Pierwszy, własny koń
też kupiłam sercem. I kolejny koń również będzie bardziej od serca niż od rozumu.
Nie wiem co by było gdybym miała większe ambicje i chęci do sportu.
To ja nie. Gdybym miała kupować kolejnego konia, to zrobiłabym to dużo bardziej przemyślanie. Zastanowiłabym się dokładnie jakiego konia chcę, skąd konia chcę, w jakim wieku, jakiego ma być wzrostu, do czego mi ten koń, ile będzie mnie kosztował i czy dam radę.... No i robiłabym badania. I zgarniałabym weta ze sobą. ( Chyba, że miałby to być pełny braciszek albo siostrzyczka Pallasa 😉 wiem, nienormalna jestem pod tym względem ).
Po kupnie swojego uczestniczyłam w oglądaniu wielu innych (tu się wcisnęłam na oglądanie, tam się wcisnęłam 😁 bo lubię ), namiętnie przeglądam ogłoszenia i jakoś serce mi ani razu mocniej nie zabiło.
Ja bardzo chciałam kupić konia ze stajni, w której uczyłam się jeździć. Niektóre konie widziałam, jak były zajeżdżane. Jak stajnia była w stanie likwidacji i konie za psie pieniądze były sprzedawane, to rodzice się nie zgodzili. Potem jeździłam u pewnej dziewczyny i podobała mi się u niej kobyła zimnokrwista, ale pokazała mi ogierka (angloaraba). I co do czego, zostałam przez tatę postawiona pod ścianą: albo bierzesz tego konia (ogierka), albo nie będziesz miała żadnego. Ja mówiłam, że może klacz lepiej, to tata zaraz: ,,nie! Albo ten, albo żaden!". No to wzięłam. Tak chciałam mieć konia, że wzięłam. I teraz mam 3 lata wywałaszonego koniucha z krzywymi przednimi nogami i okropnym do jazdy. I sporo kasy idzie na korekcyjne przycinanie kopyt - 50zł co 2 m-ce. A jazdy niewiele... Teraz tylko na oklep. Teraz bym nie wzięła tego konia nawet za darmo, mimo, że się do niego przywiązałam i lubię chodzić przy nim w obejściu.
Dementek nie rozumiem, dlaczego tata kazał ci wziąć tego ogierka i nie było mowy o żadnym innym? 🤔
A tak swoją drogą, to 50 złotych co 2 miesiące to nie jest sporo kasy jeśli chodzi o leczenie konia.. wierz mi bywa duużo gorzej
Ja myślę że nie miałabym teraz problemu z kupowaniem koni pod wpływem emocji bo po prostu nie jestem w stanie się w koniu zakochać tak szybko, a poza tym przyzwyczaiłam się już do tego, że jeżdżę konie, które potem są sprzedawane. Nawet nikt do mnie nie dzwonił nigdy, żeby mi o tym powiedzieć. Nie raz było tak, że przyszłam do stajni a boks był pusty.
Żadnego ze swoich koni nie kupiłam świadomie. Nigdy nie jeździłam po stajniach, nie próbowałam koni. Jeden został wybrany przez mojego tatę, drugi przez trenerkę (nawet go nie chciałam, powiedzieli mi że mam go kupić to kupiłam), kobyłę kupiłam bo miała iść na mięso i miesiąc później puściłam ją dalej, a Platfusa kupiłam jako roczniaka mając 13 lat bo był tani, ładny i kary 😂 Jak się spytałam taty jadąc po niego co jeśli źle wybiorę to odpowiedział mi że sprzedamy dalej 😂
Teraz na pewno zrobiłabym to inaczej. Zero emocji, zero napalania się, przejeździłabym milion stajni zanim bym coś wybrała. I wiem, że póki nie będę miała naprawdę grubych pieniędzy na kupno na nic się nie zdecyduje.
Sankaritarina faktycznie byłam trochę w innej sytuacji bo mimo, że nie widział co się z koniem dzieje zawsze mogłam zadzwonić i się o coś spytać 😉
W ogóle to nigdy nie zapomnę jak jako dziecko chodziłam przez chyba miesiąc i zastanawiałam się jak namówić tatę na kupno konia. W końcu wyszło to tak:
Ja: taaato kup mi konia
a tata bez zastanowienia odpowiedział że nie ma problemu
Byłam pewna że żartuje 😁
Dementek przecież 50zł co dwa miesiące to naprawdę w porównaniu z utrzymaniem konia jest niczym.
Mam pytanie do osób bardziej doświadczonych życiowo i mądrzejszych.
Czy myślicie, że dzierżawa jest dobrym przygotowaniem.. Głównie psychicznym do własnego konia?
Na swojego muszę czekać przynajmniej do jesieni. Kilka warunków od rodziców muszę spełnić i koniec. Ale jest możliwość wydzierżawienia wałaszka, którego znam i z którym trochę pracowałam. Pomyślałam, że będzie to dobre przygotowanie; to ja ustalam, co dzisiaj robimy, planuję jazdy, jeżdżę sama, dbam, pielęgnuję i uczę się obserwować. Dotychczas każda jazda była pod czyimś okiem i to nie to samo, co jeżdżenie samemu i zdaję sobie z tego sprawę.
Co myślicie?
batzuge to świetna opcja - dzierżawa przed własnym koniem. Ale też nie rób tak, że całkowicie będziesz jeździć sama, trener zawsze jest potrzebny, nie rezygnuj z niego, nawet jeśli miałby być konsultacyjnie raz w tygodniu czy raz na dwa tygodnie
Uważam, że dzierżawa jest dobrym rozwiązaniem, oczywiście nie na dłuższą metę.
A'propo kowala- świetny fachowiec, koń chętnie z nim współpracuje, ale przywykłam podczas nauki w technikum na Podlasiu, że kopyta robią za 20 - 30zł.
batzuge, Świetny pomysł! 🙂 Zobaczysz czy dasz radę opiekować się koniem, sprawdzisz siebie samą i możesz baaardzo dużo się nauczyć. Ja jestem za 🙂 I również nie radzę tak kompletnie zrezygnować z trenera. To zupełnie coś innego trenować na jednym koniu pod okiem trenera.
Frania, Hehehe, biedna, tak się denerwowałaś, a tu proszę, tata się od razu zgodził. 🙂
batzuge
najlepiej wydzierżawić konia, którego chciałoby sie potem kupić 🙂
Dementek Nigdy nie słyszałam o kowalu, który robiłby kopyta za 30zł 😲 Dobry kowal werkuje za 50-70zł. Ciesz się że nie musisz płacić 250zł co 6 tygodni za kucie na cztery 😉
Sankaritarina ja po nocach spać nie mogłam przez to a tu taka niespodzianka 😜 Szkoda tylko, że teraz jak go poprosiłam o konia to mnie wyśmiał i powiedział, że jak sobie sama kupię to będę miała. Ale cóż ja już jego limit wydawania na konie wyczerpałam dawno 🥂
betzuge dzierżawa jest naprawdę dobrym pomysłem, nic cię lepiej do posiadania konia nie przygotuje 🙂
Cieszy mnie to, że popieracie ten pomysł. Dla mnie to chyba też trochę mały sprawdzian, czy dam radę 😀
Hypnotize, niestety ten koń, którego chcę wydzierżawić.. Jest najlepszym koniem z charakteru, jakiego poznałam, ale ma trochę nie tak z głową, swój wiek i szefostwo na pewno nie byłoby chętne, żeby go wyrwać z rekreacji, w której właściwie jest głównym koniem do jeżdżenia. A tylko tego biorę pod uwagę, bo go dobrze znam, rozumiemy się i chciałabym wprowadzić do pracy kilka swoich pomysłów.
Ale dziękuję wszystkim za odpowiedzi :kwiatek:
Dementek Nigdy nie słyszałam o kowalu, który robiłby kopyta za 30zł 😲 Dobry kowal werkuje za 50-70zł. Ciesz się że nie musisz płacić 250zł co 6 tygodni za kucie na cztery 😉
Raz go podkułam na przód, to krzywulec podkowy w ciągu kilku dni ściągnął. Jedna podkowa się wykrzywiła o 90 stopni. Nie mam pojęcia, jak w niej chodził w nocy 🤔
u nas w stajni też był taki agent 😀 Pańcia wydała 250 zł na cztery a siwuch w ciągu 24 godzin pozbył się ich 😀
Powinni zrobić koński ,,Mam talent" 🤣
Odnośnie badań przed kupnem - po stokroć TAK! Są naprawde przydatne 🙂 Lepiej wydać na początku nić później płacić setki złotych za weta i leki.
Czasami zastanawiałam sie czy z naszą kobyłą sie nie wybrać.. Dziewczyna ma różne dziwne jazdy 😀 Ostatnio rozwaliła jedną żerdkę w ogrodzeniu,ale nie zauwazyla,ze jest jeszcze druga.Biedna stała z zadem na swoim padoku,a przednimi nogami i głową za ogrodzeniem,bo nie umiała sie wydostać 😀 Po prostu miała pod brzuchem jeszcze jedną żerdkę i stała tak przez chyba 1,5 godziny do póki nie wróciłam z tatą i nie wymontowałam tego.Od tamtej pory jak chce iść na łąke to pcha mnie w stronę wyjścia z padoku 😀
Vanilka- bardzo dobrze powiedziane.
U mnie podobna sytuacja. I jeszcze jedno - nie kupować konia z instruktorem- trenerem😉... niestety większość instruktorów rekreacji ruchowej guzik na ten temat wie😉
Vanilka , racja.Kupujesz kunia bo jest ładny,fajnie wygląda i ma cudowną grzywe 🙂 Dlatego według mnie badania są ważne.Z koniem jak z dzieckiem,zawsze może coś sie przytrafić 😉 Lepiej zaoszczędzić nerwów i pieniędzy,kupić za nie później coś co sie przyda niż nie spać po nocach martwiąc się co będzie z Twoim rumakiem.
Badania tak, jesli kupuje się konia niewiadomo skąd.
A jak to bywa z konmi ktore znamy, kochamy itp?
Ja swoim koniem opiekowałam sie 4 lata. Nie dzierżawiłam go, miałam spisana umowe opieki nad koniem, gdzie zawarte były punkty na temat tego co powinnam robic a czego nie. Było zawsze mówione ze z 2 koni poprzedniej włascielki akurat ten mój obecny nigdy nie bedzie na sprzedaż. A stało się w końcu tak że któregos styczniowego dnia zadzwonił telefon i usłyszałam:
"Musze sprzedać konie. Znajdź dla rudego dobry dom, albo weź go. Dam Ci go za 1zł bo chciałabym żeby z Tobą został "
No i co? Mam robic badania? koń pełnoletni prawie, po sportowej karierze. W ostatnich 4 latach własciwie nic sie nie działo. Biorę bo przeciez życ bez niego nie mogę.
Zaraz po "kupnie" kon sie zdrowotnie posypał i dopiero aktualnie wraca do normalności 😉
Gdybym miała kupowac obcego konia, to pewnie zrobiła bym wszystkie badania mozliwe. Ale w przypadku kiedy kierujemy sie sercem, nic nie jest wazne. Ten mój kon nawet jakby miałbyc slepy i kulawy to i tak zostałby ze mną... .
Hypnotize, miałam dokładnie tak samo 🙂 Ale ja mimo wszystko robiłam badania, aby wiedzieć na czym stoję. Nawet jeżeli zaraz po kupnie byłabym zmuszona odstawić go na łąki w ogóle nie wsiadać, to i tak zdecydowałam, że ten i żaden inny. A badania zrobiłam po to, aby ewentualnie wiedzieć na co go leczyć.
Przed kupnem zajmowałam się nim rok i jeszcze zanim w ogóle zaczęłam myślę o kupnie mówiłam o nim "mój koń". Zupełnie nieświadomie 🙂 Dopiero znajomi zwracali mi uwagę, że to nie jest mój koń. Cóż... już teraz nie muszą 🙂
W tym roku jedna z moich uczennic, jeżdżąca konno ok. roku namówiła rodziców na dzierżawę, nie rozmawiała ze mną o tym tylko wraz z rodzicami poszła do właściciela stajni (w której wtedy pracowałam a ona zaczynala swoje jeździectwo) spytać się o możliwość dzierżawy jednej z klaczy. Właściciel na dzierżawę się nie zgodził (właściwie nie wiem czemu) ale za to próbował im wcisnąć 3-letniego, kompletnie surowego wałacha (nie potrafił nic, ani chodzić czy stać na uwiązie, nie był nauczony podawania nóg, po prostu niczego). Oni się napalili i byli gotowi go kupić ale przypadkiem ta dziewczynka przyszła do mnie i mi wszystko powiedziała. Zniechęciłam ją do zakupu i przekonałam żeby jak już chce swojego konia to szukała nieco starszego, doświadczonego profesora, całe szczęście zrozumiała i jej rodzice też się ocknęli. Zakup surowego konia dla takiej osoby to klapa totalna –wiem z doświadczenia.
TRATATA, zaciekawiło mnie: właściciel stajni dowiedział się o Twojej od-radzie? I... nadal miałaś pracę? 🙂
Hypnotize, To trochę inna sytuacja. Znałaś tego konia i nie wydawał Ci się "podejrzany". 🙂 Gdybym ja miała możliwość kupna dwóch moich ulubionych koni z rekreacji, to jednemu na pewno zrobiłabym badania, bo z tego co pamiętam, miewał opoje i nogami powłóczył jakoś tak podejrzanie. Chciałabym wiedzieć po prostu czy mu się tam coś nie dzieje i pewnie bym go kupiła niezależnie od tego co w badaniach wyjdzie, jak to z sentymentu. 🙂
Hehe 🙂 wątek mi się podoba 🙂
Powiem Wam tak. Kupiłam mojego Siwego 11 miesięcy temu (jezu, 14 lutego minie już rok 🤔 🤔 🤔 ). Jest to stare zauroczenie sprzed 6 lat. Koń złapał mnie za serce swoim charakterem. Straciłam go na 4 lata z oczu. No koń zapadł się pod ziemię i zniknął.. po 4 latach go znalazłam i okazało się, że dziewczyna chce go sprzedać. Dowiedziałam się od mojego mężczyzny (z którym jestem już kawał czasu - 9 lat), że wraz z moją mamą która zginęła w wypadku chcieli mi go kupić, ale że w temacie byli totalnie zielonie nie wiedzieli jak się za to zabrać.. Pongo ma dla mnie duże znaczenie sentymentalne po mamie i jest moją starą miłością. W tym roku będzie miał 14 lat - profesorek. Jak na pierwszego konia idealny. Nie robiłam badań, bo tu baardzo dużą rolę odegrały uczucia.. Koń rozsypał się w przygotowaniu do odznaki i moich pierwszych zawodów.. Okazało się, że ma poszarpane ścięgna (Bogu dzięki, że nie miał ich pozrywanych). Już pogodziłam się z myślą, że może już nigdy nie wystartuje na Nim w zawodach, ale moje serce rośnie z dnia na dzień po tym jak po leczeniu zaczynamy coraz więcej jeździć, zaczynamy galopy.
Serce mocno wkopało mnie na początek w sporą kasę, ale gdybym zrobiła mu badania to i tak sądze że wylądowałby u mnie. Sporo osób zna Naszą historię (telenowelę 😉 ), ale dopinguje mi i daje wiele rad. Bardzo im jestem za to wdzięczna!
Po kupnie trafiłam do obecnej stajni i jak na razie nie mam zamiaru się stąd wynosić. Właścicielka jest kobietą mocno stojącą na ziemi i z dużą wiedzą i doświadczeniem w opiece nad tymi zwierzakami. Ja byłam zielona. To że jeździło się gdzieś tam w jakiś szkółkach, obozach, u kogoś coś tam to nie jest to samo co posiadanie własnego. Tak jak już parę osób wspomniało - jak nie jest Twój to masz ten luksus, że ktoś inny wyda pieniądze, ktoś inny się zajmie. Przy posiadaniu własnego sami musimy podejmować, czasem te trudne decyzje. Właścicielka pomaga mi, doradza, tłumaczy i trenuje na innych koniach. Cały czas jeżdzę pod jej okiem. Wie jak jeżdzę, uczy mnie różnych rzeczy i gdy sama coś mam robić to mówi/przypomina mi jak to robiłam ostatnio i mam robić tak samo. Starać się 🙂 Jestem jej wdzięczna za tą pomoc jaką mi oferuje.
LatentPony podeszła dobrze do kupna, nawet jeżeli tu też miłóść i uczucia przważały. Wiadomo na czym się będzie stało. Ja tak nie miałam i teraz zaczynamy galopy po dłuższej przerwie. Jednak jestem bardzo szczęśliwa, że Siwy jest ze mną i że to ja się nim teraz opiekuje. Nie ważne jaką kasę trzeba będzie włożyć, ale dla niego każdy grosz pójdzie!
Pare osób wspominało o kasie "w razie czego". Oooo tak! Warto mieć taką kasę. Nigdy nic nie wiadomo. Koń na padoku może zrobić sobie wszystko! Słyszałam, czytałam, oglądałam wiele przypadków/wypadków. Na prawdę kasa (nie mówie tu o 10tys., ale minimum 1500zł) odłożona na prawdę może czasem uratować tyłek Nasz, a przede wszystkim konia!
Jeszcze co do wydatków (bo mi się tak rozpisało trońkę widzę 😡 )
Wiadomo, ponsjonat, kowal co ok.6 tyg., wet na badania kontrolne i ewentualne wit lub inna pasza. Podstawą w sprzęcie to właśnie ogłowie z wędzidłem i wodzami, siodło, czapraki (minimum 2), kantar z uwiązem, komplet szczotek, szampon na lato (szczególnie dla Siwych - polecam 😁 ) i derka polarowa przy chłodniejszych dniach jeżeli koń nie jest golony i potrafi się przypocić w robocie, a dla golasów to odpowienie derki 🙂
Nooo, a jeszcze możliwość dzierżawy konia który będzie na sprzedaż też fajna sprawa! Można się lepiej poznać i wtedy podszakalać/uczyć/oduczać zachowań i sprawdzić czy akurat TEN KOŃ będzie mi pasował 🙂
Chyba tyle.. nie bić po głowie że się tak rozpisałam.. 🙄 😡 :kwiatek:
mbalicka Płomienia kupiłam identycznie. Decyzja zapadła w przeciągu jednego dnia a 3 dni później miałam już konia. Było to trochę szalone. Po trzech latach wiem że był to najlepszy wybór. Kiedyś jak będziesz w Krakowie zapraszam do obejrzenia brata Twojego Pongo🙂
Ja najpierw dzierżawiłam konia. To jest naprawdę świetny pomysł , ponieważ nauczyłam się być bardziej odpowiedzialna , planując coś zawsze myślałam o koniu i go stawiałam zawsze na pierwszym miejscu. Jednak moją wielką głupotą było , że poczułam się zbyt pewnie i stwierdziłam , że mogę już jeździć sama , bez trenera. Z perspektywy czasu zrobiłabym inaczej bo to była bardzo głupie , ponieważ dużo straciłam. Ale w sumie też nauczyłam się sama coś kombinować z koniem a nie robić to co ktoś mi powie. 😀
A co do badań to warto ugadać właściciela żeby sam zrobił gadania. W ten sposób zaoszczędzimy. I nie mówię tu o wecie , którego on sprowadzi tylko o wecie od nas. Można z nim pogadać , że na przykład badania się bardzo przydadzą mu albo podzielić się jakoś na pół kosztami za nie. ; )
A znasz taką sytuację, żeby się udało namówić sprzedającego, żeby poniósł koszty badania (albo ich połowę)? Bo te badania przynoszą korzyść temu kto będzie właścicielem konia, to dlaczego sprzedający ma za nie płacić?
TRATATA, zaciekawiło mnie: właściciel stajni dowiedział się o Twojej od-radzie? I... nadal miałaś pracę? 🙂
Nie wiedzial (chyba), że to ja tą dziewczynę "ocuciłam" ale i tak sama odeszłam 2-3 dni potem bo miałam dość ogólnie pracy tam, padałam na ryj, zaniedbałam własne konie i rodzinę. A to i tak byla dodatkowa praca więc specjalnie mnie tam nic nie trzymało.