trzeszczki

Ale weź też pod uwagę to, że wet może mieć 100% racji. Szalenie trudno jest, gdy realnym problemem jest "haczenie" zwyrodnień o przyczepy ścięgien.
bostonka - sory ale nóz w kieszeni mi się otwiera jak czytam wypociny twojego weta  😀iabeł: jeżeli wierzysz tylko osobom z dr. przed nazwiskiem to polecam znależć  w necie numer DR. Doroty Bogusz , jest wetem , jest naturalnym strugaczem i leczy ziołami .
a i jeszcze dodam że niektórzy 5 lat studiują i g... o wiedzą a innym wystarczy 3 dni kursu ( to w zakresie kopyt się tyczy)
acha i jeszcze zapytaj sie swojego weta jakiego konkretnie kowala poleca , a potem zapytaj tegoż jakie ukończył szkolenia , kursy związane z zajęciem które wykonuje , mozesz się zdziwić z odpowiedzi , 80 % naszych ,,kowali,, nawet nie wie że są kursy kowalskie . tacy PROFI , no ale przecie to KOWAL  😀iabeł:
innym wystarczy 3 dni kursu ( to w zakresie kopyt się tyczy )

No faktycznie. Pogratulować chyba. Mniemania o sobie.
Gillian   four letter word
29 marca 2012 17:21
halo, mój emeryt ma na nadgarstku wielką gulę. Zdeformował sobie kopyto przez stawianie go inaczej niż drugie. Do tego stopnia, że narosła druga warstwa podeszwy, zakrywająca w połowie strzałkę, dosłownie centymetrowy obcas z jednej strony. Pokazałam wetowi - w nadziei, że zainteresuję go tematem. Hmm... bez oglądania wystrzelił że mam to wszystko wyciąć i się nic nie przejmować. Jak cudownie, że go nie posłuchałam! miałabym konia kulawego w pień, bo podeszwa była jak najbardziej żywa i z krwiakiem płytko!
Dopiero odciągnięcie płynu z nadgarstka, leczenie i dłubanie w kopycie co kilka dni dało powrót do normalnego stanu, kopyto zaczyna wyglądać jak to drugie a koń przez cały ten czas ani raz nie macał, nie kulał.

PS - jedyny kurs jaki zaliczyłam to dwie wizyty Tajnej u mojego konia (zupełnie innego) i lektura forum, pw i własne wnioski.
Gillian, zdaje sobie sprawe z tego, ze niektorzy weterynarze juz na starcie odrzucaja naturalne struganie, ale moj calkiem sensownie mi wytlumaczyl, dlaczego kucie powinno sie lepiej sprawdzic akurat w tym przypadku. Wlasnie caly ambaras polega na znalezieniu kompetentnej osoby, a obecnie mam dobrego kowala. Wychodze wiec z zalozenia, ze lepiej miec konia dobrze okutego korekcjnie niz kiepsko wystruganego naturalnie, a o jedynym obecnie znanym mi kowalu strugajacym naturalnie slyszalam niemal same negatywne opinie.

halo, dokladnie. Poza tym wet mi powiedzial, ze musimy zrobic  jeszcze dalsza diagnostyke, zeby lepiej dopasowac metody kucia do jego problemu.

blucha, tak jak pisze halo - ja nigdy w zyciu nie dalabym strugac konia po 3 dniowym kursie, a juz na pewno nie konia z zaawansowana trzeszczkoza. Masz jakies argumenty na to, ze wypowiedzi mojego weterynarza to "wypociny"? Bo on mi calkiem sensownie wylozyl problem - zrobienie kopyta do idealnego stanu, w ktorym pietka pracuje moze prowadzic do jeszcze gorszych komplikacji z powodu bolu z tym zwiazanego. Takie struganie mialoby natomiast sens w zdrowym kopycie.

W ogole to podejrzewam, ze do tych trzeszczek mogl sie przyczynic poprzeni kowal. Mialam do niego zaufanie, kul konie trenerki chodzace miedzynarodowe zawody, kopyto wygladalo dobrze, kon nie kulal itp. Ale obecny kowal powiedzial mi, ze jego zdaniem kopyto bylo za dlugie i kon stawial kopyta na palce, na co ja wczesniej nie zwrocilam uwagi.

Gillian   four letter word
29 marca 2012 17:26
bostonka, widząc Twoją lokalizację śmiem pokusić się o stwierdzenie, że wiem kto Ci robił kopyta. Jeżeli mam rację, to daj sobie spokój i oszczędź konia.
bostonka  moje argumenty cię nie przekonają dlatego poleciłam ci kontakt z osobą której wydaje mi się ze bys uwierzyła , po drugie nie ma KOWALI strugających naturalnie , po trzecie na palcach jednej ręki możnaby policzyć na tym forum osoby które zaczęły strugac naturalnie konie ze zdrowymi , prawidlowymi kopytami  🙂 większość to były patologie nad ktorymi kowale rozkładali juz rece .
w przypadku chorych trzeszczek nie można zastosować - czym się strułes tym się lecz , choroby spowodowanej podkowami nie wyleczysz podkową , to jest tylko zamaskowanie problemu .
Gillian, tobie się po prostu otwarły oczy, i w porządku, tak trzeba. Już widzę (tzn, właśnie nie widzę) jak lecisz strugać Komuś konia z zaawansowaną trzeszczkozą + dodatkowymi problemami.
Mamy w stajni konia z bardzo podobną sytuacją jak z opisu bostonki (co prawda rzecz dotyczy jednej nogi, za to jest fatalnie). Już prawie rok "bujania się". Różnie. Cel podstawowy jest taki, żeby koń poruszał się bez bólu po padoku i mógł! się "sam" rehabilitować. Bose prowadzenie (a bardzo dobre, kilka koni śmiga bez podków, a podobno nie mogły) nie sprawdziło się, ani klejony but, aktualnie jest a la NBS, znowu będzie rozkuwany... Robi się wszystko dla dobra konia. Bez uprzedzeń.
A ty, blucha, sory, ale bredzisz. Pierwszy raz coś takiego komuś napisałam. Ale TO SĄ szkodliwe Brednie!
Gillian, zmienilam w koncu ten Szczecin w profilu, bo juz od dawna tam nie mieszkam 😉 A jezeli chodzi o Twojego emeryta, to wydaje mi sie, ze dobry kowal rowniez nie dopuscilby do takiego stanu kopyta - chyba po prostu ani Twoj kowal, ani weterynarz nie byl zbyt dobry. Ja swojemu kowalowi raczej ufam, bo widzialam bardzo dobre efekty jego pracy na innym koniu. Generalnie jezeli chodzi o metode - kuc czy strugac naturalnie - dla mnie wazne jest, zeby dzialalo.

blucha, podalas mi namiary na osobe, ktora zarabia na naturalnym struganiu konia. Przeciez to z gory oczywiste, ze ta pani bedzie zachwalac ta metode pod niebiosa. Tyle, ze dopoki nie zobacze wynikow takiej pracy na grupie koni z chorymi trzeszczkami, zbytnio mnie to nie przekona. Poza tym sa kowale strugajacy naturalnie, jeden z naszych kowali zajmuje sie rowniez struganiem naturalnym, ale wlasnie jego mi wszyscy odradzaja.

Trzeszczkoza nie jest spowodowana podkowami, a przede wszystkim stawianiem kopyta na palce, co mozna zawczasu uniknac robota dobrego kowala. W przypadku Bostona weterynarz podejrzewa tez, ze mogl miec kiedys jakis uraz tej trzeszczki - jak go mialam, to nigdy nie kulal na ta noge, ale mogl miec jakis uraz wczesniej, a nie byl badany przy zakupie.
Jakby to podkowy byly przyczyna, to kazdy kon chodzacy w podkowach mialby w koncu problemy z trzeszczkami, a tak przeciez nie jest.
Gillian   four letter word
29 marca 2012 18:15
bostonka, ależ koń jest pod moją opieką kopytową od zeszłego sierpnia 😉 od kiedy przyjechał nowy w lipcu wyrezał co się dało i zadowolony stwierdził, że "łeee, pani, jemu tak wolno rosną kopyta że następne werkowanie to w październiku!" 🙂 no cóż, ja przez lata ufałam swojemu stałemu kowalowi a dopiero teraz dociera do mnie obraz zniszczeń 🙂
bostonka a ja radzę Ci prześpij się z tym wszystkim serio
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
29 marca 2012 19:44
Bostonka to nie jest tak że wszyscy teraz chcą Cię przekonać do naturalnego bo nie chcemy - to jest tak - jesteś na początku tej drogi którą ja już przeszłam - i zaczynałam od tego co Ty - z taką diagnozą i ufnością w wetów i kowali - zajęło mi niestety 8 lat żeby dojść do miejsca w którym jestem - zrobisz jak zechcesz - dostałaś od nas sugestie, porady, linki kontakty do wetów - Przewoźny nie struga jest b. uznanym weterynarzem ale też idzie z postępem - wysłać zdjęcia nie zaszkodzi... być może też powie kuć - bo zmiany być może są już na tyle zaawansowane że możesz uśmierzać tylko ból... pytałaś o te buty? Bo też wymuszają ruch od piętki... jestem ciekawa opinii weta - chcemy tylko żebyś się zastanowiła - bo ja na swoje usprawiedliwienie mam tylko to że te 8lat temu poziom wiedzy na temat trzeszczkozy i werkowania był w Polsce znikomy (przynajmniej dla mnie) - ale świat idzie na przód... pomyśl po prostu... bo to jest tak - łatwo to wszystko przychodzi jak już się wie - ale człowiek sam do pewnych rzeczy musi dojść po prostu😉 oby ta droga zajęła Ci mniej czasu niż mi🙂
Gillian, wlasnie dlatego teraz staram sie jak najwiecej czytac o kopytach, werkowaniu, kuciu itd. Boston musial wczesniej stawiac te kopyta troche na palce, a ja wyrzucam sobie, ze mialam za malo wiedzy na ten temat, zeby to zauwazyc. Moze wtedy zmienilabym kowala i zmiany zostalyby wczesniej wykryte, albo nie rozwinely sie az to takiego stopnia 🙁

Maxowa, Kika na razie zdecydowalam sie okuc go korekcyjnie, ale nadal zamierzam czytac i myslec o tym naturalnym struganiu. Na razie zobaczymy, jakie efekty bede po kuciu - wiem, ze nie wyleczy to trzeszczek, ale na tym etapie leczenie i tak juz wlasciwie polega na tym, zeby dac koniowi jak najwiekszy komfort i maksymalnie spowolnic dalszy rozwoj choroby. Wlasnie w naszym pzypadku zmiany sa tak zaawansowane, ze juz mozna chyba tylko usmierzac bol, a kon bez podkowy jednak bardziej czuje to kopyto i strzalka lepiej pracuje, co na pewno jest dobre przy zdrowym koniu. Natomiast z tak powaznymi zmianami moze to skutkowac tym, ze kon bardziej bedzie odczuwal bol, i w konsekwencji stawial kopyto na przod, bo tak go bedzie mniej bolalo. W ten sposob oczywiscie zmiany trzeszczkowe beda postepowac jeszcze szybciej, dlatego w jego przypadku rozkucie go byloby dosc ryzykowne. No ale bede dalej czytac na tem temat, i jak weterynarz stwierdzi, ze jest to w miare bezpieczne, to moze sprobuje go rozkuc (o ile znajde dobrego specjaliste od naturalnego strugania, bo nie wierze, ze 2-tygodniowy kurs moze dac tyle wiedzy, zeby strugac trzeszczkowe kopyto).
dea   primum non nocere
30 marca 2012 07:36
Jakby to podkowy byly przyczyna, to kazdy kon chodzacy w podkowach mialby w koncu problemy z trzeszczkami, a tak przeciez nie jest.

Abstrahując od faktycznego związku podkowa-trzeszczki (IMHO jeśli jest, to niewprost), chciałam tylko wykazać błędny tok rozumowania. Spójrz na takie zdanie:
Gdyby palenie papierosów powodowało raka płuc, to każdy palacz umierałby w końcu na nowotwór w płucach, a tak przecież nie jest.
😉

Co do blogu Sarah i Nic i rehabilitowanych przez nie przypadków - fotomontaż to nie jest, tu się chyba zgodzimy. Nawet jeśli pokazują tylko success stories, to wszystkim życzę, żeby mieli ich tyle i tak spektakularnych. Poza tym to blog - wrzucają kolejne przypadki na bieżąco, jak przyjeżdżają, nie wiedząc, czy się uda zrehailitować czy nie. Obejrzyj sobie wklejane przez nie filmiki z tego, jak zmienia sie ruch konia. Że ruch z piętki jest kluczowy w tej chorobie to już wiesz, super  :kwiatek: Patrz pod tym kątem, ale też zwyczajnie na rozluźnienie czy też znikanie kulawizny, poszerzenie ruchu. No i wisienka na torcie - zmiany w kształcie kopyt też są powalające. Ja śledzę ten blog z naprawdę dużą przyjemnością, inspiruje mnie 🙂

A to znasz?
Pete Ramey - Poszukiwanie prawdy na temat syndromu trzeszczkowego
Ech... czuję się głęboko... rozczarowana. Jakoś, dea, wierzyłam Ci "na słowo" (okazuje się), że teksty P. Ramey'a mają sens. A tu - jak chyba falabana napisała w innym wątku - trudno to uznać za artykuł, który mógłby być opublikowany w poważnym piśmie 🤔 Logika i jej brak przeplatają się często. Chyba co trzeci akapit musiałabym cytować, żeby dotrzeć do sedna.
Przykłady: na podstawie badania martwych(!) kopyt X udowodnił!, że ruch od palca pogarsza! stan kopyt.
Że w ruchu więcej obciążenia przejmuje zad. Nieprawda. Tu akurat robiono badania. Na bieżniach. Nadal większość ciężaru jest na przodzie. Itp.
Końcówka mnie rozwaliła. Otóż autor ma kolana ze zwyrodnieniami od "biegania po korytach wyschniętych rzek". Ale czuje się szczęśliwy  💃 Dlatego pewnie zaleca koniom dużo ruchu po twardym i kamienistym  🏇 A podobno podchodzi "całościowo". A - nie udowodniono jakichkolwiek możliwości regeneracji kości! (to jest w "artykule"😉 co nie przeszkadza autorowi zalecać postępowania x, domyślnie - że niby lepsze ukrwienie ma stan tkanki kostnej poprawić  👀
No i jeszcze mechanizm ssąco-tłoczący kopyta. Tia. Bo jak się krew "wypchnie" to nie napłynie. A jak się "zassie" to nie będzie wypchnięta.  🤔wirek:
Ojej, Dea. faktycznie niezle palnelam, zmeczona bylam  😡 Ale chodzilo mi o to, ze (?) nie ma stwierdzonej zaleznosci pomiedzy noszeniem podkow a zwyrodnieniami trzeszczek. Co do blogu, ktorego zamiescilas - fakt, generalnie wyglada to bardzo fajnie. Wlasnie weszlam za "project Dexter", no i nie powiem, zaskoczyly mnie tak dobre wyniki. Chociaz podejrzewam, ze badanie to bylo robione na koniach ze znacznie mniejszymi zmianami, niz u Bostona - bo u niego najgorsze jest to, ze bardzo dlugo nie wykazywal kulawizny, wiec jak juz zdiagnozowalismy te trzeszczki, to zmiany byly naprawde przeogromne. Ale IMO i tak wyglada to na tyle dobrze, ze jak wszystko inne zawiedzie to nie wiem, czy nie bede na tyle zdesperowana, zeby wyslac tam konia na turnus rehabilitacyjny.


Project Dexter is our research programme into so-called navicular syndrome and caudal hoof pain. We include not only horses who have been shown on x-ray to have bone changes but also horses who have been diagnosed on MRI with deep digital flexor tendonitis, collateral ligament damage or other soft tissue damage within the caudal hoof.


With the help of Jeremy Hyde, at Eqwest Veterinary Hospital and Professor Peter Clegg at the University of Liverpool, we are running a research project which aims to evidence the effect of our rehabilitation programme, and whether its more successful than traditional treatments, such as remedial shoeing.


The research project started in February 2008 and you can read more about the results here: http://rockleyfarm.blogspot.com/p/research-results.html


As at July 2011, 30 horses are included.


Of those, 24 have completed their rehab, 6 are undergoing rehab currently.


Out of 24 horses who have completed rehab, 21 returned to full work (including jumping and hunting).


Of the 3 horses who are not in full work, 2 horses returned to light work and 1 horse (which had severe bone damage) improved but did not return to full work.


10 horses have been re-assessed by their referring vet, confirming the improvement or return to soundness.

Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
30 marca 2012 12:53
Bostonka - możesz wrzucić zdjęcia? Jestem bardzo ciekawa jak wygląda na zdjęciach takie mega zwyrodnienie - porównałabym ze swoimi...
Kika, zdjecia widzialam na razie na laptopie weterynarza. Przedzwonie do kliniki, zeby mi przeslali na maila i wrzuce 🙂
dea   primum non nocere
31 marca 2012 10:04
bostonka - a może napisz do tych babek? Opisz im przypadek swojego konia i spytaj co o tym myślą. Najwyżej nie odpowiedzą 🙂 Raczej są komunikatywne. AFAIK właśnie to, że długo nie było objawów w sensie kulawizny, dobrze wróży.

halo - odpiszę później, w tej chwili nie mam czasu i siły  :kwiatek:

EDIT:
Artykuł linkuję, bo jest rozsądny, zawiera bardzo wiele sensownej wiedzy. Np. o tym, że ruch z palca powoduje problemy trzeszczkowe i okolic. Potwierdzają to także Angielki, które takie przypadłości rehabilitują u siebie - wzmacniając tył kopyta i zwracając uwagę na ruch z piętki. Prawdą jest też, że istotne jest to, jak jest źrebaczek traktowany - od jak najmłodszego powinien mieć mnóstwo ruchu, nie tylko miękki padok, powinien mieć jak najszybciej kontrolowane i w razie potrzeby skracane kopytka, nie dopiero po pół roku albo wręcz po 3 latach, jak pod siodło trafia. Fajnie wytłumaczone jest, co się dzieje ze ścięgnem zginacza głębokiego w obu modelach lądowania. Co do wytłumaczenia różnic między zadami a przodami - przyznaję, że ja też mocno nad tym myślałam, najbardziej wtedy, kiedy moja kobyła przytyła ponad miarę, więc zwiększyło się obciążenie kopyt. Powinny sie poprawić, skoro większy nacisk na nie idzie, prawda? A zawaliły się... zadnie wyraźnie bardziej. Oczywiście, jest więcej niż jeden czynnik. Jest osłabienie ochwatowe listewek na przykład. Ta kwestia nie jest dla mnie stuprocentowo jasna - za mała ze mnie mysza, żeby formułować jakieś tezy w tym temacie. Obserwuję i wyrabiam sobie zdanie.
Całe szczęście jednak Ramey sam niejednokrotnie przyznawał, że - uwaga - nie jest Bogiem, z tego co wiem nie podawał się też za papieża. Co więcej, sam mówi, że przedstawia swoją najlepszą wiedzę na daną chwilę, ale cały czas zmienia swoje podejście do strugania, mimo tak długiego doświadczenia (!!) i o ile się nie mylę, w odróżnieniu od dr Strasser 😉 - za to akurat bardzo go cenię - nie twierdzi, że ma jedyną słuszną i konieczną zbawieniu koni metodę i że ona się nigdy nie zmieni. Bliski mi jest także jego pogląd, ze od każdego się można czegoś nauczyć i nie należy się zamykać. Mówi, że robił błędy - i zapewne nadal je robi. Są pośród nas pewnie tacy, co to ani jednej kulawizny końskiej nie mają na koncie - szczerze gratuluję niebywałego instynktu. Ja kilka błędów na koncie mam. Zawsze, biorąc przykład z Rameya, staram się dokładnie zrozumieć co się stało, by błędu nie powtórzyć. Jak zawsze, ćwiczenie róznych strategii w struganiu to wahadło - raz sie przegnie w jedną stronę (zostawi za dużo), to potem łatwo przegiąć w drugą (wyciąć coś co jest potrzebne). Wracając do artykułu - czy fakt, że jego teza o większym obciążeniu zadnich nóg ma pewne braki (nie wiem czy jest tak totalnie błędna - może ma znaczenie to, że anatomicznie koniowi trudniej chodzić zadami z palca, więc łatwiej o POPRAWNY wzorzec ruchu zadami?) powoduje, że tego człowieka nie warto słuchać, a ten artykuł nadaje się do kosza...? Powodzenia temu, co będzie szukał nieomylnych, krystlicznych źródeł i bezbłędnych opracowań, bez luk...
dea, nie, nie - za popularyzowanie wiedzy brawa, on fajnie pisze. I... myśli 😁
Zaskoczyła mnie ta forma, hmm... eseju? Nie nadająca się do traktowania jako nieomylna biblia. Początkowe artykuły były jednak staranniejsze, bardzie rygorystyczne jakby, no takie - wiarygodne, można rzec.
dea   primum non nocere
17 kwietnia 2012 13:15
O jakich konkretnie mówisz? Z tłumaczonych na polski - ten był pierwszy AFAIK. I chyba wszystkie są pisane w takiej formie. Mnie ona odpowiada. Czy dobrze rozumiem, ze oczekujesz nieomylnej Biblii? To raczej w stronę pani doktor trzeba szukać, ton nieznoszący sprzeciwu występuje tam obficie (pomijając fakt rzeczywistej zgodności z rzeczywistością bądź nie) 😉 Ja tam w ludziobogów nie wierzę, więc jeśli ktoś otwarcie mówi, że mu się zdarza pomylić, co więcej, o tych błędach opowiada - to ma mój szacunek. Jeśli z drugiej strony twierdzi, że posiadł monopol na prawdę, to na dzień dobry ma moją nieufność (co nie znaczy, że od razu to odrzucam jego tezy). Ale moje poglądy to tu raczej offtop 🙂
No i są odniesienia do konkretnych niezależnych badań naukowych (Pollitt, Bowker, Rooney - btw zafascynowała mnie książka tego ostatniego o kulawiznach!)- za to też Rameya cenię. można sięgnąć do źródeł i samemu pokombinować czy wnioski dobre. Albo inne wyciągnąć. Kory poużywać 😉
dea, oczekuję artykułu Naukowego, jeśli ktoś się na publikację powołuje jako na "dowód". A nie romantycznych opowieści, z wzajemnie sprzecznymi wnioskami. Rozumiem, że tobie odpowiadają publikacje typu blogowego, ale wcześniej odniosłam wrażenie, że Ty odnosisz się do nich jak do Biblii.
W każdym razie - z namaszczeniem. A blogi to blogi - cenne, owszem, impresje z życia.
Ja z pewnością nie oczekuję nieomylności, i publikacje naukowe nie są nieomylne, nie o to chodzi. Ale mają być poprawne merytorycznie, a wnioski - uprawnione. I owszem, zaczynam traktować per noga wypowiedzi kogokolwiek, kto sam sobie na 2-3 stronach przeczy. Na pewno nie będę takiego autora traktować z szacunkiem. Tym mniej - z namaszczeniem.
Bostonka- powtórz rtg 😉 Wiem, brzmi paradoksalnie i pewnie to co napiszę, nie przekona Cię ale nie o to chodzi.... chodzi o chwilę zastanowienia :kwiatek:
Byłam na seminarium u Tomka, specjalisty od metody dr Strasser. Przyniósł ze sobą torbę pełną skarbów: puszek kopytowych, trzeszczek, kości kopytowych, nawet noga wysuszona była. Wśród tych wspaniałości nie było ani jednej zdrowej kości kopytowej (nie uszkodzonej na czubku, i bez skostniałych chrząstek) i nie było-ani jednej uszkodzonej trzeszczki. Wiem, ilość niewielka....ale słuchaj dalej :kwiatek: Wzięłyśmy z dziewczynami do ręki kopyto z ładną, szeroką strzałką, ściany wsporowe nieco przerośnięte, ogólnie- kopyto zaniedbane jak to u rzeźniowego stworka i mówimy- "jakby lekko podstrugać, to fajne kopytko by było" a Tomek na to zdziwiony- " co???? zajrzyjcie do środka!"- w środku ściany wsporowe, głęboko.... (wiem,  wiem jak żyło wyglądało inaczej, nie było takie "zasuszone"/zaciśnięte.) Tomek wyjaśnił, że to, co odpowiada za ból trzeszkowy, to nie "deformacje" trzeszczki, bo takie deformacje tworzą się poza powierzchnią, po której ślizga się ścięgno, a ból uciskanego tworzywa. Pomyśl- jak może się "zdegenerować" część, po której się coś ciągle ślizga (no i tam jest niezłe smarowanie)? Trzeszczka musiałaby Ci chyba pęknąć od uderzenia. Jak pokazują doświadczenia, to w chwili największego obciążenia ścięgno się od trzeszczki oddala więc chyba nie może wtedy boleć od tarcia? Weci dziurki w trzeszcze (a te dziurki to otwory, przez które przechodzą naczyńka krwionośne) interpretują jako cysty- w jakich warunkach miałaś robiony rtg?? Pomyśl jak potrafi się zmienić "detal" od minimalnego przestawienia aparatu a przecież te "dziurki" też jednakowego kształtu nie mają.... koń kuleje tylko na twardym, ok na miękkim.... pomyśl kiedy Ciebie boli np odcisk.... Podkowa zamknięta unieruchomi tył kopyta i spowoduje obniżenie czucia- nie lepiej dać przeciwbólowe?? To nie zlikwiduje przyczyny- ucisku na tworzywo.....
Nic nie sugeruję- dzielę się jedynie usłyszaną wiedzą 😉 Z trzeszczkami nie miałam nic do czynienia poza jednym  nieuleczalnym przypadkiem, który nie kulał jak był użytkowany boso (właściciel oddał na emeryturę i nie wiedział co się z koniem dzieje, że zarabia 😉 ) Połapano się jak koń się zapoprężył i dostał mięśni. Zabrano konia i okuto na okrągło- kulawizna powróciła i nie zniknęła po rozkuciu, bo koń nie miał szansy na pracę, chorą nogę trzyma w górze, kopyto się coraz bardziej zawęża, chodzi tylko na pastwisko nie maja szans na "korekcję". A jak wpływa ruch po różnym podłożu na bose kopyto- tu i ówdzie się zetrze, obłamie,  zaczyna pracować i nie uciska więcej... abra- kadabra i mamy "trzeszczki" uleczone 😉....
Nie wiem czy dobrze wytłumaczyłam 😡, w razie "W" jest Tomek Świątek
dea   primum non nocere
20 kwietnia 2012 06:45
halo - Ramey nie jest naukowcem, jest kowalem (nawet nie strugaczem). Do prac naukowców w swoim blogasku się odnosi (Bowker, Rooney, Pollitt). Gdzie są sprzeczności? ja widzę tylko tę nadinterpretację z większym obciążeniem na zadnich nogach. A i w artykułach naukowych zdarzały się nadinterpretacje - np. osławione badanie na brumby, gdzie kobyłę z mokrego środowiska przeniesiono na pustynne-kamieniste i kopyto znacznie się skróciło. Prowadzący eksperyment ewakuowali konia "ze względów humanitarnych" "bo niedługo zostanie bez kopyta", a bynajmniej się na to nie zanosiło na zdjęciach "dowodowych" (nie spłyciła się miska - skróciła się puszka - "wyglądało im na za krótkie"😉. A to były badanie naukowe! Nie jestem pewna czy to nie Bowker był w nie zaangażowany nawet (piszę z pamięci, więc mogę się mylić).
Podobnie jak to, z czym nikt nie dyskutował przez lata (wiedza "klasyczna"😉 - że postawienie na wysokich piętkach odciąża ścięgna - teraz się to jednak podaje w wątpliwość.
Człowiek jest tylko człowiekiem i ciężko nie interpretować, nawet jeśli się stara być obiektywnym (a zapewne w większości przypadków, poza fanatykami jedynej prawdy, ludzie się jednak starają). Stąd prace naukowe o przeciwnych tezach i starcia naukowców. Tak sobie, heurystycznie, jako gatunek i cywilizacja, dochodzimy do coraz mądrzejszego i zgodniejszego z rzeczywistością całokształtu wiedzy - troszkę po drodze błądząc, ale błędu ten nie popełnia, kto nic nie robi... Z jakiegoś powodu Ramey - mimo że czasem się myli - jednak ma wyniki w rehabilitacji.

kasik - bardzo sensowne przemyślenia  :kwiatek: część z nich przechodziła mi już wczesniej przez głowę, tylko zbyt chaotycznie 🙂
dea, tu zgoda, absolutnie. Ale nie powinno się ludzi przyzwyczajać, że "luźne wnioskowanie" z min. przeskokami to coś do czego można się odnosić "jak do biblii". Sprzeczność: autorowi wysiadły kolana od biegania po twardym a to samo (bieganie po twardym) ma dobrze służyć koniom?
Uhm - rozważania kasik Sensowne. Wg ciebie. To poproszę jeszcze o wyjaśnienie: co wywołuje "ucisk na tworzywo" w przypadku trzeszczkozy oraz - jak na martwych (wysuszonych) nogach ma być widać uszkodzenia... chrząstki?
dea   primum non nocere
20 kwietnia 2012 08:57
Mówię o tym, że powierzchnia po której coś się ślizga raczej będzie no - wyślizgana. Osteofity pojawiają się poza powierzchnią "aktywną", więc mogą być i nie przeszkadzać. Zresztą mój własny koń (ten z przykurczem) ma coś podobnego w innym miejscu - ścięgno prostownika tarło o staw koronowy i okolicę stawu koronowego ma futrzak w tej chwili nieźle "ukwieconą" zwyrodnieniem, niemniej jednak z tego powodu nie kuleje, zdarza mu sie kuleć jak nadweręży ścięgno, ale już coraz rzadziej - mam nadzieję, że to stała tendencja.
Ucisk na tworzywo ze strony ścian wsporowych jest jak najbardziej możliwy - nie? Na tej fotce to widać, że to jest możliwe. Chyba że znowu nie zrozumiałam Twoich wątpliwości?

Chrząstkę przecież widać w martwej nodze? Jedno co się zmienia w kopytach bardzo wyraźnie, to wysychająca, kurcząca się strzałka, no i miękkie części (np. strzałka gąbczasta) - dlatego kopyta po wyschnięciu "się zacieśniają" i strzałka na martwym kopycie nigdy nie wygląda "zdrowo". Chrząstka, AFAIK, zachowuje kształt całkiem nieźle.

Zgoda z "nietraktowaniem jak Biblii". Ja to bym nawet Biblii nie traktowała jak Biblii 😉 nieufność i kwestionowanie wszystkiego i wszystkich to podstawa nauki. Nawet sobie i swoim zmysłom nie można ufać w 100% (a może przede wszystkim). Dobrze, że to poruszyłaś, bo może faktycznie komuś przeszłoby przez myśl odnoszenie się do tych tekstów jak do prawdy objawionej - szczególnie jak nie ma "szerszego obrazu" (czyli np. filmów, w których sam Ramey opowiada o ewolucji swoich poglądów).
Co do wysiadania kolan - ostatnio zaczęłam się interesować tematem ludzkiego biegania boso. Podobno człowiek w amortyzowanych butach biega zbyt "odważnie" i dlatego stawy "dostają". Podobnoż bieganie boso właśnie dlatgeo jest zdrowsze. To po pierwsze, po drugie jednak mam wrażenie, że kopyto ma większą możliwość zapracowania i rozproszenia energii (na rozszerzenie puszki) niż ludzka stopa, dlatego stawiałabym na to, że koń jest lepiej przystosowany do biegania po twardym. No i chyba nikt nie widział człowieka z zacieśnioną stopą (pomijając Japonki w przyciasnych butach, bo to patologia), więc z analogiami trzeba też zachować umiar 🙂
No wiec melduje sie znowu. Niestety bez zdjec rentgenowskich, bo dostalam je dopiero wczoraj na plycie, ale w jakims dziwnym formacie i nie moge ich otworzyc.

3 tygodnie temu Boston zostal okuty korekcyjnie, jutro bede mogla zrobic zdjecia bo musze naladowac baterie. Od okucia jest OGROMNA poprawa, w poniedzialek byl weterynarz i przody byly czyste nawet na malej wolcie w klusie na twardym podlozu, co jest dosc niewiarygodne biorac pod uwage stopien zwyrodnien w trzeszkach. Niestety trzeszczki nie sa jedynym problemem, mamy tez problem z wiezadlami w tylnych nogach - suspensory ligaments, nie jestem pewna, jaki jest polski odpowiednik, ale tu jest rysunek:
Poza tym, po przerwie spowodowanej kulawizna zaczal go bolec grzbiet. Oprocz grzbietu, problemy i z przednimi, i z tylnymi nogami sa bardzo stare, zapewne zaczely sie jeszcze zanim Boston zostal kupiony (nie bylo robionych badan przed zakupem, nie ja kupowalam Bostona).

W poniedzialek przyjedzie znowu weterzynarz, chcemy zrobic USG i rentgeny tylnych nog i powtorzyc trzeszczkowe, a nastepnie pewnie pojedziemy na scyntografie kosci (zeby dowiedziec sie, czy bol grzbietu jest spowodowany kregoslupem czy jest to tylko bol miesniowy) i byc moze rezonans magnetyczny kopyta.  Przedyskutowalam z nim kwestie naturalnego werkowania - twierdzi, ze warto zawsze byc otwartym na rozne metody leczenia i probowalby, jakby inne metody zawiodly - ale mam bardzo dobrego kowala i po okuciu jest tak ogromna roznica na plus, ze moj wet odradza zmiane metody. Po pierwsze, zmiany w trzeszczkach sa tak duze, ze bez "znieczulacza", jakim jest podkowa, bol moze spowodowac, ze kon znow zacznie chodzic od palca - a po okuciu jest ogromna poprawa w mechanice kopyta, kon wyraznie zaczal chodzic od piety. Po drugie, zeby osiagnac taki efekt, trzeba bylo uzyc az 2 wkladek. Wg. weta, nie daloby sie bez podkow tak obnizyc pietek, zeby dotykaly ziemi i pracowaly, odbiloby sie to na rownowadze kopyta. Obecnie pomiedzy podkowe i kopyto napchany jest jakis zel, dzieki czemu gdy podkowa dotyka ziemi, to pietka rowniez pracuje. Oczywiscie nadal jestem otwarta na ewentualne rozkucie konia i prowadzenie naturalnymi metodami, ale na razie efekty kucia sa tak dobre, ze bede z tym ostrozna.

Dea, jak wszystkie problemy Bostona z nogami beda juz do konca zdiagnozowane, to postaram sie skontaktowac z tymi babkami, na pewno im wiecej opinii zasiegne, tym lepiej 🙂 Nie chce do nich pisac nie majac jeszcze do konca pelnej diagnozy.

Kasik u nas osteofity nie sa najwiekszym problemem. Ze zdjec wynika, ze prawa trzeszczka (ta z gorszymi zmianami) musiala byc kiedys zlamana i zrosnieta. Boston nigdy mi nie kulal na prawa przednia noge, wiec pewnie mial ta kontuzje zanim go dostalam, wet mowi, ze mogl to sobie zrobic w czasach zrebiecych. No i przez to zlamanie sily tarcia tak dzialaly na trzeszczke, ze pojawily sie zwyrodnienia, glownie takie "rozrosty" trzeszczki, przez co zapewne uciska na tkanki dookola i powoduje bol. Niestety, przez to nie ma wlasciewie szans na zatrzymanie rozwoju zwyrodnien, mam nadzieje tylko, ze uda sie je jak najbardziej spowolnic, zeby jak najdluzej mogl chodzic i nie odczuwac bolu.
dea   primum non nocere
25 kwietnia 2012 08:05
Suspensory ligament to mięsień międzykostny.
dea, nie chodziło mi o porównanie kopyta i stopy, to karkołomne byłoby - konie nie potrafią wspinać się z gałęzi na gałąź, a my - tak 🙂 Jednak amortyzacja wstrząsów nie odbywa się bez szkody dla całego organizmu. Konie mają niesamowicie"zaprojektowany" układ ruchu, ekstremalnie wręcz. Ale wszyscy wiemy, że nic tak nie wpływa na zdrowie aparatu ruchu konia jak optymalne podłoże, w miarę twarde, w miarę elastyczne. I konie o tym doskonale "wiedzą".
Może się mylę, ale koń galopem będzie zasuwał po kamieniach etc. tylko w sytuacji zagrożenia życia. Jeśli koń sam dawkuje sobie ruch - niech chodzi po czymkolwiek zechce. Jeśli "zmuszamy" konia do ruchu (a prawie zawsze użytkując konia wpływamy na jego wolę) naszym obowiązkiem jest myśleć co będzie optymalne. Obawiam się "czytaczy". Obawiam się, że wyciągną wniosek, że zasuwanie (wg woli człowieka) po kamieniach, betonie jest dla konia ogólnie... zdrowe. A tu, jak wszędzie i zawsze, potrzebny jest umiar i zdrowy rozsądek. Dużo umiaru.
Pisanie jest w ogóle okrutne. W rozmowie można wyjaśniać wątpliwości, uzupełniać. Artykuł musi być spójny i dokładnie przemyślany. Bo żadnego tematu dokładnie wyczerpać się nie da. Forum jest formą pośrednią. Dobrze, że można rozjaśniać wątpliwości i przeskoki, ale nie sposób "zrozumieć się bez słów".
Gdyby to ściany wsporowe odpowiadały za "ucisk na tworzywo i ból" określany jako trzeszczkoza, to masa ludzi byłaby przeszczęśliwa. Jeśli twój przykurczowiec ma tyle "poślizgu" to skąd się biorą okresowe przeciążenia ścięgna? Nic nie jest takie proste jakbyśmy chcieli. Dobrze, fizjologicznie prowadzone kopyta nie są też, niestety, receptą na wszystko, żebyśmy nie wiem jak chcieli. Ani Ty, ani ja nie mamy tyle czasu, żeby popełniać tu wielostronicowe epistoły, rozjaśniając wszystko do imentu. Może się kiedyś spotkamy, jestem pewna, że w rozmowie byłoby łatwiej. Dlatego nie ciągnę polemiki. Ot, taka garść refleksji.
Halo- czy mi się wydaje, czy zadałaś pytanie: skąd się może brać przeciążenie czegoś, co jest za krótkie ❓ Bo zdecydowanie, za krótkie ściegno może oberwać szczególnie gdy zwiększy się obciążenie np: waga konia, podłoże na bardziej grząskie, koń sie może poślizgnąć, no i kości rosną dużo szybciej niż ścięgna więc "nagły" wzrost nie pomoga. Powodów do przeciążenia może być naprawdę sporo i niekoniecznie odpowiedzialna jest trzeszczkoza. Co do ścian wsporowych i ich ucisku na tworzywo- jak wygląda "modelowe" kopyto trzeszczkowe? Ma szeroką strzałkę, fajną miskę, niskie piętki, krótki pazur a koń pomyka od piętki ❓ Bo ja Ci powiem, że ostatnio właśnie ze ścianami wsporowymi dużo eksperymentuje i na razie widzę bardzo duży związek między ich długością (mowa także o tych wykładających się na podeszwie) a np poszerzeniem sie tyłu kopyta, czy powstawaniem "miski". Najfajniejszy efekt widoczny zaraz na drugi dzień po przycięciu ścian wsporowych przy samych uszach było pozbycie się opojów u mojej klaczy (pojawiły się w wakacje i nie schodziły)....Trzeszczkowa klacz mojej znajomej chodzi luźno zaraz po ostruganiu (uwielbia krótkie wspory), ruch się pogarsza w miarę jak zbliża się termin strugania 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się