Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Ja stałam z końmi kiedyś w takiej stajni, w której stajenny lonżował konia z ostrym mięśniochwatem, bo gdzieś kiedyś słyszał, że jak koń choruje to trzeba go oprowadzać ( pomyliło mu się z kolką )..... 😵
Podziele się swoimi przemyśleniami. Czasami jest tak, że w stajni jest dobrze ale zmienia się stajenny, później jest gorzej i trzeba się wynieść.

1 stajnia uboga, bez luksusów ale dość blisko domu. Koń czuł się dobrze, miał fajny padok. Ludzie, którzy tam przychodzili opiekowali się wzajemnie końmi. Niestety została zamknięta, więc zmuszona byłam przenieść się.

2 stajnia, ośrodek ze średnim zapleczem koń czuł się dobrze tam. Wyniosłam się bo podnieśli mi pensjonat bo stałam z ogierem.
3. Niby wszystko było na początku OK ale drażnił mnie ogólny bałagan i to, że ciągle ktoś wtrąca się jak mam karmić konia i co z nim robić. Atmosfera kiepska, siano z przydziału nie było wystarczające no i jego jakość...

4 stajnia była wakacyjną, w której miałam zostać jeśli zwolni się boks do powrotu mojej koleżanki z koniem. Stajenny mało ogarnięty ale jak był właściciel to wszystkiego pilnował. Mogłam spokojnie wyjechać na wakacje zostawiając konia pod opieką koleżanek. Niestety miejsce się nie zwolniło.

5 powrót do stajni 2 bo blisko, bywałam prawie codziennie. Koń dobrze dostawał jeść ale porządek i czystość boksu nie była wystarczająca, więc chodziłam dodatkowo z taczkami. Oczywiście wyższa opłata za bogu ducha winnego ogiera. Jak wróciłam do stajni przyjęli do pracy super stajennego. Miał swoje wady i lubił czasem wypić natomiast konie były dopilnowane i wszystko było zrobione. Stajenny z dużą wiedzą na temat koni i ich chorób. Jak czegoś nie wiedział a miał wątpliwości to dzwonił do weta.
Czasy lepszego porządku i opieki się skończyły zwolnili super stajennego i zatrudnili 2 innych. Jeden ok wdrażał się, a drugi więcej mówił niż robił. Planowałam przenieść się w krótkim czasie. Niestety nie zdążyłam 🙁
Dostałam telefon rano ze stajni, że mój koń wyszedł sobie z boksu w nocy  coś mu się stało w nogę. Przyjechałam do stajni koń był już w boksie podpierając się zadem. Noga była straszliwie złamana i musiałam uśpić konia 🙁
W stajni na korytarzu było lodowisko od takiego ogólnego kranu z wodą. Koń pośliznął się na tym 🙁
Koń nigdy nie otwierał boksu, nie interesował się zamkami. Oczywiście stało się i nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za to co się stało, bo ktoś musiał nie domknąć boksu oraz ktoś nie dopilnował by korytarz nie był oblodzony.

Smutny wniosek z tego, że nie można czekać jak zmienia się w stajni na gorsze tylko szybko wiać (chciałam wyprowadzić się w marcu, a nowa sytuacja ze stajennym była od końca stycznia/początku lutego).




agaEI - to już ekstremalny przykład ludzkiej głupoty 😵, tylko konia i Ciebie szkoda. Nie ma żadnej szansy, żeby założyć jakąś sprawę o odszkodowanie? Ktoś musi byc przecież za to odpowiedzialny.
Nikt nic nie widział nikt nic nie wie. Stało się. Jeśli nie dojdzie do polubownego załatwienia sprawy to wejdę na drogę sądową. I jeszcze jedno wystrzegać się stajni z zarządem z większa ilością osób zarządzających zwykle kończy się to zupełnym rozmyciem odpowiedzialności i zwalanie jedno na drugiego odpowiedzialności.
agaEl, to straszne.  Która to stajnia, ku przestrodze?
Gillian   four letter word
25 lutego 2012 22:15
agaEl, walcz, nie zostawiaj tego bez konsekwencji dla stajni  😤
S J Szarża w Popówku. Szkoda bo do tej stajni miałam duży stentyment bo znam ją naście lat zanim miałam konia. Jeśli pensjonariuszy będą traktować jak zło konieczne i będą zaniedbywać podstawowe obowiązki jak BEZPIECZEŃSTWO KONI to ja nie wróże dobrze temu ośrodkowi.
Bo to nie jest normalne, że koń zabija się w nocy w stajni. Stajnia ma być najbezpieczniejszym miejscem.
To straszne! 🙁 Walcz, walcz, może ten wielce-zarząd zacznie w końcu coś robić... :/ Przykro mi, że tak to się stało. 🙁 Będę trzymać kciuki za pomyślność sprawy!
kujka   new better life mode: on
26 lutego 2012 08:26
agaEl, ale przeciez w tej stajni ginely i uszkadzaly sie juz konie z powodu hmm no niedopilnowania, zaniedbania (Weronal, Wonna)? Tak to nazwijmy. Skoro znasz Szarze kilkanascie lat powinnas byla o tym wiedziec i miec tego swiadomosc. Widzialas jak sie zajmuja konmi pensjonatowymi bo jakiestam mieli zawsze.
Pracowalam tam przez 1 semestr jako instruktor i to mi wystarczylo zeby wiedziec ze NIGDY nie postawilabym tam wlasnego konia. Chocby mi ktos mial doplacac.
Słyszałam różne wersje tamtego wypadku. Oczywiście stajnia zabezpieczyła to co zaniedbała wcześniej. Miałam ogiera, który chodził sam miał osobny padok dobrze ogrodzony. Koń czuł się tam dobrze i tego nie mogę zaprzeczyć,a ja byłam bardzo często tam.


Słyszałam różne wersje tamtego wypadku. Oczywiście stajnia zabezpieczyła to co zaniedbała wcześniej. Miałam ogiera, który chodził sam miał osobny padok dobrze ogrodzony. Koń czuł się tam dobrze i tego nie mogę zaprzeczyć,a ja byłam bardzo często tam.





A miałaś podpisaną umowę pensjonatową z ośrodkiem?
Oczywiście, miałam umowę.
Oczywiście, miałam umowę.


Strasznie smutna sprawa z Twoim koniem.
Czy pomimo podpisania umowy o pensjonat właściciele nie czują się odpowiedzialni za to co się stało?
Ciekawe kiedy właściciele stajni zaczną traktować czyjeś konie jak czyjąś własność, bo mam wrażenie, że nie zawsze tak jest.
agaEl szkoda konia  🙁

Ja raz byłam w stajni, w której na początku było wszystko fajnie. Niestety po 6 miesiącach mój koń został przeniesiony do "wspaniałego" boksu, gdzie cały czas było ciemno. Kiedy prosiłam stajennego, żeby chodził z innymi wałachami na pastwisko to okazało się, że nie może bo depcze trawę. Po miesiącu dowiedziałam się, że aby móc korzystać z hali muszę ją dzień wcześniej zarezerwować, ale ponieważ okazało się to im nie na rękę to do mojego konia mogłam przychodzić dopiero po godzinie 18 i nie wcześniej.
emptyline   Big Milk Straciatella
27 lutego 2012 20:20
agaEl, ale przeciez w tej stajni ginely i uszkadzaly sie juz konie z powodu hmm no niedopilnowania, zaniedbania (Weronal, Wonna)? Tak to nazwijmy. Skoro znasz Szarze kilkanascie lat powinnas byla o tym wiedziec i miec tego swiadomosc. Widzialas jak sie zajmuja konmi pensjonatowymi bo jakiestam mieli zawsze.
Pracowalam tam przez 1 semestr jako instruktor i to mi wystarczylo zeby wiedziec ze NIGDY nie postawilabym tam wlasnego konia. Chocby mi ktos mial doplacac.


Słyszałam różne wersje tamtego wypadku. Oczywiście stajnia zabezpieczyła to co zaniedbała wcześniej. Miałam ogiera, który chodził sam miał osobny padok dobrze ogrodzony. Koń czuł się tam dobrze i tego nie mogę zaprzeczyć,a ja byłam bardzo często tam.



Wypadek Weronala i jeszcze kilku koni to inna para kaloszy niż to co się teraz stało z Elbrusem. Z uwagi na to, że byłam wtedy w Szarży, jak również stałam przez 4 m-ce z moim koniem, zdecydowałam się zabrać głos.
Szarża to dosyć spory teren, część ze stajniami i socjalem' oddzielona jest od łąki i ujeżdżalni drewnianą bramką i furtką. Furtka praktycznie zawsze jest otwarta. Na sam teren wjeżdża się przez dużą bramę. Tego felernego dnia, wieczorem, przed 19-tą kilka osób poszło na pastwisko po konie, ja zostałam na ganku. Do dziś nie wiemy dokładnie co tam zaszło, ale w pewnym momencie usłyszeliśmy stado lecące galopem - nikt niestety nie zdążył zamknąć głównej bramy. Konie przebiegły więc przez cały teren, furtkę i większość wybiegła przez bramę na piaszczystą wtedy drogę dojazdową prowadzącą do ulicy. Weronal niestety skasował samochód i padł praktycznie na miejscu. Wonna doznała urazu, miała sporą ranę na klatce piersiowej, szczęśliwie szybko się wygoiła. Koni wybiegło około 8-u, zabieraliśmy je potem z niedaleko położonej stajni Talarek w nocy. Z tego co pamiętam, tylko Boliwar miał jakieś lekkie otarcie. Prawdopodobnie sprężyna od pastucha zaczepiła się któremuś o nogę stąd ten popłoch. Konie przebiegły jednak znaczną odległość nie zatrzymując się nawet przy ciasnym przejściu. Od łąki do ulicy jest około 700m. Główna brama powinna być zamknięta, to fakt i nie zamierzam nikogo, w tym również i siebie bronić, jednak tę sytuację jestem skłonna nazwać cholernie nieszczęśliwym wypadkiem i niedopatrzeniem. Nigdy, aż do tamtej sytuacji, nie myślałam, że konie mogą przebiec aż tyle nie zatrzymując się nawet przed przeszkodą czy ulicą. Zaraz po wypadku zostało dobudowane dodatkowe ogrodzenie, brama jest ZAWSZE zamknięta. Szkoda tylko, że żeby na to wpaść, Weronal musiał przypłacić to życiem.
Sprawa z Elbrusem jest dla mnie za to całkowitym absurdem, bo jak stajnia może być oblodzona? W takiej sytuacji siedziałabym ze szpadlem i łomem i dokuwała tak długo, aż byłoby bezpiecznie. Miast tego, stajenny nie domknął boksu. To już dla mnie przypadek naprawdę poważnego zaniedbania, a nie nieszczęśliwie zrządzenie losu i "nie pomyślałem"...

Sama uciekłam 4 miesiące temu. Stanęłam w Szarży bo miałam opiekę zaprzyjaźnionego trenera, ale po kilku historiach w stylu odrobaczenie konia bez mojej wiedzy, zrobienie kopyt bez mojej wiedzy, zostawienie konia w boksie samego  (a histeryk straszny z niego był, jak zostawał sam) itp itd. Nie wrócę, nie ma szans.

Ciekawe kiedy właściciele stajni zaczną traktować czyjeś konie jak czyjąś własność, bo mam wrażenie, że nie zawsze tak jest.



Jak ja miałam parę koni na hotelu u siebie, i traktowałam je jak swoje to na odchodnym usłyszałam, że myśleli, że chciała zedrzeć z nich kasę. Dwóch panów miało u mnie dwie kobyły, kupione nie wiadomo gdzie, strugane... nie wiadomo kiedy, to samo z odrobaczaniem. Oni o koniach nie wiedzieli nic. Mieli znajomego który miał im pomagać. Akcja odrobaczanie na wiosnę ok, zgodzili się. Ale zasugerowałam,  że nie wiadomo kiedy były ostatnio odrobaczane więc można powtórzyć za jakieś 2 tyg. Usłyszałam nie, skutek - jedna z kobył miała 3 dni kolkę z zarobaczenia. Niby dobrze wyglądała, ale jak zaczęła w pewnym momencie robić kupy z robaków to wet był w szoku. Sugerowanie kowala bo przecież już 3 m-ce nie strugali "po co na asfalcie sobie wytrą". To skutecznie oduczyło mnie traktowania obcych koni jak swoje bo tylko po głowie dostawałam. Owszem karmienie, czyszczenie (żal mi było koni do których właściciele przychodzili raz na dwa m-ce), i wyprowadzanie tak jak moje, ale przestałam sugerować o takich rzeczach jak wet czy kowal.
agulaj pouczajaca historia, dlatego ja 3 razy sprawdze z czyim i jakim koniem mam do czynienia i 10 razy sie zastanowie zanim przyjme do siebie kolejnego konia.
Bo co innego duzy pensjonat gdzie przyjmuje sie jak leci i patrzy glownie na kase, a co innego przydomowa stajnia, gdzie traktuje sie konie jak wlasne i chce dla kazdego jak najlepiej.

emptyline, rozwiniesz bardziej mysl o tym odrobaczaniu i kowalu? Bo rozumiem, ze wypada sie z wlascicielem w takich kwestiach konsultowac, ale zastanawiam sie dlaczego, az tak ostro podeszlas do tego tematu. Pasty byly zle dobrane, a kowal nie taki czy o cos innego chodzi? Kwestie finansowe? Pytam naprawde z czystej ciekawosci bez zadnych podtekstow 🙂
agaEl, Bardzo współczuję. Nie wyobrażam sobie co muszisz/musiałaś przeżywać. Nie wyobrażam sobie, że przyjeżdżam do stajni i muszę uśpić konia. Wezwałaś policję, żeby spisać protokół? Moim zdaniem to podstawa. Jakieś zeznania świadków?

Stałam z dwoma końmi w Szarży z 7-8 lat temu. Konie miały dobrą opiekę. Fakt, Syzyf budził grozę wśród studentów i nikt nie chciał go wyprowadzać na padok. Robiła to Pani Tereska, 70-latka  😂
Tak na prawdę nie dziwie się, że doszło tam do tragedii. Teren niezabezpieczony, pastwiska ogrodzone tak, żeby coś stało naokoło koni, w głównej stajni wąsko, w drewnianej też było niebezpiecznie, nierówno, wyglądało to jak by miało się zawalić. Pamiętam czasy Magdy Wojdy, kiedy trzymała to za gębę. Potem Zarząd stwierdził, że jest za dobrze? jest porządek, że każdy ma swoje obowiązki i jak czegoś nie zrobi to dostaje opieprz.A potem było już co raz gorzej. Zawsze jak wyjeżdżałam na kilka dni to pozostawiałam konie pod opieką.

Tak w ogóle to jaki by stan auta po wypadku? W aucie była osoba należąca do stajni, czy zupełnie ktoś obcy?
emptyline   Big Milk Straciatella
27 lutego 2012 23:02
emptyline, rozwiniesz bardziej mysl o tym odrobaczaniu i kowalu? Bo rozumiem, ze wypada sie z wlascicielem w takich kwestiach konsultowac, ale zastanawiam sie dlaczego, az tak ostro podeszlas do tego tematu. Pasty byly zle dobrane, a kowal nie taki czy o cos innego chodzi? Kwestie finansowe? Pytam naprawde z czystej ciekawosci bez zadnych podtekstow 🙂


Nie odebrałam tego jako atak ani nic z tych rzeczy. Całus, odkąd jest u mnie, wszystkie sprawy weterynaryjne i kowalskie ma załatwiane terminowo (pomijam fakt szczepienia na grypę, bo nie wyrobiliśmy się z powtórnym, gdyż koń się rozchorował; czeka nas reedycja cyklu pod koniec marca/początku kwietnia). Konia kupiłam w czerwcu, został odrobaczony oczywiście, w kwietniu, przez ówczesnych właścicieli. Po przyjeździe do Warszawy dowiedziałam się, że niedługo będzie kowal  (o tydzień za późno, strugamy się co 6-tyg, ale uznałam, że ten tydzień różnicy raczej nie wpłynie negatywnie na stan kopyt, a to jednak wygodniej + zobaczymy jaki to kowal). Cała stajnia korzystała z jednego więc uznałam, że to dobry pomysł, cena za rozczyszczanie normalna - 50zł. Zapisałam się więc. Zapytałam o to, czy konie były odrobaczane konkretnym preparatem - nie. Pytałam też, czy mają ode mnie jakieś wymagania dot. dokumentacji konia etc. Nic. Umowa i tyle. Kowal kopyta schrzanił, więc kiedy zbliżał się kolejny termin jego przyjazdu (około 2 tygodnie wcześniej) poinformowałam osoby za to odpowiedzialne, że nie życzę sobie tym razem usługi, zamówiłam na konkretny dzień naturalne werkowanie, po czym dostaję sms'a, od zarządu stajni, że mam przelać 50zł na konto kowala, koń wystrugany.  😲 Głupio mi było jak jasna cholera odwoływać umówioną wizytę, ale co zrobić - dwa razy w przeciągu 3 dni nie będę robić kopyt. Niestety stajnia w odpowiedzi stwierdziła tylko tyle, że muszę zapłacić, że przepraszamy, no pomyłka. Dostałam też zapewnienie, że kopyta pięknie zrobione. I nie byłoby większego problemu, gdyby faktycznie były. A co zastałam? No tak, pięknie to one zostały wypiłowane, prawie jak manicure, ale, o zgrozo, każde inne. I jak tu się nie zirytować? Ponad to jakoś 2 tygodnie przed wyprowadzką, a więc w październiku, moja mama wpadła do stajni i została wesoło poinformowana przez panią weterynarz, że mam zapłacić za odrobaczanie konia z lipca. Po raz kolejny zrobiłam więc wielkie oczy z pytaniem, ale po co on został odrobaczony? Myślałam, że może cała stajnia była - wtedy oczywiście rozumiem, inaczej profilaktyka nie ma sensu. Ale oczywiście odrobaczone zostały 2 konie - mój i znajomej. Do dziś nie wiem czemu nikt mnie choćby nie poinformował za wczasu. (Koń nie miał żadnych dolegliwości wskazujących na zarobaczenie)

Nie chodzi tu broń boże o kwestie pieniężne, a przynajmniej nie o te wiążące się z chwilowym/nieustannym brakiem funduszy i chęcią zaoszczędzenia na profilaktyce. Mam swój mały budżet asekuracyjny, gdyby, tfu tfu, coś się miało zadziać, więc to nie problem. Nie widzę jednak sensu, ani nie zamierzam płacić za coś, o co nie prosiłam. To ja jestem właścicielem konia, więc i ja będę decydować kto go struga. Nie chcę tu zabrzmieć jak butna nastolatka, bo te 'uchybienia' nie były nieduże. Jeśli jednak problemy są w takich kwestiach, to co potem, kiedy sprawa będzie poważniejsza? Ponad to, kiedy koń miał przez jakiś czas rozwolnienie, nikt nie raczył mi o tym powiedzieć. Nie było mnie w stajni, pracowałam. Kiedy  w końcu dotarłam i zapytałam czy nikt nic nie zauważył, dowiedziałam się właśnie, że on już tak ma kilka dni. Wet miał przyjechać następnego dnia (oczywiście wezwany przeze mnie), ale szczęśliwie kucowi przeszło.
W nowej stajni nie mam żadnych problemów z ustaleniem terminów. Ba, właścicielka pyta się nawet czy zamówić mi dodatki - jak mówię nie, nie zamawia, jeśli chcę - dostaję. I nie zwlekam z opłatą 🙂

Jestem przeczulona na takie, może i bzdety, bo a)to mój pierwszy koń  b)nie lubię być robiona w bambooko  c)chcę wiedzieć, jakie są wymogi, za co płacę i przede wszystkim co się dzieje z moim koniem   d)wolę dmuchać na zimne niż potem płakać, że koń jest poważnie chory
Oczywiście nie mówię o tym, żeby dzwoniono do mnie z tego powodu, że koń kichnął, obtarł się, inny go ugryzł czy położył się na prawym miast lewego boku. Jeśli jednak jest coś niepokojącego, chcę informacji.


Ojej, ale esej. 🙂


Tak, żeby odrobinę zejść z tonu. Mam masę miłych wspomnień z Szarży, miejsce ma potencjał, który rozłazi się jednak gdzieś między zbyt dużą ilością palców zarządu, wacht etc... Szkoda.
empty dzieki za takie dokladne wyjasnienie 🙂 Teraz juz cala sytuacje rozumiem i wcale sie nie dziwie Twojej reakcji, tez bym sie wku***la :>

Ja znam Szarże z relacji AgiEl i jak sluchalam co ona codziennie robi w stajni to mnie wmurowywalo. Placac 800zl praktycznie robila za stajenna przy wlasnym koniu, jakis absurd :>
emptyline   Big Milk Straciatella
27 lutego 2012 23:19
Tak w ogóle to jaki by stan auta po wypadku? W aucie była osoba należąca do stajni, czy zupełnie ktoś obcy?


W aucie był ktoś obcy. Z tego co mi wiadomo, żadnen człowiek na szczęście nie ucierpiał. Ponad to i drugie auto, zostało uszkodzone, ale w dużo mniejszym stopniu.
Medziiik   Nocna Furia - strikte Bezzębny
27 lutego 2012 23:53
Ja pamiętam, że kiedyś jechałam autem bardzo ruchliwą trasą i na ulice wybiegło pare białych koni wieczorem - do tej pory pamiętam jak się zatrzymaliśmy, obróciło nas, a ja przy drzwiach swoich pasażerskich miałam konia 🤔 nie wiem z jakiej to stajni wybiegło, bo jak wysiedlismy z samochodu już ktoś z tymi końmi bieg i próbował łapać, ale do tej pory mam to przed oczami.
Napiszę jeszcze parę zdań, bo jeszcze mogę (ugoda nie została podpisana).
W Szarży zaczęło się lepiej dziać jak był stajenny K. Człowiek znał się na koniach, był obrotny i wszystkie konie były na swoim miejscu o wyznaczonej porze. Przez kilka miesięcy było dobrze. Fakt faktem gdy chciałam więcej by koń miał wybierane brudne z boksu częściej niż raz w tyg to robiłam to sama. W pewnym momencie stwierdziłam, że dość i chce płacić jak normalny pensjonariusz czyli 700 zł, a nie 800 bo niby za co za jajka? By mój koń był odlotowy, nieznośny itd. to rozumiem. Ten koń nie stwarzał żadnych problemów. Nie robił głupot typu staranuje lub przeskocze ogrodzenie, otworze sobie wyjście itd, więc dziwi mnie, że nagle koń sobie wyszedł sam z boksu.

Niestety czasy stajennego K skończyły się i znowu zaczęła się era "kierownika" i to właśnie ów kierownik miał się zajmować stajnią, w której stał mój koń.

Tego strasznego dnia dostałam o 7 rano od niego telefon, że koń wyszedł sobie w nocy i prawdopodobnie tłukł się z innym koniem i cos ma w nogę no i może wezwać weta. Powiedziałam wtedy, że za 1-1,5 godz. tam będę i wezwę weta.
Nie usłyszałam w jakim stanie jest koń, nikt mi nie powiedział "słuchaj ta noga jest spuchnięta jak bania. jest źle". Nawet nie zadał sobie specjalnego trudu by zobaczyć całą nogę(koń był w derce). Odprowadził konia do boksu.

Jak dzieliłam się relacjami z wypadku z osobami zupełnie postronnymi to mi powiedziały w ten sposób " no nie było mnie przy tym ale coś mi się nie zgadza. Stary wyga, doświadczony koń tak sobie łamie sie na lodzie. Bardziej pasuje do tego wersja, że ktoś tego konia chciał pogonić, przestraszyć i wtedy to sie stało".

Niestety nie mogę nie dopuszczać takiej wersji. Zaznaczam, że nikogo nie oskarżam by była jasność. Ale zachowanie "kierownika" było zastanawiające. Był jak wchodziłam zobaczyć konia, jak rozpięłam derkę i zobaczyłam wielką, spuchniętą banię, która doprowadziła mnie do płaczu. Po tym ulotnił się i omijał mnie i ojca bardzooo szerokim łukiem. Przez 1,5 godz od telefonu do mnie nie raczył poinformować 2 pozostałych stajennych, że coś się stało. Mało tego jak stajenni natychmiast przyszli zapytać czy mi nie pomóc (dowiedzieli się o zdarzeniu od mojego ojca) to wyleciał z tekstem "co tutaj takie zbiegowisko, wracać do pracy".
Ten koń został zamknięty w boksie, opierał się zadem o ściany nie mógł schylić głowy do ziemi. Stał jak ta sierota i nikomu do czasu mojego przyjazdu nie przyszło do głowy, że koń jest głodny(2 pozostałych stajennych dowiedziało sie o zajściu po moim przyjeździe do stajni). Jak przyjechałam i zobaczyłam nogę to usłyszałam także jak mu kichy na pusto chodzą. Wzięłam siatkę na siano z padoku i pierwsze co zrobiłam to powiesiłam siatkę tak by ten koń mógł jeść. Później konia napoiłam i czekałam na weterynarza.
Pobicie się z innym koniem nie wchodziło w grę. Nie było śladów "walki"ani na koniu/koniach ani na boksach. Wet powiedział, że takie fatalne złamanie mogło powstać albo od porządnego kopa od innego, dużego konia albo od upadku. Upadek w tej sytuacji był jedyną opcją tym bardziej, że drugą, zdrową nogę miał zdartą do krwi jakby ją podwinął w trakcie upadku.

Nie życzę nikomu takich przeżyć do dzisiaj (minęły 2 tyg) nie przespałam całej ani jednej nocy do tej pory. Wracają obrazy cierpiącego zwierzaka. O samopoczuciu psychicznym nie wspominam górki i doliny z przewagą tego drugiego.
Wyobraźcie sobie co czułam własnoręcznie pisząc "wyrażam zgodę na eutanazje...".

Mam wrażenie, że to jakiś koszmarny sen....

Edit: dodałam fotki niestety nie są najlepszej jakości. Ten piasek co widać na fotkach był bezpośrednio przy boksie mojego konia. Oczywiście piasku wcześniej nie było. To ja prosiłam czekając na weta by koło boksu było czymś posypane by było bezpieczniej. Myślałam, że może wet będzie chciał jakoś przesunąć czy wyprowadzić konia.



Wyobraźcie sobie co czułam własnoręcznie pisząc "wyrażam zgodę na eutanazje...".
Mam wrażenie, że to jakiś koszmarny sen....


A ja mam nadzieję, że to  koszmarny sen.  😕
AgaEl, to jest naprawdę niewyobrażalne. Niewyobrażalne, co musiałaś przeżyć. Niewyobrażalne, żeby można być tak bezmyślnym, że aż okrutnym.  Niewyobrażalne, że można być takim bydlakiem, żeby nic nie zrobić, żeby cierpiącemu zwierzęciu ulżyć. Niewyobrażalne, że można być tak nieodpowiedzialnym, żeby nawet nie sprawdzić, w jakim jest noga.   
[quote="stillgrey"]rozwiniesz bardziej mysl o tym odrobaczaniu i kowalu? Bo rozumiem, ze wypada sie z wlascicielem w takich kwestiach konsultowac, ale zastanawiam sie dlaczego, az tak ostro podeszlas do tego tematu. [/quote]
Gdyby mojego konia ktoś odrobaczył i wystrugał bez mojej wiedzy, to pewnie przyszłabym z wielkimi pretensjami, bo jest to Mój Koń. Wspólne odrobaczenie wszystkich koni zasugerowane przez właściciela pensjonatu? Ok, jasne, może być, zgadzam się, może nawet ktoś tę pastę podać beze mnie. Informacja, że stajnia wszystkim koniom zęby robi i czy mojemu też? Ok, może zrobić. Hasło, że, nie wiem, jest akcja "wielkie sprzątanie padoków" - mogę pomóc; zbiórka pensjonariuszy, bo coś się stało - ok przyjdę. Informacja, że będzie kowal i pytanie czy mojego konia też zrobić? Ok, mogę się zgodzić, ale nie, że nic nie wiem i ktoś tu sobie samowolkę uprawia...

agaEl, Boże, aż ciężko uwierzyć. 🙁 Co za brak wyobraźni! Jeszcze Szarża... myślałam, że tam to wszystko inaczej hula. :/
Wypadki się zdarzają, jasne, ale to wygląda jak jakiś koszmar ewidentnie z winy człowieka! No jak można doprowadzić do takiej oblodzonej powierzchni?! Dobra, już ten niedomknięty boks bardzo ewentualnie można zaliczyć do rzędu "zdarza się", ale kto normalny zostawia taką ślizgawicę na korytarzu w stajni?! Jak się nie chciało skuwać, to mogli chociaż czymś posypać! Byłby syf, ale na pewno bezpieczniejszy niż takie coś.  👿
Piękne umywanie się od odpowiedzialności... Że nikt nikomu nie dał znać i biedny koń musiał tyczyć w tym boksie. 🙁
To okropna sytuacja, ale czy uda się coś udowodnić?

Szczerze wątpię niestety - zaniedbaniem można nazwać lód na podłodze, to fakt - ale nie da się udowodnić czy ktoś boksu nie domknął czy koń go otworzył. Bo stwierdzenie, że nigdy wcześniej tego nie robił nie jest argumentem. To jak powiedzieć - ten pies nie gryzie (=jeszcze nikogo). Do czasu.
To okropna sytuacja, ale czy uda się coś udowodnić?

Szczerze wątpię niestety - zaniedbaniem można nazwać lód na podłodze, to fakt - ale nie da się udowodnić czy ktoś boksu nie domknął czy koń go otworzył. Bo stwierdzenie, że nigdy wcześniej tego nie robił nie jest argumentem. To jak powiedzieć - ten pies nie gryzie (=jeszcze nikogo). Do czasu.


Nawet jeśli koń mógł sobie boks otworzyć sam, to znaczy, że zamknięcie nie zostało dobrze zabezpieczone. To chyba też wina prowadzącego stajnię...
stałam przez naście lat w wielu stajniach i naprawdę, wiele zamków koń otworzy, jeśli nie ma zamykanej góry. Śmiem twierdzić, że każdy.
AgaEl bardzo mi przykro.. ogromnie współczuję!

zajrzałam tutaj, bo się zastanawiam nad przeniesieniem do innej stajni, ale czytając na jakie problemy napotykaliście w nowych miejscach czy ogólnie jakie mieliście historie ze stajniami, trzeba zacisnąć zęby i zostać w miejscu, w którym koń jest szczęśliwy i nie kombinować dla własnej wygody.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się