Puchnę z dumy, bo mój koń z nie ogarniętego, gorącego, nie ujeżdżonego konia, zupełnie nie kłusującego robi się bardzo miły, choć dość trudny do pracy koń, który zaczyna kłusować (kiedyś też potrafił tak, ale bez kontaktu, biegnąć przed siebie) na kontakcie, bez bezsensownego pędzenia w ten sposób:



Daje radę kłusować tak po galopie, gdzie kiedyś jazda mogła się odbywać na zasadzie: tylko stęp -> kłus (malutkie kroczki, jak maszyna do szycia) -> ihaha, galop! -> caplowanie, obecnie nie ma tego typu problemu, czasem trochę się zagotuje, ale jest to do ogarnięcia bez problemu. 😉
Nie gotuje się na drążkach na kłus (jeżdżonych po galopie), gdzie kiedyś na początkowych kłusach napalał się jak leżał pojedynczy drąg... Obecnie jest to kombinacja z ok 5 drągów, z czego część jest dość wysoko podniesiona 😉 Skoki pod kontrolą... Gdzie ja prowadzę konia (i ja robię błędy z których Złoty Koń mnie ratuje!!!).
Jednym słowem - poznaje jeździectwo na nowo 😉