Sprawy sercowe...

Szaga ja się tak pałowałam z exiem ponad 2 lata. Jak przysłowiowym grochem o ścianę, powiedziałam dość. Gdy mówiłam mu wyprowadzam się liczyłam na to, że może coś nim wstrząśnie albo że zwyczajnie mi na to nie pozwoli. Po wyprowadzce do rodziców....hmm...po 3 dniach przywiózł mi resztę rzeczy i zostawił je pod drzwiami.....tak się skończyła moja wielka miłość z bajecznym weselem. Po roku spotkaliśmy się na rozprawie rozwodowej, trwało to 15 minut. Do tej pory nie usłyszałam od niego chciażby zwykłego "dlaczego odeszłaś...?" nom i to byłoby na tyle.
Dawno temu to było?
No już 3 lata. Po rozwodzie przeprowadziłam się da Zakopanego. Zaczęłam tutaj całkiem nowe życie. Zabrałam tylko konia, ale on po roku "odszedł" i wtedy już całkiem zaczęłam nowe życie...
Szaga, nie łam się. Masz masę planów na siebie. Warto się tym zająć a miłość sama przyjdzie nie wiadomo kiedy 😉
Dokładnie. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy warto się pałować....
Nie warto, ale to nie zmienia faktu że rozum swoje a serce swoje.
Szaga, przejdzie szybciej niż myślisz 😉
Ojjj gdybym ci opowiedziała jedną swoją historię z banalnych serii "miłość jest głupia" to chyba byś nie uwierzyła. Nie zrobię tego na forum bo może go tu znają hahaa 😂 ale kiedyś przy spotkaniu why not ...także uwierz mi że chyba mało kto cię rozumie tak jak ja...
Niby głupie forum, ale na prawdę takie pogaduszki bardzo mi pomagają 🙂 Dzięki :kwiatek:
Warto warto....bo czasem się ma wrazenie, że serce eksploduje. Wtedy różne pomysły do łba strzelają np. pisanie ckliwych sms'ów do exa brrrr uchowaj Boszsz  👿
karesowa   Rude jest piękne!
30 stycznia 2012 15:09
Szaga w takim razie podjęłaś najlepszą decyzję na świecie! Trzymaj się...
chciałam tylko napisać, ze 600 km to żadna odległość jak sie chce  🏇
Albo  🥂 +  🏇
Dodofon, o czymś nie wiem ?? hmm
Dodofon, o czymś nie wiem ?? hmm


sie zmienia jak w kalejdoskopie ;-)
Dodofon, zazdraszczam po cichu motylków 😉
Czytam i się przerażam. Bo mam z mężem gorszy okres. Nie umiemy rozmawiać. Gdyby nie to, że to wszystko jest wspólne to czasem mam chęć spakować się i wynieść. Ja miejsca nie zostawię, on też nie. O głupotę chodzi. Wymyślił remont socjalu dla ludzi. Rozgrzebał wszystko. Co wiecej, zmieniamy instalację elektryczną i też jest porozgrzebywana. A on wraca z roboty i jest tak zmęczony, że nie ma siły na zrobienie nic, bo dni krótkie, jest głodny, przemęczony. Ja to rozumiem. Ale po jaką cholerę się brał za coś, skoro od miesiąca zrobić nie może? W jednym pokoju zerwaliśmy podłogę, żeby położyć panele (nie, nie panele - deskę podłogową - takie w cholerę długie i cięzkie i grube). Położył połowę. Obiecał pomóc moim rodzicom - od aździernika kończy co rozgrzebał. Prosiłam, błagałam, żeby to zrobił wiosną. Nie. Teraz. Bo wieczory długie i nie chciał się nudzić.
Dalej - samochód. Mamy drugi, w gazie, a nie diesel. Osobówka mała, a nie terenówka. Jest w warsztacie nie wiem od kiedy. Samochód do odebrania. Dzwoniłam z 5 razy. I co? Nawet nie mam jak podjechać, bo nie mam samochodu! A jak wraca - warsztat już nieczynny. I zawsze słyszę "jutro". Szlag mnie trafia, bo to gówniarstwo.
Kocham go, ale łapię się na myśleniu, co by było, gdybym się zeszła znowu z moim ex. Strasznie mnie to denerwuje, że się zastanawiam.
Mój mąż jest dobrym człowiekiem, czułym, kochanym, nieba by mi przychylił, tylko często zachowuje się jak dzieciak. A dzieckiem nie jest, przynajmniej dowodowo. O załatwieniu sprawy w banku, na poczcie czy w urzędzie nie wspomnę - czarna magia.
To są głupoty, ale wyprowadzają z równowagi. Proszę, grożę. I mamy efekty - 3 dni dobrze, 4 dni źle. Ile można? Sama nie wiem, co mam zrobić. Wiem, że kiedy doprowadzi te rozgrzebane rzeczy do końca - będzie w porządku. Tylko ciekawe, ile się rozpadnie w międzyczasie i czy będzie co zbierać.

Musiałam to z siebie wylać, przepraszam!
konikikoniczynka kochana ja to wszystko znam jesteś w tak zwanym apogeum...Patrzysz i myślisz sobie "co ja tu robię...?" no cóż no moim zdaniem pomimo wspaniałych cech, które zapewne ma twój mężczyzna ma też i te złe. Pytanie czy jesteś w stanie brać go z całym dorobkiem inwentarza czy jego wady przysłaniają ci zalety??? Ja myślę, że on się nie zmieni. No ma takie wady że bierze za dużo na głowę i nie jest w stanie tego ogarnąć i pewnie tak już zostanie 😉...i nigdy nie myśl co by było jakbym wróciła do ex....on też ma wady pamiętaj. Do nowej miłości trzeba dojrzeć, a dw razy do jednej rzeki się nie wchodzi. To do niczego dobrego nie prowadzi...
Dam mu szansę. Jeszcze, póki mam siłę.Chyba robię to bardziej dla siebie, żeby przygotować ewentualny grunt do odejścia. Bardzo się tej ewentualności boję. Wszystkie oszczędności wwaliliśmy tutaj, kupa rzeczy nas łączy. Szkoda, że sporo zaczyna się dzielić. Tak to jest, jak ludzie w amoku miłosnym postanawiają po chwili od bycia razem zamieszkać ze sobą i zaraz brać ślub. Dziwny to był czas, 2,5 roku. Najgorsze, że on chyba też o tym myśli. Kiedyś by mnie nie wypuścił. Teraz jak ja wspominam o rozwodzie - nie ucieka od tematu. Mówi, że będzie jak ja chcę. Bo on chce ze mną być, ale skoro ja nie chcę, to już droga wolna.

SZLAG BY TO, CO ROBIĆ!
Jadę do sklepu po porzeczkówkę, jak stary menel ;/
Monny   bez odbioru .
30 stycznia 2012 23:01
Tak się smutno zrobiło o rozstaniach... jakiś taki dziwny czas... kiepsko się zaczyna ten 2012 rok chyba ?

A powiedzcie mi dziewczyny gdzie poznałyście swoich byłych/obecnych ?
Tak mnie ostatnio zastanawiało gdzie poznać tego swojego jedynego, tą swoją 2 połówkę? ;P
Monny, dobre pytanie🙂 ja jak na razie poznawałam "przez kogoś". Niezła metoda, ale mam wrażenie że cały czas siedzę w jednej klitce... chciałabym poznać kogoś zupełnie z zewnątrz, z jakiegoś odjechanego świata i też się zastanawiam gdzie:P ale mam plan, żeby zacząć parę kursów, iść na jakiś taniec/fitness/basen i może akurat gdzieś wpadnę na tego jedynego😉 chociaż na razie mam nadzieję, że jeszcze przez chwilę będzie mnie unikał, bo jeszcze nie jestem gotowa na to "wpadnięcie"😉
konikikoniczynka, jak bym czytała o sobie. 3 dni dobrze, 3 dni źle. Tyle, że my nie mamy ślubu. W ogóle mam tendencje do wiązania się z facetami, którzy bardzo mocno się "przyczepiają". Nie wiem jak to dokładnie opisać. Ale wszystkie rozstania były burzliwe, z chorymi akcjami wręcz jedno. A i teraz wiem, że gdybym zdecydowała się na rozstanie to nie wystarczyłoby powiedzieć "odchodzę".
U mnie drugi miesiąc dobrze, żeby nie powiedzieć cudownie... A poznaliśmy się w stajni.  😵


A.   master of sarcasm :]
31 stycznia 2012 08:47
My poznalismy sie przez wspolnego znajomego: ja szukalam miejsca dla konia a on ma stajnie 😉
Monny, jak nie bardzo wiesz jak to załóż sobie konto na sympatii albo gdzieś. Debili tam pełno ale nie musisz sie z każdym umawiać. Znam co najmniej 5 małżeństw które sie tak poznały 🙂 Problem u nich wygladał tak , że nie potrafili nawiazywać kontaktów, przez neta łatwiej. Jedni spotkali sie dopiero po roku od wirtualnego poznania, inni po miesiącu.
Młoda jesteś, przebieraj , wybieraj 😀
konikikoniczynka, Eno, porzeczkówka dobra rzecz! Ja tam lubię. :P
Oj... rozumiem ja Twojego faceta... Wydaje mi się, że "ten typ tak ma" i... nie ma innej rady jak zaakceptować. Wejdź mu na logikę -> jak będzie chciał zaczynać coś nowego, to mu pokaż te nieskończone rzeczy, przypominaj.... albo uzbrój się w cierpliwość i zostaw martwienie się. Mam dziwne wrażenie, że to Ty jesteś "w spodniach" i jesteś przekonana, że sama zrobiłabyś coś dokładniej, inaczej, wszystko załatwiłabyś i może dlatego też Cię to tak mocno denerwuje. Może z nim wcale nie jest tak źle, jakby się wydawało.

Monny, My się poznaliśmy... na jednym spotkaniu, takiej posiadówie. Spotkanie było organizowane przez kogoś innego, ja dostałam się tam trochę przypadkiem, on został tam zaproszony. Traf chciał, że jedno wolne miejsce było obok mnie. Usiadł i jakoś tak zaczęliśmy rozmawiać...

Myślę, że poznać kogoś to można wszędzie. Dosłownie. Nawet w busie (potwierdzam 😎 ). Ale że wszystko zależy od losu i losowi trzeba pomóc....:
Dobrą opcją jest wychodzenie z domu. 😉 Po prostu 😉 Gdzieś, gdzie są ludzie. Imprezy, koncerty, jakieś kursy, joga, basen, tańce, knajpy... No i Internet, choć tu z domu wychodzić nie trzeba.

Tylko, że tak naprawdę najlepiej jest robić to co się lubi, rozwijać swoje zainteresowania i nie wybierać miejsc z nastawieniem "muszę tam kogoś poznać", bo to widać jak na dłoni... Tylko z nastawieniem "idę się dobrze bawić". To działa. Nawet czasami aż za bardzo.
Sankaritarina, czasem mam wrażenie, że jest jak mówisz - ja jestem ta bardziej myśląca, acz lubię spontaniczne akcje. Ale ustalam rzeczy ważne i ważniejsze. Zawsze się ze mnie śmieje, że nie wyjdziemy nigdzie, bo konie, stajnia. Ja nie zostawiam stajni samej, co więcej - głupio myślę, że tylko ja dobrze oporządzę konie, tylko ja zmyję dobrze naczynia i tak dalej. A jak mnie zabraknie, bo będę miała wyjazd służbowy, to będzie tragedia. Niedawno nie było mnie trzy dni i wracając w samochozie tak mnie z nerwów bolał brzuch, że nie mogłam normalnie prowadzić - bałam się, co zastanę w domu. O dziwo było wszystko w porządku.

Wczoraj porozmawialiśmy. Z nim się trudno rozmawia - ja gadam, on milczy, bo myśli. Powiedziałam wszystko i mi ulżyło. On nie chce rozstania, boi się, ale powiedział, że jeżeli ja chcę - nie stanie mi na drodze, bo jeżeli ja nie umiem z nim żyć i mam tylko narzekać, to on to rozumie. Widzę dojrzewanie - już nie ma rozmów, że on sobie coś zrobi.

Dziś jest lepiej. Dużo lepiej. ZObaczymy jak długo. Na razie widzę zmianę frontu. Ma wolny dzień, lata z wiadrami, zrobił obrządek, wypuścił kopyciaki, sprząta podwórko, nawet socjal ogarnia i z elektrykiem się umówił. Zobaczymy ile ten zryw potrwa. Mam nadzieję, że coś dotarło.
konikikoniczynka Przejdzie Ci spokojnie. Pomyśl, że Twój chłop zawsze tkai był, bo przecież ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień. Może Ty szukasz dziury w całym? wspominając/porównując go do exa?
Mój też lubi rozgrzebać robotę i zostawić cały bajzel na pół roku, też jak ma iść na pocztę czy załatwić sprawę "w okienku" to jest chory i ma koszmary z tego powodu.
Może jakiś wspólny wyjazd?
Ja się z exiem poznałam na mojej studniówce. A obecnego poznałam na sympatii właśnie.....Macaliśmy się przez ekran jakieś 3 miesiące nim się umówiliśmy. Chciaż i ja byłam już wtedy w Zakopanym a on pochodzi z Zakopanego...nie znałam tutaj nikogo dlatego wybałam tą opcję...
tajnaa, masz dużo racji. Mi jak się z P pokłócę często śnią się różni byli/ niedoszli itp. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się