szafirowa, pamiętam te ogłoszenia. Mnie też ten siwek chwycił za oko mimo tej wady, ale w tamtym momencie nie było w moim domu mowy o własnym koniu, więc po cichu liczyłam, że koń trafi w porządne ręce. Zostałaś aniołem-stróżem tego zwierzaka.🙂
Historia mojego konia też jest skromna.... ale stwierdzam, że nic lepszego nie mogło mnie w życiu spotkać.
Można powiedzieć, że tutaj koń wybrał jeźdźca...
Decyzja o własnym zwierzu końskim była i była.... ale jakoś tak nikt się tym nie zajmował. Powiedziano mi "no, poszukaj, jak coś znajdziesz, się zastanowimy". Jeździłam w różnych dziwnych i mniej dziwnych stajenkach i coraz bardziej brakowało mi swojego konia, ale wszystkie konie, które mi się bardzo spodobały z ogłoszeń, były albo z jakichś "podejrzanych" miejsc....albo za drogie. Początkowo szukałam profesora, ale jakoś tak szukałam i szukałam, kilka koni nawet obejrzałam.....i nie znajdowałam.
W końcu pojawiło się ogłoszenie o sprzedaży młodego konia... Jak zobaczyłam tego konia na zdjęciu, coś we mnie drgnęło. Ogłoszenie tak wisiało, wisiało.... No ale stwierdziłam, że przecież ja nie chcę młodzika, tylko starszego konia, z resztą, pewnie koń został sprzedany bo takiego oryginała nie ogląda się często. Ogłoszenie zniknęło.... I później pojawiło się znowu. I tak przez chwilę znikało i się pojawiało.... A ja nie potrafiłam tego konia zapomnieć. W końcu po długich dyskusjach stwierdziłam "co szkodzi, przecież mogę konia obejrzeć i nie kupić".
No to pojechałyśmy z dwoma znajomymi konia oglądać....
Mała stajenka na uboczu, piękne, zdrowe konie.... Weszłam i nikt mi nie musiał mówić, który to koń.
Młody jakby wiedział, że to po niego, odwrócił się i dosłownie przeszył mnie wzrokiem pełnym ciekawości i zainteresowania. Jego sąsiedzi w ogóle na mnie nie zwrócili uwagi, a on stał i się patrzył. Może to się wydaje strasznie górnolotne i dziecinne, ale miałam wrażenie, że on wie, że to właśnie Jego ktoś przyszedł obejrzeć. Przy oglądaniu bardziej szczegółowym stał na baczność i cierpliwie czekał, aż ci nowi dla niego ludzie go obejrzą z każdej strony, odważył się nawet poobwąchiwać....
Wypuszczono go na padok, żebym go pooglądała w ruchu i... zamarłam po raz drugi. Zawsze podobały mi się araby ze względu na swój specyficzny ruch. Ze mnie żaden ekspert w ocenianiu ruchów konia, ale pierwsze co mi się skojarzyło przy oglądaniu młodego to "jezu. arab!" 😀 Młody zaprezentował piękny, subtelny i delikatny kłus, lekki, ładny galop, podniósł głowę, niczym ogier prezentujący się klaczy, ogon też poszedł w górę a ja w duchu płakałam z zachwytu.
Miałam niewiele czasu na głębokie zastanawianie się i ogrom wątpliwości. Przecież to młody koń, ogier, trzeba wykastrować, ja mam szkołę, to młody koń, pensjonaty, kowale, weci i inne rzeczy są drogie, to młody koń, a jak mnie ten koń zabije, przecież to młody koń! W końcu jednak zapadła decyzja o kupnie... Raz się żyje, powiedziałam, później mogę bardzo żałować, że zrezygnowałam...
Młody został wykastrowany i przewieziony do pensjonatu. Pakowanie do bukmany poszło spokojnie, wrodzona ciekawość młodego tutaj bardzo pomogła.
No, nie bede opisywać historyji zapoznawania się ze sobą, bo to nie ten temat. Dziś mogę powiedzieć tylko jedno, że nie żałuję, że zaryzykowałam. Kosztuje mnie to ogrom cierpliwości, pracy i czasu, ale jestem naprawdę szczęśliwa. Moje "wielkie plany" poszły w bok, ale każdego dnia cieszę się ślicznym, mądrym konikiem. Można powiedzieć, że uczymy się od siebie nawzajem. Koń ufa, a ja tylko staram się to zaufanie pogłębiać. Miał na sobie siodło, wędzidło....i na wiosnę będziemy zajeżdżać.
Jak go oglądałam:

I zdjęcie sprzed dwóch dni: