Amerykański naukowiec gratuluje Polakom protestów przeciw ACTAAmerykański naukowiec Michael D. Kennedy gorąco pochwalił protesty w Polsce przeciwko porozumieniu ACTA, które ma zapobiegać międzynarodowemu piractwu w Internecie, ale zdaniem krytyków zagraża wolności w internecie.
Jak pisze w dzienniku "Providence Journal" Kennedy, socjolog z Brown University, "Polacy pierwsi dostrzegli" zagrożenia związane z ACTA, gdyż "mają tradycję mobilizacji społecznej, czego przykładem był ruch Solidarności", oraz "tradycję walki o waszą wolność i naszą".
Wśród zagrożeń dla wolności w sieci autor wymienia rozszerzenie odpowiedzialności za kradzież intelektualną na dostawców usług internetowych, umożliwienie ich karnego ścigania, a także zawarte w ACTA pojęcie "pośredniej korzyści ekonomicznej" z naruszania praw autorskich, co sprawia, że "nawet tak niewinne rzeczy jak niekomercyjne dzielenie się plikami może się stać powodem do działań (represyjnych)".
Kennedy - który od dawna interesuje się Polską i jej transformacją demokratyczną po 1989 r. - wzywa Parlament Europejski, by "wysłuchał swoich obywateli, zablokował tę legislację (ACTA) i zaprojektował ją na nowo, by uczynić ja bardziej transparentną".
Apeluje też, by zrewidowały ją również USA. Rząd amerykański podpisał umowę ACTA w październiku ub.r., ale nie zatwierdził jej jeszcze Kongres.
Autor nie wyklucza, że Parlament Europejski odrzuci ACTA w obecnej formie, i konkluduje: "Byłoby dobrze, gdyby prezydent Barack Obama upoważnił swoją legislaturę, aby zrobiła to samo - żeby to, czym Polacy zainspirowali Europę, stało się także zdroworozsądkowym rozwiązaniem w Ameryce. Za waszą wolność cyfrową i naszą".
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
GMO - kolejny obok ACTA atak wielkich koncernów2012-02-07 15:52😲6
Genetycznie modyfikowana uprawa?
Porozumienie ACTA ma swoją drugą stronę i może mieć również związek z wprowadzeniem GMO.
Ogromne rzesze wychodzących na ulice Polaków i ataki ze strony Anonimowych sprawiają, że polski rząd próbuje szukać kozłów ofiarnych, którzy odpowiedzą za działania, których efektem jest podpisanie niefortunnego porozumienia.
Wydaje się jednak, że są to jedynie wizerunkowe manewry mające na celu ocalenie twarzy rządu i jego premiera w momencie, kiedy klamka już zapadła i porozumienie ACTA zostało podpisane.
Chociaż o ACTA pisano o wiele wcześniej, rząd polski ukrywał moment zawarcia porozumienia praktycznie do samego końca i pomimo, że reakcja internautów przerosła zapewne ich najśmielsze oczekiwania, nie zrobił nic by dokonać stosownej konsultacji z podstawowym segmentem, który ustawa obejmuje – użytkownikami Internetu.
Na zawarcie porozumienia ACTA należy jednak spojrzeć nieco szerzej. Warto przypomnieć, że zostało ono opracowane w sekrecie przy udziale i wsparciu wielkich koncernów i to właśnie one, jak można się domyślać, najwięcej zyskają na jego wejściu w życie.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że wcale nie oznacza to korzyści jedynie dla wielkich koncernów fonograficznych czy wytwórni filmowych, z którymi kojarzą się nowe prawne uregulowania. Okazuje się bowiem, że porozumienie może mieć też związek z... GMO.
Trzy słowa o GMO
Zacznijmy od tego czym jest GMO (Genetically Modified Organisms). Są to organizmy żywe, które nie powstały w wyniku naturalnych procesów, lecz jako wynik modyfikacji przeprowadzonych w procesie inżynierii genetycznej. Mogą to być mikroorganizmy takie jak bakterie (np. produkujące insulinę) bądź rośliny. Kiedy dziś mówi się na temat GMO należy pod tym terminem rozumieć nie tyle całość modyfikowanych genetycznie organizmów, ale szczególnie uprawy sztucznie zmienionych roślin, których kod genetyczny chroniony jest prawem patentowym należącym do wielkich koncernów biotechnologicznych.
Kontrowersje wokół GMO jest wiele. Zwolennicy upraw wskazują, że dają one o wiele większe plony niż ma to miejsce w przypadku tradycyjnych rozwiązań, co więcej po zebraniu zachowują one o wiele dłuższą świeżość. Ich przeciwnicy zwracają między innymi uwagę na fakt, że nie został do tej pory rzetelnie zbadany wpływ tych roślin na zdrowie człowieka (wiąże się to z wchłanianiem przez modyfikowane genetycznie rośliny) i lokalne ekosystemy.
Co może łączyć ACTA i ustawy o GMO?
Osoby zorientowane w tematyce GMO wiedzą doskonale, że nasiona GMO sprzedawane i uprawiane są na prawach licencji, w związku z czym rolnik zobowiązuje się do uiszczenia odpowiedniej opłaty firmie, która stworzyła dany rodzaj uprawy. Ta oczywista z pozoru rzecz czasem nie bywa jednak to oczywista.
Dokumentujący to stwierdzenie może być przypadek kanadyjskiego farmera Percy'ego Schmeisera, który został oskarżony przez biotechnologiczny koncern Mosanto o nielegalne uprawianie na swoim polu zmodyfikowanego genetycznie rzepaku. Schmeiser utrzymywał, że swoje pole uprawia w ten sam sposób od lat i pojawienie się na nim GMO mogło być związane jedynie z pyłkami, samosiejkami, pochodzącymi ze znajdującego się nieopodal gospodarstwa uprawiającego taki właśnie zmodyfikowany rzepak. To nie przekonało sądu i farmer został zmuszony do uiszczenia Mosanto opłat patentowych. Najwyraźniej winien nie dopuścić do samozasiania albo wyplewić samosiejki.
Sprawa jest poważna gdyż dzięki zastosowaniu chroniącego patenty porozumienia ACTA jak również wprowadzeniu upraw GMO wielkie korporacje zyskają ogromne możliwości ścigania nawet tych osób, których uprawy zostały zapylone bez ich wiedzy.
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy po popisaniu i wejściu w życie ACTA oraz dopuszczeniu upraw GMO w pewnej wsi jeden z rolników zaczyna hodowlę genetycznie zmodyfikowanych roślin, kupuje nasiona, uiszcza opłaty licencyjne i zasiewa swoje pole. Po jakimś czasie pyłki zostają rozniesione przez wiatr, pszczoły lub inne zwierzęta i zapylają nieodległe uprawy należące do rolnika prowadzącego tzw. gospodarstwo ekologiczne. Po wymieszaniu nie tylko traci ono ten status, ale też podobnie jak w przypadku Percy'ego Schmeisera, któregoś dnia mogą do niego zapukać przedstawiciele jednego z koncernów biotechnologicznych i zażądać opłat za uprawianie roślin zawierających zmodyfikowany przez nie kod genetyczny. Nawet jeśli ów rolnik nie ma najmniejszej ochoty na hodowlę GMO i napełnianie kiesy wielkim koncernom – nie ma w rzeczywistości wyboru.
ACTA, którego treść i nieściśle doprecyzowane terminy pozostawiają wiele miejsca na domysły może potraktować patenty GMO jako taki sam przedmiot praw autorskich jak pliki w Internecie, a każdy rolnik może być potraktowany jako "domniemany" przestępca ścigany przez międzynarodową instytucję powołaną w wyniku wejścia traktatu w życie. Ciekawa zbieżność: ponadnarodowa instytucja ścigająca naruszenia praw autorskich i międzynarodowe korporacje będące właścicielami licencji na uprawy. Przypadek?
Ósmego lutego będą miały miejsce konsultacje społeczne w Pałacu Prezydenckim. Po stronie GMO wystąpi 6 ekspertów, przeciwników będzie tylko 3. Przeciwników, zwolenników zdrowego rozsądku i zdrowej żywności. Istnieje poważna obawa, że będzie to podobny skandal do tego jaki wybuchł wokół ACTA. Polska stanie się wówczas śmietnikiem pełnym modyfikowanej genetycznie żywności, której wiarygodnego pożytku tak naprawdę przeciętny Kowalski nigdy może się nie doszukać. Nasze sklepy pełne są zaproszkowanych produktów które poza biznesem dla producentów i handlowców z pewności pomnażają rzesze alergików i pacjentów finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Komu ma służyć zmodyfikowana żywność?
Czy ma być to w majestacie rządowego wsparcia krok ku likwidacji ekologicznego rolnictwa idący za tym upadek małych oraz średnich gospodarstw rolnych? Odejście od jakże cennej polskiej ekologicznej marki?
Czy faktycznie mamy do czynienia ze związkiem między GMO i ACTA? Zachęcam prawników do przeanalizowania tej kwestii, internautów zaś do spojrzenia na cały problem w o wiele szerszym kontekście zanim znowu będzie za późno.
Wierzę, ze społeczność internetowa może stać się po raz pierwszy od lat barometrem i obrońcą nieprzemyślanej polityki, w której interes ludzi, nie konsumentów czy zasobów ludzkich, dawno przestał być wartością podstawową.
PS. Nie będę w tym wpisie roztrząsać na temat zalet i wad wprowadzenia upraw GMO w Polsce, wszystkich zainteresowanych odsyłam do zapoznania się z raportem Biura Analiz Sejmowych z 2007 roku gdzie wymienione są argumenty za i przeciw a także z dwoma wywiadami prezentującymi obie strony w sporze, rozmowie z prof. nadzw. dr hab. Katarzyną Lisowską z Instytutu Onkologii w Gliwicach i z prof. dr hab. Stefanem Malepszym z Katedry Genetyki, Hodowli i Biotechnologii Roślin na Wydziale Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu SGGW w Warszawie.
źródło :
http://interia360.pl/moim...koncernow,51603