Koniec z jeździectwem?
kamkaz! Dawno Cię nie czytałam, miło znowu Cię widzieć :kwiatek:
[quote author=baba_jaga link=topic=4156.msg1337865#msg1337865 date=1331722617]
Po polrocznej przerwie wrocilam do koni, a po 9 latach - do jezdziectwa.
W ostatnim polroczu a i owszem, zaczelam inne aktywnosci, niektore nawet bede kontynuowac.
Ale koni juz w moim zyciu brakowac nie moze.
popieram! 😉
Dodo: a skąd taka przerwa?
[/quote]
tą operację OKA miałam w październiku =zero wstrząszów, noszenia, zanieczyszczenia itd.
Mam konia prawie 6-letniego. I nie jeżdżę. Raz na dwa tygodnie wsiądę na oklep na stępa i już. Wolę dzieciaki poprowadzać :P A nie jeżdżę... bo studia, bo daleko, a na pensjonat mnie nie stać... Ale koń ma dobrze, bo łąki duże, jedzenie dobre i ma siana do oporu 😉
Cieszcie się z każdego dnia w siodle, serio..
Ja mam zakaz jazdy konnej na "nie umiem pani powiedzieć na jaki czas...może na pół roku, może do końca życia'. Smutno i straszno..
Uuu... zen, przykro mi... A co Ci się stało poważnego, że nie możesz jeździć?
Ogólnie i w dużym skrócie- problemy ze stawami.
zen, o matko i tak poważne te problemy, że nawet na stępa do lasu nie można jeździć? Straszne, nie wiem co bym zrobiła gdyby, dostała taką diagnozę...
A ja wracam do jeździectwa. Parę stron temu pisałam, że mi motywacja spadła i chrzanię to całe koniarstwo. Od października-listopada w zasadzie nie wsiadałam, konia wywiozłam daleeeko... No ale stwierdzam, że w moim przypadku nie da się bez koni, a dokładniej bez tego jednego konkretnego 🙂 W kwietniu wracamy do w miarę intensywnej roboty i strasznie się z tego cieszę 🙂 Może czasem trzeba zatęsknić żeby docenić i przewietrzyć sobie głowę raz na jakiś czas po prostu i zająć się czymś innym na trochę.
Pewnie i można, ale to trzeba mieć po pierwsze głowę do tego (ja nie mam, mnie interesuje rozwijanie się a nie dupowożenie) i konia z głową do tego (mój jest z cyklu 'ej, róbmy coś. robimy? ej? robimy? jak nie chcesz, to ja robię'- i tu zazwyczaj jest poniesienie, bryk etc.). Jak mam wsiadać w weekendy i snuć się po lesie, to, hmm..wolę przyjechać do stajni i puścić na padok. Jasne, że jak tylko lepiej się poczuję, to nawet i na spacer będzie fajnie jechać, tylko..tylko to już nie to. Kurort ma swoje lata, utrzymanie go w treningu było gwarantem, że jego noga się nie odzywa, a teraz on się posypie i ja się sypię..nie chcę wywalać 2.000 zł na pensjonat i na trening w momencie, kiedy JA nic z tych treningów mieć nie będę dla siebie..
zen, jasne, ja to wszystko rozumiem... I co, masz już jakiś plan? Łąki? Dzierżawa w obecnym pensjonacie? Nie zazdroszczę konieczności podejmowania takich decyzji, pewnie każda wydaje się zła na pierwszy rzut oka.
Dzionka, ja tak robię co roku i jest ok. Jesień, zima - moje jeździectwo usypia. W tej chwili widuję konia raz w tygodniu, cholernie za nim tęsknię ale z drugiej strony - nie mam nic na głowie i jest mi fajnie. Ale już się nie mogę doczekać aż go przywiozę i znowu się zacznie gonienie co dzień do stajni 🙂
zen, niefajnie 🙁
W obecnej stajni ma super warunki, wiec z przenosinami to raczej srednio. Dzierzawa odpada, to kon specjalnej troski..chwilowo jest jak jest.
Zen idź do innego lekarza , osobiście przez jednego lekarza siedziałam w domu 2 lata ,zero jazdy bo nie mogłam .Poszłam kiedyś prywatnie ustalić termin operacji ,po rozmowie z lekarzem doszliśmy do wniosku że operację przekładamy a ja wracam do jazdy .
Wczoraj skoczyłam 130 cm parę razy i mam taki zaciesz że wracam do formy 😉 Choć przeszłam przez ten rok różne cyrki (wypadek samochodowy ) podejrzenie tętniaka mózgu ,ostatnio podejrzenie pęknięcia kręgów , rękę dalej mi paraliżuję od roku ale staram się i postanowiłam że się nie poddam .
Więc ty się nie poddawaj i szukaj sposobu na swoje życie w siodle . :kwiatek:
edit literówka
Lekarz lekarzem, ale mnie zwyczajnie wszystkie stawy bola. Nie wsiade, bo bywa tak, ze mi z bolu stawy wykreca lub np.nie moge wyprostowac lub zgiac ktoregos stawu. To nie jest kwestia tego, ze ja sie czuje cudownie a lekarz mi broni..niestety..
Zen współczuje. Trochę wiem co czujesz, ale tylko trochę bo ja wsiadam, choć z przerwami.
Kręgosłup mi się odzywa co jakiś czas na zmianę z kolanem.
Pojeżdżę intensywnie tydzień i tydzień mam lonżowania, bo nie mogę jeździć.
Trzymam kciuki, żeby szybko Ci zdrowie wróciło!
Moja koleżanka jest właśnie po operacji kręgosłupa. Dziennie jeździła ok 5 koni. Teraz ma zakaz jazdy na ok. 6 miesięcy. Wyjści anie miała, bo groził jej niedowład nogi. Konie to jej życie, praca i hobby, więc jej jest podwójnie trudno, ale daje radę!
Dzieki ash :kwiatek: zobacze po ustawieniu leczenia co sie bedzie dzialo..
Trzymam kciuki i czekam na info! :kwiatek: :kwiatek:
zen trzymaj się kochana :przytul: Mam nadzieję, że leczenie przyniesie oczekiwany skutek i ta przerwa od jeździectwa będzie jednak chwilowa. Trzymam mocno kciuki :kwiatek:
ja też! na pewno wszystko się dobrze ułoży i niedługo będziesz śmigać! trzymam kciuki i jak będziesz potrzebowała jakiejś pomocy to krzycz 😉
zen, doskonale Cię rozumiem. Ja 3 tygodnie temu usłyszałam podobny wyrok, w dodatku od lekarza "ostatniej szansy". Miał pomóc, powiedział wprost żebym szybko zapomniała o jeździectwie jeśli chcę dalej funkcjonować normalnie.
Od tego czasu na koniu siedziałam 3 albo 4 razy. Ale to siedzi w głowie cały czas, zamiast skupić się na pracy zastanawiam się, czy już się przeciążyłam, czy jeszcze nie...
zen sprobuj akupunktury. Moja kuzynka (nota bene z Warszawy) tez miala ogromne problemy ze stawami, po 1 zabiegu juz czula roznice a po 5 przestalo ja bolec. Moze warto sprobowac? Chcesz kontakt?
Dziękuję kochane :kwiatek: Jasne, że chcę namiar na akupunkturę, takiego bólu to nikomu nie zazdroszczę... 🙁
zen przykro mi. Trzymaj się - mam nadzieję, że to zwalczysz!
pewnie brak koni to mały pikuś przy innych sprawach, które się pojawiają podczas takich awarii - zwykłe funkcjonowanie pewnie jest niełatwe. współczuję.
zen o kurczę 😲 Współczuję strasznie, nie wyobrażam sobie dostać taki wyrok.
Sama teraz nie jeżdżę, ale z tego prostego względu, że nie mam na czym, a nie z powodów zdrowotnych... Konia zawsze znaleźć można. Łatwiej lub trudniej. A zdrowia odzyskać się nie da... Choć oczywiście można się wyleczyć, czego Ci życzę, ale wiadomo, nigdy w 100%... :kwiatek:
Tegoroczna zima ogólnie rzecz biorąc była moim zastojem jeździeckim 🙄 Przejeździłam może z miesiąc, w sumie z feriami. W międzyczasie wkradła się dwójka podopiecznych, ale przygoda z nimi szybko się skończyła, bo jeden był ponad moje możliwości, a jeśli chodzi o drugiego, to problem leżał w nieugodowym właścicielu, z którym nie chciałam ciągnąć współpracy, mimo że sam zwierzak bardzo fajny. Teraz, od końcówki stycznia - od czasu jazdy z dwoma dosyć nieszczęśliwymi upadkami - nie siedziałam na koniu. Mam na oku dzierżawę kolejnego, ale tu z kolei właściciel chce oddać konia dopiero od kwietnia (biorąc pod uwagę obecną kondycję koniska w sumie dobrze go rozumiem). Już półtoramiesięczna przerwa od koni źle mi służy. Nie mogę skupić myśli, nie mogę nijak odreagować codziennych zmartwień, więc często miewam zły humor. No i trochę opuściłam się w nauce. Tak! Jeżdżąc regularnie, w tygodniu roboczym, wracając ze stajni miałam większą motywację do nauki, choć miałam mniej czasu na to. Taki paradoks.
No ale pocieszam się tym, że półtora miesiąca wytrzymałam, to co mam jeszcze dwóch tygodni nie wytrzymać. Mam nadzieję, że zostanie zrekompensowana mi ta udręka i po tym czasie moje jeździectwo ruszy pełną parą, bo układ zapowiada się ciekawie 🙂 (ale który na początku się nie zapowiada... :hihi🙂 odpukać. Z racji mojej dziwnej zależności naukowo-konnej, może jeżdżąc regularnie napiszę egzamin gimnazjalny lepiej, niż gdybym nie jeździła 😁 Czas pokaże. Czekam niecierpliwie, aż kupię swojego konia, ale to dopiero po maturze za 3 lata. Myślę, że mimo wszystko warto poczekać i nie spieszyć się 🙂
Jeździectwo zakończyłam definitywnie jesienią 2010, a od paru ładnych miesięcy nie wchodziłam też na r-v. Powód? Utknęłam w jednym punkcie, nie rozwijałam się, nie miałam większych możliwości, jeździłam weekendowo, na koniu jeżdżonym również przez osoby z bardzo średnimi umiejętnościami - przestało mnie to bawić. Miałam, i nadal mam, ambicje na większy sport, a ani koń ani ówczesna sytuacja nie pozwalała na starty. Również finanse były w dużej mierze problemem - wszyscy wiemy, że jeździectwo to jeden z droższych sportów. Decyzja: kończę, a właściwie odkładam "na później" - mama, która bardzo mnie wspierała (i nadal wspiera) była zaskoczona, starała się podsunąć jakiś inny pomysł, ale tak naprawdę nie było innego wyjścia. Często spotykałam się z reakcjami typu: "a nie masz ochoty czasem sobie pojeździć?" - jednorazowo, rekreacyjnie, do lasu na spacerek. Jasne, to miłe uczucie po takiej przerwie, ale to do niczego nie prowadzi, a nawet może pogorszyć moją... wewnętrzną sytuację. Odkąd nie jeżdżę prowadzę wewnętrzny konflikt, jak pogodzić przyszłość (planuję studia, karierę zawodową niezwiązaną z końmi) z pasją - jeździectwem. Uwagi od tego problemu nie zdołało odciągnąć nawet pasmo stresujących wydarzeń i wielki zakręt w życiu. Konie są i zawsze będą dla mnie bardzo ważne, na stałe goszczą w moim sercu. Ostatnio odwiedziłam kilka stajni, odświeżyłam kontakty z "końskimi" znajomymi i nagle cała reszta (jak zawsze w stajni) zeszła na drugi plan - potrzebowałam tego. Planuję również posmakować pracy luzaka, sprawdzić się i zachować chociaż taki luźny kontakt z końmi - luzakowanie jest o wiele bardziej sensowne niż czysta rekreacja, niejedni się ze mną zgodzą.
Przez cały ten czas nie mogłam uwolnić się od koni - i podejrzewam, że tak już zostanie zawsze (co wcale, a wcale mnie nie martwi 😉)
Pozdrawiam wszystkich jeźdźców w stanie spoczynku, oby udało się wam wrócić
zen, zdrowia(!) i dużo sił życzę :przytul:
Ja też do waszego grona się dziewczyny zaliczę. Z decyzją o końcu jazdy bujałam się od początku roku, ale z 1 mc temu zapadła finalna decyzja o rozstaniu z końmi. Wzrost kosztów związanych z końmi i brak przekładni tego na umiejętności nabyte przez mnie i ciagły brak czasu na częstsze treningi zrobio swoje. A odkąd niestety i jazda samotna w teren odpadła to straciło to dla mnie wszystko urok...
asds, szkoda! 🙄
Szkoda, że Ty z drugiej strony Wawy jesteś. Mogłabyś czasami dla fun'u i relaksu wsiąść na Karego...
Asds ale to chyba tymczasowo, nie? Ech pora roku niewdzięczna na rzucanie koni z powodów finansowych.
Ja brnę w zaparte... Biorąc pod uwagę ile konie miejsca zajmowały w moim życiu przez ostatnie 30 lat (bo dziecięce emocje i przeżycia były też ważne) i porównując to z ogromną Czarną Dziurą, którą hoduję od roku - to pewnie powinno być skonsultowane z jakimś terapeutą 🙄
Na razie wkładam tyle samo uporu w niejeżdżenie (i nie interesowanie się tematem) co poprzednio w jeżdżenie i interesowanie się. Malo to zdrowe zapewne, i sama nie wiem co za tym stoi. Ale blokada jest na maxa, noga moja nie przekroczyła progu stajni i im dalej tym gorzej.
Ha. Sama jestem ciekawa o co chodzi.
Na razie moja rozsądna część świadomości pławi się w luksusie - stres finansowy zniknął, przemęczenie fizyczne zniknęło, konflikt życiowy interesów zniknął, wreszcie mam czas na wszystko i na siebie też, i na rozwój zawodowy, i może na powrót do malarstwa.
Ta druga część się nie odzywa, bo nie za bardzo wie co powiedzieć 😉 i nie jest dopuszczana do głosu (bo zaraz gula w gardle)
A na głos 😉 mam etap ćwiczenia nowej odpowiedzi, na pytania dalszej rodziny "a jak tam te wasze konie? jezdzisz na konikach dalej?" - najpierw biorę mały wdech, a potem już łatwo idzie "Ja już nie jeżdżę na koniach, tylko mąż" i zmieniam temat.
O dziwo wiosna i wspomnienia z nią związane nie przebiły się przez mój mur, czego się obawiałam.
Tylko to forum wciąż przeglądam 😎 - to jednak coś oznacza.
No i co jakiś czas wizualizuję sobie siebie za 10 lat, jak mam odchowane dzieci, jakieś normalne pieniądze i wybieram sobie 4latka a potem pracuję z nim pod sensownym okiem w celu startów L wkkw..... Obraz trochę zamazany, czasem znika zupełnie...
ja już po ciąży nie jeżdżę, trzymam konie by trzymać. rodzice w sumie je utrzymują u nich na ziemi. po tylu latach zniechęciłam się do jeździectwa. powodów jest wiele.
asds, szkoda! 🙄
Szkoda, że Ty z drugiej strony Wawy jesteś. Mogłabyś czasami dla fun'u i relaksu wsiąść na Karego...
No widzisz...🙁(((((. Własnie też z powodu zerwania z jeździectwem ostatnio u nmie takia wielka wyprzedaż sprzętu zbędnego, czyli głównie końskich szmatek...Nawet jeśli by mi sie sytuacja odmieniła to nie wiem czy zdecydowałabym się na zakup własnego konia biorąc pod uwage galopujące! ceny utrzymania konia w pensjonacie w Warszawie....
Jakbyś miała ochotę i byłabyś po mojej stronie Wawy to zapraszam. Kary chętny, a ja nie mam czasu 😵 Jak coś to pisz/dzwoń!