Jazda w toczku czy bez?
Tak bezwzględnie zawsze będę w kasku.
A czy masz pojęcie jak wygląda profesjonalna nauka reiningu lub innych dyscyplin westowych np. w Texasie? jeśli nie? Zapraszam, wtedy porozmawiamy o braku kasku lub jego posiadaniu.
Ale dokąd mnie zapraszasz? 🙂 Do Texasu? Bardzo chętnie!
I nie odpowiedziałaś na pytanie: Czy nie masz szacunku do zawodników dyscypliny ujeżdżenia, czy reiningu?
Jadąc bez kasku nie jesteśmy zagrożeniem dla nikogo oprócz siebie.
czyżby?
hmmm.. ruszmy głową... troszku wyobraźni... troszku z własnych doświadczeń...
piękny teren, stawy, grobla, łabędzie... wkurzony samiec atakuje naszą grupkę odganiając nas od małżonki wysiadującej pisklęta... co robią nasze powyścigowe folbluty??? oddalają się w zorganizowanym pośpiechu, niekoniecznie zważając na to co mają na grzbiecie i którędy toto coś poniosą. Las podrodze, gałęzie są twarde, oberwać w łeb nietrudno. Oberwiesz w kask - zadzwoni ci w uszach, zostajesz i próbujesz przynajmniej opanować konia, w końcu się zatrzyma; oberwiesz w goły łepek - ogarnie Cię być może pomroczność jasna....
A co zrobi koń? Zatrzyma się i poczeka żebyś pozbierał się z gleby? Czy poleci dalej na łeb na szyję być może robiąc krzywdę sobie lub komuś?
Wydumane? niekoniecznie - w łeb oberwałam, kask zamortyzował, koń w końcu się poddał i zatrzymał... 200 m od ruchliwej drogi...
Nooo... zawsze można powiedzieć że mogłam oberwać bez kasku i też nie od razu tracić przytomność.... ano mogłam... ano pewnie bym nawet nie straciła... Ale czy na pewno Twoje twierdzenie jest słuszne? Moim zdaniem nigdy nie możesz być tego pewien
Agneszka Soszyńska, popraw ten cytat, bo przypisujesz mi słowa Perszerona.
oups- sorry... 😡
jakoś to cytowanie kiepsko mi idzie
Poprawione..... :kwiatek:
edytowanie postow tez ci kiepsko idzie 😤
Agnieszko, jeszcze nie pisz postu pod postem. Zawsze możesz edytować to co napisałaś i poprawić.
No i a'propos tego co napisałaś: A czyj łeb sobie rozwali mój chłop (jak spłoszony łabędziem folglut wjedzie w drzewo) jak nie swój?
Dla kogo innego to stanowi zagrożenie?
Może to być ewentualnie obciążenie dla budżetu państwa/społeczeństwa/NFZ/rodziny... ale chyba nie bezpośrednie zagrożenie...?
Z resztą, jak już oboje wspomnieliśmy, jeździmy w kasku, zwłaszcza w teren.
Poprawię się 😜
nie jestem bywalczynią forum -- troszkę to dla mnie jest nowe; pokolenie też nie to, które ma to we krwi.... :kwiatek:
No-ale zaraz pewnie oberwę że gadam nie na temat 😉
Julie - ależ ja nie atakuję Twojego męża.... wiem - jeździ w pasach i w kasku...
ja się nie zgadzam z jego poglądem i podważam go... Łeb rozwali swój...ale przeczytaj to co napisałam, może zamotałam ale chodziło mi o jedno:
(Gdyby) ta gałąź była grubsza, (gdybym) jechała bez kasku i straciła przytomność, nie miałabym szans na próby opanowania wierzchowca a już na pewno po tym jak się opanował zostałby bez kontroli.... koń (mógłby) galopować dalej i wbiec na ruchliwą drogę i (mógłby) zrobić krzywdę sobie lub spowodować poważny wypadek z udziałem innych....
To co w nawiasie to ta "odrobina" wyobraźni, o której pisałam... gdyby, mógłby, prawdopodobnie... wiem brzmi jak wydumana bajka... ale nie niemożliwa... dlatego nie ma pewności czy przez łańcuch zdarzeń kask nie ratuje i jeźdźca, i konia i osób postronnych.... nie ma tej pewności że ryzykujesz tylko swoje zdrowie
A poza tym..... teraz będzie z grubej rury i po serduchu, na bogato: Twój Mąż na pewno nie skrzywdziłby nikogo rozwalając łeb na tym drzewie??? nikogo??? Gdyby mój się wyprawił do aniołków przez głupotę skrzywdziłby co najmniej mnie i naszego syna..
Ale błagam: nie linczuj :kwiatek: ... wiem - on w kasku, i w pasach, myśli o rodzinie.... POGLĄD! tylko to omawiamy 😉
Eeetam, kwestia wprawy a nie pokolenia. Naumiesz się! 😉 Mamy dużo starszyzny na forum, zobacz sobie tu:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,88523.0.html
Ja osobiście nie zawsze wsiadam w kasku - tyle, że mówię tu o mojej własnej kobyle, którą, śmiem twierdzić, znam bardzo dobrze i jestem w stanie często przewidzieć jej zachowanie, chociaż w 100% nigdy jej nie ufam - podobnie jak żadnemu innemu koniowi. Jeśli wsiadam na obcego konia, lub na mojej babie skaczę, a zwłaszcza jeśli jadę z nią w teren - kask jest zawsze obecny na swoim miejscu, nawet jako ochrona przed gałęziami (ostatnio dziękowałam niemal na kolanach "mnie z przeszłości", że hełm wzięłam :P). Nie pochwalam jazdy bez kasku dla "wielkiego lansu", co to za lans, ryzykowanie życiem to teraz symbol bycia fajnym? Chyba nie, z drugiej strony nie podoba mi się też popadanie ze skrajności w skrajność, czyli przesadne potępianie tego. Okej, kask może uratować życie, ale równie dobrze życie może uratować kamizelka, a powiedzmy sobie szczerze - ile z nas nosi kamizelki na każdą jazdę, obojętnie od pogody, i obojętnie czy wsiada się tylko na delikatną jazdę stępo-kłusem, czy na pławienie koni? Gotowa jestem założyć się o stówę, że robi tak może jedna na tysiąc osób, jeśli w ogóle. Tak samo ja traktuję kask - na większe "szaleństwa" obowiązkowo jest, jednak gdy jeżdżę sobie sama (tzn. bez trenera), na luzie, a jeśli jeszcze na dodatek jest taki skwar jak na przykład dzisiaj (chociaż dzisiaj nie wsiadałam) - kask zdejmuję, wolę zastąpić go bawełnianą czapką z daszkiem, pod którą mi się głowa nie zagotuje i nie dostanę udaru. Jak na razie wszystko w porządku, często dużo bardziej się uszkadzam podróżując do szkoły bądź jadąc do stajni. 😉
Oczywiście to jest moje zdanie do którego nikogo nie przekonuję.
Tak samo nie potępiam osób, które noszą kask niezależnie od sytuacji, oraz osób, które kasku nie noszą - chyba, że jest to skrajna głupota, czyli, no nie wiem, wsiadanie na ledwo zajeżdżonego, szalonego ogiera na oklep, ale tego chyba nikt normalny by nie zrobił... 😉
Natomiast dorosły człowiek po to jest dorosły, aby mógł sam zadecydować, czy chce mieć nikłe czy duże szanse na przeżycie w razie wypadku. Ktoś kto nie ceni swojego bezpieczeństwa i życia, według Was od razu jest debilem i trzeba mu odgórnie nakazać stosowanie środków bezpieczeństwa, bo przecież potraficie oceniać ludzi tylko według własnej najlepszej i jedynie słusznej miary.
No to idąc tym tokiem rozumowania dorośli ludzie sami powinni decydować czy wsiadają za kierownice po alkoholu czy nie.
Gdyby każdy wypadek bez kasku/pasów kończył się śmiercią nie byłoby tej dyskusji. Szkopuł w tym, że potem min. ja muszę na leczenie idiotów łożyć.
Agnieszka Soszyńska, No tak, racja. Dlatego w teren, przez ulicę, na floglucie bezwzględnie w kasku.
Ale nie popadajmy w paranoję.
Przypuśćmy, że stajnia jest w środku lasu i chcę się przejechać stępem, na 20-sto letniej kobyle do hipoterapii do oddalonego o 30 metrów od stajni jeziorka, żeby jej pomoczyć nogi. Niekoniecznie założę kask.
Albo taka sytuacja:
Stado koni na ogroooooomnej łące. Trzeba je spędzić, a one wcale na wołanie przyjść nie chcą, więc idziemy po nie na ten najdalej oddalony koniec łąki i żeby już nie drałować tych kilometrów na pieszo z powrotem, wskakujemy sobie na oklep, na zimnokrwistego członka stada i wiooo do stajni, a reszta leci za nami.
To już też nie wolno?
Chyba już wszystkie swoje czarne wizje opisałam, sama będę jeździła w kasku
ALE......
Byłabym nieuczciwa gdybym nie przyznała, że wizja jazdy baz kasku, na luzie, swobodnej, w pełnej harmonii i zaufaniu jest kusząca.... to takie...ROMANTYCZNE (?). Taki ideał... daleka jestem od opinii, że to tylko lans i troska o kudły. Bawiąc się z moim psem nie zakładam mu kagańca, chociaż co raz słychać o tym,że taki a taki pogryzł właściciela... Może to głupie porównanie... pies nie koń itd....
I tu celny strzał Kasztanki jest na miejscu..... ten o seksie 😉 Z kolei Julie też nie gada od rzeczy... Mój wybór jest prosty: nie mam własnego konia, każdy - nawet najbardziej kochany - nigdy nie będzie ze mną związany w sposób w jaki dziewczyny z tego forum związane są ze swoimi wierzchowcami (nie twierdzę że z miłości nie poniesie - chodzi o to, że dziewczyny widzą więcej i są w stanie reagować szybciej i pewniej w takim "związku"😉... Nie muszę specjalnie się gimnastykować umysłowo żeby podjąć decyzję...
Jeśli kogoś kochasz to czasem trudno się powstrzymać żeby nie pójść na całość bez względu na konsekwencje 😉 Szczerze: w sytuacji opisanej przez Julie, na własnym koniu, przy względnie przewidywalnej sytuacji..... też bym pewnie tego kasku nie założyła 🤬
trusia:
Tak jak powiedziała Julie. Dla mnie najważniejszym kryterium była przewiewność i możliwość regulacji bo łeb mam wielki (chociaż jak widać pusty) i w dodatku pocę się jak świnia, więc poleciałem na te spore wywietrzniki i bajerancki wlot powietrza jak w myśliwcu F-16. Kask się sprawdza pod tym względem wyśmienicie i w galopie można poczuć wiatr we włosach. W środku jest niewyściełany ma tylko odpinane wkładki, więc jest łatwy w utrzymaniu czystości.
Agnieszka Soczyńska: Faktycznie wydumana ta historia. Akurat na brak wyobraźni nie narzekam, więc mógłbym wymyślić jeszcze tysiąc innych równie prawdopodobnych historii i zabezpieczać się przed nimi obkładając wszystko poduszkami, ochraniaczami i innym szpejem. Ale zamiast tego wolę włączy moje upośledzone myślenie i zapobiegać niebezpiecznym sytuacjom zawczasu niż łagodzić ich skutki.
[quote author=Perszeron link=topic=12436.msg1447557#msg1447557 date=1341070455]
Natomiast dorosły człowiek po to jest dorosły, aby mógł sam zadecydować, czy chce mieć nikłe czy duże szanse na przeżycie w razie wypadku. Ktoś kto nie ceni swojego bezpieczeństwa i życia, według Was od razu jest debilem i trzeba mu odgórnie nakazać stosowanie środków bezpieczeństwa, bo przecież potraficie oceniać ludzi tylko według własnej najlepszej i jedynie słusznej miary.
No to idąc tym tokiem rozumowania dorośli ludzie sami powinni decydować czy wsiadają za kierownice po alkoholu czy nie.
Gdyby każdy wypadek bez kasku/pasów kończył się śmiercią nie byłoby tej dyskusji. Szkopuł w tym, że potem min. ja muszę na leczenie idiotów łożyć.
[/quote]
Czy ja piszę nie po Polsku, czy Ty nie chcesz zrozumieć co ja tutaj powtarzam w każdym swoim poście? Spróbuję więc ostatni raz, ale prościej:
- nakaz w przypadku możliwości zaszkodzenia innej osobie - jak najbardziej TAK!
- nakaz w przypadku możliwości zaszkodzenia wyłącznie sobie - niekoniecznie
prowadząc pod wpływem możesz zabić nie tylko siebie ale bogu ducha winną osobę
jadąc bez kasku możesz zabić tylko siebie
Widać różnicę?
[edit]
Gdybyś nie jeździła konno, to też narzekałabyś na idiotów, co to pchają się na konie, potem z nich spadają, a Ty musisz płacić za ich łatanie w szpitalu?
no ale obowiązek jeżdżenia w pasach - przecież to też niby tylko danej osobie może zaszkodzić, tzn. niezapięte pasy. A obowiązek jest.
no ale obowiązek jeżdżenia w pasach - przecież to też niby tylko danej osobie może zaszkodzić, tzn. niezapięte pasy. A obowiązek jest.
dlatego ja nie przestrzegam tego przepisu, bo to faszystowskie podejście, gdzie obywatel jest własnością państwa i właściciel decyduje o tym, co jest dobre z co złe dla niewolnika.
...co do kasków/toczków, jestem za społecznym ostracyzmem, ale nie za państwowym przymusem!
No właśnie w przypadku pasów to już niekoniecznie. Bo zwłaszcza osoby siedzące z tyłu z niezapiętymi pasami w przypadku zderzenia czołowego są dużym zagrożeniem dla osób siedzących z przodu. A mimo tego, że przepis jest to jakoś niewiele osób się bulwersuje na osoby niezapinające pasów z tyłu.
primo-zawsze można mnie posadzić z przodu.
secundo-zawsze można mnie zwyczajnie do samochodu nie zapraszać.
Perszeron - 1/ świnia się nie poci (poza tarczą ryjowa i przestrzeniami międzyracicznymi)
2/ jaki kask ma takie parametry - ja też taki chcę!
No to może mój kochany się też poci na odpowiednikach tarczy ryjowej i przestrzeni międzyracicznych 😂
primo-zawsze można mnie posadzić z przodu.
secundo-zawsze można mnie zwyczajnie do samochodu nie zapraszać.
trzecie primo- zawsze dowódca okrętu może Cię poprosić o zapięcie pasów jeżeli uważa, że stanowisz niebezpieczeństwo.
Jestem za jazdą w kasku, ale wszelkie regulacje krzywizny banana działają na mnie jak płachta na byka. Zgadzam się, że te wszystkie odgórne nakazy biorą się z tego, że zadaniem państwa jest hodowla obywateli. Nawet tych najgłupszych, bo właśnie z nich można najwięcej wydoić. Dlatego wszelkie tego typu nakazy mają za zadanie utrzymać przy życiu każdego.
Będąc w Rumunii, mieliśmy pod opieką stado kurczaków przeznaczonych na mięso. Jeden z kurczaków pewnego dnia z niewyjaśnionych przyczyn złamał nogę. Z tego powodu musiał być specjalnie traktowany i osobno karmiony, po to aby jednak dotuczyć go razem z innymi kurczakami, a na końcu odrąbać mu łeb. Dokładnie tak samo państwo otacza nas opieką jak my otaczaliśmy tego kurczaka.
Perszeron - 1/ świnia się nie poci (poza tarczą ryjowa i przestrzeniami międzyracicznymi)
2/ jaki kask ma takie parametry - ja też taki chcę!
No i zniszczyłaś cały mój światopogląd 😀. Teraz musisz mi wymyślić inne porównanie, zgodne z fizjologią jakiegoś nieprzyzwoitego zwierzęcia 😉
Mówimy o Casco Mistrall
Potocznie mówi się "spocił się jak mysz", aczkolwiek nie jestem pewna, czy myszy się pocą. Ze znanych nam gatunków najwięcej pocą się właśnie konie!
Julie: 👍
Ja chcę nakaz stosowania takich pasów dla kobiet ❗
Których kobiet kochanie? 😤 😉
Dobrze wiesz jakich 😀iabeł:
Potocznie mówi się "spocił się jak mysz", aczkolwiek nie jestem pewna, czy myszy się pocą. Ze znanych nam gatunków najwięcej pocą się właśnie konie!
pocą się, szczury też. tylko na szarych nie widać, musisz dorwać laboratoryjne.
A jeszcze mam pytanie ile z was jeździ na rowerze w kasku i ochraniaczach, bądź nawet w samym kasku?
Ja jeżdżę na rowerze w kasku, bo ilość debili za kółkiem na londyńskich ulicach jest makabryczna, koleś mnie kiedyś katapultował z roweru 10m do przodu, na szczęście w przeciwną stronę niż był autobus... a 2 dni temu beztrosko wjechał we mnie motocyklista, na szczęście wolno i tylko mnie trochę przesunął.
I w ten oto sposób, już się nauczyłam, że nie mam zbytniej kontroli nad tym, co się dzieje jadąc na rowerze po drodze. Z końmi jest trochę inaczej, bo to wrażenie kontroli jest zazwyczaj- więc kask zakładam na konie, których nie znam, zawsze przy zajeżdżaniu, na młode konie, dopuki mnie dobrze nie przekonają, że nie są czubami i na te, o których wiem, że z różnych przyczyn bywają niebezpiecznie - co nie zmienia faktu, że na ostatniej kategorii zdarza mi się jeździć bez, jak jest gorąco, w nadziei, że będą grzeczne akurat. Wiem, że to głupie, bo tak naprawdę nad koniem kontrola jest, a zaraz może nie być, ale starych nawyków pozbyć się ciężko.
Ja zawsze,zawsze,bez wyjątku zakładam kask i ochronnego żółwika-do zdjęć,do oprowadzanki stępem na oklep,do terenu stępem,do treningu ujeżdżeniowego,do wszystkiego absolutnie i bez wyjątku! Wcale nie dlatego,że nie ufam koniowi-ufam mu bezgranicznie.Upadki nie są nigdy winą konia.Upadek jest winą albo zachowania jeźdźca,które spowodowało taką a nie inną reakcję u konia albo zwykłego zdarzenie losowego.Nie o to chodzi,że boję się utraty zdrowia.Nie boję się.Po prostu złamanie czy siniak są upierdliwe.Na koniach nie można jeździć,trzeba uważać,smarować maściami.Gałęzie atakujące z zaskoczenia w gołą głowę są bolesne.Poważniejsze urazy wymagają przesiadywania w brzydkich,śmierdzących szpitalach i napychania się obrzydliwym szpitalnym żarciem.I po co mi to? O fryzurę i tak nie dbam,zresztą stajnia to nie rewia mody,więc po co komu fryzura na koniu!? Gorąco w kasku aż tak nie jest,a żółwia to już w ogóle prawie nie czuć.
A co daje jazda bez kasku?
Ja nawet na rower zakładam (raz mnie policja zatrzymała,bo jechałam bez 😂 ale tutaj cały kraj ma ,,coś" na punkcie kasków) i jakoś głowa mi z głowy nie spada.
trusia, nie zapomniałam - podatki to wybór 😀 - można nie zarabiać i nie płacić. Nawet VATu można nie płacić, jeśli wszystko co ci potrzebne wytworzysz we własnym zakresie/wymienisz z sąsiadami 😀iabeł:
Perszeron, dlaczego naciskam? "Totalitarnie" wg ciebie? Ano - z czystego egoizmu 🍴 Nie mam ochoty oglądać rozbryźniętego mózgu, ani wystawać przed Intensywną Terapią - nic miłego, nawet wobec "obcej" osoby. Jeśli nie widzę, ze ktoś bez kasku - no to nie widzę i nie mam problemu 🙂
Totalitaryzm jest wtedy, kiedy ma się siłowe środki nacisku - ja takowymi nie dysponuję. Do nikogo nie będę mierzyć z broni palnej, żeby założył kask. Ani stosować tortur, żeby "wpłynąć na wolny wybór". Wolny wybór pozostaje - delikwent zakłada kask, albo - nie jeździ. Jeśli mam na to wpływ. Jeśli nie, a widzę - to traci szacunek w moich oczach (jak jedna z przedmówczyń napisała). Za brak wyobraźni.
I, owszem, wyjątki uznaję. Jeśli ktoś potrafi "bez kasku" (a danym wypadku) dobrze uzasadnić. Nawet fryzurą właśnie. Tak mi się zdarzyło - podopieczna poprosiła o możliwość założenia kasku tylko na skoki, bo świeżo wyszła od fryzjera a po południu ma imprezę.
Mnie też się zdarzało wsiadać bez kasku 😡 Gdy na treningach trzeba było wsiąść na "podopiecznego" konia, a tego nie planowałam. Potem poszłam po rozum do głowy i jadąc na trening zawsze brałam swój kask - do czego instruktorów/trenerów zachęcam. Gdyby oni zawsze(!) wsiadali w kasku, jestem pewna, że więcej dzieciaków odbierałoby jazdę w kasku jako coś normalnego a nie - "odbierającego prestiż".
Znalezione w wątku terenowym:
W Toczku jeżdzę tylko jak musze.. ( skoki, zawody )
jeżeli jest upał i jade w teren to rzadko kiedy zakładam toczek, tym bardziej iż znam swojego konia i nigdy z niego nie spadłam..
Wiem, że to nie moja głowa, nie mój koń, nie moja sprawa, ale trochę takie teksty wkurzają, bo "znam swojego konisia, ufam mu" itd itp to dla mnie chyba najgłupszy argument. Nie ujmuję nikomu, ale jak spokojny nie byłby koniś i jakbyśmy mu nie ufali, to zawsze koniś, a jak wiadomo, koniś to zwierzę z natury płochliwe. A nawet najbardziej zaufany koniś nie wiadomo co zrobi w akcie paniki 😉
A co do "nigdy nie spadłam" - no cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz, czemu by tak nie na kamień 😉
Ja niestety jestem głupia i z wygody jednak częściej jeżdżę bez kasku niż w, ale nie polecam tego - nawet taki skończony osioł jak ja skoki, obce konie, treningi - zawsze w kasku.
Nie uważam za stosowne dyktowanie dojrzałym ludziom jeżdżącym samodzielnie (czyli z pominięciem nauki jazdy) zasad bezpieczeństwa i tego, co mają na siebie włożyć. Może dlatego, że świata nie da się naprawić - i tak znajdzie się grono osób, które nie zgodzą się na jazdę w kasku, zawsze. A nie ma przepisu, który w sposób idealny by to określał i taki przepis raczej nie powstanie, a jeżeli nawet powstanie, to będzie nieskuteczny. Dlaczego? Cóż, koni mamy sporo, w większości są to konie prywatne, nie ma możliwości sprawdzenia, co każdy po kolei robi na swoim podwórku.
To jest po prostu sytuacja bez wyjścia, choć teoretycznie zasada jest prosta: jeździć powinno się w kasku, i koniec...