A ja się ogonów nie tykam. Do czesania - są na zawody. Raz na 1-2 tygodnie (bardziej chyba co 2) zakładam na ogonek odżywkę (nieśmiertelny Detangler Absorbiny) - i tyle. Niech spokojnie rośnie.
To wszystko zależy od konkretnego konia - namiętne rozczesywanie lichego wiechcia nie może dać nic dobrego. Owszem, ważne też, żeby czesać z głową - od dołu ogona, po kawałku, rozplątując włos, a nie przeczesując się na siłę przez dredy. Pamiętam kiedyś śliczną siwą kobyłkę z przepięknym ogonem - bardzo gęstym, długim - którą pomocnice trenerki załatwiły tak, że po 2 tygodniach czesania ogonka został kikut do stawów skokowych, objętości może 1/3 tego, co było. Przykre, bo potem lata odrastania...
Moje ogony mają takie: Rot nie jest szczególnie owłosiony, w dodatku ma taki lejący, idealnie prosty i jedwabisty typ włosa (coś jak ludzkie proste włosy) - nie jest to szczególnie okazały ogon, ale robi wrażenie długością (koń jest wielki, ogon zostawiam do stawów pęcinowych):
zaraz po kupieniu

wersja docelowa 😉

Anonim (koń już tylko w połowie mój) ma ogon idealny, gęsty, piękny, tylko podziwiać:


No i Kucyk (Qcyk Quanty, hehe) - on ma ogon śmieszny, na rzepie rośną mu krótkie włosy (przez to wygląda, jakby miał rzep przystrzyżony), a niżej mamy puchatą kitkę - mało włosów, ale zawsze są napuszone i same z siebie rozczesane, jeśli się uda dodać długości temu ogonkowi, to będzie ok:
