KOTY

Tym bardziej, że taka klatka to wydatek podobny do jednego dobrego czajnika elektrycznego 😉
może jak wyjeżdżacie na cały dzień to wtedy mogłabyś zamykać go w łazience? a na noc do klatki
Mamy 2 kotki - matkę i córkę, które są kotami mieszkającymi wyłącznie na dworzu. Przy porannym karmieniu była tylko stara. Zjadła połowę swojej porcji i zaczęła się rozglądać oraz miauczeć tak, jakby nawoływała córkę. Po chwili gdzieś pobiegła i wróciła z młodą. Dałam jedzenie młodej, a stara podeszła do miski i powąchała, co w niej jest, po czym zjadła resztę swojej porcji, wskoczyła na parapet i zaczęła poranną toaletę.
2 koty na raz mamy po raz pierwszy i często obserwujemy jak matka troszczy się o (dorosłą już) córkę. Czy to nawoływanie, pilnowanie, żeby córka miała co jeść, wspólne mycie jest normalne, czy po prostu trafiła nam się bardzo opiekuńcza matka? 🙂

Widok martwiącej się kociej mamy jest bardzo rozczulający, tak samo, jak obserwacja wtulonych w siebie śpiących istotek 💘
Mazia   wolność przede wszystkim
18 lipca 2012 08:19
Muffinka, jak dla mnie to jest troche chora sytuacja. Decydujac sie na kota mialas swiadomosc tego, ze musisz mu zapewnic dobre zdrowie fizyczne jak i psychiczne. Kot nie jest psem i nie da sie go wytresowac . Z tego co piszesz to mlody ma ogromny temperament i niespozyte poklady energii, niestety takie koty tez sie zdazaja. Moze poswiecacie mu za malo czasu i w ten sposob czce zwrocic na siebie wasza uwage, a moze jest za bardzo molestowany przez dziecko.
Jezeli wyjezdzacie na cale dnie, to moze warto pomyslec o zabraniu kota ze soba.
Jezeli zamierzasz zamykac w lazience, ew w klatce, to nie obraz sie, ale moze poszukaj mu domu zastepczego.
Niestety zamykajac go nie pozbedziesz sie problemu, a nawarstwisz wiecej.
cieciorka   kocioł bałkański
18 lipca 2012 08:44
Bischa, to wyobraź sobie, że żaden kot nie robi niczego złośliwie, zwyczajnie nie jest w stanie. Owszem, koty wykazują działania intencjonalne, jak np w celu zwrócenia na siebie uwagi, ale nie u licha złośliwe! Może nazywasz nimi przejawy jakiegoś sfrustrowania, nadmiaru energii?
Twoim rozumowaniem, kot robi huk sobie głównie na złość. Ja myślę, że samo zrzucanie nie jest jego celem. Ciągnie go na blat, bo to miejsce zakazane, biega po nim, zrzuca się "samo", ewentualnie w wyniku "o, jak fajnie się przesuwa". Bez przesady, tłuczone szklanki nie robią takie harmidru, żeby kota wystraszyć. Boją się raczej dźwięku tego tego, co by się nie stłukło, jak np. patelnia. Podejrzewam, że większość kotów tłukąc coś robi wielkie oczy i spina się na chwilę- tyle.
Dworcika   Fantasmagoria
18 lipca 2012 10:15
Muffinka, jak dla mnie to jest troche chora sytuacja. [...]


Bingo. Nic dodać, nic ująć.
Czym innym jest zamknięcie i tym samym unieruchomienie w klatce zwierzęcia chorego, a co innego taki areszt dla zdrowego, pełnego energii osobnika. Nijak to nie pomoże. Jedyne co, to może ewentualnie kotu psychika siądzie. Pomysł godny oklasków, naprawdę  😵 I kociego orderu uśmiechu...
Dlatego też napisałam że pomysł średnio mi sie podoba, bo rzadko bo rzadko ale zdarza się że nie ma mnie cały dzień. Więc wtedy kot musiałby siedzieć w klatce prawie calą dobę - bo np wracam koło 19 i za parę godzin zamykam go znów na noc...? To raczej nie dla mnie. Ja mam stresa jak Hugo musi podczas podróży za długo siedzieć w transporterze a co dopiero w klatce pół dnia.
Traktuję go jak członka rodziny - jak każde nasze zwierzę - i choć wkurza mnie na maksa tym co robi to krzywdy robić mu nie chcę.

konia jak wyjeżdżam na cały dzień to jadę wtedy do rodziców, zabrać Hugo nie mogę bo już z takiego wyjazdu by nie wrócił. Była próba i nie wyszło.
Zamykać w łazience tez go nie zamierzam, nie napisałam tak przecież nigdzie więc nie rozumiem Twojego oburzenia. Kotu sie krzywda u nas nie dzieje, wręcz przeciwnie - ma jak u Pana Boga za piecem. Może właśnie to część błędu - rozpieściłam go. Choć akurat na blat nigdy nie pozwalałam mu wchodzić i przy mnie tego nie robi, nawet go w ta stronę nie ciagnie.

Mam problem i staram się znaleźć rozwiązanie, dziewczyny miały mi za złe że marudzę i wszystko neguję - ok, prawda, ponieważ chciałabym aby powrót do normalności odbył sie jak najmniejszym kosztem. I żeby zarówno kot jak i my byli zadowoleni. Być może nie bedzie to możliwe, ale próbuję.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
18 lipca 2012 11:58
Muffinka, Skoro dawał sobie radę w Zakopanem w pokoju przy zamkniętych drzwiach to chyba w domu też powinien? Moim zdaniem powinnaś przeczekać te drzwiowe histerie, bo otwierając mu na jego życzenie i darcie się znowu dajesz mu znać, że on jest panem na włościach. Może trochę pograj tego złego kota alfa dając mu czasem do zrozumienia, że nie jesteś zadowolona z tego co robi. Samo wejście do kuchni powinno być już ostro zaprotestowane np sykiem czy właśnie grzechotaniem.
Nie chcemy dla ciebie ani dla kota źle. Po prostu czasem trzeba z siebie więcej wykrzesać dla dobra zwierzaka, a dla ciebie większość rozwiązań jest be.
Dworcika   Fantasmagoria
18 lipca 2012 12:00
Muffinka, nie zawsze się da. Ja bym jeszcze spróbowała z puszkami albo/i dwustronną taśmą klejącą (przy czym taśmę nakleiłabym na jakiś brystol i sam brystol delikatnie przymocowała do blatu tak, żeby blatu nie zniszczyć).
Jeśli to nie pomoże, to jedynym, moim zdaniem sensownym rozwiązaniem byłoby zalożenie siatki na kuchnię do czasu, aż kot zapomni/wyrośnie/ogarniecie się z nim/znajdzie się inne rozwiązanie.
No chyba, że spróbujecie jeszcze faktycznie - cenniejsze rzeczy pakować do jakiegoś pudła, podkleić na czas, kiedy Was nie ma.

Masz może jakieś zdjęcia, gdzie widać kuchnię? Czasem najprostsze rozwiązanie może nie przyjść do glowy i pojawić się, kiedy ktoś z zewnątrz ma po prostu obraz przed nosem 😉

Szkoda, że drugi kot nie wchodzi w grę. Nadal uważam, że Hugo broi z nudów, wyładowuje się w ten sposób i drugi kot byłby w stanie go odciągnąć od czegoś takiego.

Notarialna, niekoniecznie. Kot w obcym terenie będzie się jednak inaczej zachowywał. Moja na początku bez problemu dawala się zamknąć w moim pokoju w Grudziądzu, chociaż w Toruniu byl wrzask. Teraz niestety zasmakowała życia i już tak prosto nie jest 😉
A może, aby zniechęcić Hugo do stołu, sprawić aby mu się źle kojarzył i unikał go poprzez wykonywanie jakiś czynności których Hugo mocno nie lubi np obcinanie na tymże stole pazurków, mycie zębów, inne zabiegi higieniczne, cokolwiek aby widok stołu sprawiał niemiłe skojarzenie? Tak codziennie, przez kilka dni,  branie kota "w obroty" na tymże stole. Umyte ząbki, wyczyszczone uszy, wyczesanie sierści, podanie jakiejś pasty odkłaczającej wyjdzie kotu na zdrowie, a może przy tej okazji znienawidzi ten stół?
ja myślę, że musisz porozstawiać w kuchni zdjęcia weterynarza ze szprycą w ręku  😂

a tak serio spróbuj z jakimś zapachem cytrynowym- właśnie mi się przypomniało że mój kot tego zapachu nienawidzi, może Twój też?
Sanna, z tymi zabiegami na stole nie glupi pomysl.

Muffinka, podstawowa rzecz, czy kot ma drapak? Czy ma jakies pilki, ew papier za ktorymi moglby latac do upadlego? Jezeli poswiecicie mu duzo uwagi na zabawy, to wymeczony nie bedzie mial ochoty na demolke.
Jezeli to nie skutkuje, to moze zainwestuj w szelki i heja na dwor.
Ja tak robilam z kotem, kiedy moje dziecko jezdzilo jeszcze w wozku. Bralam gada na szelki, doczepialam smyczke automatyczna, pakowalam do koszyka na zakupy i jechalam do parku. Po dwoch godzinach siedzenia mialam spokoj do rana dnia nastepnego.
Kot nie jest psem i nie da sie go wytresowac .
Z pierwszą częścią zdania się zgodzę, że kot nie jest psem. Cóż za wspaniała obserwacja życiowa.
Co do drugiej części zdania, pozwolę sobie napisać antropomorfizując - tak twierdzą właściciele kocich idiotów.

Ja na TWoim miejscu Muffinka robiłabym wielokrotne przyczajki i  w momencie komponowania się kota gdziekolwiek, gdzie sobie nie życzysz, rzucałabym  w jego stronę czymś wydającym głośne dźwięki, czyli pi razy drzwi pomysł  z brzęczącymi spadającymi rzeczami jest ok.

I pamiętaj - kot jest dla Ciebie i dziecka, a nie Wy dla niego.
Bischa   TAFC Polska :)
18 lipca 2012 12:43
Notarialna, niekoniecznie. Kot w obcym terenie będzie się jednak inaczej zachowywał. Moja na początku bez problemu dawala się zamknąć w moim pokoju w Grudziądzu, chociaż w Toruniu byl wrzask. Teraz niestety zasmakowała życia i już tak prosto nie jest 😉


Dokładnie. Wystarczy pomieszczenie, którego kot nawet drzwi nie widzi. Świetnym przykładem na to jest Hiszpan, który co drugi dzień ma robioną kroplówkę (przypomnę, iż Hiszpan choruje na nerki, w większości są nieczynne, działają niewielkie ich fragmenty). Żeby nie jeździć co drugi dzień do weterynarza, kroplówki robi mu mój tata (ludzki lekarz), przeszkolony odpowiednio przez panią weterynarz (ale mój tata z dziadkiem weterynarzem na telefonie, który mówił mu co robić, zoperował kiedyś nawet królika, ratując tym samym mu życie). Hiszpan w domu szalał, wariował, pani weterynarz powiedziała, żeby kota brać w miejsce, które nie jest mu znane i kojarzyć będzie tylko z kroplówką- rodzice przy domu mają garaż, kot go nie zna i ze spokojem znosi kroplówki, jednak równie dobrze wie, kiedy ma kroplówki, bo w dzień "wolny" daje się tacie nosić na rękach, siedzi przy nim blisko, a w dniach "kroplówkowych" ucieka przed tatą, jak tylko chce wziąć go na ręce, nie usiądzie blisko za żadne skarby.

Cieciorka, moje koty też chodzą po blatach (i mają na to moje pełne przyzwolenie), Luna się bawiła w przesuwanie różnych rzeczy łapką bo świetna zabawa, w kuchni różne rzeczy na blatach stoją i nigdy się nimi nie interesowała w ten sposób, a jak zrzuciła, to tylko i wyłacznie z mojej winy, bo postawiłam np na brzegu. Rozumiem jeszcze szklanki, spodeczki, ale do jasnej cholery, podgrzewacz, czajnik, które lekkie nie są!?

E: przepraszam za błędy, skacze mi tekst 🤔
Więc tak...
W Zakopanym kot bez ustanku darł ryja pod zamknietymi drzwiami 😉 Dlatego tez często podróżował na moich rekach z pokoju do pokoju (gdzie mieszkała pozostała częśc rodziny). No ale to nie ważne, było minęło. Prócz tego Hugo na wyjeździe zachowywał się poprostu wzorowo.

Kot ma drapak, ma milion piłek, myszek, sznureczków itd. I do tego jesgo najbardziej ulubione zabawki - Filipa, typu klocki, puzzle itd 😉 I ukochana maskotka Hugo, juz lekko zmęczona życiem. W ciagu dnia kot bardzo często bawi sie z nami, ze mna , z Filipem. Ganiają się, tarmoszą, skaczą po łózku. Wydaje mi się że Hugo na brak rozrywek narzekać nie powinien.

Na razie mam jeszcze jeden pomysł, jak spróbowac z Hugo zadziałać ale póki go nie wypróbuje to mówic nie bedę 😉 Poczekam na efekty w razie co, bądź ich brak.

Jestem dziś u rodziców, więc fotki kuchni nie mam bo nie zabrałam ze sobą mojego kompa.

pokemon dzięki :kwiatek:
Cenciakos   Koń z ADHD i złośliwa zołza ;)
18 lipca 2012 14:02
Muffinka ja Cię w pełni rozumiem. Też przez to przechodziłam 😉
Przez póltora roku codziennie miałam mysli żeby kota oddać, zamordować, wyrzucić za drzwi i dzień w dzień leciały wyzwiska.  👿 Bo szalał w nocy i skakał mi na głowę- dosłownie!, wszystko co da się przesunąć było przesuwane tak długo aż nie spadło, kwiaty poszarpane, ziemia w całym domu, torba ze żwirkiem zaciągnięta na łóżko i tam rozbebeszona, wiecznie coś stłuczone, skakanie na futryny i rysy na ścianach, darcie się i drapanie drzwi godzinami jeśli w nocy wyrzuciłam go z sypialni bo szalał, włażenie na stoły, kradzież jedzenia w momencie kiedy obracałam się żeby wyciągnąć widelec z szuflady, rozpędzanie się  z korytarza i przelot przez pokój- albo odbijał się od mojego brzucha, głowy, trafiał w leżącego na kolanach laptopa, lub co gorsza w kubek z kawą. Ja na prawdę miałam go serdecznie dość. Ale minęły prawie dwa lata i kot się trochę ogarnął 🙂 Przestał robić połowę z tych rzeczy i da się już z nim żyć i mieć cokolwiek na półkach 😉.
Ja Ci mogę tylko poradzić żebyś uzbroiła się w cierpliwość. Duuuużo cierpliwości. Bo chyba w przypadku takich gagatków jak nasze nic innego Ci nie pozostaje 😉.
cavaletti, nie wiem czy wszystkie koty, ale moje pół-dzikie też mają instynkty opiekuńcze i potrafią bardzo długo się nawoływać przed jedzeniem, przed pójściem spać itd.
[quote author=konia44 link=topic=12.msg1464398#msg1464398 date=1342597287]

Ja na TWoim miejscu Muffinka robiłabym wielokrotne przyczajki i  w momencie komponowania się kota gdziekolwiek, gdzie sobie nie życzysz, rzucałabym  w jego stronę czymś wydającym głośne dźwięki, czyli pi razy drzwi pomysł  z brzęczącymi spadającymi rzeczami jest ok.



świetny  jest pistolet na wodę !
Leon przyjedzie za 35 minut.  😅
cieciorka   kocioł bałkański
18 lipca 2012 17:43
tak twierdzą właściciele kocich idiotów.

a koty są takie, bo takich mają właścicieli 😉

Bischa, moje nie chodzą, a przynajmniej staram się, żeby tego nie robiły, tylko, co to ma do rzeczy?
[quote author=pokemon link=topic=12.msg1464644#msg1464644 date=1342611732]
tak twierdzą właściciele kocich idiotów.

a koty są takie, bo takich mają właścicieli 😉
[/quote]
Oczywiście. To działa w dwie strony.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
18 lipca 2012 19:28
Ja uważam, że moje kocie baby są bardziej postrzelone ode mnie - i tej wersji będę się trzymać  😉
A co do opiekuńczych instynktów: Fredzisława od czasu do czasu woła na cyca swoje córki. Pal licho, że te córuchny mają już okolice roku na karku... i mimo to ssą matkę jak nienasycone odkurzacze.

A teraz wieści z RUSkiego frontu: Ogórek została jednak jako rezydent u mamy. U nas skończyło się w końcu wszelkie sikanie w nieautoryzowanych miejscach, a u mamy Ogór nie czuje takiego zagrożenia ze strony innych ogonów, więc powodów do szczania nie ma. Za to odkryła swój koci raj: olbrzymie zapasy... papieru toaletowego. W jedną noc przerobiła kilka rolek na malutkie confetti i rozniosła to po każdym pokoju  😂
Mamusia jakoś nie podziela tego kociego entuzjazmu.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lipca 2012 19:42
To ja jestem zarąbistą osobą 😀 Mam grzeczniutkiego syjamka, który nie robi jak mu się mówi, że nie wolno, jest kochający i czuły. I ma niesamowitą osobowość I czasem sprawia, że spadam z krzesła. Wczoraj jadłam sobie kulturalnie na biurku obiadek, skończyłam, została mi 1/3 kotleta, Pinka wskoczyła mi na kolana, położyła się, a potem tak jak gdyby nigdy nic wzięła kotleta do pyska, spojrzała na mnie, zamiauczała z przejęciem, zeskoczyła na dywan i zaczęła konsumować miaucząc ciągle. Taki dzielny, dzielny łowca. Żeby nie było, kota można zostawić z żarełkiem leżącym na stole i nie weźmie, bo nie wolno, ale uważa, że skoro człowiek jest obecny i widzi, to by protestował...
Strzyga, ja osobiście przy 5ciu ogonach nie zostawiłabym jedzenia na stole  😂
Szczególnie, że mam takie co wiecznie są nienażarte heheh
Zdarza się, że siedząc przy stole, któryś wpadnie na pomysł by wskoczyć na parapet i z niego łapką, jakby nigdy nic, delikatnie sobie talerzyk pod nosek przysunąć albo na pazurka coś złapać z talerza heheh  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lipca 2012 20:02
Pinka jest bardzo, bardzo grzeczna =)
Tylko jak widzi, że ja jestem, że ją widzę, to ona nawet nie kradnie. Ona z pełnym spokojem i powagą bierze, a potem jest z siebie strasznie dumna.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
18 lipca 2012 20:11
Mrau, cały Pinkozaur 🙂  Nie znęcaj się nad gawiedzią, wstaw jeszcze jakieś zdjęcie Pani P.  🙇
U nas ostatnio królują kradzieże owoców. Pod stołem znajduję ponadgryzane nektarynki, brzoskwinie i czereśnie. Maliny znikają w całości. Grrr...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lipca 2012 20:14
100 lat nie robiłam jej zdjęć takich zdjęciowych, jakieś komórkowe:







Michaś mój ( a w zasadzie to już moich rodziców) uczestniczy w całym rytuale. Generalnie niejadek. Póki lezy w misce. No bo jak to prawdziwy koci mężczyzna,  będzie jadł z miseczki drobne kawalki jak dla jakiejś nie ujmując nikomu -sieroty ;] Co to to nie... Mięso musi byc w całości ( no może nie mam tu na myśli upchniętej gdzieś w kącie zdechłej kury ale taki np soczysty kawałek schabiku ;] ) , "ukryte" i głośno oprotestowane. Wtedy dumny kocur  odnajduje zdobycz, "kradnie" ( i teraz scenariusz przewiduje krzyk kogos z domowników ) i chowa się z nią gdzies w ciemnym kącie. Po konsumpcji paraduje z dumną miną 😀  nie da rady sie z wszarzem jednym nudzic. Za to poprzedni zdechłby z głodu nad niepokrojonym kawałkiem i nie wiedziałby co zrobic.
Bischa   TAFC Polska :)
18 lipca 2012 21:42
Bischa, moje nie chodzą, a przynajmniej staram się, żeby tego nie robiły, tylko, co to ma do rzeczy?


Napisałam tak ogólnie, że mogą wchodzić i jakby chciały, to by sobie taką zabawę znalazły, Luna jak była sama, też nie zrzucała niczego do zabawy, nie bawiła się niczym na blacie, a większość dnia mnie było zazwyczaj, kuchnię zostawiałam otwartą, to samo jak byłam u babci 2 miesiące (kuchnia nie ma drzwi). Stoi czajnik, na lodówce stoją: maszyna do gotowania na parze i koktajler, a Luna uwielbia na lodówkę wskakiwać. Nie umiem sobie generalnie wyobrazić, jak kot bawiąc się może przesunąć i zrzucić czajnik/podgrzewacz, o ile nie stoją one na brzegu blatu i jeszcze nie stracić na takie głupoty ochoty. A tym bardziej tak młody kot.
Leon jest u mnie już 1 dzień. Okazuje się, że jest kotem strasznie lękliwym. Przed moją kotką ucieka, tak jak ona przed nim, tylko że ona znowuż na niego syczy i warczy, więc to jest bardzo widowiskowa ucieczka. Na razie zjadł i wypił bardzo mało, ale sika dużo, co jest w porządku, bo jest po zapaleniu pęcherza.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się