ale nie chodzi wcale o to kto wiecej pracuje, i gdzie sie trudno pracuje itp. tylko o to, kto ile odprowadza "daniny" i dalczego ktos ma być uprzywilejowany.
nadal nie rozumiem, dlaczego posiadają taki przywilej prokuratorzy i sędziowie, nadal nie uwazam, żeby rolnik miał płacić niższa składkę tylko dlatego, że jest rolnikiem. jak było napisane wczesniej - nie opłaca sie, to się nie opłaca i już, likwiduje sie gospodarstwo. albo dla wszystkich zrobić zaleznośc opłacanego ZUS-u czy KRUSu od dochodow. wtedy mało zarabiajacy rolnik zapłaci równie mało jak mało zarabiajacy właścicel mini-sklepiku, a "wielkoobszarowiec" zapaci równie dużo jak szef dużej firmy.
w ogole dla mnie nadmiar przywilejów jest chory.
a mi się wydaje że najlepszym rozwiązaniem było by zlikwidowanie ZUS, KRUS i NFZ, niech każdy pracujący ma własne drugie konto gdzie pracodawca odprowadza mu potencjalną emeryturę, a pracownik niech sam opłaca sobie koszty lekarskie albo płaci ubezpieczenie w jakieś firmie ubezpieczeniowej, tylko ze wtedy nasz kochany kraj nie mógłby nas okradać 😉
podobnie jest z podatkiem liniowym od tylu lat obiecują że wprowadzą i co? nikt nie chce się tym zająć bo było by to udogodnienie dla obywatela.
omnia, moje poprzednie posty odnosiły się do tego, że kilka osób sądzi że rolnik to nierób, darmozjad i jeszcze mnie KRUS płaci 😉
trusia, zapraszam Cię w takim razie na pole żebyś popracowała sobie z tydzień to nie będziesz mówić głupot że tyle nie pracują bo pracują po te 10-14 godzin dziennie bo nic się samo nie zrobi, zresztą jak w każdej pracy.
Solina, widzę, że chodzi ci tylko o to, żeby udowodnić, że twoja rodzina ciężko pracuje i pod tę tezę wyławiasz strzępki informacji i wciąż na mnie naskakujuesz. Ja nie mówię, że rolnicy nie pracują długo i ciężko. Mówię, że nie pracują tak cały rok. Wypowiadam się na podstawie tego, co widzę, a nie swoich wyobrażeń. A widzę rolnika, któremu dobrze się powodzi (nie jest to posiadacz 5 ha), a teraz – czyli zimą – nie zaharowuje się na śmierć. I który kilkakrotnie zmieniał profil swojej działalności rolnej właśnie dlatego, że jedno przestawało się opłacać, a inne robiło się bardziej opłacalne. W różnych porach roku jeżdżę na wieś mazurską – i tam też widzę, kiedy rolnicy zasuwają jak małe motorki, a kiedy motorki zwalniają lub wręcz silniki wyłączają. Nie rozciągaj swojej wizji kalafiorów na każdą dziedzinę gospodarki rolnej mówiąc, że piszę głupoty, bo to samo mogę powiedzieć o tobie, skoro wszystko widzisz w perspektywie kalafiorów. Akurat uprawiania kalaforów nie widziałam, ale jeśli one faktycznie wymagają pracy po 10-14 godzin przez okrągły rok i w dodatku są tak mało opłacalne jak piszesz, jest wyjście - należy się przestawić na coś innego. Skoro jedni mogą, inni też mogą. A jak nie chcą – ich wybór. A jak ich wybór – nie ma powodu do narzekania i użalania sie nad ich ciężkim losem.
Nie muszę iść na niczyje pole, żeby zrozumieć, na czym polega ciężka praca. W Australii nigdy nie byłam a wiem, że istnieje.
... i rolnik który czasem jest stratny bo sprowadza się tańsze owoce i warzywa z zagranicy.
Dlaczego rolników mają nie obowiązywać proste zasady ekonomiczne? Nie opłaca się, przestawiam się na inną produkcję. Kiedyś była taki zawód – reperacja rajstop. Siedziały kobitki i dziergały te rajstopy. Potem rajstopy na tyle staniały, że porwane rajstopy się wyrzuca i tamte kobitki przestały mieć co reperowac. Czy oznacza to, że państwo powinno narzucić jakąś minimalną cenę rajstop, żeby reperacja znowu miała sens i żeby te panie nadal mogły to robić?
[quote author=trusia link=topic=86609.msg1320444#msg1320444 date=1330426542]
[quote author=jkobus link=topic=86609.msg1320101#msg1320101 date=1330378072]
A serio: skoro nie ma ŻADNEGO związku między wpłatą a (przyszłą, niepewną...) emeryturą - to moim zdaniem nie da się z sensem ustalić, kto dokłada, a do kogo jest dokładane. Państwo arbitralnie określa jakie daniny i w jakiej wysokości pobiera - i równie arbitralnie określa, na co je przeznacza.
Mylisz się, związek jest – z tych składek są późniejsze wypłaty.
[/quote]
Nie myli sie 😉 Z Twoich dzisiejszych skladek wyplacane sa emerytury dla dzisiejszych emerytow (plus panstwo doplaca jeszcze do tego z innych srodkow - patrz post Nestora ). "Pozniejsze wyplaty" jeszcze nie wiadomo skad beda oraz jak dlugo w ogole jeszcze beda.
[/quote]
Bobek, nie gdybam, z czego będą, jeśli będą, bo nikt z nas tego nie wie. Mówię o chwili obecnej. Teraz istnieje ten związek. Zakladać, że wizją dalekiej przyszłości można kogoś przekonać to naiwność. Np. Pawlak chce zachęcić kobiety do rodzenia dzieci tym, że za 30 lat dostaną wyższą emeryturę. Trzeba być politykiem, żeby uważać, że kobiety tak się perspektywą 30-letnią zmotywują, że zabiorą się za masową produkcję potomstwa.
trusia: z faktu, że tzw. "składki" są tylko jednym ze źródeł służących do opłacania wypłat dla bieżących emerytów - wynika jasno, że porównanie samych tylko składek płaconych przez różne grupy ludności, nie jest wystarczające do tego, aby realnie ocenić ich udział w finansowaniu system. Z czego oczywiście nie wynika, że Polacy są obciążeni daninami na rzecz państwa równomiernie. Nie są. Nie są też obciążeni proporcjonalnie do osiąganych dochodów. Jeśli można mówić o jakiejś zależności - to obciążenia daninami na rzecz państwa zależą głównie od indywidualnej zapobiegliwości oraz siły przebicia. Kto ma mniejszą - ten więcej płaci.
Ależ oczywiście. Z tym, że realna ocena wkładu finansowego to jedna strona medalu. Druga strona jest taka, że do wora jedni wrzucają więcej, a inni mniej, a co za tym idzie ci, co wrzucają więcej w jakimś stopniu finasują tych, co wrzucają mniej. A dlaczego? Jak sam napisałeś „obciążenia daninami na rzecz państwa zależą głównie od indywidualnej zapobiegliwości oraz siły przebicia. Kto ma mniejszą - ten więcej płaci.” Właśnie o to mi chodzi. Wg mnie jest to moralnie naganne. Żadna reforma nie ma sensu, jeśli zostawia się przywileje a jednocześnie braki łata się obciążaniem innych, bo grupa silniejsza nie da sobie odebrać tego, co ma, a inna silna wywalczy jeszcze coś. Państwo ma obowiązek jednakowo traktować wszystkich.
Niestety, taki system tylko utrwala postawę roszczeniową. I ta postawa dotyczy nie tylko tego, że należy mi się od „państwa” – bo państwo to takie nikt. Należy się od każdego. Przykład z mojej mazurskiej wsi. Sąsiad znajomych, do ktorych jeżdżę, nie ma wody. Po wodę przychodzi do tych znajomych. No i niedawno gmina miała fundusze na doprowadzenie wody. I co znajomy usłyszal od tego pana? „Nie, ja nie chcę, żeby mi doprowadzili wodę, bo potem będę musiał za wodę płacić”. Czyli jak ktoś płaci – jest O.K. Jak ja płacę – nie, tak być nie może. Dokładnie taki sam mechanizm jak z emeryturą czy lecznictwem. Ten sam sąsiad wywalał śmieci do dołu na sąsiedniej działce. Tę działkę kupili moimi znajomy i poprosili pana, żeby już tam śmieci nie wyrzucał. Na co pan się zgodził, ale „panie sąsiedzie, w takim razie musi mi pan wykopać dół w innym miejscu”.
Na co pan się zgodził, ale „panie sąsiedzie, w takim razie musi mi pan wykopać dół w innym miejscu”.
Dobra odpowiedź:
- ależ drogi sąsiedzie, aż tak źle panu nie życzymy, żeby od razu panu dół kopać 🙂
p.s. dyskusja rolnicy-vs. miasto jest bezprzedmiotowa - rolnicy przez wiele lat istnieli bez "systemu zabezpieczeń" - co wskazuje jednoznacznie na to, że wytwarzają dochód narodowy co najmniej w zakresie własnych potrzeb - czego o wszystkich miastowych powiedzieć nie można.
W Polsce nie ma i nie będzie emerytur rolniczych - są zasiłki rolnicze na poziomie 200 EUR, to kwota zbliżona do zasiłku dla bezrobotnych - też ok. 200 EUR. Porównaj to, proszę z opłatą za zniesienie zakazu pracy - kwotowo ok. 200 EUR, procentowo (pozwolenie na zatrudnienie w cudzej firmie) - ok. 40% wynagrodzenia. Socjalistyczne państwo nie chce, żeby obywatele pracowali.
trusia, wcale na Ciebie nie naskoczyłam, w tym momencie to ja czuję że Ty na mnie naskoczyłaś 😉
i moja pierwsza i druga wypowiedź o rolnikach nie była skierowana wyłącznie do Ciebie ale też do innych, tak ogólnie co to uważają że rolnik to tylko siedzi i dłubie w nosie, ba! ma jeszcze niższe składki niż ludzie zatrudnieni w firmach.
chciałam przedstawić jak to wygląda w danej dziedzinie rolnictwa i mam do tego prawo, więc nie unoś się tak.
Dlaczego rolników mają nie obowiązywać proste zasady ekonomiczne? Nie opłaca się, przestawiam się na inną produkcję. Kiedyś była taki zawód – reperacja rajstop. Siedziały kobitki i dziergały te rajstopy. Potem rajstopy na tyle staniały, że porwane rajstopy się wyrzuca i tamte kobitki przestały mieć co reperowac. Czy oznacza to, że państwo powinno narzucić jakąś minimalną cenę rajstop, żeby reperacja znowu miała sens i żeby te panie nadal mogły to robić?
idąc Twoim tokiem rozumowania w tej chwili powinno się zamknąć większość firm, zakładów itp
tylko zamykając to wszystko bo przynosi mały zysk albo zerowy na te czasy i sprowadzając tańsze od chińczyków sami się pogrążamy bo po pierwsze każdy kieruje się ceną produktów a w chinach wyprodukują za grosze, dwa zamkniemy fabryki, zakłady, firmy, odejdziemy od rolnictwa to gdzie ludzie mieli by pracować? powiększy się bezrobocie i nic więcej.
i nie chodzi o to by państwo narzucało ceny, tylko że w naszym kraju jest tak że bardziej "opłaca" się kupić ( już zostańmy przy tym durnym kalafiorze) na zachodzie opłacić cło, koszty transportu i inne opłaty niż kupić od naszego rolnika mimo iż miał by kilka razy taniej,
nie jest wcale kolorowo byc na krusie... poza tym uważam ze to jakas paranoja z tym jego podnoszeniem! raczej należałoby obniżyć zus, do takiego poziomu zeby nikomu nie opłacało się kombinowac
wtedy płaciliby wszyscy równo 🙄
ale nie...trzeba podniesc krus zeby i rolnicy zaczęli kombinowac, zeby powiekszyła się szara strefa 🤔
bo ja np nie słyszałam o rolniku bedącym na czarno rolnikiem 😉 natomiast o przedsiebiorcę płacącego zus bez kombinowania to juz coraz trudniej 😀
Solina, w takim razie bardzo przepraszam. Żle zrozumiałam, a dodatkowo mnie ruszyło stwierdzenie „wcale tak łatwo naszym rolnikom nie jest i dziwie się że tyle osób po nich jeździ i najlepiej ich usunąć”, bo myślałam, że do mnie jest skierowane. :kwiatek:
trusia, nie do Ciebie, kilka osób tu pisało o rolnikach i że powinni mieć takie same składki jak inni, ja rozumiem niektórych oburzenie, ale dziwi mnie że wszyscy litujemy się nad panią na kasie z biedronki która tez nie ma łatwo a nikt jakoś nie zaproponował by miała płacić takie same składki jak np pan prezes wielkiej firmy.
tylko też zauważmy jedno rolnik dostanie najniższą emeryturę jaką może dostać, a ktoś kto odprowadza tej składki dużo więcej statystycznie dostanie tej emerytury dużo więcej, bo jakoś nie wydaje mi się żeby owy pan prezes miał dostać emeryturę w wysokości 600zł, a jeśli by taką dostał to to uważam za niesprawiedliwe.
każdy pracuje na siebie i jaką składkę odprowadza do ZUSu czy KRUSu ma potem wyliczaną emeryturę na tej podstawie, więc nie rozumiem co kogo to boli że ktoś odprowadza mniej, przecież potem ten kto odprowadza mniej na stare lata dostanie mniej.
No właśnie nie do końca. Ja też dostanę 600 zł, pomimo tego, że co miesiąc odprowadzam 900, a nie 200 co trzy 🙄 .
Emerytalno-rentowa - prawie 600
zdrowotna prawie 300
i ten fpgiśpipś - jakieś 30/40, nie pamiętam.
I emeryturę będę miała wyliczoną najniższą.
Tak, że Solina nie piernicz głupot.
Raczkowski jak zawsze na czasie:
Myślę, że składki powinny zależeć od wielkości firmy/gospodarstwa. To co obowiązuje teraz to jakaś paranoja. Co do tych rolników co to calą zimę nic nie robia to tak nie do końca prawda, to zalezy od rodzaju produkcji, owszem w polu się nie robi ale tak naprawdę to na wsi zawsze jest coś do zrobienia.
Taka ciekawostka... Tego linka wkleilam juz raz w innym watku, ale chyba nikt nie zauwazyl. A tu dzisiaj natknelam sie na takiego demota:
http://fakty.interia.pl/polska/news/z-kont-emerytalnych-w-zus-zniknelo-ponad-8-mld-zl,1769404
Byłam dziś na badaniach okresowych i miałam próbkę tego co będzie gdy lekarz ma pod 70 lat.
Prześmieszne. DWIE panie okulistki mnie "badały". Obie ślepe jak kret. Świeciły mi w oko archaiczną lampką, która gasła bo wtyczkę miała wyruszaną. Trzymałam wtyczkę a panie usiłowały zaglądać. Nie wyszło. No to oklejały wtyczkę plastrem. Nie pomogło.
No to spytały jedna przez drugą: - A tak w ogóle, to pani coś widzi?
Potwierdziłam, chociaż nie widziałam nic od tej lampki mrugającej i łzy mi ze śmiechu oczy zalały.
Jedna z pań pokrzywionym przez artretyzm palcem mi przed nosem wodziła a ja smarkałam zwalając na alergię.
No i już. Zdolna jestem do pracy.
hihi, miałam podobną sytuację rok temu 😉 badania okresowe, idę do okulisty. Po prawie 4 godzinach czekania (przede mną było AŻ 7 osób!) wchodzę do gabinetu, a tam miła Pani Starsza Okulistka, na pewno z wielo, wieloletnim doświadczeniem, zaczyna badać mi wzrok...Bada, sprawdza, zagląda, świeci lampką, macha palcem, każe tablicę czytać...Uff, skończyła...I zaczęła krzyczeć, że ślepa jestem strasznie, jakim cudem ja egzystuje na tym świecie z tak słabym wzrokiem nie mając okularów? Jakich to ja mam wyrodnych rodziców, że tak zaniedbali mój wzrok 😁 Koniecznie muszę chodzić w okularach! No koniecznie! Mówię, ze dobrze, ale jaką mam wadę? A Pani Starsza odpowiada, że nie jest w stanie mi powiedzieć, nie potrafi tego ustalić, nie może się dopatrzyć tego, muszę iść do innego okulisty 🙄 I dostałam zdolność do pracy, ale w okularach. Ale w jakich? Nie istotne 😉
Hi!hi! To może u tej samej byłyśmy? Ja też-o zgrozo!- nie mam okularów do czytania.
Panie się aż przeraziły, jak ja żyję.
Ale i tak nic i nikt nie pobije innej Starszej Pani Doktor, która badała słuch mojego syna (prawo jazdy) .
Pani znienacka ukryła się za szafą i tam mamrotała. Syn myślał,że gada przez telefon i grzecznie milczał.
No to Pani zaczęła pokrzykiwać. Dalej milczal. Aż wyskoczyła zza szafy z rykiem: ja panu słuch badam!!!
Hm... nikt nie pobije? Przypomniał mi się Starszy Pan Doktor Ginekolog. Scenicznym szeptem spytałam pielęgniarkę:
- Pan Doktor to ma sto lat?
A on zaburczał:
- Jakie sto? Jakie sto? Mam dopiero 83 lata!
Paznokcie miał stuletnie. Jak triceratops. Uff....