Kupno konia

kujka - 17nastka się zbliża ( a jeżdżę od dwóch lat z przerwami, więc ciężko żebym miała większe doświadczenie 😉 )
jeśli chodzi o wyszkolenie, to nie szukam jakiegoś leciwego konia profesora, a doświadczonego ale energicznego konia, wyrozumiałego i chętnego do współpracy, o.
kujka   new better life mode: on
23 lipca 2012 17:26
bandofhorses, no to krociutko jezdzisz 😉 profesor nie musi byc od razu leciwy, spokojnie 😉 serio zerknij na ta kobyle, ktora podeslalam na poprzedniej stronie, pamietam ze voltowiczka sporo uczciwej pracy wlozyla w rozwoj razem z ta kobyla.
kujka - no króciutko, króciutko, sama sie zastanawiam, czy czasem nie porywam się z motyką na księżyc kupując sobie konia mając tak mało doświadczenia 😜
a kobyłka ładna, fajna, dobrze zbudowana, " skacząca " więc na bank wezmę ją pod uwagę 😉
galopada_   małoPolskie ;)
23 lipca 2012 18:51
Sonkowa u nas ostatnio sprzedał się wałaszek, ktoremu przy próbach zginania coś wyszło nie tak przy jednej z zadnich nóg. Kolejny kupiec przyjechał sobie od razu z wetem, zrobił pełny TUV, próby tym razem nic nie wykazaly a rentgeny zostały określone jako ,,wzorowe"  😉
Moja klacz przyjechała do mnie do stajni i po około roku ciocia razem ze mną kupiła ją od p. Marka  🙂
bandofhorses, a nie pomyslalas, zeby wydzierzawic na rok - dwa jakiegos profesora z prawdziwego zdarzenia, a potem kupic cos bardziej ambitnego?
ikarina - myślałam nad tym, ale jednak co swój koń to swój koń 😉
i generalnie to w stajniach w mojej okolicy nie ma konia profesora do dzierżawy. jeżeli już trafisz na konia którego można wydzierżawić to jest to młode ale zmizerniałe przez rekreacje zwierze 🤔
bandofhorses, to sie wie, ale przeciez masz mnostwo czasu, przeciez mozna poczekac ten rok, a powiem ci z doswiadczenia, ze bardzo mnie bolalo 10 lat nieposiadania konia, ale jak juz takiego nabylam, to pomyslalam, ze cale szczescie, ze tyle czasu czekalam, gdyz teraz jezdze na tyle dobrze, ze kon moze tylko na tym zyskac i nie bede go szykanowac jakimis glupimi pomyslami 😉

A jesli chodzi o dzierzawe - to nasi revoltowicze czasami sie oglaszaja z fajnymi konmi, czasami po prostu warto popatrzec - a noz, widelec... 😉
ekuss   Töltem przez życie
23 lipca 2012 20:02
Ja gdyby nie to,że w kraju w którym mieszkam nie ma możliwości dzierżawy czy chociaż jazdy w klubie, to bym najchętniej najpierw dzierżawiła niż kupowała,bo patrząc z perspektywy czasu to takie głupie błędy i gafy robiłam przez pierwsze 2-3 miesiące po kupnie,że aż się w pale nie mieści.
2-3 miesiące??? Ja pierwsze 2 lata bym wykreśliła z mojej i Ąckiego współpracy. Ale takie życie, na kimś się trzeba nauczyć.
ekuss   Töltem przez życie
23 lipca 2012 20:12
Frigg akurat jest koniem,który dobitnie mi pokazuje kiedy robię błąd i albo się szybko poprawię,albo będę stać na niej w miejscu przez 30 min 😀 Było to co prawda dosyć frustrujące,ale zaczęłam dużo książek czytać ,oglądać jakieś filmiki i wszystko co tylko mogłam by się poprawić (niestety instruktora w naszym ośrodku (500 jeźdźców) nie ma :/ ani chyba jednego dobrego w całej IS) i jakoś nam się zaczęło w końcu układać.
Znam Dura i sporo na nim jeździłam kiedy stał w Krakowie. Co do 'nagłego wyjazdu' to nie ma tu żadnego haczyka, znam całą sytuację i za ocean trudno było zabrać konia.

bandofhorses zdjęcie, które wstawiłaś z galopu jest obecnej właścicielki (nic mi nie wiadomo, żeby był nim jakiś facet) i jest ono z listopada, a zdjęcie poniżej jest z czasów kiedy pierwsza właścicielka go zajeżdżała.

Gdzie na nim jeździłaś ? Sądzę, że skoro jeździsz 2 lata i nie jesteś zbyt wysoka, trudno Ci będzie go 'ogarnąć' przy ambitniejszej jeździe. Ja mam 176 i też czasem było mi trudno coś zrobić, pierwsza właścicielka miała 180 😉.
Mona - Duro stoi teraz w Borkach Wielki bodajże i należy do pana H. Karczmarczyka który to obecnie także planuje go sprzedać.
Tak tak, różnice wzrostu duże, strasznie się na niego napaliłam, teraz powoli sobie odpuszczam 😉
ekuss   Töltem przez życie
23 lipca 2012 21:03
Ciekawi mnie tylko czemu co chwila zmienia właściciela...
ekuss, to faktycznie może wywoływać wątpliwości, ale ja bym się tym jakoś szczególnie nie sugerowała. Czasem życie zmusza do sprzedaży koni. Mój chłopak, gdy go kupowałam był 3,5 letnim dzieciakiem, a ja stałam się jego... 4 właścicielem 😉

bandofhorses, a ja Ci powiem dla przeciwwagi -> kup sobie takiego konia jaki poruszy Twoje serducho, niech będzie taki jak sobie wymarzyłaś. Grunt, żeby zdrowy i nie krzywy jakiś. Ja np. nieco żałuję (ale zawsze krótko), że mój koń jest taki malutki i że nie kupiłam choćby 5 cm wyższego zwierzaka...
[quote author=galopada_ link=topic=1647.msg1469337#msg1469337 date=1343065872]
Sonkowa u nas ostatnio sprzedał się wałaszek, ktoremu przy próbach zginania coś wyszło nie tak przy jednej z zadnich nóg. Kolejny kupiec przyjechał sobie od razu z wetem, zrobił pełny TUV, próby tym razem nic nie wykazaly a rentgeny zostały określone jako ,,wzorowe"  😉
[/quote]


Dlaczego więc podczas takiej próby koń kuleje?
Pytam się o to bo byli u nas w stajni kupcy na pewną klacz. I jak wyszło, że niby koń kaleka to wszyscy byli w szoku..
amnestria - właśnie o to chodzi, żeby koń poruszył moje serducho, żeby była ta " chemia" 😉
Wiadomo, że na pewno pokochałabym i zajmowała się koniem, które np.: wybrałby dla mnie ktoś, ale z drugiej strony nie chcę żeby po mojej głowie plątały się myśli, że koń jest taki a nie inny 😉

Wybór mam, dzięki wam znalazłam mnóstwo ogłoszeń, trenerka zdeklarowała się że pomoże a i z forum kilka osób zaproponowało pomoc więc jestem w dobrej sytuacji 🙂
kujka   new better life mode: on
24 lipca 2012 08:07
amnestria, zapomnialas wspomniec, ze pierwszy kon do ktorego serducho Ci puknelo, zostal przez Ciebie odrzucony po wykryciu podczas badan k-s zwyrodnien w trzeszczkach 😉 wiec serce tak, ale w zgodzie z rozumem...
galopada_   małoPolskie ;)
24 lipca 2012 08:54
Sonkowa nie nazwalabym tego kulawizną. Pojęcia nie mam dlaczego wtedy było tak, a tydzień pozniej podczas prób zginania robionych przez weta (+rtg) wszystko bylo idealnie.  😉
Anderia   Całe życie gniade
24 lipca 2012 09:05
bandofhorses fajnie, że w ogóle pytasz i że chcesz w ogóle robić badania, zabrać kogoś doświadczonego. Wiesz, są tacy co wierzą sprzedającym na słowo jaki to zwierzak nie jest idealnie zdrowy, a potem płacz i lament bo konik bo skakaniu metrówki kuleje (patrz jeden z nowszych wątków)  😎
A ja zapytam jako kompletny laik który nigdy konia nie kupował choć oczywiście kiedyś zamierza  😀
Najlepiej jest robić badania RTG, TUV czy i oba nie zaszkodzą? A może jedno wyklucza drugie?
Anderia TUV to coś w stylu "badania technicznego" konia przy transakcji handlowej 😉 Autom też się TUV (przegląd) robi.
W skład TUV wchodzą badania kliniczne, ortopedyczne, próby zginania, RTG, ale też endoskopie, USG i co tam sobie zażyczysz 🙂

kujka, nie no tak, tak - oczywiście 😉 jakby Ducho badań nie przeszedł to bym go nie kupiła.

Dla mnie jako rekreanta najważniejsze byly (bo pamiętam doskonale swoje wymagania): zdrowie i charakter (mniej więcej, na tyle ile da się poznać). Na ruchu mi "nie zależało", bo ani nie miałam finansów żeby móc wybierać spośród koni, które ten ruch mają (bo miałam ok 12-13 tys), a nawet jakbym miała to bałabym się na takim koniu jeździć, żeby nie zepsuć potencjału. Jak się kiedyś nauczę i będę bogata to sobie kupię jakąś maszynę, na razie Duszek zupełnie mi starcza i spełnia moje wymagania. 😀
Anderia - no właśnie, różne przypadki się zdarzają, więc nie ma co ryzykować, badania to must have przy kupnie konia 😉
amnestria - właśnie o to chodzi, żeby koń poruszył moje serducho, żeby była ta " chemia" 😉
Wiadomo, że na pewno pokochałabym i zajmowała się koniem, które np.: wybrałby dla mnie ktoś, ale z drugiej strony nie chcę żeby po mojej głowie plątały się myśli, że koń jest taki a nie inny 😉

co prawda ja powinnam napisac podrecznik "JAK NIE KUPOWAC KONIA- czyli katija kupuje herszta w nocy, w jednej podkowie, podpisujac umowe z dziadkiem wlascicela, obejrzawszy konia wczesniej na zdjeciach.", ale powiem jedno- jak twoj bedzie to i chemia bedzie. tzn jesli nie kupisz sobie konia, z ktorym sobie nie poradzisz. a to jak on bedzie wygladal, to jest sprawa drugorzedna. hersztu mial byc wielka, siwa kobyla. no ewentualnie wielkim, gniadym malowancem. jest niezbyt duzy, gniady b/o. i jest najcudowniejszy na swiecie  😍 bo najwazniejsze to trafic z"glowa konia". wyglad, pokroj, rasa, to sa sprawy mniej istotnie. tyle, zeby byl wzglednie poprawny, zeby nie psul sie latwo 😉 dobry charakter i zdrowie to powinny byc najwazniejsze kryteria wyboru twojego przyszlego konia.
oczywiscie to co opisuje tyczy sie "kandydata" na prywatnego konia rekreacyjnego. konie sportowe, wiadomo, ze kupuje sie inaczej.
katija, jakbym siebie czytała 😀 ja chciałam klusko-kasztana. Mam damskiego konia karuska 😉
A z Twoimi słowami w 100% się zgadzam 🙂


ps. mimo mojego w miarę racjonalnego podejścia, konia - tego konkretnego - kupiłam jak ostatnia kretynka. Jedyne co, to faktycznie, przebadałam. Ale zakochałam się jak tylko zobaczyłam jego ryjek, nie oceniając budowy... no niczego w zasadzie. Ale był tak kontaktowy, że z miejsca mnie kupił 😁
ja sie wstydze bardziej szczegolowo opisac moja trasakcje kupna konia, bo to naprawde bylo totalnie kretynskie. mialam ogromne szczescie, zdaje sobie z tego sprawe.
Ja również kupiłam konia spontanicznie. Decyzja podjęta w ciągu dwóch dni. Zostałam postawiona przed wyborem czy konia, którego do tej pory dzierżawiłam, biorę czy nie. Dzierżawa trwała dopiero 2 miesiące, nie zdążyłam konia poznać zbytnio, miałam z nim małe problemy bo był niewychowanym młodziakiem, a ja doświadczenia z młodymi, trudnymi końmi nie miałam, ale że to okazja była i koń coś w sobie miał, konia kupiłam. Trochę "na hurra" myśląc sobie "jakoś to będzie". Wiele nocy przepłakałam z bezsilności, bo nie zawsze z nim sobie radziłam, moja niewiedza ograniczała progres. Ale coś nie pozwalało mi się poddać. Zmieniłam stajnię, poznałam ludzi, którzy odmienili mnie i konia. I chociaż zawsze marzył mi się kary, potężny ślązak, mam małopolskiego gniadosza, którego nie zamieniła bym na żadnego innego. Żeby było śmieszniej, nie zakochałam się w moim koniu od pierwszego wejrzenia. Z czasem jednak coraz bardziej się do niego przekonałam i odkryłam jego zalety. Dzisiaj mogę powiedzieć, że mam złotego konia, o jakim marzyłam. Jak go kupiłam był nieoszlifowanym diamentem, którego trzeba było odkryć i dać szansę. Cieszę się, że nie poddałam się i z konia nie zrezygnowałam, bo mam teraz wdzięcznego rumaka, który ma anielską cierpliwość, bo wybaczył mi wiele błędów 🙂
Anderia   Całe życie gniade
24 lipca 2012 18:14
amnestria ale się popisałam  😡 No cóż, kto pyta nie błądzi, dzięki 😉
Mi ponad rok temu rodzice prawie kupili konia, którego jeszcze wcześniej dzierżawiłam. Z litości, bo konisko w jednej nodze miało jeden uraz ścięgna, w drugiej drugi i do czegoś poważniejszego niż spacer po lesie to raczej się nie nadawało 😉 Ale miłość, konik życia i te sprawy. Stety-niestety właściciel zażyczył sobie kosmiczną kwotę (przynajmniej jak za konia w takim stanie) i odpuściliśmy. Gdyby cena wtedy była adekwatna to byłby mój już ponad rok. Ale teraz, z tego co wiem zdrowie jeszcze bardziej mu się pokomplikowało i koń jest w cenie mięsa. Teoretycznie moglibyśmy go kupić, bo badań robić nie trzeba, skoro wiem, że koń się mi do jazdy nie nada, cena niska. Ale rozmawiałam z rodzicami i jakoś tak... nie uśmiecha im się wiecznie bulić na leczenie konia, na którym i tak nie pojeżdżę, który będzie wymagał wizyt weta dużo częściej niż na szczepienia. I tu moje serducho nie wygrało niestety i rodzice uważają, że jeśli już mam mieć własnego konia, to chociaż takiego, który się do czegoś przyda. Żeby nie był darmozjadem. Może to okropnie materialne, ale to w końcu oni są głównymi sponsorami i mają pełne prawo tak uważać. Co innego, gdyby koń był w naszej rodzinie od x lat i nagle by dajmy na to zerwał ścięgno. Oczywiście byśmy się go nie pozbyli, tylko to trochę inna sprawa niż świadomie kupować konia "rozwalonego" i z góry wiedzieć, że nic z niego nie będzie.
Ale moim marzeniem jest mieć dwa konie, tamtego do kochania, a drugiego do jazdy. Oczywiście wiem jak bardzo jest to nierealne...  😁
Ja byłam lepsza, bo decyzję o kupnie konia podjęłam w 5 min. Będąc w pracy dostałam telefon od koleżanki, że koń, którego znam od źrebaka i na którym jeździłam od wielu lat właśnie został sprzedany. Nie był nawet wystawiony na sprzedaż, a przynajmniej ja o tym nie wiedziałam. Ale znalazł się chętny i chciał go zabrać następnego dnia. Zadzwoniłam do właścicielki i poprosiłam o prawo pierwokupu ze względu na wieloletnią znajomość. Na szczęście zgodziła się.

Do dziś pamiętam jak po powrocie z pracy do domu usiadłam i pomyślałam "ja pitolę, co ja zrobiłam...".  Ale cóż, to była wielka miłość. Nadal jest 😉
[quote author=galopada_ link=topic=1647.msg1469337#msg1469337 date=1343065872]
Sonkowa u nas ostatnio sprzedał się wałaszek, ktoremu przy próbach zginania coś wyszło nie tak przy jednej z zadnich nóg. Kolejny kupiec przyjechał sobie od razu z wetem, zrobił pełny TUV, próby tym razem nic nie wykazaly a rentgeny zostały określone jako ,,wzorowe"  😉



Dlaczego więc podczas takiej próby koń kuleje?
Pytam się o to bo byli u nas w stajni kupcy na pewną klacz. I jak wyszło, że niby koń kaleka to wszyscy byli w szoku..
[/quote]


U nas był przypadek ze jeden wet zgiął konia do prób, kobyła mało się nie przewróciła. Tego samego dnia przyjechał inny wet i na naszą prośbę sprawdził konia, zwierz w 100% czysty. Do dziś (minęły już chyba z 4 lata) Kobyłka jest czysta. Dlaczego podczas pierwszych prób zakulała? Nie wiemy do dziś, bo nie wiem czy można konia zgiąć za bardzo.
Ojej, jakie tu historie się pokazały. No, miałyście dużo szczęścia dziewczyny 😉

Katija - może i tak być, że jak już koń będzie należał do mnie to serducho będzie bić dla niego, ale w każdym razie wiesz o co chodzi 😉


btw. Duro kulał na tylną lewą nogę i ma problemy z sercem 😉
( takie małe odbicie od tematu 😉)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się