Co straszy nasze konie: jak wielkie oczy ma strach? Dlaczego konie się boją?
Może te konie się boją że ich też coś będzie tak blisko gonić jak tamtego konia?
Koń wiejski, który orał pole, a ja przejeżdżałam obok, wystraszył się mnie czyli konia z jeźdźcem i z tym całym pługiem umykał galopem... tak ledwo-ledwo
Pan rolnik nie był szczęśliwy, mimo, że powiedziałam `dzień dobry`
Osobiście na przykładzie danieli wyrobiłam sobie pewną teorię: kiedy widzą samego człowieka to uciekają, kiedy widzą człowieka prowadzącego konia tak samo, natomiast patrząc na człowieka jadącego konno nic, 0 reakcji. Po jakimś czasie doszłam do wniosku, że nie odróżniają wtedy sylwetki człowieka i jest to dla nich dziwny 4 nogi twór, ale niegroźny - groźne są wg nich dwunogi. Podobnie niekiedy odbieram tego typu strachy koni - być może odbierają całość zjawiska jako straszne w jakiś sposób. Niemal pewne jest, że koń, który rzadko widzi jakiś wóz konny zareaguje strachem, tak jak koń z pługiem rzadko widzący konia z jeźdźcem na grzbiecie - to są dla nich 'twory' z niezrozumiałym udziałem konia, a przynajmniej ja sobie to tak tłumaczę 😉
Tak wracając do bania się wszystkiego - 3 dni temu kropelka po deszczu spadła w zarośla obok jak stępowałam drogą i skończyło się na pozycji 'wiać czy nie wiać?!'. Z początku nawet nie wiedziałam o co jej chodzi 🤔
Moja boi sie wszystkiego co zaburza drogę, czyli cokolwiek leży na jej drodze lub obok 🤔wirek:, i nie ma siły na nią, ma 20 lat, juz ponad 12 lat jesteśmy razem i nie mogę jej tego oduczyć 😵, 5 lat przechodziła koło tego samego kamienia, i prawie za każdym razem omijała go łukiem, potrafi wystraszyć sie kwiatków, które rosną poboczem drogi, bo one mają inny kolor niż droga. Fakt że zrobiła sie już "odważniejsza" przez te lata, bo nie staje jak wryta, albo odskakuje na widok kopczyka kreta na łące, ale jak sie jeździ na niej , to trzeba mieć oczy dookoła własnej głowy, żeby dotrzeć "niebezpieczeństwo" zanim ona wypatrzy. Co ciekawe, nie boi sie samochodów, koparek tirów, i wszelakakich furkoczących pojazdów. Nie wiem co jej sie stało zanim ja ją kupiłam, ma podcięcie na pęcinie, wiec może z tego ma taki uraz na całe życie.
Nawiązując do bryczki, ale trochę w innym kontekście.
Jakiś czas temu mój koń wpadł w panikę na widok poruszającego się zestawu koń + bryczka. [...]
Macie jakieś pomysły na wytłumaczenie takiego zachowania?
Nie, ale moja kobyła, która nie boi się niczego (w granicach normalności) dostała takiej szajby na widok grubasa w wozie, który przejechał obok czworoboku, że prawie znalazłam się na glebie 😉 Byłam w narożniku, a ułamek sekundy później w innym narożniku, po przekątnej czworoboku, w dodatku kobył znalazł się tam poruszając jakimś bliżej nieokreślonym chodem, głównie bocznym.
U mnie postrachem wszystkich koni sportowych jak i tych mniej mieszkających na sopockim hipodromie, był srokaty kucyk.
Z metra cięty, spokojny dziadziuś mający wszystkich gdzieś, wystarczyło że był na hali lub szłam z nim z padoku. Większość koni widząc już go po raz enty,
głośno parskała i uciekała w bok, niektóre nawet do stajni lub stawały dęba : )
To dla odmiany trochę o koniu, który się nie umie bać 😉 z opowieści wyjazdowych mojego chłopa:
Konie po wyjazdowym gościnnym występie są puszczone luzem na łąkę, gdzie nad stawem urzędują dwa łabędzie. Łabędzie są obeznane z końmi i od razu stosują stały schemat: samiec lezie brzegiem z rozpostartymi skrzydłami. Koniom wystarczy rzut oka i od tej pory trzymają dystans 5 m od stawu. Bardzo rozsądnie.
Ale jest wśród nich koń, który jeszcze niczego się nie przestraszył (podejrzewam, że brakuje mu pewnych połączeń nerwowych). Jego reakcja jest taka: "ooo idęęęę (ptaszysko robi się nerwowe)....oo łabędź...jaki duży... (w tym momencie ptak nie wytrzymuje nerwowo).. oo nie ma już łabędzia...ale nieistotne..."
Jest to koń niewystraszalny. Jeśli coś jest obok jego trajektorii to jest pomijane. Jeśli znajduje się na kursie stycznym, to też jest pomijalne..
Prezentuje chyba dokładnie przeciwny koniec skali niż mój nieżyjący już folblut. Gdyby od jednego wziąć bystrość umysłu i reakcji a od drugiego spokój ducha, powstałby koń idealny 😉
pnacze. a w sumie to pnacze, ktore doczepiło mi sie do strzemienia...
jechalismy sobie w terenie i wymijalismy kaluze. mialam opcje ominiecia i zahaczenia o duzy krzak. wszystko ladnie pieknie; ale w krzaku bylo pnacze, ktore mi sie zaczepilo o strzemie. bylo dlugie: od ziemi do strzeminenia i z powrotem, wiec sie nachyliam i chwycilam to. w momencie jak miałam w lapce kon mi sie z 4 wybil, a pozycje miałam super sprzyjajaca do takiej katapulty😉 generalnie - nie do wysiedzenia. gruchnełam o ziemie lewym ramieniem i mam piekne zlamanie galzakowe - dzieki Bogu. L4 na 3 tyg i reka oszczedzana przez 6 tyg🙂 doceniam mozliwosc spania cala noc bo ja mam z tego jakies 3-4 godziny:P
Thymos, uuuu nieciekawie 🙁 Kuruj sie dziewczyno.
Ja kiedys mialam galopade na pol wsi, bo kon zobaczyl... malego, zoltego kurczaczka 😵
Witam,
Ostatnio "urodził" się problem dotyczący mojego konia...
Zaczne może od początku: Mój koń jest ze mną od źrebaka( w sumie 5 lat) i mamy do siebie bardzo duże zaufanie i bardzo dobrze się znamy.
Podczas ostatniej jazdy, zaczęło zbierać się na burze, oraz zaobserowałam że na niebie w niedalekim odstępie od nas walnął piorun. - pomyślałam - kurcze nie ma sensu dłużej jeździć i jeszcze przed deszczem chciałam go rozstępować.
Nie minęły dwie minuty i rozległ się huk okazało sie ze 10 m od nas piorun trafil w słup telefoniczny , koń spłoszył się lecz nie uciekł gdzieś panicznie...
Problem tkwi w tym że najmniejszy szelest (min. śliwka spadająca z drzewa) strasznie go płoszy i wyprowadza z rytmu...
Dodam że nigdy się niczego nie bał i był odważnym koniem...
Czy zawsze będzie się już bał ? Czy jest prawdopodobieństwo że to minie??
Z góry dziękuje za odpowiedzi.
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Dublowanie wątków
Odważna jesteś. Jak ode mnie walą pioruny w odległości 15 km to znak, że trzeba się ewakuować. Poza tym, że burza przychodzi nagle, to panicznie się jej boję. Ale jak jestem w domu to burzę zaś kocham 😎
Mojego łogra w terenie wystraszył raz pies. Nagle wyskoczył z budy i takie bydle wielkości owczarka niemieckiego zaczęło się na nas drzeć. Koń spanikował, poprzebierał nóżkami, nafukał. W odstępie może tygodnia przyszła nawałnica, gdzieś bardzo blisko tak strzelił piorun, jakby strzelono z 10 armat jednocześnie, koń w stajni chciał zacząć dębować, uciekać. Od tej pory w terenie był nie do zniesienia. Bał się KAŻDEGO psa, każdego szczeknięcia, szmeru, okropnie się płoszył jak mu gałązka pod kopytami strzeliła. To uprzedzenie słabło i po roku zanikło całkowicie. Po prostu trzeba było wszystko przejechać, pokazywać koniowi, że te rzeczy nie są straszne. Jeździć, jeździć, jeździć. W naszym przypadku się sprawdza 😉
Mój ma wylane na burzę... a w deszczu jeździ nam się najlepiej ;p
kurcze... mam nadzieje, że w naszym przypadku też tak będzie - chociaż wiadome... każdy koń jest inny.
Mój koń, którego można było do przyczepy zapakować nawet w szczerym polu po epizodzie z przyczepą z wypożyczalni, w której nie ruszała się przegroda i był szereg innych mankamentów - daje się teraz pakować w sumie tylko ze stajni i ma stracha przed przyczepami jak się przejeżdża koło nich wierzchem...
też mam nadzieję, że mu minie, zwłaszcza, że ze stajni wchodzi jak anioł i jeździ jak dziecko na aviomarinie 🙂
Willoway - scaliłem Twój nowo założony wątek z cytowanym przez Tanię. Proszę używać wyszukiwarki przed założeniem nowego wątku.
Przeżyłam dziś koszmar. Wyczyściłam i osiodłałam konia. "Koniu się przysnęło" chyba. Nie zauważyłam. Wzięłam wodze, dałam sygnał i ruszyłam. Koń grzecznie ruszył, ale... zapomniał o zadzie, jak przeciągający się kot. I wymyślił, że sobie zadem "doskoczy". Podkowy skrzesały iskry na betonie. A te iskry dały koniowi po brzuchu. Rany boskie! Jak on się wystraszył (kuty od niedawna)! Widziałam przerażone oczy, próbował się uratować. Stajnia niska, ktoś za nim zostawił otwarte drzwi do boksu i postawił już koziołek z siodłem, skrzyneczki. Wersja: "piruet i spieprzamy" nie działała. Koń w górę - sufit wali, kopyta ślizgają się, miotają coraz więcej iskier, wywrotka na beton na plecy o mały włos, w końcu się przedarł w tył - siodło, skrzynki prysnęły w drobiazgi... (wszystko całe). Takiej akcji nie widziałam jak żyję! Nie wiedziałam kto bardziej się trzęsie, ja czy koń. Taki kontrast z sennym spokojem chwilę wcześniej! Nigdy nie można być pewnym 🙁 Dobrze, że wszyscy ludzie przytomnie uskoczyli za filary. I że łut szczęścia był, bo równie dobrze mogłabym już nie mieć konia.
No niezła jazda 🤔 Mieliście w takim razie sporo szczęścia. Chyba bym miała cykora, wsiadając następnym razem w stajni....
a wiadomo w stajni zazwyczaj wąsko, więc za duzo miejsca do ucieczki nie ma. Chyba bym na zawał padła. Nie lubie sytuacji kiedy kon płoszy sie i "ucieka do tyłu" .Raz miałam taka sytuacje i zerwałam miesien bo kobył tak mocno szarpnął.
No ładnie... 🙄 Nie znasz dnia ani godziny z tymi zwierzątkami głupimi.
A od kiedy kuty?
palemka, nie, nie - byłam na ziemi. Nigdy nie wsiadam w stajni (no doobra - dawno temu w Sopocie 🙂😉, zresztą - w naszej stajni nie da się wsiąść 🙂- za nisko.
edit: ale faktycznie, gdyby ktoś wsiadł, a coś takiego się zdarzyło - to miazga z jeźdźca, brr... utrzymanie się w siodle nie wchodziło w rachubę, w pewnym momencie grzbiet konia był z 1 m. od ziemi (w tył) 🤔 - jakoś dał radę się wywinąć.
Julie, 2 raz podkowy na nogach, nie licząc kucia na torach dwulatkiem :/ - rehabilitacja kopyt trwała ponad 2,5 roku.
No właśnie dawno temu w Sopocie się wsiadało na ogiery w stajni i jechało długim korytarzem na halę...
I raz taki jeden zobaczył w drugim końcu korytarza klacz i zaczął radośnie podskakiwać, przerysowując moje plecy o podwieszone przy ścianie tego korytarza drągi...
Jak teraz o tym pomyślę, to mnie ciarki przechodzą 🙄 A wtedy jeszcze byłam młoda, gniewna i nieustraszona... 😁
Julie, my żeśmy kiedyś chcieli być korekt i przyzwyczaić ogiery do przechodzenia w ręku na halę 🤣 Szybciutko wróciliśmy do podróży w siodłach 🤣 - było znacznie bezpieczniej. Potem podobno wcielono ten pomysł (wsiadanie dopiero na hali) w życie - aż ciekawa jestem jak to wyglądało. Tatersalowe chodziły w ręku normalnie, pod siodłem zresztą też, ale ogiery...
I tak miałaś fart, że w ten śliczny hak do zawieszania drągów nie trafiłaś 🙂
A teraz sopockiej hali nie ma - i nie ma problemu <odrobina nostalgii>
Oj to były czasy... 😁
Jak ostatnio tam byłam to wszystko mi się wydawało takie malutkie. No ale odrobina nostalgii już na zawsze... 😉
znajoma kupial dla konia kaloszki z futerkiem. weszla do boksu zeby je zalozyc a kon dostal szalu jak je zobaczyl 😵 wbil sie w rog boksu ze strachu. Nastepnym razem polozylysmy mu kaloszki na okienku od boksu i obok marchewke jednak strach byl silniejszy i olal marchewke nawet. chyba ta moja kolezanka zrobila nie potrzebny zakup.
U nas w stajni konie boją się wiatru i szelestu liści.
Ale w terenie nic im nie przeszkadza 😉
A mi się koń jako jedyny wśród gromady spłoszył na Hubertusie (truchcik po lasku). Wszystkie konie dzida do przoda ten głupek w bok w drzewa - a przestraszył się bo usłyszał dźwięk piły do drewna.
Strach przed tym dżwiękiem mnie mnie dziwi ale to, że olał instynkt stadny mnie zaskoczyło.
Dziś dostałam komentarz do mojego filmu z youtube sprzed ponad roku, o którym nawet nie pamiętałam.
I pomyślałam, że to jest odpowiedź na wszelkie problemy z nadpobudliwością i płochliwością - wychów bezstajenny 😀
Tak reagują na nowe i dziwne rzeczy konie, które nie znają stajni i są trzymane na łąkach z wiatą:
klik, część 1kilk, część 2Dwie z tych klaczy - siwa i palomino są dorosłe i regularnie jeżdżone (rajdy długodystansowe), dwie - siwa z czarną grzywą i gniada, to ledwo zajeżdżone czterolatki i jedna siwa (czarna z siwą grzywą) to dwulatka.
Zajeżdżenie czterolatek to była formalność. Oczywiście były przygotowane w sensie lonżowania z siodłem, ale poza tym - wsiadasz i jedziesz w teren. Nic nie było dla nich dziwne, czy niemiłe 😀
Bardzo fajnie widać, jak starsze kobyłki oglądają pierwsze, a dziewczynki za nimi. I dzięki temu się uczą - jak jest coś dziwnego, to trzeba to obejrzeć.
A konie trzymane w stajniach i na małych padoczkach nie mają zbyt wiele okazji uczyć się od siebie.
Obejrzałam jeszcze "cwał..."-nie wyrobiłabym chyba za Tobą... 👍
Czemu...? 😡
A w tym "cwał" jadę właśnie na Lancii, tej siwej klaczy z filmów, które wrzuciłam.