Koniec z jeździectwem?

Looool. co zobaczyć? Czy znajdzie się jakiś naiwny?
he he rozbrajające  , zobaczyć czy byłoby w ogóle jakieś zainteresowanie takim koniem w takiej cenie -bardzo niskiej , bo rozważałam również opcję ,że nie uda nam sie zwrócić konia to sprzedałabym go dalej. co w tym dziwnego?  🤔
.
dlatego jak się kupuje konia, to powinno się go zbadać od stóp do głów. Nawet jak sprzedający jest naszą BFF, nie mówiąc o obcej zupełnie osobie. Historie, które się słyszy o sprzedaży koni  mrożą krew w żyłach
A mi cholernie brakuje jazdy konnej,nie samych treningów czy jakiegokolwiek rozwoju, raczej odstresowującego dupoklepania podczas dłuższych wycieczek w siodle. Nie udało mi się do tej pory znaleźć nic bardziej relaksującego.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
18 maja 2012 09:22
Ostatnio zaczela u mnie jezdzic kobieta kolo 40, pierwsze lonze. Instruktorka jogi, wiec ruchowo cos robi ciagle. I na 3 zajeciach powiedziala, ze nie sadzila ze konie daja po prostu taki zastrzyk endorfin, takie naladowanie, takie 'moge wszystko!' mimo fizycznego zmeczenia (a moze wlasnie dlatego?). Cos w tym jest.
Wiec jesli Wam brakuje, to trzeba dzialac. Jest tyle mozliwosci, alternatyw, kombinacji jakie mozna zrobic i niekoniecznie klepac tylek w zastepie w szkolce.
[quote author=Być. link=topic=4156.msg1404224#msg1404224 date=1337249424]
anil22, moja Mama jeździ z RZS i ma się dobrze, aczkolwiek dużo stępa, mało kłusa i minimum galopu. Często musi wyciągać stopu ze strzemion i rozluźnić nogi. Mimo wszystko, nie odpuszcza. Zna limit.
[/quote]  a nie pogarsza jej sie stan po jezdzie? ja na dzien dzisiejszy nie jestem w stanie samodzielnie wejsc na konia, chce pojezdzic bez strzemion poprostu ale nie wiem jak wejde na konie chyba z ogrodzenia ujezdzalni.
Severus   Sink your teeth into my FLESH
18 maja 2012 16:40
DeJotka - heh, u mnie jest dokładnie odwrotnie. Odkąd nie bywam w stajniach jestem o połowę spokojniejsza i bardziej optymistycznie nastawiona 😉 Dodam tylko, że to nie konie tam mnie tak wkurzały...
anil22 nie. Po jeździe musi, po prostu odpocząć. Usiąść, wyciągnąć nogi i odetchnąć. Spokojnie wytrzymuje ponad godzinną jazdę.
czyli jest dla m,nie nadzieja 🏇
desire   Druhu nieoceniony...
18 maja 2012 17:35
nie jeździłam pół roku, od jutra wracam w siodło  💃  w dodatku będzie to w ramach pracy  🤣  😜
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
17 czerwca 2012 01:02
mi już stuka prawie 3 lata

po maturze berajter w Irlandii, rok później praca jako jeździec/instruktor/pomoc na gospodarstwie a od tego momentu... głusza

miałam "szczęście", że koleżanka złamała nogę i jej trochę pojeździłam konia, czy generalnie jakieś takie baaardzo okazjonalne doskoki raz na kilka miesięcy

co miałam robić? kasy brak, klubów z klubowymi końmi i znajomości brak (chyba w złym województwie się urodziłam i mieszkam), na zahaczenie się jako do pracy też nie miałam jak, bo studia, bo na własnym utrzymaniu (więc odpadały dojazdy i jak by nie patrzeć słaba kasa za pracę typu luzak)

no generalnie ostatnie 3 lata byłam w czarnej jeździeckiej dupie, a rekreacja raz w tygodniu to nie to, albo coś robić porządnie, albo wcale - przerost ambicji nad treścią

ale miejmy nadzieję, że te czarne chmury się w końcu rozwieją
A nie możesz pójść do jakiejś stajni rekreacyjno - hotelowej, żeby się chociaż zakręcić towarzysko? Ja tak kiedyś zrobiłam, jak jeździć na czym nie miałam i po jakimś czasie znalazły się jakieś dobre konie do jazdy 😉
rumka   niezbadane są wyroki boskie
17 czerwca 2012 19:21
Od paru miesięcy zastanawiam się na całkowitym odpuszczeniem sobie jeździectwa . Od 4 lat nie jeździłam a kiedy wsiadłam na konia podczas ferii czułam się jak kompletna początkująca . Nie mam jak dojeżdżać do lepszej stajni. Szczerze to denerwuje mnie to ciągłe stanie w miejscu . Zrezygnować całkowicie z koni nie zrezygnuje , bo samo przebywanie z nimi dobrze na mnie wpływa , ale ta ciągła walka o to by wsiąść na konia jest dobijająca  🙄
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
17 czerwca 2012 19:54
A nie możesz pójść do jakiejś stajni rekreacyjno - hotelowej, żeby się chociaż zakręcić towarzysko? Ja tak kiedyś zrobiłam, jak jeździć na czym nie miałam i po jakimś czasie znalazły się jakieś dobre konie do jazdy 😉


Można też przez jakiś czas w rekreacji popracować za jazdy. W weekendy zawsze jest robota a i ktoś z "prywatnych" może cię podpatrzy i coś zaproponuje 😉
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
17 czerwca 2012 20:17
A nie możesz pójść do jakiejś stajni rekreacyjno - hotelowej, żeby się chociaż zakręcić towarzysko?


W Warszawie???
No ale takie doskoki to nadal stanie w miejscu i brak rozwoju, ale teraz mam szansę wyjść na swoje(ale siedzę jeszcze cicho, bo się boję, że będzie niewypał)...

Też się trochę czuję jak rekreant wsiadając raz na zdupny czas, ale nie to jest najgorsze...Raz się zaplątałam z kantarem i ogłowiem u konia, bo miałam obawy, że świruje i chciałam mieć koniecznie kontrol nad sytuacją... no to była porażka stulecia... 😀 wcześniej trzaskanie x koni dziennie + luzakowanie przy super lidze a 2 lata później nie wie jak się ogłowie zakłada na spanikowanego konia xD lolz

Można też przez jakiś czas w rekreacji popracować za jazdy. W weekendy zawsze jest robota a i ktoś z "prywatnych" może cię podpatrzy i coś zaproponuje 😉


taka praca za jazdy cofnęłaby mnie w rozwoju, a to gorsze niż nic nie robienie, bo jak już wrócę to wrócę z zapamiętanymi dobrymi nawykami a nie wyniesionymi z byle jakiego jeżdżenia na byle jakich koniach

raz tak miałam, pracowałam (za kasę, nie jazdy ;p) w stajni pretraining dla koni skokowych i wyścigowych i marudzili, że jeżdżę za dużo ujeżdżeniowo i że w za długich strzemionach etc a potem przeniosłam się do skokowej ale przyzwoitej stajni, gdzie ujeżdżenie się liczyło i dłuuuugo starałam się pozbyć złych nawyków z poprzedniej, a że jeden pracodawca polecał mnie drugiemu "bo ja dużo ujeżdżeniowo jeżdżę i umiem" to jak ten drugi zobaczył to moje ujeżdżenie to miałam wrażenie że się załamał ;p

w każdym bądź razie jak mam coś robić to porządnie a nie...
Coś Ty, praca za jazdy cofnęłaby cię w rozwoju? A nic nie robienie w rozwoju nie cofnie?
jasssne.... będąc na wyższym pułapie bardzo ciężko jest zejść na ten niższy (ale jak łatwiutko na wyższy....), ale kiedy się nie ma wyboru, to chyba lepiej schować dumę do kieszeni i coś robić...
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
18 czerwca 2012 08:29
aleqsandra, a ja myślę że jazda na tych "byle jakich koniach" mogłaby cię też wiele nauczyć i wierz mi, jak się dobrze jeździ to i z koni szkółkowych można coś wycisnąć, może to nie będzie klasa mistrzowska ale umieć coś osiągnąć z takim rekreantem to coś więcej niż umieć coś (nawet wyżej) osiągnąć na koniu który jest super zrobiony i robi wszystko sam. Można to potraktować jako sprawdzenie swoich umiejętności a nie jako cofanie w rozwoju. No, chyba że duma szportowca nie pozwala ci jeździć na takich tuptusiach 😎
Misskiedis, to nie jest tak jak piszesz niestety. Kiedys tez tak uwazalam, ale odrabianie popsutych koni nie da Ci ani dobrego dosiadu, ani delikatnych pomocy. Doswiadczenie tak, ale jak ktos sie juz doswiadczenia dorobil, to chce sie udaskanalac, a nie borykac sie z kolejnym koniem co na lydke nie odpowiada albo w ryju zaciagnety. Jak ktos od poczatku sie szkoli na dobrym koniu (n.p. patrz dzieci na na dobrych kucach) to ma zupelnie inne pomoce i dosiad niz ktos, kto przebrnal przez stado zepsutych koni. I niekoniecznie ktos kto tyle koni odpracowal, to sie odnajdzie na zrobionym koniu, a w druga strone owszem bo taka osoba bedzie dazyl do tych odczuc i dosiadu co mial na dobrych koniach. Ze dobrymi i zrobionymy konmi tez sie pracuje na kazdej, tylko z ta roznica ze latwiej i uzywajac poprawnego dosiadu i pomocy.
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
18 czerwca 2012 08:50
Zależy jaka rekreacja i jakie konie, sa stajnie które maja całkiem dobre konie (jak na rekreacje czyli np. konie które pójdą p czy srebro) ale są na wejściu skreślane bo to szkółka. No i ja przeciez nie piszę że aleqsandra ma w tej szkółce zostac na zawsze tylko jest to jeden ze sposobów żeby się "zakręcić" np. przy koniach prywatnych bo ludzie nie zawsze daja ogłoszenia że szukaja kogos kto im konia pojeździ tylko dają "po znajomości" jak zobaczą że ktos jeździ i ma pojęcie a najpierw trzeba przecież kogos poznać żeby taka propozycję dostać, siedząc w domu raczej się cos takiego nie uda 😉
jeszcze jak się ma szczęście i w szkółce chodzą emerytowani sportowcy. Takie konie sporo pamiętają. Z resztą, jeśli się nie ma na czym jeździć, to nie ma co wybrzydzać. Może i to frustrujące, jak człowiek chciałby np. skakać, a tu koń jeszcze porządnie nie galopuje, ale trudno, trzeba zacisnąć zęby.
Sama jazda na czymkolwiek poprawia kondycję, rozciąga mięśnie, ścięgna -> przywodzicieli ud to my w codziennym życiu nie używamy.
Poza tym, złych nawyków to nabywa każdy kto jeździ samotnie, nieważne na czym i nawet nie próbuje jeździć świadomie, że tak powiem.
San, niekoniecznie, jezdzenie samemu czasem potrafi byc bardzo wartosciowe, wlasnie zalezy od konia i od osoby.
Ogolnie to kazdy ma wlasna definicje jezdziectwa i kazdy tez jest na roznym etapie, i duma sportowa tu za bardzo nie ma nic do rzeczy. Moim zdaniem czasem warto przeczekac, ale kto jak woli. 
A ja doskonale rozumiem aleqsandrę - gdybym miała aktualnie opcję jazda w rekreacji lub niejeżdżenie, to wolałabym nie jeździć. Osiągając pewien pułap w jeździectwie (chodzi mi o sam fakt, że ktoś trenował porządnie, startował w zawodach i to bynajmniej nie Lki towarzyskie za stodołą), wracanie do rekreacji w zastępie jest po prostu bez sensu.
Wolałabym nie jeździć i nie nabierać złych nawyków, o które na źle wyszkolonych koniach naprawdę nie trudno.
Poza tym, gdzie tutaj przyjemność - wsiadanie na średnio ujeżdżone konie, żeby godzinę się mordować by ten koń JAKOŚ szedł i jeszcze za to płacić. Po czym znowu wsiądzie początkujący i poobija konikowi właśnie rozluźniony grzbiet 😉

Misskiedis Konie super zrobione niestety same wszystkiego nie robią, ba - jak jeździec niewprawiony, to często robią zupełnie co innego niż o co prosisz 😉

A o dobrą rekreację naprawdę trudno, ale dla mnie to jednak zawsze będzie rekreacja, czyli tabun ludzi przewalający się przez konie, gdzie nie da się sensownie pracować z jednym koniem samodzielnie pod okiem trenera.
A tylko taki układ daje szanse rozwoju.

Może warto popytać wśród znajomych, czy ktoś nie potrzebuje luzaka? Albo ktoś potrzebuje osoby do opieki nad prywatnym koniem, w zamian za jazdę? Warto się rozglądać, a i z ludźmi często da się dogadać.
Ojtam ojtam. Cieszyć się z czasu bez koni i wykorzystywać na co się da, bo te "cholery" wcześniej czy później i tak człowieka dopadną  😀iabeł:
A jak się wytrzymać nie da to znaleźć stajnię z fajnymi terenami, i sobie 1,2 razy w miesiącu pojechać, opłaca się zapłacić za przyjemność po prostu, bez całego tego użerania.
asds   Life goes on...
18 czerwca 2012 14:38
Ojtam ojtam. Cieszyć się z czasu bez koni i wykorzystywać na co się da, bo te "cholery" wcześniej czy później i tak człowieka dopadną  😀iabeł:
A jak się wytrzymać nie da to znaleźć stajnię z fajnymi terenami, i sobie 1,2 razy w miesiącu pojechać, opłaca się zapłacić za przyjemność po prostu, bez całego tego użerania.


AMEN
Mnie, jak chyba większość, też dopadła taka chandra, wpadłam w dołek i depresję jeździecką. Jeździłam przez 3 lata czysto rekreacyjnie w zamian za pracę przy koniach(raczej zapie*dol, niż praca, ale cóż-było się młodym i pełnym pasji 😉 ). Bardzo dużo czasu spędzałam na stajni, ale wtedy mogłam sobie na to pozwolić-uroki gimnazjum. Pracowałam przez parę godzin, po czym mogłam pojeździć sobie na koniu-oczywi
A mnie niestety dopadły kłopoty finansowe plus choroba. Konia już sprzedałam, myślałam że mi minie, a tu całkiem co innego - codziennie siedzę na re-volcie, ogólnie interesuję się końmi bardziej niż przed sprzedażą.. Nie wiem właściwie co się ze mną porobiło. Miał ktoś podobną sytuację?
Heh, aleqsandra- high five. Po latach jazdy na maszynach chodzących GP w skokach nie czerpię żadnej przyjemności z jazdy na rekreantach; dlatego, od 2006r wsiadam wyłącznie w wakacje, kiedy to będąc na mazurach pozwolę sobie na jakiś terenik. Do jazdy na poważnie raczej nie wrócę - bo już chyba nie mam do tego serca, niestety mam poczucie, że to se ne vrati i trzeba po prostu uznać pewien rozdział za zamknięty. No i wydaje mi się, że musiałabym zarabiać przynajmniej 2x więcej, żeby móc sobie pozwolić na beztresowe utrzymanie własnej maszynki a na tego rzędu podwyżkę raczej się nie zanosi.
cieciorka   kocioł bałkański
18 czerwca 2012 20:02
Sankaritarina, czasami jazda w szkółce nie daje satysfakcji, a wręcz poczucie frustracji.
Dla mnie koniarzem sie jest, albo nie.
Widać większość z Was to farbowane lisy.
I konie to był przypadek a nie koniarstwo we krwi i pasja i sposób życia.

Jak sie zaraziło choroba końiarstwa, to sie ma to we krwi, i przyjmuje na klatę każdą formę spędzania czasu z końiem. Nawet rekreacyjną po sporcie.
Ja w wieku 80 lat będę jeździć dwukółką jak na końia sił nie stanie.
Końie sie ma we krwi, albo nie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się