Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2012 08:29
atomiast na tego co do tego, że się nigdy nie zsiada a w ogóle to nigdy się nie jeździ na koniach świrach to też przegięcie.

zsiada się wyłącznie w sytuacji wspomnianej przez Katija - rzeczywistego lęku konia a nie jakiś hocków. Na pewno nie w sytuacji opisywanej kiedyś przez naszą wybitną i Jedyną w Polsce Instruktorkę Parelli 1 * - że jadąc na swym koniu w terenie za każdym razem jak go jakaś mucha ugryzła i on  niby zaczął udawać  że się chce położyć czy wytarzać ta z niego schodziła. I tak kilka razy na 1 jeździe w terenie (!!).

Na prawdziwych świrach naturalni i tak nie jeżdżą, bo są jeźdźcami własnego konia i na obce  raczej nie wsiadają a tym bardziej na jakieś świry.

Zresztą prawdziwych świrniętych koni to rzadko kiedy się spotyka - koń-świr w opinii  jednego (a szczególnie naturalnego) okazuje się być zupełnie normalnym koniem u innego.

Właśnie dlatego, że nigdy nie wiadomo, jak się koń zachowa lepiej zsiąść np przed ulicą. Bo jeśli akurat tam zachowa się nieprzewidywalnie, to cóż- lepiej ratować siebie.

nie wiem, ja tego nie praktykuję. No a jak się ma koń zachować. Ma stanąć i stać i ma odpowiedzieć na łydkę i tą ulicę przejść energicznym stępem w jak najkrótszym czasie. I tyle.

Mówię tu o zwykłej drodze, a nie jakiejś drodze szybkiego ruchu itp.


A zresztą to chyba trochę temat do zupełnie innej dyskusji: czy się jeździ na "trudnych" koniach i jeśli tak to jak i co się robi a czzego nie robi..
katija, popieram to, co napisałaś w 100%. Miałam taką sytuację - koń nie chciał wejść do basenu z wodą. Po 40 minutach stania nad tą wodą zaczęło się ściemniać, zeszłam z konia, wlazłam do tej wody a koń grzecznie, bez oporów za mną.  Byłam w szoku, ze mną na grzbiecie nie chciał nawet kroku zrobić do wody. Wsiadłam, przejechałam stępem, kłusem, przegalopowaliśmy i od tej pory nigdy się nie zawahał przed tą wodą. Natomiast jeśli jest niegrzeczny, świruje, płoszy się itp. w życiu z niego nie zsiądę! Łatwiej mi nad nim zapanować z grzbietu, niż z ziemi (duży jest 😉 )
Natomiast w sytuacjach : ulica, ślisko itd. wolę zsiąść. Ale to zdrowy rozsądek i wyobraźnia.
ElaPe,, żaden z opisywanych przeze mnie koni nie był świrem. Pierwszy owszem bardziej pobudliwy - jak to koń chodzący wysokie konkursy skokowe, ale opanowywalny zawsze, drugi to typowy idealny koń wierzchowy, stateczny, starszawy, doświadczony.
ElaPe- mówię o drodze krajowej 73.

Kiedyś miałam głupi przypadek- jechałam na koniu wzdłuż drogi , mijałam stację paliw i tam na wjazdach są takie kratki długie (kanalizacyjne?) koń się wahnął, dostał łydkę i zamiast przejść skoczył i nie zatrzymał się w miejscu oczywiście po skoku.  Dobrze, że akurat nic nie jechało.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2012 08:49
no ok rozumiem
no wlasnie- czyli czego sie balas? ze kon sie sploszy? nie umiesz wysiedziec sploszenia? co jest w tym strasznego? ze kon uskoczy, albo podgalopuje kilka fule? gdybys miala wystarczajace umiejetnosci nie balabys sie tego.
Nie nie bałam się tego, ze spadnę podczas spłoszenia. Raczej chodziło o otwartą przestrzeń, nie wiem dokładnie, nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Na znanym terenie nie było żadnego problemu. Naprawdę strach nie jest uzależniony (nie zawsze) od umiejętności jeździeckich! Po prostu paraliżowało mnie gdy wyjeżdżałam dalej, poza znane łaki za stajnią, wiedziałam, ze nawet jeśli koń się spłoszy prawdopodobnie nie spadnę, opanuję go ale mimo wszystko paraliżował mnie strach. to byl problem tylko i wyłącznie w mojej psychice i tam tez musiał zostać rozwiązany. Nie jestem dobrym jeźdźcem- ale bez przesady, kilka foule galopu, uskoki i bryknięcia wysiaduję bez większych problemów, ale psychike mam taką a nie inna i boje się wielu irracjonalnych rzeczy- były to tereny (jak dobrze ze sa już "oswojone"😉, sa to pająki i wchodzenie po drabinach- co z tego, ze wiem ze drabina się nie zawali a
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2012 08:54
Jasminowa: I co PNH cię z tego lęku leczy?
Lepiej 10 razy zsiąść bez potrzeby, niż raz nie zsiąść i wylądowac w szpitalu. Nie rozumiem jak można wtrącać się w to jak kto radzi sobie ze strachem - to jego sprawa. 80% jeźdźców odczuwa strach podczas jazdy do którego się nie przyznaje! Jedni żyją z tym do końca inni decydują się coś z tym zrobić, jakąkolwiek metodę wybiorą - jeśli im pomaga to nie widzę w tym nic złego.

Podejście nie zsiadać nawet jak koń świruje i zmyśla jest dobrym rozwiązaniem dla niktórych jeźdźców o specyficznej konstrukcji umysłowej i emocjonalnej. Dla innych nie jest to dobre rozwiązanie. Czy tak trudno zrozumieć, że ludzie się różnią od siebie i dla jednych taka metoda będzie dobra, dla innych nie? Znam kilka osób, które z tego powodu zrezygnowały z jazdy konnej. Czy to dobrze? Niektórzy powiedzą selekcja naturalna... bzdura. PNH daje szansę takim osobom na czerpanie przyjemności z obcowania z końmi. Metodą małych kroczków. To, że wśród jeźdźców są osoby utalentowane, to nie podlega wątpliwości, takim jednostkom założenia szkoły tradycyjnej, sposób i metodologia nauczania nie sprawia problemu. Wyobraźcie sobie, że są osoby którym sprawia. I do licha... wcale nie są gorsi od was!
Osób utalentowanych jest mało... nie sztuka mieć talent. Nie sztuka uczyć osoby którym przychodzi to bez trudu, osoby z wrodzonym drygiem, równowagą i intuicją. Jak łatwo jest powiedzieć o innych głąby, tępaki, bezmózgi... a jak trudno stać się dobrym nauczycielem i zmotywować tych mniej utalentowanych do ciężkiej pracy nad sobą i pozytywnego nastawianie i rozwoju bez oglądania się na innych, bez porównywania umiejętności. Wielką sztują jest umieć wyzbyć się kompleksów i zaakceptować to, na jakim etapie szkolenia się jest. Bez oglądania się za siebie, bez porównywania się z innymi, bez oceniania... czego wszystkim zagożałym przeciwnikom naturalnych metod życzę z całego serca.
przeczytalam tylko kilka pierwszych zdan tego belkotu.
byc moze i 80% jezdzcow ma lek. nie powinni jezdzic i tyle. albo powinni isc na terapie.
zsiadanie narowi konia.
udalo mi sie zawrzec to co mam do powiedzenia w 4 krotkich zdaniach 😀
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
03 marca 2012 11:45
Osób utalentowanych jest mało... nie sztuka mieć talent. Nie sztuka uczyć osoby którym przychodzi to bez trudu, osoby z wrodzonym drygiem, równowagą i intuicją.

jakbysmy wszyscy byli utalentowani to bysmy wszyscy na olimpiadach startowali  😉, o to chodzi ze to jest sport, bardzo ciezki, trudny sport w którym nie kazdy moze siegnąć po laury.
niestety a moze i dobrze..
więc okręcajcie sobie konie folią, molestujcie w boksie, róbcie co chcecie ale nie wmawiajcie ze to jest jeździectwo 😁

a jak trudno stać się dobrym nauczycielem i zmotywować tych mniej utalentowanych do ciężkiej pracy nad sobą i pozytywnego nastawianie i rozwoju bez oglądania się na innych, bez porównywania umiejętności.

tu wystarczy dobry instruktor rekreacji 😉

wielką sztują jest umieć wyzbyć się kompleksów i zaakceptować to, na jakim etapie szkolenia się jest. Bez oglądania się za siebie, bez porównywania się z innymi, bez oceniania...
ooo no pacz, a tu wystarczy normalny niezmanierowany uczeń

no kurczę jak metody naturalne podnoszą zwykłe, proste rzeczy do rangi spraw wagi kosmiczno - galaktycznej  😁
Jest rzesza ludzi związanych z końmi, których takie podejście odstręcza.
A największymi przeciwnikami dobrego jeździectwa są: szowinizm i atokratyzm...
... to co pomaga w dążeniu do doskonałości - to empatia i pokora - których katija tobie życzę.

Jeździectwo to nie tylko sport, nie tylko olimpiady, niektórym jednak ciężko się z tym pogodzić.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
03 marca 2012 11:46
edit: zwariuje z tymi cytatami
więc okręcajcie sobie konie folią, molestujcie w boksie, róbcie co chcecie ale nie wmawiajcie ze to jest jeździectwo 😁


Amen!  🙇
Jasminowa: I co PNH cię z tego lęku leczy?

samo w sobie nie, ale dało mi kilka strategii które były pomocne w walce ze strachem.  No i nie potępia zsiadania- które w moim przypadku było bardzo pomocne. Dodam tylko, zę nie było to zsiadanie które wzmacniałoby jakiekolwiek niekorzystne zachowanie u konia- koń był ok, to ja się spinałam. Mozna powiedzieć, ze koń jeszcze był ok, bo jak wiadomo zestresowany i sztywny jak tyczka jeździec musi zacząć działać (niekorzystnie) na konia- więc zsiadałam, robiłam coś na ziemi, szłam obok konia, a gdy umysł odzyskiwał władze nad strachem- wsiadałam ponownie.
To był tylko i wyłącznie problem w mojej psychice, i tam musiał zostać rozwiązany.
Gillian   four letter word
03 marca 2012 12:35
z innej beczki - ktoś się wybiera na kurs JNBT w marcu do Ustronia Morskiego? 🙂
chciałam iśc popatrzec, ale cena dla wolnego słuchacza to jedyne 300zł... eeee... no to muszę pozostac zatwardziałm klasykiem 🙂
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
03 marca 2012 12:50
Jeździectwo to nie tylko sport, nie tylko olimpiady, niektórym jednak ciężko się z tym pogodzić.

ano, ano  😁 ale "metody naturalne" to nie jeździectwo i dopiero z tym - niektórym- jest się ciężko pogodzić...
Moon   #kulistyzajebisty
03 marca 2012 12:55
Duunia, mogę Ci wystawić ołtarzyk?  🙇
Amen.

a jak trudno stać się dobrym nauczycielem i zmotywować tych mniej utalentowanych do ciężkiej pracy nad sobą i pozytywnego nastawianie i rozwoju bez oglądania się na innych, bez porównywania umiejętności.
Znasz powiedzenie "chcieć to móc"? Bez przesadyzmu, naprawdę jeśli ktoś naprawdę chce się nauczyć to się nauczy. Najłatwiej powiedzieć "nie mam talentu, idę się pokroić".

Gillian, to już lepiej kup sobie pad Anky  😁
Gillian   four letter word
03 marca 2012 12:56
kupię worek marchewek i koń będzie za mną naturalnie podążał 🙂
ale serio - nikt nie jedzie?
W moim nowym miejscu pracy jest też kurs JNBT w kwietniu.
Jestem bardzo ciekawa czego nowego się dowiem 😀
Jasminowa - no i super🙂 Zgadzam się i chyba każdy musie się zgodzić, że strach jeźdźca prędzej czy później przeniesie się na konia. Ja nie chcę żeby moj koń odczuł, że się boję.
Akurat jeżdżac na halterze w momencie kiedy zsiadam mam mnóstwo możliwości działania z ziemi na 4 lub 7 metrach liny

I żeby nie było nadinterpretacji powiem, że zasiadanie jest wyjściem awaryjnym i ostatecznym ale jeśli ma się świadomość, że to wyjście jest i w dodatku ma się to wszystko przećwiczone (zgięcie, zatrzymanie, wysiadka) - to naprawdę strach znika migiem🙂

Nie wiem ile bym się bujała KONFRONTUJĄC się ze strachem. Wystarczyło parę cwiczen na ujeżdżalni i kilka wysiadek w terenie (4-5) żebym przestała sie bac zupełnie.

Nie chcę żebyście mysleli , że uważam , że jak koń świruje to należy zsiąść! Absolutnie NIE!  🙂
Jestem zdania , że bezpieczeństwo moje i konia jest najważniejsze i jeżeli czuje, że jest kiepsko i sobie nie poradzę to lepiej zsiąść i nie prosić się o wypadek.

A sugestia Eli, że koń uczy się świrować bo kiedy jeździec zsiada to ten ma wygodę to nie zgadzam się absolutnie.

To jest właśnie mit który trzyma ludzi na grzbiecie konia mimo, że sobie nie radzą i że zaraz zarobią glebę.

Jasne, że lepiej opanować konia z wierzchu i po sprawie, to jest rozwiązanie idealne.  :kwiatek:

Ale jesli sytuacja jest rzeczywiście kiepska i nie da rady to nie ma nic złego w tym żeby zsiąść i doprowadzić relacje z koniem z zmiemi do porzadku - po czym wsiasc ponownie!

Hmm...swoja drogą myslenie, że jeździec na grzbiecie = niewygoda dla konia.... No cóż.... Mogę być wygodna, mogę być niewygodna, z ziemi również!

Właśnie wróciłam z terenu na młodej. Miałyśmy parę radosnych wiosennych baranków i mały pościg za naszym duzym psem który niepostrzeżenie wymknał się z podwórka i ochoczo zwiedzał okolicę wprawiając tym sasiadów w stan przedzawałowy🙂
Dwa razy zatrzymałam ją przez zgięcie, kawałek drogi do domu szłysmy tyłem - piekna okazja do ćwiczenia cofania od samego dosiadu - ale ani razu w trakcie spaceru nie zsiadłam.
Kurcze, chyba musze się wrócić!  😂

Gilian - ja bym wolała za tą kasę pooglądać Karen :kwiatek:
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
03 marca 2012 14:25
JNBT ma fajne zajecia teoretyczne , nie sa to rozmowy o przewadze haltera nad oglowiem ale ciekawostki . Wiele z tych rzeczy jest oczywiste ale sa i takie perelki ktore fajnie jest znac . Jest duzo filmikow o behawioryzmie miedzy innymi Kevin Richardson i lwy z objasnieniem pewnych zasad dzieki ktorym on z nimi swobodnie moze funkcjonowac i to sa rzeczy ktorych sie w necie nie znajdzie . Jest facet ktory nawiazal relacje z bawolami afrykanskimi , nie zawsze te zajecia dotycza tylko koni i generalnie dla ludzi ktorzy sa zainteresowani zwierzetami i ich zachowaniami te wyklady moga byc ciekawe .
JNBT- ja dla odmiany słyszałam masę negatywnych opinni, mowa była o sprzecznych stwierdzeniach, ogólnym "niezorganizowaniu". Ile w tym prawdy-nie wiem, ale opinie koleżanki która była na kursie wystarczająco mnie zniechęciły😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2012 17:12
Właśnie wróciłam z terenu na młodej. Miałyśmy parę radosnych wiosennych baranków i mały pościg za naszym duzym psem który niepostrzeżenie wymknał się z podwórka i ochoczo zwiedzał okolicę wprawiając tym sasiadów w stan przedzawałowy🙂
Dwa razy zatrzymałam ją przez zgięcie, kawałek drogi do domu szłysmy tyłem - piekna okazja do ćwiczenia cofania od samego dosiadu - ale ani razu w trakcie spaceru nie zsiadłam.


wiesz co ja na twoim miejscu to bym tego konia i siebie nie narażała na takie coś. Jeśli teren to wyłącznie po wstępnym rozprężeniu na placu.

Też dziś byłam w terenie po praz pierwszy po zimie i bujaniau się na hali. Wiał wiatr i było dla konia naprawdę  ciekawie. I nie wyobrażam sobie by nawet  na tym 1szym terenie mój własny koń miał jakieś baranki robić czy  biegać bez kontroli.

Zasada jest jedna: nigdy koń nie jest poza naszą kontrolą. Jest zawsze i wszędzie i w każdym chodzie. A jak nie jest to a) wyłącznie jeździmy w chodzie który kontrolujemy b) nie wyjeżdżamy w teren.

Zasada jest jedna: nigdy koń nie jest poza naszą kontrolą. Jest zawsze i wszędzie i w każdym chodzie. A jak nie jest to a) wyłącznie jeździmy w chodzie który kontrolujemy b) nie wyjeżdżamy w teren.
zgadzam się w 100%. jeśli np. nie kontroluję galopu bo koń się rozhasa, to nie wyobrażam sobie nim jechać, zwłaszcza w terenie. kilka fouli kontrolowanego galopu, przejście do niższego chodu i wychodzi na nasze bez narażania życia swojego i konia.
ElaPe, Mary popins - ależ oczywiście!  :kwiatek:
Na pewno jeszcze dlugo nie odważę się na galopy w terenie na młodej. Dwa odcinki kłusa zaliczyłysmy i do pościgu za naszym podhalanem tez wystarczył kłus. Plus sporo przejść do stój i cofanie. Może i jestem heretyczką ale nie jestem niespełna rozumu🙂

Za to gęba mi się cieszy jak przypomnę sobie to cofanie...  😍 Dla Was to pewnie chleb powszedni ale ja piałam z zachwytu😀 Pierwszy raz Fiala zareagowała tak lekko i z taką MOCĄ na samo przeniesienie ciężaru ciała... Pierwszy raz czułam coś takiego...  Sory za off top ale tak się ciesze, że mnie roznosi 😀  🏇

A jeszcze nie tak dawno była taka maleńka...Łiiiiiii 😀

wiesz co ja na twoim miejscu to bym tego konia i siebie nie narażała na takie coś. Jeśli teren to wyłącznie po wstępnym rozprężeniu na placu.

Też dziś byłam w terenie po praz pierwszy po zimie i bujaniau się na hali. Wiał wiatr i było dla konia naprawdę  ciekawie. I nie wyobrażam sobie by nawet  na tym 1szym terenie mój własny koń miał jakieś baranki robić czy  biegać bez kontroli.

Zasada jest jedna: nigdy koń nie jest poza naszą kontrolą. Jest zawsze i wszędzie i w każdym chodzie. A jak nie jest to a) wyłącznie jeździmy w chodzie który kontrolujemy b) nie wyjeżdżamy w teren.




Ela, ty nigdy nie jeździłaś na młodym koniu?
Nigdy nie wyjeżdżałaś na koniu pierwszy raz w teren?
Nigdy nie byłaś na żadnym koniu pierwszy raz we wsi? Między domami/samochodami/szczekającymi psami?
Nigdy, ale to uczciwie NIGDY nie miałaś takiej sytuacji, żebyś MUSIAŁA zsiąść z konia, żeby go przeprowadzić przez miejsce, którego się boi?

To ja podam przykład: byłam w terenie z innymi końmi (nie sama!) moją własną kobyłą. Jechałam przez znaną nam doskonale, sąsiednią wieś. I na środku wsi koń utknął i to utknęłam na środku asfaltu bo sąsiadowi przyszło do głowy zamontowac sobie na posesji fontannę! I co miałam tam kankana odstawiac na środku asfaltu i wpaść pod samochód, bo mi nie wolno zsiąść z konia?!


Jeśli ktoś pisze, że jego koń NIGDY nie jest poza kontrolą to albo jeździ na wyjatkowym ośle albo nie wie co pisze...

Każdy koń może nagle stać się poza kontrolą: nawet ten najspokojniejszy...

Kwestią jest tylko jak szybko i w jaki sposób jestesmy w stanie tą kontrolę odzyskać!
Każdy koń może się spłoszyć-to jest moment utraty kontroli. Tyle że jeśli koń jest posłuszny odzyskujemy tą kontrolę szybko: np koń zrobi jedno, dwa foule i stanie...

Ja jeżdżę dużo młodych koni i koni trudnych i WIELOKROTNIE zdarzało mi się zsiadać z konia np po to, żeby go przeprowadzić przez wieś.
Ale może Ela uważasz, że to dyshonor? Zsiadać?
Ja tam wolę zsiąść, dać koniowi poczucie bezpieczeństwa, bo jak jestem na ziemi to mogę go "osłonić" przed strachem. Nigdy koń się za ciebie nie chował, odsuwając się od czegoś, czego się boi? A jak zobaczył, że ciebie nie zjadło to dał się przekonać że i jego nie zje?

Przecież to jest coś zupełnie normalnego: jeśli gdzieś nie mogę wjechać z jakiegoś powodu, albo oceniam, że sytuacja staje sie niebezpieczna to zsiadam! I rozwiązuje problem z ziemi.
Ty sobie rób jak chcesz ale nie atakuj osób, które robią inaczej!
Albo przez rów z wodą bo koń się uparł, że się utopi itp...
2 przykłady zsiadania:

Młody koń, który bał się drągów, zaraz po zajażdżce. Nie byłam w stanie na nim podjechać, blisko, nie mówiąc już o przejechaniu przez leżący drąg. Koń po prostu wielka panika, nogi jak z waty. W ręku za mną natomiast śmiało, na początku z lekkim strachem ale przechodził. Więc zamiast zsiadać, poprosiłam koleżankę żeby nas przeprowadziła. Ja siedziałam na koniu, a ona szła obok niego. Kilka razy i do młodego dotarło, że go drąg nie zje 😉

Dziś wsiadłam na konia, po rehabilitacji, nie wychodzi na padok, świnia brykająca i mega niegrzeczna. Ale ostatnio już bardzo grzeczny się zrobił bo zaczął chodzić więcej. Koń pusty w pysku strasznie, więc  chodził na gumowym (ale takim MEGA gumowym, bez żadnego usztywnienie w środku) wędzidle. Moja wina bo nie pomyślałam, ze po dniu wolnego trzeba było ubrać inne kiełzno.
Koleżanka zaczęła skakać i się zaczęło. Konisko  mega ześwirowało, jego numer popisowy czyli walnięcie z krzyża, zawijka 180 stopni plus wyskok do góry. A ja sobie mogłam na górze pogwizdać, bo moje szarpania, plomby były w ogóle przez niego nieodczuwalne. Jakbym sobie na kantarku jeździła. Zero hamulców, zero kontroli. Wytrzymałam może z 10 min, i chciałam zejść. Bo nie chciałam skończyć na ziemi, połamana, plus oglądać jak miesiące rehabilitacji idą się ***** gdy konik sobie radośnie pogalopuje do stajni. Gdyby nie to ze znajoma przyniosła mi inne wędzidło, na pewno bym z niego zeszła.

Czasem lepiej jest wybrać swoje zdrowie niż na siłę trzymać się siodła. 
Słusznie Magda prawi i jak to czytałam to przypomniała mi się śmieszna historia sprzed lat 9 -ciu . Piękna zima , cztery konie w terenie , w tym trzy młode i ja prowadząca na mojej emerytce , no jadąc lasem , słychać już ujadanie psów w sąsiedniej wsi , na co mój koń staje i ani rusz , w każdą stronę mogłam jechać , tylko nie w stronę tej wsi , jak to zobaczyły młode , to stwierdziły , że coś jest nie halo i w rezultacie żaden koń nie chciał iść pierwszy . Dodam , że nie było jakiejś strasznej paniki , moja emerytka po prostu miała kiedyś przejścia w bryczce i od tego czasu stała się trochę mniej kontaktowa. Dostałyśmy wszystkie takiego ataku śmiechu ( w końcu było nas czterech doświadczonych jeżdżców ) , że przez 10 minut nie byłyśmy w stanie racjonalnie myśleć ( nawet teraz rżę  :lol🙂 ) . W końcu zsiadłam , no i ruszyłyśmy bez problemu . Kawałek dalej wsiadłam i ujechałyśmy jakieś 200 m i przy pierwszych domach na skrzyżowaniu powtórka . Nie chciałam odpuścić i długo kombinowałam z siodła , a śmiałyśmy się jeszcze głośniej niż przedtem i ludzie zaczęli podpatrywać nas z okien , a niektórzy wyszli przed domy . Znów zsiadłam i za skrzyżowaniem mogłam wsiąść . Nie był to dla mnie dyshonor , choć zdawałam sobie sprawę , że nie powinno mieć to miejsca . Ale niezależnie od wszystkiego co się uśmiałyśmy to nasze , a i na konie nasz śmiech wywierał raczej dobry skutek , bo nie było megastresu , żadnych dębów itp.
A tak poważniej , to zdarzało mi się zsiadać i to nie gdy byłam początkującym jeżdzcem , ale mając już pewne doświadczenie i pewien instynkt , któremu ufam i który ze 2-3 razy ostrzegł mnie w ułamku sekundy , że należy jak najszybciej znależć się na ziemi . A pierwszy raz o awaryjnym zsiadaniu usłyszałam oglądając kasety SNH  . Żaden klasyk nigdy mi tego nie zasugerował , a uważam , że powinien ...
Ja sugeruję takie wyjście moim dziewczynom , które robią na różnych koniach coś więcej niż wożenie się , choć poza jednym przypadkiem rok temu , nie musiały korzystać z tej opcji , ale wiedzą , że jest to jedno z wyjść w skrajnej sytuacji i że nie wraca się po tym do stajni , tylko robimy koniowi układanie w głowie  , czasem lonża i wsiadamy z powrotem .
A co do 100% kontroli , to mi się wydaje , że właśnie frajdę daje nam to , że PRÓBUJEMY kontrolować całkowicie konia , ale w zasadzie do tych 100% nie dochodzimy (zwł. w terenie przy większej grupie) i zawsze zostaje te parę procent niewiadomego ... i to ma swój urok . Jak jadę sama na hucułce w teren to moja kontrola wynosi jakieś 60-70 % , czasem mniej , rzadziej więcej , w grupie jest odrobinę lepiej , ale mi to w ogóle nie przeszkadza . Jest zabawnie i bardzo szybko , tyle , że trzeba być bardzo skoncentrowanym w galopie , bo lubi odbijać w lewo . Oczywiście na dużym , mniej zwinnym koniu wolę mieć większą kontrolę , ale taki koń to już inna bajka ...
Aha , kiedyś już opisywałam jak musiałam zejść z konia , by przejść przez mostek-kładkę drewnianą ... szliśmy 7m prawie dwie godziny .... od tego zdarzenia koń wchodził wszędzie . Tak , że przy młodych koniach jest to pewna strategia , żeby i tak postawić na swoim , a nie zrazić konia do jeżdżca na początku pracy ...
Magda Pawlowicz, ale ela napisala, my wszyscy napisalismy, ze zsiadanie, kiedy kon sie boi jest ok. niewlasciwe jest zsiadanie w momencie buntu.
Właśnie sobie przypomniałam, że zsiadłam w czasie buntu. Przywieźli konia, miał być super w teren, ale jak to pierwsze jazdy próbowałam go na placu. Katastrofa totalna, zatem jadę w teren- może się rozrusza. Przez łąki, lasek, droga las....i koń stanął. Ani w lewo ani w prawo ani do tyłu ani do przodu. Batem oberwała nie raz i nic. Krok najwyżej. Zlazłam, pół godziny stępa w ręku przez zaspy i się naprawiła.
Jakoś to nie wpłynęło źle na jej psychikę- przejechałam na niej dwie ścieżki huculskie z dosć dobrym wynikiem i przez rok nie zdarzyło mi się nic podobnego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się