Dlaczego koniarze "zadzierają nosa"
Mnie najbardziej denerwuje widok młodych koniarek na zawodach regionalnych, które zachowują się, jakby conajmniej na olimpiadę przyjechały. Patrzą na wszystkich z góry, nawet na zwykłych obserwatorów, którzy nie są związani z jeździectwem, komentują przejazdy innych w taki sposób, jakby same nie popełniały błędów, a na pewno jakby uważały, że mają wiedzę przewyższającą wszelakich trenerów. Najbardziej przykre jest, kiedy po nieudanym przejeździe w klasie L sfrustrowane karzą konia kopami, szarpaniem za pysk i nadużywaniem bata i na dodatek nie robią tego gdzieś za krzakiem tylko na rozprężalni, gdzie wszyscy to widzą.
Często słyszałam takie rozmowy małolat, najczęściej przedział 14-17 lat i aż się słabo robi. Tego typu osoby często mają swoje kółeczko wzajemnej adoracji, a przechodząc w stajni, koło parkuru, czy gdzieś tam na terenie zawodów, unoszą dumnie głowy i patrzą na każdego jakby był śmieciem niewartym nawet skinienia głową w przypadku jakiejś tam znajomości.
Dlaczego koniarze "zadzierają nosa"?
- bo są zaje...ści 😅
eh.. takie dzieciaki co liznęły jakiś sport (i to niekoniecznie osobiście startując) czasem są już tak "znarowione" że aż słabo sie robi... jakby mi się tak dziecko zrobiło to odrazu bym zastosowała jakąś późną aborcje albo eutanazje....albo harakiri bo to wstyd taki , porażka pedagogiczna ....
czasem do nas dziecko na oboz przyjezdza a rodzice opowiadają gdzie ona to nie byla i z kim nie jezdzila...czlowiek slyszy obozy sportowe u znanego trenera...no kurcze...będzie ciezko bo reszta totalne poczatki, konie pod rekreacje... wiec dostaje naszego sportowego konia (dobrze zrobiony, ogier ale super grzeczny i spokojny). pierwszy zonk "to ja mam na ogierze? ale jak?" potem wsiada i ...i nic... jakos tam koń doszedł do wniosku ze za duzo tego stepa to zaklusował... dziewcze nic kompletnie poza siedzeniem jako tako, nie umiala... polecen (na poziomie polowy tego jak zostala zareklamowana) nie rozumie. do tego się nie odzywa, nei daje znać czy nie słyszy czy poprostu jej nei wyychodzi. no i wyszlo ze na obozach była... ale jezdzila na koncu zastępu i nikt nei probował się nad nią skupić czy prowadzić indywidualnie, bo to naprawde było ciężkie i denerwujące (no gadaj do kogoś kto nie reaguje nawet mimiką), wiec ją poprostu olali mówiąc brzydko. ale mama i ona mają obraz tych super zgrupowań z indywidoalnymi treningami...no tak.. ale nei jej.
przyszedł inny chłopak - miszcz nad miszczy właśnie z nosem w chmurach co to nie on a reszta to dno... dresażysta. poprawnie konia ubrać nie potrafił, zebrać, zrobić przejść (a sygnały do czegokolwiek to kopanie), przejechać poprawnie drążków, no cokolwiek no tragedia - umiejętności jak niektórzy po tygodniu nauki + pełno błędów takich nawykowych... no nic trzeba trening prowadzić... jak zaczełam go poprawiac to sie obraził...bo w 2 stajni to on miszcz i nikt mu nic nie mówi! (bo olewają jak tą 1 dziewczyne)
eh...
a ja ostatnio spotkałam się ze stwierdzeniem, że jesteśmy z wyższych sfer, bo posiadamy konie 😵 Muszę przyznać, że nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo osoba, z której ust to wyszło, to gość ok 60-tki, który widzi mnie najczęściej w roboczych ubraniach jak sprzątam stajnię albo pakuję kiszonkę do siatek 🤣 Dziwne to dla mnie bardzo... nigdy nie dbałam o to by mieć firmowy, piękniutki cukierkowy sprzęt w dodatku mam hucuły 😂
Ale fakt, że sporo koniarzy zadziera nosa. Zauważyłam, że wysokość noszenia głowy wzrasta proporcjonalnie do ceny pensjonatu 😵 A jeśli taki "osobnik" zalicza się do szacownego grona "szportowców" to już w ogóle koszmar. Jak trzymałam konie na pensjonacie, to uwielbiałam takiej osobie podrzucić moją klacz na zasadzie "nie radzę sobie, Tobie to tak świetnie wychodzi, możesz mi zaprezentować na moim koniu". I bardzo mnie bawiła furia w jaką zazwyczaj wpadała ta osoba, bo im więcej się z koniem szarpała, tym mniej mogła uzyskać. Potem zazwyczaj był wstyd a ja miałam spokój od złotych rad 🤣 Kiedyś znajomy chciał pokazać jak to sobie świetnie z każdym koniem poradzi i nie potrafił na mojej kobyle zagalopować. A jak chce kogoś na maxa pogrążyć, to sadzam na tego samego konia 7letnie dziecko i proszę o galop- koń zawsze posłucha (oczywiście ja jestem obok 😉 )🤣.
Ciekawe jest to, że nie spotkałam się z takim zjawiskiem wśród osób, które żyją rajdami....(takimi rekreacyjnymi ma się rozumieć 😉 )
>Często słyszałam takie rozmowy małolat, najczęściej przedział 14-17 lat i aż się słabo robi. Tego typu osoby często mają swoje kółeczko wzajemnej adoracji, a przechodząc w stajni, koło parkuru, czy gdzieś tam na terenie zawodów, unoszą dumnie głowy i patrzą na każdego jakby był śmieciem niewartym nawet skinienia głową w przypadku jakiejś tam znajomości.
Rozumiem, że nie chodzi Ci o ogół 🙂 Tak dla sprostowania 🙂
shagyaaa, inna sprawa że ci starsi stażem jeźdźcy, którzy według mnie powinni świecić przykładem, często sami nakręcają nieprzyjemne sytuacje... bo czasem ktoś jest ciekawy, chce się rozwijać, jeździ bo lubi i ma te 14 czy 15 lat, a gdzie nie wejdzie albo o co nie zapyta słyszy coś na wzór "spadaj, to nie dla dzieci" 😀 sporo słyszałam o takich sytuacjach i to było przykre. oczywiście nie mam na myśli tych cudów jeździectwa które za zrzutkę fundują koniowi cios batem po łbie, ale zwyczajne, niegroźne "qniary" 😉 niektórzy wychodzą z założenia, że młodzież do lat 17 czy 18 powinna być izolowana od społeczeństwa, i z tego się robi kiszka bo nie mając stosownego autorytetu młoda osoba zaczyna szukać wśród przyjaźnie nastawionych rówieśników. i potem niestety jedna drugiej prowadzi jazdy i uczy ją błędów, których sama nauczyła się od innej 14-latki. a wystarczy czasami po prostu zaoferować ewentualną pomoc albo coś wytłumaczyć, i byłoby po krzyku.
marry poppins - Idealnie ujęte .
Znowu mam wątpliwości. Gdy uczyłam (od zera i niewiele ponad) młodzież, podchodziłam do sprawy poważnie. Chyba za poważnie. Bo, owszem, powiedzmy że dziewczyny dorosły do posiadania koni, ale z niepojętego powodu uważają (niektóre), że już wszystko wiedzą i umieją, że nie ma po co szkolić się dalej. Błąd. Zawsze jest czego się nauczyć.
Niepojęte, jak można być już pełnoletnim i myśleć, że jeśli się było "gwiazdą" grupy (bo np. się nieco wcześniej zaczęło) to nadal tak jest. Nierozwijane umiejętności łatwo się zwijają 🙂 Absolutnie każdy jeździec pogorszy umiejętności jeśli jeździ sam. Powiedzmy, rozumiem.
Ale rozwój głupoty? Wraz z wiekiem? Gdy (przykładowa) panna miała naście lat - to było w miarę ok, bo orientowała się, do jakiego stopnia jest zielona. Bliżej dwudziestki dzieje się coś dziwnego. "Ja dorosła - ja podejmować decyzje". Nieważne, że mocno wątpliwe. No i nic już powiedzieć nie można. Kompletne szczelność na rady. Od kogokolwiek.
halo, zastanówmy się jeszcze co jest zadzieraniem nosa w myśl zasady "tylko szlachta jeździ konno", a co zwyczajnym brakiem dojrzałości, który dotyczy nie tylko koniarzy, ale i pływaków, szachistów czy tancerzy 🙂
Mnie najbardziej denerwuje widok młodych koniarek na zawodach regionalnych, które zachowują się, jakby conajmniej na olimpiadę przyjechały. Patrzą na wszystkich z góry, nawet na zwykłych obserwatorów, którzy nie są związani z jeździectwem, komentują przejazdy innych w taki sposób, jakby same nie popełniały błędów, a na pewno jakby uważały, że mają wiedzę przewyższającą wszelakich trenerów. Najbardziej przykre jest, kiedy po nieudanym przejeździe w klasie L sfrustrowane karzą konia kopami, szarpaniem za pysk i nadużywaniem bata i na dodatek nie robią tego gdzieś za krzakiem tylko na rozprężalni, gdzie wszyscy to widzą.
I gdzie tu miłość do koni, do jeździectwa? Jest tylko miłość do siebie samego, bo można stanąć na podium, wygrać medal i "prestiż" 🙄 A koń jest głupi i jeszcze ma czelność nie słuchać! Uff.. na szczęście jest bat i są ostrogi.. Zaraz mu się zachce!
A jak się znudzi albo zepsuje to zawsze można wymienić zabawkę na nowszy model...
miałam kiedyś głupi okres czasu, kiedy to kłóciłam się z siostrą która ma uprawnienia, doświadczenie i jest naprawde dobrym jeźdcem, bo miała czelność się wpieprzać w moje wożenie dupy i mówić mi co mam robić z koniem. sama bym sobie łeb odtrąciła teraz za tamte akcje - bo teraz, z każdym krokiem zrobionym do przodu poprzez przyjmowanie uwag innych, czytanie, pogłębianie wiedzy i wkładanie serca i chęci w rozwój a nie "pojeżdżenie sobie", zdaje sobie sprawę, że ten jeden krok to 1/100000000000 z kroków, które jeszcze mogłabym postawić, gdyby miał kto nade mną stać i mi mówić co i jak. i nie tyle się wkurzam, co jest mi przykro - jak widzę takie królewny młodsze ode mnie, a ze stażem w zawodach i treningach w dużych stajniach 100x większym niż ja. bo część z nich dostała konia (przykład z życia wzięty) za 40 000 zł, który na przeszkodę jedzie sam, od dwóch lat jeżdżą poz zawodach ciągle klasę LL i L - na czysto i są super(nic wiekszego konik sam na czysto nie chce pojechac, niestety) - a przyjezdzaja odwiedzić mnie po starej znajomości, zanim dostały wszystko - wsiadają na zwykłego, naprawdę łatwego w obsłudze konika polskiego i nie potrafią na nim zagalopować... i dowiaduje się, że moja kochana Jaga jest głupia i tempa. Toteż od razu mi gorzej, bo wkładam w coś całe serce i całą siebie, a i tak nigdy nigdzie dalej nie dojdę i nie wystartuje w żadnych poważniejszych zawodach - bo nie stać mnie ani na trenera, ani na starty. tak widzę właśnie "zadzieraczy nosów", szczegolnie jak dziewczyne przyjezdza odebrac tata - i mam wrazenie, ze przyjezdzaja zrownac mnie z ziemia - no, bo moja corka to ostatnio tam, teraz jedzie tam, tu na czysto, tu cos tam - a Ty nic nie planujesz zaczac jezdzic? wyszlabys moze w koncu poza ten swoj krag stajni na wsi... 😲
nic natomiast nie mam do osob o duuuuuuzych umiejetnosciach, ktore nie udają, ze ktos tam tez sobie super radzi, jesli sobie nie radzi... jak ktos mi powie, ze wypadam slabo - to niestety, trzeba sie z tym zgodzic, bo brakuje mi do nich oho ho i jeszcze troche.
gorzej, jak ktos sie buntuje, bo wydaje mu sie ze jest zajebisty...
ten temat na ofrum moim zdaniem do niczego nie prowadzi, ale przynajmniej sie wygadalam ;]
Osobiście znam wiele takich osób no i fakt niektóre dzieci chcą mieć coś na JUŻ TERAZ . Myślą, że jak tupną nóżką i popłaczą się mamusi to będą wygrywac zawody i wspaniale jeździć najlepiej najwspanialej ( oj przepraszam one myślą ,że jeżdżą najlepiej ).
Sytuacja z tamtego roku gdy jeździłam jeszcze w okolicznej stajni . Przyszły zawody skokowe (dość duże) choć nie na skalę krajową tylko wojewódzkie (chyba jakieś mistrzostwa) no i oczywiście dzieci ze szkołki chcą startować ! Tylko nie płakały najbardziej te które potrafiły ocenić sytuacje wiedzieć ile potrafią i czy są gotowe , ale te dzieciątka których mamusie normalnie groziły instruktorom! Bo jej córeczka tupnęła nóżką i CHCE jechać. No i cóż biedny instruktor miał zrobić no pojechała. Sama jechałam te zawody ( nic ambitnego do 90cm) no i tak się patrzyłam na przejazdy z grzbietu rudej. Jechała na takim hucułku-torpedzie o wielkim sercu do skoków ( czasem trudnym do zatrzymania no i trzeba go było przypilnować żeby przed przeszkodą go gdzieś ,,nie wywiało" 🙂 ) Wyłamał raz , drugi wiadomo przy trzecim eliminacja ja się patrze a tam : RĘCZNY wodze w jedną łapę i chlasta różowym batem biednego konia po mordzie PRZY SĘDZIACH !!! Chyba wszyscy byli w takim szoku,że nic nie powiedzieli . Ja byłam zdruzgotana tym widokiem . Takie kochane dziecko mała dziewczynka na małym kucyku no cud miód malina . A tu proszę ... Zero myślenia o koniu zero. Wyłącznie jej biznes. Bo co tam mamusia ją obroni będzie mieć zawsze u niej wsparcie.No i niestety teraz dzierżawi super kucyka ( nawet miałam okazję na niej jeździć) ale nie daje sobie dziecko z nią rady i jest to samo . Szkoda mi tylko tych koni ( a ten naprawdę jest super zero problemów w prowadzeniu ) no ale nic nie poradzę .A przede wszystkim rodziców, że nie wiedzą kiedy powiedzieć stop swoim małym różowym słodkim córeczkom. Ale to wszystko się kiedyś obróci przeciwko im
szkoda konia, bo z zajebistego konia z sercem do skoków, może się być ostrożny do ludzi i jazdy "wredny" koń, który się jej nie słucha...
ciężko się takiego urazu u konia pozbyć...
ja nie zadzieram , lubię wszystkich koniarzy i nie ważne czy mają" hanovera czy NN , czy Anky czy Pfiff ,
ale zgodzę się z tymi twierdzeniami o małolatach co to jeżdżą na poziomach "..",no i mają kółko wzajemnej adoracji 🤔wirek:
spotykając takie w terenie czy gdziekolwiek na koniu a ja będąc również na koniu, czasami jakieś dziwne uczucia budzi we mnie ich wzrok.
( nie wiem czy to zazdrość,złość, wrogość, nie wiadomo skąd i po co). A przecież zamiast patrzeć wrogo można by pozdrowić się okrzykiem"jak na morzu ..ahojj! " i zakończyć teren razem 🤣 no ale strach się odezwać czasami
Moja trenerka miała kiedyś też taką sytuację, dziewczyna "ambitny sportowiec". Przyszła na pierwszą jazdę, zarządziła sama, na którym koniu będzie jeździła i od razu dodała, że ma zamiar zdawać na nim srebrną... Oczywiście trenerka uświadomiła ją, że to nie ona decyduje o wyborze konia.
Na jeździe okazało się, że wielki sportowiec nie potrafi nawet zagalopować (koń jest chodzącym spokojem, zagalopowanie od lekkiej łydki, jeżdżą na nim dzieciaki z wielkim powodzeniem 🙂 ) stwierdziła, że ten koń jest głupi i że do niczego się nie nadaje... (koń jest sportowcem, po WKKW , aktualnie koń-profesor jeśli można tak nazwać 14 latka, z wielkim sercem do skoków).
Trenerka się wkurzyła, stwierdziła że nikt nie będzie nazywał jej konia głupią szkapą i kazała jej zejść i nigdy więcej nie wracać... (haha, potem jeszcze przychodziła z płaczem, ale nic to nie dało)
Ja niestety też utraciłam wiarę w przyjazność koniarzy, w sumie od czasu kiedy posiadam swojego konia i siedzę trochę w stajni.
Najgorsze jest to, że zawsze podchodzę do tej osoby z dobrą wiarą...
Mówię, tak weź tego konia w dzierżawę. Fajna spokojna kobyła profesorka, stoi pół roku, przynajmniej się porusza (bo miała zwyrodnienia stawów nieleczone). Wsiądź, zobacz będzie, fajnie. Weź sobie tego instruktora to cię czegoś na uczy itd...
Przyjechał właściciel, któremu nie zależało. Dziewczyna według rad wezwała weta, który jej wyraźnie powiedział 40min jazdy dziennie max. stępo-kłusem... ale dziewczynka będzie robić sport, rodzice też cali napakowani... skończyło się na 3h jazdy non stop galopem ze skokami, wpadaniem dl lasu, wypadaniem z lasu na ulicę, galop, skok, stęp na koniec i przed zjazdem jeszcze skok... jak wszyscy obstawiali kobyła wytrzymała 2miesiące, potem przestała chodzić. Ale przecież oni konia dzierżawią, za coś płacą -MA JEŹDZIĆ. Nic to, że koń nie mógł wyjść z boksu, kulał...no masakra! Całej stajni nóż się w kieszeni otwierał. Właścicieli G*wno to obchodziło. Jak właściciel stajni zabronił jej skakać, to skakała jak nie patrzył... W końcu pozbyliśmy się jej ze stajni. Zostawiła konia, który nie mógł dojść paru metrów z boksu na wybieg. Poczekali z miesiąć, może mniej jak już zacznie chodzić stępem....i piękna kobyłka, w kwiecie wieku poszła na parówki.... ani właścicielom ani dzierżawiącej nastoletniej dziewczynce powieka nie drgnęła...
Ale to nie tylko problem nastolatek. Starsze osoby obłożene ES, Pikeurami i innymi Eskadronami, jeżdżące wyłącznie na patentach na złamanym koniu, który zamiast skakać walił z zadu w przeszkode, a prany był przy byle okazji, natomiast "dzień dobry" się nie uświadczyło. Na szczęście jestem w takiej stajni, ale owe osobistości po pewnym czasie przenoszą się w wyższe sfery.
Natomiast dziewczyna, która jeździ przegenialnie, zrobiło końskie cudo z niczego, jest cicha, robi swoje, a ubiera się tak żeby było praktycznie...
I popieram wcześniejszy pogląd, że osoby ciche, "nie wożące się" mają przechlapane. Tyle plotek chodzi po ludziach na temat tych osób. To przykre poprostu....
Co do tych zarozumiałych miszczów, to niestety widuję takich sporo. Mniemanie o sobie ogromne a niestety wyniki mówią same za siebie kidy po pdsumowaniu sezonu wychodzi na to, że tylko jakieś 10-15% przejazdów było na czytsto. I to nie tylko nastolatki, ale również dorosłe osoby, co to by więcej chciały niż mogą. Gadaniem trzeba się dowartościować.
mnie najbardziej bawi (bo smucić już chyba przestało) to, jak dziewczyny, z którymi uczyłam się jeździć dostały się na 'sport' w pewnym dość znanym ośrodku jeździeckim i całkowicie odizolowały się od reszty naszej 'niesportowej' paczki... no noic tylko usiąść i płakać, kiedy na zawodach osoby, które znasz od kilku ładnych lat 'czesć' odpowiedzą ci z najwyższej łaski 😵 🙄
Według mnie najgorszą cechą pseudokoniarzy jest obnoszenie się z rzekomą wiedzą na temat koni i narzucanie swego zdania innym.
Wielu ma konia od kilku miesięcy albo wcale ma lat naście ale chce uczyć lub doradzać(samemu nie wiele wiedząc)
Na i duma i nos w chmurach bo ja mam konia a ty nie , więc jesteś gorszy-a.
Ostanio miałem przypadek jak na zaprzyjaźnionej stajni taka przemądrzała małolata narobiła przykrości drugiej dziewczynie .
Zareagowaliśmy i jak się okazało był to kon fundacyjny a mądrala przechwalała się ,że tata kupił a tobie nikt nie kupi bo ty jesteś bida.
Ta biedna dziewczyna trochę jeździła u mnie a od roku ma swego konia (załatwiliśmy go jej za darmo)
Ale na szczęście znam wielu koniarzy ,którzy nie zadzierają nosa.
Pozdro.
O, jaki fajny temat. Ano mi się wydaje że duza część koniarzy to ludzi bogaci i dlatego zadzierają nosa, nie dlatego że są koniarzami tylko dlatego że stać ich na wiele i się tym po prostu chwalą. A co, w innych srodowiskach jest inaczej? Czy u tenisistów lub kulturystów albo takich co jeżdżą na motorach, czy u nich jest inaczej? Chyba nie. Każde środowisko jest specyficzne i ma swoją specyfikę. A lekarze? To są dopiero! Jak ich się czasem posłucha to ciarki przechodzą po plecach. Albo jakieś inne towarzysta zamknięte. Myślę że nie należy generalizować. A zetkneliscie się kiedyś z jakimś totalnie innym światem i innym towarzystwem niż koniarze i mieliście kiedys wrażenie że nie macie o czym z nimi rozmawiać i chcieliście wiać stamtąd? Podzielcie się doświadczeniami jeśli macie jakieś śmieszne, przerażające lub bulwersujące.
Oddis masz rację zgadzam sie z tobą w pełni.
Pozdro.
Nienawidzę koniarzy - bogaczy. Jak szukałam konia dla siebie to wprost usłyszałam, że jeżeli nie kupię konia za minimum 10 tysięcy to będę miała szkapę - kosiarkę, a nie super kobyłę. Poziom mojej irytacji w tym momencie przekroczył stan alarmowy, więc się wycofałam z bardzo jałowej dyskusji. U nich również jest uwidacznia się syndrom: "jeżeli nie wydasz na konia minimum 2 tysięcy to nie jesteś jednym z nas." Trudno im zrozumieć, że nie każdego stać na super siodło z najwyższej półki bądź na wypasione dodatki, umilające życie. I o dziwo, tacy ludzie nie jeżdżą z głową. Odpicują się, a koń np. bez rozstępowania cały teren pokonuje galopem i wraca mokry jak ściera. Ale nic się nie stało! I nie daj, nie posłuchasz ich rady odnośnie szkolenia konia bądź dopasowania sprzętu, foch na wieki, wieków, amen.
Dlatego mi jest dobrze tam gdzie jestem. Wielcy sportowcy się od naszejs tajni trzymaja z daleka -no bo nie ma hali!! BA!!! To nie stajnia jak nie ma hali!🙂
Ale największe komedie i komediodramaty zawsze przeżywam jak na wiosnę jest nabór! do młodzieżowej sekcji skokowej albo jak sa kursy na instruktora jeździectwa! TO jest komedia........A jakich plot się można nasłuchać
Na mnie bogacze się obrazili, bo trochę za głośno wyrażałam swoje zdanie i nagadali na mnie właścicielowi stajni, do którego miałam konia wstawić i tylko mi podał zawyżoną cenę za pensjonat (o 200 zł), a reszta miała cenę normalną. Doskonale wiedział, że mnie na pewne przyjemności, po prostu nie stać. Nie załamałam się, wyśmiałam. Teraz mam własną stajnie, przydomową. Jest mi dobrze, nie słucham żadnych "dobrych rad" i nikt nie ocenia mnie po sprzęcie.
Najgorsze jest to: "wyżej sra niż du*pe ma"
Nic dodać nic ująć. Popisywanie się nie wiadomo czym i nie wiadomo jakim to koniem, który tak naprawdę nie jest dobry. Krytyka, krytyka... wszystko jest be, nic się nie podoba, nie ma dobrych jeźdźców, w ogóle tylko JA jestem najlepszy... Tak... a mam lat 14 i gówno wiem o życiu i o jeździectwie tym bardziej.
Boże, dlaczego?
A zetkneliscie się kiedyś z jakimś totalnie innym światem i innym towarzystwem niż koniarze i mieliście kiedys wrażenie że nie macie o czym z nimi rozmawiać i chcieliście wiać stamtąd?
tak - całe 5 lat męczyłam się na studiach filologicznych, zupełnie do tych ludzi nie pasowałam, ostatecznie zaczęłam od początku, na rolnictwie na SGGW i tym razem skutecznie
równie durna czuję się, jak ktoś przy mnie szczebioce na temat mega drogich szpilek, dodatków, modnych kolorów itd...
natomiast wracając do koniarzy to zdecydowanie wolę rozmawiać z tymi co bardziej lubią konie niż jazdę konną
ciekawe czy konie wiedzą jakie zamieszanie wokół nich powstaje 😁
A zetkneliscie się kiedyś z jakimś totalnie innym światem i innym towarzystwem niż koniarze i mieliście kiedys wrażenie że nie macie o czym z nimi rozmawiać i chcieliście wiać stamtąd?
ja nie bo mam inne zainteresowania i tematy do rozmów. w stajni też rozmawiam o innych sprawach niż konie 😉
IMO, chyba nie powinno się zamykać w takim jednym obrębie, nie da się wśród koniarzy spędzić całego życia.
A czy spotkaliście się z dziwnymi reakcjami koniarzy na zdanie "jeżdżę tylko dla przyjemności", uważacie, że nie wypada tak mówić?
Oo tak. Kiedyś jeździłam sobie na zawody w skokach, nie wyżej niż konkursy 110. Obecnie nie mam na to ani czasu, ani ochoty, szczerze mówiąc. Potrafię jeździć kilka razy pod rząd w teren, raz zarzucam na konia siodło skokowe, raz westernowe, raz w ogóle jeżdżę na oklep. Sporadycznie coś tam skoczę. I wówczas mam wrażenie, że tak zwani 'szportowcy' gapią się na mnie jak na stwora z bajki. Moim zdaniem w jeździectwie brak takiego hmm... freestyle'u: w sensie, że są tylko 'szportowcy' i niepełnosprytni.
Ale to wszystko się kiedyś obróci przeciwko im
Amen.