Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

To jakaś groza. Na chłopski rozum podstawą jest określenie maksymalnej ilości jeźdźców na hali.

He, he, a o sprzątaniu kup nic?
Nie, mamy regulamin, i wszystko było ok. dziś po prostu się okazało, muszę porozmawiać z naszym guru - bo jest aktualizacja naszego regulaminu, że nie mogę konia lonżować od pt do niedzieli... W ogóle. Jakoś do tej pory nikomu to nie przeszkadzało, mamy super atmosferę w stajni, i nigdy z lonżami nie było problemu... Jestem generalnie chyba jedyną osobną w stajni, której to dotyczy 🙁
A hala była ostatnio wydłużana...

dodam, że u nas w stajni nie ma szkółki, więc w ogóle jest git i majonez, tylko dziś doła załapałam...  🤔
Sprzątanie kup i światło, to rozumiem, jako normalne, że każdy po sobie.
[quote author=gajowa link=topic=67681.msg1182664#msg1182664 date=1320926889]
Stajnie zmieniałam wiele razy, ale z moim obecnym koniem, którego mam od dwóch lat w sumie 4 razy.

1. Stajnia, w której stałam już z innymi końmi - bez luksusów, bez hali, ale za to w centrum! miasta, z dobrym karmieniem, dużą ilością terenu do jazdy, fajnymi ludźmi itd. Niestety brak hali przeważył, koń młody, biegać chciał, a wszędzie twardo - koń stał tam z miesiąc może dwa

2. Stajnia "super-piękna". Na początku wszystko cudownie - właściciele  zgodzili się wypuszczać mojego konia (wtedy jeszcze ogiera) sami i osobno, "ścielić tyle ile będzie trzeba" itd. Praktyka była inna.. porcje siana głodowe (np 8 kostek siana na 20 koni na jedno karmienie, siano 2x dziennie). Wiecznie ubzdryngolony stajenny, który nauczył mojego konia gryźć i nie docierały żadne argumenty, a właściciele bezradnie rozkładali ręce, "Bo kogo oni znajdą". Koń był chudy jak szczapa mimo, ze ładowałam narawde ciężkie pieniądze w dodatkowe pasze i suplementy - usłyszałam, że trzeba mu dać więcej owsa to przytyje. Do tego syf w boksach, ścielenie garstki słomy po południu jak przyjeżdżają włąściciele koni. To, że pensjonariusze rozładowują siano i słomę jak przyjedzie transport to norma... można by wyliczać... do tego dojazd koszmarny, dziurawa droga, pola zawiane zimą śniegiem i konieczność podróży przez całe miasto żeby w końcy wyjechać na wiejską drogę...

Wytrzymałam pół roku, lecz już po 4 mies zaczęłam szukać miejsca, znalazłam je w stajni, w której wcześniej trzymałam konia, ale o tym za chwile.

Do plusów powyższej mogę zaliczyć: ładny wygląd stajni (jak ktoś chciał znajomych w weekend przywieźć i się polansować w sam raz), dobrą infrastrukturę: hala, myjka, szatnie... dobre i fajne towarzystwo... i na tym raczej zakonczę..

3. Stajnia, w której wcześniej trzymałam konia-emeryta, a teraz chciałam postawić świeżo zajeżdżonego niespełna 4rolatka, który potrzebuje biegać, biegać i jeszcze raz biegać...

Do stajni trafiłam latem. Odległość w km podobna jak w stajni nr 2, z tym, że dojazd szybką trasą wylotową i po mojej stronie miasta - 5 skrzyżowań i jestem na trasie. Okazało się, że stajenni mają tam wyższy status od właścicieli, którzy boją! się im coś "kazać". Zatem: kamienie w podłożu, które wyłaziły stadami - wybierali pensjonariusze. Z resztą "szefowanie" stajennych i ich lekkość bytu często dawały o sobie znać. Np zakładanie kaloszków, które nakazał wet "nie należało do ich kompetencji" (mimo, że należało, i były fochy, ze co ci właściciele wymyślają), podobnie do kompetencji stajennych nie należało zamiatanie drogi, a jak na korytarzy w stajni był syf - siano, słoma itp- i ktoś właśnie czyścił zasierścionego konia, to stajenni nie mogli zmieść wszyskeigo... o nie, jak się wracało z jazdy miało się pod boksem idealnie podmiecioną kupkę sierści...

Zrobiła się wiosna, potem lato. W międzyczasie podwyższono opłatę za pensjonat.

Była to stajnia, w której większość ludzi to laicy "co mają konia", więc podłoże do jazdy, które było istnym betonem im nie przeszkadzało, bo świadomość jak ono wpływa na zdrowie konia i komfort jazdy zerowa... A jak był już ktoś z pojęciem, to z reguły siedział cicho... byłam zatem jedynym pensjonariuszem, który chciał żeby było inaczej.

Obietnic było co nie miara, w większości bez pokrycia, a że chciałam jeździć, a nie patrzeć jak koń ładnie wygląda w boksie i na wybiegu - marudziłam. Raz wprost od właścicielki usłyszałam, że jak mi się nie podoba to mogę zmienić stajnię. Z miesiąc później nie wytrzymałam - zmieniłam. Ostatecznym powodem, który przeważył, był fakt, że zaczął się remont drogi, dojazdy stały się uciążliwe, a załoga stajni była wiecznie "jakaś nieteges", kilka osób, z których żadna nie wie co ma robić, albo robi łaskę nie z tej ziemi, że zrobi coś co należy do jej obowiązków.

Wytrzymałam rok przepychanek ze stajennymi, którzy wiecznie siali ploty, intrygi, a ich głównym zajęciem było "jak robić żeby się nie narobić". Rok z właścicielem traktującym pensjonariusza nie jak klienta, który płaci i oczekuje, tylko jak zło konieczne tudzież ułomne dziecko, bo on przecież wie jak jest lepiej (mimo to, że jest komplentym laikiem).

4. Powrót do stajni numer 1. Mam blisko, nikt nie robi wielkiego halo jak koniowi trzeba założyć ochraniacze. W boksach sprzątane codziennie albo co 2gi-3ci dzień, koń codziennie na wybiegu. Jedyny minus - brak hali, ale stwierdziłam, że lepiej się przemęczyć te de facto 3 miesiące zimy niż znowu za własne pieniądze się denerwować... Jak na razie stoimy od czerwca i jest nam dobrze. Ponadto oszczędzam na dojazdach tyle, że mogłabym równie dobrze utrzymać za to drugiego konia...


Gajowa wiem co to za stajnia pierwsza, lecz dwóch ostatnich się nie domyślam. Czy mogłabyś mi uchylić rąbka tajemnicy i napisać co to za stajnie. Chcę wiedzieć jakiś stajni powinnam w przyszłości unikać. 😉 Oczywiście na PW.
[/quote] ja się chyba domyślam co to 3, ale 2 nie mam pojęcia... Uchylisz rąbka tajemnicy i mi? :kwiatek:
Thymos, u nas też nie można lonżować. Po pierwsze ze względu na podłoże - hala jest mała (20x40) o podłoże musimy bardzo dbać i każda lonża to byłaby konieczność robienia go praktycznie od razu (niestety niewielu ludzi umie lonżować konia "w ruchu" a nie stojąc w miejscu). Do tego przy tej szerokości hali (w sumie minus bandy) to na serio nic fajnego jeździć z lonża do kupy. Ja tam całkiem to rozumiem.
Tylko mi chodzi o to, że to co piszecie, to są jasne warunki, u mnie wyszło to DZISIAJ. Eh...
No dobrze, ale może są przesłanki do tego? Duża ilość jeźdźców w tym czasie?
Max może być 3 jeźdźców, lub 2 jeźdźców i lonża ( w tygodniu) lub dwie lonże.
Mnie tylko boli fakt, że od pt od 15 do niedzieli nei można wejść z lonżą, a w tygodniu jeźdźcy mają pierwszeństwo. Do tej pory nie było ŻADNYCH problemów... wszyscy się potrafili dogadać.
Thymos, no ale może ludziom jednak lonża przeszkadza? Dużą macie halę?
dużą, ale przede wszystkim długą 😉
Thymos, no ok, czyli to może przeszkadzać.

Poza wszystkim - czy jest jakiś powód dla którego koniecznie w te dni musisz lonżować? Nie wiem, koń nie pracuje pod siodłem tylko na lonży - to może idź do właścicieli i porozmawiaj.
No na razie lonżują tylko dwie osoby. I nagle przez 1/3 miesiąca nie mogę korzystać z hali 🤔 o to mi bardziej chodzi... Czy to jest normalne, że np. przez weekend nie wolno korzystać, bo ja się z tym nigdy jeszcze nie spotkałam, dlatego w takim lekkim szoku jeszcze jestem...
co to za stajnia w Poznaniu wprowadziła takie ograniczenia?
ovca   Per aspera donikąd
18 stycznia 2012 09:44
Ja przez ostatnie 1,5 roku stałam w pięciu stajniach, z czego w jednej dwa razy 😉 nie zawsze przeprowadzka była uwarunkowana moją decyzją (koń nie jest mój) ani warunkami w stajni, ale zazwyczaj wychodziła na dobre 😉

Na początek stajnia A z super dojazdem, było gdzie pojeździć, koń miał dobrze. Po terenie kręciło się dużo rekreacji, ale raczej nie wpychali się do prywatnych koni 😉 niestety prowadzący stajnię ześwirował i zerwał umowę, do dziś tak naprawdę nie wiadomo dlaczego  🤔wirek:

Później stajnia B znajomego, trzeba było na gwałt gdzieś konia wstawić 🙂 warunki super, niestety odległość duża - ok 60 km, a sezon za pasem, koń musiał być jeżdżony-więc przenosimy do wrocławia z powrotem.
Następna stajnia C na pierwszy rzut oka fajna, było trochę niedogodności ale bardziej ludzkich niż końskich 😉 ale kobyła schudła strasznie, okazało się, że siana jest jak na lekarstwo, w dodatku parę razy zdarzyło się tak, że wpadałam do konia koło 10 a w stajni tego dnia nie było jeszcze żywej duszy- konie były bez śniadania, w brudnych boksach, niewypuszczone...akurat było wtedy krucho z kasą, więc szukając pensjonatu 'po kosztach' znalazłyśmy stajnię D o skrajnie różnych opiniach 😉 teren strasznie zaniedbany, zero infrastruktury "ludzkiej", ale warunki dla koni bardzo dobre, karmienie i ścielenie do woli, całodzienne padokowanie, w boksach czyściej niż w niejednym profi ośrodku.
Niestety właścicielka klaczy znalazła pracę poza Wrocławiem, koło stajni B, więc siłą rzeczy kobyła wróciła tam. Całą dobę bryka na łące, miała tam zostać na sezon i prawdopodobnie miała to być stajnia "na zawsze" 😉, a nie tylko na przezimowanie, kiedy okazało się, że właścicielka musi zrobić przerwę od jazdy, na pewno na cały sezon- więc decyzja o tym, gdzie przenieść konia i co z nim zrobić należała do mnie.

Znalazłam stajnię E, przeprowadzamy się wkrótce  😁
Ha, a u nas wystarczyło pogadać i już jest luz  😅
Będę mieć 2h w weekend tylko na lonże. Czyli jeźdźcy będą zadowoleni, i ja tysz. 🥂
No więc moja kobyłka stała 3 pierwsze lata swojego życia w stajni w której się urodziła,jak na konia młodego to było okej to co jej potrzeba duże pastwiska,stajnia,miejsce do jakiejś pracy się znalazło no i 3 beztroskie lata u boku matki 🙂
w 2011 roku mój tata sprzedał matkę Fiony,a ja ją przeniosłam bliżej siebie .
więc od 15.09.2011 stoimy w stajni o wdzięcznej nazwie "Karino" w Bielsku-Białej do konia mam 15 min piechotą 5 autobusem,stajnia mała kameralna,ujeżdżalnia,duże pastwiska,codzienne sprzątane w boksach,świetni ludzie,właścicielka jest cudowną osobą,dba o prywatne konie jak o swoje własne,zawsze doradzi,pomoże,odpowie na każde pytanie,pilnuje by nic koniowi nie brakowało,konie dostają 2x dziennie żarełko + siano,słoma,widzę po Fionce że kwitnie 🙂.
Czasem takie mniejsze nie pozorne stajnie okazują się lepsze niż te prestiżowe ;-) u nas nikt się nie patrzy kto ma czaprak z jakiej firmy,zero zazdrości,jakiś intryg itp wręcz przeciwnie zawsze można poprosić i liczyć na pomoc 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
18 stycznia 2012 12:51
Konia mam od kwietnia 2010, w tej chwili jestem w trzeciej stajni, więc chyba nie można mnie nazwać jakimś tułaczem, zwłaszcza, że w obecnej stajni stoję już ponad rok  😉 Zaraz po kupnie Kasta stała w macierzystej stajni jakiś miesiąc, nie będę nawet opisywać co tam było, a czego nie bo szkoda słów.
Następnie przeniosłyśmy się do super stajni prywatnej z rewelacyjnymi warunkami dla koni, dużo słomy, dużo siana, nikt nie żałował jedzenia, a wszystko było dobrej jakoś, boksy czyste i przede wszystkim trawiaste pastwiska, nigdy nie widziałam Kasty tak grubej jak wtedy  😂 przez moment nawet były podejrzenia o źrebność  😂 Jednak odległość była spora ponad 30km i nie było ogrzewanej siodlarni, w lato nie stanowiło to problemu jednak na zimę już nie mogło zdać egzaminu, były też zapisane w umowie godziny otwarcia tj, 9-20.
Mimo to nie mogę powiedzieć, żeby stajnia była zła, zmieniłyśmy ją tylko dlatego, że dostałyśmy ofertę stajni bliżej (co prawda o kilka kilometrów ale w skali miesiąca to sporo) oraz z lepszym zapleczem socjalnym, w lato nie ma problemu z noclegami  😉
Obecną stajnie naprawdę uwielbiam i mimo, że zawsze mogłoby być lepiej, przydałaby się hala, to jednak coś za coś, bo w stajni jest bardzo swojsko, mimo, że jest prowadzona rekracja to nie ma żadnych tłumów, czuję się jak u siebie i mogę być u konia kiedy chce, nikt nie ma pretensji jeśli wracam z koniem w lato z terenu o godzinie 22 😉 Konie mają dobrą opiękę, a stajnia nie jest źródłem dochodu, koni na pensjonacie jest maks 5 i ich głównym zadaniem jest utrzymanie pozostałych 9ciu koni, z rekreacji jakieś pieniążki wpadną, ale wszystko to idzie na konie, które są hobby właścicieli, którzy mają swoje firmy i zupełnie inne źródła dochodu, przez co nie ma parcia na zarabianie  😉
Podsumowując to zaraz po warunkach dla konia (bo nic kosztem tego), najważniejsze dla mnie jest zaplecze socjalne i atmosfera oraz nieograniczone godziny przebywania w stajni, dlatego też nigdy nie chciałabym stać w dużym ośrodku, gdzie panowałyby taki zasady.
[quote author=aien link=topic=67681.msg1132577#msg1132577 date=1316184883]
ja z koniem od ponad 8 lat stoję w jednej stajni 😉 owszem odwiedzałam inne (hubertusy, rajdy i wakacje), ale ciągle niezmiennie w tym samym miejscu.


Znam osobę, które też już mniej więcej tyle lat (bardziej w stronę więcej), w tej samej i jedynej od początku posiadania konia. Myślałam, że on to wybryk natury  😉, a tu widzę, że żaden wybryk. Ciekawe, czy jesteś rekordzistką r-v?  
[/quote]

Ja odkąd mam konia stałam najpierw w jednym pensjonacie przez 7 lat, potem ze względu na podwyżkę przeniosłam się do innej na 8 miesięcy. Uciekłam stamtąd bo nie dało się normalnie żyć i wróciłam do stajni poprzedniej. Jestem w niej już więc ponad 8 lat.
Skary stoi w obecnej stajni szósty rok. Ale są ludzie, którzy w tej stajni stoją znacznie dłużej niż my. Jak dla mnie świadczy to bardzo dobrze o właścicielce obiektu. Stajnia Konik w Koniku Starym.
a my już piąty rok w tej samej stajni. Strasznie ten czas szybo leci...
Też bym tak chciała ...  Bo co tu mówić, jednak przeprowadzki to stres dla konia.  Na pociechę mam to, że jednak w każdej kolejnej jest lepiej niż w poprzedniej. Nie miałam do tej pory powodu, żeby powiedzieć "lepsze jest wrogiem dobrego".
To i może my 🙂
1. stajnia przy domowa, nawet bardzo. Konia kupiłam w maju więc prakycznie w lato, koń stał w jakby wiacie ale zamykanej. Pastwiska,tereny,ujezdzalnia trawaista, same z kolezanka robiłysmy przeszkody z czego popadnie (doniczki,opony,drewno,skrzynki itd) ale wtedy jeszcze nic nie wiedziałam. Okres ok. 4 miesięcy,cena 300zł.8km od domu
2. stajnia przydomowa- kompletna pomyłka.Mało że koń stał w stanowisku to dostawał pic 2 razy dziennie( rano wieczór) chyba ze ja byłam, jeśc tylko wieczór i to jak sie włascielce stajni przypomniało.Siano miały codziennie po 2 razy.Moje pasze dostawały "kucysie" wł. stajni zamiast mojego konia. Kobyłka strasznie zachorowała,zrobił się szkielet.Na pastwisku chodziła z 2 kucykami wł. stajni które ja kopaly, mimo ze ja reagowałam nie odzielała koni na pastwiskach.Ujezdzalnia trwaiasta,pochyła,przeszkody podobne jak w 1. Cena za spartańskie warunki też 300zł.Okres ok.poł roku. 300metrów od domu
3. przeniosłam konia na odpas do stajni z wielkimi pastwiskami,nie przeszkadzało mi ze ujezdzalnia trawiasta i pochyła,tereny. Wazne ze właściele dbali o konie (tez przydomowa stajnia). Kon zaczoł ładnie wyglądać.Niestety brak towarzystwa (bo reszta koni to na emeryturze tam siedzi) oraz sprzedaz konia i kupno sportowca, mówiła sama za siebie ze trzeba zmienic stajnie na stajnie z przeszkodami gdzie mozna trenować itd.Siano całymi dniami w boksach+ ogrom trawy .Okres ponad rok - cena 400zł - polecam stajnie 🙂 15km od domu
4. stajnia w której jestem do teraz. Stajnia dosyć duża, sportowo rekeacyjna,dosyc duza ujezdzalnia,piaszczysta,tereny piekne.Ale niestety troche minusów.Padoki troche brudne,konie w okresie zimowym wychodzą tylko na 15 min(na czas sprzatania boksów),stajnia troche ciemna,ujezdzlania nie drenowana (wiec po deszczu kon stoi x czasu).Własciel super (tak jak i w stajni 3 i 1) da sie z nim dogadac. Niestety męcząca stajenna, która jest niestety "najmadrzejsza". Stoje już tam prawie 1,5 roku - cena 540zł i aktualnie chcę zmienić stajnie od lutego na cos z halą i zupełnie innymi warunkami - znalezione, trzeb tylko podjechac i zarezerwowac boks 🙂
W moim pensjonariuszowskim umyśle nie mieści się, skąd biorą się klienci gotowi zgodzić się na taką dyktaturę chorego człowieka (tak, dyktaturę, bo tego nie można nazwać zasadami; tak, chorego, bo zdrowy człowiek zna granicę między rozsądkiem a mrzonkami):

W filmowej stała dwójka moich znajomych.
Nie wiem jak wygląda stajnia, ale z tego co słyszałam od nich, to właściciel strasznie się wtrąca do każdego konia.
Na pewno jest obowiązek noszenia czapki z daszkiem na terenie całej stajni - bez czapki nie wejdziesz.
Do tego podczas lonżowania konia nie możesz go przywołać do siebie, to ty musisz podejść do konia.
Nie wolno derkować koni.
NIKT, nawet właściciel swojego konia, nie ma wstępu na teren stajni podczas godziny karmienia.

U p. Celińskiego w stajni (stajnia filmowa) zakaz patrzenia koniom w oczy polega na tym, że konie robią się od tego agresywne. Ponadto preferowana jest jazda na wypinaczach, zawsze, bo tylko wtedy konie pracują prawidłowo. Nie wolno też chodzić latem z gołymi ramionami. Koszulka musi być t-shirtem. Czemu - tego akurat nie wiem. Konie należy siodłać w boksach (też nie wiem czemu). Problem też jest z trenerem. Z zewnątrz nikt nie ma prawa przyjechać. Najlepiej, zeby konie pensjonatowe także były jeżdżone przez instruktorów i trenerów z tej stajni.  Padoków praktycznie brak, a ujeżdżalnia, spora, jest strasznie krzywa. DOdatkowo pan Celiński jest osobą kontrowersyjną (uwielbia się wtrącać do wszystkiego, jak sam o sobie mówi - jest ostatnim prawdziwym mężczyzną na tym świecie), swego czasu był kaskaderem (był dobry, to jest prawda - grał m.in. w "Piratach" Polańskiego), nie tylko konnym, niestety, teraz trochę zdziwaczał i stąd takie dziwne obostrzenia.


Ale jego stajnia, jego prawo. Tylko z jakiego powodu płacąc duże pieniądze ktoś może być chętny na taki układ?
W moim pensjonariuszowskim umyśle nie mieści się, skąd biorą się klienci gotowi zgodzić się na taką dyktaturę chorego człowieka (tak, dyktaturę, bo tego nie można nazwać zasadami; tak, chorego, bo zdrowy człowiek zna granicę między rozsądkiem a mrzonkami):

[quote author=LatentPony link=topic=46.msg1266009#msg1266009 date=1326958879]
W filmowej stała dwójka moich znajomych.
Nie wiem jak wygląda stajnia, ale z tego co słyszałam od nich, to właściciel strasznie się wtrąca do każdego konia.
Na pewno jest obowiązek noszenia czapki z daszkiem na terenie całej stajni - bez czapki nie wejdziesz.
Do tego podczas lonżowania konia nie możesz go przywołać do siebie, to ty musisz podejść do konia.
Nie wolno derkować koni.
NIKT, nawet właściciel swojego konia, nie ma wstępu na teren stajni podczas godziny karmienia.

U p. Celińskiego w stajni (stajnia filmowa) zakaz patrzenia koniom w oczy polega na tym, że konie robią się od tego agresywne. Ponadto preferowana jest jazda na wypinaczach, zawsze, bo tylko wtedy konie pracują prawidłowo. Nie wolno też chodzić latem z gołymi ramionami. Koszulka musi być t-shirtem. Czemu - tego akurat nie wiem. Konie należy siodłać w boksach (też nie wiem czemu). Problem też jest z trenerem. Z zewnątrz nikt nie ma prawa przyjechać. Najlepiej, zeby konie pensjonatowe także były jeżdżone przez instruktorów i trenerów z tej stajni.  Padoków praktycznie brak, a ujeżdżalnia, spora, jest strasznie krzywa. DOdatkowo pan Celiński jest osobą kontrowersyjną (uwielbia się wtrącać do wszystkiego, jak sam o sobie mówi - jest ostatnim prawdziwym mężczyzną na tym świecie), swego czasu był kaskaderem (był dobry, to jest prawda - grał m.in. w "Piratach" Polańskiego), nie tylko konnym, niestety, teraz trochę zdziwaczał i stąd takie dziwne obostrzenia.


Ale jego stajnia, jego prawo. Tylko z jakiego powodu płacąc duże pieniądze ktoś może być chętny na taki układ?

[/quote]

haha padłam... Tego jeszcze nie było ;D słyszałam o stajni, gdzie właścicielka (stajni, nie konia) sama wie najlepiej ile koń powinien zjeść i że (nawet po kontuzji) powinien chodzić z końmi na padok, ale że trzeba podchodzić do konia podczas lonżowania itp. to czegoś takiego nie widziałam 😉 ale zdecydowanie nie wytrzymałabym tam nawet miesiąca.


A co do mojej pensjonatowej historii:
Stajnia nr 1 - pierwsza stajnia po kupnie konia... blisko domu (ze 4 km) i dość tania, ale brak hali, błoto na ujeżdżalni i padoku... w zimie zupełnie nie miałam jak jeździć, tylko w weekend w teren, a w tygodniu po szkole wszędzie ciemno i brak podłoża, na padok moja kobyła ze stadem nie chodziła, bo jeden agresywny koń się na nią rzucał (nie na samym początku, ale po kilku miesiącach również) i było duże ryzyko kontuzji (np. przez pogryziony grzbiet nie mogłam pojechać na zawody, ani w ogóle wsiadać przez 2 tyg.) + kamienie na padoku, niektóre bardzo duże = kontuzja, a nie było możliwości puszczania konia osobno. Siano raz dziennie, w boksach tylko dościelane, więc wyrzucałam gnój sama (dodam, że mam siwka). Zaleta taka, że bez problemu mogłam sama sprzątać boks, dościelać, dawać siano, pod warunkiem, że byłam, bo jak wyjechałam to porażka. Pod koniec naszego pobytu w tej stajni koń stał 24h w boksie, ew. 0,5h pseudo lonży (ciemno, ślisko - nie da się z koniem popracować). W siodlarni wilgoć do tego stopnia, że na ogłowiu nieużywanym 2 tyg. była pleśń. Nie mówiąc już o notorycznym ginięciu sprzętu. Wytrzymałyśmy tam rok. Stajnia ok, dla osób które mają rekreacyjnego konika, z małymi wymaganiami i chcą sobie weekendowo powozić dupke. Ja ze względu na dobro konia przeniosłam się do stajni która jest kilka km dalej.

Stajnia nr 2 - Konina bez problemu derkowana, chodzi z końmi na padok i nie wraca pocharatana, ma codziennie zakładane ochraniacze na padok (zalecenie weta). Siano 3 razy dziennie, automatyczne poidła, hala... Wadą jest brak trawy na padokach i niestety błoto :/ no i ostatnio stajenny zaczął rzadziej sprzątać boks, ale z nim porozmawiam i powinno być ok. Trener na miejscu, fajna atmosfera, choć niestety moje koleżanki się wyprowadziły przez podwyżkę. Stoimy tu już rok i zastanawiam się nad przeniesieniem tam gdzie w/w dziewczyny, bo mają tam to co tutaj + trawiaste pastwiska, ale odległość do stajni z 10 km, zrobiłaby się ok. 50 km, więc mam mega dylemat... Siwa by się na pewno ucieszyła z trawki, ale jednak 20 km, a 100 km (w dwie strony) to duża różnica.
sivens - przelicz czy przy ciagłych podwyżkach paliwa opłaca ci się ta przeprowadzka 🙂 ?
blucha zupełnie mi się nie opłaca... co prawda tamta stajnia jest tańsza o 150 zł, ale na paliwo wyjdzie o wieeeele więcej. Do maja to ok, bo mam szkołę 13 km od tamtej stajni, więc mogłabym jeździć od razu, ale szkołę niedługo kończę i co wtedy? Bankructwo! Więc najprawdopodobniej zostanę tutaj.
Muszę tu zacytować wypowiedź z innego wątku:

pensjonariusz zawsze cieszy się dwa razy - jak się wprowadza i jak się wyprowadza 🙂


🙇 


Muszę tu zacytować wypowiedź z innego wątku:

[quote author=Gillian link=topic=46.msg1275715#msg1275715 date=1327579512]
pensjonariusz zawsze cieszy się dwa razy - jak się wprowadza i jak się wyprowadza 🙂


🙇 



[/quote]

coś w tym jest 🤣
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
28 stycznia 2012 19:28
My byłyśmy w trzech stajniach ... i za każdym razem dochodziłam do wniosku ze poprostu u siebie będzie najlepiej.
Jakie nas przygody spotykały w każdej  z nich, są nieistotne (wnioski  sama wyciągnełam na przyszłość)... ale tęsknota za koniem była tak silna że czasami pozawiała mnie snu czy normalnego funkcjonowania.
Najgorsza była pierwsza stajnia gdzie przez miesiąc czasu mój koń ( wtedy podrostek ) w pewnym momencie przestał dostawać siano a pasza treściwa była czystą abstrakcją.  Głogowała a ja nie mogłam na to pozwolić. Po rozmówieniu się z właścicielem ...ze łzami w oczach zabrałam konia i czekałam pod domem sąsiada koniarza ( który miał wolny boks) aby nas  przygarnął. Udało się. Byłyśmy nakarmione, wybiegane i szcześliwe. Niestety... konflikty rodzinne między właścicielem stajni a sąsiadami ( rodziną) stały się zbyt niebespieczne dla nas.Nie wiele trzeba aby zemścić się na zwierzakach.... Trzeabyło znowu uciekać. I na koniec kobyła wylądowała u koleżanki na łące.
Z tego byłam  najbardziej zadowolona bo laleczka wyszalała sie na dośc dużym terenie z innymi końmi.
Na szczeście  w tamtym okresie mieliśmy już kupiony dom i remont szedł w najlepsze.....
Dzisiaj mam swoją ukochaną pchełke przy sobie i to chyba było najlepsze wyjsćie. Nigdy więcej żadnych pensjonatów.. .. chyba zapłakałabym sie za tym moim czterokopytym... 😉



Ja w sumie trzy stajnie przeszłam i na razie mam nadzieję, że szybko się nie wyniosę.

1. Stajnia w której jeździłam odkąd miałam 7 lat, później zakochałam się w Nadżafie i dzierżawiłam go aż w końcu kupiłam. Stajnia generalnie ok ale gnój wywożony dopiero jak konie zaczynają dosłownie wskakiwać do boksu. Jako nieletnia nie mogłam nic zrobić przy koniu jeśli instruktora lub mojej mamy obok nie było (co dopiero pojechać w samotny teren), bez toczka podejść też nie mogłam. Brak hali ale latem pastwiska przez pół dnia, padoków sporo. Ujeżdżalnia wysypana piaskiem który w wakacje się strasznie pylił, a nie nawadniali ani nic. Niestety wiele rekreacji i nie dało się nic więcej jeździć więc po miesiącu od kupienia konia wyniosłam się. No i przede wszystkim mogłam być tylko w weekendy bo stajnia pod garwolinem a w tygodniu żadnych jazd nie prowadzili i nie można było tak o sobie przyjechać. Poidła w zimie zamarzały, derkowanie be, przyniosłam witaminy dla konia to też be, chciałam zwiększyć ilość jedzenia to nie. Nic nie dało się ustalić.

2.  Stajnia 15m od domu, wydawało się że będzie pięknie. Mała, przydomowa stajnia, 9 koni, dużo wybiegów, brak pastwik niestety ale byłam tam tylko 4 miesiące na przełomie jesień-zima. Generalnie właścicielce nic nie można było powiedzieć bo od razu opieprzała. Nie wiedziała kiedy zaczyna się granica żeby przestać. Nie była w stanie zrozumieć że jestem klientem i ma się zachowywać. Koń mi zdziczał jak kilka razu dostał batem między uszami. A hala jak miała być 20x60 w październiku to powstała 10x20 w grudniu i to bez podłoża i oświetlenia.

3. Obecna stajnia, jestem bardzo zadowolona. Stajenny przecudowny człowiek, wszystko robi jak mu się powie, dba o żywienie mojego konia. Warunki do treningu też mam. Właściciele stajni tacy że da się wszystko dogadać. Padoki duże. Wałachy chodzą z wałachami, klacze z klaczami, na miejscu super trener. Żyć nie umierać😀
Dzisiaj po raz piąty zmieniłam stajnię. W poprzedniej wytrzymałam rok.
Jak zwykle mam nadzieję,że w nowej będzie ok i stanie się ona stajnią docelową 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się