kuć czy nie kuć?

To ja nie rozumiem ? W posiadaniu konia ( niekoniecznie tego ) jestem już od kilku lat, więc radziłam sobie z różnymi sytuacjami, typu kolki, niedźwiedzie łapy, kozience itp.

Szukam rady, ale dotyczącej schorzenia, a nie "jak mam dalej utrzymać konika". Ale jak zwykle trafi się życzliwa osoba, która przyczepi się do najmniej istotnych szczegółów. Dla mnie to wyrok, bo nie po to sprzedawałam tyluletniego przyjaciela i nie jechałam na drugi koniec świata po "szportowca", żeby zaraz się okazało, że za dużo to on nie poskacze. Nie jestem żadną samolubną "pip". Na sercu leży mi tylko i WYŁĄCZNIE dobro jego, toż nie po to opuszczam zajęcia, żeby spędzać nad tymi nogami 6 godzin dziennie. Nie mam żadnego parcia na jazdę, ale fakt, że koń nie chodzi zbyt dużo/długo, a nabawia się kontuzji, też mnie przeraża. Mam trzy inne po drugiej stronie stajni i wręcz serdecznie dość.


Czemu na nerki wyskakuje, bo właśnie dla Twojej wiadomości sporo się doedukowałam i jak przypatrzyłam się kosztom, jakie poniosły właścicielki koni z tym syndromem to rzeczywiście tylko na nerkę mogłam się powołać. Przeanalizowałam każdą z możliwych trzeszczek, czytałam o lekach sprowadzanych ze stanów, o operacjach na nerwach o podawaniu wszelkich innych możliwych preparatów, podków z wkładkami itp. Więc nie mów, że siedzę tu i czekam, aż ktoś poda mi wszystko jak na dłoni. Nie wspominając o tym, że jeszcze żadna trzeszczka nie jest stwierdzona, a dwa dni tu sprawiły, że czuje się jakbym walczyła z tym problemem od lat.

Wszystkie moje żale/płacze/lamenty tyczą się tylko i wyłącznie konia, fakt, że z kasą ciężko, mówi się trudno. Robię wszystko co mogę żeby mu pomóc, znoszę tą krytykę i tłumaczę swoje wypowiedzi, gdyż liczę na jakąś poradę. Bo powołuje się na to, że od wczoraj dostałam mnóstwo odpowiedzi, pw ze sporymi wyjaśnieniami. Nie spodziewałam się takiego ataku na mój portfel.. Ponarzekać każdy może, a jak będzie trzeba to i tak zapłacę (kosztem czegoś tam). Nie jestem jedyną osobą na świecie, która trzyma konia i w niektórych przypadkach nie jest w stanie podołać temu finansowo, myślisz, że 99 % wieśniaków trzymających Baśki w stodole, wydałoby tyle kasy na leczenie, czy raczej odesłało na "wieczne pastwiska". Ile jest koni chodzących z różnymi zwyrodnieniami, guzami i nic. A ja dbam o niego jak mogę i chcę dla niego jak najlepiej, aż do takiego stopnia, że po raz pierwszy w życiu radzę się w internecie. Tak, więc jeśli możesz przestać mnie już negować bo swój rozum mam, a twoje zniechęcanie i tak nie doprowadzi do jakiejś jednoznacznej sytuacji w której sprzedam/oddam konia. Ma ze mną być i koniec i ma być zdrowy i zadowolony z tego przykrego życia na niegodnych warunkach jakie mu zapewniam  ❗
Napisałaś, że jak wyjdą trzeszczki to nie masz zamiaru leczyć konia do końca życia to się nie dziw mojej reakcji. Ja w Twoich wypowiedziach nie widzę, że koń jest na pierwszym miejscu. A jak faktycznie szukasz rady (choć napisałaś, że wet ma jakiś tam plan i się tego trzymasz) to chyba nie w tym wątku.
To wszystko wyszło w trakcie, przyszłam tu z "zagwożdżonym" koniem  😵 a wyszłam z trzeszczkowym ( odpukać ).
Póki będę miała taką możliwość to chyba nie ulega wątpliwości, że zrobię wszystko żeby mu pomóc, a w przypadku kiedy okaże się, że to już wieloletni kolega, zmuszona będę ciągać sprzedawców za nos.
Ale masz rację, sytuacja przeszła samą siebie, tak, więc skoro problem nie tkwi w kopycie to uciekam stąd. Chyba, że znów w niewyjaśnionych okolicznościach coś się zmieni  🤔

Dziękuje wszystkim poradnym  :kwiatek:
A powiedz Ty mnie drogie dziewcze dlaczego ty wsiadasz na kulejącego Z NIEWIADOMEGO JESZCZE POWODU, macającego, z czerwoną podeszwą konia? Zeby nstępnego dnia 10 minut nie móc go z miejsca ruszyć, jak sama opisujesz? Dlaczego jak widzisz, że koń kuleje to bierzesz go na lonżę i, cytuję, "Pochodził w zebraniu, trochę w lewo, trochę w prawo". W zebraniu???? A jaki ciekawy jest Twój wniosek po tymże lonżowaniu! "za mocno ścięta ściana rogowa i złe wypełnienie podków zdecydowanie skutkuje zagwożdżeniem" cokolwiek to znaczy! Z bloga nie wynika, że koń zakulał po rozkuciu a po werkawaniu i ponownym podkuciu. I potem proszę, sama rozkułaś go? I z bloga też wynika, że koń raczej mało wychodzi? Co to miało znaczyć te 72 godziny? Jak tak dalej pójdzie to sama mu zwyrodnienie trzeszczek albo coś innego zafundujesz. A najbardziej fascynujący jest fragment, jak to 6 godzin jeździłaś (lubisz 6 godzinne określenia?) po stajniach z jakimś fachowcem ogądając różne przypadki bardzo zdeformowanych kopyt. No fascynujące.
Nie mam PW ?  ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗

edit: http://www.fotoload.pl/index.php?id=402487814f46e7649158e75f27aa1513415
o niezle- faktycznie:
Lecz to dopiero początek. Puściłam konie na mały relaks przed pracą ( po godzinnym oczekiwaniu ), a tu się okazało, że moje beztroskie dziecko dotkliwie kuleje/maca ( na prawdę nie mogę dociec ) na przednie nogi, tudzież bardziej na prawą.



Wziełam go na lonżę, coby dotrzeć do tego defektu bardziej. Pochodził w zebraniu, trochę w lewo, trochę w prawo.

Obiekcja - za mocno ścięta ściana rogowa i złe wypełnienie podków zdecydowanie skutkuje zagwożdżeniem.

Chyba Pan kowal zapomniał zwrócić uwagę, że ten koń ma ponad przeciętny wzrost ?

Pozostaje przeczekać, jeśli jutro to nie ustąpi, mam wszystko w nosie, proszę zastrzykiwać konia na własny rachunek.

Ja profilaktycznie schłodziłam nadpęciny i rozgrzałam łopatki. To tyle.

Ludzie uwielbiają przyciskać nas do dna, naszym kosztem, swoim zyskiem.


Paradeus dziś złamał mnie psychicznie.. Nie znałam dziada od tej strony.

Kulawizna nadal widoczna, wsiadłam sobie na spacer, coby rozruszać, ale się lekko zdziwiłam.. Dęby połączone ze strzelaniem z dwururki, nieopanowany "debilizm" nie był przewidziany w programie. Raz nawet musiałam zsiąść.. BŁAGAM, żeby to były konsekwencje bolących kopyt.

Koń stoi bez końca, bo kurwa ciągle coś, a potem będą mnie zdrapywać z okna, albo którejś z ciuchci.



Bez zastanowienia go rozkułam, natarłam i schłodziłam. Odkaziłam kopyta i przygotowałam dzięgć z siarczanem miedzi, a Klaudia go potem nasmaruje/nasmarowała.



Nie wiem co jutro, nic nie wiem. W poniedziałek przyjeżdża ten barbarzyńca, ale do tego czasu Pimpolski wyszmaci mnie do granic.


Ciężko zdecydować, ja mam konia do sportu, więc nie mogę go padokować 24/7, a z tego co wiem, innego wyjścia tam nie ma. W dodatku, wymagania względem konia sportowego są trochę inne, niż normalnego, więc raczej w sportowych stajniach muszę przebierać.
Niestety u Nas takich brak, więc jestem w czarnej dupie, jak to się mówi. Mimo, że teraz z niego żaden szportowiec, to od marca zaczyna normalny trening i w wakacje będzie już czynnym zawodnikiem, o ile nie zawadzi zdrowie.


buahahahaha  😀
A co mi tam, smacznego  :nunchaku: pasożyty wstrętne.
taaaaaa- dwulicowść jest wstrętna ❗
biedny koń 🤬
i powiem Ci- módl się żeby to nie było nic poważnego, bo jak Ci koń "zapalenia" kopyta dostanie, to dopiero będziesz kwiczeć 😤 I tym razem winna będziesz TY ❗ bo "debilizm" nie zna granic 🤦
No i nie umiesz używać niczego poza dziegciem?? Nie słyszałam żeby na podbicia się stosowało ale może za głupia jestem 🤔wirek:
kasik, uzywa sie akurat jak najbardziej zasadnie. dziegiec wysusza, przyspiesza rogowacenie. dlatego podbitemu koniowi smaruje sie cala podeszwe dziegdziem.
katija- nigdy nie stosowałam dziegciu, pozwalałam, by doktor czas robił swoje.
kasik "debilizm" w związku z czym ? Bo kazali mi postępować koniem na betonie żeby sprawdzić czy utykanie się zwiększy czy będzie tak typowo "macał" jak po mocnym werkowaniu ? Następnym razem powiem wszystkim, że są "debilami".

Dzięgciu ( +siarczanu ) używa się właśnie w przypadkach, gdy trzeba coś "odbudować" ?
Masz rację, używam tylko dzięgciu w niezależnie jakiej sytuacji, szkoda tylko, że w ruch poszły cztery inne preparaty, chłodzenie, grzanie itp.

Fakt, że nie napisałam wszystkiego co do słowa na swojej prywatnej stronie, to chyba moja własna decyzja ? Napisałam wszystko co do słowa TU, bo jak już mówiłam dostęp do strony ma 90 % wścibskich osób z mojego otoczenia, nawet właściciele stajni  🍴 To, że wy się wszystkim sugerujecie, świadczy tylko o naiwności. A to, że koń dostał rypca i stwierdził, że może trochę pobrykamy/pokwikamy to nie moja wina. Gdy robił to na betonie, zsiadłam, gdy zaczął wariować już na hali, starałam się po prostu uspokoić jego temperament  🙄 i przecież doszliśmy dzięki temu do pewnych wniosków.

Jakoś dziwne, że kowale/weterynarze nie negują tego ( w końcu sami kazali ), a wy robicie szum, o 8 minut stępa.
[img]http://Dzięgciu ( +siarczanu ) używa się właśnie w przypadkach, gdy trzeba coś "odbudować" ?[/img] padłam  😵

aroid swoimi wypowiedziami uświadamiasz Nas- czytających- że nie masz zielonego pojęcia o czym w ogóle piszesz... 🤔
po pierwsze- na kulawym koniu się nie jeździ- nawet 8min
po drugie- kulawego konia się nie lążuje na wypięciu ❗
po trzecie- odnoszę wrażenie, że na swoim fotoblogu szczycisz się swoim heroizmem i dziwi Cie fakt, że Pimpalski tego nie docenia 😤
po czwarte- umiejętność czytania między wierszami się kłania- czyli co poeta miał na myśli- mnie wystarczy sam ton Twojego fotoblogu, by wyrobić sobie nieprzychylne zdanie o Tobie
po piąte- współczuję koniowi 😕
po szóste- łudziłam się, że jesteś jedynie roztrzepaną, naiwną  nastolatką, a Ty .... ech szkoda słów 😵 wszystko napisałaś sama 🙁
Więc odnosisz złe wrażenie  ❗
Nie zapominaj o tym, że lonżowałam i stępowałam znaczącego konia PO ZA MOCNYM WYCIĘCIU. Znam ze stu ludzi, którzy mieli momentami "macające" konie, bo mocno wybrane i sobie stępowali na oklep i nikt nie uważał, że to coś złego. Stęp na luźnych wypinaczach, oh, coś okropnego. Przynajmniej wiem, że koń kulał bo inaczej latał by jak opętany i do dziś bym nie wiedziała, że coś mu dolega. Czytać pomiędzy wierszami nie musisz, bo tu wszystko jest jak na dłoni, ale skoro lubicie się doszukiwać w tekście faktów, których tam nie ma, to na pewno nie nazywa się to "czytanie pomiędzy wierszami", tylko wścibskość. Jak zwykle, autorytety się znalazły. Przepraszam, że stosuje się do zaleceń lekarzy, następnym razem będę polegała tylko na Was  😀iabeł:
a Ty byś chciała z poranionymi stopami sobie łazić na luźnym wypięciu??? I uważam stępowania na macającym koniu za coś złego ❗ W ogóle uważam, że coś takiego jak "za mocne wycięcie" nie powinno istnieć ❗
a czy konia "macającego" faktycznie oprowadza się po twardym podłożu-->asfalcie? zawsze uważałam, że oprowadza się po takim, na jakim koń odczuwa jak najmniejszy dyskomfort...
Z tym to chyba różnie. Już kompletnie nie pamiętam co lepiej widać na twardym podłożu (uraz ścięgna...?) i co się sprawdza kłusując na twardym podłożu, ale....  u Aroid, jest problem ciągle gdzieś indziej. 🤔
Koń prawie nie ma kopyt, wszystko się zaczęło od beznadziejnego podkucia przez kowala, koń maca, a tu nagle jakieś mistyczny rentgen w oczach i orzekanie o trzeszczkach, potem jakieś micyje, roztrzepanie i jedno wielkie "whatthefuck".
Aroid, dajesz się ponosić emocjom. A przy koniach bardzo ważny jest wdech-wydech i postępowanie oparte na rozsądku. Chwiejność i chaos szkodzą zawsze.
Nie masz co się dziwić naszym reakcjom bo 'jak cię widzą tak cię piszą' a w necie 'jak się piszesz tak cię widzą'. "Napisałaś się" fatalnie - histerycznie i bez głowy.
Skoro już wiesz, że to coś poważniejszego niż drobiazg (a nie wiadomo co)  - zamiast puszczać wodze fantazji - szukaj naprawdę fachowej pomocy. Bo wszystko wskazuje na to, że jej nie masz na co dzień. Jeśli chcesz wykluczyć trzeszczki - tylko rtg może pomóc.

Dziewczyny! Chwilunia. To, że coś nie powinno istnieć - to jeszcze nie znaczy, że nie istnieje. Oraz, owszem, czasem na kulawym koniu się stępuje - w celach diagnostycznych (to raczej w ręku ale na twardym, na miękkim, na głębokim - zależy czemu wet chce się przyjrzeć) i rehabilitacyjnych (nawet pod siodłem - gdy to jedyny sposób zapewnienia koniowi umiarkowanego ruchu pod kontrolą). Kluczowy jest dobry wet. Mieć kilka koni, wiedzieć (!) że się nie ma dobrego końskiego weta w razie W - to jest nieodpowiedzialność.
edit: słuchanie kowala jako weta - też 🙁
Nie kasik nie chciałabym, trudno, dodając, że koń był też kuty, a ona miała miejsce dzień po, więc równie dobrze mogło mu się coś "nie ułożyć". Przyjechałam jak zwykle i wzięłam konia na lonżę, patrze " o coś nie tak " lonży koniec, czego tu się doszukiwać ?! Przed, puściłam go z końmi, ale był taki nafukany, że nic nie było po nim widać.
Co do wsiadania na macającego konia, zdania są podzielone. U nas rzeczywiście wsiadali i jeździli. Przecież nie pomyślałam pierwszego dnia, że to trzeszczki, szpaty, zagwożdżenia, zapalenia, ropy, mięśnie, kręgosłup i tak dalej..

akzzi ale my nie mieliśmy do końca pewności co mu właściwie jest, padoku nie mamy, a na hali nie jest za bezpiecznie.

Sankaritarina tak, dokładnie jedno wielkie "whatthefuck", halo zobaczymy co dadzą badania i dzisiejsze znieczulenia, a jeśli będzie źle, to mam już trzy numery specjalistów na szybkim wybieraniu, no za kogo wy mnie macie  🙁
Z tym to chyba różnie. Już kompletnie nie pamiętam co lepiej widać na twardym podłożu (uraz ścięgna...?) i co się sprawdza kłusując na twardym podłożu, ale....  u Aroid, jest problem ciągle gdzieś indziej. 🤔
Koń prawie nie ma kopyt, wszystko się zaczęło od beznadziejnego podkucia przez kowala, koń maca, a tu nagle jakieś mistyczny rentgen w oczach i orzekanie o trzeszczkach, potem jakieś micyje, roztrzepanie i jedno wielkie "whatthefuck".

Na miękkim jeżeli kuleje to sprawy tkanek miękkich, na twardym kulawizna ustepuje, bądż sie zmniejsza. Za to na twardym sprawy stawowe, na miękkim się zmniejsza.

Dla mnie sprawa jest o tyle abstrakcyjna ,że to tyle czasu trwa... Przezyłam niejedną kulawiznę, po ok 3 dniach był u mnie wet z rtg/usg/znieczuleniami i była diagnoza. Leczenie i finito.

Nigdy, przenigdy nie wsiadałam nawet na znaczącego konia, nie brałam go nawet na lonże nawet na stępa. Przy żadnej kulawiznie nie dostałam takich zalecen od weta , a bylo ich juz pare i róznego pochodzenia, w tym trzeszczki...
Dla mnie to był ewidentny bunt na ból.
Jeżeli koń jest nadpobudliwy  gdy za długo stoi, to poprostu wdąża sie go do pracy po zakończonym leczeniu a nie w trakcie ,żeby mnie nie zabił  🤔wirek:

Aroid , nie dziw sie ,że jesteś tak odbierana jak wypisujesz takie rzeczy....
Przywykłam, dla mnie to też abstrakcja. Nawet gdyby coś się stało to poprawa zawsze jest po nie dłużej, niż 3 dniach.
Mój kuleje na twardym i miękkim, miał wczoraj próby zgięciowe i wcale, a wcale nie poszły dobrze.

Ja nie mam zdania o wsiadaniu, przecież nikt nie myślał, że to coś poważnego. Nie przeciągając dłużej, jeżeli ktoś jest ciekawy diagnozy to zapraszam na pw, dla mnie dalsze bronienie swoich racji i kłócenie się o to, że jak zwykle miejsce ma błędna interpretacja, nie ma sensu.
.. i tak jeszcze pewnie dalej pociągnięcie temat na kolejne trzy strony :-)
darolga   L'amore è cieco
21 stycznia 2012 12:09
a czy konia "macającego" faktycznie oprowadza się po twardym podłożu-->asfalcie? zawsze uważałam, że oprowadza się po takim, na jakim koń odczuwa jak najmniejszy dyskomfort...


Oprowadza się po takim, na jakim istnieje najmniejsze ryzyko pogłębienia urazu i największe prawdopodobieństwo uchornienia uszkodzonych tkanek. Przeważnie, pokrywa się to z odczuwaniem dyskomfortu przez konia na niesprzyjającym dla danego urazu podłożu, ale nie zawsze. Mój urwany koń wolał chodzić po miękkim, ale przy uszkodzeniach ścięgien konia rehabilituje się na twardym podłożu, żeby nie obciążać tak tych struktur i nie pogłębić kontuzji.
I przy okazji widać jak ważna jest DIAGNOZA (i to nie przez kowala z RTG w oczach...).
Dzięgciu ( +siarczanu ) używa się właśnie w przypadkach, gdy trzeba coś "odbudować" ?

uzywa sie tylko dziegdziu. i nie zeby cos odbudowac tylko, zeby wysuszyc i utwardzic.
a konia sprawdza sie czy nie kuleje w stepie i klusie na twardym i miekkim, dajac mu jak najwiecel luzu na pysku- jak z koniem biegamy to tak, aby uwiaz byl luzny, bo kon moze pokazywac kulawizne od glowy. fascynujace jest, ze diagnozy, coraz ciekawsze w dodatku stawia wam kowal:
Problem z prawym kopytem, a buntuje się chodząc na lewą stronę. Toż to zagadka.
Prawa podeszwa zaczerwieniona, linia biała się rozjechała.
Dziś dłuuugi dzień z kowalem. Podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie.
Zagadkę tą próbował rozwiązać ponad 60 minut. W końcu wyjaśnił rozterkę, czyli wyżej wytłuszczony druk.
Ponaprawiał go, przyjrzał się ( równie zagadkowym ) tylnym nogom, obejrzał kręgosłup, powyciągał go trochę.

w dodatku fascynuje mnie macanie w podkowach- nie wiem jak to jest mozliwe nawet, jak kon jest zle podkuty.
nie rozumiem tez prob znieczuleniowych bez robienia pozniej zdjec.
po pierwsze- na kulawym koniu się nie jeździ- nawet 8min

jezdzi sie niestety, jezdzi. ale w celach rehabilitacyjnych, na wyrazne zalecenie weta, zegarkiem w reku i liczac kolka na strone, zeby zadnej nie przeciazyc. w dodatku tylko i wylacznie po wskazanym przez weta podlozu (twarde/miekkie).

edit: niejasno sie wyrazilam.
katija chciałam tylko wyjaśnić, że nie robimy żadnych zdjęć po próbach znieczuleniowych.
Ah, jeszcze tylko dwie godziny i będę już przynajmniej "coś tam" wiedziała, chociażby miejsce bolesności.
A ja tylko chciałam wtrącić, że zdjecia RTG jak i inne badania szczegółowe właśnie zdecydowanie robi sie juz po wykonaniu prób znieczuleniowych, które są właściwie podstawa diagnostyki. Pstrykanie fotek na chybił trafił jest hm.... ciekawe na pewno. Oczywiście są od tego wyjątki, ale my tu nie o wyjątkach, lecz o regule.  😉
Pozdrawiam.
darolga   L'amore è cieco
21 stycznia 2012 12:56
Amen. Dzięki, Klami, już nie chciałam się odzywać, za dużo na raz herezji tutaj padło ostatnimi czasy.
Przecież najpierw trzeba zlokalizować miejsce, gdzie dzieje się coś niedobrego... Po co naświetlać konia zbędnie i po co fundować mu niepotrzebny stres, nie wspominając już o pieniądzach właściciela?
A jeśli miejsce(!) jest zlokalizowane? Że okolice kopyta - znaczy? To co dadzą znieczuleniowe bez zdjęć?
Ale z tego "przypadku" to ja już nic nie rozumiem - cały czas było, że od kopyta zaczął się problem - a zginaniowe źle wyszły?
Jasność jest tylko jedna - jest kulawy koń. Na razie z niewyjaśnionej przyczyny. Trzeba diagnozować i tyle. Kolejność diagnozowania została chyba ustalona właściwie, tyle, że kolejni weci = zwiększone koszta i wydłużający się czas do diagnozy. Ale bywa 🙁.
A jest zlokalizowane ?? Nie wydaje mi sie. Gdzies mi migneło, że zgiecia był pozytywne ??
Pozatym jakie znieczulenia bez zdjeć itd. Najpierw nakreslenie rejonu (znieczulenia) potem szczegółowa diagnostyka owego rejonu (np. RTG).
darolga   L'amore è cieco
21 stycznia 2012 13:14
halo,
chodzi o to, żeby najpierw zrobić znieczulenie, a potem zdjęcia - i te zdjęcia robić tam, gdzie wg prób znieczuleniowych zdiagnozowano miejsce problemu. A nie cykać na chybił trafił, bo może problem w łopatce, może w międzykostnym...
darolga, ale samo znieczulanie diagnozy tez nie postawi 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się