Stajnie w Lublinie

Trenerów przez wielkie T jest tak na prawdę tylu , że spokojnie palce u jednej ręki wystarczą więc skąd ci zawodnicy mają czerpać wiedzę ?


Wziąć i zorganizować w stajni konsultacje np. ze Sławkiem Uchwatem wcale nie jest tak trudno, widać po FaMaGuście, że się da, z tym, że jest to jedyna taka stajnia w naszym regionie (no może są i inne o których nie wiem?), na konsultacje przecież można przyjechać, posłuchać, popatrzeć, pojeździć, a jest na nich koni ze 3 i to same FaMaGustowe... Wiedza jest/być może, ale odnoszę wrażenie, że nie wszyscy chcą z niej korzystać... Tak wiem, konsultacje to nie to samo co trening 5 razy w tygodniu, ale myślę, że na pewno pomagają chociaż naprowadzić na prawidłową drogę także instruktora.

A ja po sobie widzę, że dużo więcej dała mi obserwacja mojego własnego konia, niż nie jeden instruktor z którym miałam okazję współpracować, który raczej maskował problem np. gumami, niż pomagł go rozwiązać.
zgadza się Arroch tylko jeśli początkujący jeździec ma nad sobą osobę która uważa sie za "trenera" i która wmawia jej że tylko ona jedna jedyna jest oh ah i tylko ona zna sie na rzeczy a inni są be (a niestety miała to nieszczęście spotkać taką właśnie osobę na początku swojej kariery i nie ma rozeznania w "rynku"😉, a na dodatek wmawia temu biednemu dziecku, że jest mistrzem świata (dziecko) mimo iż ledwo trzyma się na koniu to na prawdę ciężko jest naprowadzić taką zbłąkaną owcę na właściwe tory i otworzyć jej oczy. Niestety w przeciwieństwie do Trenerów których można na palcach jednej ręki policzyć tak żeby takich jeźdźców policzyć nie wystarczyłoby wszystkich palców ...
Z pozytywów to mamy w Dominowie złodzieja 🙂.

;//.


że jak???
Wasze wypowiedzi bardzo ładne, mądre i idealistyczne.
Tylko nie wzięłyście pod wzgląd jednego "drobnego" szczegółu. (który tyczy się właściwie każdego poruszonego aspketu) - pieniądze, a dokładniej ich brak.

(Krytyka jest potrzeba, dyskusja nad sprawami które nas bolą też. Ale zanim się ją zacznie warto naprawdę solidnie przeanalizować problem pod wieloma kątami, żeby kogoś oskarżeniami nie skrzywdzić. Życie niestety nie chce być proste. 😉 )
Ascaia, rzeczywiście, jeśli chodzi o trenerów/instruktorów to trzeba mieć pieniądze, duże pieniądze. Ja niestety ich nie mam.

Ale obserwując konie i jeźdźców, to jeśli stać kogoś na siodło Prestiga, czy chociażby Daw Maga to i stać go na dopasowanie takiego siodła lub sprzedanie go i kupienie innego. No ale to już prywatna sprawa jeźdźców.

Ja dziewczynom tłumaczę, że te śliczne futerka pod siodło są zbędne, ale niestety nie chcą mnie słuchać, bo przecież to tak ładnie wygląda...

Seta, normalnie, ostatnio koleżance zginęły kaloszki, mi nachrapnik hanowerski, takie pozornie drobne rzeczy...
Bischa   TAFC Polska :)
05 maja 2012 09:32
Ale gdzie tu pozytywizm? 😁
Wiwiana   szaman fanatyk
05 maja 2012 09:36
W Poniatowej też byłam i widziałam.
Myślę, że treningi treningami, ale wydać 50 zł na podogonie dla kuca, któremu (za duże) siodło zjeżdża już nawet nie na kłąb, ale na szyję, nie jest znów taką wielką filozofią 😉 Chyba, że ktoś uważa, że podogonie nie jest profi  😂

W klasie LL liczy się raczej dokładność i rytmiczność przejazdu, a nie kto szybciej parkur obleci i na czas wygra.

Z całej tej klasy jedynie przejazdy raptem 2 par mi się podobały - wszystko spokojnie, w rytmie, bez gonienia i wganiania konia w przeszkodę, albo hamowania ręcznym rozszalałej szkapy, która leci aby szybciej to niemiłe doświadczenie zakończyć.
Bischa, nie ma, u nas nie ma nic pozytywnego jak już ktoś zauważył.

Wiwiana, podogonie nie jest profi, ale jak mówię, dzieciaki są uczone, że tak osiodłany koń jest osiodłany dobrze, więc skąd mają wiedzieć, że siodło NIE powinno leżeć na łopatkach?
Wiwiana   szaman fanatyk
05 maja 2012 10:09
Tu trzeba sobie zadać pytanie KTO powinien im o tym powiedzieć, a nie mówi. I dlaczego.
Tu trzeba sobie zadać pytanie KTO powinien im o tym powiedzieć, a nie mówi. I dlaczego.


trener /instruktor , a nie mówi dlatego, że dla niego to jest kasa. To chyba oczywiste.

E: złe wyszkolenie jeźdźców zarówno pod względem jazdy jak i obejścia z koniem bierze się z niekompetencja instruktorów, a później trenerów. Sama byłam światkiem jak instruktorka w jednej z lubelskich stajni zakładała czaprak tył na przód (!) , a o założeniu podogonia to już w ogóle nie wspomnę ...
raxa, ale co jest dla niego kasą? To, że koń chodzi w niedopasowanym siodle?  🤔wirek:
raxa, ale co jest dla niego kasą? To, że koń chodzi w niedopasowanym siodle?  🤔wirek:


to że nieoduczony instruktor/trener będzie trzymał niedoświadczonego jeźdźca za wszelką cenę u siebie wmawiając mu różne dziwne teorie i zastrzegając, że wszyscy w koło mówią źle. 
Dla mnie to się nie trzyma kupy. Po co wmawiać jakieś dziwne teorie? Nie łatwiej po prostu prowadzić kogoś wg normalnych zasad jazdy konnej? Odbieganie od tych reguł stwarza problemy, a z problemami jest tyyyyyle roboty... 😉
Mam wrażenie, że tutaj po prostu mało komu się chce. Nie chce się uczyć, dowiadywać, ćwiczyć, tylko hajda na parkur (bo gdzież tam ujeżdżenie, za mało adrenaliny). Koszmarnie razi taka bylejakość jazdy, symbolem całej tej sytuacji jest dla mnie dziewczyna, którą widziałam w lipcu na odznakach. Jechała na spiętym, nędznie umięśnionym koniu na wypinaczach. Widzę tę parę znowu na odznakach w marcu - i nic się nie zmieniło! Zero progresu, ciągle na wypięciu, koń sztywny, wlecze zadem. To jedna z tych rzeczy, których nie potrafię ogarnąć 😁.
To chyba po prostu brak autorytetów, bo nic innego nie widzę. Wydaje się, że kasa na trenerów jest, ale właśnie ci trenerzy... którym się nie chce, albo wiedzą, ale nie powiedzą, albo w ogóle nie wiedzą.
No to bierzmy się do roboty, na konie i podnosić poziom lubelskiego jeździectwa, bo najlepiej zacząć od siebie 😉 🏇

edit: po ponownym przeczytaniu dyskusji to jednak trzyma się kupy... Przykre, czy tylko zwykła pazerność na kasę kieruje tymi "instruktorami"?
No niestety... u nas w regionie szkoleniem młodzieży zajmują się ludzie, którzy np w skokach nie jechali nigdy W ŻYCIU wyżej niż N (przy czym to biedne N moze jechali, a może nie...) Rozumiem, że "szkoleniowiec" nie zawsze musi mykać seniorskie konkursy, ale często są to ludzie, którzy nawet za juniora nie jechali MP, HPP itp... zatem tak naprawdę mamy domorosłych i samozwańczych specjalistów, którzy w najlepszym wypadku w swojej karierze jechali MW seniorów albo i nie...

warsztat ujeżdżeniowy znakomitej części skoczków pozostawia ogromnie wiele do życzenia... ale przecież "ujeżdżenie jest nudne"... cały ten system odznak i szkoleń PZJ jest fikcją...

w konkretnych ośrodkach można zdać odznakę bez większych problemów jadąc na w zasadzie nieujeżdżonym, ale tamtejszym koniu..,..

albo organizacja kursów - koleżanka była ostatnio na "wyjazdowym" kursie na instr. podst. szkolenia - liczyła, że coś się nauczy... w zamian za to spotkałą ją nauka wsiadania na konia, bo się okazało, że jednak nie potrafi... konie i ich poziom to już w ogóle osobna historia - wyciągnięte z głębokiej rekreacji... a pod koniec kursu znakomita większość okulała, więc nie bardzo było na czym zdawać...

Do tego jeden grasujący w naszym woj. kowal, który wycina kopyta do samego tworzywa, po czym wciska biednym nieświadomym (przekonanym o jego profesjonalizmie) ludziom biotyny i inne specłały za duzą kasę "bo te kopyta jakoś rosnąć nie chcą" (nie chca? ależ bardzo chcą tylko k.wa nie mogą, a koń nie może przez 2 tyg po rozczyszczeniu z boksu wyjsc...)

to wszystko woła o pomstę do nieba, ale niestety tak długo jak konie będą kupować laicy (a zawsze bedą) i liczyć się ze zdaniem pseudo trenerów i pseudo kowali oraz wszelkiej maści pseudoznawców to niestety takie obrazki jak opisane przez moje poprzedniczki będziemy widywać...
pony   inspired by pony
05 maja 2012 12:12
o to to, Koruś, trafiłaś w sedno! O to chodzi, KONIE KUPUJĄ LAICY. Nie mam nic do dodania, według mnie od tego się to zaczyna.
A jeszcze jak kupują laicy bez kasy? To dopiero porażka. Teraz zostanę zlinczowana, ale wybaczcie- to nie jest sport dla ludzi bez kasy i tyle. Bo potem na trenera nie ma, na siodło nie ma, na kowala nie ma, na zrobienie zębów nie ma. I o.
no niestety... często to są bardzo w porządku ludzie, ale jak trafiają do takiego pseudoznawcy do stajni to mają go za Boga i po prostu nie wiedzą, że może być inaczej... a potem się okazuje, że jednak może...

znam taką parę, która startuje skoki i tak jak ledwo mogła kończyć najniższe konkursy, to teraz po zmianie trenera na osobę z osiągnięciami i pojęciem oraz zmianę stajni na taką, której naprawdę niewiele można zarzucic (bo generalnei wychodzę z założenia, że każdej coś można zarzucić) - nagle juniorka, która niby była do kitu, a koń "nie dla niej" itp itd... śmiga z powodzeniem P

Tylko jej i jej rodzicom też jakiś czas zajęła zmiana podejścia...
gajowa akurat Pan R. M będzie zawsze miał klientów bo jest mistrzem wciskania kitów . Jest po prostu przekonujący ,ludzie mu wierzą bo ba ! pracował u wujka w niemczech to już musi być master  😵 nawet dla właścicieli którzy jeżdżą bardziej zaawansowane konkursy niż L , ba nawet dla instruktorów .

Uwielbiam tego faceta  :nunchaku:
nie chciałam podawać nazwisk, ale skoro i tak wszyscy wiedzą o kogo chodzi... no cóż, ten Pan po prostu powinien zmienić zawód na przedstawiciela handlowego preparatów wszelakich do kopyt - z wielkim zyskiem dla siebie i dla polskiego jeździectwa 🙂
edit: po ponownym przeczytaniu dyskusji to jednak trzyma się kupy... Przykre, czy tylko zwykła pazerność na kasę kieruje tymi "instruktorami"?


Pazerność i małe wymagania dzieciaków i ich rodziców, przecież po co się na lonżu uczyć jak koleżanka już galopuje? Nie ważne jak, ale galopuje. Instruktor, który uczyłby jak należy na pewno miałby mniejsze że tak powiem "wzięcie" niż ten, który na 2 lonży pozwala galopować. A parcie na szkło dzieci i ich rodziców jest ogromne, przecież trzeba się na zawodach pokazać, nie ważne w jakim stylu, nie ważne zdrowie konia... Takie prawo rynku, jakby wymagało się więcej od instruktorów, musieli by zainwestować w siebie, a tak... ida na łatwiznę...

nie chciałam podawać nazwisk, ale skoro i tak wszyscy wiedzą o kogo chodzi... no cóż, ten Pan po prostu powinien zmienić zawód na przedstawiciela handlowego preparatów wszelakich do kopyt - z wielkim zyskiem dla siebie i dla polskiego jeździectwa 🙂


👍  👍
jakby wymagało się więcej od instruktorów


o to mi właśnie chodziło  😉
A kto z Was pracuje jako instruktor? 😉

Oczywiście nie zgadzam się z Wami w pewnych kwestiach. Ale jak wiadomo, byłam, jestem i już pewnie zostanę "inna".
Strasznie generalizujecie. Na pewno jest część instruktorów-olewaczy, instruktorów nieumiejętnych, itd, ale jest bardzo dużo (tak, u nas w lubelskim) świetnych instruktorów rekreacji mających i podejście i wiedzę, sporo instruktorów PZJ, a nawet trenerów, którzy może mają wiedzę, ale nie umieją lub nie chcą jej przekazać. Co człowiek, co ośrodek to inna sytuacja.

I nie zgodzę się z podejściem "laiku won!"
Ten cały nasz "profesjonalizm" polski zabija wszystko. Chcemy być "świętsi od papieża", ale jakoś to żadnych pozytywów nie daje. Cały system odznakowy, szkoleniowy wcale nie powoduje wzrostu umiejetności, ani nie przyczynia się do popularyzacji jazdy konnej jako formy aktywności.
Z jednej strony marudzicie, że brak towarzyskich (czyli zawodów nieprofesjonalnych), a drugiej chcecie poziomu olimpijskiego w każdej zagrodzie.
Na zachodzie ile ludzi tyle form - jakoś im to nie szkodzi, konie masowo nie padają, a dzięki temu, że dużo ludzi "tak sobie jeździ", mają z czego wyłapać talenty.


.
A kto z Was pracuje jako instruktor? 😉


Ja- pracowałam teraz ze względu na studia musiałam zaniechać ale od czerwca znowu wracam. Jeżdżę też sporo po Polsce i to tu to tam zwracam uwagę właśnie na kwestię szkolenia / podejścia do jeźdźca.
Ale mam myśli nie "dorabianie sobie", a pracę jako stałe zajęcie dające środki finansowe na utrzymanie się.
Podziwiam ludzi, którzy są instruktorami na pełny etat, tak całożyciowo. Dwa razy w życiu dorabiałam jako instruktor, w łącznym wymiarze 2 czy 3 miesięcy i wiem, że nie chciałabym się z tego utrzymywać. Moim zdaniem spędzając ok. 8 godzin codziennie w stajni, mając świadomość obowiązku i zależności utrzymania siebie (a może i rodziny z tej pracy), nie popadanie w rutynę, nie odczuwanie wypalenia zawodowego to autentyczny cud.   

A teraz przepraszam, ale jadę sobie poinstruktorzyć. 😉
Wiwiana   szaman fanatyk
05 maja 2012 14:27
Vanilka, jeśli za kryterium wysokiego poziomu brać zwariowaną szybkość przejazdu i ilość oddanych dzikich skoków, to faktycznie - wymiękacie w tej konkurencji. 😉
Vanilka, ja jadę do Bałtowa, ale mam już przyczepę 😉.
.
Vanilka, hehe, mój ogier jeździł już z kobyłami w rui 😉, ale ja i tak tylko w jedną stronę... Co jedziesz 🙂?
.
Sisisa  to podaj dokładne opisy owych kradzieży może ktoś u nas po sąsiedzku przecież się z nimi pokaże to dam znać. My już zalożyliśmy kamery-ot co kradzieże się skończyły  😅
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się