Koniec z jeździectwem?

Durna dyskusja o wyższości dnia nad nocą i na odwrót. Dla mnie kluczowym elementem jest rozwój, pomnażanie swoich umiejętności. Niestety nie miałam zbyt wiele możliwości pracy z sensownymi trenerami na sensownych koniach, ale to były dla mnie najbardziej satysfakcjonujące lata. Później nastąpił pewien okres, w którym głównie ,,klepałam tyłek" jeżdżąc w tereny na byle jakich koniach - przez pewien czas było fajnie, później zaczęła narastać frustracja, bo nic się nie dzieje, do niczego właściwie nie dążę, ponadto zapewne utrwalam błędy swojego dosiadu, kiedy cały czas tylko latam po lesie i nikt mnie porządnie nie skoryguje. Typowa szkółkowa rekreacja byłaby już nie dla mnie, bo mam takiego mola, że lubię pracować z koniem sama lub z osobą, której kompetencje są wyższe niż moje. Wtedy wiem, że wszystko, co z tym koniem wypracuję jest moje, a także o każdy błąd mogę winić tylko samą siebie. Lubię być odpowiedzialna, lubię mieć trwałą relację z koniem, patrzeć jak się rozwija, lubię te nieocenione momenty kiedy po iluśtam, czasem iluśtamset powtórzonych ćwiczeniach załapuje i możemy przejść na wyższy level. Gdyby nagle ktoś kazał mi jeździć w zastępie, to byłoby jak cofnięcie w rozwoju.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
25 czerwca 2012 21:52
(...)
Bo wydaje mi się, że prawdziwy koniarz będzie do koni tęsknił i jeśli nie będzie miał niczego dobrego pod tyłek, to i tak przy koniach się będzie kręcił, bo będzie mu brakowało ich obecności, zapachu, klimatu. I wsiądnięcie raz na jakiś czas w teren nawet na tuptusia sprawi mu radość)


To teraz ciśnie się pytanie jak definiujemy rzucenie jeździectwa, bo ja rzuciłam jeździectwo, a nie koniarstwo - to raz
Dwa - tak tęskniłam za końmi, że wywoływało to u mnie głęboką depresję, frustrację, wręcz początki schiz, więc wolałam się odciąć jak najbardziej możliwie, żeby jak najmniej o koniach myśleć, rzuciłam RV, nie szwędałam się po stajniach (nawet nie miałam na to czasu, bo postawiłam na budowanie kapitału pod przyszłe możliwości powrotu do koni niż poświęcać się dla koni i wylądować na niczym nie mogąc zarobić nawet na dach nad głową), ale tak jak wspominałam, jak tylko się nadarzała okazja bo znajome zachorowały, chciały gdzieś wyjechać, miały dostęp do jakichkolwiek koni, żeby poklepać tyłek - jeździłam od sasa do lasa
porzucenie jeździectwa nie wykluczało też faktu, że cały pokój był w końskich plakatach, piłam z koniowatego kubka itd, aczkolwiek gadżeciarstwo wg mnie jest raczej tandetne i kojarzy mi się z dziefcynkami koffającymi konisie, które to koffają końki, bo mają talerzyk w my little pony i są znafcyniami bo wiedzą że czarna wodza zabija konie, ale nie o tym.

Dla zdrowia psychicznego i spokoju ducha z braku przyzwoitych możliwości i braku kasy musiałam odstawić jeździectwo na bok, ale nie koniarstwo.

A jak ciężkie to było może potwierdzić np. Kalina, która musiała mnie przeprowadzić przez etap : jadę do koleżanki, bo mogę sobie u niej pojeździć (pierwszy raz od pół roku) i po 24h chcę kupić konia, którego mi dali do jazdy mimo że ma kozińca, szpata, krowią postawę i nic nie umie i dostałam go za frajer, bo nikt nie chce go jeździć xD a mi "tak dobrze się jeździ..."

Generalnie poprzez przerwę jak i brak możliwości straciłam też zdrowy rozsądek

I nawet teraz jak mam szansę na powrót do jeździectwa robię to trochę na złamanie karku :] no ale cóż, ile można
Według mnie jesteś koniarzem pełnym sercem, który aktualnie nie jeździ z różnych przyczyn losowych.
A ja od zawsze miałam przerwy w jeździectwie z różnych przyczyn i za każdym razem okropnie mi tego brakowało. Teraz mam 3-miesięcznego brzdąca i brak możliwości powrotu do jazdy w najbliższych tygodniach. Najzabawniejsze jest to, że w zeszłym roku pod koniec sierpnia po rocznej przerwie postanowiłam wrócić do jazdy, na początek rekreacyjnie, tydzień po pierwszej jeździe dowiedziałam się, że jestem w ciąży i tak wyglądał mój powrót. Chyba coś nie chce, żebym jeździła, nie mam do tego talentu.
Z końmi też nie mam ostatnio niestety styczności, będąc w ciąży miałam obawy zwyczajnie stanąć obok konia, bo miałam wizję, że mnie kopnie w brzuch albo coś podobnego.
I obecnie stoję pod ścianą i muszę podjąć decyzję. Albo wracam do jeździectwa i koni, albo odpuszczam sobie i moja pasja ograniczy się tylko do malowania koni, czytania re-volty, artykułów. Ta decyzja łatwa nie będzie, bo kolejny mój powrót musiałby być poważnym powrotem na dłużej. Przeprowadzam się bowiem w najbliższym czasie na wieś z hektarami pastwisk i łąk, rajem dla koni i koniarza, w przepięknym parku krajobrazowym, z możliwością zbudowania niewielkiej stajenki, ot tak, wystarczyłoby tylko powiedzieć. Czyli ja, rolnik z wykształcenia jakby nie patrzeć, muszę zdecydować, albo własne konie i rzut na głęboką wodę, albo koniec jeździectwa, bo nie będzie czasu na wyjazdy do stajni. Konia nigdy nie posiadałam, nie dane mi było nawet takiego zwierzęcia dzierżawić, więc strasznie się boję czy podołam temu. Niby jakąś tam wiedzę mam, doświadczenie niby też, ale to dla mnie za mało. Najgorsze jest to, że osoba, której ufam pod względem jazdy, nauczania, mieszka ponad 60 km od mojego przyszłego miejsca zamieszkania, więc niestety jej dojazdy, lub moje byłyby bardzo ograniczone, a sama boję się jeździć.
Zwlekam z decyzją pół roku jak nie więcej.
Shagyaaa, oczywiście decyzja należy do Ciebie, ale ja tam jestem za spełnianiem marzeń. Gdybym rok temu nie zaryzykowała, to do dziś byłabym nieszczęśliwa i pewnie nie jeździłabym już w ogóle, bo zabrakło by możliwości. Też miałam tysiąc obaw i jak na razie, los jest dla mnie łaskawy.
Niespełnione marzenia bolą najbardziej, a życie jest za krótkie by czekać nie wiadomo na co.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
26 czerwca 2012 13:13
oj, dokladnie. Bo czlowiekowi zdaje sie, że postępuje rozważnie i jak nalezy, a potem... o, potem często jest już za późno. lepiej śmiac się, że "chinska klątwa mówi..." niz żałowac, ze się spróbowalo
shagyaaa, skoro malujesz, to nawet po postawieniu stajni/wiaty jeździć nie musisz 🙂
To co mnie oburza, to nazywanie koni zepsutych "trupami" uznawanie ich jako konie gorszej kategorii, bo przecież te "trupy" są niegodne naszego jaśnie tyłka. To brzmi jak dla mnie po prostu próżnie, nie obrażając nikogo.


I nadal nie rozumiesz - bo tu nie chodzi o "jaśnie tyłek" czy "niegodność", a o przyjemność z jeździectwa. Widać nie masz porównania 😉
Myślisz, że ten koń, na którego "jaśnie księżniczka" nie wsiądzie wolałby żeby wsiadła jeśli np alternatywą jest dla niego jabłko, marchewka i poklepanie po szyi? 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 czerwca 2012 15:25
Anaa- szkoda klawiatury -przecież nie koffasz prawdziwie konisów 😀
Pamirowa, Omnia, owszem, ale nie o mnie i moje potrzeby tu chodzi, a jednak największe znaczenie ma tu dobro zwierząt. Ja, będąc dorosłą, odpowiedzialną osobą boję się po prostu wziąć sobie przynajmniej 2 konie na utrzymanie, doglądanie, pod swój tyłek przede wszystkim, bo obawiam się, że nie w porę zauważę objawy chorobowe, coś przeoczę, zaniedbam niechcący, a nie mam blisko i na codzień osoby o wiedzy na tyle dużej, żeby zupełnie spokojnie do tego podejść. Wiele osób zaczynało od zera, od podstawowej wiedzy, no i często okazywało się, że to nie jest takie trudne, w końcu koń "powie" czego mu brakuje. Ja po prostu nie chcę, żeby przez moje braki cierpiały zwierzęta, bądź też ludzie, bo jednak może się okazać, że sobie nie poradzę i koń z mojej winy komuś zrobi krzywdę. Mimo tych obaw jestem w 80% pewna, że się na to zdobędę, jeszcze dojrzewam 🙂
Abre, chyba nie za bardzo zrozumiałam Twoją wypowiedź 🙂 Bądź tak dobra i wyjaśnij, bo może ja nie wiem o jakiejś zależności między jeżdżeniem konno a malowaniem 😉 Dla mnie posiadanie ujeżdżonych, zdrowych koni pod domem jest równoznaczne z wykorzystaniem ich pod siodłem. Jestem po prostu egoistką i uwielbiam powozić się na grzbiecie w terenie, albo zrobić coś, ćwiczyć i widzieć postęp, rezultaty pracy, więc nie wyobrażam sobie trzymania tych koni tylko do oglądania i podziwiania.
Jest jeszcze jedna rzecz, której się boję. Często zdarza się, że pasja przekształcona w codzienność i obowiązki przestaje być pasją, a staje się tylko przykrą koniecznością, a tego bym nie chciała.
[quote author=pamirowa link=topic=4156.msg1440690#msg1440690 date=1340568784]
To co mnie oburza, to nazywanie koni zepsutych "trupami" uznawanie ich jako konie gorszej kategorii, bo przecież te "trupy" są niegodne naszego jaśnie tyłka. To brzmi jak dla mnie po prostu próżnie, nie obrażając nikogo.


I nadal nie rozumiesz - bo tu nie chodzi o "jaśnie tyłek" czy "niegodność", a o przyjemność z jeździectwa. Widać nie masz porównania 😉
Myślisz, że ten koń, na którego "jaśnie księżniczka" nie wsiądzie wolałby żeby wsiadła jeśli np alternatywą jest dla niego jabłko, marchewka i poklepanie po szyi? 😉
[/quote]

Anaa, rozumiem, że ktoś woli jeździć albo na dobrze ujeżdżonym koniu albo w ogóle. Jazda na zaszarpanych koniach w szkółce nie zawsze należy do przyjemnych i rozumiem, że nie chce się tracić na to pieniędzy, bo przyjemność z jeździectwa może być żadna.
Gdybym nie miała swojego konia, pewnie też nie jeździła bym w ogóle, bo jazda w szkółce za nie małe pieniądze mnie nie satysfakcjonuje. Mnie chodzi tylko i wyłącznie o sposób w jaki pisze Strzyga. Można napisać tak jak napisała tutaj zdecydowana większość, normalnie i wszyscy wiedzą o co im chodziło i co nimi kieruje, a można zrobić z siebie, jak to napisałaś "jaśnie księżniczkę" 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 czerwca 2012 18:52
Semantyka. Naprawdę to coś zmienia?
Ja nic nie mam do szkółkowych koni, bo mają przerąbane w życiu w 90%. Współczuję im serdecznie. Dlatego nie zamierzam dokładać swojego kamyczka i próbować cokolwiek z nimi robić przez godzinę, bo po co mamy się oboje męczyć?
shagyaaa, chodziło mi o to, że możesz zaryzykować i stawiać wiatę lub stajnię. Jeśli okaże się, że jeździecko jest ciężko zawsze możesz wykorzystać konie do "miłego spędzania czasu" i poczekać, aż możliwości jeździeckie się zmienią. Nie ryzykując nie dowiesz się czy warto.
Męczyć szkółkowego płacąc za jazdy w szkółce na koniu, na którym jeżdżą również inne osoby też by mi się nie chciało.

Poszukałabym współdzierżawy za połowę kosztów stajni. I miałabym konia prawie na własność.
Czasami, choć to pewno zależy od miejscowości, można znaleźć konia do jazdy za free.
I pewno uwsteczniłabym się jeździecko na takiej szkapince ( bo GP to by to nie było) ale po prostu obniżyłabym wymagania i postawiała sobie realne CELE pracy z takim koniem.
Jeśli trzeba to od podstaw. Ruch naprzód, impuls. Rozluźnienie. Praca nad mięśniami.
Osobiście wolałabym robić takie rzeczy z jakimś współdzierżawionym koniem, niż iść jeździć na rolkach, czy wspinać się na skałki.
Z prostej przyczyny.
Brakowałoby mi kontaktu z końmi.  😉
Aaaa, bo ja się doszukiwałam związku z literaturą lub rzeczywistością, że niby ktoś kiedyś zamiast jeździć malował konie ze swojej przydomowej stajenki i wszyscy oprócz mnie o tym wiedzą 😉
No wiem, że inaczej się nie przekonam jeśli nie spróbuję, dobrze by było jednak aby nikt na tym nie ucierpiał. I najprawdopodobniej na początek będzie adaptacja budynku gospodarczego zamiast konkretnej budowy, także boksy będzie można rozebrać jakby co, a ja mam Wisłę niedaleko, to się utopię jak mi koń padnie z mojej winy.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 czerwca 2012 20:27
tunrida - ale w moim przypadku ja mam kontakt z końmi. W ten weekend od rana do nocy na zawodach. Za 2 tyg. też. W międzyczasie pewnie zawitam do stajni. Może wsiądę, może nie. Nie jeżdżę regulanie i brakuje mi porządnej jazdy. Brakuje mi pracy i treningów i osiągania coraz wyższej harmonii, ale to nie oznacza, ze nie mam kontaktu z końmi. Bo mam i to spory.
No i spoko  😉
Dlatego co innego "koniec z końmi, bo nie mam maszynki pod dupę" A co innego "koniec z jazdami bo nie mam maszynki pod dupą".
To drugie zrozumiem ( jakoś  😉) To pierwsze też, ale taka osoba nie jest dla mnie koniarzem.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
26 czerwca 2012 21:04
tunrida,

hmmm, bo miałam wrażenie, że ta cała dyskusja zawrzała m.in. po moim pierwszym wpisie w tym wątku i zostałam skrytykowana...
tuindra ja też pisałam na początku, że kontakt z końmi mam. Jestem instruktorem, prowadzę jazdy, robię foty, jeżdżę ze znajomymi do stajni, od czasu do czasu wsiądę. Po prostu nie jeżdżę regularnie,  bo nie mam możliwości czasowo-finansowych żeby regularnie uprawiać jeździectwo na satysfakcjonującym mnie poziomie.
Semantyka. Naprawdę to coś zmienia?
Ja nic nie mam do szkółkowych koni, bo mają przerąbane w życiu w 90%. Współczuję im serdecznie. Dlatego nie zamierzam dokładać swojego kamyczka i próbować cokolwiek z nimi robić przez godzinę, bo po co mamy się oboje męczyć?


Ano zmienia Strzyga i to wiele 🙂 Wreszcie twój post brzmi normalnie i można zrozumieć twoje podejście. I z takim się zgadzam, sama nie mając jeszcze swojego konia nie widziałam przyjemności w męczeniu koni szkółkowych. I to w dodatku za pieniądze. Wolałam nie jeździć, choć było mi ciężko, bo brakowało mi koni.
Wcześniej napisałaś w taki sposób, że nie tylko ja odniosłam wrażenie, iż nie ma konia, który sprosta twojemu wysokiemu poziomowi jazdy i umiejętności, bo przecież tak wspaniale jeździsz. To jak piszemy i jakich użyjemy słów, ma jednak duże znaczenie w późniejszym odbiorze.
Zwłaszcza że jest to forum i nie widać ani twarzy, ani tonu głosu, anie nie znamy się wszyscy na tyle dobrze, żeby wiedzieć jaki kto ma charakter
cytat Shagyaaa   -Dla mnie posiadanie ujeżdżonych, zdrowych koni pod domem jest równoznaczne z wykorzystaniem ich pod siodłem. Jestem po prostu egoistką i uwielbiam powozić się na grzbiecie w terenie, albo zrobić coś, ćwiczyć i widzieć postęp, rezultaty pracy, więc nie wyobrażam sobie trzymania tych koni tylko do oglądania i podziwiania.
Jest jeszcze jedna rzecz, której się boję. Często zdarza się, że pasja przekształcona w codzienność i obowiązki przestaje być pasją, a staje się tylko przykrą koniecznością, a tego bym nie chciała.

Shagyaaa- jak ja Cie rozumiem, ale uwierz jak z perspektywy 10 lat koni pod domem- moga sie zmienic priorytety

Mam zdrowe, ujezdzone konie we wlasnej stajni. Uwielbiam na nie patrzec . Oczywiscie wsiadam tez- jak mam czas i checi... jak nie to nie . Mam nieujezdzonego czterolatka, w przyszlym roku pojdzie w trening. Nie spieszy mi sie.... niech sobie stoi bezproduktywny i dojrzewa. A ja odbije sie finansowo zeby nie _dziadowac_. Nie mam parcia na sukces. I jest mi z tym dobrze. Z parcia na sukces skutecznie wyleczyla mnie hodowla, ktora zjadla mnie finansowo i psychicznie. Teraz pora na przyjemnosci.


Codziennie z pasja karmie konie- nie z obowiazku.


Haha ja tez mam do Wisly niedaleko...  😉
Aaaa, bo ja się doszukiwałam związku z literaturą lub rzeczywistością, że niby ktoś kiedyś zamiast jeździć malował konie ze swojej przydomowej stajenki i wszyscy oprócz mnie o tym wiedzą 😉
No wiem, że inaczej się nie przekonam jeśli nie spróbuję, dobrze by było jednak aby nikt na tym nie ucierpiał. I najprawdopodobniej na początek będzie adaptacja budynku gospodarczego zamiast konkretnej budowy, także boksy będzie można rozebrać jakby co, a ja mam Wisłę niedaleko, to się utopię jak mi koń padnie z mojej winy.


Shagyaaa, ja doskonale Cię rozumiem, bo samej marzą mi się konie pod domem. Na dzień dzisiejszy to już nie tylko marzenie, ale i plan, który czeka na realizację. Po to wyniosłam się z miasta, by w końcu spełnić marzenie 😉
Oczywiście też się boję, że nie podołam, że coś przeoczę, czegoś nie zauważę, nie dopilnuję. Konie w przydomowej stajni to ogromna odpowiedzialność i to niestety niesie ze sobą obawy.
Jednak jeśli się posiada jakąś choćby podstawową wiedzę na temat chowu i chorób koni, to myślę, że warto spróbować. W dzisiejszych czasach mamy też łatwiejszy dostęp do wszelkich informacji, więc nic nie stoi na drodze by dokształcać się w dalszym ciągu. Jeśli komuś bardzo zależy i najważniejsze jest dobro zwierzaków, to myślę, że tak się będzie starał, że zwierzakom krzywda się nie stanie. No chyba, że zdarzy się jakiś wypadek od nas nie zależny, ale przypadki chodzą po ludziach i nie na wszystko mamy wpływ.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
29 czerwca 2012 08:54
hihi, nie wiem gdzie się cieszyć,
w każdym bądź razie ogłaszam wszem i wobec powrót do jeździectwa i już nic ma mi nie stać na przeszkodzie poza okserami 😉

a mój powrót po prawej ;p

Czas na bejbi szałer
I obym nie wracała do tego wątku jako niekoniarz/niejeździec, jak kto woli... 😉

zmniejsz fote!!!
kujka   new better life mode: on
29 czerwca 2012 08:56
aleqsandra, jeszcze raz gratuluje i zycze zdrowia, samych sukcesow i na czysto pokonywanych przeszkod!!
w koncu wymarzony kasztan co?  :emota200609316:
po serii zabiegow i wizyt lekarskich, jak było praktycznie na początku z moim kolanem tak jest do tej pory.Ale stwierdziłam, ze skoro i tak boli i leczy sie dlugo to wsiade 🙂 pojechałam , wsiadlam .Sam wysiadywany bez strzemion  😁 ale miałam radoche jak dziecko, nic z tego zeprzez 4kolejne dni nie moglam usiasc tak tylek bolal ale jaka frajda. bałam sie ze bede musiala przerwac lub zrezygnowac z koni. Ale wytrzymałam tylko miesiac. A jesli mie sie polepszy od jazdy konnej to zrobie z tego temat mojej pracy magisterskiej :P
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
29 czerwca 2012 10:02
aleqsandra, jeszcze raz gratuluje i zycze zdrowia, samych sukcesow i na czysto pokonywanych przeszkod!!
w koncu wymarzony kasztan co?  :emota200609316:


dzanks zionx, a w ogóle to wszystko przez Ciebie! Babo Ty jedna! :emota200609316:
kujka   new better life mode: on
29 czerwca 2012 10:27
aleqsandra, to juz chyba 5 "moj" kon 😉 po prostu nie moge sie powstrzymac przed opowiadaniem ludziom jak to super jest miec konia, jaka to jest fajna zabawa i ze ich zycie stanie sie lepsze jak tez sobie kupia.  😂

....czekam na moment, kiedy ktoregos pieknego dnia wszyscy szczesliwi wlasciciele sie zbiora i wyniosa mnie z domu nadziana na widly 😁
aleqsandra

super gratuluje zakupu!!! oby wszystko sie ukladalo 🙂😉))

i tak sarkastycznie zeby za fajnie w watku nie bylo.

A moj koniec jezdziectwa wlasnie po lewej na zdjeciu. Za dwa tygodnie bede wiedziec czy definitywny koniec. Ech
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
01 lipca 2012 13:16
aleqsandra, to juz chyba 5 "moj" kon 😉 po prostu nie moge sie powstrzymac przed opowiadaniem ludziom jak to super jest miec konia, jaka to jest fajna zabawa i ze ich zycie stanie sie lepsze jak tez sobie kupia.  😂

....czekam na moment, kiedy ktoregos pieknego dnia wszyscy szczesliwi wlasciciele sie zbiora i wyniosa mnie z domu nadziana na widly 😁



nie nie nie, nie możesz się powstrzymać, przed wynajdywaniem swoim znajomym koniarzom w potrzebie ich wymarzonych koni, zmień post! 🙂

jak tylko to babsko się dowiedziało, że uwielbiam kasztany to mi przesyłało takie perełki że szok, aż w końcu pękłam
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się