I cały misterny plan poszedł w p*zdu. Cały dzień, w sumie od wczoraj byłam u rodziców. Z kotem. A że przy okazji pojawiło się trochę gości, pogoda dopisała, więc momentalnie grill zostal zatwierdzony. Od południa jedno wielkie latanie pomiędzy domem a ogrodem. A że babcia już kilka razy uświadamiała mnie, że kot potrafi sobie dać radę na zewnątrz luzem, za to psy i reszta kotów kategorycznie dopraszała się otwarcia wrót domostwa, to i Miłka, chąc nie chcąc, stała się dziś kotem "wychodzącym".
A w sumie "wyjszniętym", bo jak już wyszła, to dom nie interesował jej ani troszeczkę.
Zaznaczam, że była pod stałą kontrolą. A wyglądalo to tak:
Początkowo spacerowała sobie na tyłach ogrodu, podziwiała trawkę i generalnie była sielanka. Do czasu, kiedy pojawił się jeden z psów, których kot się nie boi, ale ich nie lubi i już. I daje temu wyraz całą sobą.

Pies jednak nie chcial wcale do niej podchodzić, chodziło mu wyłącznie o to, żeby być ze mną. Byl jednak pod baczną obserwacją.

Kiedy poszedł kot zmienił miejsce zalegania i trochę wyluzował.

Relaks przerwała mucha typu "bombowiec".

Ale uciekła.

Sportretowaliśmy kota, kiedy odnalazł doskonały punkt obserwacyjny - chłodny, z bezpiecznymi tyłami i widokiem na grillowaną karkówkę (co zabawne - w pewnym momencie z góry zeskoczył pies, tego kot się nie spodziewal i nawet nie zdąrzył zareagować)

Spacerowała "taranem"

Tajemniczy ogród

Kot odnalazł psią jamę. W tym miejscu jest nieco usztywnione podłoże, a pod nim nasza suczka wykopała sobie sporą jamę letnią, do której wejście ukryte jest w krzakach. Kot zakochał się w tym miejscu.

Końcówka dnia na schodach na taras.

A jak już bardzo chciała zostać sama chowała się tak:
linkZdjęcia kota w obecnym stanie nie mogę wstawić, bo zdjęcia kocich zwłok mogą być niemile widziane. Po całym dniu wrażeń (w tym powrotu do Torunia samochodem - ponad 60km), Miłka dość pobieżnie umyła łapki (najzwyczajniej w świecie miała uświnione nogi!), i padła jak kawka. Po godzinie snu wstała na moment, poszła do miski, ale nie jeść (aż dziwne, bo zwykle po powrocie z jakiejkolwiek wycieczki rzuca sie na miskę, jakby ją ktoś glodził) tylko się napić. I śpi dalej. Jak martwa 🙂
Notarialna, wywoluję Cię do tablicy! Ty jeździsz z Rudą na Mazury i z tego, co wiem to tylko tam kot jest wychodzący? Jak to u Was wygląda? W domu nie wychodzi wcale poza mieszkanie/balkon? Na Mazurach chodzi jakoś luzem czy jak? Jak to ogarnia? Nie domaga się wyjść po powrocie z wakacji?