam w 100%, co do pobytu w tamtym szpitalu to rzecz tkwi w czym innym. Była 2-3 dni na oddziale zamknietym, przywieziona przez karetke, i tu wyłacznie ratowanie lekami jest zrozumiałe (przeciwlękowy, przeciwpadaczkowy i przeciwdepresyjny). Ale po tym czasie przeniesiono ją na oddział otwarty, z sugestią ze jest i na pewno bedzie juz tylko lepiej i od tego czasu nie zrobiono własciwie nic. Były te leki które byly i w zasadzie nic poza tym. A jesli stan polepszył sie na tyle ze sama była w stanie wstac, ubrac sie, cos porobic w ciagu dnia, czasem sie usmiechnac to moim zdaniem trzeba to było wykorzystac na terapie.
Wyszła, wrociła, 2 tyg po powrocie były z udziałem jej ogromnej pracy nad sobą i kazdy dzien był wypełniony jakimis celami ktore sama sobie wyznaczała, funkcjonowała normalnie. Po czym depresja uderzyła tak, ze juz z tego nie wyjdzie. Moim zdaniem wyszła za wczesnie i teraz ma swiadomosc ze wykorzystała ostatnia furtke jaką jest szpital. Dlatego własnie szukam szpitala w którym pobyt długotermionowy nie bedzie bezsensowny. Bo dziennie na terapie ona nie jest juz w stanie isc, mimo leków. Jedyna (nikła) szansa to kompleksowe podejscie do tematu w szpitalu...
Evson, ile lat ma ta osoba?
Arimona, jeśli to religijne powody - może znaleźć fajnego księdza, z którym ta osoba chciałaby pogadać? Psychologowie często pełnią w społeczeństwie taką rolę jak kiedyś pełnili księża, warto więc szukać czegoś, co do KONKRETNEJ osoby przemówi. Skoro nie wierzy w psychologów i skuteczność terapii, to nie ma co - lepiej próbować innych dróg.
Dzionka 19 lat.
Zastanawiam sie tez czy JA nie powinnam pojsc na jedna-dwie rozmowy z psychologiem.? Myliscie ze to dobry pomysł czy nic nie da? Sama kiedys miewałam stany depresyjne, ale obecna sytuacja kazała mi zagryźc zęby i jestem jak na swoje mozliwosci- dzielna, staram sie poskładac rodzine do kupy, mimo sytuacji.
Ze wzgledu na to co opisałam w poprzednich postach, cala sytuacja okołorodzinna jest tragiczna. Boje sie ze poradze sobie teraz, bo wiem to, ale później wszystko uderzy na mnie ze zdwojoną siła. Tymbardziej ze dodatkowo, ktos bardzo mi bliski ma obecnie schyłkowe stadium raka. Na razie jade na adrenalinie, stresie i milionach zajęc ale boje sie sobie n i e poradze. Chciałabym zeby jakis terapeuta nakierował mnie, co mam sobie wmawiac i jak myslec, zeby to jakos przetrwac....
Dzionka
Tu jest problem, ze ja nie znam zadnych specjalnie fajnych, i tak w ogole tutaj ja nie jestem do konca do przekonana ze pomoga. (po prostu nie beda w stanie przez religie pewnych rzeczy przekazac, wyegzykwowac, zasugerowac? ). W sumie nawet nie wiem naprawde, bo stan jest taki ze naprawde specjalista jest mocno potrzebny.
No nic, podejme sie ryzyka i chyba sprobuje jednak byc bardziej stanowcza. Bo nic, a nic innego nie moge zdzialac teraz, tym bardziej na odleglosc.
Evson, nie wiem skąd jesteś, ale dla młodej osoby polecam bardzo szpital w Zagórzu pod Warszawą - to szpital psychiatryczny dla młodzieży, poza farmakoterapią prowadzą tam przeróżne formy psychoterapii. A ty sama koniecznie gdzieś się udaj, na pewno będzie ci lepiej.
Arimona, zawsze możesz spróbować, no jasne. Brak motywacji własnej jednak zazwyczaj jest kluczowy dla procesu zdrowienia 🙁
Evson, psycholog z pewnością nie zaszkodzi. Ja przez kilka lat zylam w takim tempie, aż pewnego dnia nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Sama świata nie zbawisz. Prędzej zginiesz próbując.
Mam dość. Posypało się wszystko. Szkoła do której chciałam iść, jest poza moim zasięgiem, w życiu rodzinnym się posypało, tak naprawdę nie wiem kim jestem, jak się nazywam 😕 niechce mi się jeździć do stajni, niechce mi się z nikim spotykać, niechce gadać, niechce mi się żyć, zaczełam sie chlastać (troche uspokaja, ale na jak dlugo?🙁 ). Dramat 😕 😕 😕
edit: literowki
Oj widac,ze jesien nas dopadla 🙁
To nie jesień. U mnie już dobrych kilka miesięcy 🙁
Dzionka, szpital w Zagorzu przyjmuje mlodziez z calej Polski, maja tez program pozwalajacy stopniowo wracac, lub uczyc sie na nowo, do normalnego zycia, tak zwane 'chatki'.
Evson, jakbys potrzebowala jakis konkretnych informacji odnosnie Zagorza, to pisz. Moja chrzesna jest wychowawca w jednej z 'chatek'.
Chyba mnie dopada. Walczę, walczę, walczę, ale...
szafirowa, ale ja wiem, tylko nie każdy może zdobyć się na taki krok, żeby wyjechać daleko od miejsca zamieszkania...
Strzyga, marsz do lekarza! Jesień to najgorsza pora, szczególnie dla podatnych na depresję sezonową.
Trzeba by się było zebrać, żeby iść do lekarza.
Dzieki dziewczyny, przekaze rodzicom ten trop, na razie celowalismy bardziej w śląsk, Kraków bo my z Częstochowy. Ale jak bedzie znowu dramatycznie to mysle ze nawet taka odległosc nie bedzie przeszkodą. Jak cos to pozwole sobie do Was skrobnąc PW :kwiatek:
Od tygodnia czy nawet wiecej jest b.dobrze, siostra funkcjonuje normalnie, od rana do wieczora cos robi, nawet mnie ostatnio pocieszała gdy ja 'pękłam'. Ale wiem ze to nie koniec wiec staram sie podchodzic do tego racjonalnie.
Evson, pozwolę sobie zabrać głos, jako że osoba mi bardzo bliska choruje na depresję. Obecnie żyje normalnie- bez widocznych oznak depresji.
Jak już wspomniała tunrida, początkiem leczenia poważnego epizodu depresyjnego są leki. Dobór skutecznego leku jest dość trudny, a i skutki uboczne niejednokrotnie zniechęcające. Poprawa widoczna jest po kilku dniach lub kilku tygodniach.
Dopiero, gdy lek działa (i jest brany regularnie), a osoba chora jest w stanie "chcieć", można planować długoterminową psychoterapię.
Nie jestem specjalistą, ale zarówno u mnie jak i u kilku osób ten schemat leczenia był analogiczny do opisanego.
A ja się pochwalę, że wychodzę na prostą z depresji. Po ciężkich dwóch latach w końcu zaczynam myśleć pozytywnie. I chociaż pora roku nastraja melancholijnie, czuję się dobrze 🙂
W wakacje odstawiłam leki i dochodziłam do tego stanu sama, bez pomocy specjalisty. Przyznam szczerze, że wszystko ruszyło dopiero 2-3 tygodnie temu. Powoli wraca chęć do życia. Muszę jeszcze popracować nad motywacją do działania, ale myślę, że to kwestia kilku tygodni.
W każdym razie jestem z siebie dumna 🙂
cavaletti, a leki też odstawiłaś bez konsultacji ze specjalistą? Znasz siebie i to Twoje życie ale pamiętaj, że fazy zwyżkowe mogą trwać i kilka miesięcy i potrafią sprawić złudne wrażenie, że jesteśmy już silni i zdrowi.
Averis, bez konsultacji. No cóż, mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej 😉
cavaletti, oby, aczkolwiek ja bałabym się decydować o takich sprawach sama. Leki to leki. Mam nadzieję, że się tona Tobie nie zemści.